O co chodzi z tym Bieberem?
- Kategoria: Felietony
- Małgorzata Karasińska
W dzieciństwie często zasypiałam słuchając Listy Przebojów Trójki. Tak już zostało. Podążając za teoriami Freuda i moimi własnymi przemyśleniami dochodzę do wniosku, że dość mocno wpłynęło to na mój gust muzyczny. Kiedy internet oszalał na punkcie Justina Biebera pomyślałam sobie, że to pewnie młodszy klon Timberlake'a. Ten ostatecznie nie jest taki zły. Nagrał całkiem dobrą płytę i nieźle wygląda w garniturach. Nie odczuwałam potrzeby dokładniejszego zbadania tematu. Nie mam młodszej siostry, kuzynki w wieku gimnazjalnym ani słodkiej sąsiadki z kucykami w koszulce "doing real stuff sucks". Los trzyma mnie z dala od bieberowego targetu i nie powiem, ażebym marudziła z tego powodu. Ale kiedy nazwisko przewija się nieustannie pomiędzy różnymi serwisami w towarzystwie dość dziwnych nagłówków, nadchodzi czas zapytać wujka Google kim jest Justin Bieber. Na mej twarzy od razu pojawił się rogal, gdyż nie jestem pierwszą osobą, którą nurtowało to pytanie. Szczególnie, że jedną z nich był sam Ozzy Osbourne, który ma pojęcie nie tylko o zjadaniu nietoperzy, ale również zna się na muzyce. Ale jak mawia stare przysłowie, ciekawość zabiła kota. Z ekranu wysypał się wór z plastikowymi cudownościami, które sprawiły, że szybko przypomniałam sobie co zjadłam na śniadanie. Na YouTubie chciałam dać chłopakowi szansę, wytrzymałam całe 30 sekund. I do dziś jest mi wstyd, że powiększyłam liczbę odsłon. Choć pocieszam się tym, że przy 881161280 wyświetleń piosenki o nowatorskim tytule "Baby" jedno wejście wte czy wewte nie ma już żadnego znaczenia.
Chcąc oszczędzić niewtajemniczonym zbędnego ciepienia, śpieszę z wytłumaczeniem. Justin Drew Bieber jest kanadyjskim młodzieńcem, który w minionym roku wylądował na trzecim miejscu najlepiej opłacanych postaci showbiznesu poniżej 30 roku życia. Podobno w dzieciństwie nie ujawniał swych muzycznych aspiracji. Jeśli o mnie chodzi, mogłoby już tak zostać, jednak on sam w wieku 14 lat odczuł potrzebę produkcji coverów, które jego rodzicielka skrzętnie kolekcjonowała na YouTube. I tak zaczął się już nie kanadyjski, a typowy amerykański sen. Co ciekawe, Justin opanował umiejętność gry na gitarze, fortepianie, perkusji i trąbce. Nie wiem, jakim sposobem wypadkowa tych instrumentów dała wynik w postaci tak niewyszukanego teenpopu, ale oczywiście pokochały go nastolatki. Zasłynął on jeszcze dodatkowym atutem w postaci "najdroższej fryzury świata muzycznego wszech czasów", której zmiana kosztowała firmy zajmujące się produktami okołobieberowymi setki tysięcy dolarów. W efekcie, według raportu brytyjskiego The Observer, Justin i jego nowa fryzura okazały się być bardziej wpływowe w sferze sieci społecznej niż Barack Obama czy Dalajlama.
Niech więc ktoś mi wytłumaczy, jakie jest źródło tego fenomenu? Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to masowe halucynacje. Nie umiem znaleźć żadnego rozsądnego... Nie będę wybredna - nie umiem znaleźć jakiegokolwiek powodu by wielbić ślicznego chłopca, sygnującego swoją wypudrowaną facjatą muzykę pustą jak beczka po śledziach. Szczególnie, gdy dołożymy do tego rynsztokowe zachowania, z których słynie. I bynajmniej nie chodzi tu o gatunek, w którym nie gustuję czy o fakt, że etap rysowania serduszek dla chłopców z okładek płyt mam już sobą. Każdy nurt muzyczny ma charakterystyczne dla siebie cechy. Zaletą jednych jest przejmujący wokal, inne nowatorsko podchodzą do gry na instrumentach... Wymieniać można bez końca. Co takiego kryje się więc w albumach Biebera? Jeśli ktokolwiek ma jakiś pomysł, piszcie komentarze, maile, kontaktujcie się telepatycznie, podzielcie się. Chciałabym po prostu zrozumieć.
Mnie osobiście nasunęła się dość gorzka refleksja. Może Bieber stanowi odzwierciedlenie czasów w jakich żyjemy? Jeśli kobiety wyglądają jak spod sztancy jednego i tego samego chirurga plastycznego, a jedzenie serwowane w restauracjach może przetrzymać 30 lat w nienaruszonym stanie, dlaczego więc muzyka popularna miałaby obronić się przed tandetą i sztucznością? Niegdyś wzdychano do Jima Morrisona, Michaela Jacksona czy Meat Loafa. Ich wkład w rozwój muzyki jest niezaprzeczalny. Swego czasu napotkałam stwierdzenie, że rok 1994 był bardzo smutnym rokiem dla melomanów. Wtedy umarł Kurt Cobain, którego plakaty miałam nad swym łóżkiem przez długi czas. To również rok, w którym narodził się Bieber. Co on pozostawi po sobie i jak wspominać go będą przyszłe pokolenia? Jeśli już o nich mowa, czy ta fala posunie się dalej? Aż trudno wyobrazić sobie, kogo wielbić będą moje hipotetyczne dzieci za 20 lat. Postaram się być wyrozumiała. Mam tylko nadzieję, że wybiorą kogoś, kto nie pluje na swoich fanów.
-
Edgar
Heh, jeżeli chodzi o plucie na fanów to Sex Pistols i cała reszta zespołów punkowych zapoczątkowali ten jakże ciekawy zwyczaj. Także Justin nie jest pierwszy :-)
0 Lubię -
Marcin
Bo to są masowe halucynacje. Jego "muzyka" to szit jak wielu teraz "tfurcuf". Ludziom bardzo łatwo wmówić różne rzeczy. Timberlake to też gówno nie artysta.
0 Lubię
Komentarze (2)