Audio Video Show 2018
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
Kolejna edycja wystawy Audio Video Show przeszła do historii. Dla stałych bywalców warszawskiej imprezy był to weekend pełen wrażeń, natomiast dla rosnącej grupy osób, które dopiero odkrywają świat wysokiej klasy sprzętu - coś ciekawego, nowego, innego niż wyjście do kina, na koncert lub spotkanie ze znajomymi. Jako jeden z weteranów corocznego zjazdu audiofilów i miłośników nowoczesnych technologii, z przyjemnością obserwuję rozwój wystawy i staram się przewidywać w jakim kierunku potoczy się jej ewolucja. W tym roku, pakując aparaty, obiektywy, zapasowe akumulatory, karty pamięci i statywy, byłem nastawiony bojowo. Zwarty i gotowy. W końcu Audio Video Show to druga największa impreza tego typu w Europie. Z punktu widzenia dziennikarza może nawet bardziej wymagająca, niż High End w Monachium. Chociażby ze względu na trzy lokalizacje i brak typowego dla tak wielkich imprez dnia branżowego. Niektórzy pewnie pomyślą, że taka wystawa to trzy dni słuchania muzyki na audiofilskim sprzęcie. Przyjemność. Radocha. Relaks. Do pewnego stopnia tak, ale w rzeczywistości przygotowania do tego wydarzenia trwały co najmniej od kilku tygodni. Rezerwacja sal i pokoi została zakończona we wrześniu. Zamknięto ją z wynikiem 174 pomieszczeń i ponad 50 stoisk. Pod tym względem na przestrzeni ostatnich trzech lat impreza odnotowała wzrost o 64%. Gdyby chodziło o spółkę notowaną na giełdzie, jej akcjonariusze mieliby wiele powodów do zadowolenia. Melomani i miłośnicy wysokiej klasy sprzętu audio szukają jednak czegoś innego. Nie interesują ich rekordowe statystyki, ale doskonały dźwięk, synergiczne połączenia i dobrze przygotowane prezentacje, a także urządzenia, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Postanowiliśmy dołączyć się do tych poszukiwań. Oto nasza relacja z Audio Video Show 2018!
Warszawska wystawa to gigantyczna operacja, w którą zaangażowane są setki ludzi. Organizatorzy, dystrybutorzy, producenci, dealerzy, dziennikarze i goście specjalni, ale też pracownicy hoteli, kierowcy, hostessy i ochroniarze. Liczby mówią jednak tylko część historii. O wiele lepiej do wyobraźni przemawiają zdjęcia zatłoczonych korytarzy i sal, w których brakuje miejsc nawet na podłodze. Od kilku lat są to już standardowe obrazki, a w tym roku - jak można się było spodziewać - wszystkiego było jeszcze więcej, więcej i więcej... Aby jakoś nadążyć za rozwojem imprezy, organizatorzy systematycznie wydłużają godziny jej otwarcia. Najpierw do soboty i niedzieli doszedł piątek. Później dokładano do niego kolejne godziny, aż wreszcie w tym roku stał się pełnoprawnym dniem trwającym pełne osiem godzin. Jednak jeżeli mam być szczery, dołożenie jednej godziny w stosunku do ubiegłorocznej edycji to po prostu za mało. Liczba wynajętych sal rośnie zdecydowanie szybciej, niż czas przeznaczony na zwiedzanie. Oczywiście niektórzy pasjonaci życzyliby sobie, aby targi trwały cały tydzień, ale ja uważam, że jedynym rozsądnym wyjściem i krokiem naprzód byłoby wprowadzenie dnia branżowego. Mogłoby to być korzystne nie tylko dla przedstawicieli prasy, ale przede wszystkim dla uczestniczących w targach firm. Ich przedstawiciele najczęściej nie mają czasu, aby wyjść poza własny pokój. Najpierw dźwigają kartony ze sprzętem i dopieszczają swoje systemy, a później przez trzy dni zajmują się gośćmi, chcąc zaprezentować się z jak najlepszej strony. To samo możemy zaobserwować podczas High Endu, do którego Audio Video Show niebezpiecznie się zbliża. W Monachium dzieje się jednak coś jeszcze. Wiele firm organizuje spotkania dealerów z całego świata. Nawiązywane są nowe znajomości i kontakty biznesowe. Debiutujący producenci szukają dystrybutorów. Dystrybutorzy szukają marek, których produktami mogliby handlować. Dziennikarze mają natomiast niepowtarzalną okazję, aby tego dnia zrobić trochę zdjęć bez przepychania się z aparatem przez tłum zwiedzających i bez tych gości, którzy w każdym pokoju wchodzą za kolumny i gapią się w gniazda, jakby mieli w nich znaleźć zwycięskie numery totolotka na najbliższe losowanie. Dzień branżowy ma jednak jeszcze ważniejszą funkcję. To właśnie wtedy producent gramofonów może dogadać się przy kawie z producentem wkładek. Audio Video Show ma bogatą historię, dogodną lokalizację i świetne statystyki, ale od początku jest imprezą nastawioną na zwiedzających. Na to, aby zjeżdżający z całej Polski audiofile i melomani byli, że tak to ujmę, porządnie obsłużeni. I są. W głównej mierze dzięki staraniom ludzi z branży. Kiedy słyszę, że ze względu na ogrom pracy nie mieli nawet piętnastu minut, aby rozejrzeć się po wystawie, to tak sobie myślę... Może pora wreszcie zrobić coś także dla nich?
Aby nadążyć za rozwojem wystawy, jej organizatorzy co roku wprowadzają różne zmiany i udogodnienia. A to pojawia się możliwość kupna biletów przez Internet, a to aplikacja na urządzenia mobilne... W tym roku dwukrotnie zwiększono częstotliwość kursowania autobusów wożących gości między PGE Narodowym a hotelami Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. To bardzo dobry pomysł. Szczególnie biorąc pod uwagę dość nieprzyjemną, listopadową aurę. Wprawdzie z Ronda Waszyngtona na Plac Zawiszy można bez problemu dojechać tramwajem, jednak dla osób spoza Warszawy jest to zawsze dodatkowa zagwozdka. W którą stronę iść, jaki bilet kupić... Bezpłatny autobus targowy pozwala uniknąć tych problemów. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej już zameldujemy się na stadionie lub w jednym z hoteli. A, jak pokazuje praktyka, nie jest to takie łatwe. Parkowanie w okolicach Placu Zawiszy można było sobie darować niemalże z definicji. Lepszym pomysłem było zostawienie samochodu na pod PGE Narodowym. Podobnie, jak w ubiegłym roku, pojawiło się jednak pewne "wąskie gardło" - otwarta była tylko jedna, jedyna brama. W niedzielę na wjazd czekaliśmy ponad pół godziny. Nie chcę wiedzieć ile trzeba było stać w sobotę. Zanim ten biedny pan przyjął od każdego kierowcy 25 zł, wydał resztę, nasłuchał się inwektyw i otworzył szlaban... Niektórzy rezygnowali. Wątpię, że opuszczali ten korek tylko po to, aby zostawić samochód na Saskiej Kępie i wrócić na piechotę. Wspominałem o tym rok temu i najwyraźniej moje prośby nie dotarły tam, gdzie powinny. Adam, do złamanego banana, zrób coś z tym! Parking na 3000 samochodów i wszystkie muszą się przecisnąć przez jedną bramę.
Skoro już jesteśmy w temacie pobożnych życzeń, pokój dla prasy też nie byłby głupim pomysłem. Dla wielu polskich dziennikarzy rolę takiego "press roomu" pełnił samochód, a dla przedstawicieli mediów zagranicznych - ich własny pokój w jednym z hoteli przy Placu Zawiszy. O wiele bardziej komfortowe byłoby jednak osobne pomieszczenie na PGE Narodowym, gdzie można by było usiąść, zgrać zdjęcia, wrzucić parę najciekawszych fotek na Facebooka, napić się wody i zostawić część ekwipunku, aby nie nosić go ze sobą bite dziesięć godzin. Rozumiem, że podczas wystawy wykorzystuje się każdy wolny pokój, ale taką przystań można wygospodarować nawet w jednym z zakamarków w przejściu między salami telewizyjnymi a strefą słuchawkową. Wystarczy kilka stolików, szafka na torby ze sprzętem i jedna osoba do obsługi. Każda ekipa realizująca reportaż z Audio Video Show byłaby wdzięczna organizatorom za takie miejsce do naładowania akumulatorów. Z press roomu można było skorzystać nawet na mniejszych i mniej widowiskowych targach Electronics Show 2018. Z punktu widzenia zwiedzających największym problemem była jednak szatnia w Golden Tulipie. Kto u licha uznał, że najlepszym pomysłem będzie pozostawienie jej bez obsługi? Rozumiem, że jest to najmniejszy ze wszystkich trzech obiektów. Na korytarzu nie ma zbyt wiele miejsca, ale może należałoby zlikwidować lub przenieść stoisko ze słuchawkami Staxa, postawić tam większą szatnię i dwie osoby do jej obsługi? Tak, jak to zorganizowano w hotelu Radisson Blu Sobieski. W sobotę widziałem ludzi, którzy z tej "samoobsługowej" szatni w Golden Tulipie potykali się o wieszaki i deptali po kurkach, które z nich spadły... Kwestię bezpieczeństwa pozostawionych w ten sposób rzeczy pominę milczeniem. Tak, jak kiedyś z mapy targów wypadł Bristol, tak teraz chyba najwyższy czas pomyśleć nad sensem udostępniania ośmiu sal w hotelu, który najwyraźniej ma ogromny problem z obsługą takiego wydarzenia, a nawet jego niewielkiej części.
Rangę warszawskiej imprezy podnosi obecność celebrytów i gwiazd muzyki. Podczas tegorocznej edycji można było spotkać takie osobistości, jak Jean Michel Jarre, Anna Maria Jopek, Marek Niedźwiecki, Piotr Metz, Marek Sierocki czy Ken Ishiwata. Dla mnie, jako melomana i dziennikarza, najważniejsza była ogromna liczba producentów i konstruktorów sprzętu audio, którzy przyjechali do Warszawy z całego świata. Jeszcze kilka lat temu dystrybutorzy zapowiadali takich gości specjalnych z dużym wyprzedzeniem. Teraz obecność jednego lub kilku przedstawicieli producenta w pokoju danej marki to wręcz obowiązek. Z kolegami z innych redakcji żartowaliśmy nawet, że odruchowo zaczynamy witać się ze wszystkimi po angielsku. Co więcej, zagraniczni goście nie są już wyłącznie stojącymi z boku maskotkami. Aktywnie biorą udział w pokazach, rozmawiają ze zwiedzającymi i dbają o właściwe brzmienie prezentowanego sprzętu. To cieszy i napawa optymizmem na przyszłość. Szkoda tylko, że Audio Video Show nie może przebić się do ścisłego grona największych, światowych wystaw pod względem liczby sprzętowych premier. Mam wrażenie, że rok temu było ich więcej. Były to też urządzenia o większej "sile rażenia", jak chociażby flagowe kolumny marki Sonus Faber. Tegoroczna edycja przyniosła wiele emocji, ale premierowe pokazy nowych modeli znanych na całym świecie marek można było policzyć na palcach jednej ręki. Wiem, że żaden producent nie wprowadza w ciągu roku tylu hi-endowych urządzeń, aby można było nimi obdzielić CES, High End, Rocky Mountain Audio Fest, Audio Video Show i jeszcze kilka dużych wystaw dalekowschodnich, ale gdyby więcej firm potraktowało warszawską wystawę jako dobry moment na tego typu wydarzenie, na pewno byłoby miło. Ogromne tłumy przyciągały natomiast spotkania z gwiazdami. Nie tylko do udziału w odsłuchach, ale i podpisywania płyt ustawiały się takie kolejki, że ciężko było przejść. Zastanawiam się czy lepszym pomysłem nie byłoby przeniesienie takich zgromadzeń do sali konferencyjnej na PGE Narodowym. Warunki są doskonałe, a na pewno udałoby się w ten sposób "odciążyć" główną część wystawy. Nie wierzę, że to piszę, ale korytarze PGE Narodowego, na których normalnie można by było urządzać wyścigi psich zaprzęgów, podczas Audio Video Show były po prostu za wąskie.
Rosnąca skala imprezy sprawia, że producentom i dystrybutorom sprzętu coraz trudniej jest przebić się ze swoimi wynalazkami na linię frontu. Nawet bardzo dobre i drogie urządzenia zaczynają znikać w tłumie. Być może dlatego od kilku lat wytawę promują przede wszystkim hi-endowe hity oraz najbardziej ekstrawaganckie, a nawet lekko niepoważne wynalazki, które łatwo jest zapamiętać. Działających na wyobraźnię haseł nie brakowało również w tym roku. Lewitujący gramofon! Wzmacniacz za milion złotych! System z bambusa! Tego typu atrakcje mają jednak bardzo krótki termin przydatności do spożycia. Na pewno sprawdzają się podczas wystawy, szczególnie jeśli trafiają na pierwsze strony przewodnika rozdawanego zwiedzającym przy każdym wejściu, jednak później wszyscy o nich zapominają i życie toczy się dalej. Za rok będą kolejne "generatory uwagi". Gramofon na poduszce powietrznej, wzmacniacz za milion euro, system z betonu... Jedynym kosmicznym urządzeniem, które moim zdaniem ma szansę przyjąć się w audiofilskim świecie jest MAG-LEV Audio ML1 czyli gramofon z lewitującym magnetycznie talerzem. Rozwiązanie to - mimo, że u miłośników winyli wzbudzające dość oczywiste wątpliwości (duża wrażliwość wkładek gramofonowych na zakłócenia, stabilność obrotów, prawidłowe ustawienie ramienia) - wydaje się być odpowiedzią na inne problemy, takie jak chociażby przenoszenie na płytę wibracji z otoczenia. Efektowna szlifierka musiała przejść wiele modyfikacji, ale wydaje się, że młodziutki zespół stojący za tym projektem wreszcie dopiął swego. Warto też zwrócić uwagę, że cena poniżej dziesięciu tysięcy złotych wydaje się całkiem rozsądna. Dla przeciętnego zjadacza chleba każdy inny gramofon na wystawie był z definicji mniej atrakcyjny. No bo jak to? Dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt tysięcy, a talerz nie lewituje? Aby to przebić, za rok trzeba będzie zatrudnić firmę Space X aby wystrzeliła talerz w kosmos albo zawiesić nad Rondem Waszyngtona wielkie ramię w skali 500:1 i cały PGE Narodowy zamienić w jeden wielki gramofon.
Jeśli chodzi o zapowiadane przed wystawą hity, większość z nich tradycyjnie zawiodła. Niektóre dlatego, że nie grały nawet w połowie tak dobrze, jak można się było spodziewać. Inne dlatego, że w ogóle ich nie było. Rozumiem, że wiele z tych urządzeń jest sprowadzanych do Polski specjalnie na Audio Video Show. Wiem też, że często jest to skomplikowana i kosztowna operacja logistyczna. Odnoszę jednak wrażenie, że sporo atrakcji tegorocznej edycji po prostu wyparowało. Te, które faktycznie pokazano, najczęściej zagrały poniżej oczekiwań. Nie mogę na przykład pojąć sytuacji, z którą zetknąłem się w sali Marantza. Jedną z największych atrakcji wystawy miał być pokaz systemu KI Ruby prowadzony przez Kena Ishiwatę. Legendarny konstruktor, odziany jak w widoczny z daleka płaszcz, faktycznie był. Zamiast jubileuszowej elektroniki, na stoliku wylądował jednak system złożony z odtwarzacza ND8006 i wzmacniacza PM8006. Kiedy spytałem dlaczego pośród złotych baloników ustawiono klocki dostępne w regularnej sprzedaży, a nie hi-endowy komplet wyprodukowany w limitowanej liczbie egzemplarzy, Ken Ishiwata odparł, że zdecydowały o tym względy polityczne. W tej pięknej sali miały być prezentowane tylko urządzenia marek należących do koncernu Sound United. Elektronikę wypuszczoną na rynek z okazji 40-lecia swojej współpracy z marką Marantz, Ken Ishiwata najchętniej pokazałby w towarzystwie kolumn Q Acoustics Concept 500. Skoro jednak nie było to możliwe, stanęło na podłogówkach Polk Audio Signature S60E, które kosztują 4998 zł za parę. Do systemu stereo wartego 35990 zł ma się to nijak, więc zamiast niego prezentowany był komplet z serii 8006. Tym sposobem w blasku fleszy stanął zestaw, którego każdy element można kupić od dawna, i to wcale nie za jakieś zaporowe pieniądze. Elektroniki z jubileuszowej serii KI Ruby można było natomiast posłuchać w firmowym salonie Marantza przy ulicy Poznańskiej.
174 sal, 50 stoisk, do tego okolicznościowe odsłuchy, seminaria, wykłady, spotkania z artystami, zamknięte pokazy, konferencje prasowe... Nie trzeba być geniuszem, aby zorientować się, że próba ogarnięcia tego wszystkiego jest skazana na niepowodzenie. W ubiegłych latach, z lepszym lub gorszym skutkiem, próbowaliśmy pokazać w naszych relacjach wszystko, co tylko się dało. Tym razem jeszcze przed startem imprezy wiedzieliśmy, że zwyczajnie się to nie uda. Gdyby nasz reportaż miał polegać na zrobieniu kilkunastu zdjęć lub nakręceniu kilku krótkich migawek i wywiadów dających jakieś pojęcie o tym, czym jest Audio Video Show, nie byłoby problemu. Ale przecież nie o to chodzi. Audiofile wiedzą co to za impreza i chcą się dowiedzieć co grało najlepiej, a w tym celu trzeba by było chociaż na chwilę usiąść w każdym pokoju, poprosić o odtworzenie utworu, który jako tako kojarzymy, zapisać swoje obserwacje w notatniku i wykonać kilka zdjęć. Niestety, przy takiej liczbie wystawców jest to niewykonalne. Wystawa trwa 26 godzin, jednak z każdego dnia należy odjąć przynajmniej dwie godziny na dojazd, stanie w kolejkach, przemieszczanie się między poszczególnymi lokalizacjami oraz sprawy tak przyziemne, jak jedzenie czy picie. W teorii wychodzi 5 minut na pokój. W rzeczywistości - jeszcze mniej. Myślicie, że przesadzam? W takim razie powiem tylko, że w piątkowy wieczór z kolegą z innej redakcji zaczęliśmy zastanawiać się jak naładować akumulatory do aparatów, aby przetrwały dziesięć godzin pracy w sobotę. Ja nastawiłem sobie budzik, aby o trzeciej w nocy podmienić akumulatory w ładowarkach, natomiast on rano zabrał ładowarki ze sobą i poprosił zaprzyjaźnionego wystawcę o podłączenie ich do gniazdka za sprzętem. Rozumiecie do jakich absurdów dochodzi podczas tej imprezy? Domyślam się, że nie tylko z naszej perspektywy tak to wyglądało. Wielu zwiedzających przygotowywało się do Audio Video Show od dawna. Niektórzy doskonale wiedzieli gdzie i po co chcą pójść. Czytali zapowiedzi, studiowali mapy, a mimo to, zwyczajnie zabrakło im czasu.
Skoro ewoluuje sama wystawa, musiał zmienić się także kształt naszego reportażu. Zwykle najpierw udostępnialiśmy zdjęcia, a następnie pisaliśmy relację z możliwie dokładnymi opisami sprzętu, jaki grał w poszczególnych salach. W tym roku postanowiliśmy opublikować jeden artykuł zawierający zdjęcia i krótkie opisy. Aby było to możliwe, musieliśmy przeprowadzić selekcję. Wyboru dokonywaliśmy na żywo, w trakcie wystawy, według bardzo prostego klucza. Pominęliśmy pokoje, w których prezentowano to samo, co w ubiegłym roku. Jeżeli do którejś sali próbowaliśmy wejść trzy razy i nie udało nam się dopchać do sprzętu, odpuszczaliśmy. Zamiast stać na korytarzu i czekać na swoją szansę, woleliśmy zajrzeć do kilku innych firm. Z reportażu wypadły też pomieszczenia, w których ewidentnie coś się nie udało. Wystawa jest dla wielu ludzi trudnym doświadczeniem. Czasami efekt szlifowany do perfekcji w innym miejscu, kompletnie rozsypuje się po ustawieniu sprzętu w hotelowym pokoju. Żadne kable nie są w stanie przywrócić brzmienia, którym producent lub dystrybutor chciał się pochwalić. Nie zamierzam się więc nad nikim pastwić, bo takimi imprezami w dużej mierze rządzi przypadek, a dla wystawców i tak jest to duży stres. Nie da się jednak ukryć, że w wielu pokojach dźwięk był mocno średni. Może to zwykły pech, a może normalne brzmienie kiepskiego sprzętu. Nie jestem aż takim ekspertem, abym mógł to ocenić na podstawie kilkuminutowego odsłuchu. Do tej kategorii wpadło jednak wielu audioszołowych debiutantów. Niektóre piętra w hotelu Radisson Blu Sobieski były dosłownie opanowane przez producentów, o których nigdy wcześniej nie słyszałem. Sytuacja powtarza się zresztą od momentu przeniesienia głównej części wystawy na PGE Narodowy. W jednym z pokoi pokazywano tylko opaski i rzepy na kable. Całkiem fajne, ale do tego chyba wystarczyłoby małe stoisko na parterze. W innym pokoju zobaczyłem dwa ramiona gramofonowe. Nic nie grało. Było też sporo firm, z których - jak zgaduję, nauczony wcześniejszymi doświadczeniami - większości nigdy już nie zobaczymy. Artisan Audio Devices, RW Acoustics, Materics Audio, Sottovoce, Deeptime, Hypostatic, Iviter, Sparkler Audio, Remton Audio, Ideon Audio, Lucas Audio Lab, Unicorn Audio, WK Audio, Soundaware, Dita Audio, GMP Tech, Lucarto Audio, Khmara, Vadimych, Rush Speakers? Po wystawie próbowałem odszukać te firmy w sieci, ale wyskoczyła mi włoska restauracja, serwis laptopów i strona producenta mebli ogrodowych... Do każdego pokoju starałem się zajrzeć, ale z niektórych wychodziłem po kilkunastu sekundach. Wiem, że często u debiutantów można znaleźć prawdziwe perełki, ale najczęściej były to urządzenia na poziomie amatorskim. Kiedy ich twórcy zajmą się czymś innym, w tych samych pokojach pojawią się kolejni majsterkowicze. Co zatem zostało po wykreśleniu tych wszystkich powtórek i niepowodzeń? Sprzęt, którym moim zdaniem warto się zainteresować oraz prezentacje, które jako całość wypadły naprawdę smakowicie. Garstka faworytów. Top of the top.
Podobnie, jak w latach ubiegłych, w niektórych miejscach PGE Narodowego wystawa "wyniosła się" z VIP-owskich sal na korytarze. Każda z firm, której udostępniono taką możliwość, wykorzystała ją inaczej. W moim odczuciu najlepiej poradził sobie z tym Audio Klan, dzieląc tę otwartą przestrzeń na kilka mniejszych stref służących do prezentowania możliwości urządzeń różnych marek. Multiroom Bluesounda, system z kolumnami B&W, głośniki House of Marley, do tego duży stół ze słuchawkami i wzmacniaczami słuchawkowymi, cudownie wygodne kanapy z nausznikami Audio-Techniki i coś, co przyciągało największą uwagę zwiedzających - specjalny "domek" zbudowany po to, aby pokazać zwiedzającym możliwości sprzętu Yamahy z systemem MusicCast. Poszczególne pomieszczenia oddzielono od siebie ściankami z cienkiego, prześwitującego materiału lub firanami sznurkowymi. Całość uzupełniało gustowne oświetlenie i meble firmy Kler. Wyjątkowo elegancka ekspozycja, strzał w dziesiątkę. Do pełni szczęścia zabrakło mi chyba tylko systemu stereo zbudowanego z głośników MusicCast 20. Moim zdaniem jest to bowiem jeden z największych "wymiataczy" Yamahy jeśli chodzi o relację jakości do ceny. Rozumiem jednak, że odsłuch na korytarzu mógłby być mało komfortowy. Tutaj nie do końca chodziło o słuchanie. Do tego służyły stoły ze słuchawkami i sale usytuowane po drugiej stronie korytarza. Co w nich znalazłem? Kino Bluesounda - fajne. System z kolumnami ELAC-a i wzmacniaczem Pathosa - fajny. Hi-endowy zestaw Yamahy z serii 5000 - typowo japońskie brzmienie, nie do końca moja bajka, ale rozumiem tych, którym się podobało. Ale w dwóch pomieszczeniach Audio Klanu podobało mi się wyjątkowo.
Pierwsze to kinowy system na głośnikach Bowers & Wilkins z serii 600 z elektroniką Rotela. Moim zdaniem najlepszy dźwięk wielokanałowy na wystawie. Jak się dowiedziałem, system był podobno cierpliwie konfigurowany w trochę nietypowy sposób - tak, aby w kreowaniu dźwięku w większym stopniu uczestniczył głośnik centralny i kanały efektowe. Było to widać chociażby po pracy membran. Kiedy pojawiał się potężny bas, pracowały właściwie tylko przetworniki w subwooferze i głośniku centralnym. Mam wrażenie, że ten lekko niestandardowy podział obowiązków przywrócił brzmieniu równowagę i sprawił, że prezentacja była niesamowicie wciągająca. "Mrocznego rycerza" można było oglądać z zamkniętymi oczami, a i tak wiadomo było co dzieje się na ekranie. Petarda! A przecież nie mówimy tu o sprzęcie za milion złotych.
Drugą wyjątkowo udaną prezentację zobaczyłem w pokoju Gato Audio. Duńczycy postawili na przyjemny klimat. Niby podobnie, jak w ubiegłych latach, ale tym razem gwiazdą i fundamentem całego systemu był wzmacniacz zintegrowany DIA-400S NPM (Network Player Module). Dzięki modułowi sieciowemu, użytkownicy otrzymali wreszcie pełną funkcjonalność streamingową i dostęp do ulubionych serwisów muzycznych. Brzmienie? Dobrze zrównoważone, dynamiczne i przestrzenne, ale też przyjemne, gładkie i muzykalne. Wszystko w jednym. Sprzęt tej marki niestety tani nie jest, ale wygląda, gra, łączy się z siecią i jest wykonany z iście jubilerską precyzją. Pewniak.
Kolejne wyróżnienie za formę swojego stoiska i pokoju wędruje do polskiego przedstawiciela firmy Sennheiser. W przestronnej, otwartej sali ustawiono szereg stanowisk ze słuchawkami z różnych serii - od bezprzewodowych dokanałówek po zestawy gamingowe. Sprzęt, wystrój, oświetlenie, obsługa - wszystko tutaj "zagrało". Nauszniki typowo audiofilskie prezentowano natomiast w oddzielnym, mniejszym pomieszczeniu. Mimo sporego ruchu, można było się tutaj schować, usiąść na wygodnym fotelu i posłuchać co mają do zaoferowania słuchawki HD 820 napędzane dedykowanym wzmacniaczem HDV 820. Miałem przyjemność testować oba te urządzenia, jednak dla gości Audio Video Show była to spora atrakcja. Kto wie, czy nie większa, niż flagowy zestaw HE-1. Różnica w cenie jest bowiem zasadnicza. Prezentowany w tym roku komplet to coś, na co pewna grupa melomanów może sobie pozwolić, natomiast o zakupie nowego Orpheusa 99% klientów może tylko pomarzyć. To po prostu zupełnie inny poziom abstrakcji. I choć HE-1 prawdopodobnie przyciągnąłby do pokoju Sennheisera większe tłumy, cieszę się, że go nie było. Dzięki temu mogliśmy wreszcie zejść na ziemię i zająć się słuchawkami, które nie kosztują tyle, co kawalerka w centrum Warszawy.
Podobnie, jak w ubiegłym roku, na stadionowy korytarz wyszła ze swoim sprzętem firma EIC. Jej wystawę odczytuję jako pokaz mocy. Na długich stolikach otoczonych estradowym oświetleniem ustawiono bowiem niezliczoną ilość urządzeń takich marek, jak Onkyo, Unison Research, Opera, Audio Physic czy Fyne Audio. Kolejne tony sprzętu wniesiono do pokoi zlokalizowanych w ten części PGE Narodowego. PMC, Quadral, Synthesis, Cyrus, Esoteric, Oracle Audio, Kimber Kable, Straight Wire - czego dusza zapragnie. Współczuję ludziom, którzy musieli to wszystko pakować, nosić, wozić, wtaczać, rozpakowywać i ustawiać. Na pewno wyszło efektownie, ale czasami mniej znaczy lepiej - szczególnie na Audio Video Show, gdzie zwiedzający są atakowani sprzętem z każdej strony. Dlatego najbardziej podobały mi się pokoje, w których bohater był jeden. W tym przypadku była to prezentacja kolumn PMC Fact Fenerstria.
Fact Fenestria to mierzące 1,7 metra podłogówki, których projektowanie trwało podobno pięć lat, a głównym i w zasadzie jedynym celem brytyjskich inżynierów było pozbycie się wszelkich zniekształceń i podkolorowań dźwięku. Producent podkreśla ten fakt twierdząc, że Fact Fenestria to kolumny, których nigdy nie usłyszymy. Niezwykle ciekawe są same obudowy, których konstrukcja opiera się na rozwiązaniach stosowanych w drapaczach chmur dla zwiększenia ich odporności na trzęsienia ziemi. Boczne panele zaprojektowano tak, aby podczas pracy poruszały się w kierunku odwrotnym do ruchu membran, dzięki czemu siły działające na obudowę po prostu się znoszą. Widać to zresztą, kiedy patrzymy na kolumny z przodu. Boczki są wyraźnie oddzielone od głównej części obudowy. Przez szczelinę można spokojnie zobaczyć to, co znajduje się za obudowami. Najciekawsze jest jednak "gniazdo" - oddzielony od obudowy moduł zawierający 19,5-mm kopułkę i 7,5-cm głośnik średniotonowy. Flagowe zestawy PMC zagrały z hi-endową elektroniką marki Esoteric i gramofonem Oracle Delphi MkVI. Ten ostatni na żywo wygląda o wiele lepiej, niż na zdjęciach. Piękna maszyna, której konstruktorzy najwyraźniej doskonale wiedzieli o co w tej zabawie chodzi. Brzmienie? Wyjątkowo neutralne, niemal zupełnie przezroczyste. Dla poszukiwaczy prawdy o muzyce - ideał.
Główną atrakcją drugiego z wyróżnionych przeze mnie pokoi były kolumny Fyne Audio. Ich konstruktorzy również nie boją się odważnych rozwiązań i - co szczególnie godne podkreślenia - stosują je w zestawach, których ceny na tle konkurencji wydają się wręcz podejrzanie niskie. Weźmy na przykład podłogówki F502. 2,5-drożna konstrukcja z głośnikiem koncentrycznym i papierowym wooferem, ciekawy tunel rezonansowy, porządna obudowa, ponad 25 kg żywej wagi, do tego skuteczność na poziomie 91 dB, kilka interesujących rozwiązań technicznych, wszystko na bazie własnych podzespołów. Cena? 6600 zł za parę. Od tej przyjaznej polityki odcinają się tylko flagowe F1-10, które zagrały z elektroniką Synthesisa. Mocne, konkretne i wciągające brzmienie. Entuzjazm studzi tylko kwota, jaką trzeba wyłożyć na kolumny - 92000 zł. Na wystawie można było jednak zobaczyć i usłyszeć wielokrotnie droższe systemy, które nie zagrały nawet w połowie tak dobrze.
Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie system, w którym kolumny Audiovector R8 Arreté napędzała elektronika Primare. Wykorzystano tu urządzenia z nowym systemem Prisma oraz dwie końcówki mocy A60, z których jedna zasilała sekcję basową, a druga - średnio-wysokotonową. Uzyskano w ten sposób wyjątkowo mocny, efektowny i szybki dźwięk z potężnym basem i obszerną stereofonią. Zestaw nie bał się żadnego repertuaru. Klasyka, jazz, metal, elektronika, audiofilskie samplery - wszystko "szło", bez marudzenia czy zwalania winy na akustykę pomieszczenia, z którą nawiasem mówiąc nie zrobiono zbyt wiele. Kiedy wystawcy wstawiają sprzęt do VIP-owskich sal bez okładania ścian ustrojami akustycznymi, kończy się to różnie, ale Audiovectorów nic nie było w stanie zaskoczyć. Zaglądałem do tego pokoju kilka razy i za każdym razem grało znakomicie.
Focal Stella Utopia EM Evo i Naim Statement - równy, dynamiczny, przestrzenny, rozdzielczy i bardzo naturalny dźwięk. Co ciekawe, odpowiedzialni za tę prezentację pracownicy Focala i Naima do ostatniej chwili wprowadzali drobne korekty w ustawieniu kolumn i przepinali zworki pozwalające na delikatną regulację barwy. Jak dla mnie, zagrało to wyśmienicie. Potężne zestawy miały wokół siebie dużo miejsca, a słuchacze nie musieli siedzieć z kolanami na głośnikach, co w wielu innych pokojach na PGE Narodowym było niestety normą. Nie wiem czy nie była to najlepsza prezentacja w wykonaniu Focala i Naima w całej historii Audio Video Show. Statementowi do tej pory nie udawało się rozkochać w sobie słuchaczy. Za pierwszym razem na wystawę w ogóle nie dojechał. Później łączono go z kolumnami, z którymi grał ostro i nieprzyjemnie. Tym razem "pykło". Kiedy wchodziłem do tej sali, byłem zawiedziony, że nie stanęły w niej flagowe Grande Utopie EM Evo. Ale, kto wie, może wszyscy dobrze na tym wyszliśmy? Moim zdaniem był to system numer dwa na PGE Narodowym. Miejsce pierwsze wędruje bowiem do systemu firmy...
MBL. Kochani, jak to zagrało... O ile w ubiegłych latach prezentacje dookólnych promienników tej marki nie robiły na mnie aż takiego wrażenia, tym razem MBL powalił mnie na glebę. Jeżeli po wystawie obsługa stadionu znalazła w tej sali używaną szczękę w dobrym stanie, uprzejmie proszę o zwrot. Nie wiem czy to brzmienie da się w ogóle opisać słowami. Chyba wolę się powstrzymać, bo boję się, że fragmenty takiej słownej ekwilibrystyki mogłyby być później cytowane jako przykład audiofilskiego bełkotu. Powiem to inaczej. Nawet hi-endowym systemom prezentowanym na tego typu wystawach zwykle daleko jest do "dźwięku jak na żywo". Poruszamy się w granicach tego, co jest technicznie możliwe. Budżetowy sprzęt nawet nie udaje, że jest w stanie wiernie odtworzyć prawdziwe brzmienie muzyki. Ten droższy udaje już całkiem nieźle. Słuchając go, zawsze jesteśmy jednak świadomi tego "udawania". Perfekcyjne odbudowanie tego, co zostało zarejestrowane w studiu czy na koncercie jest z definicji niemożliwe. Ale... Jeżeli jakiś system na Audio Video Show zbliżył się do tego poziomu bardziej, niż wszystkie inne, był to właśnie zestaw MBL-a. Sztos.
Jeżeli szukacie przyjemnie grającego sprzętu za normalne pieniądze, sugeruję zwrócić uwagę na nowe kolumny DALI Oberon, które na PGE Narodowym prezentowano w towarzystwie elektroniki Denona. Wyszło naprawdę smakowicie. Nie dziwię się, że duńska firma ma w Polsce tylu fanów. Jej głośniki nie kruszą murów i nie nokautują słuchaczy od pierwszych taktów, ale dajcie im trzy minuty, a błyskawicznie zyskają Waszą sympatię. Oberony są w prostej linii następcami Zensorów, na co wskazują chociażby fikuśne podstawki w modelach podłogowych. Wykorzystano w nich jednak kilka kluczowych podzespołów z najwyższych Epiconów i mam wrażenie, że było to słychać. Ciężko jest wprawdzie ocenić sprzęt na podstawie krótkiego odsłuchu w warunkach wystawowych, ale wiem, że mi się podobało i nie byłem w tym odosobniony.
Mimo nieobecności systemu KI Ruby, podobała mi się także prezentacja Marantza. Podobnie, jak w przypadku pokoju z elektroniką Denona i kolumnami DALI, mieliśmy do czynienia z systemem, który w swojej cenie robi bardzo dobrą robotę. Co ciekawe, najlepiej słuchało się go z ostatnich rzędów, a wręcz z głębi przestronnej sali, a to ze względu na nietypowe ustawienie, które Ken Ishiwata stosuje podczas tego typu imprez. Kolumny są skręcone mocno do środka - tak, aby ich osie przecinały się przed słuchaczami. To jednak nie jedyny ciekawy trik japońskiego konstruktora, bowiem w tej dość oryginalnej konfiguracji zamienione są także kanały. Mam wrażenie, że gdyby coś takiego wymyślił debiutujący na rynku producent budżetowych kolumn, zostałby wygwizdany i zwymyślany przez ortodoksyjnych audiofilów. Ken Ishiwata twierdzi jednak, że w trakcie wystawy takie ustawienie po prostu się sprawdza. Dzięki niemu większa liczba słuchaczy (tych, którzy nie siedzą w najlepszym miejscu) dostaje lepszy, bardziej trójwymiarowy dźwięk. Choć stoi to w sprzeczności z ogólnie przyjętymi zasadami, z takim autorytetem ciężko jest dyskutować. Gwoli ścisłości, ani w firmie, ani w swoim domu w Eindhoven, Ken Ishiwata nie słucha muzyki w ten sposób.
Duże nadzieje wiązałem z prezentacją kolumn JBL L100 Classic. To nowoczesne kolumny, które nawiązują do kultowych zestawów sprzed lat. Oryginalne monitory L100 wprowadzono na rynek w 1970 roku. Była to konsumencka wersja popularnego monitora JBL 4310 Pro Studio. Co ciekawe, model ten stał się najlepiej sprzedającym się głośnikiem amerykańskiej firmy w całej jej historii. Jego nowa wersja nie tylko "nawiązuje" do oryginału. Amerykańskie głośniki naprawdę wyglądają jakby ktoś w latach siedemdziesiątych wsadził je w wehikuł czasu i nadał tę "przesyłkę" do roku 2018. Sentymentalną podróż mogli odbyć też wszyscy goście Audio Video Show, którzy załapali się na odsłuch. W naszym kraju panowały wówczas trochę inne warunki, a melomani mogli oglądać takie kolumny tylko na okładkach przeszmuglowanych z USA czasopism. U niektórych audiofilów vintage'owy sprzęt wzbudza z tego powodu jeszcze większe emocje, natomiast większość zwiedzających zupełnie nie wie o co chodzi i nie ma takich JBL-i do czego porównać. Najbliższe są chyba nasze kultowe Altusy. Przypomina mi to tę reklamę zaczynającą się od słów "to jest Pepsi, którą pił Twój ojciec"... Niestety, mój ojciec nie pił Pepsi, nie jeździł Chevroletem ani nie słuchał muzyki na JBL-ach. Odsłuch L100 Classic był ciekawym doświadczeniem. Szkoda tylko, że ciężko jest znaleźć dla tego dźwięku jakiś punkt odniesienia.
Bardzo dobry dźwięk usłyszałem w sali gdańskiego salonu Premium Sound, w którym kolumny AudioSolutions Figaro L zestawiono ze streamerem Lumina, źródłami marki Rockna Audio i topowym wzmacniaczem Hegla - H590. Organizatorzy tej prezentacji zadbali nie tylko o synergiczne połączenie sprzętu, ale także o akustykę, zasilanie, okablowanie i muzykę. Podczas naszej wizyty odtwarzano pięknie wydaną, debiutancką płytę trójmiejskiej grupy Fractus Sextet. Zespół prezentuje fuzję przeróżnych światów muzycznych. W swojej twórczości nawiązuje do wielu różnych gatunków, w tym do jazzu i muzyki klasycznej. Jak twierdzą sami muzycy, jest to muzyka ilustracyjna z elementami rocka progresywnego wykonywana przez klasyczno-jazzowy skład. Trzy premiery w jednym miejscu - kolumny, wzmacniacz i płyta. Dopracowany dźwięk i oryginalna muzyka. Czego chcieć więcej?
Jedną z rzeczy, o których przed wystawą niewiele się słyszało, był pokaz kolumn Sonus Faber z serii Sonetto. Z tego, co wiem, jest to coś w rodzaju pomostu między serią Venere a znacznie droższymi kolumnami z linii Olympica. Podchodziłem do nich jak pies do jeża, ale - jak się okazuje - zupełnie niesłusznie. Zajmujące szczytową pozycję w tej rodzinie Sonetto VIII zaprezentowały bowiem zdrowe, pełnopasmowe i muzykalne brzmienie. Niemały udział w tym sukcesie miała z pewnością lampowa elektronika Audio Researcha. Dodatkowym plusem była estetyka ekspozycji, i nie mam tu na myśli tylko wzornictwa samego sprzętu. Jedna z tych sal, w których nie trzeba było zgadywać co ma być daniem głównym, a co dekoracją. Podobało mi się.
O tym, że czasami mniej znaczy więcej, mogliśmy przekonać się także w pokoju zajmowanym przez Arcama i Monitor Audio. Stanęły w nim eleganckie i niedrogie zestawy podstawkowe o nazwie Studio. Energiczny, przejrzysty i przyjemnie lekki dźwięk z mocnym, rytmicznym basem i szeroką sceną stereofoniczną. To naprawdę mogło się podobać. Co więcej, w niedzielę w tym pomieszczeniu trafiliśmy na prezentację kabli The Chord Company, prowadzoną oczywiście przez przedstawicieli tej marki. Goście z Wielkiej Brytanii byli znakomicie zorganizowani. Przepinali przewody głośnikowe z prędkością światła, co dawało słuchaczom możliwość błyskawicznej oceny zmian, jakie zachodziły w brzmieniu całego systemu. Prowadzenie takich eksperymentów podczas Audio Video Show jest ryzykowne, ale publiczności bardzo się to spodobało. Na górnej półce stolika ze sprzętem pięknie prezentował się gramofon Roksana. Niestety, pełnił tylko funkcję dekoracyjną. Szkoda, bo chętnie posłuchałbym go w towarzystwie tak dobrej elektroniki.
Kiedy dowiedziałem się, że na tegorocznej wystawie zaprezentowana zostanie najnowsza dzielonka marki Audio Analogue, wiedziałem, że będę musiał ją odszukać. Włosi od pewnego czasu robią bowiem znakomite wzmacniacze, a komplet złożony z przedwzmacniacza Bellini Anniversary i końcówki mocy Donizetti Anniversary to coś, z czym chyba każdy amator hi-endowego sprzętu powinien się zapoznać. Potężną elektrownię połączono ze źródłami Auralica i kolumnami Audiovector SR3 Avantgarde Arreté. Powiem tak - nie byłby to mój pierwszy strzał jeśli chodzi o zestawy głośnikowe mające współpracować ze wzmacniaczem oddającym 250 W na kanał przy 8 Ω i 500 W na kanał przy 4 Ω. Duńskie podłogówki doskonale współpracują z konstrukcjami lampowymi, a nawet z niewielkimi integrami pracującymi w klasie D. Mocarny, tranzystorowy piec chyba za bardzo dał im do wiwatu, szczególnie w zakresie wysokich tonów. SR3 Avantgarde Arreté lubią dostać od wzmacniacza odrobinę ciepła i delikatności, może nawet słodyczy. Tutaj zostały natomiast potraktowane jak worek treningowy. Włoska dzielonka niewątpliwie ma potencjał, ale to połączenie było takie sobie.
Z biegiem lat coraz mniej rozumiem politykę McIntosha, a działania polskiego przedstawiciela tej marki nie przemawiają do mnie kompletnie. Kiedy wchodziłem do sali, w której stanęły kolumny XRT2.1K i gigantyczna budowla z klocków z charakterystycznymi, niebieskimi wskaźnikami, spodziewałem się, że dźwięk zerwie mi trampki z nóg. Nic takiego się jednak nie stało. System pokazał kulturalny, czysty i cywilizowany dźwięk. Grało nieźle, ale... Czemu tak cicho? Kiedy szeptem zamieniłem z dystrybutorem kilka słów, miałem wrażenie, że wszystkim przeszkadzam. Zrobiłem dosłownie dwa zdjęcia, bo trzask lustrzanki niósł się po całym pomieszczeniu. Na miły Bóg! Przecież te kolumny mają po 81 przetworników i kosztują 660000 zł, a podłączone do nich wzmacniacze mogłyby wysterować dach PGE Narodowego! Setki tysięcy złotych i takie pitu pitu? Coś się tam zepsuło? Przy ciut głośniejszym graniu wysadzało bezpieczniki? Nie wiem, może wszedłem w złym momencie, może później gościom Audio Video Show dane było przekonać się na co stać amerykański zestaw, ale dla mnie był to jeden wielki facepalm. Dźwięk wysokiej jakości w minimalnej ilości.
Jedynym telewizorem, jaki zwrócił moją uwagę był Philips OLED+ 903 będący wynikiem współpracy Philipsa z firmą Bowers & Wilkins. W gruncie rzeczy jest to ekran z dobudowanym na dole soundbarem. Dźwięk był jednak bardzo przyzwoity, a wrażenia wizualne potęgował system Ambilight. Kiedy to rozwiązanie wchodziło na rynek, uznałem je za niepotrzebny gadżet. Pomyliłem się. Dzięki kolorowemu podświetleniu nie ma się wrażenia ogromnego kontrastu między telewizorem a otaczającą go przestrzenią. Efekt jest szczególnie wyraźny w zaciemnionym pomieszczeniu. Ściana za telewizorem staje się czymś w rodzaju przedłużenia obrazu, dzięki czemu nasze oczy po prostu mniej się męczą. Jestem ciekawy jak potoczy się współpraca Philipsa i B&W. "Zbyt długo, jako branża, pozwalaliśmy, aby jakość dźwięku była traktowana po macoszemu, biorąc pod uwagę możliwości telewizorów." - powiedział Martijn Smelt, szef działu marketingu holenderskiego koncernu. Trudno się z nim nie zgodzić.
W hotelu Golden Tulip spodobały mi się cztery prezentacje. Pierwsza to kolumny Gauder Akustik ze wzmacniaczami Vitus Audio oraz całą kupą źródeł i innych urządzeń, które ustawiono z boku. Niestety, w sali panował taki ruch, że nie udało nam się zrobić dobrych zdjęć bez czyjegoś buta wchodzącego w kadr, nie wspominając już o ludziach, którzy wchodzili za sprzęt i przeskakiwali przez kable ułożone w piękne sinusoidy na specjalnych podstawkach antywibracyjnych. Jak się okazało, tylko po to, aby popukać sobie w ustawione za wzmacniaczami ustroje akustyczne. A gdyby się potknął i wyrwał z gniazd kable warte kilkadziesiąt tysięcy złotych? Gdyby rąbnął głową o końcówkę Vitusa, pewnie trzeba by było dzwonić po zakład pogrzebowy i prokuratora. Próbowaliśmy coś zdziałać, bo grało dobrze, ale po kilku minutach daliśmy za wygraną. Nie w takich warunkach. O wiele przyjemniej było w pokoju firmy Grobel Audio, gdzie wyjątkowo zamiast kolumn Franco Serblina stanęły potężne tuby Destination Audio Nika. To trójdrożna konstrukcja o efektywności 99 dB, zbudowana w oparciu o 16-calowy głośnik basowy AlNiCo oraz tubowe przetworniki odpowiedzialne za średnie i wysokie częstotliwości. Zestawy współpracowały oczywiście z lampowymi wzmacniaczami marki Jadis, a źródłem dźwięku był magnetofon szpulowy Studer A 80. Piękny sprzęt, ciekawy dźwięk i jak zwykle udana prezentacja. Na wyróżnienie zasłużyły też kolumny FinkTeam Borg, które zagrały ze wzmacniaczami Thrax Audio. Nietypowe podłogówki stworzył zespół pod kierownictwem Karla Heinza Finka - człowieka, który stał za wieloma rynkowymi hitami, takimi jak chociażby monitory Tannoy Mercury M1 i M2 czy kolumny Q Acoustics Concept 500. FinkTeam to w zasadzie firma consultingowa, świadcząca usługi projektowe dla innych producentów kolumn. Najwyraźniej niemieccy inżynierowie mają jeszcze trochę wolnego czasu na budowę własnego sprzętu. Nie wiem tylko czemu obudowy Borgów skojarzyły mi się z ustawionymi pionowo trumnami. Ale po zaprezentowanych w ubiegłym roku podłogówkach Aequo Audio Ensis, nic mnie już nie zdziwi. Numerem jeden w Golden Tulipie były jednak kolumny Boenicke ze wzmacniaczami Accuphase'a i źródłem Ayona. Skromne podłogówki w ogromnej, pustej sali, do tego elektronika stojąca na podłodze? To nie powinno zagrać, ale zagrało. W ubiegłym roku Sven Boenicke wstawił maleńkie monitory do mniejszego pokoju i wypaliło. Jeszcze wcześniej furorę robiły nieco tańsze podłogówki... Przypadek? Nie sądzę.
W ubiegłym roku w wielu pokojach hotelu Radisson Blu Sobieski można było znaleźć naprawdę wyborny dźwięk. Mam wrażenie, że tym razem wyjątkowo udanych prezentacji było znacznie mniej. Wiele systemów pokazało brzmienie dobre, sympatyczne i dość bezpieczne, ale jeszcze nie wybitne. Do tej kategorii zaliczyłbym na przykład zestaw złożony wyłącznie z klocków polskiej produkcji - Pylon Audio, Muarah i Fezz Audio. Przyjemne, muzykalne brzmienie, które niestety nie porywało. Największe wrażenie zrobiła na mnie "wystawka", gdzie firma z Jarocina pokazała chyba z tuzin nowych modeli, głównie trójdrożnych. Jak pokazał test budżetowych Pearli 27, tego typu konstrukcje mają naprawdę duży potencjał i cieszę się, że Pylon Audio idzie tą drogą. Przyjemnie było również w pokojach warszawskiego Audiopunktu, gdzie można było poznać brzmienie kolumn Chartwell LS6 w dwóch odmianach - podłogowej i podstawkowej. Choć oba systemy grały dobrze, nie do końca rozumiem sens pokazywania dwóch odmian tego samego głośnika w dwóch sąsiadujących ze sobą pomieszczeniach. Audium - jak zwykle bombowo. Audiothlon czyli kolumny Equilibrium, elektronika Moona i zasilanie Enerra - jak zwykle mega konkret. Dynamiczny, równy i uniwersalny dźwięk sprawdzający się w każdym repertuarze. Mimo to wydaje mi się, że mniejsze, dwudrożne kolumny na głośnikach ceramicznych, jakie firma z Zielonej Góry pokazywała kilka lat temu, robiły na zwiedzających o wiele większe wrażenie. Zgodnie z zapowiedziami, Manron pokazał lampowe monobloki, w których zastosowano układ bezpośrednio żarzonej triody single-ended, bazujący na lampie GM100. Ta wielka "żarówa" to tysiącwatowa lampa pochodząca z lat trzydziestych XX wieku. Pozwala uzyskać około 200 W mocy wyjściowej. Niestety, monoblok był tylko jeden, a podłączano go tylko okazjonalnie. Producent na chwilę uruchomił go dla nas i okazało się, że skojarzenie z postawionym pionowo wkładem kominkowym nie jest takie głupie. Jeżeli nad Europą przelatywała właśnie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, jestem pewien, że znajdujący się na jej pokładzie kosmonauci doskonale widzieli moment uruchomienia monobloku Delta SE 150 w Sobieskim.
Jeśli miałbym wymienić kilka hitów Sobieskiego, w czołówce znalazłyby się na pewno pokoje bydgoskiego salonu Audio-Connect. Ciężko mi nawet zdecydować czy ciekawsze było brzmienie kolumn Diapasona ze wzmacniaczem Art-Sonum, czy może to, co pokazały podłogówki Jean-Marie Reynaud z DIMD-em. Chyba skłaniam się ku drugiej opcji. Świetnie wypadły nowe Gradienty 1.4. Grają tak, jak wyglądają. Oryginalnie, może nawet trochę kosmicznie, ale okazuje się, że w dobrze zaadaptowanym pomieszczeniu i z odpowiednim sprzętem towarzyszącym można wyciągnąć z nich bardzo, bardzo dużo. Największym odkryciem w hotelu Radisson Blu Sobieski były jednak kolumny fińskiej marki Aurelia. Smukłe, eleganckie podłogówki ustawiono w niewielkim pokoju. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to dobrze, ale pierwsze dźwięki rozwiały wszelkie wątpliwości. Grało znakomicie. Jak tłumaczyli nam sami konstruktorzy, kluczem do sukcesu jest sprytny układ akustyczny, w tym "potrójny" tweeter zbudowany tak, aby dźwięk był emitowany horyzontalnie, a nie wertykalnie. Innymi słowy, zależało im na tym, aby już na starcie ograniczyć odbicia od sufitu i podłogi. Na dywagacje natury technicznej być może przyjdzie jeszcze czas, ale dla mnie Aurelia to prawdziwy czarny koń tegorocznej wystawy. Amphionowi najwyraźniej rośnie konkurencja.
Po raz kolejny potwierdziło się, że doskonałym sposobem na udaną prezentację w Sobieskim jest wykorzystanie dobrych monitorów. Hotelowe pokoje lubią sprzęt dopasowany do ich metrażu i akustyki. Kto rozumie tę podstawową zasadę, wyjdzie z Audio Video Show z tarczą. Przykłady? Aktywne zestawy My Monitors z elektroniką Brystona. Monitory Guru QM10 Two z systemem Regi. Triangle Esprit EZ ze wzmacniaczem NuPrime IDA-16. We wszystkich tych pokojach można było usłyszeć bardzo dobry, naturalny dźwięk. Z zestawami podłogowymi udało się natomiast w dwóch mniejszych pomieszczeniach. Pierwszym był pokój pabianickiego salonu Q21, w którym spore kolumny marki Adam Vox połączono z wieżą Moona i gramofonem MAG-LEV Audio ML1. Druga konfiguracja, w której brzmieniu nie czuło się przytłaczającego ciężaru, złożona była ze smukłych zestawów marki Davis Acoustics i elektroniki Lyngdorfa. Żadna z tych prezentacji nie wywróciła mojego świata do góry nogami, ale nie o to chodzi. W Sobieskim wielu audiofilów szuka sprzętu, którego chcieliby później posłuchać, a może nawet kupić. A wymienione systemy nie dość, że grały dobrze, to jeszcze nie kosztowały majątku. Ucieszyłbym się, gdyby za rok w Sobieskim było więcej takich uniwersalnych, rozsądnych, złożonych z wyczuciem zestawów, a mniej wydłubanych w piwnicy wynalazków marki Zdzisław & Stanisław Audio.
Od kilku lat jedną z największych atrakcji Audio Video Show jest specjalna strefa słuchawkowa, gdzie w jednym miejscu można wypróbować nauszniki różnych marek. Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że poza obszarem wyznaczonym na PGE Narodowym takiego sprzętu nie uświadczymy. Wspominałem chociażby o stoiskach Audio Klanu, słuchawkach Sennheisera i Staxa, a to jeszcze nic, bo ciekawe, audiofilskie słuchawki można było znaleźć nawet w Sobieskim. Jednym z ciekawszych znalezisk był system słoweńskiej firmy Erzetich. Jeśli interesujecie się hi-endowymi nausznikami, ale nigdy o tych produktach nie słyszeliście, musicie nadrobić zaległości. Flagowy komplet złożony ze wzmacniacza Deimos i słuchawek Phobos to prawdziwy wymiatacz. Prawdziwym hitem okazał się też flagowy model marki Meze - Empyrean. Gdybym powiedział, że miałem na głowie słuchawki rumuńskiej firmy zbudowane na bazie ukraińskich przetworników, co byście pomyśleli? Cokolwiek by to było, na pewno nie wyobrażalibyście sobie tak doskonałego dźwięku. Empyreany zagrały wybornie, nawet z przenośnym odtwarzaczem Astell&Kern A&futura SE100.
Na trzecim miejscu mojego rankingu znalazłyby się planarne HiFiMAN-y HE1000se. Bez dwóch zdań, baaardzo fajne słuchawki. Szkoda tylko, że producent sam sobie robi krzywdę częstymi roszadami w katalogu. Która to już generacja tego modelu od momentu wprowadzenia pierwszych HE-1000? Trzecia, czwarta? Przepraszam, straciłem rachubę. Rozumiem, że ciągle pojawiają się nowe możliwości techniczne, a konstruktorom co weekend wpadają do głowy kolejne pomysły, ale nikt nie powiedział, że trzeba je zaraz wprowadzać na rynek w formie produktów z dodatkowymi oznaczeniami. Każda taka akcja powoduje spadek cen starszych modeli, które nawet bez tych modyfikacji są bardzo, bardzo dobre. Panie Fang Bian, przystopuj Pan! Z pozostałych nauszników wyróżniłbym kilka typowo audiofilskich modeli. Focal Elegia - super, nie zawiodłem się. Audeze LCD2 Closed-Back - fajne, chociaż jeszcze bardziej spodobały mi się stojące tuż obok Audio-Techniki ATH-AD2000X. Połączenie tego modelu z Pathosem Aurium okazało się strzałem w dziesiątkę. Listę zamykają Denony AH-D7200. Piękne, wręcz obrzydliwie luksusowe słuchawki o przyjemnym, dobrze zrównoważonym brzmieniu.
Oczywiście nie są to wszystkie godne uwagi nauszniki, jakich można było posłuchać podczas Audio Video Show, jednak - podobnie, jak z niektórymi prezentacjami sprzętu stacjonarnego - nie do każdego modelu udało mi się dostać, a co dopiero założyć na głowę. Ale cóż, przy tej skali wystawy jest to nieuniknione. Kończąc swoją bardzo subiektywną relację, ogromnie dziękuję wszystkim, którzy widząc naszą skromną ekipę serdecznie się uśmiechali, umożliwiali nam przedostanie się do sprzętu i nie mruczeli pod nosem "o nieee, jeszcze z tymi aparatami"... Jesteście super! Do zobaczenia za rok:-)
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, Tomasz Karasiński, StereoLife.
-
Siekiera
Słyszałem wiele sprzętu, ale na targach dla mnie faworytem były kolumny Boenicke z całą resztą - pozamiatały wszystko :)
0 Lubię -
kmirror
Do listy top tegorocznych targów dodałbym:
Studio TV1 na Stadionie Narodowym, trzy zestawy w jednym pomieszczeniu i prezentacje Marcina Majewskiego z Top Hi-Fi, bardzo wciągające opowieści o muzyce, jak tworzone są nagrania i wiele ciekawych informacji, dużo ciekawostek o plikach hi-res (co mnie akurat bardzo interesuje, gdyż słucham tylko z plików/TIDAL), przesiedziałem tam chyba z godzinę, na środku pokoju były pufy, na których się tylko przekręcałem w kierunku kolejnego zestawu na dalsze odsłuchy. Na plus zaliczyłbym zestaw Magico A3 z elektroniką AVM, piękne granie.
Pokój 225 na Stadionie Narodowym i Pan Andrzej Zawada, zestaw z kolumnami ESA Neo 3SE i elektroniką AVID-a. Zestaw grał z czarnej płyty, niesamowite opowieści Pana Andrzeja o muzyce, nie chciało się opuszczać pokoju, wszystkie krzesełka cały czas zajęte, znów "straciłem" godzinę.
Golden Tulip i zestaw Ayona, jak zwykle wspaniała prezentacja Gerharda Hirta, ciekawostka z tego roku, w całej prezentacji grano z plików (czyli to co lubię).
Słuchawkowy zachwyt - Focal Clear - w niedzielę słuchałem prawie godzinę, kupiły mnie całkowicie, jestem bliski kupna.
W pełni podpisuję się pod zachwytami nad zestawem z kolumnami Boenicke, jak dla mnie kolejne pół godziny "w plecy", jak również nad pokojem Gato Audio (PGE Narodowy), kolumny FM-8 jak dla mnie jeden z hitów tegorocznych targów, tylko kilka krzesełek w pokoju, wszystkie ciągle zajęte. Jedna z obserwacji z tego pokoju - mnóstwo osób wchodziło do pokoju i robiło zdjęcie tabliczki z z nazwą kolumn. Zakładam, że doznali tego samego szoku co ja, jak ten zestaw grał!
Jedna smutna obserwacja - w wielu pokojach był super sprzęt, ale niestety nie było muzyki, nie było atmosfery, nie chciało się zostać na dłużej, takie wrażenie odniosłem właśnie przy wizycie w pokoju Auralica. Kilka podejść i za każdym razem to samo, sala pusta.0 Lubię -
Filip
Świetna relacja, a na wystawie było znakomicie. Nie mogę doczekać się kolejnej edycji w 2019 roku!
0 Lubię -
Brix
Jako wieloletni bywalec Audio Video Show, z przykrością stwierdzam, że byłem na wystawie po raz ostatni. Nie chciałbym nikogo urazić, ale ta impreza przerodziła się w festyn przyciągający przypadkowych ludzi, którzy nic nie wiedzą, nie interesują się sprzętem hi-fi, ale wolą pochodzić po stadionie, niż siedzieć w domu. Jako redaktorzy, opisują Państwo wystawę swoimi oczami, ale ja chciałbym dodać, co zaobserwowałem jako zwykły gość. Stadion - festiwal drożyzny, z którego nic nie wynika. Pół miliona, milion, dwa miliony, osiem milionów... Dla kogo to wszystko? Obsługa stadionu przemiła. W szatniach i przy wejściach, kiedy gromadziły się tłumy, hostessy i ochroniarze do wszystkich się uśmiechali. W pokojach bywało różnie. Nie było z kim i o czym porozmawiać. Jak można nie wiedzieć nic na temat sprzętu, który się pokazuje? I to sprzętu bardzo kosztownego. Na korytarzu koło fortuny, plażowy parawan i oranżada, kserokopiarka, rzutnik z grą wideo i wszechobecny zapach donoszonej do pokoi pizzy. Jak już człowiek chciał usiąść, krzesełka ustawione były na samym sprzęcie. Słuchając kolumn Harbetha z systemem Creeka, miałem wrażenie, że siedzę ze słuchawkami na głowie. Po trzech godzinach na stadionie uznałem, że nic ciekawego mnie tam nie czeka. Sobieski - dużo większy spokój. Można było posłuchać, porozmawiać, czegoś się dowiedzieć. Inny świat. Niestety, wyjątkowych prezentacji było mało. W większości pokoi grało dobrze, nic ponadto. Gdyby przenieść tę atmosferę na stadion i połączyć z pokazywanymi tam urządzeniami, byłoby świetnie. Wystawcy w Sobieskim dysponowali znacznie mniejszym budżetem i gorszym sprzętem, ale byli bardzo uprzejmi i chętni, by dzielić się swoją pasją. Na stadionie pasji nie widziałem wcale. Golden Tulip - dramat. Czekałem piętnaście minut w kolejce do sali Nautilusa. Kiedy wpuszczano kolejną grupę, do kolejki ze wszystkich stron zaczęli wpychać się ludzie i w rezultacie zamknięto mi drzwi przed samym nosem. Na kolejne pół godziny nie miałem czasu, a za stary jestem żeby się wykłócać z młodzieżą. Hostessy w takich strojach nadawałyby się raczej na targi sado-maso, a nie hi-fi. Z przyjemnością usiadłem tylko w dwóch pokojach - Avatar Audio i Boenicke. Podsumowując - tłumy przypadkowych ludzi, sprzęt pełniący rolę drugoplanową, brak kompetentnej obsługi i porażający brak MUZYKI na całej wystawie. Żałuję, że nie zostałem w domu, a za te 35 zł nie kupiłem sobie jakiejś dobrej płyty. Za rok będę mądrzejszy. Z pozdrowieniami dla audiofilskiej braci!
0 Lubię -
Roman
Szanowna Redakcjo, mam jeden szybki komentarz. Pomstujecie na organizatora z tytułu wąskiego gardła do parkingu na Narodowym, robiąc z tego leitmotif wstępu. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę, że wystarczyło objechać stadion naokoło, gdzie na błoniach, tuż przed wejściem numer 1, był ogólnodostępny, bezpłatny, gigantyczny parking samochodowy. Myślę, że warto jest lepiej przygotować się do takiego wydarzenia, a dla tak znamienitej redakcji dobre przygotowanie powinno być z definicji priorytetowe. Nie ma więc co pomstować, jak się nie odrobiło pracy domowej. Jeszcze jedno - z tekstu płynie mnóstwo goryczy i frustracji, szczególnie we wstępniaku. Może lepiej jest najpierw ochłonąć, zanim się opublikuje tekst. Ta wystawa na to naprawdę nie zasługuje. Zgodnie z powiedzeniem "strzeż się pierwszych reakcji, mogą być szczere". Z pozdrowieniami.
1 Lubię -
stereolife
Oficjalnie po raz pierwszy w historii naszego portalu ktoś napisał komentarz, w którym zarzuca nam pisanie tego, co myślimy:-) A tak zupełnie poważnie, postanowiliśmy opisać sytuację z naszego punktu widzenia. Wiele z tych kwestii poruszaliśmy także w ubiegłych latach. Chcielibyśmy, aby wystawa rozwijała się i wyglądała coraz lepiej. W porównaniu do ogromu całego wydarzenia, wszystkie poruszone przez nas problemy są raczej małe. To jednak nie oznacza, że nie powinno się o nich pisać, a tym bardziej, że nie należy się nad nimi pochylić. Nawiasem mówiąc, dostaliśmy już informację od organizatora z planowanymi zmianami na przyszły rok. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wprowadzone zostanie lepsze oznakowanie stadionu (także w języku angielskim), poprawki w aplikacji, biuro prasowe na PGE Narodowym, fizyczne przystanki wraz z obsługą, a być może także pełny przewodnik po angielsku. Lista na pewno nie jest jeszcze zamknięta, a my trzymamy kciuki, aby udało się dopiąć wszystkie tego typu sprawy. Kwestia bramy pod stadionem została już podobno przekazana odpowiednim osobom. Natomiast odnośnie "otwartego" parkingu - dziękujemy za wskazówkę, jednak wjazd na parking podziemny był dla nas jedyną rozsądną opcją. Nasze "biuro prasowe" znajdowało się zasadniczo w samochodzie. Mieliśmy w nim zgromadzony sprzęt fotograficzny, dodatkowe statywy i akumulatory, zostawialiśmy w nim kurtki, ulotki i katalogi zebrane w poszczególnych pokojach, mieliśmy w razie czego buty na zmianę i inne "zapasy". Generalnie pełny bagażnik "gratów", bo realistycznie tak to wygląda. Gdybyśmy zostawili samochód na błoniach PGE Narodowego, musielibyśmy za każdym razem odbierać z szatni kurtki, iść do samochodu, zmieniać obiektywy, potem zostawiać kurtki itd. Robiąc to kilka razy w ciągu dnia, stracilibyśmy pewnie ponad godzinę. Druga opcja - moglibyśmy zatrudnić kogoś do noszenia tych wszystkich rzeczy. Staraliśmy się jednak nosić przy sobie jak najmniej, chociażby po to, aby nie przeszkadzać zwiedzającym i nie uderzyć nikogo statywem w głowę. Trzecia opcja - wziąć tylko jeden aparat, zrobić znacznie mniej podobnych do siebie zdjęć. Dlatego właśnie wybraliśmy parking pod stadionem. Pozdrawiamy!
0 Lubię -
Rafał
To w Golden Tulipie to chyba była moja kurtka... Zaraz po wystawie oddałem ją do pralni. Na szczęście mam drugą, cieplejszą, ale niesmak pozostał.
1 Lubię -
Marek
Jak zwykle u Państwa mnóstwo pięknych zdjęć. Dziękuję za tę relację. Co do samej wystawy, nie wypowiadam się, bo mnie nie było. Pozdrawiam!
0 Lubię -
Miroslaw
Ja natomiast jestem zachwycony słuchawkami Final Audio Design D8000, dla mnie świetne granie!
0 Lubię
Komentarze (9)