Tak, jestem kobietą
- Kategoria: Felietony
- Małgorzata Karasińska
Czytuję sobie często i z lubością fora o sprzęcie hi-fi. Nazwami rzucać nie będę, ponieważ po pierwsze to nielegalne, a po drugie zupełnie niemarketingowe. A czytam je z różnych powodów. Czasami natrafiam się na naprawdę piękną lampkę, którą chciałoby się zmaterializować na swoim stoliku, czasami jest zupełnie odwrotnie - zostaję przywitana zdjęciem skrzynek rodem z zakładu pogrzebowego. Ale najbardziej lubię czytać sobie różne wynurzenia. Na ten przykład o mleku stawianym na kolumnach. Jakby ktoś historii nie znał, śpieszę z wyjaśnieniem - mleko 2% daje dźwięk jaśniejszy, a mleko skwaśniałe - ciemniejszy. Nie mam niestety informacji na temat konkretnej marki nabiału. Osobiście fanką spożywania posiłków na sprzęcie nie jestem, więc sposobu na własnej skórze, to znaczy na własnych membranach, nie wypróbowałam. Od komentarzy się więc powstrzymam. Jednakże mój ulubiony wątek to białogłowy stojące na drodze do audiofilskiej nirwany. Los chciał, że jestem kobietą i chciałabym wiedzieć, co też zdaniem mężczyzn znów robię źle. A że człowiek (a nawet niewiasta) uczy się przez całe życie, wątki te śledzę z wypiekami na twarzy.
Czegóż się tam nie można dowiedzieć! Przewinienia od drobnych wykroczeń po ciężkie przestępstwa. Po pierwsze, istotne zaburzenia w systemie. Historia numer jeden: ślubna zmieniła zasłonki z letnich na nieletnie i z tej okazji zniknął bas. Pewnikiem się za tymi zasłonkami schował. Nie dziwota więc, że w jednym z audiofilskich domów awantura musiała się odbyć. Jakby w moim systemie ktoś ukradł 1/3 pasma, też zorganizowałabym poszukiwania, a i o pomoc nie wstydziłabym się poprosić. Po drugie, jest to przykład uzurpowania sobie decydującego prawa głosu w sprawie zmian w systemie. Historia numer dwa: Te kolumny nie, bo za brzydkie. Tamte nie, bo zaburzają feng shui ogniska domowego. Srebrny wzmacniacz też odpada, gdyż meblościanka czarna i aranżacja wnętrza się psuje. W tym ostatnim to może nawet ukrytej racji trochę było. Wszyscy pamiętają starą, audiofilską prawdę, że czarny sprzęt gra lepiej. Choć ja mam srebrny wzmacniacz i jakoś z tym faktem żyję. Tu dochodzimy jednak to meritum sprawy, głównego zarzutu wobec kobiet - niezrozumienia. Po co kolejna para słuchawek? Po co zmieniać wzmacniacz? Stary przecież jeszcze działa. Ech... Historia numer trzy: Nie tak dawno umówiłam się z pewnym jegomościem, który nie wiedział jeszcze czym zajmuje się w życiu. Zanim skierowaliśmy się na umówioną kawę, poinformował mnie, że najpierw musi oddać swoje słuchawki do reklamacji. Poszliśmy więc do sklepu. Słuchawki zostały obejrzane, a ze strony sprzedawcy padł wyrok. Nie na wtyk, lecz na mnie. Pan oznajmił, że szybko wypisze kwitek, żeby nie robić problemu. Widać przecież, że jestem znudzona męską dyskusją o pasmie przenoszenia. Na koniec nie omieszkał też poinformować mojego towarzysza teatralnym szeptem, że nie powinien się przejmować, ponieważ kobiety są z definicji głuche.
Mam więc pytanie - skąd te dane i jaka to definicja? Pytam, żeby nie mydlić już nigdy nikomu oczu swoimi recenzjami, skoro i tak jestem głucha jak pień. Historia numer cztery: Wielkimi krokami zbliża się Audio Show. Fora pozakładały już odpowiednie wątki, a w jednym z nich znalazł się apel do osób, które wybierają się na wystawę - "Nie zabierajcie ze sobą kobiet!". Autor wpisu nie może już patrzeć na snujące się po pokojach kobiety, ciągnące swoich partnerów za rękawy w kierunku wyjścia. Uzasadnienie jest proste - audio to męskie hobby, kobietom więc na wystawę wstęp wzbroniony. Jak do porządnego klubu ze striptizem.
I tu parę słów ode mnie. Rozumiem, że spora część fanów hi-fi to mężczyźni. Tak mówią statystyki, a z matematyką się nie dyskutuje. Ale co z tym odsetkiem kobiet, które nie pasują do szufladki, w którą je włożono? Co z niewiastami, które odliczają dni do wystawy, żeby wreszcie obejrzeć i posłuchać rzeczy, o których przez cały rok jedynie czytało w prasie czy w sieci? Co z kobietami, które same proponują zmianę kabli, żeby góra pasma była delikatniejsza? Czyżby one naprawdę nie istniały? Jeśli ktoś w to wierzy, jest mi bardzo przykro, że nie udało się mu natrafić na osobę podzielającą jego zainteresowania. Współczuję też panom wylewającym żale na niezrozumienie swoich żon, narzeczonych, dziewczyn. Ja osobiście nie potrafiłabym iść przez życie z kimś, kto nie rozumie, że pierwszą i największą miłością mojego życia jest i będzie muzyka. I ostatnia sprawa. Ostatnimi laty podczas wystawy Audio Show często brano mnie za hostessę. Podpowiedź - hostessę można rozpoznać po wyraźnym lokowaniu produktu. Może warto pomyśleć o tym, że nie wszystkie kobiety, które stoją przy kolumnach zostały wynajęte, a część robi to dla swej własnej przyjemności. Dictum acerbum.
Zakończę więc krótkim apelem. Nie mierzmy wszystkich jedną miarą. Szczególnie, jeśli jest ona nieco krzywdząca. To bardzo niedżentelmeńskie, a audio to hobby dla mężczyzn z dobrymi manierami, prawda?
-
Mati
Jak wiadomo, mężczyźni nie mają takich problemów, więc zgodnie z zasadą, że nie należy ufać istotom, które tracą tyle krwi w miesiącu i nie umierają, kobieta przy zestawie audiofilskim na pewno w jakiś sposób może zmienić jego odbiór jak te letnie firanki (nad którymi właściwie jakby się dobrze zastanowić - różnica w wyciszeniu pomieszczenia między ciężkimi zimowymi kotarami a letnimi firankami z muśliny może zaistnieć :P ). Podsumowując i otrząsając się z powłoki absurdu i ironii - oby więcej takich kobiet, oby zniknął współczynnik WAF (wife acceptance factor) i wszyscy byli szczęśliwi :)
0 Lubię -
Mati
Hahaha temat mleka mnie zastrzelił :P Ale... Wiążąc to z prawami fizyki - możliwe, że mleko skwaśniałe jest cięższe, więc dociąża kolumny w stopniu umożliwiającym zmianę pasma? Jednak musiało to być mleko kwaśniejące w jakichś ciężkich warunkach :P Conajmniej w Czarnobylu :) Brnąc dalej w oparach absurdu - myślę, że kobieta w świecie audiofilskim jest jak kobieta na statku - każdy by chciał mieć, ale boi się, że przynosi pecha :P Ba! Co gorsza! Może wiedzieć lepiej! :P Nurzając się w historycznych atawizmach - sięgnijmy po średniowieczne porównania - założę się, że znajdą się badacze, którzy udowodnią ponad wszelką wątpliwość, że wpływ na brzmienie zestawu mają zmienne hormonalne w ciągu miesiąca.
0 Lubię -
gosig
Otóż jakbym miała mieć na swoich kolumnach (bądź co bądź bliskich memu sercu) coś co chociaż w najmniejszym stopniu wiąże się z Czarnobylem to ja podziękuję. Jeszcze wyrosną im tuby tłumiące jak u Nautiliusów B&W... ;) Co do dalszych refleksji: gdzie Ci nieustraszeni mężczyźni, którzy niczego się nie boją? Pecha chyba nie przynoszę. Odpukując w niemalowany fornir, Czytelników coraz więcej z czego cieszę się niezmiernie :) Badacze udowadniający miesięczne fluktuacje oceny brzmienia u kobiet na pewno się znajdą. Radzieccy lub amerykańscy. W końcu ktoś wpływ rzeczonego mleka też musiał badać! Nie będąc zbyt wnikliwą nie nadmienię, że u mężczyzn też można by się doszukiwać różnych czynników ;) Mimo wszystko koleżanek po fachu życzę i sobie i wszystkim Panom. Pozdrawiam :)
0 Lubię
Komentarze (3)