Bear Hands - Distraction
- Kategoria: Newsy muzyczne
- Małgorzata Karasińska
Kumplują się z MGMT i mają szansę zrobić równie wielką karierę, jak ich koledzy. Pochodzący z Brooklynu kwartet Bear Hands to Dillon Rau, Val Loper, Ted Feldman i TJ Orscher. Próbując stworzyć wiarygodny opis tego, co tworzą, trzeba wymienić alternatywny rock, punka, post punka, hard core'a i odrobinę popu. Pomysł na zespół narodził się w czasie, gdy jego członkowie, konkretnie Rau i Feldman, studiowali na Wesleyan University. Kumplami Dillona byli Andrew VanWyngarden oraz Ben Goldwasser z MGMT. Ted i Dillon różnią się od siebie kompletnie. Feldman świetnie czyta nuty i zna teorię muzyki, ponieważ zaczynał od gry na wiolonczeli. Rau nie ma o nutach pojęcia i jest – jak sam mówi – podsuwaczem pomysłów. To on zaproponował dwóch pozostałych muzyków, czyli Vala i TJ-a, a w zasadzie namówił ich podstępnie do dołączenia do Bear Hands. Jednemu mówił, że drugi już wyraził zgodę na bycie członkiem formacji i w ten sposób wymusił ich zainteresowanie dołączeniem do składu.
Działo się to w 2006 roku. Cztery lata później na rynek trafiła wydana przez niezależną wytwórnię debiutancka płyta "Burning Bush Supper Club". Muzycy Bear Hands dali na niej wyraz temu, przez co wówczas przechodzili, a więc między innymi przez okres intensywnego picia, narkotyzowania się oraz gapienia godzinami w telewizor, w którym pokazywano rozmaite programy typu reality show. Minęły kolejne cztery lata. Bear Hands wyciągnęli wnioski z popełnionych błędów. Postanowili zabrać się do pracy na poważnie i sfinansować kolejny album z własnej kieszeni. Ted wziął na siebie produkcję oraz reżyserię teledysków. Efektem jest "Distraction" - płyta z 11 kawałkami, które nagrano w domu rodziców Feldmana. W piosenkach słychać przeróżne wpływy, od Nicka Cave'a po Talking Heads i Vampire Weekend. Album "Distraction" oficjalnie pojawi się w Polsce 11 sierpnia.
Źródło: Warner Music
Komentarze