High End 2014
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
Największa wystawa sprzętu audio w Europie już dawno za nami. Powoli dochodzimy do siebie i zaczynamy nawet brać się za normalną pracę. Zanim to nastąpi i wejdziemy w normalne tryby, pozwolimy sobie na opublikowanie ostatniego, małego podsumowania. W poprzednich relacjach zamieszczaliśmy głównie zdjęcia z krótkim opisem części wystawy, w której były wykonywane. Niektórym czytelnikom zabrakło jednak naszych przemyśleń, opisów poszczególnych urządzeń i wrażeń odsłuchowych. Było to celowe, a nawet wymuszone rozmiarami samej imprezy. Jeszcze przed zwiedzaniem hal MOC doszliśmy do wniosku, że wszystkiego nie uda się ogarnąć, ale próbować można. Sytuacja przypomina w gruncie rzeczy gonienie audiofilskiego króliczka w domowym zaciszu - tu nowy kabelek, tam ciekawe kolumny, ale stuprocentowego zadowolenia prawdopodobnie nigdy nie uda się osiągnąć. Mogliśmy oczywiście skupić się na dziesięciu, dwudziestu lub trzydziestu pokojach, w których prezentowano najbardziej oczekiwane nowości i najdroższy sprzęt, który samą swoją ceną szokuje i przyciąga uwagę. Co by to jednak była za relacja z imprezy, na której wystawiają się setki, jeśli nie tysiące firm.
Mamy więc nadzieję, że nawet jeśli komuś brakowało podpisów zdjęć w trzech wcześniejszych galeriach, to sama ilość fotografii pozwoliła złapać klimat High Endu i wyłapać co ciekawsze urządzenia. Zapas zdjęć w telefonach mamy taki, że dopiero wczoraj skończyliśmy wrzucać je na nasz profil na Instagramie, do którego śledzenia serdecznie zapraszamy. Ponieważ zdjęć było już mnóstwo, podsumowanie będzie wyłącznie tekstowe. Jeśli interesują Was nasze wrażenia z wystawy, jeśli gdzieś tam byliście lub chcecie się wybrać do Monachium za rok, zapraszamy do lektury.
High End w Monachium tak naprawdę nie odbywa się w Monachium. To oczywiście lekka przesada, ale hale MOC znajdują się na przedmieściach i niektórzy twierdzą, że łatwiej jest dojechać do nich od strony lotniska, niż z centrum miasta. Jeżeli chcecie wieczorami pozwiedzać to i owo, możecie wybrać jeden z hoteli promowanych przez organizatora imprezy, skąd na teren wystawy kursują specjalnie podstawione autobusy. Jeśli to komuś nie pasuje, można wybrać także metro, samochód lub taksówkę. Równie dobrą, a może nawet lepszą opcją jest jednak zarezerwowanie sobie pokoju w jednym z wielu mniejszych hoteli z dala od centrum. Tutaj, zamiast chodzić po barach i kebabach, poznacie prawdziwy klimat Bawarii. Oj, tak... My wylądowaliśmy w miejscowości Hallbergmoos, która okazała się być jakimś lokalnym zagłębiem szparagowym. Nie podziewaliśmy się, że już kilkanaście kilometrów od granic tak dużego miasta można zaznać takich wiejskich klimatów. Trochę starych, ale zadbanych domków, jedna stacja benzynowa, wokół pola rzepaku. Do południa nie dzieje się zupełnie nic, natomiast wieczorami do każdego z takich hoteli zjeżdżają się chyba całe miasteczka i do późnej nocy trwa biesiadowanie. To dlatego, że sercem każdego z takich hoteli jest karczma serwująca lokalne specjały, czyli piwo, wurst, mięsa z grilla i kartofle przyrządzane na tysiąc sposobów. Jeśli chcecie zjeść cokolwiek innego, to chyba tylko tłusty jogurt na śniadanie. Szczytem egzotyki i zdrowego jedzenia jest brukselka. Jeżeli nie jesteście gotowi na taką dawkę przaśnego jedzenia, lepiej zaopatrzyć się w jakieś farmaceutyki lub po każdym posiłku zamówić sobie ze dwa kieliszki Jägermeistra. My drugiego dnia pobytu zaczęliśmy się zastanawiać, jakim cudem Bawarczycy dożywają powiedzmy 40-50 lat. Jeżeli nie macie ochoty na takie lokalne przygody, lepiej trzymać się miasta. Niezależnie od tego, gdzie się znajdziecie, możecie liczyć na pomoc ludzi, którzy są po prostu przemili - wskażą drogę, zamówią taksówkę i zrobią wszystko z uśmiechem na ustach. Tylko raz, kiedy wchodziliśmy na teren wystawy i ochroniarz nie zauważył naszych identyfikatorów prasowych, usłyszeliśmy za sobą gromkie "Halt!" i odruchowo chcieliśmy już podnieść ręce do góry.
Sama wystawa jest oczywiście ogromna, ale znakomicie zorganizowana. Jeżeli chcecie ogarnąć cokolwiek w ciągu jednego dnia, najlepiej jest sięgnąć po plan i od razu wybrać sobie kilkanaście pokoi do zaliczenia, mając nadzieję na to, że coś ciekawego wpadnie nam w oko jeszcze po drodze. W przypadku kilkudniowej wizyty w Monachium można już myśleć o tym, aby spróbować ogarnąć wszystko po kolei. Nie wiemy, czy komukolwiek się to udało, ale jeżeli nie robicł zdjęć, z nikim nie rozmawiał i po prostu leciał przed siebie, to może tak. Nam oczywiście się to nie udało, czego nie żałujemy, bo uzbieraliśmy setki zdjęć i nawiązaliśmy wiele kontaktów z producentami i dystrybutorami sprzętu. Niektóre z tych ciekawych urządzeń być może będzie można za jakiś czas zobaczyć w naszych testach. Bardzo pomocną instytucją okazał się pokoik prasowy ulokowany właściwie w centralnym punkcie wystawy. Wszyscy dziennikarze mogli tam trochę odpocząć, napić się naprawdę dobrej kawy i prześledzić swoje postępy. Niektórzy wrzucali nawet na swoje strony zdjęcia wprost z aparatów. Wiemy, że High End to wystawa dwukrotnie lub trzykrotnie większa od takiego Audio Show, ale pomysł pressroomu można by było zaszczepić tak w Warszawie, jak i na wielu innych imprezach. Nie musi być nawet takiego wypasu z kilkunastoma stolikami, hostessami i kelnerami, ale gdyby przewidziano chociaż jeden pokoik hotelowy, w którym można napić się soku, zjeść kanapkę i naładować akumulatory (dosłownie i w przenośni), byłoby super.
Wielu zwiedzających napalało się na najbardziej hi-endowe systemy, ale na naszej prywatnej liście hitów znalazło się tak naprawdę niewiele z nich. Dobrze zagrały Kharmy, MBL-e, Albedo, Chario z Electrocompanietem, Audio Physiki, Sonusy z McIntoshami i Focale ze wzmacniaczem Naim Statement. Wrażenie robiły też pełne systemy Reimyo i TAD-a. Z marek wcześniej nam nieznanych spore wrażenie zrobiły na nas potężne zestawy fińskiej firmy Existence Loudspeakers. Z bardziej przystępnych cenowo głośników uwagę zwracały Elaki, Audiumy i Amphiony. Dla nas absolutnym hitem był jednak pokój firm Auris Audio i Boenicke Audio. W średniej wielkości pomieszczeniu ustawiono miniaturowe kolumienki i piękne wzmacniacze lampowe. W porównaniu z wyczynowymi, hi-endowymi urządzeniami prezentowanymi w pokojach obok, tutaj było wręcz wyjątkowo skromnie i śmiesznie tanio, ale system grał tak, że do pokoju trudno było się dostać. A było trudno dlatego, że rzadko kto z niego wychodził. My również opuściliśmy go dopiero wtedy, gdy wystawa zbliżała się do końca. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że ta prezentacja była taką wisienką na torcie.
Bardzo ucieszyła nas także obecność wielu polskich firm, a także to, że ich odbiór był bardzo pozytywny. W boksach na parterze znaleźliśmy na przykład piękny przetwornik firmy Mytek Digital i jeszcze piękniejszy wzmacniacz Block marki G Lab Design Fidelity. Na górze trafiliśmy natomiast na cały polski pokój, w którym można było znaleźć między innymi kable bydgoskiej firmy Albedo, ustroje akustyczne i meble SoundBoxa, wzmacniacze Linnarta i potężne tubiszcza Auto-Tech Universum. Można było zobaczyć także gramofon firmy Zontek, a dalej także szlifierki łódzkiej Foniki. Rozmowy z zagranicznymi producentami i dystrybutorami sprzętu utwierdziły nas w przekonaniu, że traktują oni nasz kraj bardzo poważnie, ale oczywiście myślą o nim raczej w kategoriach rynku zbytu. Obecność rodzimych firm na High Endzie może sprawić, że Polska będzie postrzegana także jako miejsce, gdzie dobry sprzęt audio się produkuje, a nie tylko kupuje.
Niektórych może zdziwić to, że wrażenia odsłuchowe z takiej wystawy zawarliśmy w kilku zdaniach, ale powód jest prosty. W większości przypadków prezentowany na naszych zdjęciach sprzęt po prostu nie grał. I nie chcemy przez to powiedzieć, że grał, ale źle. Po prostu nie wydawał z siebie dźwięków. Ilościowo dominującą częścią wystawy były stoiska w boksach na parterze, a tam rzadko kto decydował się na zagłuszanie sąsiadów lub prezentowanie brzmienia swoich wynalazków w wolnej przestrzeni ograniczonej tylko ściankami z tektury. To nie są warunki do słuchania, z czego większość wystawców chyba doskonale zdawała sobie sprawę. Nawet pokoje na piętrach stanowią spore wyzwanie, ponieważ większość z nich ma dwie ściany całkowicie przeszklone, a boczne są tak cienkie, że przy wyłączonej muzyce słychać nawet nie muzykę, ale też rozmowy z sąsiedniego pomieszczenia. Dlatego my także podeszliśmy do tematu brzmienia z dużym dystansem. Jeżeli komuś udało się wydobyć ze sprzętu naprawdę dobry dźwięk, to musiał mieć dobre klocki, talent do ich łączenia i ustawiania w trudnych akustycznie sytuacjach, a także sporo szczęścia. Niektórym się ta sztuka udała, ale jeśli ktoś na podstawie pięciominutowego odsłuchu stwierdził, że dane kolumny czy wzmacniacze są do niczego, to sorry, ale nie ma to najmniejszego sensu. Dlatego my także nie publikujemy listy rozczarowań. Nawet najbardziej doświadczonym hi-endowcom mogło się po prostu nie udać i trzeba mieć do tego wszystkiego stosowny dystans. Przestronne i przeszklone hale MOC są znakomitym miejscem na targi, gdzie nowe produkty są wystawiane do oglądania i fotografowania, a ludzie z branży mogą porozmawiać przy kawie i wymienić się wizytówkami, ale do słuchania sprzętu audio nadają się mniej więcej tak, jak pole kukurydzy do organizowania wyścigów samochodowych. Można uchwycić to i owo, ale jeżeli ktoś po takim rajdzie stwierdza, że jedne kolumny grają lepiej, a inne gorzej, włóżcie te opowieści między bajki.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Komentarze