Voice w Trójce - Physical Graffiti
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
W miniony poniedziałek mieliśmy okazję uczestniczyć w ciekawym wydarzeniu zorganizowanym przez firmę Voice i radiową Trójkę. Był to odsłuch reedycji "Physical Graffiti" Led Zeppelin wydanej z okazji czterdziestej rocznicy premiery oryginalnego albumu, a odsłuch nie byle jaki, zarówno ze względu na miejsce, jak i sprzęt na którym prowadzono prezentację. Widowisko odbyło się w Muzycznym Studiu Trójki im. Agnieszki Osieckiej w Warszawie, a do uroczystego odtworzenia płyty posłużył hi-endowy system złożony z gramofonu Pro-Jecta, elektroniki firmy Chord Electronics, okablowania Cardasa i flagowych kolumn firmy Cabasse - potężnych kul La Sphere. Gospodarzem imprezy był pan Piotr Metz wraz z gośćmi - Christophem Cabasse, Heinzem Lichteneggerem i Milanem Weberem.
Impreza - co tu dużo mówić - kompletnie odjechana, a nawet nieco surrealistyczna, z kilku powodów. Wrażenie robiła już sama lokalizacja i sposób rozmieszczenia sprzętu na scenie - kuliste kolumny z Francji oraz stolik zapełniony kosztowną elektroniką prezentowały się na niej niczym artyści gotowi do występu. Teoretycznie odsłuch hi-endowego sprzętu grającego nie jest niczym szczególnym - prezentacje tego typu odbywają się przecież cały czas na wystawach, w sklepach i podczas mniejszych imprez organizowanych na przykład w hotelowych salach konferencyjnych. A jednak tutaj, na scenie oświetlonej reflektorami i z widownią zapełnioną niemalże do ostatnich rzędów, wyglądało to nieco kosmicznie. Po drugie, impreza miała charakter zamknięty, a więc wejście tylko na zaproszenie, po sprawdzeniu nazwiska na liście gości i przejściu przez bramkę ochrony. Wśród gości znaleźli się głównie dziennikarze, pracownicy radia, dealerzy sprzętu i ludzie z branży audio. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy mieli do czynienia ze szkoleniem dla dealerów, ale tutaj spotkanie miało charakter wyłącznie rozrywkowy - o wystawionych na scenie urządzeniach krótko opowiedzieli Heinz Lichtenegger i Christoph Cabasse, jednak absolutnie nie miało to charakteru komercyjnego.
Po trzecie, z audiofilskiego punktu widzenia, prezentowany system można uznać za wysoce niestandardowy, i to nie tylko z uwagi na ekstremalnie oryginalne kolumny. La Sphere naturalnie przyciągały wzrok, ale znawców tematu jeszcze bardziej mogła zastanawiać elektronika - analogowe źródło i cyfrowe wzmacniacze. Cóż za przedziwna zamiana miejsc, prawda? Ale nie ma się czemu dziwić bowiem tego wieczora miała grać płyta winylowa, i to tylko jedna (a konkretnie dwie, bo jubileuszowe "Physical Graffiti" jest wydaniem dwupłytowym). To właśnie jest kolejny kosmiczny aspekt prezentacji - zamiast puszczania samplerów, przełączania źródeł i odtwarzania muzyki przyniesionej przez gości, co zwykle ma miejsce podczas podobnych imprez, tutaj przez cały wieczór kilkadziesiąt osób słuchało jednego albumu, od początku do końca. Kosmos, prawda?
Muszę przyznać, że i dla mnie ta impreza była dużym zaskoczeniem. Teoretycznie braliśmy już udział w dziesiątkach, jeśli nie setkach tego typu prezentacji, a jednak ta pod wieloma względami była wyjątkowa. Jak żyję, nie uczestniczyłem nigdy w grupowym odsłuchu jednej płyty, w dodatku liczącej sobie okrągłe czterdzieści lat, odtwarzanej przy pomocy sprzętu za astronomiczne pieniądze, ustawionego na scenie, w sali koncertowej. Co więcej, całe to wydarzenie zostało zorganizowane właściwie dla czystej frajdy, bo jak inaczej nazwać zamkniętą imprezę podczas której nie rozdawano cenników ani nie zachwalano co pół godziny unikalnych kabli i najlepszych na świecie wzmacniaczy?
Ciężko mi także odnieść się do brzmienia prezentowanego systemu. Jak dla mnie, było nieco dziwne i wyostrzone, choć bez wątpienia efektowne. Francuskim kulom trzeba też oddać, że bez większego problemu wypełniły dźwiękiem dużą salę koncertową, co w przypadku sprzętu domowego jest sporym osiągnięciem. Zaznaczam jednak, że nie jestem fanem twórczości Led Zeppelin. Wiem, że wielu audiofilów tę muzykę uwielbia, jednak ja do pokazania możliwości hi-endowego sprzętu wykorzystałbym coś innego, niż rockowe nagranie sprzed czterdziestu lat. Z tego względu nie podejmuję się pisać o brzmieniu samego systemu - nie potrafię w tym przypadku oddzielić tego, co wniosła elektronika, od charakteru samej płyty. Pozostaje też pytanie, czy ta impreza była rzeczywiście skoncentrowana na sprzęcie? Moim zdaniem nie. Mimo, że publiczność wpatrywała się w kuliste kolumny i leniwie obracający się talerz gramofonu, trudno powiedzieć żeby słuchany był sprzęt - słuchana była płyta Led Zeppelin. Czy to jeszcze odsłuch, czy już koncert? Nie wiem, ale reakcje niektórych gości mogły sugerować, że jednak to drugie. W zasadzie zabrakło tylko tłumu długowłosych fanów podskakujących pod sceną w rytm muzyki, ale pewnie to już nie te lata. Ciekawe co by powiedział Jimmy Page czterdzieści lat temu, gdyby ktoś powiedział mu, że w dalekiej przyszłości jego muzyki będą w skupieniu i ciszy słuchać elegancko ubrani ludzie wpatrujący się w dziwne, kosztowne głośniki...
Zdjęcia: Tomasz Karasiński, StereoLife.
-
-
premiumsound
Na kulach Cabasse elektronika wypada genialnie. Mamy w salonie mniejszy model Baltic, to trójdrożna konstrukcja i na kilku kawałkach Yello, które na zwykłych głośnikach brzmią ostro, na Baltic była niesamowita rozdzielczość, dzięki czemu znikała ostrość. Fantastyczna prezentacja, tylko do Baltic potrzebny jest sub. Najlepiej szybki Rel.
0 Lubię -
Maria
Długi reportaż to i dłuższa czytelniczki wypowiedź: też byłam, też przyznaję bardzo ciekawe i zgadzam się z redakcją co do dźwięku że i on bardzo ciekawy, ale fakt... Mogli repertuar lepszy dać hmm... To by dało lepszy obraz tych kolumn. Więc i ja miałam mieszane uczucia słysząc je i czując że to nie wszystko chyba co one potrafią. Nagranie potrafi zmylić słuchacza, tu było interesująco i miło dla ucha ale moglo byc jeszcze pewne lepiej. A w drugim aspekcie tj co do designu dla mnie prym w najpiękniejszych i najszlachetniejszych designach wiedzie nie Francja i nie Cabasse ani np Włochy a o dziwo od pewnego czasu polska firma niejaka (do niedawna nieznana mi) Zeta Zero. Nie tylko absolutnie kształtami jak dla mej kobiecej wrażliwości ale i dźwięk dla nas był jak pamiętamy z rodziną z AS lepszy i od wielu w tym i stanowczo lepszy od hmmm Cabasse, może nawet w ogóle najlepszy na AS. Zatem tym bardziej ciekawe jak by te polskie piekne kształtem konkurencje Cabassów zabrzmiałyby w takim samym studio radia. Czekamy zatem jako fani-trójkowicze na ciąg dalszy zmagań Tytanów na najwyższym światowym poziomie tym razem może z Polakami w roli głównej. W ogóle Polska stała się niezłym graczem światowym w audio dzięki wielu utalentowanym krajanom. Czekamy na ciąg dalszy w PR3 i takie polskie firmy. Prosimy o więcej i więcej takich akcji.
0 Lubię -
manio
Łoj, jakie jęki że nie ta muza... Oczywiście proponuję jak zawsze Dianę Krall - co dobrze zagra na dowolnym sprzęcie - nawet na boomboxie (mam nadzieję że się nie obrazi... boombox oczywiście) tylko później zdziwka - jak nagranie z perkusją żywą - to w ogóle NIE GRO!!! Tak jak minimum 50% sprzętu - nie radzi sobie z muzą : SZYBKĄ (atak) i GĘSTĄ (rozdzielczość). I co z tego że na 100 płytach zagra oszałamiająco - jak na 1000 płyt nie zagra w ogóle! Podstawowe umiejętności systemu bada się w NAJGORSZYCH możliwych warunkach wkładając mu nagrania : jak najszybsze i jak najgęstsze! przy których Led Zepp "Physical Graffiti" czy Black Sabbath "13" to rzeczywiście "Swan Song" (kto wie o co lata , ten wie) i to mooooooocno rozwodniony! Jak te podstawowe próby system przejdzie (czyli da się tego słuchać nie tylko bez myśli samobójczych ale z przyjemnością) - a minimum 50% (niezależnie od ceny!) - nie przejdzie, można się zająć barwą, sceną, wyrównaniem pasma, zaangażowaniem - co oczywiście też jest równie ważne. No chyba że ktoś jest melomanem tylko od kwartetów jazzowych lub smyczkowych... Ale jak chcesz posłuchać muzyki pop - bez pierwszego etapu nawet nie myśl o następnych...
0 Lubię
Komentarze (4)