Audio Video Show 2019
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
Kolejna edycja Audio Video Show przeszła do historii. Było jak zwykle. Tu trochę lepiej, tam trochę gorzej, ale z grubsza rzecz biorąc dokładnie tak samo, jak w latach ubiegłych. Jak słusznie zauważył organizator wystawy, dodanie jednego pokoju nie ma absolutnie żadnego znaczenia jeśli chodzi o ogólny kształt imprezy. I choć pod względem liczby wynajętych sal była to największa edycja w historii, odnoszę wrażenie, że etap bicia rekordów mamy już za sobą, a dalszy rozwój imprezy będzie możliwy jedynie na płaszczyźnie jakościowej. Skoro o tym mowa, w tym roku zauważyłem kilka zjawisk napawających optymizmem. Pierwsze to delikatny, ale widoczny wzrost liczby audiofilów, których w zeszłym roku jakby wywiało. Teraz słyszałem więcej rozmów o kablach i wzmacniaczach, a mniej o korkach pod stadionem i celebrytach rozdających autografy. Drugą ważną nowością było pojawienie się zwiedzających z zagranicy. Nie mam tu na myśli dziennikarzy ani konstruktorów kolumn, bo ci przyjeżdżają do Warszawy od wielu lat, ale dystrybutorów sprzętu audio z Japonii czy właścicieli sklepów z hi-endową elektroniką z Hiszpanii. Ludzi, którzy chcą zrobić biznes. Dotychczas prawie się ich nie widywało, a w tym roku było ich znacznie więcej i mam wrażenie, że byli ze swoich łowów zadowoleni. Trzeci optymistyczny akcent to świadoma rezygnacja sporej części wystawców z ekstremalnego hi-endu na rzecz sprzętu ze średniej półki. W ubiegłych latach takie urządzenia były w odwrocie, zepchnięte przez systemy za miliony złotych i głośniki bezprzewodowe dla nastolatków. Teraz wróciły, co niesamowicie mnie cieszy. Nawet nie zastanawiam się czy są to kolumny za pięć czy dwadzieścia tysięcy złotych. Ważne, że nie za pięćset - złotych lub tysięcy. Przekładając to na język dźwięku, po kilku latach walenia w pysk buczącym basem i wynaturzoną górą, Audio Video Show zaczęło wreszcie grać średnicą. Wciąż jeszcze trochę nieśmiało, ale już zdrowo.
A więc było fajnie? Tak. Muszę przyznać, że tegoroczna edycja, przynajmniej z mojego punktu widzenia, była wyjątkowo sympatyczna. Przede wszystkim za sprawą ludzi, którym mimo setek przejechanych kilometrów, godzin spędzonych na przygotowaniach i kilogramów przetransportowanego sprzętu nie zabrakło energii i entuzjazmu. Nerwowy nastrój zbudowany na rekordach, tłumach i niepotrzebnym prężeniu muskułów ustąpił miejsca atmosferze luźnego spotkania w gronie przyjaciół, ludzi zarażonych tą samą pasją. Sam nie wiem czy jest to pochodna dobrej koniunktury na rynku audio, rezultat wyhamowania rozwoju imprezy w sensie nabijania licznika (w końcu ile można bić się ze sobą...) czy może przyzwyczajenie do pewnej corocznej rutyny. Wiem natomiast, że bardzo mi się to spodobało. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przygotowałem sobie realistyczny plan zwiedzania targów i udało mi się go zrealizować z niewielkim zapasem. To również o czymś świadczy, choć wciąż zastanawiam czy największa zmiana nie dokonała się przypadkiem w mojej głowie.
Minusy? Dla równowagi również wymienię trzy. Pierwszy to spora liczba prezentacji będących dokładną kopią tego, co widzieliśmy rok temu. Był system MBL-a, skromne kolumny Boenicke Audio nagłaśniające ogromną salę konferencyjną, wystawa wzmacniaczy McIntosha, lewitujący gramofon MAG-LEV Audio i kolumny Lumen White z elektroniką Ayona. W tych samych miejscach, na tle tych samych bannerów. Wcześniej żartowałem, że do kolejnego reportażu mógłbym spokojnie wrzucić kilka zdjęć z poprzedniej edycji i nikt, ale to nikt nie przyłapałby mnie na oszustwie. Na szczęście, w ogólnym obrazie wystawy te "powtórki z rozrywki" zupełnie zginęły. Drugi minus to powiększająca się przepaść między PGE Narodowym a hotelami zlokalizowanymi przy Placu Zawiszy. Stadion coraz bardziej przypomina karuzelę, która mogłaby kręcić się wokół czegokolwiek - sprzętu audio, skuterów wodnych albo sukien ślubnych. Próby słuchania muzyki są tutaj z góry skazane na niepowodzenie. Wystawcy zagłuszają się nawzajem, a przez otwarte drzwi do każdego pokoju wdziera się hałas z korytarzy. W jednej z większych sal hi-endowy system stereo stał dosłownie kilka metrów od DJ-a puszczającego muzykę dla "przechodniów". Muzyka klasyczna odtwarzana z płyty winylowej na hi-endowym systemie oddzielona cienką ścianką od pokazu tańca break dance to na PGE Narodowym widok zupełnie normalny. Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip to inny świat. Bardziej kameralny, ciasny, pełen nieznanego, czasami wręcz garażowego sprzętu, ale wciąż bliższy temu, co kojarzy mi się ze słowem "audiofilski". Chciałoby się znaleźć w tym wszystkim jakiś złoty środek, ale transfer ze stadionu do hoteli to przesiadka ze skrajności w skrajność. Trzeci największy minus tegorocznej wystawy to muzyka, a właściwie jej brak. Tylu samplerów nie słyszałem jeszcze nigdy. A jak nie samplery, to Pink Floyd, Yello i Daft Punk. Rozumiem, że każdy z wystawców chce wypaść jak najlepiej, ale po kilku godzinach miałem wrażenie jakbym chodził po tej wystawie w słuchawkach, z pięcioma utworami puszczanymi na zmianę. Można odnieść wrażenie, że ludzie zajmujący się sprzętem grającym ani trochę nie znają się na muzyce. A przecież jest tyle znakomitych, ciekawych płyt, które pod względem realizacji nie odstają od "audiofilskich hitów", albo odstają w stopniu tak niewielkim, że podczas wystawy nikt tego nie zauważy... Ale nie. Pink Floyd, Yello i Daft Punk! Handluj z tym.
Ogarnięcie tak ogromnej wystawy w trzy dni jest po prostu niemożliwe. Jeżeli zamierzamy tylko wstawić głowę do każdego pokoju albo usiąść na dwie minuty i biec dalej, może uda się zobaczyć wszystko. Co innego, gdy naprawdę zależy nam na tym, aby dowiedzieć się czegoś o prezentowanych urządzeniach i zaliczyć odsłuch, który cokolwiek nam powie. Wówczas w jednym pokoju należałoby spędzić przynajmniej dziesięć minut. Poczekać na dobre miejsce siedzące, przesłuchać przynajmniej dwa utwory, porozmawiać z wystawcą, zrobić zdjęcie, wziąć ulotkę itd. Przemnóżmy to przez 175 sal i wychodzi nam trochę ponad 29 godzin. Impreza trwa 26. Oczywiście zakładamy, że z pokoju do pokoju i z budynku do budynku się teleportujemy, a przez cały czas trwania wystawy nic nie jemy, nie pijemy, nie szukamy wolnego miejsca na parkingu ani nie czekamy w kolejce do szatni. To jest nie do zrobienia. Dlatego co roku próbuję opracować sobie jakiś plan działania, a tym razem postanowiłem przyjąć bardzo ostre kryteria, aby nie tracić czasu na rzeczy, które zwyczajnie mnie nie interesują. Przede wszystkim, starałem się omijać pokoje, w których pokazywano to samo, co w ubiegłych latach. Jeżeli więc kogoś interesuje system MBL-a, zapraszam do wcześniejszych reportaży. Z listy wypadły również tanie głośniki bezprzewodowe, bo nie jest to temat dla audiofila. Szybko wychodziłem również z pokoi, w których dźwięk był zwyczajnie kiepski. Wiem, że w trakcie takiego szybkiego odsłuchu można ocenić sprzęt pochopnie, a nawet trafić na zły moment, ale cóż ja poradzę? Więcej czasu nie miałem, a opisywanie mniej udanych prezentacji mija się z celem. Hurtowo wykreśliłem także wszystkie konferencje prasowe, wykłady i seminaria. W niektórych bardzo chciałbym wziąć udział, ale nie podczas Audio Video Show. Przy tak napiętym harmonogramie, spędzenie choćby godziny na pokazie ustawiania gramofonów oznacza, że zabraknie nam czasu na wejście do pięciu lub dziesięciu pokoi, które naprawdę chcieliśmy odwiedzić.
Po raz kolejny odpuściłem sobie także pokoje wszystkich firm, których nazwy nic, ale to nic mi nie mówią. W tej dziedzinie przoduje oczywiście Radisson Blu Sobieski, aczkolwiek i na PGE Narodowym można było zobaczyć kilka "wynalazków". CubeAudio, Notte Sound Labs, Dyrzbański, Fein Audio, DearWolf, Audio Palace, WK Audio, MarAim Audio, Sprint Torino, Mozzaik Audio, Euphony Audio, Electron Audio, Gallus Audio Technology, Remton Audio, Gaudio Sound, Archus Audio, Gauss Audio, Soyaton... Mam wrażenie, że te firmy wyrastają jak grzyby po deszczu na miesiąc przed każdą edycją Audio Video Show, a później jeszcze szybciej znikają. Możliwe, że ominąłem coś wartościowego, ale do kilku tajemniczych pokoi wszedłem i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Szczególnie zainteresowała mnie prezentacja firmy Sroll. Jest to czeska manufaktura wytwarzająca dwa komponenty elektroniczne i kable. Trwają także prace nad zestawami głośnikowymi, ale na razie, wobec ich braku, właściciel firmy zdecydował się do jednego z najmniejszych pokoi na wystawie wcisnąć ogromne podłogówki B&W z serii 800. Wyglądało to doprawdy komicznie. Wzmacniacz i przetwornik ledwo zmieściły się między kolumnami. Jak można się domyślić, wyszło koszmarnie. Potężne głośniki w maleńkim pomieszczeniu i konstruktor siedzący na hotelowym krzesełku i słuchający swoich własnych produktów. Widok ten powtarzał się w wielu pokojach. Zupełnie jakby do Sobieskiego przeprowadzili się audiofile, których żona wyrzuciła z domu. Kiedyś myślałem, że tacy audioszołowi debiutanci liczą na to, że po jednym pokazie otrzymają jakiekolwiek wsparcie, znajdą dystrybutora albo przynajmniej coś sprzedadzą. Teraz nie jestem pewny. Niektórzy nie interesowali się nawet tym, czy ktoś wchodzi do ich pokoju. Ale zdjęcie mają. I jakby się ktoś pytał, będą mogli powiedzieć, że pokazywali swoje wynalazki na drugiej największej wystawie sprzętu audio-video w Europie.
Przejdźmy więc do tego, co dobre i interesujące, zaczynając od PGE Narodowego i prezentacji, które organizator wpisał na listę największych atrakcji tegorocznej edycji. Numer jeden to oczywiście Gryphon i przeogromny zestaw złożony z kolumn Kodo, monobloków Mephisto Solo, przedwzmacniacza Pandora oraz najnowszego odtwarzacza płyt kompaktowych - Ethos. Mam wrażenie, że zestawy głośnikowe tej wielkości mogłyby spokojnie nagłośnić nie tylko salę konferencyjną, ale i cały stadion. Napędzająca je "elektrownia" także robiła wrażenie. Moją uwagę zwróciło przede wszystkim okablowanie, a w zasadzie mały "system za systemem". Cóż, nawet hi-endowa elektronika nie gra sama. Dużym plusem tego pokazu była muzyka, puszczana także z płyt winylowych. Największy minus to natomiast przygotowanie sali, a właściwie jego brak. Dystrybutor duńskiej firmy nie pokusił się o zainstalowanie porządnych ustrojów akustycznych - chociażby takich, jakie można było zobaczyć w wielu innych pokojach, na drewnianych stojakach lub specjalnie wykonanych na tę okazję planszach. Były flagi, dywan leżący na wykładzinie i kartony za kolumnami, a poza tym - gołe ściany i szyby. Dźwięk? Potężny, dynamiczny i przejrzysty, ale kiepsko "zogniskowany" w sensie przestrzeni. Mam wrażenie, że z takiego sprzętu dałoby się wyciągnąć więcej.
Sporo czasu spędziłem w pokoju Luxmana, a to dlatego, że wystawiono tu aż trzy systemy grające na zmianę - dwa vis-à-vis drzwi i jeden na bocznej ściance. Z drugiej strony znalazła się przepiękna kolekcja zintegrowanych i dzielonych wzmacniaczy japońskiej firmy. Z całą pewnością było co oglądać i było czego słuchać. Dizajn - miód. Jakość wykonania - czysta perfekcja. Co ciekawe, w tej sali również zrezygnowano z oklepanych samplerów na rzecz muzyki klasycznej, która, co by nie mówić, dla większości prezentowanych na Audio Video Show systemów stanowi duże wyzwanie, a na japońskim sprzęcie potrafi zabrzmieć dość bezkompromisowo. Tak czy inaczej, grało bardzo dobrze. Nie wiem nawet czy najbardziej nie spodobało mi się brzmienie systemu ustawionego z boku, z "vintage'owymi" klockami w drewnianych obudowach i kolumnami ELAC-a.
Tuż obok można było zobaczyć najnowsze dziecko Sennheisera - nie, wcale nie słuchawki, ale jednoczęściowy głośnik Ambeo Soundbar, który miałem okazję testować. O ile więc sam produkt jest mi dobrze znany, interesowało mnie jak dystrybutor poradzi sobie z tak trudnym i nietypowym zadaniem. Pamiętam przecież konferencję prasową, podczas której Ambeo Soundbar nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, a gdy wziąłem go do domu, było zupełnie, zupełnie inaczej. W wąskim i długim pokoju urządzenie zamontowano na bocznej ściance, oczywiście w towarzystwie dużego telewizora i odtwarzacza OPPO. Do takiego zestawu wystarczyło dodać wygodne fotele, kilka dekoracji i efektowne oświetlenie, aby zwiedzający mogli poczuć się jak w małym, domowym kinie. Wyszło co najmniej dobrze. Oto właśnie Ambeo Soundbar w swoim naturalnym otoczeniu.
Bohaterami kolejnej kinowej prezentacji, która zwróciła moją uwagę były bezprzewodowe zestawy głośnikowe Bowers & Wilkins z serii Formation. Co prawda, miałem wielką ochotę sprawdzić jak największe należące do tej rodziny zestawy - monitory Formation Duo - sprawdzą się w systemie stereo, ale dystrybutor postanowił pójść na całość i pokazać co te eleganckie głośniki potrafią w bodaj najbardziej rozbudowanej konfiguracji. Pełne kino domowe i brak kabli oplatających cały pokój? Z punktu widzenia audiofila to niekoszerne, ale dla tak zwanych normalnych ludzi - strzał w dziesiątkę. B&W nie przestanie na pewno produkować hi-endowych zestawów głośnikowych wymagających podłączenia wysokiej klasy wzmacniacza i źródła, ale dzięki takim produktom może trafić do szerszego grona odbiorców. System zagrał lepiej niż się spodziewałem. A wiedziałem, że wiochy nie będzie.
W pokoju JBL-a zwykle było bardzo ciasno, a czasami też mocno hi-endowo. W tym roku natomiast zrobiło się luźniej, a to za sprawą najnowszych kolumn z serii HDI. Jeżeli obawialiście się, ze amerykańska firma koncentruje się już wyłącznie na tanich głośnikach do smartfona i słuchawkach bezprzewodowych, byliście w błędzie. Nowa seria ma w sobie wszystko, za co kochamy zestawy tej marki, w tym kompresyjne tweetery 2410-H2 umieszczone w dużych, prostokątnych falowodach. Uwagę zwraca także wysokiej klasy wykończenie. Do wyboru mamy dwie opcje - czarny lakier fortepianowy lub fornir w niecodziennym, szaro-zielonkawym odcieniu, również pokryty przezroczystym lakierem o wysokim połysku. Co ciekawe, zamiast największych podłogówek HDI 3800, w systemie stanęły mniejsze HDI 3600, podłączone kablami Cardasa do stolika zastawionego elektroniką Marka Levinsona. Schludnie, przyjemnie i hi-endowo. Chociaż... Ceny kolumn z serii HDI wcale nie zwalają z nóg. Chętnie posłuchałbym ich w towarzystwie dobrej lampy.
Wchodząc do pokoju Focala, spodziewałem się zobaczyć dokładnie to samo, co rok temu - flagowe Utopie III Evo w towarzystwie elektroniki Naima. Ewentualnie, francuska firma mogła pokazać jeszcze najnowsze zestawy z serii Chora, choć - jak na warunki audioszołowe - byłaby to straszna taniocha. Nie sprawdziła się jednak ani jedna, ani druga opcja. W dużej sali stanął system kina domowego zbudowany z kolumn wchodzących w skład zupełnie różnych serii. Z przodu, na froncie umieszczono parę grubaśnych podłogówek Scala Utopia Evo, w roli kanału centralnego, subwoofera i tylnych głośników efektowych obsadzono Kanty, a nad słuchaczami, na specjalnym rusztowaniu, zamontowano kuliste satelity z serii Dôme. Całośc napędzał amplituner Astral 16, a elegancki system Naima stał z boku i pełnił funkcję dekoracji. Co za przedziwny system. Nie da się jednak ukryć, że grało bardzo efektownie, a słuchacze siadający w tej specyficznej "klatce" bawili się świetnie.
Unison Research Absolute 845 to wzmacniacz, który na Audio Video Show widzieliśmy już wiele razy. W końcu mówimy o konstrukcji zaprojektowanej ponad dwadzieścia pięć lat temu. W tym roku producent uraczył nas jednak wersją SE Anniversary, w której poprawiono różne "detale", jak kluczowe komponenty elektroniczne. Wliczając w to transformatory. Z zewnątrz nie widać oczywiście żadnej różnicy, za to obsługujący firmowy system Bartolomeo Nasta zapewnił mnie, że w porównaniu z oryginalną wersją, brzmienie weszło na zupełnie inny poziom. Naturalnie, nie jestem jednak w stanie tego ocenić. Absolute'a słuchałem wiele razy i zawsze mi się podobało. W tym roku nie było inaczej. To stuprocentowa lampa w najlepszym wydaniu. A że teraz jest jeszcze lepsza? Super. Szkoda, że nie mam pod ręką 159000 zł.
W kolejnym pokoju, ze względu na jaskrawe, zielone światło prawie w ogóle nie było widać prezentowanego sprzętu. A szkoda, by były to kolumny Audio Physica z elektroniką Cyrusa. Zagrało, jak zwykle, bardzo szybko, dynamicznie, czysto i konkretnie, ale wcale nie to jest najważniejsze. Obsługujący system Manfred Diestertich poinformował mnie, że pracuje nad nowym przetwornikiem średniotonowym, który prawdopodobnie zobaczymy w przyszłym roku podczas targów High End w Monachium. Cóż to takiego będzie? Dopytywałem, wierciłem mu dziurę w brzuchu, ale dowiedziałem się tylko tyle, że prototypowy głośnik pracuje już w kolumnach, które Manfred zbudował sobie w domu, a swoje wrażenia podsumował krótko i zwięźle - "nie mogę już słuchać innych głośników". Pozostaje więc pytanie czy warto na ten wynalazek poczekać, czy wprost przeciwnie - brać kolumny Audio Physica póki są dostępne w obecnej formie i obecnych cenach. Historia z wysokotonowym głośnikiem HHCT pokazuje, że niektóre wynalazki niemieckich konstruktorów są co najmniej kontrowersyjne, ale jak już prace nad nimi dobiegną końca, klienci nie mają wielkiego wyboru i muszą podążać za Audio Physikiem na dobre i na złe. Jeżeli należycie do grona fanów tej manufaktury i przymierzacie się do zakupu kolumn, sugeruję trzymać rękę na pulsie. Kiedy światło dzienne ujrzą pierwsze kolumny z nowym średniotonowcem, trzeba będzie ich jak najszybciej posłuchać.
Audiovectory z serii R zagrały w tym roku w dwóch pokojach. W pierwszym zostały podłączone do elektroniki Chorda i Primare'a, z nową końcówką mocy pracującą w klasie D. System uzupełniały subwoofery REL-a i kable Cardasa. Grało bardzo, bardzo fajnie, ale moją uwagę znów przyciągnęło coś zupełnie innego - maleńki streamer o nazwie NP5 Prisma. Jak powiedział mi Terry Medalen z Primare'a, kiedy w najnowszych urządzeniach tej marki pojawiły się moduły Prisma, Szwedzi postanowili udostępnić tę technologię posiadaczom urządzeń innych marek, a także swoim własnym klientom, którzy zwyczajnie nie załapali się na ten wynalazek. Aby zrobić to w jak najprostszy sposób, zamknięto moduł Prisma w niewielkiej, minimalistycznej obudowie i tak narodził się ten mały, sprytny odtwarzacz. Co ciekawe, posiadacze sprzętu Primare'a będą mogli kupić go praktycznie za pół ceny. Podobno będą też mieli pierwszeństwo, gdy pierwsze dostawy wyruszą w podróż do dystrybutorów na całym świecie. Swoją drogą, urządzenie i tak będzie niedrogie, więc jeżeli macie urządzenia Primare'a bez systemu Prisma, szykujcie się na niesamowicie miły prezent. Nieopodal nowe Audiovectory zagrały także z elektroniką Cambridge Audio z serii Edge. Ryzykowny zestaw? Wcale nie. Zagrało mocno, energicznie i naturalnie.
Jeżeli szukacie dobrych kolumn za przyzwoite pieniądze, zwróćcie uwagę na nowość od Melodiki. Polska firma zaprezentowała nowe kolumny, które chyba jeszcze nie są ukończone, ale z elektroniką Exposure'a zagrały tak obiecująco, że chyba spokojnie czekałbym aż konstruktorzy zakończą prace nad zwrotnicami i detalami, a nowa seria trafi do sprzedaży. Prostopadłościenne skrzynki wykończono folią, którą podobno podpatrzono w budżegowych KEF-ach. Co by nie mówić, paczki prezentują się bardzo elegancko. Co ciekawe, podczas pokazu większe podłogówki były mocno skręcone do siebie, a dodatkowo konstruktor zastosował ciekawy trick pomagający w wyrównaniu zakresu niskich tonów. Kolumny zostały podłączone w bi-ampingu. Obie sekcje średnio-wysokotonowe zasilano "po bożemu", natomiast kable dla sekcji niskotonowej w jednym kanale podłączono w odwrotnej polaryzacji. Podobno takie rozwiązanie często stosują profesjonaliści odpowiadający za nagłośnienie sal koncertowych. Dziwne, ale - jak się okazało podczas testu na żywo - bardzo skuteczne.
W sąsiedniej sali z kolumnami Triangle'a zagrał najnowszy wzmacniacz Musical Fidelity - M8xi. To pierwsze urządzenie wypuszczone na rynek pod rządami nowego właściciela - austriackiej firmy Audio Tuning prowadzonej przez założyciela Pro-Jecta - Heinza Lichteneggera. Taka oryginalna układanka, ale jeżeli fani Musicala bali się, że firma zejdzie z dotychczasowego kursu i zacznie produkować tanie "boxy" z łącznością bezprzewodową czy inne mało audiofilskie cuda, mogą odetchnąć spokojnie. M8xi to kawał solidnej integry. Potworna moc, pełne dual mono, a do tego szeroka gama wejść analogowych i cyfrowych. Jest bogato.
Tegoroczna prezentacja urządzeń marki T+A przyciągnęła mnie z dwóch powodów. Po pierwsze, sala polskiego dystrybutora tej marki prawie zawsze jest pięknie udekorowana, oświetlona i zaadaptowana akustycznie, w związku z czym można odnieść wrażenie, że nawet o wiele tańszy sprzęt wyglądałby tu i grał co najmniej dobrze. Po drugie, specjalnie na Audio Video Show ściągnięto referencyjny system niemieckiej firmy z komputerem serwującym na wejście odtwarzacza pliki DSD1024. Profesjonalny pecet stał sobie w kącie, ale to właśnie on był cichym bohaterem tego zestawu. Nie spalił się, nie stopił, nie wybuchł. DSD1024, ludzie kochani... Skąd brać takie nagrania? Czy miałoby to jakikolwiek sens w warunkach domowych? Nie wiem. Raczej nie. Ale grało świetnie, a ja mogę powiedzieć, że raz w życiu słuchałem plików gęstszych niż gwiazda neutronowa.
W kolejnym odwiedzonym przeze mnie pokoju było złoto, a skromnie. Stanęły tu bowiem kolumny Wilson EL-10 w niecodziennym, przyciągającym wzrok wykończeniu. Wrażenie luksusu potęgowały niesamowicie wygodne meble. Swoją drogą, to kolejna moda, która wyjątkowo dobrze się przyjęła. Kto by pomyślał, że udając się na wystawę sprzętu audio-video, będzie można także przymierzyć się do luksusowych kanap i foteli? I kto by się spodziewał, że słuchacze uczestniczący w prezentacjach najbardziej hi-endowych systemów będą siedzieli na zwykłych krzesłach, a w pokojach firm kojarzonych z budżetówką znajdziemy meble, z których aż nie chce się wstawać? Może to taki zabieg marketingowy. Na mnie, po kilku godzinach biegania po stadionie ze statywem i aparatem, podziałało. Jeżeli komuś przypadły do gustu złote Wilsony, mam dobrą informację - będzie można je wylicytować podczas zbliżającego się finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Firma Polk Audio pokazała zestawy głośnikowe z nowej serii Legend, oczywiście w towarzystwie elektroniki Marantza. Co ciekawe, zamiast wielkich podłogówek, w głównym systemie stanęły monitory wyposażone w ciekawy "dodatek" z tyłu obudowy. To nie zewnętrzna zwrotnica ani końcówka mocy, ale ciekawy wylot bass-reflexu rozprowadzający ciśnienie akustyczne we wszystkich kierunkach, dzięki czemu kolumny można podobno postawić bardzo blisko ściany bez obaw o wzbudzający się bas. Tyle tylko, że na wystawie stanęły w wolnej przestrzeni, odsunięte daleko od wszystkich ścian i mocno skręcone do środka. Można było wokół nich tańczyć. Dziwne, ale niech tak będzie. To i tak o wiele lepsze rozwiązanie niż wstawianie wielkich podłogówek do małego pomieszczenia. Jeżeli szukacie ciekawych głośników, ale wiecie, że będą musiały pracować niemal pod samą ścianą, na pewno warto zwrócić na nie uwagę.
Ach, Sonus... Choćbym bardzo starał się to ukryć, zwyczajnie kręcą mnie te kolumny. Z generacji na generację wyglądają coraz lepiej. Podczas tegorocznego Audio Video Show zaprezentowano podłogówki z odświeżonej serii Olympica Nova. Teoretycznie, to wciąż ten sam przepis na sukces. Zakrzywione obudowy, naturalne drewno, dopracowane detale, klasyczne przetworniki, metalowe dodatki i maskownice w formie rozciągniętych od góry do dołu gumeczek. Powtórka z rozrywki? No jednak nie. Każdy element jest odrobinę lepszy, a każdy drobiazg odrobinę bardziej dopieszczony. Głośnikowy hi-end w czystej postaci. Brzmienie? Z systemem Audio Researcha, nowe Olympiki zagrały naturalnie, ciepło i muzykalnie. Osobiście widziałbym je raczej w towarzystwie mocnego, bezkompromisowego tranzystora. Ale i tak mi się podobało.
Niezwykle ciepło zagrały również aktywne kolumny ATC SCM100ASL SE, które podczas Audio Video Show 2019 miały swoją polską premierę. Potężne skrzynie wyposażone w 12-calowe głośniki basowe ożeniono z elektroniką Auralica. Nie wiem czy ktokolwiek poważnie weźmie pod uwagę przyozdobienie swojego salonu takimi lodówkami. Wielgachne podłogówki są wprawdzie pięknie wykończone, ale nie wiem czy chciałbym codziennie chodzić wokół czegoś takiego i aby taki widok witał mnie każdego ranka. Domyślam się jednak, że nowemu dystrybutorowi ATC chodziło przede wszystkim o pokazanie możliwości kolumn tej marki, a jeśli tak, to jak najbardziej się udało. Skromniejszego i o wiele bardziej przystępnego systemu brytyjskiej firmy można było posłuchać w hotelu Radisson Blu Sobieski, do czego jeszcze wrócimy.
Jeżeli na PGE Narodowym szukaliście przede wszystkim wyjątkowo dobrego dźwięku, bez oglądania się na metki i ceny, na pewno zatrzymaliście się na dłużej w pokoju gdańskiego salonu Premium Sound. Tutaj co roku gra dobrze, a tegoroczna prezentacja była wyjątkowo udana. To ciekawe, bo system złożono z komponentów dość egzotycznych i w żaden sposób niepowiązanych ze sobą marek. Kolumny - AudioSolutions, przedwzmacniacz - Line Magnetic, końcówki mocy - Shanling, źródło - Rockna Audio, kable - Tellurium Q. Do tego miedziany kondycjoner Unicorn Audio Grandioso, precyzyjnie ustawione ustroje akustyczne i antywibracyjne stoliki Solid Techa. I zagrało. Ale to jak! Zła informacja jest taka, że żaden z elementów tego zestawu nie należy do tanich. Nawet przedwzmacniacz. Niby chiński, niby od mało znanego producenta, a jednak Line Magnetic życzy sobie za niego 36550 zł. Monobloki - 94500 zł. Na szczęście za parę. Łącznie uzbierało się więc prawie pół miliona złotych. Może więc nic dziwnego, że zagrało wybornie? No tak, ale z drugiej strony na Audio Video Show widzieliśmy i słyszeliśmy już wielokrotnie droższe systemy, które nie potrafiły wykrzesać z siebie nic ponad poprawność, a czasami i trójka z plusem byłaby dla nich oceną zbyt pobłażliwą. Czy to oznacza, że powoli kończą się czasy, gdy od Chińczyków można było kupić dobry i tani sprzęt? Pewnie nie, ale ten zestaw naprawdę dał mi do myślenia.
Strefa słuchawkowa w tym roku była podobno największa w historii. Podobno, bo ja jakoś nie zauważyłem różnicy. Tak czy inaczej, bardzo lubię tę część wystawy i z przyjemnością szukałem ciekawych nowości, które można założyć na głowę lub podłączyć do swoich nauszników. I taki hit znalazłem bardzo, bardzo szybko. To słuchawki RAAL-requisite SR1a, które wyglądają jak... No właśnie, sam nie wiem. Mieszanka nowoczesnych materiałów z wstęgowymi przetwornikami, otwartą konstrukcją i nietypowym pałąkiem utrzymanym w stylu "sado-maso steampunk". Odsłonięte, metalowe siateczki, elementy z włókna węglowego, dwuczęściowy skórzany pasek zakładany na głowę od góry i od tyłu oraz nauszniki, które mają pracować w pewnej odległości od naszych uszu, budując obłędną, niezwykłą jak na słuchawki przestrzeń przypominającą raczej słuchanie wysokiej klasy kolumn. Żeby było ciekawiej, SR1a pracowały w zestawie z odtwarzaczem Astell&Kern, który podawał sygnał do wzmacniacza zintegrowanego Primare I35, a stamtąd - z wyjść głośnikowych - płynął on do specjalnego pudełeczka dostosowującego parametry prądu do potrzeb wstęgowych nauszników. Cóż mogę dodać? Wstęgowe kolumny zakładane na głowę, to chyba najlepszy opis tego wynalazku. Po takich doświadczeniach, ciężko było mi ekscytować się innymi słuchawkami. Ale ze wszystkich, które założyłem tego dnia na głowę, najwieksze wrażenie zrobiły na mnie HiFiMAN-y Susvara napędzane lampowym wzmacniaczem Viva Egoista 845 oraz planarne słuchawki Final Audio Design D8000 Pro Edition ze zmodyfikowanymi przetwornikami, srebrnymi nausznikami, wygodniejszymi padami i twardą walizeczką w komplecie. Dłużej zabawiłem również na stoisku firmy Feliks Audio specjalizującej się w produkcji lampowych wzmacniaczy słuchawkowych. Wyglądają naprawdę przepięknie. Polska manufaktura stosunkowo szybko weszła ze swoimi produktami na rynki zagraniczne, w związku z czym jej przedstawiciele podeszli do Audio Video Show na dużym luzie. I dobrze. Miło widzieć, że w naszym kraju powstaje sprzęt na światowym poziomie.
Przechodzimy do hotelu Radisson Blu Sobieski, a tu już przy wejściu przywitały nas nowe kolumny marki Pylon Audio - seria Jasper. Wygięte jak banany, wyposażone w wysokiej klasy przetworniki i oferujące brzmienie... No właśnie - takie, jakiego można było się spodziewać po zestawach tej firmy, a więc naturalne, pełnopasmowe, delikatnie ocieplone, może nawet zbyt zachowawcze. Kolumny z Jarocina od dłuższego czasu grają tak, jakby bały się, by przypadkiem kogoś swoim brzmieniem nie urazić. Wszystko jedno czy mówimy o tańszych modelach z serii Ruby, nieco droższych Saphire'ach i Diamondach, czy może flagowych Jasperach, mających na Audio Video Show swą światową premierę. Generalnie jest to ten sam styl, ta sama szkoła, to samo strojenie. Widać jednak, że Pylony systematycznie rosną. Firma nie boi się już potężnych, trójdrożnych kolumn, a największy model z nowej serii siegał mi do brody. Wrażenie potęgował matowy, miedziano-pomarańczowy lakier. W głównym systemie, w towarzystwie lampowego wzmacniacza Fezz Audio, zagrały natomiast skromniejsze Jaspery 25. Cena? 19999 zł za parę. A skojarzenia z kolumnami marki Sounddeco są podobno nietrafione, nieuzasadnione i w ogóle fuj.
W pokojach zajmowanych przez salon Audio-Connect i firmę Albedo zawsze jest miło, przyjemnie i elegancko. Miałem wprawdzie nadzieję, że uda mi się posłuchać kolumn firmy Qln, ale nie trafiłem - grały one na zmianę z cieniutkimi, drewnianymi słupkami Diapasona i właśnie na taką konfigurację trafiłem w pierwszej sali. Na stoliku wylądowała natomiast inna nowość - elektronika firmy Waversa Systems, która wywodzi się z rynku profesjonalnego, a na co dzień projektuje i wytwarza sprzęt medyczny i wojskowy. Producent absolutnie nie pierdzieli się z cenami, bo wychodzi z założenia, że jeśli coś ma być zrobione dobrze, a nawet najlepiej jak się da, to musi kosztować słono. Nie ulega wątpliwości, że urządzenia Waversa Systems są wykonane przepięknie. Moją uwagę zwrócił uniwersalny odtwarzacz cyfrowy WNAS3. Dźwięk był ciekawy, choć wydaje mi się, że coś dziwnego stało się z przestrzenią. Może usiadłem w złym miejscu, bo z uwagi na napięty harmonogram, nie zabawiłem w tym pokoju zbyt długo. Pierwsza prezentacja była jednak tylko wstępem do kolejnej. Tutaj pierwsze skrzypce grały duże monitory Diapasona i elektronika debiutującej na naszym rynku firmy Riviera Audio Laboratories - hi-endowe przedwzmacniacze i końcówki mocy. Dowiedziałem się, że są one oferowane w dwóch wersjach kolorystycznych - srebrno-złotej i nieco mniej odpustowej, bardziej stonowanej czerni ze srebrnymi wstawkami. Ta pierwsza jest podobno adresowana do klientów z Dalekiego Wschodu. System uzupełniały źródła Aqua Acoustic Quality, a więc Włochy pełną gębą. No, poza kablami Albedo, bo to akurat produkt w stu procentach polski.
Obiecałem, że wrócimy do marki ATC, więc wracamy - tym razem pod postacią niewielkich monitorów SCM 11, wzmacniacza zintegrowanego SIA2-100 i odtwarzacza płyt kompaktowych CD2. Skromnie, minimalistycznie, elegancko, ale - w połączeniu z dobrą muzyką i starannym ustawieniem - tego typu systemy doskonale sprawdzają się w Sobieskim. Brytyjski zestaw był tego doskonałym przykładem. Nie odnotowałem problemów ze zbyt ciasną przestrzenią czy wzbudzającym się basem. Słuchacze dostali za to zdrowe, nasycone, barwne brzmienie z odrobiną profesjonalnego charakteru. Jeśli mam być szczery, opisywany system zagrał nawet bardziej dynamicznie (szczególnie w skali mikro) niż ten prezentowany na PGE Narodowym. A ponieważ wiem, że SCM 11 nie należą do kolumn najłatwiejszych do wysterowania, coś mi mówi, że SIA2-100 to kawał porządnego pieca w niewielkiej, skromnej obudowie. Nie wiem tylko skąd wygrzebano podstawki pasujące do tych prostych, czarnych monitorów jak pies do jeża. Wyglądały jak dzieło właściciela zakładu mechanicznego, który z dnia na dzień stracił wszystkich klientów i postanowił wyrzeźbić sobie coś z metalu dla zabicia czasu.
Grecja kojarzy nam się z wieloma rzeczami, ale wysokiej klasy sprzęt audio nie jest jedną z nich. Audiofilska choroba nie zna jednak żadnych granic, w związku z czym w tym roku w Sobieskim samodzielnie wystawiła się firma Lab12. Dawno, dawno temu miałem do czynienia z jej wzmacniaczem słuchawkowym, ale teraz jej założyciel i główny konstruktor, Stratos Vichos, proponuje nam pełnowymiarowe klocki zbudowane oczywiście w oparciu o technikę lampową. Szczególnie wpadła mi w oko stojąca na górnej półce końcówka mocy o nazwie Suono, w której z pary lamp KT150 pracujących w klasie A wykrzesano moc 25 W. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wstawienie do niewielkiego pokoju tubowych kolumn Avantgarde Acoustic to średni pomysł, ale dźwięk był bardzo, bardzo dobry. Szkoda, że Lab12 wciąż nie ma w naszym kraju oficjalnego dystrybutora. To ciekawy sprzęt, który zasługuje na to, aby przyjrzeć mu się bliżej.
Na górnych piętrach hotelu Radisson Blu Sobieski obowiązuje jedna złota zasada - podłącz niewielkie kolumny do mocnego wzmacniacza, zadbaj o akustykę i nie upychaj na siłę sprzętu pod ścianami, a odniesiesz sukces. Tak właśnie postąpił dystrybutor Xaviana. W jednym pokoju podłogowe zestawy Madre Perla zagrały ze streamerem Lumina i wzmacniaczem Bladeliusa, a w drugim monitory Orfeo napędzała nowa superintegra Bladeliusa o nazwie Oden. Potwornie wielkie urządzenie wyglądające jak skrzyżowanie hi-endowej końcówki mocy z mikrofalówką. I choć czeskie monitory lubią czasami puścić wodze fantazji, szczególnie w zakresie niskich tonów, pod kontrolą najnowszego piecyka Mike'a Bladeliusa nie miały nic do gadania, serwując równy, zwarty i muzykalny dźwięk. Obie prezentacje wyszły znakomicie, więc wydaje mi się, że o urządzeniach szwedzkiej firmy usłyszymy jeszcze nie raz.
Monitory oznaczone symbolem LS5/9 to jedna z niekwestionowanych legend brytyjskiego hi-fi. Wielu producentów specjalizuje się w produkcji ich jak najwierniejszych kopii, bo oryginał jest już praktycznie niedostępny. Graham Audio to firma, która zdaniem wielu audiofilów najlepiej poradziła sobie z odtworzeniem tego kultowego monitora, produkowanego na licencji BBC. Nie ulega wątpliwości, że w jego brzmieniu jest coś magicznego, jednak nie da się też ukryć, że zestawy wzorowane na studyjnej konstrukcji sprzed niemal czterdziestu lat mają różnego rodzaju ograniczenia, które osobom przyzwyczajonym do nowoczesnych, pełnopasmowych kolumn mogą bardzo, ale to bardzo przeszkadzać. Kwestia gustu. Teraz jednak Brytyjczycy zaskoczyli wszystkich, prezentując... Podłogową odmianę tego modelu. LS5/9f to nic innego, jak legendarny monitor z dorobionym "dołem". Warto zaznaczyć, że nie mówimy o drewnianej podstawce, na której spoczywa dokładnie ta sama kolumna, ale o prawdziwym, funkcjonalnym przedłużeniu obudowy, zakończonym tunelem rezonansowym wychodzącym z podstawy. Jak można się domyślić, LS5/9f lepiej radzą sobie z najniższymi częstotliwościami, ale to nie jedyna korzyść wynikająca z "upodłogowienia" tego rasowego zestawu. Jak powiedział mi polski dystrybutor Grahama, ciężko jest wskazać jakiekolwiek minusy takiej modyfikacji na płaszczyźnie brzmieniowej. Innymi słowy, gra lepiej. W audiofilskim środowisku na pewno znajdą się przeciwnicy takiego profanowania klasycznych paczek, ale - ponieważ niedawno testowałem LS5/9 - już po krótkim odsłuchu wiedziałem, że LS5/9f bardzo mi się podobają. Znam co najmniej kilka osób, które odpuściły sobie brytyjskie monitory ze względu na niewystarczająco głęboki bas. Teraz mają do zaliczenia obowiązkowy odsłuch.
Już tradycyjnie, jednym z najciekawszych pokoi w Sobieskim był ten zajmowany przez firmę Audiothlon - producenta kolumn i kabli marki Equilibirum oraz akcesoriów zasilających Enerr. O ile jednak podczas kilku ostatnich edycji miałem wrażenie, że w prezentowanych zestawach głośnikowych zmieniają się tylko przetworniki, o tyle w tym roku byliśmy świadkami małej rewolucji. Zielonogórka firma pokazała kolumny z najnowszej serii Idea. Szersze, ale płytsze, a do tego - uwaga, uwaga - zamknięte. Producent chce w ten sposób ułatwić życie swoim klientom, bo zestawy w obudowach zamkniętych są z reguły łatwiejsze w ustawieniu, a w szczególności - zdecydowanie mniej wrażliwe na odległość od tylnej ściany pomieszczenia odsłuchowego. To jeszcze nie koniec. Drewnopodobne okleiny ustąpiły miejsca matowym lakierom dostępnym w tylu kolorach, że aż nie wiadomo co wybrać. Chcecie jaskrawą zieleń? Nie ma problemu. Miedź? Załatwione. Majtkowy róż? Jeśli naprawdę macie takie życzenie, Equilibrium spełni je z przyjemnością. Co jednak wydaje się w tym wszystkim najważniejsze, oferta polskiej manufaktury wreszcie się uporządkowała. Modele z pozostałych serii także będą oferowane w wersjach lakierowanych. Prawdopodobnie był to bardzo mądry ruch. Ja jednak jestem pewien, że to jeszcze nie koniec. Ba! Widziałem już zdjęcia kolumn z zaokrąglonymi krawędziami i inne cuda, które pewnego dnia na sto milionów procent wejdą do produkcji. A potem będą kolejne pomysły, i kolejne. Jeżeli widzieliście reportaż z fabryki Audiothlonu, doskonale wiecie, że ta skromna firma dysponuje nieprawdopodobnym zapleczem technicznym. A jak się zdolnemu konstruktorowi da takie maszyny, to nie ma się co dziwić, że z nich korzysta. Przyjeżdża do fabryki o piątej rano, frezuje, klei, lakieruje i ciągnie druty. Tak czy inaczej, kolumny z serii Idea wyglądają, no właśnie, idealnie. Jakby wyskoczyły z komputerowej symulacji. Grają też nie najgorzej. Warto posłuchać.
Tegoroczną wystawę zaszczyciła swą obecnością mocna reprezentacja marki Soundgil. W związku z tym w pokoju jej dystrybutora prezentowano na zmianę dwa systemy. W jednym elektronika Atolla napędzała monitory Atohma, a w drugim niewielki streamer Atolla dostarczał sygnał do aktywnego zestawu głośnikowego Soundgil Cube 2.1. Kto czytał nasz test tego urządzenia, ten wie, że mówimy o miniaturowych przetwornikach zamkniętych w perfekcyjnie wykonanych, aluminiowych obudowach. Kiedy usłyszałem, że Cube 2.1 naprawdę będzie prezentowany na Audio Video Show, zastanawiałem się jak u licha ma się to udać. Przecież jest to urządzenie, które wymaga specyficznego ustawienia - zarówno jeśli mówimy o samych głośnikach, jak i naszej pozycji względem nich. Ostatecznie wyszło jednak bardzo, bardzo dobrze. Cube 2.1 stanął na szerokim stoliku otoczony bliźniaczymi zestawami w innych wersjach kolorystycznych i innymi dekoracjami, a słuchacze mogli zmierzyć się z nim siedząc na wygodnej sofie, jakiś metr od głośników. Co by nie mówić, grało świetnie, a wielu zwiedzających wprost nie mogło uwierzyć, że taki dźwięk wydobywa się z trzech kosteczek zajmujących mniej miejsca niż standardowy wzmacniacz. Jeżeli można było się tutaj do czegoś przyczepić, po raz kolejny zwróciłbym uwagę na zbyt krótkie kable głośnikowe. Aby rozsunąć głośniki na trzydzieści centymetrów, fabryczne przewody musiały być napięte niczym pasek klinowy. Ważne jednak, że goście Audio Video Show mogli poznać ten system i na własnej skórze przekonać się, że nawet z tak miniaturowego sprzętu można wydobyć prawdziwie audiofilski dźwięk. Bardzo udana prezentacja.
Na koniec zostawiłem sobie kilka pojedynczych urządzeń, które z tego czy innego względu zapadły mi w pamięć. Pierwsze to monitory My Monitors MY5 w wersji pasywnej. Ich aktywną odmianę testowaliśmy niecały rok temu. Brzmienie znakomite, ale wielu audiofilów wciąż omija zestawy aktywne szerokim łukiem, czemu też trudno się dziwić - taka operacja wiąże się przecież ze zmianą koncepcji budowy systemu stereo, a wielu melomanów woli samodzielnie wybrać taki wzmacniacz, jaki im pasuje. Dlatego polski producent postanowił wprowadzić drugą odmianę tego modelu, wywalając przylegającą do tylnej ścianki końcówkę mocy i zastępując ją normalnymi gniazdami prowadzącymi sygnał do klasycznej, analogowej zwrotnicy. Fajnie? Fajnie. Oczywista korzyść jest taka, że zamiast siedmiu tysięcy złotych, para tych monitorów będzie teraz kosztowała cztery. A przecież wciąż dostajemy te same przetworniki i te same obudowy wykończone ekskluzywnymi fornirami. Takie kolumny za takie pieniądze? Cudo. Żeby było ciekawiej, producent zaprezentował coś jeszcze - aktywne subwoofery w formie "przedłużenia" monitorów czyli wysokie na jakieś sześćdziesiąt centymetrów skrzynie z wooferami i wzmacniaczem. A więc jednak ciągnie wilka do lasu... No tak, ale trzeba przyznać, że ma to sens. Coś jak Wilson Audio Watt/Puppy z tym, że monitory możemy mieć pasywne, a subwoofer - aktywny. Kolejny system zasługujący na wyróżnienie to kolumny polskiej firmy Audiowave z elektroniką YBA i okablowaniem Albedo. Skromnie, elegancko, ale z klasą. Piękny, oryginalny dźwięk można było usłyszeć również w pokoju firmy Falcon Acoustics, gdzie gwiazdami przedstawienia były maleńkie monitory LS3/5a. Nie mogłem również ominąć pokoju, w którym stanęły gramofony marki Tentogra, w tym najnowsza konstrukcja o nazwie Gramy. Totalnie odjechany dizajn i co najmniej dobry dźwięk. Zainteresowały mnie również kolumny debiutującej na naszym rynku firmy Ø Audio. Jej pierwsza konstrukcja o nazwie Icon to potężna skrzynia z dwoma głośnikami - tytanowym tweeterem umieszczonym w potężnym falowodzie i 12-calowym wooferem wyposażonym w srebrny korektor fazy. Obudowy o nietypowych kształtach, z nierównoległymi ściankami i dwoma tunelami rezonansowymi dmuchającymi w bok, zostały wykonane w Polsce, a dokładniej - w Jarocinie. Tak, Norwegom dostarcza je Pylon Audio. Jedna taka skrzynia waży 54 kg. Skuteczność? 93 dB. Czad, ale tanio nie jest. W wersji widocznej na zdjęciach za parę zapłacimy 9899 euro.
Zastanawiacie się pewnie co się stało z hotelem Golden Tulip. Owszem, byłem, ale kiedy do tych ośmiu sal przyłożyłem kryteria wymienione na początku niniejszego reportażu, została mi dosłownie jedna prezentacja. W jednym pokoju totalna powtórka z rozrywki, zaraz obok kolejna, gdzie indziej z kolei kompletnie nieciekawy dźwięk... Niby drogo, a jednak biednie. Z przyjemnością posłuchałem jednak kolumn Franco Serblin Accordo Essence, które prezentowano w towarzystwie wzmacniaczy Jadis - monobloków JA30 mkII oraz przedwzmacniacza JPL mkII. Źródło? Ha! Tym razem nie był to potężny szpulowiec, ale vintage'owy magnetofon cyfrowy Sony DTC-60ES, grający na zmianę z ładowanym od góry odtwarzaczem płyt kompaktowych. Wyjątkowo dopracowana, dopieszczona prezentacja. Pełny, mięsisty i, co by nie mówić, bardzo analogowy dźwięk.
Jak co roku, na Audio Video Show udało mi się zobaczyć sporo ciekawego sprzętu, a nawet wyłowić z tłumu urządzenia, których chciałbym posłuchać w kontrolowanych warunkach. Mimo to, nasycony tymi wszystkimi atrakcjami, wracałem do domu myśląc tylko o tym, że będę mógł odpalić własny sprzęt, włączyć taką muzykę, jaka mi się podoba i cieszyć się nią bez pośpiechu i przypadkowych ludzi oglądających jak ułożone są kable. Nie zrozumcie mnie źle. Tegoroczna wystawa była bardzo fajna, a najprzyjemniejsze były wszystkie uśmiechy, uściski dłoni, pozdrowienia, luźne żarty i miłe słowa, których usłyszałem bardzo, bardzo wiele (za co serdecznie dziękuję). Gdybym jednak miał do wyboru słuchanie muzyki przez cały rok na najdroższym sprzęcie świata, ale w warunkach wystawowych, albo normalne, nawet budżetowe stereo w ciszy i spokoju, bez namysłu wybrałbym tę drugą opcję. Znakomicie podsumował to jeden z moich znajomych. "Słuchaj Tomek, ja nie przychodzę na tę wystawę po to, aby posłuchać sprzętu, którego nie mam w domu. Przychodzę po to, żeby sobie to wszystko pooglądać i przypomnieć sobie, że do słuchania muzyki nie potrzeba kolumn za milion złotych." - powiedział. Trudno odmówić mu racji, prawda? Mam jednak wrażenie, że sprawy idą w dobrym kierunku, a wszystkim melomanom i audiofilom życzę, aby kolejna edycja Audio Video Show była równie ciekawa. Do zobaczenia za rok!
Zdjęcia: Tomasz Karasiński, StereoLife.
-
-
-
Jarek
Fajna relacja, i zgadzam się z większością opisów. Mam trochę inne odczucia odnośnie muzyki bo prawdę powiedziawszy byłem zaskoczony taką mnogością różnej muzyki, a zwłaszcza muzyki klasycznej. Pomimo hałasu i najróżniejszych przeszkód muzyka klasyczna była słyszalna w bardzo wielu pokojach i systemy dawały radę. No i system Naima, nie był tylko ozdobą, bo był prezentowany naprzemiennie. I grało to naprawdę dobrze. Pozdrawiam.
0 Lubię -
stereolife
@Adamus - O wielu markach nie wspomnieliśmy, a w tekście wytłumaczyliśmy dlaczego. W większości przypadków to zwykły brak czasu lub warunków, by do danego pokoju wejść i zrobić choćby jedno zdjęcie do zilustrowania ewentualnego opisu. Jednak z niektórych prezentacji rezygnujemy też z innych względów. Na wystawie pokazuje się mnóstwo firm, które nie mają absolutnie niczego poza nazwą i kilkoma produktami. O takim sprzęcie po prostu nic nie wiadomo. Brak jakiejkolwiek aktywności producenta wykraczającej poza wynajęcie pokoju na wystawie to znak, że właściwie mu na tym nie zależy, albo jest całkowitym dyletantem. A przecież założenie jakiejkolwiek strony internetowej lub rozesłanie maila z informacją o swoich produktach nie powinno być wielkim problemem. Przynajmniej wiedzielibyśmy co to takiego. A tak, sorry.
@Jarek - Każdy zwiedzający widzi i słyszy co innego, bo każdy ma swój własny plan na zwiedzanie wystawy. Wystarczy wejść do danego pokoju o innej porze, aby usłyszeć inną muzykę, a czasami nawet zobaczyć inny sprzęt. W wielu pokojach prezentacje były prowadzone naprzemiennie, a w niektórych skład systemu ewoluował w trakcie wystawy. Dlatego opisujemy to, co widzieliśmy i słyszeliśmy, a że w dużej mierze rządzi tym przypadek - trudno, życie. Z muzyką też możliwe, że mieliśmy wyjątkowego pecha, ale jakoś tak wyszło. Jeżeli trafiliśmy na coś innego niż samplery, Pink Floyd, Yello i Daft Punk, od razu byliśmy do takiej prezentacji nastawieni pozytywnie:-)0 Lubię -
Marcin
Fajna relacja poza jednym wyjątkiem - nie zgadzam się z Pańskim podejściem do mniejszych producentów. To że czegoś Pan nie zna nie oznacza że nie jest nic warte. O firmach znanych tez kiedyś dowiedział się Pan pierwszy raz. Nie odwiedził Pan wymienionych prezentacji firm których nie zna, niby napisał że "być może opuścił coś wartościowego" ale po chwili - "przejdźmy zatem do tego co dobre i interesujące". Rozumiem że wrzucił Pan wszystkich których nie zna do jednego wora, wymienił z nazwy i uznał bez słuchania że to zły sprzęt. Nie wszystkie wymienione firmy działają od miesiąca i nie mają strony internetowej. Z ciekawości sprawdziłem parę z nich i wszystkie stronę miały. Radziłbym pisać o prezentacjach w których Pan uczestniczył, tym bardziej, że jest wiele osób które bardzo sobie ceni małe manufaktury, a te niejednokrotnie robią dużo lepszy sprzęt niż większe firmy za dużo mniejsze pieniądze. Myślę, że na rynku audio jest miejsce dla firm prezentujących różne podejścia do biznesu.
0 Lubię -
stereolife
Wydaje się, że trochę nie zrozumiał Pan naszych intencji. Nie chodzi o to, że mamy coś przeciwko młodym firmom stawiającym swoje pierwsze kroki na rynku audio lub takim, które działają już od dłuższego czasu, ale specjalnie się nie afiszują, kierując swoje produkty do wąskiego grona audiofilów, którym taka filozofia pasuje. Absolutnie nie. Sugerowalibyśmy raczej spojrzeć na problem z punktu widzenia całej wystawy, a w szczególności - braku czasu na zwiedzenie wszystkich pokoi. W powyższym reportażu opisaliśmy większość prezentacji, w których uczestniczyliśmy. Wycięliśmy natomiast to, co uznaliśmy za mało istotne albo po prostu kiepskie. Tych zupełnie nieznanych lub mało znanych firm co roku jest bardzo, bardzo dużo (szczególnie w hotelu Radisson Blu Sobieski). Ale też jakąś dziwną tradycją Audio Video Show stało się to, że niewiele z nich wystawia się za rok - ich miejsce zajmują wtedy kolejne firmy, których nazwa nikomu nie mówi zupełnie nic. A dlaczego nie mówi? Warto się nad tym zastanowić. Możliwe, że mamy do czynienia z manufakturą wytwarzającą, powiedzmy, doskonałe wzmacniacze - świetnie zbudowane, niezawodne, oferujące brzmienie wysokich lotów, a do tego tańsze niż utytułowana konkurencja. Tylko dlaczego taki producent nie zadał sobie trudu poinformowania kogokolwiek o tym, co będzie można zobaczyć w jego pokoju? Przed wystawą wielokrotnie robiliśmy takie rozeznanie. Wiedzieliśmy bowiem, że czasu będzie mało, więc już na kilka tygodni przed otwarciem bram dopisywaliśmy do listy kolejne pozycje i lokalizacje. Na tym etapie nie skreślaliśmy nikogo. Większość tych małych firm ma jednak jakiś ogromny problem z informowaniem zwiedzających lub dziennikarzy o swoich prezentacjach. A przecież wystarczy napisać maila albo wstawić krótką informację o swoich produktach na Facebooka. Tamte wpisy także śledziliśmy. Co kilka dni od nowa przeczesywaliśmy wszystko, co miało związek ze zbliżającą się wystawą. Niestety, w większości przypadków nie można było dowiedzieć się zupełnie nic. Do momentu wejścia do takiego pokoju jest to wielka niewiadoma. A szkoda, bo gdyby taka firma zadała sobie odrobinę trudu, może już przed wystawą zainteresowałaby zwiedzających lub dziennikarzy. Tymczasem trudno oprzeć się wrażeniu, że spora część z nich stawiła się w Warszawie tylko po to, aby zrobić sobie zdjęcie albo stać przy drzwiach i czekać kiedy w ich pokoju pojawi się jakiś bogaty dystrybutor. A jeśli ktoś wkłada tak mało wysiłku, aby zostać zauważonym, to nie wiemy dlaczego akurat my mielibyśmy to nadrabiać - szczególnie biorąc pod uwagę to, że przekopywanie się przez te wszystkie pokoje oznaczałoby, że z listy wypadnie nam coś, co już dawno wpisaliśmy na listę potencjalnych hitów. Druga bardzo ważna sprawa to to, co pokazujemy naszym Czytelnikom. Tak, jak w przypadku testów prowadzimy wstępną selekcję opisywanych urządzeń, tak i w relacjach z wystaw lub innych imprez staramy się pokazywać sprzęt wartościowy. Tutaj oczywiście wiemy o nim znacznie mniej, ale staramy się przynajmniej unikać pokazywania produktów "podejrzanych". Jakość wykonania, awaryjność, dostępność części czy nawet realizacja napraw gwarancyjnych jest w przypadku większości takich firm jednym wielkim znakiem zapytania. Oczywiście nikt nie twierdzi, że we wszystkich pozostałych przypadkach jest super, a każdy producent czy dystrybutor dysponujący większym budżetem dba o swoich klientów jak o własne dzieci. Ale mimo wszystko wolelibyśmy nie czytać później maili i komentarzy w stylu "W Waszej relacji z Audio Video Show widziałem wzmacniacz marki X, kupiłem go, po dwóch miesiącach się zepsuł, producent zniknął, żaden serwis nie chce się podjąć naprawy tego sprzęt, także wielkie dzięki!";-)
0 Lubię -
Roman
Dziękuję Panu Marcinowi za powyższą wypowiedź i dodam coś od siebie. Bardzo inteligentnie próbuje Szanowny Pan Redaktor wybrnąć z sytuacji odnosząc się do małych firm, podważając ich autorytet chociażby w kwestii napraw gwarancyjnych. Szkoda że nie ma Pan doświadczenia jak jest z "dużymi". Zdjęcia sugerują bardziej reklamę sieci handlowych Jyska czy Castoramy nie umniejszając im, a nie wystawę hi-fi czy hi-endu, który moim zdaniem wypacza podstawowe zasady elektroniki i elektrotechniki jakie obowiązują przy projektowaniu urządzeń hi-fi. Rozpętała się totalna histeria jupiterowo-ledowo-kablowa, przyciągająca rzesze nieświadomych, nieznających podstaw elektroniki nabywców, którzy w jakiś cudowny sposób chcą poprawić sobie dźwięk (co to jest dźwięk?). Reportaż moim zdaniem ma charakter beletrystyczny z pominięciem cech technicznych urządzeń które w świecie nauki i osiągnięć kosmicznych stanowią podstawę projektowania. W swoim opisie użył Pan mojego nazwiska Dyrzbański nazywając prezentowane przeze mnie urządzenia "wynalazkami" (pokój 129) co równie chętnie czyni Pan w stosunku do innych, nie zamieniając z kimkolwiek nawet jednego słowa. Z opisu wynika, że nie wie Pan czym różnią się kolumny zamknięte od otwartych, więc kieruję pytanie - co to jest kolumna głośnikowa i jakie ma zadanie? Następne jakie znaczenie mają srebrne kable włączone do urządzeń zasilanych siecią prądu przemiennego? Dlaczego stosujemy filtry sieciowe? Więcej pytań nie zadam, ponieważ nie otrzymam odpowiedzi. Elektronika jest moją pasją i zawodem od ponad 50 lat, ostatnie 16 lat przepracowałem w telewizji Polsat, więc polemika może być trudna. W swoim sugestywnym dla potencjalnych gości opisie dyskredytuje Pan na wstępie innych, jeszcze nie zepsutych młodych ambitnych ludzi, którzy mają wiele do powiedzenia w dziedzinie audio. Pomimo braku czasu pozwoliłem sobie zamienić kilka słów z moimi sąsiadami Dear Wolf (pokój 131). Co do muzyki, to trudno było komukolwiek z gości dogodzić. Wystarczy posłuchać jak śpiewany jest Hymn Polski, oczywiście w niektórych przypadkach. Reasumując, o ile dotrwam do następnej prezentacji Audio Video Show 2020, to serdecznie zapraszam, może ze spotkania wyniknie coś pożytecznego na przyszłość. Jeżeli kogoś uraziłem, proszę o wybaczenie.
0 Lubię -
stereolife
@Roman - Nie musimy próbować z niczego wybrnąć, bo nie ma żadnej "sytuacji". W reportażu przedstawiliśmy naszą opinię na temat pokoi wynajmowanych przez debiutantów. Ogólnie. Bo nie mamy czasu ani miejsca, aby rozwodzić się nad każdą kolejną prezentacją. Nie zgadza się Pan z nią, bo jest Pan jednym z tych wystawców? W porządku. My mamy prawo do swojego zdania, a Pan do swojego. Odnośnie użycia Pańskiego nazwiska, w artykule podaliśmy nazwy, jakie figurowały przy każdym z pokoi w materiałach organizatora wystawy. Nawet teraz na stronie Audio Video Show można znaleźć mapę hotelu Radisson Blu Sobieski i przy pokoju 129 stoi jak byk - Dyrzbański. Jeżeli nie jest to prawidłowa nazwa, w pierwszej kolejności proponowalibyśmy zgłosić się do organizatora, chociaż teraz to już musztarda po obiedzie.
0 Lubię -
Walerian
Czytając temat nasuwa się mi refleksja. StereoLife jakkolwiek pracuje nad wizerunkiem, rzetelny w relacji nie jest. Dobry reportaż to według mnie nie opis "z prądem" oczekiwań zaprzyjaźnionych wystawców. To łatwy kierunek, niestety niewiarygodny. Prym wiedzie w tym nurcie Pan Wojciech Pacuła który wszystko słyszy i w jego recenzjach nawet kawałek drewna pod kabelkiem brzmi wyśmienicie, pod warunkiem że odpowiednio kosztuje. Osobiście omijam szerokim łukiem pokoje z akcesoriami "hajend", z kablami wszelkiej maści od zasilających po sygnałowe, bo odsłuch (różne konfiguracje) nic nie wnosi do wiedzy o audio. Nie polecam tej drogi Szanownemu Redaktorowi. Może trzeba było przygotować się bardziej przed Audio Video Show i powęszyć w newsach co to za produkty wystawiają co niektórzy reprezentanci "wynalazków" z Węgier, Słowenii czy Dyrzbański na przykład. Rozumiem intencje selekcji wystawców Pana Redaktora (mój cyrk, moje małpy), jednak misja redaktora to nie tylko sprawny opis i rekomendacje, ponieważ jest to po prostu nudne. Czyta się podobne opinie w wielu polskich publikacjach. Jak Pan sądzi ilu wystawców na tegorocznym Audio Video Show mogło się pochwalić pełnym własnym systemem (źródło, wzmacniacz, kolumny)? Serdecznie pozdrawiam i miłego odsłuchu w ten szczególny czas Świąt.
0 Lubię -
stereolife
Panie Walerianie, dziękujemy za komentarz, ale skoro temat budzi takie emocje, pozwolimy sobie jeszcze dokładniej wyjaśnić jak to wygląda z naszego punktu widzenia. Informacje o tym, co ciekawego będzie można zobaczyć na wystawie zbieraliśmy na trzy tygodnie przed jej otwarciem. Może nawet dłużej. Przyjęliśmy oczywiście pewne kryteria, bo wiedzieliśmy, że nie będzie czasu aby zajrzeć do każdego pokoju, posłuchać każdego urządzenia i porozmawiać z każdym konstruktorem, ale byliśmy otwarci na wszystkie nowości i ciekawostki. Niestety, większość firm debiutujących na wystawie oraz małych manufaktur w ogóle nie raczyła poinformować kogokolwiek, w jakikolwiek sposób, o tym, co będzie można zobaczyć w danym pokoju. Informacje czerpaliśmy z wielu różnych źródeł - ze strony organizatora, z portali społecznościowych, ze stron producentów i oczywiście z maili przychodzących na naszą redakcyjną skrzynkę. Nie oczekiwaliśmy nie wiadomo czego. Wystarczyło, aby dana firma wysłała krótką wiadomość, poprosiła organizatora o udostępnienie newsa albo nawet dodała zdjęcie z krótkim komentarzem na Facebooku. Przed wystawą śledziliśmy temat codziennie i każdego dnia dopisywaliśmy do swojej listy kolejne pozycje. Niestety, ogromna grupa wystawców miała to wszystko gdzieś i nie udostępniła informacji o prezentowanym sprzęcie ani tu, ani tu, ani tu. No to co my jeszcze mamy zrobić? Znaleźć numer telefonu w Panoramie Firm, zadzwonić i zapytać jakież to cuda dana firma ma zamiar pokazać? Wydawałoby się, że wysłanie choćby krótkiego maila z taką informacją i zaproszeniem do swojego pokoju nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Jesteśmy jednym z patronów medialnych wystawy, nasze logo widnieje na jej stronie, na plakatach, w przewodnikach itd. Naprawdę nie wyrzucamy takich maili do kosza. Najczęściej odpisujemy. Przynajmniej wiedzielibyśmy co może nas w danym pokoju zainteresować. Zresztą co tam mail... Wystarczy dopisać się na stronie wydarzenia na Facebooku - wtedy nie tylko "jaśnie pan redaktor", ale wszyscy zainteresowani i zwiedzający dowiedzą się cóż to za firma i co ciekawego robi. Ale dużą część takich firm to po prostu przerasta. Wobec tego, nawet gdybyśmy chcieli zamieszczać przed wystawą takie newsy (a nie chcemy, bo też na pewno zostaniemy posądzeni o wspieranie konkretnych producentów i dystrybutorów), na jakiej podstawie mielibyśmy je pisać? Przecież nie wymyślimy sobie opisu wzmacniacza i nie narysujemy go w Paincie. Potrzebne są jakiekolwiek materiały, a jeśli taka firma nie ma strony internetowej i nie kontaktuje się ze światem w jakikolwiek sposób, to cóż my mamy jeszcze zrobić? Kiedyś wyłapywaliśmy informacje o ciekawych urządzeniach z całego świata i zamieszczaliśmy je na stronie czy to w formie newsów, czy nawet migawek (kilka zdjęć, krótki opis i link do strony, na której znaleźliśmy taki sprzęt). Teraz tego nie robimy, z kilku powodów. Po pierwsze, dana firma musi formalnie podzielić się z nami informacjami i materiałami takimi, jak chociażby zdjęcia. W przeciwnym wypadku podejmujemy ryzyko, że naruszymy czyjeś prawa autorskie. Mieliśmy już takie sytuacje, na szczęście wszystkie udało się wytłumaczyć, ale nawet dziennikarzom nie wolno ot tak "brać sobie" czyichś zdjęć, a nawet opisów, choćby nawet robili to w dobrej wierze (w celu podzielenia się taką informacją ze swoimi Czytelnikami). Po drugie, jeżeli dana firma nie podejmuje nawet najmniejszego wysiłku, aby dotrzeć z takimi informacjami do audiofilów i przyciągnąć ich do swojego pokoju, to doświadczenie podpowiada nam, że tak samo potraktuje zwiedzających lub, jeśli jakimś cudem się trafią, klientów. Wytłumaczyliśmy to już dość obszernie, więc nie będziemy się powtarzać. W każdym razie proponowalibyśmy wyobrazić sobie jak wyglądają takie sprawy z naszego punktu widzenia, bo dobre chęci (a naprawdę nam ich nie brakuje) to nie wszytko. Tymczasem w wielu przypadkach widzimy bardzo smutne zjawisko - audiofile i melomani są otwarci na nowy, ciekawy sprzęt, my również go szukamy, ale najmniej wysiłku w cały ten proces wkładają producenci i dystrybutorzy, którym powinno przecież bardzo, ale to bardzo zależeć na tym, aby ktoś ich zauważył. Tutaj w większości przypadków nie ma jakiejkolwiek akcji, więc nie ma jakiejkolwiek reakcji. Zupełnie prawidłowo. Za rok znów zobaczymy kilkadziesiąt firm, którym wydaje się, że wystarczy skonstruować wzmacniacz, postawić go w najmniejszym pokoju, nie powiedzieć o tym nikomu, nie wysłać ani jednego maila, nie podjąć jakichkolwiek działań przed wystawą, a ludzie zaczną walić drzwiami i oknami, zjawią się bogaci dystrybutorzy z Azji i USA, przyjdą znani dziennikarze z Niemiec i Wielkiej Brytanii, może jeszcze jakaś nagrodę przyniosą. Niestety, pchanie się na siłę tam, gdzie najwyraźniej nas nie chcą i opisywanie takich urządzeń to dla dziennikarza jeden z najłatwiejszych sposobów na zrobienie z siebie idioty. Pozdrawiamy serdecznie!
0 Lubię
Komentarze (10)