Rafał Koc - Melodika
- Kategoria: Wywiady
- Tomasz Karasiński
Przeglądając archiwum wywiadów opublikowanych na łamach naszego magazynu, łatwo zauważyć, że najczęściej rozmawiamy z artystami i przedstawicielami firm zajmujących się produkcją sprzętu audio - konstruktorami zestawów głośnikowych, wzmacniaczy lampowych, przetworników, streamerów, subwooferów, a nawet kabli i akcesoriów zasilających. Zazwyczaj są to audiofile maksymalnie wkręceni w konkretny temat. Często można usłyszeć od nich coś, czego nie przeczytalibyśmy w żadnym teście, a już tym bardziej w ogólnodostępnych materiałach informacyjnych. Czasami warto jednak wyjść poza ten schemat i przyjrzeć się pracy ludzi, którzy podchodzą do sprawy trochę inaczej i obserwują rynek z innej perspektywy. Nie zastanawiają się nad tym, co dokładnie dzieje się z elektronami wewnątrz kabla głośnikowego, ale podchodzą do swojej pracy w bardzo praktyczny sposób. Łączą to, co wiedzą o potrzebach klientów z tym, co znają od drugiej strony, od laboratorium i sali odsłuchowej po sklepową półkę. Jedną z takich osób jest Rafał Koc.
Zazwyczaj nie mamy żadnego problemu z przypisaniem naszego rozmówcy do konkretnej firmy, jednak w tym przypadku mówimy o człowieku, który ma sporo pomysłów i śmiało wchodzi w kolejne przedsięwzięcia, nie rezygnując z poprzednich. Dla jednych jest przede wszystkim założycielem sklepu RMS - jednego z największych salonów ze sprzętem hi-fi w Polsce. Inni powiedzą, że jest szefem firmy Rafko będącej dystrybutorem urządzeń takich marek, jak HiFiMAN, Musical Fidelity, MEE Audio, NuPrime, Triangle czy Exposure. To jednak nie wszystko, bo Rafał Koc jest również pomysłodawcą i spiritus movens marki Melodika dostarczającej melomanom zestawy głośnikowe i okablowanie, a od niedawna także głośniki instalacyjne. Sporo tego, ale w końcu mówimy o człowieku związanym z branżą audio od dwudziestu lat. O sobie mówi, że interesuje go głównie muzyka - prawie wszystkie gatunki, ze wskazaniem na rock, jazz i alternatywne brzmienia. Swój pierwszy zestaw kina domowego dopieszczał dwa lata, aż wycisnął z niego wszystko, co się dało. Później przyszedł czas na poważniejsze zabawki. Jego ideał brzmienia to połączenie muzykalności ze szczegółowością - zarówno w skali makro, jak i mikro. Choć w naszej rozmowie z pewnością poruszymy też inne zagadnienia, umówiliśmy się, że jej tematem przewodnim będzie Melodika.
Melodika nie jest jedyną marką, z którą jest pan kojarzony. Ludzie związani z branżą audio kojarzą pańskie nazwisko przede wszystkim z firmą Rafko, a także ze sklepem RMS. Czy moglibyśmy jakoś to wszystko poukładać? Od czego zacząć?
Najlepiej od początku, czyli od naszego sklepu internetowego. To on dał początek naszej działalności i pozwolił na dalszy rozwój firmy. RMS powstał kilkanaście lat temu i był jednym z pierwszych w Polsce sklepów internetowych z tak szerokim asortymentem. Następnie otworzyliśmy stacjonarny salon sprzedaży, stopniowo wypełniany przez sprzęt z coraz wyższej półki. Dzisiaj można u nas posłuchać urządzeń zarówno za tysiąc, jak i sto tysięcy złotych. W końcu przyszła pora na dystrybucję. Byliśmy tak dobrzy, że pewnie marki same zaczęły nam proponować przejęcie dystrybucji w Polsce. Weszliśmy w to i okazało się, że było to udane zagranie. Chociaż nie bez potknięć. Nie wszystkie marki wypaliły, nie wszystkie też przetrwały. Nasza dystrybucja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, ale nie jesteśmy zainteresowani każdą marką. Możemy sobie pozwolić na grymaszenie i wybieranie. Dzięki temu zawsze angażujemy się w stu procentach w naszą dystrybucję i utożsamiamy się z producentami, których reprezentujemy. Wiadomo, że nie jest to normą na rynku, szczególnie wśród największych dystrybutorów, jednak zdecydowanie wolimy model, w którym to my prowadzimy dystrybucję poprzez dobór odpowiednich marek, a nie dystrybucja prowadzi nas, bo wykorzystujemy każdą nadarzającą się okazję i bierzemy każdą firmę, która się do nas zgłosi. W końcu postanowiliśmy wykorzystać zdobyte doświadczenie, technologiczny know-how i zasięg wśród klientów. Melodika to kumulacja wszystkich naszych doświadczeń i wiedzy. Można powiedzieć, że to wszystko, co najlepsze.
Pomysł powołania do życia własnej marki przez firmę zajmującą się przede wszystkim dystrybucją sprzętu audio może wydawać się oryginalny, ale jeśli się nad tym zastanowić, to właśnie dystrybutorzy i dealerzy najlepiej wiedzą czego szukają klienci. Czy właśnie tak było w przypadku Melodiki?
Melodika to przede wszystkim odpowiedź na potrzeby klientów. Ci chcą mieć sprawdzone produkty, bez zbędnych udziwnień, najlepiej produkowane w Polsce. Tylko sprawdzone rozwiązania, tylko dające realną korzyść technologie, tylko potrzebna funkcjonalność. W czasach, gdy wszyscy szukają sposobu aby się wyróżnić, Melodika wyróżnia się brakiem zbędnych atrybutów, za które koniec końców płacą klienci. To zdroworozsądkowa marka dla osób, które szukają przede wszystkim racjonalnego podejścia. Oczywiście, nie wszyscy takie preferują, ale nie narzekamy na brak zainteresowania.
Studiując katalogi wielu firm działających w branży audio można natknąć się na opowieści o niemal filozoficznym wydźwięku. Historie o muzycznej pasji, składaniu pierwszych wzmacniaczy na kuchennym stole i lutowaniu srebrnych kabli w blasku księżyca... Na stronie internetowej Melodiki również znalazłem kilka zdań, które mogłaby wykorzystać dowolna firma, ale wszystko to można streścić słowami "budujemy bardzo dobry sprzęt za niewielkie pieniądze". Mam rację?
Skorzystać z tych zdań mogłaby każda firma. Problem w tym, że mało która brzmiałaby wiarygodnie. A Melodika chwali się swoim racjonalnym podejściem do sprzętu audio i zyskuje uznanie w oczach odbiorców. To z kolei oznacza, że marka jest autentyczna. Klienci wyraźnie czują i widzą korzyści, jakie otrzymują za daną cenę i wiedzą, że produkt ich nie zawiedzie, gdy przyjdzie pora weryfikacji obietnic producenta. Tak więc ma pan rację, ale czym innym jest coś napisać, a czym innym - zrobić. A to pełne koło, które stanowi o sukcesie tej marki.
Większość producentów sprzętu audio lubi chwalić się autorskimi pomysłami i rozwiązaniami technicznymi, ale większość z tych, które widzimy na stronie Melodiki to technologie i materiały ogólnie znane i stosowane w branży hi-fi od dawna. Obudowy z MDF-u, membrany z włókna szklanego, korektory fazy, jedwabne kopułki, a w kablach - szczelne ekranowanie i izolacja z PTFE. Z unikalnych nazw widzimy tu tylko technologię BassCore i tłumienie akustyczne DALtech. Na czym polega ich wyjątkowość? Czy może należy to odczytywać tak, że w produktach Melodiki wcale nie chodzi o surowce i systemy rodem z kosmosu?
Większość "kosmicznych" technologii używanych przez audiofilskich producentów nie zapewnia wystarczającej wartości w stosunku do kosztów, jakie klient musi ponieść. Przynajmniej w naszym odczuciu. Dlatego staramy się trzymać na uboczu tego wyścigu zbrojeń, jeśli nie widzimy wyraźnej korzyści z zastosowania jakiegoś rozwiązania. Chciałoby się powiedzieć, że postęp w branży audio to ciągły marsz do przodu, ale prawda jest taka, że spora grupa producentów tańczy z klientami tango - jeden krok do przodu, dwa do tyłu, a czasami na odwrót. Dlatego mamy konserwatywne podejście, które w centrum stawia klienta. Dbamy o jakość materiałów, jakość wykonania, minimalizujemy koszty logistyki, pakowania i reklamy, aby klient otrzymał jak najniższą cenę końcową i jak najlepszy produkt. Analizujemy dostępne na rynku technologie, słuchamy naszych prototypów, pytamy o zdanie naszych pracowników i fanów. Nasza firma wyrosła na klientach tej branży i mamy do nich zbyt wiele szacunku, żeby teraz opowiadać im tanie bajki. Dlatego na naszej półce leży sporo produktów, które nie weszły do sprzedaży. Uznaliśmy, że nie są dość dobre. To znowu zaprzeczenie powszechnej praktyki rynkowej - zalewania rynku byle czym, w nadziei, że co piąty produkt chwyci...
Melodika kojarzona jest nie tylko z zestawami głośnikowymi, ale także - a może nawet przede wszystkim - z okablowaniem. Dużą popularnością cieszą się charakterystyczne przewody z serii Purple Rain, ale też nieco droższe modele z rodziny Brown Sugar. W odróżnieniu od kolumn, kable te produkowane są w Polsce. Czy był to państwa pomysł od początku do końca?
Taka była idea marki Melodika. Zrobiliśmy coś od zera. Kable to segment produktów, który znamy doskonale. Widzieliśmy też wyraźną lukę na rynku - pomiędzy azjatyckimi dostawcami taniego, za przeproszeniem, szmelcu a zachodnimi producentami, którzy wyceniali swoje produkty pod klienta z inną siłą nabywczą. Wiedzieliśmy, że da się produkować lepiej i taniej. I wiedzieliśmy, że możemy to zrobić w Polsce.
Na stronie internetowej Melodiki przeczytamy, że przewody tej marki produkowane są w fabryce, która dostarcza między innymi kable na platformy wiertnicze czy wiązki kablowe do samochodów hybrydowych. Czy możemy ujawnić jak i gdzie się to odbywa?
Miejsce produkcji ma tutaj drugorzędne, jeśli nie trzeciorzędne znaczenie. Najważniejsza jest nasza autorska koncepcja produktów, bardzo specyficzne i precyzyjne dyspozycje odnośnie produkcji oraz końcowa kontrola jakości. Fabryka jest w tym wypadku tylko narzędziem. Dzięki temu dysponujemy wysokim poziomem niezależności - wszystko, co najważniejsze dzieje się pod naszymi, podlaskimi strzechami.
Kiedy przeglądam katalog kabli Melodiki, największe wrażenie robi na mnie ich różnorodność. Czego tu nie ma! Kable głośnikowe, sygnałowe, cyfrowe, zasilające, antenowe, gramofonowe, a do tego jeszcze różne akcesoria, jak gniazda, wtyki, rozgałęziacze, przejściówki, koszulki czy opaski na kable. Zworki RCA do wzmacniaczy? Kable do subwooferów REL-a? Dla wielu producentów audiofilskiego okablowania to totalna egzotyka. Czy to się w ogóle opłaca?
Staramy się dbać o opłacalność całej operacji, dla obu stron tej transakcji. Czasami jednak klienci potrzebują specyficznego kabla i nikt nie chce im pomóc. Wtedy staramy się takie dziury łatać. Szczególnie, gdy inni producenci oferują trudno dostępne kable w horrendalnych cenach. Potrafimy czasami zaoferować produkt niczym nie ustępujący temu drogiemu, ale kosztujący o połowę mniej. Taka jest idea Melodiki.
Czy klienci Melodiki mogą także zamawiać kable, których nie ma w regularnej ofercie? A jeśli tak, jakie najdziwniejsze zlecenia tego typu udało się państwu zrealizować?
Staramy się podchodzić do klientów w maksymalnie elastyczny sposób. Jeśli zgłaszają zapotrzebowanie na jakiś nowy przewód, to w miarę możliwości wprowadzamy go do oferty. Dlatego też jest ona tak bogata. Dodatkowo, wiele sklepów oferuje kable na naszych komponentach, na przykład w nietypowych długościach. Warto się jednak upewnić, że do wykonania całego kabla faktycznie zostały użyte nasze komponenty. Kwestią otwartą pozostaje także technologia łączenia poszczególnych elementów - dajemy gwarancję tylko na kable wykonane przez nas, według naszych standardów. Spotykamy się też z nieuczciwymi sprzedawcami, którzy pod marką Melodika sprzedają inne produkty, na przykład kable zasilające wykonane na komponentach innych producentów. Polscy sprzedawcy podrabiają na swoich zapleczach polską markę. Wariactwo... Ale w pewnym sensie pokazuje to jak popularni jesteśmy.
Jakiś czas temu wprowadzili państwo do oferty głośniki instalacyjne. To kolejny temat, który wiąże się także z gniazdami ściennymi, kablami i oczywiście zestawami głośnikowymi, jednak dla wielu audiofilów pozostaje jedną wielką tajemnicą. Skąd taka decyzja?
Patrzenie na rynek audio wyłącznie przez pryzmat audiofilów to błąd, który sprawia, że branża zamyka się w klatce mało rozsądnych wniosków. Żyjemy w świecie, w którym każdy chce słuchać muzyki i może to robić niewielkim kosztem. Każdy chce też mieć dobrą jakość dźwięku w swoim domu, a także wysokiej klasy akcesoria, które nie rozsypią się po kilku latach od zakończenia kosztownej instalacji. I niekoniecznie każdy chce przy tym płacić "audiofilskie" pieniądze. Dążymy do tego, aby każdy mógł sobie pozwolić na sprzęt audio dużo wyższej klasy, niż ten z hipermarketów i dużo tańszy, niż ten oferowany przez uznanych audiofilskich producentów zafiksowanych na wąskiej grupie klientów. Głośniki ścienne i sufitowe wybierają często pracownicy firm zajmujących się instalacjami audio-video. Dla nich liczy się nie tylko ostateczny efekt, ale też łatwość montażu, funkcjonalność i bezawaryjność tego typu zestawów.
Czy profesjonalistów trudno było przekonać do marki, którą kojarzyli z głośnikami zupełnie innego typu?
Staramy się podchodzić do naszych kontrahentów w każdym aspekcie jak najbardziej uczciwie. Dobry produkt to jedno, ale granie w jednej drużynie to zupełnie inna sprawa. Staramy się, aby nasi kontrahenci zawsze mieli poczucie, że gramy do tej samej bramki i mieli korzyści ze współpracy z nami na każdym etapie relacji biznesowej. Tutaj wracamy do miejsca, w którym mówiłem o pozycji wypracowanej przez nas w branży audio. Niech to będzie najlepsza odpowiedź na to, czy było łatwo, czy nie. Ale myślę, że byłby pan zaskoczony jak wielu naszych klientów samodzielnie instaluje nasze głośniki. Cena jest bardzo dobra, a sama instalacja bardzo prosta - to szerokie pole do oszczędności finansowej bez oszczędzania na jakości. Dlatego już w lutym tego roku zanotowaliśmy liczbę 500 wykonanych instalacji na głośnikach Melodiki. Niezły wynik, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wprowadziliśmy naszą linię głośników instalacyjnych raptem dwa lata temu.
Mając na uwadze stosunkowo niskie ceny tych głośników, niejednemu klientowi z pewnością przyszło do głowy, aby pobawić się z tym samemu - zbudować ukryty w ścianach i suficie system kina domowego, zamontować głośniki w łazience i w kuchni, a może nawet zaplanować budowę pełnej instalacji multiroom. Czy wiecie co dokładnie dzieje się z tymi głośnikami? Czy klienci dzielą się swoimi doświadczeniami i osiągnięciami? Czy są to głównie instalatorzy, czy raczej majsterkowicze?
Myślę, że w tym momencie rynek rozkłada się w proporcjach pół na pół. Zyskaliśmy tak dużą popularność wśród klientów końcowych, że chętnie próbują oni swoich sił w samodzielnych montażach. Chętnie im w tym doradzamy. Ludzie, którzy chcą coś robić sami w dzisiejszych czasach i tak znajdą wszystkie potrzebne informacje, ale w moim odczuciu rośnie liczba osób, które wcale nie są zainteresowane samodzielnym montażem. Polacy się bogacą i wolą, aby specjaliści wykonali im w domu taką instalację dobrze, szybko i profesjonalnie. Są gotowi zapłacić za tę pewność, a przede wszystkim za potężną oszczędność czasu. Pamiętajmy, że instalacja audio-video to nie tylko głośniki, ale też okablowanie i elektronika, która tym wszystkim zarządza. A ta miewa swoje humory i wymaga doświadczonej ręki. Niebagatelną rolę odgrywa tu także znajomość zasad akustyki.
Jako człowiek związany nie tylko z produkcją, ale także dystrybucją sprzętu audio, jak postrzega pan funkcjonowanie innych firm w tej branży i rynek audio-video jako całość?
Myślę, że wszyscy widzimy pewne zmiany - rynek się konsoliduje, małe firmy zaczynają być średnimi, średnie idą w kierunku dużych. Niestety, dużemu biznesowi nie zawsze jest po drodze z pasjonatami. Wiele osób od dawna zarzuca rynkowi audio, że zaczynają nim rządzić księgowi, a żeby być precyzyjnym - bankierzy. Dla nich każdy producent wzmacniaczy czy kolumn głośnikowych to inwestycja, która ma mieć określoną stopę wzrostu. I tyle. Jeśli robią badania rynkowe, to tylko po to, aby wycisnąć ze swojej własności więcej soku, a nie po to, by naprawdę coś zmienić, iść do przodu, udoskonalać istniejące rozwiązania. Audiofile mają natomiast zupełnie inne priorytety. Chcą w nieskończoność poprawiać jakość dźwięku, szukać zaawansowanych rozwiązań, dostarczać przyjemność z odsłuchu, eksplorować muzykę, tworzyć nowe formaty, mieszać ze sobą technologie i zaskakiwać świat uzyskanym efektem końcowym. Szczerze mówiąc, jakoś nie widzę tej pasji wśród największych graczy na rynku. Widać jedynie zachowawczość, wzajemne kopiowanie rozwiązań, ciągłe oglądanie się na konkurencję i wzajemne liczenie sobie obrotów w nadziei, że uda się powielić czyjś model biznesowy i wyrwać z niego trochę grosza. Nie ma tu szerokiej wizji i przekonania o tym, jaką markę chce się budować. Mało kto próbuje jeszcze przekonać ludzi do swoich oryginalnych projektów. Przykładowo, kiedy duża marka o korzeniach audiofilskich z dnia na dzień dziękuje jednemu z największych autorytetów, który zbudował dla niej wiele kultowych urządzeń, to dla mnie wyraźny przekaz - drodzy audiofile, nie jesteśmy już wami zainteresowani, nie jesteście naszą grupą docelową. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo branżą audio rządzą jeszcze inne wartości niż pieniądz.
W 2015 roku Melodika zadebiutowała na wystawie High End w Monachium, i nie była to jednorazowa przygoda. Czy wobec tego udało się wejść także na rynki zagraniczne? Jeśli tak, to o jakich produktach i jakich kierunkach mówimy?
Zdecydowanie dobrze radzimy sobie na rynkach zagranicznych. Nie tylko w Europie Zachodniej i Wschodniej. Mamy swoich przedstawicieli w Indiach, a nawet w Nowej Zelandii i Australii. Co ciekawe, targi w Monachium nie były niezbędne, aby pozyskać te kontakty. Byliśmy tam z innych powodów, a dodatkowo zdecydowaliśmy się wziąć w nich udział wtedy, gdy pozyskaliśmy już co najmniej kilku dystrybutorów z innych krajów Europy. Naszym głównym dobrem eksportowym są kable. Ludzie dziwią się, że produkujemy tak tani i dobry produkt, i to w Europie. Byliśmy zaskoczeni jak wielu Niemców znało już nasze produkty. W ciągu kilka dni do naszego stanowiska w Monachium podeszło mnóstwo ludzi. Niektórzy mówili, że mają w domu nasze kable albo sprzedają je na rynku niemieckim i cieszą się, że wpadliśmy na targi. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy, ale też utwierdziło nas to w przekonaniu, że wcale nie musimy co roku pokazywać się na High Endzie. Wystarczy dobrze wykonywać swoją pracę na co dzień, a nie od targowego święta.
Co będzie następne? Gramofony? Soundbary? A może coś zupełnie zaskakującego?
Moda na gramofony wydaje się lekko słabnąć. Teraz idzie czas kaset magnetofonowych, więc może jakiś wysokiej klasy odtwarzacz kasetowy? To by było zaskoczenie, prawda? Jesteśmy w trakcie finalizowania pewnego ciekawego projektu - mam nadzieję, że na Audio Video Show będziemy mogli już co nieco pokazać.
Zdjęcia: Melodika
Komentarze