Hidizs AP80 Pro + Mermaid MS4
- Kategoria: Odtwarzacze i wzmacniacze przenośne
- Karol Otkała
Trudno w to uwierzyć, ale pierwszy odtwarzacz cyfrowych plików audio został stworzony jeszcze w ubiegłym tysiącleciu. MPMan F10 oferował zawrotną pojemność 32 lub 64 MB, co jak na tamte czasy i tak dawało duże pole manewru. Rosnąca w zastraszającym tempie popularność formatu MP3 spowodowała, że producenci sprzętu zwietrzyli szansę zarobku. Praktycznie z miesiąca na miesiąc pojawiały się nowe odtwarzacze oferujące coraz większą pojemność. W przeciągu kilku lat od premiery modelu F10 została złamana granica 1 GB, później część odtwarzaczy została wyposażona w kolorowe wyświetlacze, obsługę plików MP4 i inne gadżety mające niewiele wspólnego ze słuchaniem muzyki. Biznes wyhamował w momencie, gdy producenci telefonów komórkowych doszli do wniosku, że wyposażenie nowych modeli w funkcję odtwarzania empetrójek nie będzie dla nich dużym problemem. Już niebawem smartfony miały przejąć rolę wielu innych urządzeń, bez których wielu z nas nie wyobrażało sobie życia. Pojawiły się nawet modele zbudowane z myślą o miłośnikach dobrego brzmienia. Mimo to, producenci przenośnych odtwarzaczy plików audio nie dali się wyeliminować, dostarczając wymagającym użytkownikom sprzęt, którego możliwości coraz mocniej zahaczały o to, z czym wcześniej można było spotkać się wyłącznie w aparaturze stacjonarnej. Playery wyposażone w audiofilskie przetworniki, mocne układy wzmacniające i pojemną pamięć z możliwością rozszerzenia o kolejne karty microSD pozwoliły audiofilom zrealizować niedostępne wcześniej marzenie - rozkoszowanie się brzmieniem plików hi-res poza domem, i to za pośrednictwem słuchawek, których nie był w stanie napędzić żaden smartfon.
Równowaga w przyrodzie była zachowana mniej więcej do czasu i serwisów streamingowych, które zrewolucjonizowały branżę, dając nam łatwy i szybki dostęp do olbrzymich zasobów muzycznych. Moment ten można by było uznać za punkt schyłkowy cyklu życia wynalazku, jakim jest odtwarzacz przenośny, ale znów - nic bardziej mylnego. Audiofilskie playery są nadal produkowane i mają się dobrze, dając sporo satysfakcji smartfonosceptykom. A ponieważ aby zainteresować się takim sprzętem, z definicji trzeba być mocno wkręconym melomanem szukającym czegoś znacznie lepszego niż typowy telefon lub tablet, niektórzy producenci skierowali się ze swoimi produktami w totalną niszę, wchodząc w jakościową i cenową stratosferę. Wystarczy tu wspomnieć o marce Astell&Kern, dla której premiera kolejnego modelu za osiem albo piętnaście tysięcy złotych to już nic nowego. I choć na hi-endowych playerach świat się nie kończy, w pewnym momencie mogło się wydawać, że kolejny rozdział historii mobilnego audio jest już napisany - skoro ceny flagowych smartfonów osiągnęły pułap dziesięciu tysięcy złotych, producentom odtwarzaczy plików przestanie opłacać się produkcja czegokolwiek, co kosztuje dwa, trzy, może nawet pięć tysięcy złotych, w związku z czym wszyscy pójdą ścieżką wydeptaną przez Koreańczyków, a audiofile będą mieli dwa wyjścia - smartfon albo luksusowy player za co najmniej trzy średnie krajowe.
Na szczęście ten wariant się nie sprawdził. Przenośnych grajków nie zabiły ani telefony, ani streaming, ani nawet rosnące ceny podzespołów elektronicznych. Najwyraźniej wciąż istnieje duże grono osób, które nie chcą słuchać muzyki ze smartfona i wolą nosić w kieszeni urządzenie zaprojektowane w jednym celu - aby uzyskać jak najlepszy dźwięk. I w dalszym ciągu funkcjonuje wiele firm, które taki sprzęt im dostarczają. Jednym z takich producentów jest Hidizs. Przedsiębiorstwo istnieje od 2009 roku, kiedy to biznes kieszonkowych odtwarzaczy hi-fi dopiero raczkował, a produkowane urządzenia były bardzo drogie lub "hi-fi" miały tylko w nazwie. Dla pewnej grupy techników stało się to bodźcem do rozpoczęcia badań i utworzenia nowej marki. Po otrzymaniu solidnego wsparcia finansowego poprzez zbiórkę na Kickstarterze udało się stworzyć pierwszy odtwarzacz, za którym następnie poszły kolejne modele. Dziś sytuacja jest o tyle dziwna, że jak na firmę istniejącą od ponad dwunastu lat dostęp do jakichkolwiek informacji jest utrudniony. A nawet jeśli uda nam się znaleźć jakieś konkretne wiadomości o samym producencie, będą one raczej szczątkowe. W przeciwieństwie do wielu marek chwalących się tym, kto stworzył ich sprzęt i jakie tytuły owa osoba posiada (HiFiMAN) albo gdzie i w jaki sposób ów sprzęt jest produkowany (Questyle), tutaj mamy w zasadzie "goły" produkt - ma to, to i to, wygląda tak i tak, kosztuje tyle i tyle, a reszty, potencjalny kliencie, pewnie się domyślasz, a jeśli nie, to w ogóle nie powinieneś się nad tym zastanawiać. Dla większości ludzi "Hidizs" to losowy ciąg znaków i pewnie nikt nie zainteresowałby się tymi urządzeniami, gdyby nie to, że na papierze prezentują się świetnie, są złożone z wysokiej klasy komponentów i zasadniczo robią to samo, co odtwarzacze uznawane za mobilny hi-end, ale kosztują o wiele, wiele mniej. Nie trzeba było długo czekać, aby po sieci rozeszła się wieść o audiofilskich playerach za śmieszne pieniądze.
Wygląd i funkcjonalność
Mogłoby się wydawać, że na przestrzeni dwunastu lat firma dorobiła się sporego katalogu. Po części to prawda, jednak jego tworzenie polegało nie tylko na dodawaniu kolejnych playerów, ale przede wszystkim na rozszerzaniu asortymentu o niewielkie przetworniki, odbiorniki Bluetooth, wzmacniacze słuchawkowe, akcesoria i słuchawki dokanałowe. W zakładce z odtwarzaczami przenośnymi zobaczymy aż osiem modeli, z czego cztery - AP60II, AP60 Pro, AP100 i AP200 zostały oznaczone jako wyprzedane. Zostają nam cztery wersje modelu AP80 - AP80 Aluminum, AP80 Stainless Steel, AP80 Pro i AP80 Pro Special Edition. Doszukiwanie się różnic między nimi tylko na podstawie opisu producenta to zajęcie dla cierpliwych. W pierwszej chwili wydaje się, że poza wykończeniem wszystko się tu powtarza. Wszystkie wersje bazują na tym samym DAC-u (ESS ES9218P), mają takie same wyświetlacz i akumulator, a nawet kluczowe parametry, takie jak chociażby stosunek sygnału do szumu. W moje ręce trafił model z dopiskiem "Pro", ale nie solo, lecz w towarzystwie słuchawek dokanałowych Mermaid MS4. Co prawda oba produkty standardowo sprzedawane są oddzielnie, ale potraktowałem to jak wakacyjny zestaw, który pozwoli mi sprawdzić, jak prezentuje się najwyższa lub prawie najwyższa półka spośród urządzeń przez firmę w tych kategoriach.
TEST: Astell&Kern Kann Cube
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otwarciu przesyłki od dystrybutora, to olbrzymia różnica w wielkościach pudełek. Odtwarzacz umieszczony jest w kartonie przypominającym gabarytami opakowanie od perfum. Czarna, matowa całość z lakierowanym zarysem urządzenia na froncie ozdobiona jest srebrną czcionką. Tył pudełka wypełnia specyfikacja urządzenia oraz opis zawartości opakowania w językach angielskim, chińskim oraz rosyjskim. Podobny projekt, z jedyną różnicą w postaci koloru czcionki (miedź zamiast srebra) otrzymało opakowanie słuchawek, które dla odmiany powala gabarytami. Przy dokanałówkach spodziewałbym się subtelnego, niewielkiego pudełka, zbliżonego rozmiarami do tego od odtwarzacza, ale zamiast tego mamy box, w którym spokojnie zmieściłyby się składane słuchawki nauszne. Wymiary pudełka są oczywiście związane z jego zawartością, a ta, jak to powinno być w produktach klasy premium, jest wyjątkowo bogata. Oprócz słuchawek, umieszczonych w specjalnie wyciętej formatce, mamy tu jeszcze jedenaście dodatkowych kompletów końcówek o różnych rozmiarach (S, M, L) oraz przeznaczeniu (balans, wokal, bas oraz pianka z efektem pamięci). Wisienką na torcie zestawu jest skórzane etui na sprzęt przypominające kufer wyłożony od wewnątrz materiałem przypominającym zamsz. Dodatkowym zabezpieczeniem jest gumowany woreczek. Przy pierwszym kontakcie to właśnie etui zrobiło na mnie największe wrażenie - mimo kontaktu z wieloma podobnymi urządzeniami pierwszy raz spotkałem się z tak porządnie wykonanym produktem. Zawartość pudełka uzupełnia karta gwarancyjna oraz kod rabatowy dający właścicielowi 10% zniżki w oficjalnym sklepie producenta.
Po takim otwarciu podobnych fajerwerków spodziewałem się w przypadku odtwarzacza. Niestety tutaj jest bardziej standardowo. Poza urządzeniem w zestawie znajduje się kabel przejściówka z USB-B na USB-C, kabel USB-C do ładowania, komplet folii ochronnych na ekran, instrukcja obsługi, karta gwarancyjna, kod promocyjny i wyjątkowo tandetne, silikonowe etui. Psuje ono odbiór całości, jednak w ogólnym rozrachunku spełnia swoją funkcję, chroniąc odtwarzacz przed zarysowaniem czy uszkodzeniem, zatem nie ma co wybrzydzać, zwłaszcza że samo urządzenie jest wykonane wyjątkowo solidnie. AP80 Pro jest naprawdę miniaturowy. Ma wielkość może 1,5 paczki zapałek, a całość została zamknięta w aluminiowym stelażu, na którego froncie umieszczony jest ekran dotykowy Samsunga o przekątnej 2,45 cala. Na prawym boku umieszczono pokrętło zmiany głośności, które jest jednocześnie włącznikiem urządzenia oraz trzy przyciski sterujące, będące alternatywą dla sterowania poprzez ekran dotykowy. Na dole znajdziemy wejście USB-C oraz dwa gniazda słuchawkowe - 2,5-mm zbalansowane oraz klasyczne 3,5-mm. Przy pierwszym kontakcie ciekawość wzbudza lewa strona urządzenia, na której umieszczono gniazdo kart microSD. Bez zapoznania się ze specyfikacją sprzętu pomyślałem, że to ze strony producenta bardzo fajny gest, dający możliwość rozszerzenia pamięci wbudowanej i tym samym poszerzenia kolekcji plików. Jak się okazało chwilę później, AP80 Pro nie posiada żadnej pamięci wbudowanej, zatem decydując się na zakup, warto od razu wziąć też kartę. Plus jest taki, że obsługiwane są karty o pojemności do 1 TB, co daje użytkownikowi olbrzymie pole manewru. Od czasu do czasu odsłuch będzie przerywany koniecznością naładowania urządzenia, co trwa około 1,5 godziny. Bateria o pojemności 800 mAh wystarcza na ponad 10 godzin naprawdę głośnego słuchania.
Ze względu na dość pokaźny gabaryt części znajdującej się poza kanałem słuchowym producent zastosował tu zabezpieczenie w postaci wzmocnienia kilku centymetrów kabla gumową osłonką, która po założeniu słuchawek przechodzi ponad uchem. Dzięki temu nawet przy wypadnięciu słuchawki będzie się ona nadal trzymać na małżowinie. Taki sposób mocowania sprawdza się nawet przy trochę mocniejszym szarpnięciu kablem, po którym słuchawki nadal pozostają na swoim miejscu.Według specyfikacji Mermaid MS4 ważą jedynie 18 gramów, jednak ze względu na dość pokaźny gabaryt części znajdującej się poza kanałem słuchowym producent zastosował tu zabezpieczenie w postaci wzmocnienia kilku centymetrów kabla gumową osłonką, która po założeniu słuchawek przechodzi ponad uchem. Dzięki temu nawet przy wypadnięciu słuchawki będzie się ona nadal trzymać na małżowinie. Taki sposób mocowania sprawdza się nawet przy trochę mocniejszym szarpnięciu kablem, po którym słuchawki nadal pozostają na swoim miejscu. Rozwiązanie to sprawia, że słuchawki zakłada się troszkę inaczej niż standardowe, ale po kilku założeniach nie ma już z tym najmniejszego problemu. Co więcej, gumowe wzmocnienie powoduje, że po założeniu ciężar rozkłada się równo po powierzchni ucha i nie jest punktowy, zatem nawet po kilku godzinach słuchania nic nie powinno nas uciskać czy ugniatać. Nawet jeśli chcielibyśmy za jednym podejściem rozładować nasz odtwarzacz. Kluczowym elementem jest tu bez wątpienia odpowiednie dopasowanie rozmiaru końcówek. Sam player już po uruchomieniu podtrzymuje dobre wrażenie wywołane warstwą wizualną. Po krótkim czasie naszym oczom ukazuje się menu główne, w którym otrzymujemy dostęp do różnych funkcjonalności - odtwarzacza plików, radia FM, ustawień Bluetooth, ustawień systemowych, informacji o sprzęcie i niewątpliwej ciekawostki, jaką jest krokomierz, którego obecność tutaj jest dla mnie nie do końca zrozumiała. Już same ustawienia sprawią użytkownikowi wiele frajdy, dając możliwość zmiany poziomu jasności, czasu podświetlenia, koloru motywu, wielkości czcionki, timera i trybu uśpienia. Wszystkie te elementy skonfigurujemy, korzystając z języka polskiego.
Tuner FM nie oferuje fajerwerków - jest to standardowe narzędzie, które znamy z setek innych urządzeń. Warto tu jedynie wspomnieć, że słuchawki dobrze sprawdzają się w roli anteny, dostarczając przeważnie dobry odbiór i stanowiąc miły dodatek do dania głównego, jakim jest player. Ten poza standardową wizualną stroną widoku odtwarzacza, z poziomu którego możemy przełączać utwory, ich poszczególne fragmenty czy ustawiać schemat odtwarzania, oferuje całkiem rozbudowaną bibliotekę, gdzie nasze pliki mogą być posortowane po artyście, albumie, gatunku i formacie. Dodatkowo wybrane utwory możemy dodać do ulubionych, stworzyć playlisty lub przejrzeć ostatnio odtwarzane pozycje. Player został wyposażony w standardowy korektor graficzny, który daje użytkownikowi możliwość dostosowania brzmienia do swoich potrzeb. Dla osób bardziej wymagających przygotowano narzędzie nazwane przez producenta MSEB. Kombajn ten pozwala nam wpłynąć na takie egzotyczne elementy, jak ogólna temperatura, rozszerzenie basu, tekstura basu, grubość nut, wokal, żeńskie nuty, szum LF, szum HF, responsywność impulsów, powietrze (niczego tu nie wymyślam - to terminologia producenta). Większość z tych elementów nie powie zupełnie nic przeciętnemu słuchaczowi, zatem jedynym rozwiązaniem jest przetestowanie ich w praktyce.
Brzmienie
Po kilku latach korzystania praktycznie tylko z nausznych i wokółusznych słuchawek bezprzewodowych przesiadka na przewodowe dokanałówki była dla mnie nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, że ostatni model, którego używałem stosunkowo często, to AKG dołączone do Samsunga Galaxy S9. Nie jest to sprzęt z górnej półki, a jego główną zaletą jest niezły pilot z mikrofonem. Tu już po kilku sekundach od włączenia zestawu czuć różnicę klas. Oprócz tej oczywistej, wynikającej z jakości sprzętu, mamy tu też tę wynikającą z samego formatu plików, bo słuchawek AKG użytkowałem w oparciu o streaming, tutaj zaś na warsztat wzięte zostały 24-bitowe pliki FLAC. Zatem gdybym miał jednym zdaniem opisać testowany zestaw przy tej kombinacji, z pewnością użyłbym stwierdzenia "mały, ale wariat". Słuchawki mimo ograniczeń wynikających z niewielkich gabarytów grają naprawdę dobrze. Przede wszystkim słychać tu bas, którego zazwyczaj brakuje w ogólnodostępnych słuchawkach z niskiej lub średniej półki. Inżynierom Hidizsa udało się opracować i umieścić w niewielkich słuchawkach technologię, dzięki której zaciera się różnica między sprzętem nausznym a dokanałowym. Na ustawieniach domyślnych równowaga tonalna jest właściwie wzorowa, a dźwięk bardzo żywy i dynamiczny. Do tego zdecydowanie bardziej ciepły niż zimny. No i przede wszystkim bardzo klarowny. Ze względu na ograniczenia w dostępności plików wysokiej rozdzielczości poza playerem, słuchawki spędziły też wiele godzin podłączone do laptopa, odtwarzając muzykę w jakości Master z TIDAL-a.
TEST: Sennheiser IE 300
Muszę przyznać, że nie pamiętam, kiedy burza z debiutanckiego albumu Black Sabbath brzmiała tak dobrze. Podobny zachwyt towarzyszył mi w przypadku albumu "Binaural" Pearl Jam, gdzie Mermaid MS4 dały mi wrażenie uczestniczenia w nagrywaniu tego wydawnictwa. Podczas kilku tygodni spędzonych z testowanymi słuchawkami przebrnąłem przez większość gatunków muzycznych i nie udało mi się wytypować tego jednego, który brzmiałby najlepiej. Zestaw Hidizsa świetnie poradził sobie zarówno z klasyką rocka, jak Led Zeppelin, Dire Straits czy The Doors, popem spod szyldu Madonny, klasyką elektroniki od Jeana Michela Jarre'a i Vangelisa czy rapem od Beastie Boys. Jedyny zgrzyt występuje w przypadku ciężkiego grania. Przy klarownej, hermetycznej produkcji, jaką oferuje na przykład Tool na "Fear Inoculum", jest wręcz perfekcyjnie. Gorzej, gdy realizacja jest trochę gorsza lub na scenie pojawia się więcej instrumentów. Wtedy sprzęt zaczyna się gubić i niektóre elementy, które są dobrze słyszalne podczas odsłuchu na głośnikach lub słuchawkach nausznych, tutaj zwyczajnie giną lub są tłamszone. Słuchając ostatnich albumów Overkill, których produkcji nie można niczego zarzucić, ma się wrażenie, że to nagrania z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Podobnie sytuacja wyglądała z innymi filarami thrash metalu, ale już taki "Obzen" Meshuggah zabrzmiał zdecydowanie lepiej, mimo tego, że nadal jest to granie trochę przytłumione i przy większej ilości detali ewidentnie stłamszone. Z kolei nowozelandzkich death metalowców z Ulcerate musiałem wyłączyć po kilkunastu sekundach. Duża część grania stonerowego również tutaj poległa z kretesem.
I tu w przypadku słuchania muzyki z playera z pomocą przychodzi nam narzędzie o nazwie MSEB, dzięki któremu możemy w bardzo wyraźny sposób wpłynąć na wiele aspektów odtwarzania. Ze względu na "tajemnicze" opisy nie jest to wybitnie intuicyjny gadżet, ale po kilku minutach zabawy każdy powinien odgadnąć, co do czego służy. Przy wsparciu MSEB wyżej wymienione przykłady zabrzmiały zdecydowanie lepiej. Musimy jednak pamiętać, że korektor mamy dostępny w playerze, natomiast podczas słuchania muzyki ze streamingu jesteśmy zdani na domyślne ustawienia. Na zakończenie dodam, że w ramach testu przeprowadziłem też eksperyment, łącząc opisywany player z słuchawkami Bang & Olufsen Beoplay HX. I taką kombinację mogę bez wahania nazwać kompletną, wystarczającą dla większości użytkowników, nawet tych mających wyższe aspiracje.
Aby wykorzystać możliwości takiego odtwarzacza, trzeba być nie lada świrem. No bo kto zadawałby sobie tyle trudu, kiedy pod ręką mamy łatwy w obsłudze streaming, który może i oferuje gorszą jakość, ale praktycznie bez żadnego kombinowania, od ręki i za grosze? Na szczęście na świecie jest jeszcze wielu ludzi, którym zależy przede wszystkim na brzmieniu.Dla kogo stworzono player AP80 Pro i słuchawki Mermaid MS4? Te drugie spodobają się osobom lubiącym dokanałówki i mającym wymagania zdecydowanie wybiegające poza to, co jest w stanie dostarczyć sprzęt dostępny w elektromarketach. Ich uniwersalność sprawi, że frajdę ze słuchania będą mieli praktycznie wszyscy melomani gustujący w klimatach innych niż ciężkie brzmienia. Mermaid MS4 zapewnią im wiele godzin komfortowego odsłuchu. Co do AP80 Pro, mam mieszane odczucia. Z jednej strony jest to potężne narzędzie zamknięte w niewielkim pudełku. Dzięki niemu możemy umieścić w kieszeni pokaźną bibliotekę plików wysokiej rozdzielczości. Dodatkowo jesteśmy w stanie ukształtować dźwięk według własnego upodobania. Z drugiej strony - no właśnie, może to nie tyle problem Hidizsa, co w ogóle tego podejścia do słuchania - w jakiś sposób trzeba wejść w posiadanie takich plików. Na potrzeby testu skorzystałem z redakcyjnych zasobów oraz kilku płyt zripowanych bezstratnie do formatu FLAC. Oba warianty wymagają zachodu. Dostępność plików hi-res wciąż jest taka sobie. Fani jazzu i klasyki mają łatwiej, nowe wydania cieszące się wyjątkową popularnością lub płyty mające status kultowych też można jeszcze namierzyć, ale jeśli nie macie potężnej kolekcji plików hi-res, a na co dzień nie słuchacie na przemian kilkunastu audiofilskich samplerów, samo karmienie takiego odtwarzacza muzyką będzie wymagało cierpliwości i samozaparcia. Zgrywanie FLAC-ów z płyt kompaktowych rodzi kolejny problem - owe płyty trzeba najpierw kupić, a bitów i kiloherców utraconych ze względu na ograniczone parametry tego leciwego już medium nijak nie odzyskamy. Innymi słowy, aby wykorzystać możliwości takiego odtwarzacza, trzeba być nie lada świrem. No bo kto zadawałby sobie tyle trudu, kiedy pod ręką mamy łatwy w obsłudze streaming, który może i oferuje gorszą jakość, ale praktycznie bez żadnego kombinowania, od ręki i za grosze? Na szczęście na świecie jest jeszcze wielu ludzi, którym zależy przede wszystkim na brzmieniu i coś mi mówi, że AP80 Pro przypadnie im do gustu.
Budowa i parametry
Hidizs AP80 Pro to przenośny odtwarzacz audio zaprojektowany w oparciu o podwójny układ ESS ES9218P. Urządzenie wyposażono również w chip Ingenic X1000 i niezależny układ FPGA HBC3000, który pozwala na dokładniejsze odtworzenie sygnałów cyfrowych, a także obsługuje rozdzielczości DSD64/128/256. Oprócz standardowego wyjścia 3,5 mm AP80 Pro otrzymał zbalansowane gniazdo słuchawkowe 2,5 mm. Producent twierdzi, że takie połączenie redukuje zniekształcenia między lewym i prawym kanałem, a także poprawia separację kanałów i stereofonię. Przednią ściankę playera zajmuje ekran dotykowy Samsung IPS HD o przekątnej 2,45 cala i rozdzielczości 480 x 360 pikseli. Umieszczone z prawej strony pokrętło jest połączone z potencjometrem ALPS-a. Protokół transmisji Bluetooth z kodekiem aptX pozwala na przesyłanie dźwięku z niskim opóźnieniem, niskim poziomem błędów bitowych i wysoką rozdzielczością. AP80 Pro obsługuje również transmisję dwukierunkową, dlatego może być używany jako źródło dźwięku lub profesjonalny wzmacniacz dekodujący Bluetooth. AP80 Pro obsługuje pliki DSD w standardzie do DSD256 oraz PCM do 32 bit/384 kHz. Sprzęt został zaprojektowany na bazie systemu operacyjnego HiBy 3.0, stworzonym z myślą o odtwarzaczach muzycznych. AP80 Pro posiada dwukierunkowy interfejs Bluetooth 4.2 z obsługą formatów i kodeków DSD, aptX, LDAC, HWA, SBC, FLAC, APE, WMA, WAV i SACD-ISO. Wszystko to waży łącznie 70 gramów, co sprawia, że możemy praktycznie zapomnieć o tym, że odtwarzacz znajduje się w kieszeni.
Słuchawki dokanałowe Hidizs Mermaid MS4 to najbardziej zaawansowany model w ofercie tej marki. W konstrukcji tej wykorzystano potrójne przetworniki armaturowe Knowles 33518 oraz Knowles Hybrid 20017 wparte pojedynczym przetwornikiem dynamicznym. Producent zapewnia, że taka kombinacja ma się sprawdzić we wszystkich gatunkach muzycznych, zapewniając słuchaczowi wierne odtwarzanie dźwięku. Ponadto Hidizs twierdzi, że zastosowana w opisywanym modelu technologia Macromolecule to zupełnie nowe podejście do tworzenia membran o średnicy 10,2 mm. Efekt ma zapewniać spójną pracę przetworników na wszystkich częstotliwościach. Pozłacane piny 0,78 mm umożliwiają mocne i trwałe połączenie, jednocześnie dając możliwość wymiany kabla lub współpracy z innymi odłączanymi słuchawkami przewodowymi. Szkoda, że producent nie zdecydował się na złącza MMCX, które cieszą się większą popularnością. Mermaid MS4 są za to wyposażone w 12 miękkich wkładek dousznych (w tym również wkładki Memory Foam), aby zapewnić wygodne i dokładne dopasowanie do uszu. Każdy rodzaj wkładki dostępny jest w trzech rozmiarach do wyboru (mały, średni, duży). Producentowi bardzo zależało na tym, aby użytkownik mógł wybrać takie końcówki, które dadzą mu nie tylko optymalny poziom komfortu, ale też szczelnie wypełnią kanały słuchowe, zapewniając najlepsze wrażenia odsłuchowe i maksymalny poziom izolacji od dźwięków z zewnątrz. Warto dodać, że zarówno odtwarzacz, jak i słuchawki dostępne są w wielu wersjach kolorystycznych - czarnej, czerwonej, niebieskiej, srebrnej złotej... Oprócz tego producent wypuścił na rynek krótką serię AP80 Pro w specjalnym wykończeniu, z ciekawym wzorem wyfrezowanym na "pleckach" za pomocą precyzyjnych obrabiarek CNC.
Werdykt
Hidizs AP80 Pro na pewno nie jest urządzeniem pozbawionym wad, ale zbudowano go z naprawdę dobrych podzespołów i to po prostu słychać. Ten miniaturowy player potrafi naprawdę sporo, a do tego jest śmiesznie tani, szczególnie jeśli porównamy go z utytułowaną konkurencją. Dodatkowo podczas odsłuchu możemy odciążyć baterię swojego telefonu lub całkowicie się od niego uniezależnić, co jest o tyle łatwe, że coraz częściej trzeba tu kombinować z przejściówkami, ponieważ producenci smartfonów coraz częściej rezygnują z wyjścia 3,5 mm. Szkoda, że nie miałem okazji wypróbować gniazda zbalansowanego - po prostu nie dysponuję słuchawkami z takim kablem i mam wrażenie, że nie ja jeden. Co do Mermaid MS4, mam naprawdę pozytywne odczucia. Za niecałe tysiąc trzysta złotych dostajemy dokanałówki, które są zapakowane jak małe dzieło sztuki, skrywają zaawansowaną technologię, prezentują się hi-endowo i oferują dobrze zrównoważony, pełny, naturalny dźwięk, który sprawdzi się w większości gatunków muzycznych. I dlatego to właśnie one zasługują na miano gwiazdy tego zestawu.
Dane techniczne
Hidizs AP80 Pro
Przetwornik: ESS ES9218P
Maksymalna jakość sygnału: DSD256, PCM 32 bit/384 kHz
Pojemność akumulatora: 800 mAh
Czas odtwarzania: do 15 h
Obsługiwane formaty: FLAC, APE, WMA, WAV, ALAC, DSF, DFF i SACD-ISO
Łączność: Bluetooth 4.2 z aptX i LDAC
Wyjścia słuchawkowe: 3,5 mm (niezbalansowane), 2,5 mm (zbalansowane)
Moc wyjściowa: 2 x 70 mW/32 Ω (niezbalansowane), 2 x 190 mW/32 Ω (zbalansowane)
Stosunek sygnał/szum: 119 dB (niezbalansowane), 120 dB (zbalansowane)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 90 kHz
Zniekształcenia: 0,0015%
Wymiary (W/S/G): 6,1/5,6/1,4 cm
Masa: 68 g
Cena: 825 zł
Hidizs MS4 Mermaid
Typ: hybrydowy, 3BA + 1DD
Przetworniki: 1 x Knowles 33518, 2 x Knowles 30017, 1 x Hidizs 10,2 mm Macromolecule
Pasmo przenoszenia: 15 Hz - 40 kHz
Czułość: 112 dB
Impedancja: 12 Ω
Wtyczka: 3,5 mm
Masa: 18 g
Cena: 1299 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy S20+, Dell Inspiron 5000, Audiolab 6000A Play, Yamaha PianoCraft CRX-E300.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze