JBL Everest Elite 150 NC
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Paweł Kłodnicki
Pół wieku temu melomanom, może poza wyjątkowymi wizjonerami, pewnie nie mieściło się jeszcze w głowie, że słuchawki będzie można nosić nie tylko na, ale też wewnątrz uszu. Być może nawet byli takiemu pomysłowi niechętni. Dziś taki typ słuchawek jest w zasadzie standardem, którego zaletom - na czele z wygodą użytkowania - nie sposób zaprzeczyć. Dla klientów, podobnie jak w niemal każdym innym przemyśle, coraz większą rolę odgrywa właśnie komfort obsługi i prostota konstrukcji, a nie ultra wysoka jakość dźwięku czy bogata specyfikacja. W tym tkwi siła modeli dousznych i dzięki temu nie tylko mogą skutecznie konkurować ze słuchawkami nausznymi, ale w zasadzie mają już w tym pojedynku przewagę. Wystarczy rozejrzeć się na ulicy czy w komunikacji miejskiej. Sam po kilku miesiącach obserwacji zarejestrowałem stosunek w okolicach 2:1, na korzyść dokanałówek oczywiście. W niektórych miejscach i okolicznościach typ douszny wydaje się wręcz jedynym logicznym wyborem. Chcąc pobiegać w parku, znacznie wygodniej jest założyć słuchawki wkładane do ucha niż zakładane na głowę, nie mówiąc już na przykład o wyprawie w góry. Jeśli mamy szczęście i nasz szef przymyka oko na słuchanie muzyki w czasie pracy, raczej również nie będziemy się z tym obnosić i wybierzemy bardziej dyskretną wersję. Naturalnie, słuchawki wokółuszne i nauszne też mają wiele plusów i zastosowania, w których są nie do pobicia, ale każdy szanujący się producent zdaje sobie sprawę, że powinien zapewnić klientom wybór między jednym a drugim typem. Do takich gigantów z pewnością zalicza się JBL.
Słuchawki są dziś jednym z ważniejszych punktów katalogu amerykańskiej firmy. JBL nie próbuje rywalizować z producentami hi-endowych modeli i nie wypuszcza koszmarnie drogich nauszników z zaawansowanymi technicznie przetwornikami, obiciami z naturalnej skóry i srebrnymi kablami opracowanymi we współpracy z firmami, których nazwy powodują u audiofilów nagły strzał adrenaliny. Tutaj podejście do tematu jest trochę inne. Produkt ma być nowoczesny i porządnie wykonany, ale przy tym na tyle tani i produkowany w tak dużych ilościach, aby zarówno wskaźniki sprzedanych egzemplarzy, jak i dochodów, sięgały liczb przynajmniej pięciocyfrowych. Nie znaczy to bynajmniej, że JBL co chwila wydaje na świat projektowane w pośpiechu i obliczone na szybki zysk buble. Przeciwnie. O ile jednak wiele firm kojarzonych z produkcją głośników dla audiofilów i melomanów zdecydowało się zaatakować segment hi-endowy, tak Amerykanie wzięli na celownik dokładnie ten obszar cenowy, w którym wysoka jakość może przybić sobie piątkę z ogromną popularnością. Innymi słowy, zamiast słuchawek, które z definicji są stworzone dla nielicznych szczęśliwców, JBL oferuje nam modele wyjeżdżające z fabryki w tysiącach egzemplarzy. A te docierają do tysięcy klientów. Nie tylko audiofilów, ale także tak zwanych codziennych słuchaczy. Podobno nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, ale JBL udowadnia, że jest to możliwe. Trzeba po prostu mieć dużo ciastek.
Budowa i parametry
Najlepszym dowodem na to jest seria Everest, w ramach której ukazują się wszystkie najważniejsze słuchawki amerykańskiej firmy, w tym także bohater dzisiejszego testu. Everest Elite 150 NC to model, który choć jest skierowany głównie do użytkowników chcących posłuchać muzyki na smartfonie podczas jazdy autobusem, to jednak ma do zaoferowania coś więcej niż tylko lewą słuchawkę, prawą słuchawkę i coś do ich obsługi. Nad samym opakowaniem nie ma się co zbytnio rozwodzić. To proste, czarne pudełko, które w połączeniu z instrukcją dostarcza nam niemal wszystkich ważnych informacji na temat produktu. W środku kryje się niewielki, poręczny futerał, a w nim - słuchawki, kabel ładujący oraz gumki douszne w trzech rozmiarach. Na wyposażeniu znajdziemy także nakładki mające zapobiegać niechcianemu wypadaniu słuchawek z naszych małżowin. Podoba mi się takie podejście. Mamy dokładnie to, czego potrzeba, bez żadnych zbędnych dodatków. Jedyną rzeczą, której ewidentnie brakuje jest wtyczka umożliwiająca podłączenie ładowarki do kontaktu. Dostajemy jedynie kabel USB, co skazuje nas na konieczność posiadania urządzenia, które będzie znajdowało się na jego drugim końcu. Ale nie oszukujmy się - w wielu przypadkach będzie to komputer, powerbank albo ładowarka od innego urządzenia, takiego jak tablet czy smartfon. Może projektanci JBL-a doszli do wniosku, że każdy z nas ma już tego szmelcu po uszy i jeszcze trochę, ale mimo wszystko można to potraktować jako poważne niedopatrzenie. Największy bajer kryje się natomiast w samym zestawie słuchawkowym i jest to - czego można się domyślić patrząc na samą nazwę modelu - system aktywnego tłumienia hałasu. Jako, że miałem okazję już nieraz doświadczyć jego dobrodziejstw, byłem bardzo ciekawy jak sprawdzi się tym razem.
TEST: JBL Everest Elite 750 NC
Nim jednak dotarłem do tego etapu, musiałem przejść rytuał pierwszego kontaktu ze słuchawkami. Muszę przyznać, że początki nie były zbyt przyjemne. Powodem były nakładki, których założenie nie jest takie proste. Kiedy już mi się to udało, po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że muszę zmienić je na najmniejsze, jakie znalazłem się w zestawie. Zmiana rozmiaru na mniejszy pomogła, choć nie od razu. Podczas pierwszych godzin użytkowania czułem się dość niekomfortowo i minęło trochę czasu, nim udało mi się do nich przyzwyczaić. Co jednak ciekawe, gdy już przywykłem do kształtu słuchawek, to na dobre. Nawet po kilkudniowej przerwie, ich zakładanie było już całkiem przyjemne. Z czasem udało mi się zapomnieć o początkowych niedogodnościach. Mimo wszystko, kształt elementów dousznych lub materiał, z którego zostały wykonane jest tym, na co projektanci JBL-a powinni zwrócić szczególną uwagę. Pamiętajmy, że często to właśnie pierwsze wrażenie decyduje o tym czy będziemy chcieli dalej używać danego produktu i czy ogóle zaczniemy rozważać jego zakup. Inna sprawa, że nie w każdym sklepie można przymierzyć słuchawki dokanałowe, z dość oczywistych względów. Najczęściej trzeba się na nie zdecydować w ciemno. Gdybym tak zrobił, dziś mógłbym już powiedzieć, że Everesty Elite 150 NC są całkiem wygodne, ale przez kilka pierwszych dni miałbym problem z bolącymi uszami i zastanawiałbym się czy kupując słuchawki tej marki nie popełniłem dużego błędu.
Choć Everest Elite 150 NC to model bezprzewodowy, jego integralną część stanowią kable łączące obie słuchawki z centralnym, zakładanym na szyję elementem spajającym wszystko w jedną całość. Mamy tu elektronikę odpowiedzialną za łączność i obróbkę sygnału, akumulator, mikrofon i przyciski sterujące. Ów "pałąk" można zawiesić na szyi i właśnie w ten sposób go nosić. Konstrukcja jest na tyle lekka, że nie będzie nas uwierać w kark, za to skutecznie zabezpieczymy słuchawki przed wypadaniem. Jeśli z jakiegoś powodu będziemy zmuszeni wyjąć pchełki z uszu, nie musimy ich trzymać w rękach - możemy je po prostu opuścić. Fizyka zrobi swoje i całość nadal będzie stabilnie trzymać się na naszej szyi i krótkich przewodach. Choć niektórzy będą zwracali uwagę na to, że noszenie takiej "obroży" na szyi nie zawsze wchodzi w grę, a przewody wychodzące z samych słuchawek stoją w oczywistej sprzeczności z ich "bezprzewodowością", muszę powiedzieć, że miałem okazję testować ten model wyjątkowo długo i podczas normalnego, codziennego użytkowania "pałąk" ani razu nie zaczął mi się nawet osuwać. Stało się to dopiero przy bardziej ekstremalnej próbie, przeprowadzonej w kontrolowanych warunkach. Przy intensywnym miotaniu się w różne strony, zestaw jeden jedyny raz spadł mi z szyi. Zaznaczam jednak, że ruchy, jakie musiałem przy tym wykonywać byłyby raczej charakterystyczne dla kogoś, kto walczy z wściekłym niedźwiedziem.
Konstrukcja amerykańskich słuchawek - podobnie, jak w przypadku wielu podobnych modeli - w codziennym życiu okazuje się niegłupia. Małe ryzyko upuszczenia i zgubienia słuchawek to jedno, ale brak konieczności chowania i wyciągania ich z kieszeni za każdym razem, gdy musimy je zdjąć na kilka sekund to coś, co doceni każdy użytkownik dokanałówek, a nawet każda osoba słuchająca muzyki w ten sposób przynajmniej 2-3 godziny dziennie. Ja poświęcam na to jeszcze więcej czasu, więc spodobało mi się takie udogodnienie. Równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, spełniają swoje zadanie nakładki mocowane wewnątrz małżowiny usznej. Możemy kręcić głową z dowolną siłą i w dowolnym kierunku, ale jeśli nie zechcemy, by słuchawki opuściły nasze uszy, same tego nie zrobią. Nie ma też możliwości, by się zaplątały, a to dzięki wkładkom magnetycznym, które ściągają przewody i ułatwiają schowanie zestawu do kieszeni lub torby, kiedy jest to konieczne. A jeśli podchodzimy do tematu w sposób lekko pedantyczny, zawsze możemy nosić ze sobą skórzane etui, które jest akurat bardzo eleganckie i ma osobną kieszonkę na akcesoria. Słuchawkami sterujemy przy użyciu dwóch malutkich pilotów umiejscowionych po obu stronach "pałąka". Obsługa JBL-i jest bajecznie prosta. Można ją opanować dosłownie w pół minuty, a po pięciu zapamiętać wszystkie funkcje. Lewy pilot odpowiada za regulację głośności a także zatrzymanie i ponowne uruchomienie odtwarzania, natomiast prawy - za włączanie i wyłączanie urządzenia oraz obsługę systemów Bluetooth i Adjustable Ambient Aware (o tym ostatnim wspomnę za chwilę). Jeśli ktoś do nas zadzwoni, lewy pilot umożliwia także odebranie połączenia, a dzięki wbudowanemu mikrofonowi możemy prowadzić rozmowę bez wyciągania telefonu z kieszeni.
Tłumienie hałasu jest w tych słuchawkach opcją wyjściową i tak naprawdę nie możemy jej wyłączyć, a jedynie "osłabić" jej działanie z pomocą systemu Adjustable Ambient Aware. Jego działanie polega właściwie na odłączeniu systemu redukcji szumów na żądanie, a nawet więcej - ta opcja sprawia, że słyszymy nieco więcej dźwięków z naszego otoczenia.Jeśli chodzi o system tłumienia hałasu, powiem krótko - jest świetnie. Nawet lepiej, niż mogłem się spodziewać w przypadku słuchawek dousznych. ANC (Adaptive Noise Cancelling) niemal całkowicie uwalnia nas od dźwięków, które chyba najbardziej irytują i przeszkadzają w słuchaniu, a więc wszelkich szumów, szczególnie tych wywoływanych przez silniki samochodów i autobusów, ale także taśm produkcyjnych, przy których również miałem okazję je sprawdzić. Dość wyraźnie, niestety, słychać niektóre odgłosy stukania czy inne szelesty, ale nie ma co oczekiwać cudów, zwłaszcza że elektronika i tak od razu ingeruje i daje nam słyszalny efekt. Co ciekawe, tłumienie hałasu jest w tych słuchawkach opcją wyjściową i tak naprawdę nie możemy jej wyłączyć, a jedynie "osłabić" jej działanie z pomocą systemu Adjustable Ambient Aware. Jego działanie polega właściwie na odłączeniu systemu redukcji szumów na żądanie, a nawet więcej - ta opcja sprawia, że słyszymy nieco więcej dźwięków z naszego otoczenia. Do wyboru mamy dwa tryby - niski i wysoki. Przy tym drugim wpływ tłumienia hałasu jest już minimalny i w zasadzie dane nam będzie słyszeć niemal wszystko, co się dzieje dookoła. Możemy nawet porozmawiać z kimś bez zdejmowania słuchawek i każde jego słowo powinno do nas dotrzeć, o ile nie powie go szeptem, a obok nie będą się odbywały ciężkie prace budowlane. Jak można się domyślić, jest to szczególnie przydatne podczas poruszania się po mieście. Kiedy chcemy kupić bilet lub kawę, ktoś niespodziewanie o coś nas pyta albo stojąc na peronie i czekając na pociąg chcielibyśmy usłyszeć jak duże tym razem będzie miał opóźnienie, nie musimy wyjmować słuchawek z uszu. Wystarczy włączyć Adjustable Ambient Aware, a kiedy już usłyszymy to, co chcieliśmy usłyszeć, wracamy do systemu redukcji szumów i ponownie odłączamy się od świata. Gdy przechodzimy przez ruchliwą ulicę lub tory kolejowe (choć w takim przypadku zawsze zdejmuję słuchawki i każdemu polecam robić to samo), dobrze jest jednak słyszeć jak najwięcej. Przy najwyższym ustawieniu miałem wręcz wrażenie, że jadące samochody i głośno rozmawiający ludzie są bliżej, niż w rzeczywistości. Na ile jest to celowy zabieg, a na ile moja wyobraźnia, tego już nie podejmuję się oceniać. Wydaje się jednak, że inżynierowie JBL-a osiągnęli to, o co im chodziło. Dokładnie wiedzieli do czego mają służyć te słuchawki i zaprojektowali je z głową.
Brzmienie
Tutaj od początku nie miałem wątpliwości, że mam do czynienia z naprawdę porządnie wykonanym sprzętem. Oczywiście, zakładając słuchawki bezprzewodowe, trzeba dostosować nasze oczekiwania do ograniczeń kryjących się za tym słowem. W cenie takiego modelu zawarty jest bowiem koszt akumulatora, modułu łączności, przetwornika cyfrowo-analogowego i wzmacniacza, które w zestawach przewodowych nie są konieczne. Wystarczyłby sam kabel połączony ze smartfonem i Everest Elite 150 NC byłyby nawet dwa razy tańsze przy tej samej jakości dźwięku lub dwukrotnie lepsze przy tej samej cenie. Słuchawki douszne dokładają do tego jeszcze jeden kłopot - na wszystko to jest po prostu bardzo mało miejsca. Tu nie ma co szaleć, trzeba upchnąć potrzebne elementy w malutkim zestawie, dorzucić coś ekstra (w tym przypadku jest to tłumienie hałasu, co wiąże się z koniecznością zamieszczenia odpowiednich mikrofonów) i w tej formie wypuścić produkt na rynek. Biorąc pod uwagę te niedogodności, tak wysoka jakość dźwięku była dla mnie dużym szokiem.
TEST: JBL L100 Classic
JBL chyba wycisnął z tego modelu ostatnie soki. Jego brzmienie jest potężne, pełne detali i bardzo ciepłe. Owo ocieplenie oznacza, że projektanci do pewnego stopnia zrezygnowali z kierowania się w stronę maksymalnej przejrzystości, więc to także trzeba zaznaczyć na samym początku - nie są to słuchawki dla osób szukających w ulubionych nagraniach najdrobniejszych mikrodetali. Ale chyba nie takie też miały być. Brzmienie zbyt ostre też może być nienaturalne, a tutaj wszystko chłoniemy w atmosferze spokoju i przyjemnego odprężenia. Trudno mi wskazać konkretne typy muzyki czy wydawnictwa, bo każdy z kilkudziesięciu albumów, które wykorzystałem podczas testu, w mniejszym lub większym stopniu korzystał na takim złagodzeniu klimatu. Przewagę zdaje się mieć muzyka żywa, przestrzenna lub bogata brzmieniowo - elektronika, hard rock czy fusion jazz. Mimo tego zagęszczenia przekazu, trudno zaprzeczyć, że Everest Elite 150 NC oferują dźwięk wysokiej próby. Tak wysoka jakość w przypadku słuchawek bezprzewodowych jest wręcz zaskakująca, choć i cena może budzić odpowiednie oczekiwania. Podczas odsłuchów efekt uzyskałem z pełnym tłumieniem hałasu, co nie znaczy, że przy włączonym trybie Adjustable Ambient Aware słuchawki stają się bezwartościowe. Różnica jest jednak bardzo wyraźna, użycie systemu wzmacniania odgłosów z otoczenia ma sens tylko w konkretnych okolicznościach.
Seans dwóch części "Ojca Chrzestnego" w Everestach Elite 150 NC był niezapomnianym przeżyciem, nie mówiąc już o mojej ukochanej trylogii "Władcy Pierścieni". Był to jeden z przyjemniejszych seansów, jakie ostatnio odbyłem.Jako że są to słuchawki dokanałowe, dźwięk siłą rzeczy nachalnie kieruje się w stronę wnętrza naszej głowy, co ma swoje plusy i minusy. Przy ustawieniu maksymalnej głośności (nie polecam) nasz narząd słuchu niemal dosłownie zaczyna wrzeszczeć z bólu. Dzięki temu będziemy też mieli bardzo silne wrażenie, że wszystkie dźwięki powstają bezpośrednio w naszej czaszce. Świetnie sprawdza się to także przy oglądaniu filmów. Seans dwóch części "Ojca Chrzestnego" w Everestach Elite 150 NC był niezapomnianym przeżyciem, nie mówiąc już o mojej ukochanej trylogii "Władcy Pierścieni". Moment szarży Rohirrimów na armię orków (kto oglądał, nie potrzebuje wyjaśnień) oglądany podczas nużącej podróży autobusem, przy pełnej imersji, bez żadnych dźwięków z zewnątrz to coś, co na pewno zapamiętam na dłużej. W połączeniu z nasyconym, naturalnym brzmieniem, był to jeden z przyjemniejszych seansów, jakie ostatnio odbyłem. A przecież normalnie byłoby to kilka nudnych godzin w trasie, kompletnie stracony czas. Najciekawsze jest to, że odpowiedzialny za to nie był wcale obraz, ale dźwięk. Warto poświęcić mu odrobinę uwagi, bo nawet w takich okolicznościach może przenieść nas w inny świat.
Budowa i parametry
JBL Everest Elite 150 NC to dokanałowe słuchawki z łącznością Bluetooth 4.1, wyposażone jednocześnie w system aktywnej redukcji hałasu (Adaptive Noise Cancelling) i wzmacniania dźwięków otoczenia (Adjustable Ambient Aware). Wbudowany akumulator według zapewnień producenta ma wystarczać na maksymalnie 16 godzin użytkowania. Czas ten spada do 14 godzin z włączonym systemem ANC, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem. W rzeczywistości, testowany przeze mnie egzemplarz wytrzymywał około dwunastu godzin. Być może producent uzyskał tak dobre wyniki przy znacznie niższym poziomie głośności. Nie jest też wykluczone, że dostarczony do naszej redakcji egzemplarz demonstracyjny był już trochę zmęczony ciągłym testowaniem. Tak czy inaczej, w informacji o możliwości pracy do 14 godzin kluczowym słowem jest "do". Naładowanie słuchawek zajmuje około dwóch godzin, ale zrobimy to znacznie krócej jeśli nie rozładujemy ich do końca. Opisywany model wyposażono w szereg rozwiązań zwiększających komfort użytkowania. Słuchawki mają magnetyczne wkładki douszne, które ułatwiają prowadzenie przewodów i zapobiegają ich plątaniu się. W komplecie znajduje się także kompaktowe, sztywne etui zamykane na suwak. Warto wspomnieć, że Evrest Elite 150 NC współpracują z aplikacją My JBL Headphones, która pozwala na zmianę niektórych ustawień wpływających na charakter brzmienia i inne aspekty użytkowania słuchawek. Jeśli chodzi o elementy konstrukcyjne i parametry, w testowanym modelu zastosowano przetworniki o średnicy 12 mm, a pasmo przenoszenia zawiera się w przedziale 10 Hz - 22 kHz.
Werdykt
Ocenianie takich słuchawek z punktu widzenia audiofila nie ma sensu, bo to nie miłośnicy wysokiej klasy sprzętu audio są głównymi adresatami tego produktu, lecz "zwykli śmiertelnicy", którzy muzyki słuchają najczęściej w pracy lub w tramwaju, a nie w domowym zaciszu. Jeśli w ogóle mamy rozważyć kupno JBL-i, musimy postawić się w takiej właśnie sytuacji. Osobiście byłem nimi naprawdę pozytywnie zaskoczony, bo nie spodziewałem się tak wiele po bezprzewodowych dokanałówkach. I piszę to jako zadeklarowany zwolennik modeli przewodowych. Dla mnie wygoda, nawet w opcji "autobusowej", zawsze będzie miała drugorzędne znaczenie, a o przyjemności ze słuchania decyduje przede wszystkim jakość dźwięku. Testowany model ma jednak czym się pochwalić w obu tych kwestiach. Może więc nie tylko zadowolić, ale wręcz przekroczyć oczekiwania zarówno tak zwanych niedzielnych słuchaczy, jak i melomanów wymagających od słuchawek czegoś więcej. A jeśli głównym wabikiem na klientów miał być system aktywnego tłumienia hałasu, to tym lepiej, bo to najlepsze, co Everest Elite 150 NC mają do zaoferowania.
Dane techniczne
Typ słuchawek: bezprzewodowe, dokanałowe
Łączność: Bluetooth 4.0
Czas pracy: 14 h (Bluetooth + ANC), 16 h (tylko Bluetooth)
Przetworniki: 12 mm
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 22 kHz
Impedancja: 16 Ω
Czułość: 94 dB
Masa: 53 g
Cena: 849 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy J6.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
Komentarze