Anna Gadt - Breathing
- Kategoria: Fotorelacje
- StereoLife
Po szaleństwie wystawy Audio Show przyszedł czas na uspokojenie skołatanych nerwów i zatopienie się w melancholii jazzu. 12 listopada w warszawskiej klubokawiarni Nie Zawsze Musi Być Chaos odbył się koncert utalentowanej wokalistki i liderki jazzowego kwartetu - Anny Gadt, promujący jej najnowszą płytę "Breathing". O wyjątkowości wydarzenia świadczył już wybór miejsca. Ukryty w jednej z bocznych, mokotowskich uliczek lokal okazał się być miejscem niedużym i niezwykle przyjemnym. W utrzymaniu kameralnej atmosfery pomagały wszechobecne winyle i zapach świeżo mielonej kawy. Niewielka scena mieściła jedynie fortepian, kontrabas, perkusję, mikrofon i kilka świec. Jednak w przypadku Anny Gadt nie potrzeba niczego więcej. Już po pierwszych minutach koncertu wiadomo było, że mamy do czynienia z doświadczonymi muzykami o ogromnej wyobraźni.
Melancholijne utwory utrzymane w stylistyce skandynawskiego jazzu zawdzięczały swój nastrój nie tylko delikatnemu wokalowi. Przede wszystkim był to imponujący popis instrumentalistów. Pianista Łukasz Ojdana zrobił na nas ogromne wrażenie dojrzałością gry. Oczywiście nie uderzał jedynie w białe i czarne klawisze, lecz co chwilę zaglądał do środka fortepianu trącając bezpośrednio struny lub kładąc na nich różne przedmioty. Krzysztof Gradziuk zasiadający za perkusją okazał się być kreatywnym, skupionym, choć nieco szalonym muzykiem. W rogu za nim kryły się rozmaite sprzęty, których używał podczas koncertu. Nieustannie zaskakiwał słuchaczy, wyjmując coraz dziwniejsze przedmioty. Wszystko co go otaczało okazało się być dobrym źródłem dźwięku, włączając w to foliową torebkę czy arkusze nut, które zostały impresyjnie rozrzucone w ostatnich minutach koncertu. Chwilami zastanawialiśmy się, co też perkusista za chwilę wyjmie zza swojego siedzenia - rurę od odkurzacza, pistolet na kulki, kij bejsbolowy?
Najdelikatniejszą, choć nie mniej ważną część kwartetu stanowił Maciej Garbowski, kontrabasista. Pomimo tego, że stał nieco w cieniu, dźwięki kontrabasu nadawały całości nieco spokoju i przestrzeni. Cały koncert był ciekawym wydarzeniem, którym na pewno zachwyciliby się fani jazzowych improwizacji. Być może chwilami muzyka była trudna w odbiorze, szczególnie na początku. Czasami można było też odnieść wrażenie, że muzycy nie do końca grają razem, a każdy z nich zatracił się we własnym instrumencie. Przez większość czasu jednak kwartet Anny Gadt współbrzmiał tak, że nie dziwi jego rosnąca pozycja na polskim rynku jazzowym. Muzycy, którzy świetnie znają się na swoim fachu, zawsze pozostawiają po sobie dobre wrażenie, szczególnie w dobie dźwiękowej bylejakości.
Komentarze