Gdzie szukać postępu
- Kategoria: Felietony
- Tomasz Karasiński
Wśród audiofilów, zwłaszcza tych zafascynowanych wzmacniaczami lampowymi i gramofonami, popularna jest opinia, jakoby w dziedzinie sprzętu audio nie dokonał się żaden znaczący postęp od jakichś trzydziestu, czterdziestu lat. Większość z nich nie uważa nawet pojawienia się płyty kompaktowej za jakiś przełom, ponieważ winyl oferuje przecież zdecydowanie lepszą jakość brzmienia, a digitalizacja muzyki służyła tylko i wyłącznie podniesieniu wygody użytkowania odtwarzaczy. Muzyki z analogu trudno byłoby słuchać w samochodzie, szczególnie mając na uwadze jakość polskich dróg. Narzekanie na brak postępu w rozwoju sprzętu grającego nie jest jednak wyłącznie syndromem polskich audiofilów, co już każe się zastanowić - a może jednak oni mają rację? Otóż pewnego pięknego dnia właśnie nad tym się zastanawiałem i pozwolę sobie krótko odpowiedzieć na to pytanie. Totalne bzdury!
Twierdzenie, że audiofilski świat nie widział żadnego znaczącego postępu od pięćdziesięciu lat trzyma się kupy tylko w jednym, jedynym przypadku - kiedy wychodzi ono z ust człowieka, który przez cały ten czas siedział tylko w swoim fotelu i słuchał zasadniczo tego samego sprzętu, zmieniając co jakić czas płytę i wycierając ją z kurzu. Zauważyłem, że wielu ludzi głoszących te rewolucyjne teorie zajmuje się głównie wynajdywaniem na portalach aukcyjnych starych tunerów analogowych, gramofonów i zestawów głośnikowych, które wyglądają jak starsze wersje Altusów i wszystkie co do jednego mają głośniki zrobione prawdopodobnie ze starych gazet. A jeżeli człowiek kręci się tylko w tych tematach, to nic dziwnego, że nie zauważył żadnego postępu, prawda?
Zapytajcie jednego z takich ludzi, jakiego najnowocześniejszego urządzenia ostatnio słuchali, a w odpowiedzi najprawdopodobniej usłyszycie, że trzy lata temu byli w jakimś audiofilskim sklepie, ale nic ich tam nie zainteresowało, a najmłodszym urządzeniem pracujących w ich systemie jest jakiś wzmacniacz z lat osiemdziesiątych. Potem będzie o tym, że był to w tamtych czasach jeden z najlepszych wzmacniaczy danej marki, topowy model po prostu, a od tamtej pory firma niestety zaczęła obniżać loty i generalnie wpychać ludziom tandetę. Potem na bank usłyszycie, że kiedyś audiofilom nie były potrzebne do szczęścia jakieś wymyślne stoliki, kondycjonery sieciowe, platformy antywibracyjne i inne tego typu wynalazki. To wszystko jest oczywiście dla debili. Nawet porządne okablowanie to zbytek. Zaraz będzie następna teoria - że dzisiejszych czasach drogie kable są produkowane i sprzedawane tylko z dwóch powodów. Po pierwsze - każdy chce się dorobić na ludziach nieświadomych tego, że kiedyś sprzęt był lepszy, a ludzie słuchali go bez srebrnych kabli z pięknymi wtyczkami. Po drugie - produkowane obecnie urządzenia trzeba podłączać drogimi kablami, żeby w ogóle jakoś zagrały, bo same z siebie są po prostu bezwartościowe.
Rozumiecie skalę problemu? Ale trudno się temu dziwić, jeżeli ktoś siedzi ciągle w takim samym środowisku, a zmiany sprzętu oznaczają u niego zazwyczaj wymianę tunera z roku 1983 na taki z roku 1975, czyli - jak wiadomo - lepszy. Jeżeli spróbujecie udowodnić takiemu zawodnikowi, że produkowane obecnie wzmacniacze czy kolumny również są niczego sobie, szybko pojawi się argument finansowy, czyli - tak, może i dzisiaj robi się dobry sprzęt, ale ile on kosztuje! Jasne, ale na owe flagowe wzmacniacze z dawnych lat również nie było stać każdego. Fakt, że dziś można je kupić za o wiele mniejsze pieniądze z czegoś jednak wynika. Jeżeli mamy odpowiedzieć na pytanie, czy kiedyś produkowano lepszy sprzęt niż obecnie, nie można porównywać starego flagowego McIntosha z nowym budżetowym Denonem tylko dlatego, że dziś kosztują tyle samo na Allegro. Trzeba wtedy wziąć nowego MA7000 i zaraz się okaże, czy rzeczywiście w dziedzinie sprzętu audio nie ma żadnego postępu.
Wydaje się jednak, że w dzisiejszych czasach prawdziwy postęp przeniósł się w zupełnie inne rejony. Oczywiście nawet w dziedzinie wzmacniaczy lampowych i gramofonów coś się dzieje, głównie za sprawą nowych materiałów. Dawniej nie było na przykład ramion z włókna węglowego, chociaż z drugiej strony nikt też nie udowodnił, że dają one lepsze brzmienie od tych aluminiowych na przykład. Ale czy w dziedzinie parzenia herbaty dokonał się jakiś znaczący postęp w ostatnich latach? Albo czy dzisiejsze lokomotywy parowe są lepsze od tych sprzed stu lat? Nie, bo chyba wszystko już w tych dziedzinach wymyślono. Tak samo jeśli na rynku audio dokona się jakiś postęp, to raczej nie będzie on dotyczył gramofonów i wzmacniaczy ze szklanymi bańkami. Będzie on widoczny raczej w innych dziedzinach - tam, gdzie jeszcze wiele pozostało do odkrycia.
Trzydzieści lat temu ludzie nie marzyli nawet o tym, że za tysiąc złotych będą mogli kupić przenośny odtwarzacz wielkości paczki papierosów, na którym zmieści się cała ich kolekcja muzyki. Mało tego - jakość brzmienia z takiego urządzenia w połączeniu z dobrymi słuchawkami będzie naprawdę bliska temu, co słyszał realizator w studiu. Oczywiście mówię to w kontekście upływającego czasu. Dwadzieścia lat temu można było co najwyżej zawiesić sobie na pasku kłapiącego kaseciaka, którego brzmienie było raczej mało audiofilskie, a po trzech godzinach trzeba było i tak gonić do kiosku po nowe baterie. Amatorzy starych gratów narzekają na to, że "dzisiejsza młodzież" słucha muzyki z komórek i wciskanych do ucha słuchaweczek, w tramwajach, na spacerach, bez żadnej czci i ceremoniałów towarzyszących na przykład obsłudze gramofonu. Narzekają, że tak niewielu młodych ludzi ma w ogóle ochotę skosztować brzmienia z winylu i wzmacniacza lampowego. OK, ale czy oni skosztowali muzyki z iPoda i dobrych słuchawek? Na 99% - nie. A perspektywa mogłaby im się trochę zmienić.
Żeby nie było - sam słucham muzyki zarówno z komputera, jak i płyt CD, a także starych, dobrych winyli. Co jest w tym wszystkim jeszcze śmieszniejsze - nie potrafiłbym wyłonić swojego ulubionego formatu, ponieważ każda z tych opcji ma moim zdaniem swoje wady i zalety. Porównywanie samej jakości brzmienia (bez oglądania się na funkcjonalność) ma sens tylko wtedy, gdy na każde źródło przeznaczymy tyle samo pieniędzy i postaramy się wybrać sprzęt równie udany. Dlatego z niecierpliwością czekam, kiedy uda mi się przetestować takiego na przykład Hegla HD25, ponieważ cenowo już zbliżyłby się on do odtwarzacza Naim CD 5XS, którego słucham na co dzień. Ale odpowiedź na pytanie, które źródło jest najlepsze albo czy stary sprzęt jest lepszy od nowego, nie jest chyba sensem mojego życia. Najważniejsze to słuchać, próbować i gromadzić doświadczenia. Ze sprzętem starym, nowym, lampowym, cyfrowym, dobrym i złym. Bo stanie w miejscu prowadzi do skrzywienia, które potem ciężko jest wyleczyć.
-
Wombat Alfred
Rafaello twierdzisz, że jak pójdę do sklepu i wezmę dowolne dwa wzmacniacze tranzystorowe, to nie odróżnię ich w teście odsłuchowym, jak zawiążesz mi oczy? Nawet jak weźmiemy - dajmy na to - topowego Accuphase'a i najtańszego Denona? To chyba trochę popłynąłeś...
0 Lubię -
Rafaello
Tak twierdzę. Nie odróżnisz pod warunkiem, że przed odsłuchem ustawisz obu wzmacniaczom jednakowy poziom głośności. Jest ważne aby różnica nie przekraczała 0,2 dB. W przeciwnym razie Twoje ucho wychwyci różnicę w barwie dźwięku spowodowaną odmiennym poziomem głośności i rozpoznasz wzmacniacze z łatwością. Pod tym linkiem masz streszczenie profesjonalnej książki o budowie wzmacniaczy. Autor przestrzega przed skutkami typowego dla audiofilii subiektywnego podejścia i przytacza zaczerpnięte z literatury naukowej wartości progowe ludzkiego słuchu. http://www.douglas-self.com/ampins/pseudo/subjectv.htm Jeśli dysponujesz wolną chwilą, zachęcam też do sięgnięcia po któryś z akademickich podręczników wprowadzających do psychologii słyszenia. Bez tego w zasadzie nie ma sensu przystępować do oceniania sprzętu.
0 Lubię -
Wombat Alfred
No dobra psychoakustyka w porządku, ale Ty poważnie twierdzisz, że jeśli ustawimy taki sam poziom głośności w Denonie PMA-500AE i w McIntoshu MA7000, to będzie grało tak samo?! Przecież różnice między nimi wyjdą nawet w pomiarach - pasmo przenoszenia, zniekształcenia, moc, sygnał/szum itd. Uważasz, że najtańszy wzmacniacz na rynku niczym się nie różni od najdroższego, a to wszystko to tylko psychoakustyka? Powiedz kiedy ostatnio porównywałeś ze sobą dwa wzmacniacze i jakie modele to były. Grały identycznie?
0 Lubię -
Rafaello
Sprzęt pomiarowy ma czułość o wiele większą niż ludzki słuch. Jeżeli z pomiarów wynika, że wzmacniacze wprowadzają zniekształcenia poniżej limitów ludzkiej percepcji, to znaczy że zagrają tak samo. Ja różnic pomiędzy wzmacniaczami nie słyszę ale mój pojedynczy przypadek o niczym nie przesądza, bo mogę np. być półgłuchy. Podawane w literaturze naukowej limity percepcji ustalano w wyniku przebadania odpowiednio dużych grup uczestników. Bez większego trudu można też znaleźć w Internecie relacje z testów ABX przeprowadzonych przez amatorów.
0 Lubię -
Wombat Alfred
No to może jesteś szczęśliwym człowiekiem. Ja słyszę różnice między wzmacniaczami, często nawet między dwoma sąsiednimi modelami z katalogu danej firmy. I to mnie potem kosztuje. Gwarantuję Ci, że nie wydawałbym własnych pieniędzy na wzmacniacze, gdybym nie słyszał różnic między nimi. Pojechałbym na przykład poleżeć przez dwa tygodnie na plaży z drinkiem w łapie. Ale muzyka zawsze wygrywa...
0 Lubię -
Rafaello
Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Mnie też bardzo dawno temu wydawało się, że rozpoznaję wzmacniacze na słuch. Rzeczywiście mogę mówić o szczęściu, gdyż w moim wypadku prosty domowy test rozwiał złudzenia zanim wpadłem w pułapkę naciągaczy. Zaoszczędzone pieniądze trafiły do kas filharmonii i oper, i w ten oto sposób muzyka zatriumfowała nad agresywnym marketingiem.
0 Lubię -
Wombat Alfred
WIesz co, ja nie widzę różnicy na przykład między kurtką za 200 zł a taką za 1200 zł. Dla mnie to oby rozmiar się zgadzał i żebym nie wyglądał jak popapraniec jakiś. I zasadniczo to tyle. Nie znam się na modzie i w ogóle wali mnie ten temat. Ale ja też nie wchodzę w ogóle na żadne fora ani strony o modzie. Tak samo nie byłbym w stanie odróżnić jednego dobrego wina od drugiego. Może nie mam wyrobionego smaku, a może nie wiem, czego tam się doszukiwać. Ale wiem, że są ludzie, którzy to potrafią - w ciemno, z zamkniętymi oczami, w nocy o północy powiedzą Ci, jakie wino im nalałeś. I jeżeli oni mają taki smak, to w porządku. Ale ja wiem, że ich nie przekonam, że te wina są takie same. Jeśli oni to czują tak dokładnie, jak ja czuję to czy moja ręka dotyka kamienia czy gąbki, no to z czym tu dyskutować? Jeśli ktoś słyszy różnice między wzmacniaczami (co nie jest chyba takie niezwykłe), to nie przekonasz go książką i wykresami.
0 Lubię -
Rafaello
Nawiasem mówiąc ślepe testy z udziałem zawodowych kiperów też już się odbywały. :) Zupełnie nie pamiętam jakie marki win wtedy testowano ale konkluzja była dość druzgocąca.
0 Lubię -
kornik
I tak doszliście do wniosku, że najlepiej słuchać muzyki na budżetowym sprzęcie, chodzić w zdartych ciuchach i pić tanie wino. Cholera, od 16 roku życia w zasadzie tylko marnuję czas:-)
0 Lubię -
Rafaello
Na pocieszenie miłośnikom klimatu ekskluzywności pozostały kolumny. :-) Ceny produktów o najlepszych parametrach akustycznych chyba jeszcze długo będą zaporowe dla zarabiających najniższą krajową przeciętniaków. :-)
0 Lubię
Komentarze (11)