Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Audiofilska harmonizacja umysłu

  • Kategoria: Felietony
  • Tomasz Karasiński

Audiofilska harmonizacja umysłu

Nieustannie fascynuje mnie to, jak miłośnicy wysokiej klasy sprzętu audio są postrzegani przez ludzi z zewnątrz, a w szczególności jak osoby nienależące do tego grona próbują ugryźć całe to zjawisko zwane audiofilizmem. Wiele z nich automatycznie stara się doszukać w nim czegoś ekstremalnie dziwnego i nieuzasadnionego. No bo skoro ich zdaniem wydawanie pieniędzy na wymyślną elektronikę i poświęcanie czasu na odsłuchy w pogoni za trudnym do zdefiniowania ideałem nie ma sensu, najwyraźniej trzeba być mocno nienormalnym, aby w ogóle czymś takim się zajmować. Niektórzy uważają to za niegroźne schorzenie. Inni natomiast uparcie drążą temat, próbując udowodnić audiofilom, że wszystkie kolumny, wzmacniacze i gramofony są identyczne, a cała ta machina to spisek mający na celu wyciągnięcie pieniędzy od biednych, naiwnych, albo - co tu się patyczkować - głupich ludzi. Mało to razy czytaliście wywody teoretyków, którzy uważają, że kable nie różnią się między sobą? Pomijając fakt, że teorię tę można obalić w sposób czysto techniczny na wielu różnych płaszczyznach, zawsze wygląda to tak, jakby daltonista wparował do klubu fogoraficznego i przekonywał jego członków, że obiektywy różnią się między sobą tylko rozdzielczością obrazu i jakością wykonania, ale cała reszta to bzdury. Sęk w tym, że nikt nie staje się audiofilem z dnia na dzień. Nasze hobby wynika przede wszystkim z pasji do muzyki i związanej z nią fundamentalnej, praktycznej potrzeby chłonięcia jej w najlepszy możliwy sposób. Bo nie ma muzyki bez dźwięku, i nie ma dźwięku bez muzyki.

Oczywiście nie każdy meloman tę potrzebę odczuwa, a jeśli już, wielu zatrzymuje się na poziomie, który ich zdaniem jest jeszcze rozsądny. Wystarczający. Audiofil różni się od przeciętnego melomana tylko tym, że na pewnym etapie zdecydował się pójść dalej. Poszukać czegoś, co pozwoli mu kontaktować się z ulubioną muzyką w jeszcze bliższy, pełen emocji, angażujący sposób. Wielu weszło na tę droge kupując pierwsze naprawdę porządne słuchawki. Inni złapali bakcyla słuchając sprzętu kolegi lub przejmując stary, wysłużony wzmacniacz swojego wujka. Historie audiofilów, którzy za dziesięć czy piętnaście lat będą szukać okablowania do swojego systemu, dziś zaczynają się od pierwszych dobrych głośników bezprzewodowych, słuchawek dokanałowych albo soundbarów. Gdzie ta droga się kończy? Ha! To jest bardzo dobre pytanie. Zależy to tylko od nas samych. Należy jednak zwrócić uwagę, że proces ulepszania własnego systemu stereo lub kina domowego jest z natury mocno rozciągnięty w czasie. Chyba, że traktujemy sprzęt audio jako normalny element wyposażenia domu, co swoją drogą też nie jest takie głupie. No bo skoro na lodówkę, płytę indukcyjną, kuchenkę mikrofalową, piekarnik, okap, zmywarkę i ekspres do kawy (nie mówiąc już o meblach kuchennych, blatach, wyspach i kamiennych zlewozmywakach) można spokojnie wydać kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych, to dlaczego przeznaczenie podobnej kwoty na kolumny, wzmacniacz, streamer i gramofon (nie mówiąc o listwie, kablach, stoliku i ustrojach akustycznych) miałoby być głupie? Bo na wzmacniaczu nie usmaży się kotletów? Fakt, ale na płycie indukcyjnej nie posłucha się muzyki. Ceny hi-endowego sprzętu AGD też są dla audiofilów nie do przyjęcia. 18999 zł za lodówkę? 5999 zł za okap? A noże? Patelnie? Garnki? Można popłynąć. Rozumiem jednak, że aby widzieć w tym sens, trzeba znać się na gotowaniu i mieć do tego smykałkę. Ja pewnie nie widziałbym różnicy gdyby ktoś podmienił mi lodówkę. Najbardziej interesuje mnie w niej ilość mleka (rano) i piwa (wieczorem). Ale nie wchodzę na fora i grupy zrzeszające miłośników kuchennych zabaw i nie uodwadniam im, że garnki Zeptera i Silita to przesada, noże Fiskarsa i Victorinoxa to wyciąganie kasy od naiwniaków, a kosztowne płyty indukcyjne Samsunga i Siemensa to żerowanie na ludziach, którzy nie wiedzą co zrobić z nadwyżką gotówki.

A jednak, audiofile muszą odpowiadać na tego typu zaczepki niemal cały czas. Niektórzy właśnie z tego powodu przestali ujawniać się ze swoją pasją. A niby dlaczego? Co dziwnego, a wręcz godnego potępienia jest w tym, że ktoś chce słuchać muzyki w jak najlepszy sposób? Nawet jeśli doszedł już do etapu, na którym porównuje ze sobą kable zasilające. Patrzcie, kupił słuchawki za pięć tysięcy złotych! Wariat. Kretyn. Idiota. Nooo, gdyby za pięć tysięcy kupił telewizor, to luz. Bo na telewizorze można obejrzeć mecz i kabarety, a na słuchawkach? Muzyki słuchać? To ci dopiero wariactwo... Faktem jest jednak, że środowisko audiofilskie jest z zewnątrz postrzegane przez pryzmat tych absolutnie najdziwniejszych, nazwijmy to, przypadków. Media zdominowane są przez nagłówki, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Do świadomości przeciętnego odbiorcy przebijają się jedynie pojedyncze hasła, skojarzenia i memy. A poszukiwacze sensacji mają na stronach poświęconych audiofilskiej aparaturze prawdziwy żer. Zobaczcie co się dzieje na wystawach. Tam już prawie nie ma audiofilów szukających fajnych wzmacniaczy w rozsądnej cenie, wymieniajacych się doświadczeniami na korytarzach i rozmawiających z wystawcami o płytach. Jest za to cała lawina prowokujących haseł. System za siedem milionów. Wzmacniacz za dwa miliony. Słuchawki za ćwierć miliona. I tak dalej... Ale i tak nic nie robi audiofilom tak dużej krzywdy, jak różnego rodzaju akcesoria z gatunku audiovoodoo. Tutaj chodzi już nie o kosmiczną cenę, ale zasadę działania (lub jej brak) oraz kosmiczne opowieści, których nie trzeba nawet przerabiać, aby ludzie tarzali się na podłodze ze śmiechu. Wystarczy tylko odpowiednio ustawić priorytety. Postawić w pierwszym rzędzie nie muzykę, nie kolumny, nie wzmacniacze i odtwarzacze, ale właśnie magiczne filtry, cudowne jonizatory i płytki porządkujące ruch elektronów we wszechświecie, aby człowiek z zewnątrz nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z bandą idiotów.

Żeby było jasne, osobiście przerobiłem już wiele tego typu akcesoriów i jakoś mnie ta zabawa nie wzięła. W swojej pracy zawsze staram się oddzielić to, co słyszę, od tego, co wiem (lub czego nie wiem). Dałem swoim uszom pełną autonomię i prawo decydowania czy coś działa, czy nie. Uważam, że nie ma lepszej metody, a z luźnych, otwartych odsłuchów płyną zwykle bardzo ciekawe wnioski. Wiem, że na jakość brzmienia mogą wpłynąć nie tylko kable i rozgałęziacze, ale też stoliki i platformy antywibracyjne, płyny poprawiające kontakt na gniazdach, demagnetyzery, a nawet różnego rodzaju rezonatory i inne cuda. Nie jestem jednak zwolennikiem stosowania tego typu akcesoriów w dużych ilościach. Większość z nich wpływa na ostateczny rezultat w bardzo niewielkim stopniu, a niektóre potrafią też mocno utrudnić życie. Szczególnie jeśli mówimy o sytuacji, gdzie sprzęt zmienia się raz na kilka dni. Poza tym, nawet jeśli szłyszę różnicę po ustawieniu na kolumnach skórzanych worków wypełnionych piaskiem lub żwirem, może warto pociągnąć eksperyment dalej i sprawdzić co się stanie jeśli podmienimy je na dwa kartony mleka albo plastikowe kubki z ziemią do roślin doniczkowych. Ups, przepraszam... Najwyższej jakości pojemniki z tworzywa sztucznego wypełnione biologicznie aktywnym materiałem tłumiącym pochodzenia naturalnego! Próbowaliście? Polecam. Bardzo pouczające doświadczenie. Nie zamierzam jednak nikogo oceniać ani pisać, że akustyczne parawany, rezonujące miski czy audiofilskie myszy z wąsami nie działają. Mam do nich stosunek ambiwalentny. Jeżeli ktoś uważa, że w jego systemie takie wynalazki się sprawdzają, to co mi do tego? Jeśli go stać, może sobie nawet rozpylać audiofilskie powietrze w sprayu za ćwierć miliarda albo obłożyć ściany audiofilskimi piegami za dwa pierdyliardy. Apelowałbym jednak, aby nie robić z takich dewiacji wielkiego wydarzenia i nie dopuścić, aby były one przedstawiane jako kwintesencja audiofilizmu. Bo chyba nie o to chodzi.

Temat magicznych akcesoriów był, jest i jeszcze długo będzie na topie. Zastanawiam się jednak na ile napędzają go audiofile, a na ile ciekawscy i żadni sensacji ludzie spoza tego grona. Wierzcie mi, dawno nie spotkałem kumpla, który przekonywałby mnie o wyjątkowej skuteczności japońskiego płynu do czyszczenia płyt winylowych albo generatora rezonansu Schumanna. Większość moich znajomych to doświadczeni audiofile lub profesjonaliści, którzy wiedzą o istnieniu tego typu zabawek, ale - podobnie, jak ja - raczej nie stosują ich na co dzień. Wiem, że są na tym świecie ludzie jeszcze bardziej zakręceni. Otwarci na każdy, nawet najbardziej nieprawdopodobny pomysł na poprawę brzmienia swojego systemu. Coraz bardziej irytuje mnie jednak przedstawianie tego zjawiska tak, jakby właśnie na tym miała polegać zabawa ze sprzętem audio. Jakby pierwszym krokiem na tej ścieżce miało być kupno podkładek i kolców antywibracyjnych, a nie kolumn, wzmacniacza czy gramofonu. A to już perfidne odwracanie kota ogonem. Żaden miłośnik wysokiej klasy sprzętu, któremu zostało trochę oleju w głowie, nie powie, że antywibracyjne klocki pod kablami dały mu więcej, niż wymiana zestawów głośnikowych. Tego typu akcesoria mogą być dopieszczeniem całości, swego rodzaju kropką nad "i". Można się nimi bawić dopiero, gdy uznamy swój system za skończony, doskonale zgrany, synergiczny. Kiedy wymiana wzmacniacza na droższy wprowadza różnicę, ale niekoniecznie poprawę. Kiedy wydaje nam się, że cel jest już bardzo blisko. Ale nie jest to esencja naszego hobby, ani też sposób na "wyciąganie pieniędzy od biednych ludzi".

Niestety, w sieci pojawia się coraz więcej artykułów i stron, których autorzy dolewają oliwy do ognia. Ba! Pojawiły się hasła, których wcześniej nie słyszałem. Mikrodostrajanie. Wibroakustyka. Harmonizacja. Brzmi mądrze, prawda? Co więcej, niektóre z tych pojęć wiązane są z nowymi dziedzinami nauki, co automatycznie dodaje całemu zagadnieniu powagi. Wynosi je z wymiaru audiovoodoo do rangi dyscypliny, która już niebawem zostanie dokładnie opisana i zmierzona. Tworzy się wrażenie, że cudowne właściwości brzmieniowe nowych kolców i docisków zwalczających szkodliwe wibracje za kilka lat będą wręcz modelowane na komputerach. A wówczas to, co złotousi słyszeli (a nikt im nie wierzył), ukaże się niedowiarkom na wykresach. Dopiero byłaby heca! Wszak nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu rozwoju technicznego. Nie wiemy kiedy i gdzie nastąpi kolejne trzęsienie ziemi. Nie mamy pojęcia jak szybko i skutecznie wyleczyć raka. Nie znamy większości stworzeń zamieszkujących oceany na naszej planecie. Tak naprawdę, wciąż ne wiemy kto, kiedy i po jaką cholerę zbudował egipskie piramidy. I nie potrafilibyśmy zbudować takich samych. Jest więc zupełnie możliwe, że nie wiemy co dzieje się wewnątrz audiofilskiego kabla, dlaczego lampy elektronowe po pewnym czasie zaczynają grać lepiej, ani jak działają akustyczne "piegi", które pewna firma sprzedaje za niemałe pieniądze. Warto zostawić sobie tutaj pewien margines na zjawiska, których być może nie ogarnęliśmy przez własne zacietrzewienie. Inwestowanie kilku średnich krajowych w interkonekty i kable zasilające, przy jednoczesnym odcinaniu się od pozytywnych właściwości ackesoriów z gatunku audiovoodoo, byłoby trochę śmieszne. Jak opowiadanie znajomym, że światem rządzą ludzie-gady, bo tak twierdzą autorzy jednego z filmów na YouTubie, ale to, że był tam też pies-pająk, to już tylko niegroźne wygłupy.

Załóżmy, że nie wiecie nic na temat audiofilskiego sprzętu. Zero, pustka. Ale chcielibyście się dowiedzieć. Wchodzicie zatem na jedną ze stron, której autorzy zajmują się testowaniem takich urządzeń i widzicie, że połowa z tych recenzji dotyczy platform, docisków i kolców antywibracyjnych, żelowych nózek z metalowymi kulkami do stosowania pod odtwarzaczami i gramofonami, podkładek pod kable, specjalnych filtrów, uzdatniaczy powietrza, kondycjonerów uziemiających, demagnetyzerów, kabli zasilających i innych tego typu wynalazków. Aby przygoda nie skończyła się już w tym momencie, przyjmijmy, że nie zrażacie się i próbujecie zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Przykładowo, co robią te przedziwne urządzenia? Ha! Okazuje się, że pasywny kondycjoner masy to w systemie audio rzecz absolutnie podstawowa. Połączenie mas urządzeń w jednym punkcie ma skutkować znacznie niższymi szumami. Specjalne filtry na kablach wygładzają sygnał i porządkują ruch elektronów, przy okazji usuwając rezonanse nieharmoniczne. Kolce antywibracyjne? Obowiązkowo! Ale co tam kolce. Potrzebne będą jeszcze podkładki, które dodatkowo eliminują zakłócenia elektroniczne, zmniejszają szumy i jitter...

Nie twierdzę, że żadna z tych rzeczy nie działa, ale należy mieć świadomość, że jest to zabawa dla osób maksymalnie wkręconych i otwartych na eksperymenty. Raczej na koniec, niż początek drogi. Zawsze znajdą się audiofile, którzy powiedzą, że podstawą dobrego systemu jest stolik. Najlepiej taki ważący osiemdziesiąt kilo, z tłumieniem olejowym lub systemem specjalnych linek izolujących każdą półkę od reszty. Niektórzy uważają, że zacząć należy od zasilania, bo później każda nasza decyzja będzie obarczona błędem czającym się w gniazdku. W każdej takiej teorii jest ziarnko prawdy, ale moim zdaniem najlepiej sprawdzają się one w barze, po drugim, może trzecim piwie. Albo na wystawie. Zawsze można przecież posłuchać opowieści niegroźnego wariata, któremu sprzęt za trzy miliony złotych zaczął grać dopiero wtedy, gdy na każdej ze ścian powiesił metalową kulkę wielkości piłeczki golfowej. Nie takie rzeczy ludzie dziś opowiadają, bez jakichkolwiek oznak wstydu, niepewności czy zażenowania. Ale jeśli chcecie złożyć dobry zestaw stereo, jak najlepiej wykorzystując dostępne środki, nie idźcie tą drogą. To pułapka.

Komentarze (5)

  • piotr

    Współczuję i zazdroszczę bo wiem, że wiara czyni cuda...

    0
  • 1piotr13

    Ciekawy artykuł. Nareszcie ktoś opisał ten temat obiektywnie. Czy ten tekst nie jest przypadkiem odpowiedzią na pewien inny artykuł ze strony HiFi Philosophy? ;)

    0
  • stereolife

    Nie, nie jest to odpowiedź na żadną inną publikację. Artykuł zamieszczony na stronie HiFi Philosophy traktował jednak o czymś innym. Dlaczego w ogóle poruszyliśmy ten temat? Bo coraz częściej spotykamy się z takim postrzeganiem audiofilów przez ludzi z zewnątrz. Kiedy mówimy komuś czym się zajmujemy, nie słyszymy już "aha, czyli macie fajne kolumny, wzmacniacz lampowy i gramofon", tylko "aaa, to znaczy, że słuchacie srebrnych kabli za milion złotych i filtrów promieniowania kosmicznego". A przecież nie o to chodzi, prawda? Nie zgadzamy się na budowanie takiego stereotypu i będziemy z nim walczyć. Każdy normalny audiofil wie, że w tej zabawie najważniejsza jest elektronika, akustyka pomieszczenia odsłuchowego, jakość odtwarzanej muzyki itd. Ci, którzy niezdrowo fascynują się kablami i akcesoriami, to mimo wszystko niewielka grupa. A jednak ludzie spoza tego grona (w tym dziennikarze) szukają sensacji, na wystawach pytają tylko o ceny kabli, a jak znajdą coś w rodzaju magicznych kulek czy innych demagnetyzerów, to materiał mają gotowy. Do pewnego momentu było to nawet zabawne. Ale kiedy przypadkowi ludzie kojarzą słowo "audiofil" z kimś, kto poświęca cały swój wolny czas na testowanie ceramicznych podkładek pod kable, to coś jest nie tak.

    3
  • Bost

    Problem jest innego rodzaju. Gonienie króliczka. Ja w ogóle nie słucham muzyki, z jednego powodu. Jakość do kitu na czymkolwiek na co byłoby mnie stać. Poza tym sanktuarium z ołtarzem dla lampowca nie odpowiada mi wizualnie. Słucham dźwięków z głośników, ale to głównie lektor lub jakaś gadająca głowa, a tego da się słuchać w mono na kołchoźniku, aby tylko nie charczał i dało się zrozumieć. A niech tam sobie każdy wydaje szmal na złoty sedes nawet. Nie moja kasa. Wolę leżeć w ciszy do góry brzuchem. W samochodzie zamiast radia mam otchłań czarną, z pracą rozwód z powodu jazgotu z radia budowlanego. To jak tu zarobić na audiofilski hi-end i właściwie po co? W cieplejszym klimacie to można byłoby mieszkać w beczce jak Diogenes, słuchać dźwięków otoczenia i filozofować sobie bezkarnie.

    1
  • ziomal

    Tekst ciekawy, warto wiedzieć jak to widzą osoby z obozu audiofilskiego. Jednak coś z tymi kabelkami jest na rzeczy. Patrząc na całe zjawisko audiofilii z zewnątrz wygląda jakby sprawa odpowiedniego okablowania była wręcz priorytetowa. Wchodzę na stronę popularnego sklepu audiofilskiego i co znajduję? Najdroższy zestaw głośnikowy, jaki udało mi się znaleźć kosztuje około 140000 zł. Natomiast cena przewodów RCA to prawie 2 x więcej - 245000 zł. Do tego przewód zasilający za 125000 zł. Spora suma jak za przewód, którego zadaniem jest doprowadzenie prądu do sprzętu. Każde zjawisko przeciągnięte do ekstremalności jest po prostu śmieszne. Autor na pewno by się uśmiechnął gdybym mu powiedział, że kupiłem przewód zasilający do lodówki, tej za 20000 zł, wymrażany w przestrzeni kosmicznej za 40000 zł. I teraz moja lodówka lepiej chłodzi :)

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wygrzewanie sprzętu audio - fakty i mity

Wygrzewanie sprzętu audio - fakty i mity

Niezależnie od tego, z jakim rodzajem sprzętu grającego mamy do czynienia, w jego instrukcji obsługi, recenzjach publikowanych w specjalistycznych magazynach, a nawet w opiniach użytkowników często można zetknąć się z jednym niezwykle istotnym pojęciem - wygrzewanie. Warto o nim pamiętać, ponieważ zdaniem wielu audiofilów ów proces ma niebagatelny wpływ na...

Anssi Hyvönen - Amphion

Anssi Hyvönen - Amphion

Założona w 1998 roku firma Amphion od samego początku projektuje oraz konstruuje kolumny głośnikowe wyróżniające się czymś, czego brakuje wielu dostępnym na rynku konstrukcjom - niezwykle niską wrażliwością na niedoskonałości akustyki pomieszczenia odsłuchowego. Dzięki przemyślanym rozwiązaniom technicznym zestawy tej marki potrafią wypełnić dowolną przestrzeń wysokiej jakości dźwiękiem, a przynajmniej tak...

Wszystko o subwooferach

Wszystko o subwooferach

Jeżeli interesujecie się sprzętem audio, możliwe, że co najmniej raz zastanawialiście się nad zakupem subwoofera. W dzisiejszych czasach takiego urządzenia potrzebuje praktycznie każdy prawidłowo skonfigurowany system kina domowego, a i w konfiguracjach dwukanałowych takie basowe wspomaganie kolumn głównych potrafi przynieść wiele korzyści. Zamiast zastanawiać się, czy nasze kolumny nie są...

Jak wybrać wzmacniacz zintegrowany

Jak wybrać wzmacniacz zintegrowany

Każdy, kto zapragnął złożyć porządny system stereo, prędzej czy później stanie przed wyborem wzmacniacza. Urządzenie to jest niezbędnym elementem zestawu audio - wszystko jedno, czy mówimy o audiofilskich konfiguracjach za setki tysięcy złotych, czy o kolumnach aktywnych, soundbarach, a nawet głośnikach lub słuchawkach bezprzewodowych - wszędzie czai się element, który...

Roger Kessler - Piega

Roger Kessler - Piega

Piega to prawdopodobnie najsłynniejszy szwajcarski producent zestawów głośnikowych. Firma założona w 1986 roku przez Leo Greinera i Kurta Scheucha początkowo była typowo hobbystyczną, garażową manufakturą. Kurt skupił się na opracowywaniu pionierskich przetworników, natomiast Leo wziął na siebie sprawy związane z wzornictwem oraz finansami spółki. W pewnym momencie znakiem rozpoznawczym Piegi...

Nowe testy

Poprzedni Następny
Melodika BSSC95xx

Melodika BSSC95xx

Melodika to polska marka, która od samego początku działalności opowiadała się za zdroworozsądkowym podejściem do sprzętu audio. Trzonem oferty są kable i akcesoria, jednak firma kojarzona jest też z bardzo...

JBL Tour One M2

JBL Tour One M2

Kupowanie słuchawek bezprzewodowych przypomina rozwiązywanie skomplikowanej łamigłówki. Wybór zestawów głośnikowych, wzmacniacza, streamera czy gramofonu to przy tym bułka z masłem. Zacznijmy od tego, że sprzęt stacjonarny nie musi pasować do...

Focal Bathys

Focal Bathys

Kilkukrotnie podczas swojej przygody z testowaniem i użytkowaniem słuchawek dochodziłem do punktu, w którym stwierdzałem, że to już opus magnum, punkt kulminacyjny i apogeum tego, czego potrzebuję. Wydawało mi się,...

Komentarze

a.s.
Cieszą mnie te nazwy jak Zen Hologram, audiofil wtedy już jest podjarany.
Andrew
@Lucas 688 - Chyba lepiej wybrać Denka, mam Onkyo A-9050 i po modyfikacjach gra lepiej niż wcześniej. ale wydaje mi się. że Denon 900NE gra ładniej. Najlepiej p...
właściciel
Hologram II to nieco inna półka - jednak wyższa. Ale Melodika też gra bardzo zacnie, tylko bez tego mięsistego basu Acoustic Zenów i bez aż takiej głębi sceny.
Przemek
Porównanie flagowca Melodika do z tego co pamiętam Ultra Blue 2 jest drugim modelem Tellurium Q od dołu ma się nijak, bo to nie ta klasa. Przy tej cenie BS wtyk...
Wojciech Lisowski
Nie wiem, nie słyszałem, ale wygląda trochę badziewnie. Szczególnie CD lichutko.

Płyty

Riverside - ID.Entity

Riverside - ID.Entity

W ubiegłym roku minęło sporo czasu, zanim pojawił się jakiś album, na który naprawdę czekałem. W bieżącym sytuacja jest zgoła...

Newsy

Tech Corner

Krótka historia płyty kompaktowej

Krótka historia płyty kompaktowej

Jak wyglądał świat w marcu 1979 roku? Andrzej Wajda kręcił "Panny z Wilka". Jan Paweł II był papieżem niecałe pół roku. Prezydentem USA był Jimmy Carter. W Nowym Jorku urodziła się Norah Jones. Atari wypuściło na rynek komputery Model 400 i Model 800. W salonach samochodowych pojawiły się Peugeot 505,...

Prezentacje

Sukces mierzony głośnikami - Pylon Audio

Sukces mierzony głośnikami - Pylon Audio

Polski sprzęt audio - to hasło przeciętnemu obywatelowi naszego kraju kojarzy się ze wzmacniaczami, kolumnami głośnikowymi i gramofonami sprzed kilku dekad. Większość z nas wyobraża sobie piękne wieże Unitry, Diory czy Radmora, kultowe Altusy lub gramofony takie, jak Daniel, Adam czy Bernard. Jeżeli myślicie, że to wszystko relikty minionego systemu,...

Poradniki

Wszystko o kablach audio

Wszystko o kablach audio

Temat kabli stosowanych w systemach audio zawsze budził duże emocje. Miłośnicy wysokiej klasy sprzętu grającego już na wczesnym etapie podzielili...

Galerie

Popularne testy

Dyskografie

Callisto - Ewolucja post metalu

Callisto - Ewolucja post metalu

Skandynawia od lat słynie przede wszystkim z ekstremalnych odmian metalu, głównie z przedrostkiem "black". Jednak raz na jakiś czas trafiają...

Wywiady

Anssi Hyvönen - Amphion

Anssi Hyvönen - Amphion

Założona w 1998 roku firma Amphion od samego początku projektuje oraz konstruuje kolumny głośnikowe wyróżniające się czymś, czego brakuje wielu...

Vintage

Dynaudio Arbiter

Dynaudio Arbiter

Choć ceny hi-endowego sprzętu potrafią przyprawić o zawrót głowy, zapewne zdziwilibyście się, jak kosztowne i ekstremalnie dopracowane urządzenia zachowywane są...

Słownik

Poprzedni Następny

Magnes neodymowy

Magnes dający znacznie silniejsze pole magnetyczne, niż porównywalny pod względem rozmiarów magnes ferrytowy. Wykonuje się je zazwyczaj ze stopu neodymu, żelaza i boru. Ze względu na łatwość obróbki mechanicznej, trudność...

Cytaty

HarukiMurakami.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.