Reportaż z Audio Video Show 2019
- Kategoria: Felietony
- Tomasz Karasiński
Przed nami kolejna edycja Audio Video Show - jednej z największych wystaw sprzętu audio-video na świecie. Za każdym razem, kiedy opada kurz, nie mogę wyjść z podziwu, że znów się to udało. Próbuję wyobrazić sobie te godziny, dni, tygodnie i miesiące przygotowań, setki przesłanych projektów i kosztorysów, tysiące wydrukowanych plakatów i ulotek, dziesiątki kolumn i końcówek mocy sprowadzonych specjalnie na tę okazję z drugiego końca globu, wykonanych na zamówienie gadżetów i zaproszonych gości. I nie mogę wyjść z podziwu, że ostatecznie sypią się tylko detale. A to jakiegoś gramofonu nie uda się dostarczyć na czas, a to dwa ciekawe wykłady nałożą się na siebie, ewentualnie zwiedzający zaczną narzekać na oznaczenia autobusów lub brak kawy na stadionie po godzinie piętnastej. Bzdury. Mimo to, w swoich reportażach staram się zwracać uwagę na rzeczy, które można poprawić. A że ktoś będzie miał zupełnie inne odczucia? To oczywiste. Z tak ogromnej imprezy każdy jej uczestnik - czy to wystawca, dziennikarz czy zwiedzający - wynosi zupełnie inne wrażenia. Dlatego coraz mocniej zastanawiam się czy pisanie tradycyjnej relacji ma jakikolwiek sens. Czytając tytuł niniejszego felietonu, pomyśleliście pewnie "zaraz, jak to, przecież wystawa dopiero za cztery tygodnie". To prawda. Nie jestem jasnowidzem, więc nie wiem jak zagra system Gryphona ani do których słuchawek będą ustawiały się największe kolejki. Wydaje mi się jednak, że - na podstawie tego, co działo się w ubiegłych latach - można przewidzieć jak będzie wyglądała tegoroczna edycja. Pomyślmy, przeanalizujmy fakty i zabawmy się w zgadywankę, a później zobaczymy, czy sprawdzi się chociaż część z naszych prognoz.
Setki pokoi i stoisk, okolicznościowe odsłuchy, seminaria, wykłady, spotkania z artystami i oddzielne strefy, z których każda mogłaby być oddzielną wystawą. W ubiegłym roku na to wszystko mieliśmy 26 godzin. Sporo, ale z każdego dnia należy odjąć przynajmniej dwie godziny na stanie w kolejkach, przemieszczanie się między stadionem a hotelami, a nawet wyjście na obiad czy czekanie w kolejce do szatni. Zostaje pięć minut na pokój. Jedynym rozsądnym wyjściem jest skupienie się na tym, co interesuje nas najbardziej. I ten pomysł się sprawdza, choć spora część pokoi wypada za burtę. Nie można przecież jednocześnie czekać w kolejce słuchawek HiFiMAN-a i uczestniczyć w prezentacji prowadzonej przez Kena Ishiwatę. W swojej relacji z ubiegłorocznej imprezy postanowiłem opisać wszystkie tego typu wrażenia na równi z tym, co działo się w pokojach i na korytarzach. Sęk w tym, że - podobnie, jak wnioski z odsłuchu flagowego systemu MBL-a - są one mocno subiektywne. Dlatego tym razem zrobimy inaczej. Niniejszy felieton będzie zbiorem luźnych przemyśleń związanych z imprezą, natomiast za miesiąc, w prawdziwym reportażu, będę pisał tylko o sprzęcie, a nie o tym, czy liście na chodniku były zamiecione w symetryczny kopczyk.
Co w tym momencie wiadomo o tegorocznej edycji? Niestety, niewiele. Kilka tygodni temu ruszyła machina marketingowa, opierająca się na przypominaniu sukcesów z ubiegłych lat. Uruchomiono nową stronę internetową, na której na dzień dzisiejszy znajdziemy głównie nieaktualne informacje - listę wystawców, zeszłorocznych seminariów i prezentacji, gości specjalnych poprzedniej edycji, nie wspominając o przewodniku, który ma się pojawić na tydzień przed imprezą. Ze świeżych doniesień mamy jedynie godziny otwarcia i informacje o czterech dużych atrakcjach. Tyle wiedzą o tegorocznej wystawie ludzie, którzy - znając jej rozmach - już chcieliby zacząć się do niej przygotowywać. Do wystawców i dziennikarzy wysłano za to maile z kilkoma zapowiedziami. Pierwsza - największym hitem wystawy ma być system Gryphona za dwa miliony złotych. Druga - tegoroczną imprezę zaszczyci swą obecnością Lech Janerka. Trzecia - pobity został zeszłoroczny rekord wynajętych pokoi. Zamiast 174, będzie ich 175. Sam organizator przyznaje, że dla kształtu imprezy nie ma to żadnego znaczenia, jednak pokusa by poprawić rekord była zbyt duża. Jak może to wyglądać w praktyce? Rekordy, rekordy, rekordy. Tłumy, kolejki, korki. Do tego sprawdzone hasła przyciągające uwagę. Wzmacniacz za milion. Słuchawki ze złota. Lewitujący gramofon. Kolumny z drzwi od stodoły... Ale generalnie jedno wielkie zwycięstwo. The best show in Europe! Pod reklamowymi postami z hasłami o rekordach, stali bywalcy pytają o tegoroczne atrakcje, program imprezy oraz informacje o tym, czy wreszcie uda się otworzyć więcej niż jedną bramę do wjazdu na stadion, poprawić oznaczenia lub uruchomić więcej autobusów łączących stadion z hotelami przy Placu Zawiszy. Dziennikarze pytają o press room, w którym mogliby na chwilę usiąść i przechować część swojego sprzętu. Przede wszystkim jednak warto byłoby wiedzieć gdzie będzie można zobaczyć to, co najbardziej nas interesuje, bo bez rozsądnego planu, człowiek trafia na przypadkowe rzeczy i wraca do domu z nie swoją czapką i zdjęciem wzmacniacza zrobionego z wkładu kominkowego. Ale, jak słusznie zauważył jeden z komentujących, przygotowanie i wrzucenie do sieci programu imprezy to koszt, a wynajęcie kolejnego pokoju - zysk. Myślę, że trafił w sedno.
Coraz częściej mówi się, że Audio Video Show padło ofiarą własnego sukcesu. Trudno się z tym nie zgodzić. Od kilku lat słyszymy, że największa impreza tego typu w Polsce jest także drugą największą wystawą sprzętu audio-video w Europie. Kiedy hasło to pojawiło się po raz pierwszy, niektórzy sądzili, że imprezę numer jeden - High End - być może niedługo uda się wyprzedzić. Dziś z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że prędko się to nie stanie. I to nie ze względu na nasze położenie geograficzne czy siłę polskiego rynku. Bo ten ma się akurat znakomicie. Polska jest jednym z najciekawszych państw w tym regionie - tak pod względem biznesowym, jak i turystycznym. High End jest jednak imprezą branżową o ogólnoświatowym zasięgu. Decyduje o tym nie tylko pierwszy dzień przeznaczony w całości dla dystrybutorów, dealerów, dziennikarzy, instalatorów i profesjonalistów, ale nastawienie targów na ludzi, którzy zjeżdżają się do Monachium w konkretnym celu. Każdy wystawca wie, że jego pokój odwiedzą goście z całego świata. Może znajdzie się wśród nich poważny dystrybutor z dalekiego kraju? Dla młodych firm każde takie spotkanie może być niezwykle ważne. Na ich drzwiach często pojawiają się listy w stylu "szukamy dystrybutorów w...", a od czasu do czasu z pokoju wychodzi hostessa z flamastrem i wykreśla kolejny kraj. To znak, że właśnie doszło do ważnego uścisku dłoni. Za zamkniętymi drzwiami organizowane są spotkania z dealerami i konferencje prasowe. Dziennikarze mogą wykorzystać ten dzień, aby posłuchać najciekawszych systemów i zrobić zdjęcia bez nóg i butów zasłaniających stolik z elektroniką. Jest mnóstwo krótkich spotkań i kurtuazyjnych uścisków dłoni, ale też konkretnych rozmów, które przynoszą konkretne owoce. Audio Video Show na pierwszy rzut oka wygląda podobnie. Jest ruch, hałas, szum i tłumy ludzi na korytarzach. A jednak, kiedy w niedzielę wszyscy przymierzają się do pakowania sprzętu, powraca jedno, ważne pytanie - co z tego wszystkiego wnika? Coraz mniej uczestników potrafi udzielić na nie rozsądnej odpowiedzi. Wszyscy chcą pokazać się z jak najlepszej strony. I większości się to udaje. Jednak przełożenie tego sukcesu na jakiekolwiek liczby jest bardzo, bardzo trudne.
Być może wynika o z innego charakteru imprezy. High End to w zasadzie targi. Audio Video Show - wystawa. To spora różnica. Organizator Audio Video Show twierdzi, że od początku zależało mu na stworzeniu dogodnych warunków do pokazywania sprzętu zwiedzającym. W Warszawie na pierwszym miejscu mieli być ludzie, którzy kupują bilet i chcą doświadczyć czegoś, czego nie mają na co dzień. I z pewnością się to udało, bo wielu zwiedzających opuszcza wystawę z głową pełną wrażeń. Zastanawiam się tylko czy tych dwóch światów nie dałoby się połączyć. Po zakończeniu dnia branżowego, High End także jest otwarty dla zwiedzających. A ponieważ do Monachium zjeżdża się tylu audiofilów i profesjonalistów z całego świata, odbywają się tam ważne premiery, do których czołowe firmy z branży audio przygotowują się nieraz miesiącami. Już kilka tygodni przed targami na naszą skrzynkę pocztową przychodzą maile z ich zapowiedziami. Złożenie galerii z czterdziestoma nowymi urządzeniami nie jest żadnym, ale to żadnym problemem. W Warszawie raczej tego nie widać. Jakiś czas temu kilka znanych na całym świecie firm próbowało zorganizować tu premierowe pokazy swoich flagowych modeli, ale w porównaniu z High Endem odzew jest niewielki. Nawet obecność kilku zagranicznych dziennikarzy nie jest w stanie przełamać tego trendu. Dlatego Audio Video Show jest postrzegane jako impreza lokalna. Duża, ale mająca wpływ wyłącznie na rynek polski.
Należy jednak jasno powiedzieć, że druga pozycja w Europie jest ogromnym sukcesem. Chyba rzadko która branża może się czymś takim pochwalić. Ja przynajmniej nie słyszałem, aby w Polsce odbywały się drugie największe targi samochodowe albo drugie najbardziej prestiżowe pokazy mody na naszym kontynencie. To rewelacyjna sprawa, która ponad wszystko pokazuje siłę branży audio jako całości. Nie wiem czy jakakolwiek inna impreza tego typu odbywa się na tak potężnym obiekcie sportowym, zaprojektowanym z myślą o widowiskach przyciągających kilkadziesiąt tysięcy widzów. Naturalnie, Audio Video Show zajmuje tylko część stadionu. Na trybunach nie siedzi nikt. Ale do tego dochodzą jeszcze dwa spore hotele. I jest to wystawa czego? Sprzętu audio?! Szok. Jeżeli jakiś idiota znów będzie wypisywał dyrdymały, że audiofilów jest w naszym kraju najwyżej trzystu, wystarczy pokazać mu zdjęcia z największych pomieszczeń, gdzie tyle osób można czasami naliczyć na jednym kadrze. Audio Video Show pozwala unaocznić sobie wiele ciekawych rzeczy, ale ponad wszystko pokazuje, że zainteresowanie muzyką i wysokiej klasy sprzętem grającym to żadna nisza i żaden margines, ale ciekawe hobby przyciągające tysiące ludzi.
Wystawa od dawna odbywa się w pierwszej połowie listopada. Kiedyś nie wzbudzało to wielkich kontrowersji, może poza narzekaniem na pogodę, która w trakcie imprezy - jakoś tak się złożyło - prawie zawsze jest paskudna. Wystawcom nie przeszkadza jednak aura, ale fakt, że listopad to w branży audio sam środek najbardziej ruchliwego sezonu. Producenci i dystrybutorzy mają pełne ręce roboty. Kiedy sprzedaż szybuje w górę, zamykane są sklepy i opróżniane magazyny, a pracownicy mają dodatkowe zajęcie, które jest im potrzebne jak rybie rower. Dlatego coraz mocniej słychać głosy, że lepiej byłoby dostosować się do tego naturalnego rytmu i zmienić termin tak, aby impreza odbywała się na przykład pod koniec września. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że listopad sprzyja gromadzącym się na korytarzach tłumom. Nie dość, że obserwujemy wzrost zainteresowania sprzętem audio, to jeszcze kurczą się inne opcje spędzenia weekendu. Na wyjazd nad morze jest już za późno, a na narty - za wcześnie. Na dworze jest szaro, buro i ponuro. Audio Video Show to ciekawa alternatywa dla kolejnej soboty w galerii handlowej, wspólnego wyjścia do kina czy obiadu w pizzerii. Alternatywa, dodajmy, atrakcyjna również z finansowego punktu widzenia. Kino dla rodziny z dwójką dzieci to co najmniej stówka. Bilety na mecz reprezentacji lub inną imprezę odbywającą się na stadionie? Grubsza sprawa. Tymczasem na Audio Video Show młodzież do 16 roku życia wchodzi za darmo, więc zostają dwa bilety dla dorosłych. Razem 80 zł, a można cały dzień chodzić w kółko, zjeść hamburgera, pogrzebać w winylach, posłuchać kolumn za milion złotych, wstawić na Facebooka zdjęcie ze złotymi słuchawkami, a może nawet zdobyć autograf Anny Marii Jopek albo wygrać czapkę z daszkiem. Odkąd wystawa zawitała na stadion, widujemy tu mnóstwo przypadkowych ludzi. Może to dobrze? W końcu to szansa, że grono miłośników dobrego dźwięku będzie się poszerzało. Tylko czy cały ten sprzęt w ogóle ich interesuje? Czy wrócą za rok? Ciężko powiedzieć.
Wielu z moich znajomych uważa, że rozszerzenie wystawy o stadion było szansą, która nie została wykorzystana. Sądzili, że impreza stanie się jeszcze bardziej elitarna, a wytworne wnętrza hotelu Bristol zostaną zamienione na VIP-owskie loże z komfortowymi warunkami do odsłuchu, kelnerami serwującymi szampana i atmosferą przypominającą coś pomiędzy koncertem Agnes Obel a lotem pierwszą klasą linii Emirates. Rzeczywistość zweryfikowała te fantazje. Zwiedzający dostają czekanie w kolejkach do szatni, tłumy pogubionych ludzi na korytarzach i wrażenie uczestniczenia w imprezie, w której centrum równie dobrze mogłyby się znaleźć inteligentne odkurzacze albo piece na ekogroszek. Ulotki, bannery, hostessy, konkursy, koła fortuny i dzieci biegające między gramofonami za dziesiątki tysięcy złotych. Trudno pozbyć się wrażenia, że na stadionie trwa festyn, na którym dobrego dźwięku trzeba szukać coraz głębiej.
Lista tegorocznych hitów potwierdza, że doszliśmy do ekstremalnego poziomu jeśli chodzi o największe atrakcje wystawy. Pamiętam, kiedy lampowy system Balanced Audio Technology z kolumnami Sonusa przyciągnął tylu melomanów, że odsłuch trwał w niedzielę do godziny dwudziestej. Wówczas to był hi-end pełną gębą. Dziś taki system nie załapałby się nawet do pierwszej setki jeśli chodzi o cenę. Możliwe, że nie zostałby nawet podłączony, bo na Audio Video Show zawsze znajdzie się coś droższego i bardziej wyjątkowego. Hi-endowe kolumny, wzmacniacze i przetworniki można tu zobaczyć na każdym kroku. Niestety, cały ten pokaz siły sprawia, że przeciętny klient nie ma tu czego szukać. Tłumy tak zwanych zwykłych ludzi opuszczają wystawę w przekonaniu, że audiofilizm to zabawa dla snobów, którym brakuje już tylko złotego gramofonu. Sprzęt ze średniej półki jest w odwrocie. Można zwiedzić sporą część wystawy nie wiedząc, że dobry wzmacniacz nie musi kosztować pięćdziesiąt tysięcy złotych. Gdzieniegdzie trafi się system za dziesięć tysięcy złotych, słuchawki za dwa tysiące lub kolumny za trzy, a nie trzydzieści średnich krajowych. Generalnie jednak obracamy się w świecie astronomicznych cen, które nawet już nie robią na nikim wrażenia. Słuchawki za sto tysięcy, wzmacniacz za milion, system za dwa miliony... Czy te hasła przyciągają audiofilów? Czy może ludzi, którzy nie mają innych planów na weekend, a perspektywa zrobienia sobie zdjęcia z kolumnami w cenie mieszkania na Odolanach wydaje im się całkiem interesująca?
Od kilku lat zastanawia mnie skromny udział firm reprezentujących branżę wideo. Kiedy wystawa zyskała nową nazwę i logo, wydawało się, że pomysł chwyci. W końcu telewizory, projektory i systemy kina domowego towarzyszą jej od dawna. Ostatnio jednak temat ledwo zipie. Byłem ciekawy jak wystawa wyglądała z punktu widzenia dziennikarzy związanych z tą branżą, jednak wielu z nich nawet nie wspomniało o tym, że konferencje Philipsa czy LG odbywały się podczas Audio Video Show. Weszli do trzech pokoi i pojechali do domu. Kino praktycznie umarło. Dwie czy trzy prezentacje z pokojach firm związanych na co dzień ze sprzętem stereo, pojedyncze instalacje, kilka soundbarów i to wszystko. Niektórzy pytali czy impreza nie powinna przypadkiem wrócić do starej nazwy. Wydaje się jednak, że nawet jeśli "video" stanowi jedynie skromny dodatek do "audio", daje możliwość dotarcia do szerszego grona odbiorców, których najbardziej interesuje "show". Telewizory, projektory, smartfony, systemy automatyki domowej - wszystko to sprawia, że Audio Video Show jawi się jako wystawa, na której nie tylko audiofile, ale także miłośnicy szeroko rozumianej elektroniki i nowoczesnych technologii znajdą coś dla siebie. A jednak, zarówno jakościowo, jak i ilościowo, stereo wygrywa tu absolutnie ze wszystkim.
W dzisiejszych czasach wystawa ma jednego dużego rywala - możliwość posłuchania tego samego sprzętu tam, gdzie nam się podoba i wtedy, kiedy mamy na to czas. Mogą nam to zapewnić dystrybutorzy i dealerzy sprzętu audio. Często ci sami, których spotkamy na Audio Video Show. Kilkanaście lat temu można tu było zobaczyć co najwyżej kilka ekstremalnie drogich systemów, a ludzie zjeżdżali się do Warszawy z całego kraju. Dziś klienci z grubym portfelem mogą posłuchać niemalże wszystkiego. Bez problemu umówią się na odsłuch w salonie lub wypożyczą sprzęt za kaucją. Każdy audiofil może zafundować sobie małe Audio Video Show bez wychodzenia z domu. Dlatego na wystawie widać ich coraz mniej. Dobrze wiedzą gdzie można poczytać o sprzęcie ze średniej i wyższej półki, gdzie go posłuchać i z kim umówić się na prezentację. Dostaną to. I nie będą musieli stać w kolejce po numerek do szatni ani słuchać drogich kolumn patrząc, jak jakiś facet ogląda kable, pokazując wszystkim "dekolt hydraulika".
Niestety, odpływający z imprezy audiofile to dokładnie ta grupa, którą najchętniej widzieliby w swoich pokojach wystawcy. Zagraniczni goście od dawna zwracają uwagę na to, że polscy audiofile są bardzo dobrze wyedukowani. Wiedzą o czym rozmawiają, a czasami potrafią zaskoczyć producentów elektroniki bardzo konkretnymi pytaniami technicznymi. Problem w tym, że zastępują ich ludzie, którzy nawet nie bardzo wiedzą, po co przyszli. Pamiętam, gdy w jednym z pokoi, gdzie grały bodajże kolumny Blumenhofera, podszedł do mnie wyraźnie zdezorientowany jegomość i zapytał czy to jest Dolby Atmos. Kiedy wytłumaczyłem mu, że to zupełnie nie to, rozzłościł się i krzyknął, że pyta już trzecią osobę, ale nikt nic nie wie i do bani cała ta impreza! Nagle zatęskniłem za wąsatymi miłośnikami lamp 300B i głośników szerokopasmowych proszących o puszczenie utworu numer cztery z ulubionego samplera. Teraz można odnieść wrażenie, że rzadko kto w ogóle czegoś słucha. Ludzie stają w progu, robią jedno zdjęcie, kręcą filmik i zawracają. Trudno się dziwić, bo atrakcji jest coraz więcej. Pytanie tylko co z takiej wystawy wyniesiemy. Jeden z wystawców powiedział mi, że w ciągu trzech dni odezwało się do niego może z dziesięć osób, z czego tylko dwa pytania miały coś wspólnego z dźwiękiem. Pozostali pytali ile dany zestaw kosztuje i czy ma Bluetooth albo gdzie tu jest toaleta. Nie twierdzę, że przy wejściu powinno się wypełniać test z wiedzy o klasach pracy wzmacniaczy. Ale jeszcze nie tak dawno bilet na wystawę był niczym karta wstępu do klubu, w którym każdy oddawał się swojej wyjątkowej pasji. Teraz mam wrażenie, że ten klub przeniósł się gdzie indziej.
Nie sposób nie zauważyć, że nawet niektórzy wystawcy dawno już stracili zainteresowanie wystawą, choć wciąż się na niej pokazują. Audio Video Show ma w naszym kraju całkowity monopol, w związku z czym panuje przekonanie, że nie wypada się tu nie pojawić. Niektórzy traktują to jednak jako przykry obowiązek. Co roku przywożą ten sam sprzęt tylko po to, aby ich nieobecność nie została wykorzystana przez konkurencję. Mówią "jestem, bo trzeba być" albo "jestem, bo zabiorą mi dystrybucję". Powtarzające się prezentacje stały się normą. W wielu pokojach znów zobaczymy tę samą elektronikę, tych samych ludzi, a nawet te same fotele, plakaty i płyty. Rok temu żartowaliśmy, że w reportażu moglibyśmy zamieścić zdjęcia z poprzedniej edycji i nikt nie przyłapałby nas na oszustwie. Przykłady? Jednym z hitów z tegorocznej imprezy ma być system MBL-a złożony z kolumn Radialstrahler 101 X-treme, monobloków 9011, przedwzmacniacza 6010D i dzielonego odtwarzacza 1611F/1621. W ubiegłym roku pokazywano natomiast kolumny Radialstrahler 101 X-treme z monoblokami 9011, przedwzmacniaczem 6010D i dzielonym odtwarzaczem 1611F/1621. Zauważycie, jeśli za cztery tygodnie wrzucimy zdjęcie z zeszłego roku? Wątpię. Okopywanie się w tym samych pokojach ma swoje praktyczne uzasadnienie. Wielu wystawców dekoruje je bannerami, planszami, meblami i ustrojami akustycznymi przygotowanymi na wymiar. Zmiana lokalizacji oznaczałaby robienie wszystkiego od nowa. Wystarczyłoby jednak postawić na stoliku inny sprzęt, sięgnąć po inną muzykę i przemyśleć koncepcję prezentacji. To nic nie kosztuje. A mimo to, w wielu pokojach mam déjà vu.
Co roku zmienia się za to skład debiutantów. To dla mnie jedna z największych zagadek tej wystawy. Dziesiątki pokoi, w których prezentowany jest jeden lampowy monoblok, ramię gramofonowe stojące w gablotce w kompletnej ciszy albo opaski na kable. Każdy ma prawo próbować szczęścia, ale większość z debiutujących firm poza sprzętem nie ma zupełnie nic - jakichkolwiek materiałów, wiedzy, przygotowania ani najprostszej strony internetowej. W reportażu z poprzedniej edycji zwróciłem uwagę na takie marki, jak Artisan Audio Devices, RW Acoustics, Materics Audio, Sottovoce, Deeptime, Hypostatic, Iviter, Sparkler Audio, Remton Audio, Ideon Audio, Lucas Audio Lab, Unicorn Audio, WK Audio, Soundaware, Dita Audio, GMP Tech, Lucarto Audio, Khmara, Vadimych, Rush Speakers... Minął rok i co? Słyszeliście o którejś z nich? Widzieliście ich produkty? Czytaliście testy? Obstawiam, że nie zobaczymy ani w tym roku, ani nigdy. Pokoje nowych graczy chętnie odwiedzają jednak zagraniczni dziennikarze. Bo flagowy system MBL-a i Utopie ze Statementem widzieli już setki razy, a gramofonu z bambusa albo ukraińskich kabli - nigdy. Doszły mnie słuchy, że niektórzy z nich są w Sobieskim zakwaterowani, więc na wystawę przychodzą dosłownie w klapkach i dresach. W ubiegłym roku widziałem trzyczęściową relację, której autorzy we wszystkich trzech artykułach opisywali pokoje zlokalizowane w tym jednym hotelu. Nie dotarli ani do Golden Tulipa, ani na PGE Narodowy. Ale nie ma się czemu dziwić. Jeśli tyle pokoi zajmują debiutanci, istnieje spore prawdopodobieństwo, że dziennikarzom lokalnych mediów, dużych portali, stacji radiowych i telewizyjnych oraz zagranicznych magazynów w pierwszej kolejności wpadnie w oko właśnie taki "wynalazek". W ubiegłym roku trafiłem na audycję radiową z informacją o wystawie, na której można było zobaczyć - uwaga - kabel USB za dwadzieścia tysięcy złotych. W fotoreportażu jednego z dużych portali widziałem zbiór takich dziwadeł, że aż głowa boli. I tyle zapamięta z tego przeciętny zjadacz chleba, bo akurat na takie cuda natknął się reporter. Nie na sprzęt, którego chcieli posłuchać audiofile, ale na kuriozum, które już nie istnieje, bo jego konstruktor aktualnie zajmuje się renowacją mebli albo zakładaniem paneli fotowoltaicznych.
A może by tak... Wprowadzić tu pewną modyfikację? Nie można zakazać ludziom szukania swojego miejsca na rynku. Każdy od czegoś zaczynał. Na Audio Video Show debiutowały przecież takie firmy, jak Pylon Audio, Enerr, Sound Project, KBL Sound czy Fezz Audio. Prostym rozwiązaniem byłoby utworzenie specjalnej strefy dla debiutantów, swoistego inkubatora audio. Jeśli ktoś ma ochotę się przekopywać przez taki sprzęt, powinien mieć świadomość, że jest to taka "wystawa wewnątrz wystawy". Mogą to być na przykład trzy lub cztery najwyższe piętra Sobieskiego. Oby tylko wszystko nie zlewało w całość, bo wychodzi z tego obraz ani ponury, ani śmieszny. Szczególnie nieśmieszne jest to, gdy na łamach jednego z rozpoznawalnych brytyjskich magazynów widzimy reportaż pełen sprzętu klasy śmietnikowej. Niezadowoleni są także poważni wystawcy, których sprzęt ginie w morzu tandety. Co innego, gdyby goście mieli pełną świadomość, że w takiej strefie mogą zetknąć się z producentem kolumn, który nie wie o co chodzi z tymi rzędami w zwrotnicach albo dotknąć wzmacniacza, który certyfikat bezpieczeństwa widział tylko na zdjęciach. Nie trzeba niczego przebudowywać. Wystarczy dodać czytelne oznaczenia. Inaczej znów zobaczymy relacje pełne urządzeń zmontowanych w stodole. Rozumiem, że bez tych wszystkich ekscentryków i niepoprawnych optymistów nie udałoby się pobić rekordu liczby wynajętych pokoi. Ale chyba najwyższa pora postawić jakąś granicę. Drogi podróżniku, jeśli pójdziesz dalej, zobaczysz facetów, którzy podczas odsłuchu wymieniają op-ampy w rozkręconym odtwarzaczu, a po korytarzu biegają z lutownicą...
Z perspektywy dziennikarza jest jeszcze coś. Wydawałoby się, że wystawa to wielkie święto i okazja, by w jednym miejscu spotkać wielu ciekawych ludzi i posłuchać sprzętu, którego nie widuje się na co dzień. I w zasadzie tak jest. Tyle, że ze słuchaniem bywa bardzo różnie, a i na spotkania, ze względu na szalone tempo, czasu zostaje niewiele. Kilka lat temu w trakcie imprezy można było przeprowadzić nawet dwa, trzy albo cztery wywiady. Obecnie nie ma na to żadnych szans. Pamiętam też, kiedy wystawa wyznaczała pewien kierunek i podsuwała tematy, którymi branża miała żyć przez kilka kolejnych miesięcy. Recenzenci umawiali się na testy, szukali ciekawych urządzeń, a dystrybutorzy krążyli po korytarzach w poszukiwaniu partnerów handlowych. Teraz raczej się tego nie widuje. Może czasami, jak coś się komuś wyjątkowo spodoba. Ale po wystawie demówki jadą w świat, a zanim pierwsze egzemplarze pojawią się u dystrybutora, temat przestaje być świeży. Lepiej już wrzucić na luz. Pogodzić się z tym, że tydzień po wystawie wszystko wróci do normy. Zauważyłem, że moi koledzy po fachu również wybrali ten model. Nie ma już nawet rywalizacji o to, kto pierwszy wrzuci swój reportaż, bo w sieci najszybciej pojawiają się kiepskie zdjęcia ze smartfonów i wpisy w stylu "nie wiem co to, ale grało słabo". Kilka lat temu każda redakcja wysyłała w teren wszystkich swoich ludzi. Teraz widzę pojedynczych dziennikarzy z małymi notatnikami i kompaktowymi cyfrówkami. Pytają czy w danym pokoju jest coś nowego. Często nawet nie wchodzą i nie słuchają. Z wystawy zostają tylko gigabajty zdjęć, kilka wizytówek i parę luźnych pomysłów. Powiecie, że zawsze można przygotować relację i patrzeć jak licznik na stronie nabija tysiące odsłon? Nie do końca. W ubiegłym roku test monitorów Mission QX-2 zanotował dwa razy więcej wejść niż reportaż z Audio Video Show. Test wzmacniacza Fezz Audio Silver Luna - trzy razy więcej. Kierując się statystykami, lepiej byłoby już zrobić test jakiegoś amplitunera. Albo zamieścić na stronie zdjęcia z weekendu w Arłamowie.
Jeszcze częściej myślą o tym wystawcy, którzy - w odróżnieniu od zwiedzających - nie mogą liczyć na wyrozumiałość i specjalne traktowanie. Dla nich wystawa to ciężka harówka. Już w piątek, w momencie otwarcia drzwi, mają za sobą wiele kilometrów w busie, odbieranie gości z lotniska, noszenie kartonów, przygotowywanie pokoju, podłączanie wzmacniaczy i sprawdzanie dlaczego streamer nie chce połączyć się z siecią Wi-Fi. Nie wspominając o niedzieli, kiedy w ciągu kilku godzin trzeba to wszystko posprzątać, zapakować i wywieźć. Po wystawie większość jej uczestników jest wyczerpana fizycznie, czasami psychicznie, a ponad wszelką wątpliwość - finansowo. Uświadomił mi to kiedyś jeden z dystrybutorów, zapewniając jednocześnie, że jest to jego ostatnia edycja w życiu. Słyszałem to jednak tyle razy, że już się trochę uodporniłem. Chyba każdy z nas ma takiego kumpla, który po grubej popijawie zarzeka się, że nigdy już nie weźmie do ust alkoholu, a kiedy dostaje wiadomość o kolejnej imprezie, zjawia się z takimi zapasami, jakby obrabował dwa monopolowe i stację benzynową. I tym razem nie będzie inaczej. Co by nie mówić, ta wystawa ma w sobie jakiś magnes. Co nas do niej przyciąga? Fakt, że jest to jedyne takie wydarzenie na przestrzeni dwunastu miesięcy? Przekonanie, że nie może nas na niej zabraknąć? A może to, że mimo takich czy innych problemów, impreza wciąż się rozwija i spełnia swoją funkcję?
Właśnie ten aspekt może być tutaj najważniejszy. Nie można przecież zapominać, że Audio Video Show powstało z myślą o zwiedzających. Nawet zapaleńcy, którzy czytają wszystkie testy i oglądają wszystkie unboxingi, podczas wystawy dostają taki zastrzyk adrenaliny, jakby cały rok pielęgnowania swego hobby zwalił im się na głowę. Pozostaje także spora grupa ludzi, dla których jest to pierwsza taka impreza w życiu. Trudno się dziwić, że są oszołomieni całym tym bogactwem i przepychem. Nieraz dochodzą do bardzo ciekawych wniosków, bo patrzą na wszystko świeżym okiem, bez uprzedzeń. Kiedyś mówili "dziwne miejsce, atmosfera jak w muzeum", a teraz mówią "fajna sprawa, ciekawe doświadczenie". Miło słyszeć takie komentarze, nawet jeśli jest to dla kogoś jednorazowa przygoda. Od kilku lat szczególnie imponuje mi tutaj strefa słuchawkowa. To taki oddzielny świat, którego nie zagłuszają ryczące nieopodal głośniki. Miejsce, w którym w ciągu dwóch godzin można wypróbować kilkadziesiąt nauszników. Widzę tu najwięcej ludzi, którzy czerpią z tego niesamowitą frajdę. Niektórzy kupują bilet na Audio Video Show tylko po to, aby spędzić pół dnia ze słuchawkami na głowie. Jedynym minusem jest wystrój tego zakątka. Taki, hmm... Nazwijmy to - campingowy. Moda na konstruowanie bajeranckich stoisk i firmowych boxów najwyraźniej jeszcze tu nie dotarła. Ale poza tym, jest naprawdę świetnie.
Po kilku latach szybkiego rozwoju, którego kolejną falę zapoczątkowała zmiana nazwy i loga oraz wprowadzenie wystawy na stadion, Audio Video Show zaczyna dreptać w miejscu. Nie ma już na świecie sprzętu, który przebiłby to, co pokazywano w ubiegłych latach. Nie widzę też możliwości rozszerzenia terenu wystawy, chyba że dodany zostanie kolejny hotel albo impreza wypełznie na parkingi i chodniki. Pytanie tylko, czy właśnie o to w tym wszystkim chodzi... Największa powierzchnia, największa liczba wystawców, najwięcej sprzedanych biletów... Zwiedzających obchodzi to tyle, ile miłośnika lodów malinowych obchodzi cena malin na skupie w Grójcu. Wszyscy zaczynamy zdawać sobie sprawę, że nie tędy droga. Marzy mi się, aby przestano koncentrować się na rekordach, w szczególności tych ilościowych i cenowych, a skupiono się na tym, aby impreza była jeszcze lepsza jakościowo. No bo czy tegoroczna edycja będzie największą wystawą tego typu w Polsce? Tak. Innej nie ma. Imprezą numer dwa w Europie? Tak. Ale do tego (przepraszam, doskonale zdaję sobie sprawę, jaki to był wysiłek i nie mam zamiaru go umniejszać) już się przyzwyczailiśmy. Widzieliśmy wszystkie liczby, jakie mogły paść. Zobaczyliśmy szklany sufit. Kolejny tysiąc sprzedanych biletów nie zmieni niczego poza większym tłokiem i dłuższymi kolejkami do szatni. Moim zdaniem to idealny moment, aby zmienić formułę wystawy i małymi krokami wprowadzać rzeczy, jakich już dawno nie wiedzieliśmy. Zamiast "więcej, więcej, więcej", chciałbym po prostu zobaczyć "wygodniej, lepiej, przyjemniej".
Najbardziej brakuje mi jednak poczucia, że przyszedłem na tę wystawę, bo...? W porządku, mój punkt widzenia na pewno jest dosyć specyficzny. Jeśli przez cały rok nie macie w domu trzech wzmacniaczy, pięciu par kolumn i hi-endowych kabli czekających na test, na pewno przychodzicie na Audio Video Show po to, aby zetknąć się ze sprzętem, który zazwyczaj oglądacie na zdjęciach. Rozumiem to. Kiedyś sam biegałem po hotelowych korytarzach jak opętany i cieszyłem się, że mogę zobaczyć wzmacniacz, o którym czytałem z wypiekami na twarzy. Pytanie tylko, czy wystawa wciąż spełnia tę rolę. Czy umożliwia kontakt ze sprzętem w warunkach "prawie domowych"? Mam wrażenie, że coraz więcej audiofilów traktuje ją jako miejsce, w którym można krótko posłuchać trzydziestu systemów za kosmiczne pieniądze, stwierdzić, że większość z nich gra tak sobie, po czym spokojnie wrócić do domu, odpalić swój sprzęt i posłuchać muzyki z przyjemnością. Bez tłoku, bez hałasu z korytarza, bez ludzi przesiadających się jak emeryci w miejskim autobusie i przerywającego odsłuch jegomościa informującego, że tylko dziś lampowe monobloki wycenione na 10000 zł, ale nie warte nawet 3000 zł, można kupić za jedyne 6000 zł. Chyba chciałbym, aby Audio Video Show wróciło do korzeni. Nie mam na myśli ciasnych pokoi, dusznych korytarzy i melomanów dźwigających torby pełne płyt, ale pewność, że w trakcie tego jednego weekendu znajdziemy wiele, wiele ciekawych urządzeń, które moglibyśmy mieć u siebie i usłyszymy muzykę, która zostawi po sobie jakiś ślad, a nie tylko bum, cyk, łubudu. Chciałbym zobaczyć więcej audiofilskiego ale rozsądnie wycenionego sprzętu i ludzi szukających dobrego dźwięku, a mniej krzykliwych haseł, wszechobecnej spinki, jarmarcznego szmelcu i dziewczyn w ubraniach z sex shopu. Czy to marzenie się spełni? Nie robię sobie wielkich nadziei. Ale... Jeżeli doczytaliście ten felieton do końca, na pewno należycie do tych osób, których moim zdaniem na Audio Video Show powinno być więcej. Przyjdźcie. W kupie siła.
-
Beata
Podpisuję się obiema rękoma - i nawet nogi dodam - do tego felietonu. Też mi się marzy, aby było bardziej komfortowo i profesjonalnie. Zawsze zdumiewało mnie, jak "audiozwiedzacze" prosili o odtworzenie na wyrafinowanym systemie nagranych CD-R-ów wątpliwej jakości, jakieś łupanki disco. I w tym miejscu apeluję do odwiedzających, proszę skorzystać z prysznica przed i zorganizować czyste wdzianko. Bo się na tych wąskich korytarzach udusimy...
0 Lubię -
Sławek
Przychodzę na Audio Video Show od wielu lat, ale z roku na rok mam wrażenie, że ta wystawa jest coraz bardziej nie dla mnie. Jeśli sprzęt, to albo za setki tysięcy złotych, albo głośniki bezprzewodowe dla małolatów. Jeśli muzyka, to albo audiofilskie plumkanie, albo łubudubu jakieś. Nie ma to nic wspólnego z hobby, jakim dla mnie jest hi-fi. Dlatego, mimo wszystko, najlepiej czuję się w Sobieskim. Tylko tam można jeszcze znaleźć dobry dźwięk.
0 Lubię -
bxxd
A ja jestem zdania, że wystawa powinna zostać podzielona na pół i odbywać się dwa razy do roku - raz w listopadzie, a raz w maju. I może wtedy być tylko sobota i niedziela. W listopadzie byłby sam stadion, z telewizorami i słuchawkami, jeszcze dołożyć do tego car-audio, inteligentne domy albo sprzęt profesjonalny, a w maju tylko hotele, impreza stricte dla audiofilów. Wreszcie byłoby wiadomo która impreza idzie w którą stronę. Organizator zgarniałby mniej kasy, ale dwa razy, a nie raz. Nad czym tu myśleć?
1 Lubię -
Dariusz
Wystarczy podeprzeć się matematyką. W 2015 roku do zwiedzenia były 104 pokoje, w 2019 ma być 175. To daje wzrost o około 67%. Realnie atrakcji jest jeszcze więcej, bo zdaje się, że do tej liczby nie wchodzą stoiska na korytarzach, winyle, ani cała strefa słuchawkowa. Ale przyjmijmy tę wartość jako wyznacznik przyrostu powierzchni. Teraz weźmy godziny otwarcia. W 2015 roku wystawa trwała 22 godziny, a teraz - 26 godzin. Aby czas wydłużał się proporcjonalnie do liczby pokoi, trzeba by było dodać nie 4, a 15 godzin! Ot, i zagadka rozwiązana.
0 Lubię -
revu
Ja pierwszy raz byłem dwa lata temu. Urwałem się w piątek z pracy, od razu pojechałem na stadion. Chodzę, fajnie, atmosfera super, no mega mi się podobało. Włażę do kolejnych pokoi, doszedłem do końca, godzina gdzieś siedemnasta no i ekstra. Co ci wszyscy ludzie gadali, że tego nie da się obejść?! Z rozpędu pojechałem jeszcze do Golden Tulipa, tam godzina i zobaczyłem wszystko. Dopiero potem, już w domu, zorientowałem się, że ominąłem drugą połówkę stadionu, nie widziałem w ogóle strefy słuchawkowej i nie wjechałem na drugie piętro, więc to, co widziałem, to była może jedna trzecia albo i nie...:D
0 Lubię -
Człowiek z wosku
Co mi się nie podoba, to z roku na rok coraz głośniej puszczane utwory. Wystawcy wzajemnie próbują się przekrzyczeć przez te karton-gipsowe ściany. Nie dość, że wychodzi kakofonia, to trudno ocenić dynamikę słuchanych sprzętów. Do tego dochodzi faktycznie coraz bardziej jarmarczny charakter wystawy.
0 Lubię -
Leszek
Pańskie przewidywania chyba zaczęły się sprawdzać. Na stronie targów pojawiły się nowe atrakcje, z czego połowa pod hasłem "przeżyjmy to jeszcze raz". MBL Radialstrahler 101 X-treme - były. Unison Research Absolute 845 SE - był wielokrotnie. Wilson Audio Alexia series II - były w ubiegłym roku. Boenicke - jest od wielu lat. Fyne Audio F1-10 - były w tamtym roku. Avantgarde Acoustic Duo Mezzo XD - były. Rockport Technologies Lyra - były. Nie mówię, że to mało ciekawy sprzęt, ale jak długo tak można...
1 Lubię
Komentarze (7)