Tivoli Audio Model One Digital
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Tivoli Audio to marka, którą oprócz audiofilów mogą kojarzyć miłośnicy dobrego dizajnu, a w szczególności specjaliści od wzornictwa przemysłowego i architekci wnętrz. Gdybyśmy bowiem mieli oceniać sprzęt audio tylko pod tym kątem, stworzone przez nią radyjka i jednoczęściowe systemy stereo mogłyby nawiązać rywalizację z radiobudzikami Bose, kultowym systemem Brionvega RR126 i przezroczystymi głośnikami marki Harman Kardon, które wystawiono w Museum of Modern Art na Manhattanie. Spośród wszystkich urządzeń wypuszczonych na rynek przez Tivoli Audio, najsłynniejszym jest z pewnością Model One. Dzięki swojej klasycznej konstrukcji, kompaktowym rozmiarom i dużej liczbie dostępnych wersji kolorystycznych to jednoczęściowe, monofoniczne radio podbiło serca klientów na całym świecie. Charakterystyczny, vintage'owy głośnik zanotował wiele gościnnych występów w popularnych filmach i serialach, jednak kryje się za nim coś więcej niż tylko ciekawe wzornictwo. Wierzcie lub nie, ale za tym projektem stoją ludzie z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w branży audio. I nie mówimy tu o sferze wzornictwa, ale o przełomowych badaniach związanych z akustyką i budowaniu prawdziwie audiofilskiego sprzętu.
Od początku swej działalności, Tivoli Audio skupia się na produkcji prostych w użyciu urządzeń odznaczających się doskonałą jakością wykonania. Kluczem do ich stworzenia była z pewnością długoletnia współpraca założyciela marki, Toma DeVesto z legendą i wizjonerem branży hi-fi - Henrym Klossem. To człowiek, który w późnych latach czterdziestych ubiegłego wieku studiował na Massachusetts Institute of Technology i jednocześnie pracował w niepełnym wymiarze czasu jako budowniczy. Za zarobione w ten sposób pieniądze kupił narzędzia aby własnoręcznie wykonać meble do swego mieszkania mieszczącego się w suterenie, ale zamiast tego zrobił obudowy do głośników zaprojektowane przez jednego ze swoich profesorów. Wkrótce rzucił studia i przerzucił się na kursy wieczorowe. Podczas jednego z takich kursów poznał Edgara Villchura - człowieka, który stworzył głośniki kopułkowe i kolumny z głośnikiem pracującym w dużej obudowie, co w tamtych czasach było bardzo odkrywcze. W roku 1954 Kloss i Villchur założyli firmę Acoustic Research, która miała się zając wytwarzaniem nowego rodzaju kolumn. Ich drogi wkrótce się rozeszły, a Henry Kloss zakładał kolejne przedsiębiorstwa aby kontynuować swą pracę. W 1957 roku powstała firma KLH (Kloss Low Hofmann). Dziesięć lat później Kloss założył własną firmę Advent Corporation. Z kolei w 1988 roku został współzałożycielem firmy Cambridge SoundWorks, która w 1997 roku została sprzedana firmie Creative Labs. Kiedy trzy lata później jego kolega Tom DeVesto zaczął rozwijać własny biznes, Henry Kloss przerwał emeryturę, aby stworzyć radio Model One - pierwszy produkt Tivoli Audio. Eleganckie i powściągliwe wzornictwo tego modelu kryje w sobie wyszukane rozwiązania konstrukcyjne, które ma gwarantować bogate i dynamiczne brzmienie. Wśród produktów zaprojektowanych przez Klossa znalazł się system muzyczny RadioCombo, Model Three oraz wodoodporne radio Portable Audio Laboratory.
Wygląd i funkcjonalność
Model One Digital to w prostej linii rozwinięcie oryginalnego pomysłu Henry'ego Klossa uzupełnione o łączność sieciową i możliwość odtwarzania muzyki z wielu źródeł, ale też budowę systemu multiroom. Urządzenie wchodzi w skład serii ART, w której znajdziemy również maleńki głośnik Cube, okrągły model Orb, aktywny subwoofer Model Sub i transmiter bezprzewodowy ConX. Wszystkie charakteryzują się bardzo prostym, klasycznym wzornictwem i zostały zaprojektowane z myślą o współpracy ze sobą w ramach jednego ekosystemu pracującego w domowej sieci Wi-Fi. Radyjko przyjeżdża do nas w eleganckim pudełku ozdobionym ciekawą, kolorową grafiką. Mam wrażenie, że producentowi chodziło przede wszystkim o przyciągnięcie uwagi klientów przeszukujących sklepowe półki i trzeba przyznać, że całą tę oprawę ogarnął po mistrzowsku. Nie tylko jeśli chodzi o elegancką formę opakowania, ale także opisy, zdjęcia i grafiki na stronie internetowej i profilach społecznościowych. Melomani znający markę Tivoli Audio na pewno będą mieli ochotę poznać możliwości testowanego głośnika, a tych, którzy nigdy o niej nie słyszeli, być może przyciągną apetyczne zdjęcia i oczywiście nowoczesna forma samego urządzenia. Proces rozpakowywania i instalacji przebiegł bardzo sprawnie. Oprócz głośnika, w pudełku znajdziemy kilka ulotek i innych dokumentów oraz dwa ważne elementy - zasilacz i antenę. Ten pierwszy wygląda dość standardowo i został wyposażony w cztery wsuwane wtyczki dla różnych rodzajów gniazdek. Będzie jak znalazł na wypadek przeprowadzki do kraju, w którym zamiast europejskich dziurek, standardem są płaskie blaszki lub inne wymysły. Antena jest natomiast bardzo charakterystyczna. Zamiast małego, plastikowego patyczka z nakrętką, mamy tu srebrną, teleskopową konstrukcję, która rozciąga się aż na 70 cm. Gdybyśmy wkleili tutaj zdjęcie radia z anteną rozłożoną na maksa, musielibyście pewnie scrollować dobrych kilka sekund, aby w końcu zobaczyć sam głośnik. Trochę to staromodne, ale dzięki tak długiej antenie odbiór radia jest wyraźnie lepszy, nie mówiąc już o odtwarzaniu przez Bluetooth lub Wi-Fi. Istnieją spore szanse na to, że tam, gdzie wiele głośników będzie miało problem z nawiązaniem stabilnego połączenia z routerem, Model One Digital poradzi sobie bez trudu. Konfiguracja przebiega tak, jak w wielu podobnych głośnikach. Przede wszystkim musimy zainstalować na swoim smartfonie aplikację Tivoli Audio, a następnie podążać za jej wskazówkami i sprawdzać czy wskazania na wyświetlaczu naszego radia zgadzają się z tym, co mamy zrobić w kolejnym kroku. Model One Digital chwilowo tworzy własną sieć Wi-Fi dzięki której możemy wskazać prawdziwą, docelową sieć, a następnie wprowadzić podstawowe ustawienia, dać urządzeniu dostęp do naszej muzyki, a nawet nadać nazwę każdemu głośnikowi z tej rodziny oraz utworzyć dla nich strefy, jak salon, kuchnia czy sypialnia.
TEST: Audeze LCD2 Classic
Model One Digital wygląda jak klasyczne, kompaktowe radio, w które wmontowano duży, czytelny wyświetlacz. Mimo pozornej prostoty, ktoś musiał się nad tym projektem trochę napracować. Urządzenie prezentuje się bowiem rewelacyjnie. Jego zewnętrzną powłokę tworzy drewniana skrzyneczka, dostępna w trzech wersjach kolorystycznych. Do naszego testu dostarczono model biały ze srebrnym frontem i maskownicą głośnika w kolorze szarym. Najbardziej konwencjonalnie prezentuje się podobna wersja ze skrzynką w kolorze orzechowym, ale można też wybrać bezpieczną i ponadczasową odmianę czarną, w której pozostawiono tylko srebrne pokrętła i opisy. Oś symetrii urządzenia wyznacza granica między panelem czołowym a wmontowaną weń maskownicą. Materiał do jej wykonania dostarczyła duńska firma Gabriel, co zapewne spodoba się fanom nowoczesnego, skandynawskiego dizajnu. Idealnie na skraju maskownicy umieszczono mniejsze pokrętło służące do regulacji głośności i wprowadzania różnych ustawień. Pojedyncze przyciśnięcie tego elementu spowoduje wybudzenie radia z trybu czuwania, a później zmianę źródła. Dłuższe przytrzymanie podczas słuchania znów wprowadza urządzenie w stan uśpienia. A gdzie znajduje się drugie pokrętło? Tak, to oczywiście obręcz otaczająca wyświetlacz! Wykonany z aluminium pierścień obraca się z wyczuwalnym oporem, ale całkowicie płynnie, bez przeskakiwania, więc zmieniając na przykład częstotliwość radia FM należy obserwować wskazania wyświetlacza. Dodajmy, że wszystko to jest dość miniaturowe. Ustawiony na biurku Model One Digital jest o kilka milimetrów niższy niż iPhone SE, który do największych smartfonów na rynku nie należy.
Wygląda więc na to, że projektanci nie tylko wmontowali w testowane radio pewne elementy charakterystyczne dla klasycznych tunerów analogowych, ale wręcz zadbali o to, aby obsługiwało się je w podobny sposób. Nie ma tu bowiem przycisków dzięki którym moglibyśmy zapamiętać ulubione stacje, a obsługa samego tunera z poziomu aplikacji też nie wygląda tak nowocześnie, jak mogłoby się wydawać. W zasadzie na tym ekranie do dyspozycji mamy tylko regulację głośności. Duże pokrętło przydaje się jednak podczas odtwarzania plików z dysku sieciowego lub jednego z obsługiwanych serwisów streamingowych. Pozwala wówczas na zmianę ścieżki, dzięki czemu możemy na przykład pominąć wybrany utwór za pomocą smartfona lub bezpośrednio z samego radia. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawe i choć pewne ograniczenia wynikające z użycia tylko dwóch pokręteł są oczywiste, to prostota zaproponowana przez Tivoli Audio jest wręcz odświeżająca. Jeśli chcemy zrobić coś, co wykracza poza podstawowe funkcje, możemy skorzystać z aplikacji. Bardzo spodobał mi się w niej na przykład ekran odtwarzania plików, w którym standardowy pasek przewijania zastąpiono okręgiem podróżującym wokół okładki. Firmowa aplikacja pozwala również na utworzenie w domu stref z różnymi głośnikami, łatwe uaktywnienie wszystkich urządzeń w całym ekosystemie czyli tak zwany tryb imprezowy, a także dostanie się do ustawień każdego z głośników. Podobnie, jak samo radio, aplikacja nie jest ekstremalnie rozbudowana, ale wygląda bardzo ładnie i robi to, co do niej należy.
Domyślam się, że niektórzy audiofile będą podchodzili do tego typu głośników z wielką rezerwą, ale - pamiętając, do czego ma służyć Model One Digital - szybko się z nim polubiłem. Dotychczas traktowałem te kolorowe radyjka jako ciekawostkę, ale wzbogacenie takiego urządzenia o łączność sieciową i kilka innych opcji, przy zachowaniu podstawowej funkcjonalności, trochę zmienia obraz sytuacji. Nie mamy już bowiem do czynienia z kuchennym samograjem, ale głośnikiem, który może pracować w salonie, na biurku czy w sypialni, a nawet w małej kawiarni, salonie fryzjerskim lub hotelowej recepcji. Model One Digital jest mały, prosty w użyciu i wyjątkowo ładny, a oprócz radia można na nim słuchać muzyki przez Bluetooth i Wi-Fi, w tym serwisy takie, jak Spotify, TIDAL, Deezer, TuneIn czy QQ Music. W razie czego, do dyspozycji mamy także wejście 3,5 mm znajdujące się na tylnej ściance. Ale na tym nie koniec, bo producent przewidział dla obecnych lub przyszłych posiadaczy testowanego modelu kilka ciekawych opcji. Najważniejszą z nich jest możliwość uzupełnienia systemu o kolejne głośniki. Nawet jeśli nie chcemy budować w domu kompletnego multiroomu, warto zainteresować się chociażby modelem o nazwie Cube. To nic innego, jak połówka naszego radia czyli sam głośnik bez wyświetlacza i pokrętła głośności. Cube został zaprojektowany jako dodatek, dzięki któremu nasz Model One Digital zamieni się w system stereo. A to już bardzo kusząca opcja. Oczywiście na jednej opcjonalnej kostce nie musimy się zatrzymywać, a gdybyśmy mieli taką potrzebę, producent oferuje jeszcze akumulator, dzięki któremu Cube powinien wytrzymać na jednym ładowaniu do ośmiu godzin, zamieniając się w głośnik przenośny. System stereo można zbudować również z dwóch egzemplarzy testowanego głośnika. Trochę inną historią jest model o nazwie Orb. Taka kulka również może zagościć w naszym bezprzewodowym systemie. Użytkownikom którym zabraknie niskich tonów firma proponuje aktywny subwoofer Model Sub. Jego ciekawa, spłaszczona forma oznacza, że można postawić go pionowo, położyć pod ulubionym fotelem lub stolikiem na sprzęt albo powiesić na ścianie. Wszystkie modele są oczywiście dostępne w spójnej kolorystyce, a gdybyśmy zechcieli podłączyć do zbudowanego w ten sposób systemu zewnętrzne źródło, takie jak telewizor, konsola czy gramofon, zajmie się tym mały gadżet o nazwie ConX. Trzeba przyznać, że jest to wymyślone rewelacyjnie. Z punktu widzenia przeciętnego klienta, w ofercie Tivoli Audio brakuje chyba tylko soundbara. Serię ART można jeszcze rozszerzyć, ale nawet w obecnej formie jest to fajna propozycja pozwalająca wypełnić muzyką cały dom za pomocą małych, zgrabnych i stylowych głośników, których praktycznie nie widać.
Dotychczas traktowałem te kolorowe radyjka jako ciekawostkę, ale wzbogacenie takiego urządzenia o łączność sieciową i kilka innych opcji, przy zachowaniu podstawowej funkcjonalności, trochę zmienia obraz sytuacji. Nie mamy już bowiem do czynienia z kuchennym samograjem, ale głośnikiem, który może pracować w salonie, na biurku czy w sypialni, a nawet w małej kawiarni, salonie fryzjerskim lub hotelowej recepcji.Minusy? Jeśli chodzi o samo urządzenie, przeszkadzała mi tylko bliskość umieszczonych z przodu pokręteł. Zostawiono między nimi zaledwie kilka milimetrów wolnej przestrzeni. O ile duży pierścień można obsłużyć nawet jednym palcem, to z regulacją głośności są pewne problemy. Kilka razy zdarzyło mi się przypadkowo zmienić źródło albo poruszyć większym pokrętłem i dopiero po pewnym czasie przyzwyczaiłem się do tego, by chwytać potencjometr pod odpowiednim kątem. Pewnym minusem dla niektórych użytkowników będzie też ogromna antena. Niby nie trzeba wysuwać jej w całości, ale wówczas odbiór radia może być o wiele słabszy. Podczas testu odnotowałem również kilka przypadków, w których głośnikowi coś się pogubiło w kwestii łączności sieciowej. Raz przerwał odtwarzanie muzyki z serwisu Spotify i przez parę minut nie był w nim widoczny. Innym razem straciłem nad nim kontrolę podczas korzystania z firmowej aplikacji, a kiedy dźwięk wrócił, na ekranie pojawiły mi się dwa urządzenia Model One Digital i tak już zostało. Oczywiście kilka takich historii na przestrzeni tygodnia to jeszcze nic strasznego, ale ciekawy jestem jak to wygląda w przypadku, gdy w naszym domu pracuje kilka lub kilkanaście głośników tej marki. Pewne zastrzeżenia można mieć również do aplikacji Tivoli Audio. Nie wiem dlaczego nie mogłem z jej pomocą zmienić częstotliwości radiowej, nie mówiąc już o prostym trybie umożliwiającym zaprogramowanie kilku ulubionych stacji lub przeszukanie wszystkiego, co można odebrać w naszej okolicy. W firmowej apce próżno też szukać equalizera czy innych opcji, jak chociażby możliwość dostosowania charakterystyki brzmienia do akustyki danego pomieszczenia.
Wszystkie wymienione mankamenty należą jednak do kategorii drobnostek, które w codziennym użytkowaniu nie przysłaniają plusów. A tych też jest sporo. Z rzeczy, których nie wymieniłem wcześniej warto wspomnieć chociażby o wyświetlaczu, którego wskazania widać nawet ze sporej odległości, nóżkach zapewniających urządzeniu dobrą przyczepność nawet na śliskich powierzchniach, wytrzymałej konstrukcji i wysokiej jakości wykonania. Model One Digital to głośnik, który powinien wytrzymać nawet przypadkowe spotkanie z patelnią, nagły atak ciekawskiego czterolatka i inne tego typu przygody. Największym plusem jest jednak cena. Mając na uwadze ceny starszych radyjek Tivoli Audio, spodziewałem się, że testowany model będzie kosztował jakieś dwa tysiące złotych, może ciut mniej. W rzeczywistości jego cena to 1299 zł, więc nie jest źle. Owszem, wciąż mówimy o małym głośniku, który na pewno nie zastąpi audiofilskiego systemu stereo, ale jako konkurencja dla najmniejszego Sonosa? Z radiem, wyświetlaczem, gniazdkiem 3,5 mm, łącznością Bluetooth, dedykowaną aplikacją i kilkoma innymi gadżetami, a do tego w tak eleganckim, dizajnerskim opakowaniu? Jest w porządku.
Brzmienie
Od maleńkiego, monofonicznego radia nie ma co wymagać cudów. Aby to wiedzieć, nie trzeba nawet być audiofilem. Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku. Ale... Małe głośniki potrafią zaskoczyć, szczególnie jeśli ich twórcy sięgają po nietypowe rozwiązania lub wyciskają wszystko, co najlepsze z istniejących technologii. Mam wrażenie, że projektantom głośnika Tivoli Audio naprawdę zależało na tym, aby jego brzmienie wywoływało uśmiech na twarzy, i to w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym. No bo jak tu się nie uśmiechnąć albo przynajmniej nie wyrazić swego zdziwienia, kiedy głośnik wielkości pudełka jednorazowych chusteczek zaczyna grać tak odważnie? Model One Digital robi znakomite pierwsze wrażenie. Oferuje brzmienie, które aż nie pasuje do jego gabarytów, przede wszystkim w dwóch obszarach - dynamiki i zakresu niskich tonów. Przy cichym słuchaniu nie mamy jeszcze poczucia jakby działo się coś niezwykłego. Można powiedzieć, że w takiej sytuacji testowane radio stawia raczej na przyjemny, nieco przyciemniony dźwięk, który doskonale sprawdza się jako tło naszych codziennych obowiązków. Pisząc te słowa, cichutko słucham najnowszych, cotygodniowych propozycji od Spotify i dosłownie chłonę je jednym uchem. Model One Digital nie krzyczy abym poświęcał mu więcej uwagi. Nie wcina się na siłę, ale elegancko gra sobie w tle. Mówiąc obrazowo, przy takich relaksujących odsłuchach można się poczuć jak w eleganckim hotelu, a nie jak na wesołym miasteczku w sobotnie popołudnie. Nawet na niskich poziomach głośności słychać jednak panoszący się w tym małym pudełeczku bas. Wystarczy jednak dodać gazu i zaczyna się jazda. Model One Digital potrafi wydobyć z siebie naprawdę mocny, zadziwiająco pełny, gęsty i pozbawiony zniekształceń dźwięk. Nigdy bym się nie spodziewał, że taki głośniczek bez większego problemu wypełni dźwiękiem średniej wielkości dom. W porządku, może nie bez pewnego wysiłku i na pewno nie tak dobrze, jak pełnowymiarowy system hi-fi, ale jednak! Z potencjometrem ustawionym na 35-40, doskonale słyszałem muzykę nawet na piętrze, za przymkniętymi drzwiami. Po kilku minutach przestraszyłem się, że po zejściu na dół zobaczę testowane radyjko z wyłamaną przez głośnik maskownicą albo obudową płonącą żywym ogniem. Ale nie. Wszystko było w porządku. Jednym słowem - czad.
GALERIA: Najlepsze gramofony do 2000 zł
Jeżeli soundbar, głośnik bezprzewodowy lub jednoczęściowy system audio w pierwszym podejściu robi na nas tak dobre wrażenie, warto dać sobie trochę czasu aby dokładniej przeanalizować jego brzmienie i odpalić przynajmniej kilkanaście różnych utworów. Często okazuje się bowiem, że zaskakująco dobry efekt jest wynikiem sprytnej sztuczki zastosowanej przez konstruktorów. Jeżeli trafimy we właściwy kawałek, podbicie pewnych fragmentów pasma może spowodować, że dźwięk będzie większy i bardziej imponujący, niż moglibyśmy się spodziewać. Na szczęście, w przypadku radia Tivoli Audio nie odnotowałem takich nieprawidłowości. Owszem, bas jest delikatnie podbity w konkretnym obszarze. Bez tego prawdopodobnie nie udałoby się uzyskać takiego wrażenia masywności i pełni brzmienia. Nie jest to jednak zabieg, który naprawdę mógłby nam przeszkadzać na dłuższą metę albo sprawić, że niektóre płyty nie będą nadawały się do słuchania. Model One Digital jest w tym swoim graniu dość przewidywalny. Równowaga tonalna jest przechylona w stronę niskich tonów, ale nie wedle własnego widzimisię przy każdym kolejnym utworze, tylko permanentnie. Tak naprawdę możliwe, że wrażenie podbicia niskich tonów w dużej mierze wynika również ze sporego dołka w zakresie wysokich częstotliwości. Jeżeli miałbym się czepiać neutralności tego urządzenia, a z pewnością nie jest ono z pewnością nastawione na dźwięk idealnie liniowy, większe zastrzeżenia miałbym właśnie do górnego skraju pasma. Można powiedzieć, że na przełomie średnich i wysokich tonów muzyka zaczyna stopniowo zanikać. Aby wyłowić z niej jakiekolwiek detale lub wyraźnie usłyszeć co perkusista robi ze swoimi talerzami, trzeba zrobić trochę głośniej, skupić się lub nawet użyć wyobraźni. Zupełnie nie przeszkadza to jednak w codziennych odsłuchach. Wydaje mi się, że Model One Digital został po prostu nastrojony w konkretny sposób. Najgorsze jest to, że powinno mi się to nie podobać, a w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że radio Tivoli Audio nie jest audiofilskim sprzętem. Porównywanie go nawet z budżetowym, ale pełnowymiarowym systemem stereo będzie niesprawiedliwe. Jednak słysząc tak pełny, zdrowy i przekonujący dźwięk wydobywający się z miniaturowego radyjka mogę tylko przyklasnąć jego konstruktorom. Co ciekawe, podczas eksperymentów z ustawieniem doszedłem do wniosku, że ze względu na potężny bas, Model One Digital powinien pracować w rozsądnej odległości od ściany. Moim zdaniem w średniej wielkości pomieszczeniu 20-30 cm to absolutne minimum. Dla uzyskania prawidłowego balansu tonalnego, będzie to kluczowa sprawa. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że inne możliwości wyrównania pasma praktycznie nie istnieją. W pewnym sensie, idziemy więc iście oldschoolową drogą. Zamiast przycisków do wyboru ulubionych stacji radiowych mamy wielkie pokrętło, którym za każdym razem musimy się pobawić, a żeby nie ratować się equalizerami, musimy po prostu odpowiednio ustawić nasz głośnik względem ścian. Jeśli chcecie przekonać się dlaczego, włączcie jakiś kawałek z gęstym basem i przystawcie ucho do tunelu wentylacyjnego znajdującego się z tyłu. Ta niepozorna, wąska szczelina to tak naprawdę jakiś szatański subwoofer. Może przesadzam, ale Model One Digital naprawdę potrafi gruchnąć. Gdyby to był wzorcowy bas w kategoriach małych, jednoczęściowych głośników (a mógłbym się nawet pokusić o nadanie mu takiego zaszczytnego tytułu), to audiofilskie kolumny, nawet monitory w cenie dwóch tysięcy złotych za parę, powinny grać prawdziwie pełnopasmowym dźwiękiem. Żadnych wymówek! No bo posłuchajcie tylko co to radio wyczynia... Minusy? Mając na uwadze cenę, widzę tylko dwa. Pierwszym jest niedobór najwyższych częstotliwości i wynikające z niego nierówne pasmo. Nie oznacza to, że nigdy nie usłyszycie żadnych dzwoneczków, perkusjonaliów ani wyższych dźwięków gitary czy fortepianu. Wszystkie dźwięki gdzieś tam są, ale góra pasma po prostu nie błyszczy tak, jak powinna. Osobiście uważam, że to niezły kompromis, bo równie dobrze mogłaby piszczeć i syczeć. W tej kategorii cenowej to nawet bardzo prawdopodobne, a tak otrzymujemy muzykalne i przyjemne, choć ewidentnie przyciemnione brzmienie. Drugi minus to oczywiście przestrzeń. Jak wspomniałem wcześniej, Model One Digital na wysokich obrotach potrafi wypełnić dźwiękiem nawet duże pomieszczenie, ale z prawdziwą stereofonią nie ma to nic wspólnego. Aby zaznać takich luksusów, trzeba zaopatrzyć się w Cube'a lub nawet pomyśleć o budowie systemu multiroom. Na szczęście Tivoli Audio otwiera przed nami taką furtkę. Słysząc to, co prezentuje testowany głośnik, na pewno będziecie mieli ochotę na więcej.
Budowa i parametry
Tivoli Audio Model One Digital to połączenie radia FM z nowoczesnymi funkcjonalnościami. Konstrukcja urządzenia opiera się na bardzo dobrze przyjętym radiu Model One i ma stanowić przykład tego, z czego znana jest bostońska firma - połączenie czystego dźwięku z nowoczesnym dizajnem. Urządzenie zapewnia dostęp do radia FM, DAB i radia internetowego (TuneIn), a dzięki wykorzystywanym technologiom Bluetooth i Wi-Fi oferuje swobodną komunikację z innymi urządzeniami, oraz bezproblemowe sparowanie z pozostałymi produktami Tivoli Audio pozwalającymi na korzystanie z możliwości domowego systemu multiroom. Aplikacja Tivoli Audio dostępna na urządzenia z systemem iOS lub Android pozwala na sprawne zarządzanie urządzeniem z poziomu smartfona, w tym korzystanie z usług serwisów strumieniowych i odtwarzanie plików audio. Na tylnym panelu głośnika znalazło się gniazdo antenowe, wejście 3,5 mm, diagnostyczne złącze USB, gniazdo dla zasilacza oraz dwa przyciski - jeden do konfiguracji urządzenia, drugi do aktywacji trybu imprezowego. Pod spodem znalazł się także szeroki wylot tunelu rezonansowego. Jeśli chodzi o parametry, nie dowiemy się praktycznie nic. Jakichkolwiek danych na temat mocy zastosowanego wzmacniacza czy wymiarów i pasma przenoszenia samego głośnika nie ma ani na stronie producenta, ani w instrukcji obsługi, a już tym bardziej na pudełku. Tabela danych technicznych na stronie producenta zawiera wyłącznie informację o wymiarach i masie urządzenia oraz zawartości opakowania. Tivoli Audio wychodzi chyba z założenia, że dane na temat mocy lub pasma przenoszenia mogłyby co najwyżej wprawić potencjalnych klientów w zakłopotanie.
Werdykt
Muszę przyznać, że początkowo podchodziłem do tego głośnika jak pies do jeża. Nie miałem ku temu wyraźnych powodów. Po prostu nie ufam produktom, które pachną triumfem dizajnu nad inżynierią. Model One Digital musiał więc nie tylko udowodnić, że jest wartościowym urządzeniem i poradzić sobie w teście odsłuchowym, ale też przekonać mnie, że pod tą filigranową i bardzo efektowną powłoką kryje się sprzęt, który z czystym sumieniem mógłbym polecić melomanom szukającym czegoś małego, prostego i niedrogiego. Tak też się stało. Co więcej, w trakcie tych kilku dni zwyczajnie polubiłem się z tym sprytnym radiem. Model One Digital daje nam dostęp do muzyki z wielu źródeł, gra zaskakująco dużym i przyjemnym dźwiękiem, a oprócz tego ma odrobinę własnego charakteru. Dużym plusem jest możliwość rozbudowy systemu o kolejne głośniki tak, aby uzyskać konfigurację stereo, system 2.1 lub kompletny multiroom. Kilka małych minusów natury praktycznej to stanowczo za mało, aby zatrzeć moje pozytywne wrażenie z użytkowania i słuchania tego pięknego radia. Fajna rzecz.
Dane techniczne
Łączność: Bluetooth, Wi-Fi
Tuner radiowy: FM, DAB+
Wymiary (W/S/G): 11,5/22,2/14 cm
Masa: 1,55 kg
Cena: 1299 zł
Konfiguracja
iPhone SE, Astell&Kern AK70, Asus Zenbook UX31A.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze