Revival Audio Sprint 4
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Rynek sprzętu audio jest wypełniony towarem niczym dyskonty przed świętami. Wybór jest przeogromny, chwilami wręcz przytłaczający. Na półkach dominują produkty uznanych, znanych audiofilom marek, których historia sięga nieraz czasów przedwojennych. Jeżeli w całym tym zamieszaniu na scenie pojawia się nowy gracz i od razu zaczyna odnosić sukcesy, istnieją tylko trzy logiczne wytłumaczenia - albo ktoś miał naprawdę genialny pomysł (co nie jest łatwe, bo po pierwsze niejedna głowa nad tym pracuje, a po drugie droga od pomysłu do realizacji jest długa i wyboista), albo w daną markę pompowane są duże pieniądze i mimo dużego szumu medialnego bilans zysków i strat jest ujemny, albo za nową firmą stoją doświadczeni zawodowcy - ludzie, którzy wiele lat pracowali dla innych, a pewnego dnia postanowili pójść na swoje. Revival Audio należy do tej trzeciej grupy. Pierwsze produkty tej marki pojawiły się na rynku w 2021 roku, a gdy zobaczyłem je na żywo, powiedziałem krótko - tego nie mógł zrobić ktoś, kto dopiero uczy się fachu. I miałem rację, ponieważ firma została powołana do życia przez dwóch przyjaciół, z których jeden projektowaniu audiofilskich kolumn poświęcił praktycznie całe swoje życie.
Daniel Emonts, bo o nim mowa, swoje pierwsze kolumny skonstruował w wieku 14 lat. Obecnie może pochwalić się ponad 30-letnim doświadczeniem w pracy dla wielu znanych audiofilom marek, takich jak Dynaudio (Senior R&D Acoustics Engineer) czy Focal (Chief Design Engineer). Nie mówimy zatem o człowieku, który w obu tych firmach podawał śrubokręty albo parzył kawę. Można założyć, że miał dostęp do wszystkich projektów, technologii i patentów, z których znaczna część powstała zapewne z jego inicjatywy. Warto przy tym zauważyć, że zarówno Dynaudio, jak i Focal produkują zestawy głośnikowe od początku do końca. Nie korzystają z gotowych przetworników, inwestując we własne ośrodki badawczo-rozwojowe, stolarnie i linie produkcyjne. Mogłoby się wydawać, że dla nowej firmy jest to zupełnie nieosiągalne, ale Daniel najwyraźniej tak mocno przyzwyczaił się do pewnych schematów obowiązujących u głośnikowych gigantów, że postanowił przenieść je do swojej nowej firmy. Najwyraźniej w kwestiach technicznych czuje się pewniej niż w dziedzinie wzornictwa, ponieważ chętnie korzysta z pomocy paryskiego studia projektowego A+A Cooren. Drugim założycielem Revival Audio jest Jacky Lee, który sprawuje pieczę nad biznesową stroną całego przedsięwzięcia. I ma do tego kwalifikacje, ponieważ wcześniej pracował między innymi dla Dynaudio (Chief Commercial Officer) i IBM-a (Senior Strategy Consultant).
Doświadczenie obu panów sprawiło, że kolumny Revival Audio sprawiają wrażenie dopracowanych w każdym calu. Można powiedzieć, że są wręcz podejrzanie dobre. Atalante 5, które przetestowałem jako pierwsze, nie są oczywiście zestawami dla każdego. Wielgachne monitory, które można postawić na podłodze, wyraźnie odwołujące się do konstrukcji sprzed lat, ale nafaszerowane nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi - brzmi super, ale nie jest to sprzęt, który można polecać w ciemno. Nie wszystkim się spodoba i nie każdy ma warunki, aby zainstalować takie paczki w swoim pokoju odsłuchowym. Na szczęście w ofercie są jeszcze kompaktowe monitory Atalante 3, smukłe podłogówki Atalante 4 oraz dwa modele z niższej serii Sprint - podstawkowe "trójki" i wolnostojące "czwórki". Być może niebawem dołączą do nich kolejne produkty, ale gdybym miał zgadywać, obstawiałbym, że nie będą to jakieś wielkie pudła, tylko większe, ale wciąż smukłe kolumny podłogowe albo głośniki pozwalające na budowę systemu wielokanałowego - surroundy, głośnik centralny i subwoofer aktywny. Na razie seria Sprint skierowana jest do miłośników stereo w jak najbardziej klasycznej formie. Ceny też wydają się atrakcyjne, bo zarówno Sprint 4, jak i Sprint 3 kosztują mniej niż połowę tego, ile musielibyśmy zapłacić za ich odpowiedniki z serii Atalante. Pytanie tylko, czy tańsze zestawy ze stajni Revival Audio również potrafią pozytywnie zaskoczyć swoją jakością, czy może już zaczyna się to, co widzimy u wielu utytułowanych rywali - romansowanie z budżetówką, wszechobecny paździerz, "plastic fantastic" i odcinanie kuponów?
Wygląd i funkcjonalność
Czytając informację prasową o nowych kolumnach francuskiej firmy, doszedłem do wniosku, że Daniel i Jacky od początku mieli pewien plan. Jaki? Ehm, sprytny. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale aby móc zainwestować w takie rzeczy jak własne, niepowtarzalne przetworniki, w pewnych obszarach postanowili zredukować koszty do absolutnego minimum. Spójrzcie tylko na ich katalog. Skromniutki, prawda? W tym momencie to raptem pięć modeli i podstawki. Ba! Zestawy z serii Atalante do niedawna były dostępne tylko w jednej wersji wykończenia. Na wniosek klientów i dystrybutorów wprowadzono drugą, ale w porównaniu z tym, co w tej dziedzinie wyprawiają niektórzy rywale, to żadna ekstrawagancja. W serii Sprint jest podobnie. Możemy wybrać monitory lub podłogówki, ale wydaje mi się, że w obu przypadkach idealnie trafiono z rozmiarem. Podstawkowe "trójki" nie są żadnymi surroundami ani głośnikami komputerowymi. To porządne skrzynie wyposażone w 28-mm miękką kopułkę i 18-cm woofer - na tyle duże, aby mogły zagrać w średniej wielkości pomieszczeniu bez pomocy subwoofera. "Czwórki" wykorzystują dwa takie przetworniki i ten sam tweeter w konfiguracji 2,5-drożnej, z dwoma bass-refleksami z tyłu. I znów - dla wielu osób jest to optymalny rozmiar. Podłogówki, które powinny oferować odpowiednio potężny, pełnopasmowy dźwięk, ale nie są jakimiś potworami ani pudłami, które trudno jest ustawić w typowym salonie. Co prawda producent zaleca stosowanie ich w pomieszczeniach o powierzchni od 30 do 60 m², ale spokojnie - test odbywał się w mniejszej sali odsłuchowej i wszystko było w porządku.
TEST: Revival Audio Atalante 4
Nie będę ukrywał, że wzornictwo Sprintów jakoś do mnie nie przemawia. Co więcej, najbardziej nie podoba mi się w nich element, z którego producent jest niezwykle dumny - przedni panel wykonany z materiału zwanego przez producenta Elytronem. Owa nakładka sprawia, że te proste, minimalistyczne kolumny wyglądają jakoś tak... plastikowo. Rzecz w tym, że nie jest to element ozdobny. Zdaniem projektanta pełni on ważną funkcję akustyczną, a także praktyczną, ponieważ maskownice mają formę materiałowych krążków, które możemy zamontować do mocowanego magnetycznie panelu od środka. Kolor elytronowego panelu został dobrany tak, aby pasować do wszystkich trzech fornirów w tej serii - orzecha (który bardziej przypomina heban), jasnego dębu i czarnego matu. Funkcja akustyczna staje się oczywista, gdy spojrzymy na kształt elytronowej nakładki, szczególnie w okolicach tweetera. Mamy tu de facto falowód, który ciężko byłoby wyrzeźbić w obudowie z MDF-u wykończonego fornirem lub okleiną (już prędzej udałoby się to zrobić z drewnem, co udowodniła ostatnio firma Buchardt Audio, ale wtedy wchodzimy w trochę inny przedział cenowy). Revival Audio informuje, że asymetryczny kształt panelu i specjalnie dobrane krzywizny konstrukcji wspierają propagację wyższych częstotliwości, eliminując niekorzystny rezonans płyty MDF, z której wykonana jest obudowa kolumn.
Z rozwiązań zastosowanych w opisywanych kolumnach niewątpliwie dumny jest jej projektant. "Seria Sprint wyznacza nowe bezprecedensowe standardy w swoim rynkowym cenowym segmencie, w ujęciu wielopłaszczyznowym i to na etapie od projektu aż do wykonania. Ciężko będzie w tym zakresie finansowym znaleźć konkurencyjny produkt oferujący zbliżona jakość dźwięku. Pamiętam, gdy po raz pierwszy przytwierdziłem panel frontowy do kolumn. Po setkach godzin odsłuchowych, symulacji i testowania to był naprawdę prawdziwy kamień milowy, ponieważ przyjemność z odsłuchów była przeogromna, dźwięk był naprawdę idealny, a w tym spójny i nieskazitelny. Byłem bardzo podekscytowany, że moja koncepcja serii Sprint się urzeczywistniła, i że będę mógł podzielić się nią ze światem." - mówi Daniel Emonts. No fajnie, panie Danielu, ale wydaje mi się, że podobny efekt można było uzyskać w inny sposób. Uwaga, będę się wymądrzał... A co, gdyby pozbyć się tego "ozdobnego" panelu, pogrubić przednią ściankę kolumn lub wytłumić ją od środka, a falowód zintegrować z tweeterem? Takie kolumny prezentowałyby się lepiej, a maskownice w formie dysków można by było mocować bezpośrednio do koszy głośników, aby nie zasłaniać forniru (który, nawiasem mówiąc, jest całkiem ładny). Teraz dostajemy zestawy, które muszą mieć założone czarne nakładki, co w monitorach jeszcze wygląda jako tako, ale w "czwórkach" wizualnie zalatuje budżetówką. A że elytronowy panel jest też bazą do mocowania maskownic? To całkiem pomysłowe, ale ma też poważny minus - najbardziej podatny na uszkodzenie głośnik, czyli tweeter z miękką kopułką, pozostaje nieosłonięty.
Odkładając na bok kwestię wątpliwej urody dodatków, muszę powiedzieć, że Sprinty 4 sprawiają wrażenie kolumn wykonanych, jak na swoją cenę, wyjątkowo dobrze. W szczególności mam tu na myśli jakość stolarki i wysoką masę tych niepozornych skrzynek - ponad 20 kg (sztuka). Co tu dużo mówić, to nie jest jakiś tam paździerz trzymający się tylko na okleinie i kilku kropelkach kleju. Opowieści o elytronowym panelu, którego zadaniem jest tłumienie rezonansów obudowy, sugeruje, że owa obudowa została wykonana z cieniutkiego MDF-u, jest lekka, tandetna i łatwo wpada w wibracje. A to nieprawda. W zbliżonej cenie ciężko będzie znaleźć podłogówki wykonane tak porządnie i "po staremu" - ciężkie, stabilne i budzące zaufanie sposobem, w jaki zostały zbudowane. Do tego dochodzą grube, metalowe nóżki, które wraz z instrukcją obsługi umieszczono w osobnej piankowej wytłoczce. Wychodzą one kilka centymetrów poza obrys skrzyni, zapewniając jej stabilność. W zestawie otrzymujemy też złote kolce, które zaokrąglono na końcach. Chyba miał to być taki kompromis, aby na miękkich dywanach lub wykładzinach kolumny nie kołysały się na boki, a postawione na parkiecie na dzień dobry nie zrobiły w nim dziur. Gwintowane otwory dają użytkownikowi spore pole manewru. Jeśli ktoś chce, bez problemu dokupi sobie ostre kolce lub podkładki zapewniające większą powierzchnię styku z podłożem. Elegancko prezentują się również gniazda - takie trochę "wubety", choć zamontowane w plastikowym profilu.
Sprinty 4 sprawiają wrażenie kolumn wykonanych, jak na swoją cenę, wyjątkowo dobrze. W szczególności mam tu na myśli jakość stolarki i wysoką masę tych niepozornych skrzynek - ponad 20 kg (sztuka).Podsumowując, Sprint 4 to bardzo ciekawy produkt, w którym wyraźnie widać wizję projektanta i to, że nie chciał on stworzyć kolejnych kolumn, które niczym nie różnią się od rywali w zbliżonej cenie. Daniel Emonts umiejętnie podbiera wodę z jednego wiadra, aby móc nalać ją do drugiego. Na pierwszy rzut oka "czwórki" nie prezentują się jakoś spektakularnie. Na zdjęciach są nawet - wiem, to moja prywatna opinia - trochę brzydkie. Przedni panel jest moim zdaniem sprytnym sposobem na to, aby zapewnić odpowiednią propagację fal dźwiękowych z przetworników, zakrywając płaską deskę znajdującą się pod nim i zapewniając tweeterowi wsparcie w postaci falowodu. Jak informuje napis nad gniazdami, kolumny zostały zaprojektowane we Francji, ale wykonane w Chinach - i to kolejna oszczędność. W zamian dostajemy ciekawe, autorskie przetworniki, solidne, ciężkie skrzynie, sprytny system mocowania maskownic, ładne nóżki i gniazda i kilka innych detali (ot, chociażby zwrotnice), które rodzą nadzieję na dźwięk wykraczający ponad średni poziom dla tego przedziału cenowego. Pora zatem przekonać się, czy Sprinty potrafią zagrać i faktycznie mają coś wspólnego z modelami z serii Atalante, czy może jednak jest to taka przypudrowana chińszczyzna, którą nie ma sobie co zawracać głowy.
Brzmienie
Wystarczyło kilkanaście sekund, aby odpowiedź na postawione wyżej pytanie stała się oczywista - zdecydowanie bardziej prawdopodobna jest ta pierwsza opcja. Nie oznacza to, że automatycznie uwierzyłem we wszystkie opowieści producenta, a pod wpływem wysokiej klasy dźwięku nawet wzornictwo Sprintów nagle zaczęło mi się podobać. Co to, to nie. Odsłuch jest jednak papierkiem lakmusowym, który weryfikuje wszystko, czego nie można zobaczyć na zdjęciach ani wyczytać w dostępnych w sieci materiałach. Dysponując pewnym doświadczeniem, ciężko się pomylić. Znikome jest także prawdopodobieństwo uzyskania tak dobrego rezultatu w sposób czysto przypadkowy. Wie o tym każdy, kto próbował zbudować własne kolumny - wszystko sobie obmyślił, zaplanował, wyliczył, przeszedł całą drogę od pierwszych szkiców do końcowego produktu, a brzmienie i tak do samego końca było jedną wielką niewiadomą. Prawidłowo skonstruowane zestawy głośnikowe zawsze jakoś będą grały. Możliwe nawet, że już taka pierwsza wersja wypadnie całkiem przyzwoicie. Ale żeby uzyskać takie brzmienie, jakie zaprezentowały Sprinty 4, trzeba być wybitnym fachowcem, mistrzem w swojej dziedzinie. Założę się, że Daniel Emonts nie musiał pracować nad tym projektem kilka lat, tak jak czasami można przeczytać w opisach niektórych audiofilskich wynalazków. No, wiecie, jak to konstruktor siedział w swojej pracowni dniami i nocami, testując różne materiały tłumiące, kondensatory i srebrzone kable, aby uzyskać dokładnie taki efekt, jaki sobie wymarzył. Tutaj natomiast temat został załatwiony wiedzą i umiejętnościami technicznymi, a wynik nie pozostawia żadnego pola do dyskusji. Jest świetnie i kropka.
O tym, że opisywane podłogówki spełniają wszystkie podstawowe warunki gwarantujące dobry dźwięk, takie jak prawidłowa równowaga tonalna i ogólna neutralność, nie ma nawet o czym dyskutować. Jeżeli podczas odsłuchu w pierwszej kolejności szukacie błędów, a nawet elementów, które nijak mają się do idei hi-fi, a po pewnym czasie zaczynają irytować, radziłbym uzbroić się w cierpliwość. Im wcześniej zakończycie te zmagania, tym lepiej. Jeżeli w ogóle można się tutaj do czegoś przyczepić, to tylko do drobiazgów, o których za chwilę. Najpierw omówię plusy i elementy, którymi "czwórki" się wyróżniają. Ich brzmienie jest przede wszystkim niezwykle zwarte, konkretne, szybkie i energiczne. Spora w tym zasługa basu. Jest on i potężny, i zwinny. Kolumny zapuszczają się tam, gdzie powinny, ale nie mają najmniejszych problemów z kontrolą, mimo dwóch skierowanych do tyłu bass-refleksów. Wystarczy zapewnić im rozsądną odległość od ściany, aby cieszyć się niskimi tonami zachowującymi się jak wielki, dziki kot. Kiedy nie muszą atakować, głośniki siedzą sobie w ukryciu, ale jak wyskoczą i rozprostują łapy, polowanie kończy się w mgnieniu oka. Początkowo odezwał się we mnie gen złośliwego recenzenta. Zacząłem katować francuskie zestawy wymagającymi nagraniami. Poszedł przytłaczający swoim ciężarem i nawałnicą rytmicznych uderzeń metal, potem gęsta elektronika, a na końcu soundtracki, przy których zaczęły dzwonić puste filiżanki po kawie. I co? Porażka. Nie udało mi się przyłapać "czwórek" na ścinaniu zakrętów ani zauważyć jakichś wyraźnych oznak zadyszki. Zrobiły swoje, bez najmniejszego wysiłku przeszły ten tor przeszkód i czekały na więcej.
Dla wielu audiofilów najbardziej wartościowym elementem w brzmieniu Sprintów 4 będzie jednak średnica. Nie, wcale nie dlatego, że jest w niej coś wyjątkowego. Przeciwnie - ten zakres jest najbardziej neutralny, niemal całkowicie przezroczysty, a pod względem jakościowym nie pozostawia pola do krytyki. Barwa ustawiona na zero, brak podkolorowań, szybkość, czytelność i znów nienaganna dynamika - wszystko to przekłada się nie tylko na wysoki realizm przekazu, ale też muzyczną i sprzętową uniwersalność francuskich paczek. To nie są kolumny, które nadają się na przykład tylko do jazzu. Łykają wszystko, a jeśli będą na coś narzekać, to tylko na niedoskonałości samych nagrań lub towarzyszącej im elektroniki. Ich rozdzielczość działa w obie strony, co doskonale słychać w zakresie wysokich tonów. Są one przyjemnie lekkie, precyzyjne i nasycone detalami, ale na szczęście nie wychodzą przed szereg, tak jak to ma miejsce w niektórych modelach Triangle'a, Cabasse'a, Apertury, Jean-Marie Reynaud czy Focala. Co by nie mówić, Francuzi lubią na górnym skraju pasma to i owo podkręcić, co ma swoje plusy, ale sprawia, że odbieramy dźwięk jako odchudzony lub wręcz agresywny. W Sprintach 4 tego problemu nie ma i mam wrażenie, że wynika to z faktu, że Daniel Emonts zdecydował się powierzyć odtwarzanie najwyższych częstotliwości miękkiej kopułce. Metalowy tweeter mógłby kąsać, a tu wszystko jest pod kontrolą. Nawiasem mówiąc, taka przejrzystość z klasycznej kopułki - czy tylko ja widzę tu pokrewieństwo z Dynaudio i kultowymi Esotarami? Ale nawet jeśli, to cóż w tym dziwnego? Ja też mam w biurku szufladę, w której trzymam rozmaite skarby. Większość ludzi uznałaby je za bezwartościowe, ale ja swoje wiem.
Sprinty 4 doskonale rozumieją się ze wzmacniaczami lampowymi i tranzystorami o przyjaznym usposobieniu, ale ich brzmienie nie jest aż tak charakterystyczne i zadziorne, że każda inna opcja będzie błędem. Innymi słowy, jeśli postawicie na lampę, dobrze by było, aby nie była to trioda single-ended podgrzewająca atmosferę do granic możliwości.Kolumny wielu francuskich marek rewelacyjnie wypadają w połączeniu ze wzmacniaczem lampowym. Wysoka skuteczność i żywiołowe, lekko rozjaśnione brzmienie - do stereotypowej lampy, która lubi to i owo dogrzać i zagęścić, takie zestawy pasują jak ogórek kiszony do chleba ze smalcem. Osobno ciężko byłoby zjeść dużo, ale razem - petarda. Sprinty 4 również doskonale rozumieją się ze wzmacniaczami lampowymi i tranzystorami o przyjaznym usposobieniu, ale ich brzmienie nie jest aż tak charakterystyczne i zadziorne, że każda inna opcja będzie błędem. Innymi słowy, jeśli postawicie na lampę, dobrze by było, aby nie była to trioda single-ended podgrzewająca atmosferę do granic możliwości. Jeżeli posiadacze Sprintów 4 pójdą tą drogą, to nie po to, aby coś zrównoważyć, tylko dlatego, że dzięki swojej energii i łatwości grania pozwalają wydobyć z takich wzmacniaczy to, co najlepsze, nie będąc dla nich wymagającym obciążeniem. Podczas testu "czwórki" grały w towarzystwie Lyngdorfa TDAI-3400, który najpierw zasilał je samodzielnie, a następnie został wykorzystany jako źródło w połączeniu z monoblokami Pier Audio MS-888 SE. Druga konfiguracja podobała mi się bardziej, ale pewnie dlatego, że lubię minimalnie ocieplony dźwięk, a ten miał dokładnie taką barwę, jaka moim zdaniem jest optymalna - ciut powyżej zera, ale nic ponad to. Skłamałbym jednak, mówiąc, że z samym Lyngdorfem francuskie podłogówki zagrały znacznie gorzej. To zestawienie też miało swój urok. Brzmienie było dziarskie, mocne, zdecydowane, przejrzyste i niesamowicie konkretne, a barwa - tym razem nieznacznie poniżej zera. Co kto lubi, ale nie ulega wątpliwości, że Sprinty 4 potrafią zagrać, przyciągnąć uwagę, zainteresować nas muzyką, przy okazji nie dając nam powodów do narzekania.
Chociaż nie... Jest jedna rzecz, do której mogę się przyczepić - spłaszczona przestrzeń. Scena stereofoniczna w wykonaniu tych kolumn jest szeroka i dobrze zorganizowana, ale brakowało mi głębi. Wszystkie źródła były rozstawione mniej więcej na linii bazy i z takim samym oporem przesuwały się zarówno w moim kierunku, jak i w stronę tylnej ściany pokoju odsłuchowego. Jeżeli wiecie, jak grają tańsze wzmacniacze Rotela - to było dokładnie to. Dźwięk wychodzi nawet poza boczne ścianki kolumn, kontury są wyraźne, instrumenty można wskazywać palcem, ale po pewnym czasie dochodzimy do wniosku, że przehandlowalibyśmy to, co się dzieje na "skrzydłach" w zamian za lepsze rozciągnięcie sceny w drugim wymiarze. Czy oprócz tego zauważyłem jakieś istotne minusy? Nie za bardzo. Jeżeli ktoś jest wyjątkowo uparty, będzie mógł ponarzekać tylko na te aspekty prezentacji, które są nierozerwalnie związane z charakterem francuskich kolumn, a więc tymi, które jednocześnie stanowią ich mocne strony. Dla kogoś taki dźwięk będzie za ostry? Okej, ale takiej szybkości i przejrzystości nie dostaje się za darmo. Ktoś inny powie, że niskie tony mogłyby być gęstsze i polane miodem? Tak, pewnie by mogły, ale wówczas straciłyby zwinność i potężny atak. Obiektywnie pozostaje więc tylko głębia - tu pozostaje tylko podziałać elektroniką i akcesoriami albo pogodzić się z tym, że w życiu nie można mieć wszystkiego. A już na pewno nie za te pieniądze.
Budowa i parametry
Revival Audio Sprint 4 to 2,5-drożne kolumny wolnostojące, które zdaniem producenta czerpią z zaawansowanych technologii opracowanych dla modeli z serii Atalante. Zastosowano tu przetwornik wysokotonowy RASC z 28-mm miękką kopułką i systemem ARID (Anti-Reflection Inner Dome). Dzięki specjalnie zaprojektowanej tylnej komorze tłumiącej głośnik jest w stanie absorbować do 95% niekorzystnego rezonansu własnego, co znacząco wspiera jakość wydobywającego się dźwięku, niezależnie czy pochodzi on z winyli, czy z serwisów streamingowych. Owa komora pozwala uzyskać niską częstotliwość rezonansową, na poziomie 560 Hz. Jak tłumaczy producent, miękka kopułka działa jak tłok przy niższych częstotliwościach (1 - 8 kHz), a powyżej tego poziomu środek kopułki pozostaje nieruchomy (w końcu powinien być nieruchomy, zależy to od jakości powłoki i sposobu jej nakładania). Dodatkowo tweeter wyposażono w bardzo duży magnes ferrytowy o średnicy 10 cm. Został on zaprojektowany z dość dużym zapasem, tak aby zapewnić skuteczność głośnika wysokotonowego na poziomie 91 dB. "Czwórki" wykorzystują także dwa 18-cm przetworniki średnio-niskotonowe BSC (Basalt Sandwich Construction) których konstrukcja ma zapewniać doskonały balans między sztywnością przetwornika a jego relatywnie niewielką masą własną. Zastosowany tu materiał wydaje się egzotyczny, więc postanowiłem dowiedzieć się więcej na jego temat. Jak tłumaczy firma, bazalt występuje głównie w schłodzonej lawie lub strumieniach magmy, które są ciemnoszarymi skałami i występują w ogromnych ilościach na całym świecie. Przetworzone włókna bazaltowe mają interesujące właściwości, które czynią je odpowiednimi do stosowania w membranach głośników. Ich moduł Younga jest wyższy niż w przypadku włókien szklanych czy aramidowych. Co więcej, bazalt ma odznaczać się wyższą trwałością, ponieważ nie powstaje na bazie ropy naftowej. Aby uzyskać odpowiednie tłumienie wewnątrz membrany, stożek Revival Audio zbudowano jako kanapkę składającą się z tkaniny z włókien bazaltowych jako górnej warstwy, kleju polimerowego i filcu w środku oraz specjalnie dostosowanego stożka na bazie pianki w roli dolnej warstwy. W rezultacie otrzymano membranę, która jest sztywna, lekka i dobrze tłumiona. Jeśli chodzi o napęd, ponownie zastosowano tu duży magnes ferrytowy. Jeśli chodzi o zwrotnice, firma chwali się tym, że nie projektuje ich wyłącznie na podstawie pomiarów. "Pomiary definiują dobrą zwrotnicę, jednakże jedynie jej ręczne zestrajanie poparte odsłuchową empiryką wyróżniają tę wybitną na tle innych dobrych." - powiedział jej prezes i główny projektant, Daniel Emonts.
Werdykt
Sprint 4 to kolejna niezwykle mocna propozycja od Revival Audio. Może nie są to kolumny, które grają jak te za dwanaście, piętnaście czy dwadzieścia tysięcy złotych, ale jeśli ustawicie sobie próg na "dyszkę", próbując pokonać Sprinty 4 w teście odsłuchowym, będziecie musieli sięgnąć po absolutnie najlepsze modele mieszczące się w tym przedziale. Pylon Audio Diamond 25 mkII, Focal Vestia N°2, Bowers & Wilkins 603 S3, parę innych propozycji i to wszystko. Sprawdzone modele, które jeszcze kilka lat temu mieściły się w tym budżecie (Spendor A2, Amphion Helium 520, Audiovector QR3 SE, Audio Physic Classic 8) teraz są już po drugiej stronie bariery dziesięciu tysięcy złotych. Gdybym przymierzał się do zakupu takich podłogówek, prawdopodobnie zacząłbym od Diamondów 25 mkII. To pewniak, nowa wersja ogromnego rynkowego hitu. Ten wybór nie wymaga żadnego tłumaczenia. Część klientów uważa jednak, że nawet z poprawkami, dzięki którym Pylony grają odważniej, to wciąż ciepłe, przyjazne głośniki, które boją się mocniej przyłożyć, a ich popularność sprawia, że niektórym zwyczajnie się przejadły. Gdybym zatem z jakiegoś powodu nie chciał Diamondów 25 mkII, prawdopodobnie wziąłbym Sprinty 4. Są, cholerka, naprawdę dobre, a do tego mają w sobie "to coś" - coś, co sprawia, że chce nam się słuchać i kombinować dalej, myśląc o lepszych kablach i zmianie wzmacniacza na jakąś zacną lampę, aby wycisnąć z głośników jeszcze więcej. Dziś rzadko które kolumny w zbliżonej cenie na to zasługują i mają w sobie taki potencjał, a te - owszem. I dlatego właśnie przyznaję im naszą rekomendację.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, 2,5-drożne, wentylowane
Efektywność: 89 dB
Impedancja: 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 45 Hz - 22 kHz (-3 dB)
Częstotliwości podziału: 1600, 2200 Hz
Wymiary (W/S/G): 106/21,3/30,7 cm
Masa: 20,6 kg (sztuka)
Cena: 8790 zł/para
Konfiguracja
Lyngdorf TDAI-3400, Pier Audio PA-888 SE, Pier Audio MS-888 SE, TCI 6 Way Constrictor, TCI King Constrictor, Kondo Audio Note ACc Persimmon, Audio Note AN SPe, Audio Note AN V.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Garfield
Tego modelu jeszcze nie słyszałem, ale każdy poprzedni model Revivala podobał mi się bardzo. Panowie wiedzą, co robią.
0 Lubię -
a.s.
Jeśli to 2,5-drożna, powinny być chyba częstotliwości podziału 1600/220 Hz, a nie 1600/2200 Hz.
0 Lubię -
Tomasz
Dizajn rodem z PRL-u. Wyglądają jak obite tanim skajem. Musieliby dopłacić, żebym wstawił coś takiego do pokoju.
0 Lubię -
a.s.
Miękka kopułka nie działa jak tłok przy niższych częstotliwościach (1 - 8 kHz) - po to wymyślono twarde kopułki aluminiowo magnezowe i jeszcze lepsze berylowe, gdzie rezonans leży daleko poza możliwościami słuchowymi.
0 Lubię -
Garfield
@a.s. - Może i tak, ale nie znam kolumn z kopułką aluminiową czy magnezową, których góra odpowiadałaby mi bardziej niż z Esotara. Berylowych i diamentowych parę by się znalazło.
0 Lubię
Komentarze (5)