Bryston BDP-3
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Odejście od fizycznych nośników zapoczątkowało największą rewolucję w świecie muzyki od momentu wprowadzenia płyty kompaktowej. Jednak w odróżnieniu od standardu CD, a nawet uparcie promowanych później płyt SACD, plikom nikt w tym nie pomagał. Trudno było wyłonić firmy lub instytucje przewodzące całej tej operacji. Nie uzgodniono jak dokładnie powinniśmy przejśc przez tę rewolucję. Jak zmienić system dystrybucji muzyki i na jakich urządzeniach jej słuchać. Każda firma musiała odnaleźć się w nowym świecie, w związku z czym nastąpił wysyp różnego rodzaju źródeł. Pierwsze zaatakowały przetworniki i serwery z dyskami twardymi. Później rynek podbiły streamery, a teraz wszystkie funkcje cyfrowe i sieciowe przejmują wzmacniacze i urządzenia typu all-in-one. Ciężko za tym wszystkim nadążyć, jednak wielu audiofilów drąży temat dalej. Dziś już każdy nowoczesny system stereo musi mieć przetwornik, w takiej czy innej formie. Jeśli natomiast chodzi o sam sposób odtwarzania muzyki, każda firma wyznaje trochę inną filozofię. Jedni tworzą zaawansowane odtwarzacze kompatybilne ze wszystkimi gęstymi formatami, inni forsują firmowe ekosystemy, którymi możemy sterować za pomocą dedykowanej aplikacji, a jeszcze inni przerzucają sprawę na producentów komputerów i smartfonów, dając nam tylko podstawową funkcjonalność i dobrego DAC-a. Swój pomysł na odtwarzanie cyfrowej muzyki ma również Bryston. I to jaki!
Kanadyjczycy nie tylko źródła robią po swojemu, ale trzeba przyznać, że ich podejście do tematu musiało trafić w przekonania wielu audiofilów. Inżynierowie Brytsona stwierdzili bowiem, że najważniejsza w całej tej zabawie jest wysoka jakość dźwięku, której na razie nie dają ani serwisy streamingowe ani inne łatwe w obsłudze systemy. Dlatego postanowili, że trzeba trzymać się sprawdzonych rozwiązań czyli samych plików, odczytywanych najlepiej bezpośrednio z dysku twardego lub pendrive'a. Jeśli trochę orientujecie się w temacie, na pewno kojarzycie komplet złożony z czytnika BDP-2 i przetwornika BDA-2. To była właśnie odpowiedź Brystona na problem wygodnego słuchania plików bez udziału komputera. BDP-2 był czymś w rodzaju transportu cyfrowego. Wystarczyło podpiąć do niego dysk lub kieszonkową pamięć i po chwili można było rozpocząć odsłuch. Bez ściągania aplikacji, podłączania laptopa czy długotrwałego konfigurowania sterowników i serwerów. Wygodnie, ale też stuprocentowo audiofilsko. Minęło jednak kilka lat i możliwe stało się wprowadzenie nowych funkcji poszerzających funkcjonalność tego urządzenia. Tak narodził się BDP-3. Po raz kolejny nie jest to ani samodzielny streamer ani przetwornik, ale odtwarzacz cyfrowy, dzięki któremu uruchomimy całe nasze zasoby muzyki i prześlemy je dalej - do przetwornika lub wzmacniacza z odpowiednim wejściem. W dużym skrócie można powiedzieć, że Bryston zrobi dla nas to, co zrobiłby dobry komputer zbudowany i skonfigurowany z myślą o jednym, jedynym celu - odtwarzaniu plików w najlepszy możliwy sposób.
Kiedy tylko dowiedziałem się o premierze tego urządzenia, postanowiłem sprawdzić je w kontrolowanych warunkach. Dlaczego? Po pierwsze lubię sprzęt Brystona i mam do niego ogromne zaufanie. Kanadyjska firma to dla mnie jeden z bastionów prawdziwej jakości, zarówno pod względem technologii, jak i brzmienia. Potwierdziło się to wielokrotnie w naszych testach, więc nie będę rozwijał tematu ponownie. Po drugie, sam również uważam, że pod względem walorów sonicznych wciąż nic nie może się równać z dobrymi plikami odtwarzanymi prosto z dysku lub dobrze skonfigurowanego komputera. Zostają jeszcze winyle, ale to osobna historia. Jeśli natomiast chcemy słuchać muzyki wygodnie i po audiofilsku, trzeba opanować sobie jakiś sposób na puszczanie plików. Czy będą się one znajdowały na dysku NAS czy w zasobach naszego laptopa, to już mniej ważne. Kluczowe jest w tym wszystkim źródło. Streamer to wygodna opcja, ale nie zawsze daje aż tak dobre brzmienie jak wysokiej klasy przetwornik podłączony do komputera za pomocą portu USB. Czy tego chcemy czy nie, to właśnie owo "gniazdko od drukarki" oferuje możliwości, które dla innych rodzajów transmisji cyfrowej są zwykle nieosiągalne. Wystarczy przestudiować parametry kilku pierwszych przetworników z brzegu. Jeśli producent chwali się jakością 32 bit/384 kHz, prawie zawsze dotyczy to tylko gniazda USB, a wejścia koncentryczne czy optyczne mają już ograniczone parametry. No, ale... Przetwornik nie gra sam. Trzeba dostarczyć mu sygnał. Skąd? Zazwyczaj z komputera. Niestety, taka opcja jest w wielu przypadkach po prostu niewygodna. W typowym systemie biurkowym wszystko jest w porządku. Ale w salonie? Tutaj idealny byłby taki malutki, cichy komputer, którym można by było sterować za pomocą smartfona lub tabletu. Gdyby muzykę można było czerpać z sieci albo z dysku twardego tudzież sieciowego, byłoby idealnie. I zgadnijcie co... Właśnie czymś takim jest Bryston BDP-3.
Wygląd i funkcjonalność
Urządzenie wygląda jak typowy przetwornik cyfrowo-analogowy, w dodatku wyjątkowo pancerny. Obudowa została wykonana z grubej, lakierowanej na czarno blachy. Front stanowi gruby płat aluminium, zagięty na dole i na górze. Do wyboru mamy wersję czarną lub srebrną, ale na tym nie koniec, bo możemy również zdecydować się na front o szerokości 17 lub 19 cali, z uchwytami do montażu w studyjnym racku lub bez nich. Ja dostałem do testu wersję totalnie cywilną, a więc węższą i pozbawioną dodatkowych otworów. Wydaje mi się, że firma delikatnie zmieniła również fakturę metalowej płyty, co widzieliśmy już przy okazji testu końcówki mocy 4B3 z przedwzmacniaczem BP-26 i zasilaczem MPS-2. Powierzchnia frontu jest bardziej satynowa, co nadaje urządzeniom Brystona szlachetnego, mniej garażowego wyglądu. Z przodu - pełny minimalizm. Do dyspozycji mamy dwa gniazda USB typu A, dalej umieszczono sensor podczerwieni, niewielki ale bardzo dokładny wyświetlacz oraz rząd przycisków sterujących. Cztery pierwsze to nawigacja, pięć kolejnych wygląda jakby zapożyczono je z odtwarzacza płyt kompaktowych, a ostatni to po prostu włącznik. Przed pierwszym uruchomieniem, BDP-3 prezentował się bardzo tajemniczo.
Prawdziwa jazda zaczyna się jednak z tyłu. Powiedzmy sobie wprost, to już nie jest urządzenie służące wyłącznie do odczytywania danych z dysku twardego. To zaawansowany streamer, który nie ma wyjść analogowych, tylko cyfrowe. Zaplecze BDP-3 wygląda trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z urządzeniem wyjętym z profesjonalnej serwerowni. Po lewej mamy gniazdo RS232 oraz typowo komputerowe złącze VGA z symbolem monitora. Czyżby możliwe było podłączenie ekranu dla wygodnego sterowania odtwarzaniem muzyki? Nie próbowałem, ale w instrukcji obsługi znalazłem wzmiankę o tym, że taka opcja nie jest jeszcze dostępna. Jeszcze, więc może w przyszłości, po kolejnej aktualizacji oprogramowania faktycznie będzie można to zrobić. Dalej mamy pionowy slot z trzema gniazdami - ethernetowym RJ45 i dwoma USB 2.0. Obok znalazło się więcej gniazd USB, przy czym dwa górne są umieszczone na białym tle i opisane jako USB 3.0 BUS 2. To bardzo ważne, o czym za chwilę. Pod spodem mamy kolejne gniazdo USB 3.0, jedno USB 2.0 i jedno HDMI. Tak, Bryston przewidział, że może w przyszłości będziemy chcieli użyć takiego połączenia do słuchania muzyki, co swoją drogą jest mądrzejsze, niż się niektórym wydaje. Dalej mamy już gniazda typowo audiofilskie. Wyjścia cyfrowe są dwa - BNC i AES/EBU. Nie ma ani typowego koncentryka ani gniazda optycznego. Najwyraźniej producent uznał, że nie oferują one zadowalającej jakości transmisji. Oprócz tego do dyspozycji mamy wejście i wyjście wyzwalacza oraz trójbolcowe gniazdo zasilające.
Zanim do tego wszystkiego dojdziecie, z kartonu będziecie musieli wyjąć pięknie wydaną instrukcję obsługi. Polecam się z nią zapoznać, bo tłumaczy ona wszystkie funkcje testowanego modelu i w dużej mierze opisuje filozofię kanadyjskiej firmy dotyczącą słuchania cyfrowej muzyki. Są więc opisy wejść i wyjść, dokładne instrukcje dotyczące konfiguracji urządzenia, a nawet screeny ze wskazaniami wyświetlacza i przykładowymi ekranami różnych aplikacji. To ważne, bo BDP-3 ma własne menu, do którego dostaniemy się nawet z poziomu przedniego panelu. Po podłączeniu kabla LAN uzyskamy także dostęp do innych metod obsługi naszego odtwarzacza. Absolutnie najprostszą opcją jest podłączenie dysku lub pendrive'a z muzyką, odpalenie go za pomocą umieszczonych z przodu przycisków i puszczenie sygnału dalej, do zewnętrznego przetwornika. Przy pierwszym uruchomieniu Brystona tak właśnie zrobiłem. Ale zaraz, jak podłączyć DAC-a skoro dostępne są tylko dwa wyjścia i to w dość nietypowej formie? Nie każdy przetwornik ma wejście BNC lub AES/EBU. Owszem, ale chyba każdy lub prawie każdy ma gniazdo USB, prawda? Producent pisze wprost - złącze USB działa w obie strony, więc dane gniazdo może być zarówno wejściem, jak i wyjściem. Bierzemy zatem dowolny przetwornik z gniazdem USB i traktujemy naszego Brystona jak komputer odtwarzający muzykę. O kompatybilność raczej nie trzeba się martwić, bo BDP-3 pracuje pod kontrolą systemu Linux, a ten rzadko kiedy sprawia jakiekolwiek problemy. Niejako przy okazji, Bryston staje się wręcz idealnym rozwiązaniem dla posiadaczy wzmacniacza wyposażonego tylko w wejście USB. Wykorzystany w tym teście Unison Research Triode 25 to doskonały przykład. Ma tylko takie gniazdo cyfrowe, a szkoda, bo moduł DAC-a został zbudowany na bardzo fajnych podzespołach i łyka nawet pliki hi-res. Do tej pory słuchałem Triode 25 tylko w połączeniu z komputerem, który musiałem odpowiednio skonfigurować - zainstalować sterowniki, pogrzebać w ustawieniach odtwarzacza i tak dalej. Tymczasem Bryston natychmiast podjął współpracę z Unisonem, zupełnie jakbym połączył oba klocki kablem analogowym. Bez grzebania w menu, bez instalowania czegokolwiek, po prostu plug and play. Bardzo mi się to spodobało. Ale największą korzyścią wynikającą z użycia jednego z gniazd USB w roli wyjścia cyfrowego jest maksymalna jakość obsługiwanego sygnału. Bryston załącza nawet stosowny wykres, z którego wynika, że w przypadku BDP-3 obsługuje ono sygnały PCM do 32 bit/384 kHz oraz DSD128. Z pozostałych gniazd tylko HDMI poradzi sobie z plikami DSD i to w jakości DSD64, natomiast S/PDIF i AES/EBU łykają tylko PCM do 24 bit/192 kHz. Owo "tylko" to i tak sporo, ale przewaga gniazda USB jest bezdyskusyjna.
Czyli co, podłączamy dysk z muzyką do jednego gniazda USB, kolejne traktujemy jako wyjście, prowadzimy sygnał do naszego DAC-a i na tym koniec? W najprostszym przypadku - tak. Warto jednak zwrócić uwagę na to, do którego z dostępnych gniazd USB podłączymy nasz dysk i przetwornik. Jeśli skorzystacie z dwóch portów umieszczonych na tej samej szynie, może być problem, ale właśnie po to Bryston zamontował ich kilka. Polecam podłączyć dysk do gniazd oznaczonych białym paskiem (BUS 2), a przetwornik do tych umieszczonych poniżej. Dwa złącza na przednim panelu można sobie wtedy zostawić dla pendrive'ów lub innych dysków podłączanych okazjonalnie. Po uruchomieniu urządzenia zobaczymy szereg komunikatów, a kiedy już wszystko wystartuje, możemy od razu dostać się do naszych plików z poziomu wyświetlacza. Wymaga to nieco cierpliwości, ale działa. Wybieramy dysk, następnie konkretny folder i w dowolnym momencie możemy nacisnąć play. Jeśli zrobimy to mając przed oczami nazwę całego folderu, BDP-3 zacznie kolejno odtwarzać znajdujące się w nim pliki. A jeżeli wybierzemy konkretny utwór, to po jego zakończeniu urządzenie po prostu wstrzyma odtwarzanie. Jest to dość logiczne, choć trzeba się przyzwyczaić. Należy jednak zaznaczyć, że obsługiwanie BDP-3 za pomocą umieszczonych z przodu przycisków jest raczej rozwiązaniem tymczasowym. Na dłuższą metę będą się tak bawić chyba tylko fani mocno analogowych doznań.
Wszystkie małe niedogodności idą w zapomnienie, kiedy tylko podłączymy BDP-3 do sieci. W tym celu można skorzystać z gniazda LAN znajdującego się z tyłu. Jeśli ktoś ma daleko do routera albo nie przewidział w domu instalacji sieciowej, Bryston oferuje również specjalny "gwizdek" o nazwie BDP Wi-Fi Adapter, który po wsunięciu do kolejnego gniazda USB zapewni nam łączność bezprzewodową. Po co w ogóle mamy podłączać BDP-3 do sieci? Ponieważ otrzymujemy wtedy możliwość zdalnego obsługiwania naszego odtwarzacza, na przykład za pomocą komputera lub tabletu. Jest to bajecznie proste, bo producent zaprojektował własny player otwierany w przeglądarce. Najprościej jest się do niego dostać wpisując adres IP naszego Brystona. Zobaczymy go na przednim panelu po uruchomieniu urządzenia. Może to być coś w rodzaju "192.168.1.8". Odpalamy więc przeglądarkę na komputerze, tablecie lub smartfonie, wpisujemy ów adres i w tym momencie otwiera nam się "strona" zawierająca kompletne centrum sterowania odtwarzaczem. Można tu nie tylko wejść do jego ustawień, ale przede wszystkim szybko znaleźć muzykę na dysku, utworzyć playlisty, przewijać utwory, a nawet przejąć kontrolę nad Brystonem poprzez wirtualny panel frontowy. Kiedy wejdziemy w tę opcję, na naszym ekranie pojawi się rzut przedniej ścianki BDP-3 z wyświetlaczem pokazującym dokładnie to samo, co zobaczymy w danej chwili na urządzeniu. Cały interfejs jest bardzo zaawansowany, ale aby z niego korzystać, nie trzeba robić doktoratu z informatyki. Wszystko działa bardzo fajnie, a dostęp do muzyki jest intuicyjny, zupełnie jakbyśmy odtwarzali ją na komputerze. Ja na przykład skorzystałem ze swojego laptopa i naprawdę świetnie się przy tym bawiłem. Przy okazji firma rozwiązała problem kompatybilności playera z różnymi platformami. Wystarczy nam bowiem przeglądarka, a tę ma przecież każdy komputer i każde urządzenie mobilne, bez względu na to czy pracuje pod kontrolą iOS-a, Androida, Linuxa czy Windowsa. BDP-3 jest także kompatybilny z UPnP i DLNA, więc może odtwarzać pliki z dysków NAS lub innych urządzeń udostępniających swoją zawartość w sieci. Co ciekawe, Bryston obsługuje też radio internetowe i TIDAL-a, a do tego jest kompatybilny z systemem Roon i urządzeniami Squeezebox. Jeśli natomiast korzystacie z AirPlaya, BDP-3 nie obsługuje tej funkcji bezpośrednio, ale jest to możliwe za pomocą rozwiązania o nazwie Shairport Sync. Bryston nie gwarantuje jednak kompatybilności ze wszystkimi wersjami systemów iOS i macOS.
Uff, sporo tego wszystkiego, a tak naprawdę opisuję tylko generalną zasadę działania i ważniejsze możliwości BDP-3. Pora więc zadać sobie najważniejsze pytanie. Po co nam to wszystko, kiedy możemy do przetwornika podłączyć normalny komputer? Przecież nawet gdybyśmy mieli kupić osobnego, bardzo wypasionego laptopa tylko do odtwarzania muzyki, i tak wydalibyśmy mniej niż na Brystona. A do laptopa również można podłączyć zewnętrzny dysk, nie mówiąc już o możliwości łatwego zarządzania odtwarzaną muzyką czy zainstalowania aplikacji dowolnego serwisu streamingowego. Fakt, to było również moje pierwsze pytanie kiedy braliśmy BDP-3 do testu. Urządzenie jest bardzo fajne, ale rzeczywiście szybko zastanawiamy się czy normalny komputer nie byłby lepszą i tańszą opcją. Okazuje się jednak, że odpowiedzi na to pytanie jest co najmniej kilka. Po pierwsze, odtwarzanie muzyki z laptopa jest w warunkach domowych mocno średnie. Niby można pociągnąć do przetwornika dłuższy kabel USB i postawić komputer w innym miejscu, ale to wciąż jest trochę niewygodne. Poza tym, laptop to również cienkie kable i brzydkie zasilacze, a audiofile takich rzeczy po prostu nie lubią. Piękny odtwarzacz w osobnym pudełku, stojący obok wzmacniacza i zasilany porządną sieciówką pachnie czymś, do czego audiofile po prostu się przyzwyczaili. Najważniejsze jest jednak brzmienie. Bryston twierdzi, że odtwarzając muzykę z laptopa, otrzymujemy tak naprawdę tylko część tej jakości, którą normalnie dałoby się wydobyć z zapisanych na dysku plików. Wpływ na to ma wiele czynników, jak chociażby to, że komputer podczas odtwarzania muzyki ma wiele innych procesów do obrobienia. Nawet jeśli zostawicie go w spokoju, i tak będzie wykonywał różne zadania jak szukanie aktualizacji systemowych czy wirusów. BDP-3 po prostu się tym nie zajmuje. To komputer, który nie robi nic innego oprócz odtwarzania muzyki. Nie sprawdza poczty, nie wchodzi na Facebooka ani nie ściąga ostatniej wersji Adobe Flash Playera. Ma też o wiele lepsze zasilanie. W rezultacie, mówiąc obrazowo, sygnały na jego wyjściach nie są tak zaśmiecone, jak te z komputera.
Wiem, że to brzmi dziwnie, bo przecież nie mówimy o przetworniku ani wzmacniaczu, ale o urządzeniu, którego zadaniem jest de facto przerobienie plików z muzyką na ciąg zer i jedynek wysyłanych dalej poprzez wyjście USB lub inne gniazdo cyfrowe. Tak samo można jednak powiedzieć, że zadanie gramofonu polega tylko na kręceniu talerzem z odpowiednią prędkością i jeżdżeniu po płytach małą igiełką. Co w tym może być trudnego? A jednak audiofile inwestują dziesiątki tysięcy złotych w hi-endowe szlifierki, wkładki, maty i dociski, bo każdy z tych elementów dokłada swoje trzy grosze do ostatecznego efektu brzmieniowego. Świat cyfrowej muzyki działa na tych samych zasadach. Różnią się tylko narzędzia. Nie słyszeliście nigdy różnicy między plikami odtwarzanymi za pomocą dwóch różnych programów? Ja słyszałem. A przecież teoretycznie cyfra to cyfra. Niestety, rzeczywistość nie jest taka idealna. Wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że sygnał transmitowany kablem USB jest sygnałem elektrycznym. To, czy ma kształt sinusoidalny, prostokątny, owalny czy kwadratowy to już inna sprawa. Jest to prąd, a nie magiczna seria cyfr odbierana przez przetwornik w dzięki sile świadomości. Dlatego właśnie sygnał cyfrowy jest podatny na zakłócenia i pod tym względem nie różni się specjalnie od sygnału analogowego. Jeśli więc przyjmiemy, że taki BDP-3 będzie grał tak samo, jak typowy komputer za 1500 zł, równie dobrze możemy powiedzieć, że odtwarzacze płyt kompaktowych albo gramofony nie różnią się między sobą. Ale w porządku, przyznaję, że i mnie cała ta sprawa mocno zaciekawiła. Dlatego na tym etapie zakończę rozważania filozoficzne i przejdę do praktyki. Jeśli w odsłuchu BDP-3 nie wykaże swojej wyższości nad laptopem, opis brzmienia będzie króciutki i zamkniemy temat. Ale co, jeśli...
Brzmienie
Nie będę Was dłużej trzymał w niepewności. Już po pierwszym odsłuchu było oczywiste, że różnica jest, i to duża! BDP-3 został najpierw podłączony do systemu stacjonarnego, gdzie wysyłał dane do wejścia USB w lampowej integrze Unison Research Triode 25. Pliki odczytywał z dysku zewnętrznego, a dla wygodnego sterowania podłączyłem go do sieci. Ponieważ znam swój zestaw odniesienia i nie raz słuchałem na nim muzyki z wykorzystaniem laptopa w roli playera, od razu zauważyłem, że dźwięk jest inny. Zdecydowanie głębszy, bardziej trójwymiarowy i podparty takim basem, którego dawno u siebie nie słyszałem. Bezpośrednio przed tym pierwszym odsłuchem musiałem jednak zrobić małe porządki, więc na parę dni system został rozłączony, a następnie zbudowany od nowa. Dałem sobie więc trochę czasu na oswojenie się z tematem i dopiero po jakimś czasie wykonałem pierwszą przepinkę. Bryston został wyłączony, a na jego miejsce szybciutko trafił laptop. Jeden kabel do dysku, drugi do przetwornika we wzmacniaczu i słuchamy... Matko jedyna! Nieee, nie wierzyłem, że różnica będzie aż tak duża. Teoretycznie już wcześniej miałem świadomość tego, że dźwięk nie jest dokładnie taki sam, ale dopiero bezpośrednie, błyskawiczne przepięcie kabli i włączenie tego samego utworu pozwoliło mi ocenić skalę zjawiska. Przez krótką chwilę myślałem, że kompletnie zwariowałem. Dźwięk jakby zupełnie siadł, skurczył się na środku sceny i stracił swą trójwymiarową fakturę. Basu, w porównaniu z tym z Brystona, ubyło chyba o jedną trzecią. BDP-3 rozjechał laptopa całkowicie. Nie było żadnych wątpliwości, że gra inaczej. Zupełnie zaskakująca była dla mnie skala tego zjawiska. Spodziewałem się, że ewentualne różnice będzie można porównać do zmiany interkonektu lub kabla zasilającego. Nastawiałem się na wytężony odsłuch i poszukiwanie marginalnych różnic. W rzeczywistości starcie Brystona z komputerem można porównać do przeskoczenia z hi-endowego DAC-a na model ze średniej półki. Po powrocie do BDP-3 brzmienie odzyskało wszystkie cechy, które z laptopem straciło. Nie były to drobne zmiany. To był zupełnie inny dźwięk.
Nie będę udawał, że się tego spodziewałem. Ba! Raczej wątpiłem, że zmiana źródła sygnału będzie miała aż tak duże znaczenie. Tymczasem BDP-3 postawił mój świat na głowie. Narobił w nim ogromnego zamieszania, a przecież na tym etapie nie został nawet podłączony do hi-endowego przetwornika, ale do wejścia USB we wzmacniaczu. Moduł DAC-a w Triode 25 jest akurat bardzo porządny, ale kosztuje tysiąc złotych. A skoro taki DAC pokazał, że różnica między Brystonem a komputerem jest gigantyczna, to co zrobi z tematem przetwornik kosztujący przynajmniej tyle samo, co BDP-3? Tego nie wiem, bo sam takim źródłem nie dysponuję, ale wkrótce zabrałem kanadyjski odtwarzacz na odsłuch w systemie słuchawkowym, z Marantzem HD-DAC1 i kilkoma dobrymi nausznikami. W tym układzie Brystona porównywałem z komputerem stacjonarnym. Dużym, ciężkim pudłem, w które kilka lat temu naprawdę sporo zainwestowałem. Specjalna płyta główna z osobnym chłodzeniem, ultraciche wiatraczki, bardzo porządny zasilacz, te klimaty. Dla pewności powyłączałem niektóre procesy i odpiąłem kabel sieciowy. Maszyna na co dzień współpracuje z Marantzem, więc ma zainstalowane firmowe sterowniki i wprowadzone wszystkie niezbędne ustawienia. Do odtwarzania muzyki używam odpowiednio skonfigurowanego Foobara 2000. Co na to Bryston? Nic. Po raz kolejny zmasakrował komputer tak, że nie było co zbierać. Po zmianie na BDP-3 czułem się tak, jakby z moich Sennheiserów HD 600 ktoś zrobił co najmniej kilkukrotnie droższe HiFiMAN-y Edition X. To nie była poprawa. To nie było wsłuchiwanie się w drobne różnice w zakresie przełomu tego i tamtego. To był po prostu zupełnie inny dźwięk. Na tym skończyłem porównania, bo to mniej więcej tak jakby porównywać Porsche z Polonezem. Niby też samochód, ma silnik, cztery koła i kierownicę, nawet dwie pierwsze litery się zgadzają... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja od dziesięciu lat jeżdżę Polonezem!
Jak najkrócej opisać brzmienie z BDP-3? Jedno słowo - analogowe. Tak, po raz kolejny dobrze czytacie. Odsłuch z zastosowaniem tego odtwarzacza skojarzył mi się z porównaniami płyt kompaktowych i winylowych, w których uczestniczyłem wiele razy. W takim starciu gramofon zawsze wygrywał, a największa przewaga winyli nad srebrnymi krążkami polegała na czymś, co ogólnie można nazwać naturalnym odwzorowaniem muzyki. Dynamika, nasycona barwa, mięsisty bas, zupełnie niewysilona przejrzystość i absolutnie fenomenalna, trójwymiarowa przestrzeń. Bryston gra właśnie w taki sposób, przy czym ze wszystkich aspektów jego brzmienia na pierwszy plan wysuwają się dwa - niskie tony i sposób budowania sceny stereofonicznej. Bas jest głęboki, a przy tym niezwykle rytmiczny. W porównaniu do odsłuchu z komputera, dół pasma dostaje lekkiego turbodoładowania. Różnica jest na tyle duża, że jeśli macie DAC-a podłączonego do peceta i długo dopieszczaliście swój system, włącznie z dobieraniem kabli i akcesoriów, Bryston może zachwiać tą cierpliwie budowaną układanką. Ja akurat w temacie basu miałem jeszcze mały zapas, więc dodatkowy kopniak był czymś fajnym, co odblokowało możliwości wooferów i pozwoliło kolumnom Equilibrium zagrać pełną piersią. Jeżeli jednak macie lekko ryzykowną sytuację, w której niskie tony trzeba było już temperować kablami lub ustrojami akustycznymi, BDP-3 na pewno mocno wpłynie na ten element. Mam jednak wrażenie, że wersja Brystona jest bliższa temu, co tak naprawdę powinniśmy słyszeć, bo jego brzmienie naprawdę przypomina to, co dają dobre gramofony, a czego mimo różnych zabiegów nie mogłem uzyskać z żadnego innego źródła. Tak mocnego i naturalnie potężnego grania bez udziału czarnych płyt po prostu jeszcze u siebie nie miałem. To samo można powiedzieć o przestrzeni. Jest autentycznie trójwymiarowa. Różnica między Brystonem a komputerem była taka jak między oglądaniem transmisji meczu w telewizji a kibicowaniem na trybunach, i to na bardzo dobrym miejscu. Teoretycznie widać to samo, ale nie jest to identyczne wrażenie. Na ekranie nie można niczego poczuć, dotknąć ani wejść w atmosferę panującą na stadionie. Tymczasem z BDP-3 muzyka wychodzi do nas z tego płaskiego świata zamkniętego między kolumnami. Umiejscowienie głośników zupełnie jej nie obchodzi. Artyści stają na swoich miejscach i są tak namacalni, że z zamkniętymi oczami można niemal poczuć ich fizyczną obecność. Przestrzeń nabiera nowej jakości. Ma już nie tylko szerokość, głębię i mniej lub bardziej ostro nakreślone pozycje poszczególnych dźwięków, ale także swój własny pogłos i subtelną aurę instrumentów. Jeśli gitara była nagrywana w innych warunkach, a wokal w innych, różnicę między ich akustyką słychać od razu. Jakby w restauracji jedno danie podano nam na porcelanowym talerzu, a drugie na tekturowej tacce. Dlatego też brzmienie z wykorzystaniem BDP-3 tak bardzo skojarzyło mi się z tym, co potrafi dać dobry tor analogowy. I żeby takie czary wydobyć z plików? O tym nie śniło się nawet filozofom.
Kanadyjski odtwarzacz ma do zaoferowania wiele dobrego, ale nie wiem czy rozbieranie jego brzmienia na czynniki pierwsze ma sens. Tak naprawdę zaczynam się zastanawiać czy czytając ten test, nie zatrzymacie się w którymś momencie i nie dojdziecie do wniosku, że zwariowałem. Dlatego nie będę brnął w analizowanie barwy, przejrzystości czy mikrodynamiki. Zainteresowanym wystarczy, że w każdym z wymienionych aspektów Bryston prezentuje poziom hi-endowy. Dla mnie to urządzenie jest totalnym odkryciem. Nie spodziewałem się, że podczas odsłuchu z komputera umyka nam tak wiele, a w plikach drzemie jeszcze tak ogromny, w większości przypadków nieujawniony potencjał. Tak naprawdę wciąż zastanawiam się z czego biorą się aż tak duże różnice. Z zastosowanego systemu operacyjnego, konkretnych podzespołów, dobrego zasilania, specjalnego oprogramowania? Długo rozważałem nawet to, czy mam prawo napisać, że Bryston gra. Może raczej powinienem użyć słowa "odczytuje"? Ale przecież w systemie analogowym sam napęd również ma duży wpływ na ostateczny rezultat brzmieniowy, mimo że dźwięk rodzi się dopiero we wkładce. To bardzo podobna sytuacja. Przerzucając sprawę z systemu analogowego na cyfrowy, to właśnie BDP-3 jest wkładką, a przetwornik pełni funkcję phono stage'a. Dalej sygnał trafia już do wzmacniacza. Może więc nie ma się co dziwić, że różnica między Brystonem a komputerem jest tak duża. Zaznaczam też, że odsłuch był prowadzony z wykorzystaniem stosunkowo niedrogich DAC-ów. Bardzo żałuję, że BDP-3 nie załapał się na test Chorda Hugo 2. To mogłoby być miażdżąco dobre granie.
Tak czy inaczej, ja już postanowiłem. BDP-3 kiedyś wyląduje w moim systemie. Teraz niestety nie, ale na szczęście Kanadyjczycy nie mają w zwyczaju wymieniać oferty co dwa lata, więc mam jeszcze trochę czasu aby napełnić skarbonkę. A jeśli należycie do sekty zaawansowanych audiofilów plikowych, po prostu musicie posłuchać Brystona u siebie. To urządzenie może wywalić cały Wasz świat do góry nogami. Odkryjecie zupełnie inną rzeczywistość. Jeśli w poszukiwaniu lepszego brzmienia inwestowaliście w kable, listwy i stoliki antywibracyjne, a swojego DAC-a karmicie sygnałem z laptopa, Bryston w ciągu pięciu minut przeniesie Wasz system do zupełnie innej galaktyki. Ostrzegam tylko, że nie będziecie chcieli z niej wrócić, a to cholerstwo tanie nie jest. Piętnaście tysięcy złotych za streamer bez wyjścia analogowego? To dużo, absolutnie nie zamierzam z tym dyskutować. Z drugiej strony, wielu audiofilów ma kable za takie pieniądze, a nie wiem czy słyszeli takie cuda, jakie z plików potrafi wyczarować BDP-3. Ja testowałem w życiu wiele wynalazków, włącznie z hi-endowymi streamerami i cyfrowymi odtwarzaczami za kilkadziesiąt tysięcy złotych, a nigdy nie udało mi się uzyskać z plików tak analogowego brzmienia, jakie zaprezentował Bryston. Dodajmy, że dokonał tego w towarzystwie DAC-ów, którym do hi-endu jeszcze sporo brakuje. Dla audiofila, w którego systemie głównym źródłem jest przetwornik, to prawdopodobnie najskuteczniejsza metoda poprawy brzmienia o kilka klas. Przy okazji jest to przemyślane, funkcjonalne, przyjemne w obsłudze rewelacyjnie wykonane urządzenie. Ale do tego akurat Bryston dawno nas już przyzwyczaił.
Budowa i parametry
Bryston BDP-3 to urządzenie, które producent określa mianem odtwarzacza cyfrowego. Technicznie jest to coś pomiędzy czytnikiem plików a streamerem pozbawionym wyjścia analogowego. Można też powiedzieć, że mamy do czynienia ze specyficznie zbudowanym komputerem bazującym na płycie głównej z procesorem Intel Celeron. Producent twierdzi, że do odtwarzania muzyki nie potrzebujemy niczego lepszego, a dokładnie tym i tylko tym ma się zajmować BDP-3. Zastosowany układ ma pozwalać także na wprowadzanie aktualizacji w przyszłości, dzięki czemu przy wsparciu ze strony producenta nasze urządzenie nie zestarzeje się tak szybko. Osiem gigabajtów pamięci RAM zapewnia szybkie działanie odtwarzacza, a wyjścia cyfrowe zbudowano zgodnie z firmową technologią IAD, dzięki czemu jitter został ograniczony do praktycznie niemierzalnego poziomu. Bryston może odtwarzać pliki PCM w maksymalnej jakości 32 bit/384 kHz oraz DSD128, za pośrednictwem gniazda USB traktowanego jako wyjście. BDP-3 można także podłączyć do systemu domowej automatyki, jak Crestron czy AMX. Co ciekawe, producent przewidział także opcję sterowania za pomocą pilota BR2. Sterownik ten jest jednak dość drogi i będzie obsługiwał tylko podstawowe funkcje odtwarzacza, co wobec możliwości wykorzystania playera odpalanego w przeglądarce wydaje się być opcją tylko dla wyjątkowych twardzieli. Dla poszerzenia funkcjonalności swojego urządzenia, warto jednak rozważyć trzy inne opcje - adapter Wi-Fi, transport optyczny BOT-1 lub montaż wewnętrznego dysku twardego. Wewnątrz są do tego przygotowane odpowiednie kable i punkty mocujące, a korzyść jest dość oczywista - unikamy wtedy transmisji danych przez USB lub sieć LAN. Z broszury producenta można wychwycić jeszcze kilka ciekawych rzeczy. Lista odtwarzanych formatów nie istnieje, bo BDP-3 powinien odtworzyć absolutnie wszystko. Tak samo wygląda rubryka z maksymalnym rozmiarem biblioteki muzycznej. Jest on praktycznie nieograniczony. Trudno się temu dziwić skoro urządzenie posiada łącznie 8 gniazd USB i może odtwarzać pliki bezpośrednio z sieci. BDP-3 jest dostępny z panelem frontowym o szerokości 17 lub 19 cali, przy czym można zamówić wersję przystosowaną do montażu w studyjnym racku. Podobnie, jak inne cyfrowe urządzenia tej marki, odtwarzacz objęty jest pięcioletnią gwarancją producenta.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Beyerdynamic DT 990 PRO (250 Ω), Sennheiser HD 600, HiFiMAN Edition X, Equilibrium Ether Ceramique, Unison Research Triode 25, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Bryston BDP-3 to cudowne dziwactwo. Takie samo, jak audiofilska wkładka gramofonowa czy hi-endowy kondycjoner zasilający. Dla człowieka zupełnie oderwanego od tematu, tego typu urządzenie nie powinno mieć racji bytu. Przecież można słuchać muzyki z komputera, a za takie pieniądze można kupić model z najwyższej półki. Nawet dla miłośników sprzętu grającego sens stosowania takiego odtwarzacza może być mocno wątpliwy. Wygodniejsze sterowanie, prostsza architektura wewnętrzna, dedykowane oprogramowanie zajmujące się tylko i wyłącznie odtwarzaniem muzyki, dopracowane zasilanie... To wszystko brzmi trochę jak opowieści o kablach zasilających, które dzięki specjalnej geometrii splotu uwalniają system audio od zakłóceń z elektrowni. Wszelkie wątpliwości idą jednak w odstawkę, kiedy słyszymy efekty. A te są spektakularne! Nawet z przetwornikiem ze średniej półki otrzymamy płynne, spójne, dynamiczne i rozdzielcze brzmienie z głębokim basem i holograficzną stereofonią. Nie będę owijał w bawełnę. BDP-3 zmienił moje postrzeganie tematu plików i toru cyfrowego jako takiego. Ten odtwarzacz gra jak hi-endowy gramofon. Nie wiem jak to możliwe, nie pytajcie mnie. Ważne, że kanadyjscy inżynierowie to wiedzą i dają nam możliwość odkrycia potencjału, z którego większość z nas prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy. Ja do tematu na pewno jeszcze wrócę, a wszystkim plikowcom gorąco polecam odsłuch tego urządzenia. Bryston po prostu rozwalił system.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: 3 x USB 3.0, 5 x USB 2.0, 1 x LAN
Wyjścia cyfrowe: BNC, AES/EBU, USB, HDMI
Procesor: Intel Celeron
System operacyjny: Linux
Odtwarzane formaty: AIFF, FLAC, WAV, MP3, M4A, OGG i większość popularnych formatów muzycznych
Łączność bezprzewodowa: Opcjonalny moduł BDP Wi-Fi Adapter
Pobór mocy: 35 W
Wymiary (W/S/G): 7/43/28,6 cm
Masa: 6,4 kg
Cena: 15300 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma MJ Audio Lab.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Wojtek
Piękne urządzenie... Ale potem zobaczyłem gniazda USB. Kurcze - nie cierpię tego interfejsu na przedniej ściance. A tu wrzucili dwie sztuki:/ Na szczęście nie stać mnie więc w sumie bez sensu moje żale:)
0 Lubię
Komentarze (1)