FiiO E10
- Kategoria: Odtwarzacze i wzmacniacze przenośne
- Jarosław Święcicki
W dzisiejszych czasach, kiedy kolekcje muzyczne coraz częściej liczy się nie w ilości posiadanych płyt czy taśm, ale w gigabajtach, coraz ważniejszym elementem toru audio staje się komputer. Można oczywiście psioczyć na takie podejście do muzyki, ale niestety nie da się go zupełnie zignorować. Zwłaszcza, że powyższy komputer podłączony do Internetu pozwala na okrycie i posłuchanie wykonawców, o których nigdy wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Można taką poznawczą wycieczkę po sieci traktować jako wstęp do zakupu tradycyjnego nośnika lub powiększać swój muzyczny katalog na dysku. Co jednak zrobić, jeśli chcielibyśmy skorzystać z naszych zasobów nie tylko na głównym systemie, ale także na naszym wysłużonym, służbowym laptopie, z którym w zasadzie spędzamy osiem godzin dziennie? Najprostszym rozwiązaniem są słuchawki. Można umilić sobie pracę słuchając ulubionej muzyki, nie przeszkadzając innym. Niestety jakość kart dźwiękowych montowanych w notebookach powoduje słyszalną degradację jakości słuchanych płyt, nawet jeśli mówimy tylko o empetrójkach, o formatach bezstratnych nie wspominając. Co wtedy? Przydałby się niewielki sprzęcik, który przejąłby na siebie rolę zarówno karty dźwiękowej, jak i wzmacniacza słuchawkowego.
W końcu nie zawsze możemy postawić duże klocki na biurku. Sprzęt ma zapewnić lepszą jakość dźwięku, być łatwy w użyciu i poręczny. Co tu wybrać? Z pomocą przychodzi firma FiiO ze swoim Olympusem – to model E10. W jednej obudowie zamknięto przetwornik C/A na USB i wzmacniacz słuchawkowy. Zobaczmy, co oferuje nam to urządzenie i jak sobie poradzi w naszym teście.
Wygląd i funkcjonalność
Dobieramy się do opakowania i już FiiO ma u nas pierwszego plusa. To nie zwykły kartonik, który po rozpakowaniu można po prostu wyrzucić do kosza, tylko poręczne, metalowe pudełko, które pozwala na bezpieczne noszenie urządzenia w torbie z laptopem. Bez ryzyka choćby zarysowania sprzętu. Przydaje się, uwierzcie nam na słowo. Po otwarciu puszki widzimy plastikową wytłoczkę, w której tkwi nasz E10. Po wyjęciu urządzenia należy także usunąć z pudełka powyższą wytłoczkę, ponieważ pod nią ukryty jest kabel USB o długości jednego metra i dwa zestawy (czyli w sumie osiem sztuk) silikonowych nóżek, które możemy podkleić pod Olympusa. Będzie on wtedy stabilniej stał na biurku, a i spód nie porysuje się tak szybko. Oprócz tego w zestawie znajduje się również niewielka instrukcja obsługi wraz z danymi technicznymi.
Sam Olympus to niewielkie, czarne, aluminiowe pudełeczko, gabarytami zbliżone do dwóch położonych obok siebie pudełek zapałek. Dosłownie. Jego wymiary to 79 x 49 x 21 mm, więc urządzenie naprawdę jest przenośne i praktycznie nie zajmuje miejsca na stole. Na przedniej ściance widzimy pozłacane gniazdo słuchawkowe 3,5 mm, przełącznik wzmocnienia basu oraz stosunkowo duży i wygodny w obsłudze potencjometr głośności. Jego gałka ma średnicę niewiele mniejszą od wysokości Olympusa i dosyć lekko pracuje. Kręcenie gałką za pomocą dwóch palców nie powoduje potrzeby przytrzymania urządzenia, żeby przypadkiem zamiast ściszyć, nie obrócić malucha do góry nogami. Tylna ścianka troszkę nas zaskoczyła. Otóż oprócz gniazda Mini USB do podłączenia komputera mamy tu jeszcze wyjście RCA sygnału cyfrowego S/PDIF, oraz – uwaga – wyjście sygnału analogowego! Czyli nasz przetwornik może pracować w trzech różnych konfiguracjach: jako DAC i wzmacniacz słuchawkowy w jednym, tylko jako DAC USB, lub jako konwerter sygnału USB na S/PDIF. Nieźle, prawda?
Dodatkowo gdy obrócimy obudowę, naszym oczom ukaże się przełącznik wzmocnienia. Normalnie ustawiony jest na L, ale w przypadku trudniejszych do wysterowania słuchawek może pomóc przełączenie go w pozycję H. Używając słuchawek AKG K619DJ oraz Brainwavz R1 nie czuliśmy jednak potrzeby użycia wyższego wzmocnienia. Prawdopodobnie jest to więc opcja przeznaczona dla właścicieli naprawdę trudnych do napędzenia nauszników. A skoro już piszemy o słuchawkach, warto zaznaczyć, że włożenie wtyku słuchawkowego wymaga użycia pewnej siły, aby usłyszeć charakterystyczne kliknięcie. Dzięki temu wtyk pewnie siedzi w gnieździe i nie grozi mu przypadkowe wysunięcie czy też wyrwanie.
Po wstępnych oględzinach jednogłośnie stwierdziliśmy, że Olympus E10 to solidnie wykonane urządzenie, któremu nawet intensywne użytkowanie powiązane z częstym przemieszczaniem się nie powinno zaszkodzić. Bądźmy szczerzy – taki sprzęt prędzej czy później może zostać wrzucony byle jak do plecaka wraz z netbookiem, kanapkami i zasilaczem. Nawet przenoszenie bez metalowej puszeczki w której oryginalnie jest zapakowany, też nie powinno zrobić na E10 większego wrażenia, ale skoro dostajemy takie opakowanie w prezencie, warto z niego skorzystać.
Brzmienie
Słuchając muzyki płynącej z Olympusa wpadliśmy w lekką konsternację. Po pierwsze – co ciekawego można napisać o dźwięku, który po prostu jest dobry? Po drugie – który ortodoksyjny audiofil uwierzy, że pudełko wielkości paczki fajek może zapewnić taką jakość brzmienia? Przyjęliśmy, że podstawowym zadaniem E10 jest praca z podłączonymi do niego słuchawkami i na przetestowaniu tej funkcji się skupiliśmy. Podstawą było sprawdzenie, czy rzeczywiście podpięcie malucha do komputera da zauważalną poprawę brzmienia.
Pierwsze, na co warto zwrócić uwagę, to równowaga tonalna. FiiO nie stara się podkolorować dźwięku. Zajmuje się jak najlepszym wzmocnieniem muzyki i nie bawi się w jakiekolwiek próby jej podkolorowania czy też poprawienia. Barwa basu jest ładnie zarysowana i mimo, że może nie schodzi on szczególnie nisko, to nie czuliśmy potrzeby włączania funkcji podbicia niskich tonów. Oczywiście zrobiliśmy to na chwilę, aby sprawdzić co się stanie, ale dla słuchawek AKG K619DJ było to już za wiele szczęścia i niskie tony zaczęły przytłaczać przekaz. Może przy nausznikach grających jaśniejszym dźwiękiem taki przełącznik się przyda, ale w naszym przypadku okazał się zbędny. Zresztą podobnie było z dokanałowymi Brainwavzami R1 – tam też bas generowany bez podbicia okazał się wystarczający.
Środek pasma w połączeniu z wysokimi tonami, które mimo lekkiego przycięcia na samym skraju (co słychać szczególnie przy talerzach perkusyjnych jazzowych nagrań) potrafią stworzyć muzyczny spektakl, którego słucha się z czystą przyjemnością. Scena generowana przez Olympusa raczej nie wychodzi poza głowę. Instrumenty trzymane są raczej w jednej linii i raczej nie ma mowy o bardziej przestrzennym rozłożeniu sceny dźwiękowej. Ale zaraz… Ile ta maszynka kosztuje? 300 złotych. No to już nie marudzimy, bo wymaganie takich rzeczy od tego maleństwa byłby zwykłym nietaktem.
FiiO świetnie sobie radzi z każdym rodzajem muzyki, a to zapewne dzięki liniowej charakterystyce tonalnej. Podłączenie go do komputera pozwoli nam przede wszystkim cieszyć się bardzo dobrą dynamiką dźwięku, świetną muzykalnością i niezłą rozdzielczością, dzięki czemu słuchanie ulubionej muzyki z tak niedoskonałego źródła, jakim jest komputer, będzie prawdziwą przyjemnością. Jeżeli często słuchacie muzyki z nauszników podłączonych bezpośrednio do komputera i nigdy nie sprawdzaliście, co potrafi poprawić tego typu urządzenie, spróbujcie koniecznie. Po sprawdzeniu Olympusa, powrót do zwykłej dziurki w laptopie jest bolesny i bardzo trudny. Warto przekonać się o tym na własne uszy, tym bardziej, że wydatek jest naprawdę niewielki.
Budowa i parametry
FiiO E10 Olympus to przenośny wzmacniacz słuchawkowy z wbudowanym przetwornikiem C/A, przeznaczony do podłączenia go z komputerem. Zasilany jest przez złącze USB, a jego sercem jest przetwornik WM8740 firmy Wolfson. Olympus pozwala na odtwarzanie plików muzycznych o parametrach dochodzących do 24 bit/96 kHz, a wzmacniacz słuchawkowy jest w stanie oddać 150 mW mocy przy 32-omowym obciążeniu. Potrafi współpracować ze słuchawkami o impedancji mieszczących się w granicach 16-300 omów. Oprócz gniazda słuchawkowego posiada jeszcze dwa wyjścia: koaksjalne S/PDIF i wyjście liniowe służące do podłączenia go do wzmacniacza lub kolumn aktywnych. E10 zamknięty jest w aluminiowej, ekranowanej obudowie z kolorze czarnym. Po podłączeniu E10 do komputera z systemem Windows (w teście korzystaliśmy z systemów Windows XP i Windows 7) jest automatycznie rozpoznawany i nie ma potrzeby instalowania żadnych sterowników. Nie mieliśmy żadnych kłopotów z uruchomieniem urządzenia. Za odbiór sygnału odpowiedzialny jest układ Tenor TE7022L, często spotykany w przetwornikach nawet o wiele wyższej klasy. Jak na tę cenę, wnętrze Olympusa wygląda naprawdę dobrze.
Konfiguracja
Olympusa podłączaliśmy do dwóch laptopów. Pierwszy to Dell Latitude E5520 z systemem Windows 7, a drugi – Fujitsu Siemens T4210 z systemem Windows XP. Do odsłuchów wykorzystaliśmy słuchawki Brainwavaz R1 i AKG K619DJ. Biorąc pod uwagę cenę samego urządzenia, wydaje się, że jego potencjalni nabywcy będą używać słuchawek właśnie tej klasy. Muzyki słuchaliśmy najpierw z płyt CD (skandal - płyty z komputera), a potem także z plików MP3 i FLAC oraz za pośrednictwem serwisu streamingowego Deezer.
Werdykt
Solidna konstrukcja, niewielkie rozmiary, łatwość obsługi i brzmienie, dzięki któremu słuchanie muzyki z komputera może wreszcie stać się prawdziwą przyjemnością. FiiO E10 Olympus jest na tyle uniwersalnym urządzeniem, że powinien przypaść do gustu zarówno długowłosemu, ubranemu na czarno metalowcowi, jak i wielbicielowi wysublimowanych jazzowych dźwięków. Za niecałe trzysta złotych dostajemy naprawdę dobry sprzęt, warty każdej zapłaconej złotówki.
Dane techniczne
Rodzaj przetwornika: 24-bitowy
Wejście: Mini USB
Wyjścia audio: 2 x 3,5-mm (z przodu na słuchawki, z tyłu jako wyjście liniowe)
Wyjście cyfrowe: koaksjalne
Moc: 150 mW (przy 32 omach)
Wymiary (W/S/G): 2,1/4,9/7,9 cm
Masa: 82 g
Cena: 299 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Audiomagic.
Zdjęcia: FiiO, Jarosław Święcicki, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Henryk J. Giecko
Witam. Dzięki serdeczne za ocenę "tego" sprzęciku, przekonaliście mnie, chociaż jak piszecie słuchanie muzyki z kompa nie dla mnie. Słucham na kolumnach ale to "cacko" ten "drobiażdźek" mnie przekonał. Kto jest dystrybutorem na Polskę tego urządzenia?. Jeszcze raz dzięki za test :)
2 Lubię -
-
Piotro
Witam, czy istnieje możliwość podłączenia tego sprzętu pod smartphone'a i noszenie w kieszeni?
0 Lubię -
Komentarze (4)