Chartwell LS3/5
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
British Broadcasting Corporation czyli BBC to główny brytyjski publiczny nadawca radiowo-telewizyjny i zarazem największa tego rodzaju instytucja na świecie. Choć dla laików nie jest to do końca zrozumiałe, brytyjski gigant zapisał się również w historii sprzętu audio, a konkretnie - zestawów głośnikowych. Dla wielu audiofilów monitory produkowane na licencji BBC lub w jakikolwiek sposób z tą tematyką powiązane są od wielu lat absolutną świętością. Historia zaczęła się w latach siedemdziesiątych, kiedy to inżynierowie dźwięku poszukiwali niewielkich kolumn spełniających ich wymagania dotyczące brzmieniowej neutralności i czystości. Choć na rynku działało już wiele firm produkujących bardzo dobre zestawy głośnikowe, znalezienie tych jedynych i najlepszych okazało się dla dżentelmenów z BBC zadaniem nad wyraz trudnym, więc postanowili skonstruować własne monitory na których mogliby pracować. Na bazie głośników KEF-a stworzyli kolumienki o symbolu LS3/5 i był to podobno strzał w dziesiątkę. Od tego czasu wprowadzano wiele modyfikacji i zaprojektowano większe modele mające spełniać te same, podstawowe wymagania profesjonalnych dźwiękowców. Temat szybko podchwycili audiofile, a pół wieku później rozmaite wersje słynnych monitorów BBC można znaleźć w katalogach kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu firm. Jedne są blisko spokrewnione z tymi oryginalnymi, inne są nimi tylko w jakimś stopniu inspirowane, ale wszystkie czerpią garściami z tej samej legendy. Przed nami kolumny, które prawdopodobnie mają najwięcej wspólnego z oryginalnymi LS3/5.
Zanim przystąpiłem do tego testu, postanowiłem zbadać sprawę nieco dokładniej i odświeżyć swoją wiedzę na temat monitorów BBC, ale ponieważ cała historia jest tak złożona i wielowątkowa, z góry przepraszam za pewne uproszczenia. Na pewno znajdą się fani i użytkownicy takich głośników, którzy na temat konkretnych marek czy modeli będą mieli więcej mądrego do powiedzenia, ale cóż - takie już jest ryzyko związane z grzebaniem się w legendarnych produktach. Trzeba jednak przyznać, że dziś nie do końca wiadomo, kto ma prawo nazywać się jedynym prawowitym spadkobiercą tamtych konstrukcji. Prawdopodobnie ci, którzy maczali palce w oryginalnych projektach, a takich osób i związanych z nimi firm jest co najmniej kilka. Niektórzy zaczną się zastanawiać dlaczego wobec tak dużego zainteresowania ze strony audiofilów i melomanów, BBC nie mogło po prostu sprzedawać kolumn pod własną marką, ale to chyba pytanie do ówczesnego zarządu korporacji oraz ludzi, którzy zabierając się za projektowanie pierwszych zestawów, nie wiedzieli jeszcze, jak dużym hitem się one staną. Tak czy inaczej, pod legendę monitorów BBC podczepiało lub nadal podczepia się kilka firm. Te najważniejsze to KEF, Spendor, Harbeth, Rogers, Graham Audio czy Stirling Broadcast, wiele podobieństw brzmieniowych i wizualnych widać też w niektórych kolumnach ATC, Eposa, PMC czy ProAc-a.
Czym w takim razie jest Chartwell? Najkrócej można powiedzieć, że jedną z tych zapomnianych firm, które w swoim czasie były bardzo blisko źródła. Wraz z marką Swisstone została ona wykupiona przez producenta jednych z najlepszych wersji oryginalnych monitorów BBC - Graham Audio. Wielu audiofilów twierdzi, że LS5/9 w wydaniu Grahama to prawdopodobnie najlepszy głośnik tego typu, może nawet lepszy od pierwowzoru. Żeby było śmieszniej, za kolumny Graham Audio odpowiedzialny jest niejaki Derek Hughes, syn Spencera Hughesa, założyciela firmy Spendor i jednego z członków zespołu, który stworzył oryginalne LS3/5. Niestety, powstało ich wtedy zaledwie 20 par, zresztą ich późniejsze losy nie są mi znane, natomiast Chartwell LS3/5 to zupełnie nowa kolumna, która miała być ni mniej, ni więcej, tylko repliką słynnego pierwowzoru. Oczywiście pewnych detali nie da się już skopiować w stuprocentowo powtarzalny sposób, ale renoma Grahama i nazwisko człowieka stojącego za całym projektem pozwalają mieć nadzieję, że będzie dobrze. Aby odtworzyć dokładnie "te" monitory, Derek Hughes zwrócił się o pomoc do firmy Volt Loudspeakers produkującej przetworniki według konkretnej specyfikacji (z czego korzystają już między innymi ProAc i PMC), a także znalazł stolarnię zdolną wykonać obudowy w taki sposób, jak robiło się to pół wieku temu. Przyznacie, że brzmi to wręcz magicznie!
Wygląd i funkcjonalność
Przyznam, że za sprawą kilku przypadkowych odsłuchów, już od jakiegoś czasu interesowałem się marką Graham Audio, a mój pierwszy kontakt z Chartwellami LS3/5 również był dość niespodziewany. Jeszcze zanim trafiły do naszej redakcji, miałem okazję słuchać ich w salonie polskiego dystrybutora tej marki, a kilka dni później - w salonie Hi-Ton Home of Perfection, gdzie trafiły na prośbę jednego z klientów. W obu przypadkach wrażenia odsłuchowe były bardzo zachęcające, jednak przed testowaniem brytyjskich paczek w kontrolowanych warunkach postanowiłem zrobić sobie małą przerwę i chyba dobrze na tym wyszedłem, bo mogłem raz jeszcze poczuć się jakbym odkrywał je po raz pierwszy. Kolumienki przyjechały do mnie w kartonie, którego gabaryty wskazywałyby raczej na jakiś wzmacniacz lub streamer ze średniej półki. Ale to jeszcze małe piwo, bo wewnątrz, pod wytłoczkami z pianki, znajdował się drugi, właściwy karton, a w nim - monitory zawieszone na dużych profilach, z dużą ilością wolnego powietrza dookoła. Gdyby producent nie był tak ostrożny i chciał zaoszczędzić na opakowaniu, myślę że zewnętrzne pudło mogłoby być jeszcze o jedną trzecią mniejsze. LS3/5 są maleńkie jak pudełka po trampkach, ale za to piękne jak rzadko które kolumny.
Na urodę tych zestawów składają się dwa czynniki. Pierwszy to ich klasyczne, wręcz oldschoolowe proporcje. Drugim jest natomiast jakość samej stolarki, nad którą nie ma się co dłużej rozwodzić, bo jest to poziom mistrzowski. LS3/5 są dostępne w dwóch kolorach - czereśniowym i różanym. Widziałem obie, ale druga jest moim zdaniem bardziej efektowna i interesująca, dlatego cieszę się, że akurat w takiej wersji mamy okazję pokazać te głośniki. Obudowy są całkowicie prostopadłościenne, przy czym wyraźnie widać, że korpus tworzą cztery ścianki - dolna i górna oraz boczne, a dopiero do takiej konstrukcji przykręcany jest front i tył. Tak, przykręcany wkrętami tudzież śrubami i to z precyzyjnie dobraną siłą, ponieważ cała koncepcja polega na tym, że obudowa ma trochę "grać", a to osiąga się poprzez manewrowanie grubością poszczególnych ścianek i dokładną kalibrację siły docisku przedniej i tylnej deski. Z tego względu kolumn tego typu zazwyczaj nie można ot tak sobie rozkręcić, no chyba żeby liczyć i zapisywać ile obrotów wykonaliśmy odkręcając każdy z wkrętów, albo zastosować klucz dynamometryczny. Producent musiałby tylko zdradzić nam jedną ze swoich największych tajemnic.
LS3/5 w wersji Chartwella są naprawdę śliczne, ale też łatwe w podłączeniu i ustawieniu, a to dlatego, że nie znajdziemy tu żadnego tunelu rezonansowego. Miniaturowy monitor i do tego zamknięty? Dokładnie tak, w związku z czym możemy sobie pozwolić nawet na dosunięcie kolumienek do samej ściany, choć tak naprawdę nie zawsze będzie to najlepsza opcja. LS3/5 teoretycznie mogą być idealnymi monitorami biurkowymi, ale sam producent udziela nam tutaj pewnej wskazówki, oferując do nich dedykowane podstawki, dość oryginalne zresztą. Standy mają formę ażurowych, metalowych rameczek. Są stosunkowo ciężkie, jak na swoje gabaryty, ale zdecydowanie nie w tym tkwi ich sekret. Kolumn tego typu nie wystarczy postawić na czymś, co ma być tylko i wyłącznie ciężkie, stabilne i odpowiednio wysokie. Przyklejanie ich do ciężkich podstawek zasypanych piaskiem to podobno średni pomysł ponieważ automatycznie odbieramy obudowom możliwość delikatnego rezonowania. Tym samym niekorzystnie wpływamy na układ, który ma grać trochę tak, jak skrzypce czy fortepian - nie tylko strunami, ale całym sobą. Firmowe podstawki nie dość, że są bardzo lekkie optycznie, to jeszcze są zwieńczone czterema niewielkimi wkrętami, na których należy ułożyć kawałek specjalnego, dołączonego w zestawie spoiwa i w ten sposób, punktowo osadzić monitory na szczycie. Równie pomysłowe są maskownice, które mocujemy na magnesy przylegające do łbów kilku wkrętów widocznych na przedniej ściance. Ponieważ płyta frontowa jest delikatnie cofnięta w stosunku do boczków, ramki wskakują na miejsce idealnie, jednak zauważalnie wpływają na dźwięk, więc na czas odsłuchu lepiej je zdjąć, a zakładać tylko celem zabezpieczenia głośników przed wścibskimi rączkami.
Brzmienie
Z monitorami BBC jest trochę jak ze wzmacniaczami lampowymi i gramofonami... Teoretycznie mają one zapewniać wybitnie naturalne brzmienie, możliwie bliskie temu co usłyszymy podczas koncertu na żywo, i prawdopodobnie w wielu dziedzinach tak właśnie jest, jednak w audiofilskich kręgach wszyscy wiedzą, że takie urządzenia grają trochę specyficznie, mają łatwo rozpoznawalny charakter, który po prostu wielu melomanom bardzo się podoba. LS3/5 nie są tu żadnym wyjątkiem. Jeżeli przez wzgląd na ich profesjonalny rodowód spodziewacie się suchego, do bólu neutralnego dźwięku, już przy pierwszym odsłuchu będziecie pozytywnie zaskoczeni. Monitory BBC to wcale nie bezduszne maszyny do analizowania nagrań. Choć w pewnych zakresach są bardzo szczere i bezpośrednie, grają przyjemnie, muzykalnie i po ludzku. Właśnie za to wielu audiofilów je pokochało, a kluczem do takiego dźwięku jest oczywiście sposób prezentacji średnich tonów.
Nie da się ukryć, że średnica jest w LS3/5 zakresem uprzywilejowanym, jednak podczas słuchania jakoś zupełnie nam to nie przeszkadza, a to z jednego, prostego powodu - jest naprawdę magiczna. Konstruktorzy oryginalnych monitorów BBC i ich późniejszych wcieleń kładli duży nacisk na materiał, z którego miała być wykonana membrana głośnika średniotonowego i wcale nie była to jakaś głupia, pozbawiona sensu obsesja. Materiałem stosowanym najczęściej w różnych modelach i inkarnacjach tych klasycznych, brytyjskich zestawów jest polipropylen o bardzo specyficznych właściwościach. Jednym z najsłynniejszych wynalazków tego typu jest stosowany przez Harbetha od ponad 20 lat Radial, jednak w Chartwellach stożki wykonano z czegoś jeszcze ciekawszego - Bextrenu, a więc tego samego materiału, z którego wykonane były głośniki KEF-ów B110 i oryginalnych LS3/5. Taki jest również efekt soniczny czyli pełny, naturalnie ciepły, ale jednocześnie czytelny i bezpośredni zakres średnich tonów. Taki charakter brzmienia może nie będzie pasował do wszystkich instrumentów i absolutnie każdego gatunku muzycznego, ale w wokalach można się zakochać, wszelkiego rodzaju smyczki mają w sobie mnóstwo naturalnej barwy, a gitary elektryczne mają takie mięcho, że bez względu na intencje realizatorów nagrań, automatycznie awansują do miana jednego z najważniejszych elementów całego spektaklu.
Maleńki głośnik ma także inną przewagę nad większymi modelami - szybkość. W tym przypadku naturalnie ocieplona barwa nie wiąże się więc ze spowolnieniem, utratą czytelności czy zamazywaniem detali. Wszystko jest tam, gdzie być powinno, może czasami proporcje nie są do końca zachowane, ale za to mamy wrażenie uczestniczenia w prawdziwym wydarzeniu. Muzyka dociera do nas bez większych barier, a do tego jest fantastycznie barwna, nasycona i namacalna. Charakterystyczna cechą większości brytyjskich kolumn jest spójność i LS3/5 nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Oba przetworniki są ze sobą zestrojone tak dokładnie, że namierzenie punktu podziału jest praktycznie niemożliwe. W wokalach można się zakochać. Smyczki to czysta poezja. Nawet gitary elektryczne brzmią niesamowicie przekonująco i mają w sobie mnóstwo mięcha. Wysokie tony umiejętnie łączą przejrzystość z gładkością. Są dość otwarte i mają przyjemnie jedwabiste wykończenie.
Największą zagadką od początku był bas. I tu wybaczcie, ale nie będę się gimnastykował - jest tak, jak można się było spodziewać. Wiadomo, że nikt nie kupuje głośników wielkości kilkunastu położonych na sobie książek aby poczuć w brzuchu subsoniczne bulgotanie, przestawiać meble sąsiadom i dotrzeć na samo dno piekielnych głębin. Mimo to, bas LS3/5 spisuje się całkiem dzielnie, zawsze jednak przedkładając jakość i czytelność nad wysilone buczenie. Ja spokojnie zaakceptowałbym taki dół, gdybym miał do nagłośnienia 10-metrowy pokój i mógł ustawić monitory prawie pod samą ścianą. Próbowałem takiego ustawienia, do czego za chwilę wrócę, i dramatu nie było. W większym pomieszczeniu prawdopodobnie odsunąłbym głośniki od ściany i po prostu zaopatrzył się w wysokiej klasy subwoofer, aby nie dodać do dźwięku jednostajnego buczenia, ale uzupełnić pasmo zgrabnym, szybkim i barwnym basem. Podczas testu Chartwelli znalazł się jednak i taki zawodnik, któremu ich bas wybitnie się spodobał. Dla niego zamknięta obudowa to jest to, niezależnie od wielkości, dlatego dół LS3/5 odebrał on jako bardziej naturalny od tego, co proponowały na przykład Audiumy Comp 7 Drive. I takie opinie również należy mieć na uwadze.
No i wszystko fajnie, opowieść zakończona? Otóż nie do końca, bo nie wspomniałem jeszcze o największej perełce w brzmieniu tych głośników. Średnica? Spójność? Nie nie, to już przecież było. Mam na myśli przestrzeń! Moi drodzy, co te monitorki wyrabiają w dziedzinie stereofonii, to się po prostu w głowie nie mieści. Abstrahując od niskich tonów, te skromne pudełeczka potrafią wytworzyć w pokoju morze dźwięku, na dodatek sensownie zorganizowane i namacalne, bez sztucznych efektów trójwymiarowych. Audiofile uważają, że małym głośnikom o wiele łatwiej jest "znikać" z pokoju i nawet jeśli zdarzają się i duże kolumny, które nie mają z tym problemu, to z pewnością coś w tej teorii jest. LS3/5 giną momentalnie, a zamykając oczy absolutnie nie da się powiedzieć, gdzie stoją głośniki - ani w sensie kierunku z którego dochodzi do nas dźwięk, ani też wyczuwalnej odległości dzielącej nas od linii bazy. Brytyjskie skrzyneczki mogą stać trzy metry od nas, a wokaliści na niektórych nagraniach będą prawie potykać się o nasze nogi. Tak samo możemy mieć do czynienia z efektem odwrotnym, czego ekstremalnym przykładem była próba wykorzystania LS3/5 jako głośników biurkowych. Szerokość bazy może metr dwadzieścia, odległość między kolumnami a tylną ścianą powiedzmy z piętnaście centymetrów, a głowa słuchacza może niecały metr przed linią łączącą głośniki. I co? Stadion! Autentycznie, czegoś takiego jeszcze w życiu nie słyszałem. A słyszałem, jak na swój młody wiek, całkiem wiele... Ściana wyparowała, a w jej miejscu pojawiło się kilka metrów świeżego powietrza, za którym dopiero zbudowano scenę, ku mojemu zdumieniu i równie wielkiej uciesze. Podobno aby powiększyć trochę za ciasne mieszkanie, można wyrzucić jakiś zbędny mebel, powiesić na ścianie duże lustro, zlikwidować zasłony i wpuścić więcej światła... Ale gwarantuję, że nic nie działa tak dobrze, jak LS3/5. To, co potrafią w wolnej przestrzeni, podłączone do hi-endowego wzmacniacza, to już prawdziwa poezja. Musimy tylko liczyć się z ograniczoną głębią niskich tonów. Jeżeli potraficie się do tego przyzwyczaić albo zainwestujecie w dobry subwoofer, dostaniecie w zamian prawdziwie cudowne głośniki. Legenda BBC w gratisie.
Budowa i parametry
LS3/5 to w zasadzie nic innego, jak reprodukcja jednych z najsłynniejszych monitorów zaprojektowanych przez inżynierów BBC, wyprodukowana przez brytyjską firmę Graham Audio i oferowana pod marką Chartwell. Co ciekawe, pierwsze zestawy tego typu zostały stworzone przez dźwiękowców nie tylko do pracy w studiach nagraniowych, ale także w warunkach - nazwijmy to - polowych, na przykład w mocno zatłoczonych wozach transmisyjnych. O ile wykonanie obudów czy zwrotnic według oryginalnych projektów jest wciąż możliwe, to z głośnikami nie jest już tak łatwo. Na szczęście odpowiedzialny za całe przedsięwzięcie Derek Hughes nie poszedł na skróty i postanowił wykonać niemal identyczne przetworniki we współpracy z firmami Volt i Seas. Jednostka średnio-niskotonowa to 11-cm głośnik z membraną wykonaną z materiału o nazwie Bextrene. Jest to komercyjna nazwa tworzywa sztucznego złożonego z polistyrenu z dodatkiem gumy. Membrany z tego materiału zostały wprowadzone jako alternatywa dla membran papierowych, głównie w celu uzyskania lepszej powtarzalności. Pierwszym komercyjnie dostępnym głośnikiem z tego typu membraną był KEF B110 wprowadzony na rynek w 1966 roku i to właśnie on wylądował w oryginalnych LS3/5. Wysokie tony odtwarza 19-mm kopułka. Obudowy wykonane są w całości z 9-mm sklejki brzozowej pokrytej naturalnym fornirem. Parametry monitorów są dość nietypowe, aczkolwiek w normalnym użytkowaniu zupełnie tego nie czuć. Impedancja nominalna to 9 Ω, a skuteczność - tylko 83 dB. Mimo to, producent zaleca stosowanie wzmacniaczy o mocy od 25 do 50 W. Pasmo przenoszenia rozciąga się od 70 Hz do 20 kHz - całkiem nieźle jak na monitory tej wielkości, pracujące w obudowie zamkniętej.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, T+A E-Serie Music Player Balanced, T+A E-Serie Power Plant Balanced, Onkyo TX-8150, Cardas Clear Reflection, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
LS3/5 to klasyka, produkt na temat którego napisano już chyba wszystko. Ponieważ jednak dorwanie jednej z dwudziestu oryginalnych par tych monitorów jest praktycznie niemożliwe, pozostają nam ich nowoczesne reprodukcje, a ta jest moim zdaniem wyjątkowa. Nie podejmuję się oceniać, czy LS3/5 w wersji Chartwella rzeczywiście brzmią tak, jak pierwowzór, ale też nie wiem czy rzeczywiście mnie to obchodzi. Głośniki są rewelacyjne. Mimo ewidentnych ograniczeń w dziedzinie basu czy dynamiki, mogą pochwalić się dźwiękiem niesamowicie naturalnym, spójnym, realistycznym i namacalnym. Może i nie dysponują atomowym uderzeniem, ale też nie mają wad konstrukcji wentylowanych. Wisienką na torcie jest przestrzeń. LS3/5 to jedne z najtańszych głośników, które zasilane odpowiednią elektroniką naprawdę potrafią zostawić słuchacza sam na sam z muzyką. Znakomicie sprawdzają się zarówno na firmowych podstawkach, w pomieszczeniach średniej wielkości, jak i w roli zestawów biurkowych. Wiem, że dla fanów klasycznych monitorów BBC będzie to nie do pomyślenia, ale moim zdaniem LS3/5 to jedne z najlepszych głośników biurkowych na świecie. Jeżeli więc musicie gnieździć się w małym mieszkaniu lub pokoju, a mimo to chcecie zaznać prawdziwie audiofilskiego dźwięku i macie na to środki - spróbujcie koniecznie. To może być dłuższy romans albo nawet miłość na całe życie.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, zamknięte
Efektywność: 83 dB
Impedancja: 9 Ω
Pasmo przenoszenia: 70 Hz - 20 kHz
Zalecana moc wzmacniacza: 25-50 W
Wymiary (W/S/G): 30/19/17 cm
Masa: 5,3 kg (sztuka)
Cena: 10500 zł (para)
Sprzęt do testu dostarczył salon Audiopunkt.
Zdjęcia: Marcin Jaworski, Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
-
-
pchmielarski
Ja słyszałem i P3ESR i LS3/5... I zdecydowanie wybieram Chartwelle. Tak się złożyło, że słuchałem Harbethów na Waliców, a potem trafiłem na LS3/5 w sali StereoLife w tym samym dniu. Niedługo od tego momentu LS3/5 trafiły na test do mojego domu i zostały na dłużej.
0 Lubię -
stereolife
Panie Patryku, jak Pan myśli, ile modeli kolumn dostępnych jest w tym momencie na polskim rynku? Dokładnie nikt nie liczył, ale wynik pewnie mógłby oscylować w granicach od trzech do pięciu tysięcy, może nawet więcej. W samym tylko sklepie Q21 ma Pan do wyboru prawie 1500 (!) różnych modeli kolumn, a mówimy tu tylko o kolumnach "audiofilskich" za mniejsze lub większe pieniądze. Q21 jest jednym z największych sklepów w Polsce, ale nie ma wszystkiego - brakuje wielu polskich firm oraz marek prowadzonych przez dystrybutorów, którzy sprzedażą detaliczną zajmują się sami, mają własne salony firmowe lub współpracują tylko z garstką wybranych salonów. No ale dobra, dla bezpieczeństwa przyjmijmy, że ogółem kolumn na polskim rynku jest dwa razy więcej, niż ma na swojej stronie takie Q21, czyli circa 3000 różnych modeli. Jak Pan myśli, jakie jest prawdopodobieństwo, że jeśli rzuci nam Pan hasło "a słuchaliście czegoś tam", to my odpowiemy, że tak owszem słuchaliśmy i zaraz jeszcze coś sensownego na ten temat powiemy? Gdybyśmy przy tych naszych - ostrożnych mimo wszystko - kalkulacjach, słuchali jednej pary kolumn każdego dnia, wliczając w to niedziele i święta, potrzebowalibyśmy ponad ośmiu lat aby mieć jakieś tam zdanie na temat każdego modelu. Realne? Raczej nie. To zresztą uwaga do wielu komentujących, którzy zadają nam pytania w stylu "a słuchaliście czegoś tam, jak byście porównali ten model z jakimś tam innym". Dziękujemy za Państwa wiarę w nasze osłuchanie, ale naprawdę nie ma na świecie takiej osoby ani instytucji, która byłaby w stanie porównać "z pamięci" dwa modele kolumn, jakich sobie kto nie wymyśli. Jeśli kogoś w tym momencie zawiedliśmy, to przepraszamy;-) Aha, tak już na marginesie - słuchaliśmy P3ESR jednak w zupełnie innych warunkach, z zupełnie innym sprzętem towarzyszącym i w dodatku na jakichś przypadkowych samplerach, więc jakiekolwiek próby porównywania takich doświadczeń są bez sensu. Aby coś mądrego powiedzieć, trzeba by było mieć oba modele i porównać je ze sobą w tych samych warunkach, a tego nie robiliśmy. Gdybyśmy robili, P3ESR zostałyby wymienione w akapicie "Konfiguracja", a to pewnie oznaczałoby, że zostałyby opisane w którymś z kolejnych testów. Skoro ich nie ma, to znaczy, że nie mieliśmy takiej okazji i stąd nasze pytanie w poprzednim komentarzu.
0 Lubię
Komentarze (5)