JBL OnBeat Venue
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Kiedy dostaliśmy do testu dwie stacje dokujące JBL-a, postanowiliśmy dozować sobie wrażenia i zacząć od tej mniejszej - OnBeat Venue. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że dystrybutor wysłał nam wersję LT wyposażoną w stosowane przez Apple'a od niedawna złącze Lightning, a my nie zaopatrzyliśmy się jeszcze w iPoda z gniazdem tego typu. Uznaliśmy to za wystarczające usprawiedliwienie, aby dobrać się do droższego modelu OnBeat Xtreme, a mniejsza stacyjka została spakowana i odesłana po to, aby podmieniono ją na model ze starszym, wciąż chyba bardziej powszechnym, szerokim złączem. JBL jako jeden z pierwszych producentów wprowadził na rynek stacje dokujące obsługujące ten standard połączenia.
W zasadzie jakiego iPoda czy iPhone'a byście nie mieli, wystarczy zaznaczyć odpowiednią opcję i nie powinno być problemu ze znalezieniem modelu, który puści muzykę z odtwarzacza na cały pokój i przy okazji podładuje mu akumulatory. Zarówno stacja OnBeat Venue, jak i testowany przez nas wcześniej model OnBeat Xtreme są dostępne w wersji LT, więc jeśli dopiero co zaopatrzyliście się w odtwarzacz z nadgryzionym jabłkiem, nie musicie czekać na reakcję rynku.
Wygląd i funkcjonalność
Większa stacja JBL-a była trochę kosmiczna, choć nam bardzo się spodobała. Wyglądała futurystycznie i elegancko zarazem, a jej masa dawała jakieś miłe wrażenie solidności wykonania. Tutaj nie ma już chromowanych powierzchni ani fikuśnych form - stacja na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle konkurencji takiej, jak Denon DSD500 Cocoon czy Philips Fidelio DS9000. Ale tak naprawdę jaką inną formę ma mieć małe urządzenie do odtwarzania muzyki z iPoda? Wielu potencjalnych klientów pewnie ucieszy fakt, że nie ma tu akcentów rodem z "Gwiezdnych Wojen". A przecież JBL miał już takie pomysły, jak głośniki komputerowe wzorowane chyba na hełmie Lorda Vadera. OnBeat Venue wygląda ładnie i elegancko i - co ważne - nie błyszczy się jak felgi amerykańskich wozów. Zgodnie z obowiązującymi normami, sam dock znalazł się w dolnej części urządzenia i nie wystaje permanentnie z obudowy. Można go wsunąć do środka, dzięki czemu nie kurzy się, kiedy akurat zabieramy iPoda na spacer, a stacja tworzy wtedy jedną, zwartą bryłę. Potem wystarczy nacisnąć firmowe logo, a podstawka z szerokim, 30-pinowym złączem powoli wyjedzie z wnętrza stacji.
Przyciski sterujące umieszczono na górze, co również jest stosunkowo wygodne. Użytkowanie stacji w nocy ułatwia ich podświetlenie. Z lewej strony mamy kilka trybów "poprawy" brzmienia - jest przycisk uruchamiający podbicie basu, a także funkcja Movie, która poszerza scenę dźwiękową i uwypukla dialogi podczas oglądania filmów. Najważniejsze są jednak przyciski wyboru źródła, a to dlatego, że oprócz podstawowej funkcji doku możemy wykorzystać stację jako urządzenie odtwarzające dźwięk przez Bluetooth albo podłączyć dodatkowe źródło do wejścia AUX znajdującego się z tyłu. Jest to standardowy 3,5-mm jack, więc jeżeli ktoś chce na przykład podpiąć tu laptopa albo ma odtwarzacz bez jabłuszka - śmiało. Na tylnej ściance znalazło się także komponentowe wyjście wideo (3 gniazda RCA) i złącze przeznaczone dla zasilacza. Ten ma niestety kształt dużej, plastikowej puchy, przypominającej te od starszych laptopów. Co robić - trzeba będzie schować to paskudztwo gdzieś za komodę, gdzie będzie mogło skutecznie zbierać kurz. Czy naprawdę wewnątrz obudowy nie było już miejsca na kompletny zasilacz, tak abyśmy mogli podłączyć do stacji tylko sam kabel, zakończony na przykład tak zwaną "ósemką"? Wszystko to fajnie wygląda na reklamach, gdzie głośniki komputerowe stoją na biurku obok monitora, a oprócz nich leży tam tylko jakiś notatnik i eleganckie pióro. Fajnie, tylko co się nieraz dzieje pod tym biurkiem... My w redakcji lubimy kabelki, ale pod warunkiem, że są to audiofilskie druty, które stanowią wręcz elementy ozdobne, a nie szpecące wystrój pomieszczenia. Dla takich plastikowych pudeł z cienkimi, wiecznie poskręcanymi przewodami wydzieliliśmy specjalną szafkę, w której wszystkie zasilacze i kable mogą się wspólnie kurzyć do woli.
Po teście modelu OnBeat Xtreme już wiemy, czego (poza brzmieniem) najbardziej brakowało nam w tańszej stacji JBL-a - zdalnego sterowania. Pilota ni ma i trzeba sobie z tym jakoś poradzić. Można wykorzystać nogi, aczkolwiek jest też inne wyjście - dedykowana aplikacja. Niestety jest ona dostępna tylko na urządzenia z iOS-em, więc tym razem nie skorzystaliśmy. Nie ma się zatem co oszukiwać - mimo obecności wejścia liniowego, JBL OnBeat Venue jest stacją zaprojektowaną z myślą o iPodach, iPhone'ach, a także iPadach.
Brzmienie
Odsłuchy zaczęliśmy od ustawień podstawowych, czyli wyłączonego podbicia basu i trybu kinowego. Mimo różnych cudowności technicznych, o których informuje producent, nie ma się co nastawiać na całkowicie naturalne, pełnopasmowe brzmienie. Aby z tak małego urządzenia wydobyć bas, który chociaż zbliżyłby się do tego, co prezentują pełnowymiarowe kolumny, trzeba sięgnąć albo po dużą stację dokującą w rodzaju OnBeata Xtreme albo stosować różne, naprawdę oryginalne sztuczki tak, jak robi to na przykład Bose. Tam mamy zwykle jakieś plastikowe pudełka, które na pierwszy rzut oka nie rzucają nas na kolana, ale potem okazuje się, że w środku są jakieś tunele, membrany bierne i inne cuda, dzięki którym dźwięk staje się zauważalnie większy. Tutaj zastosowano mamy do czynienia z technologią Slipstream, o której wiadomo jedynie tyle, że ma zapewniać "wspaniały dźwięk basów". Może coś w tym jest, ale na tyle, ile da się powiedzieć patrząc na zewnętrzną konstrukcję stacji, głośniki pracują raczej w klasycznych obudowach wentylowanych. Można podejrzewać, że same membrany nie mogą mieć średnicy większej, niż 8-10 cm, choć trudno to sprawdzić nie niszcząc urządzenia. Zatem jakiego brzmienia można się spodziewać po takim urządzeniu? Jest ono oparte głównie na średnicy, a o ile wysokie tony jeszcze jakoś wyglądają, to bas pojawia się naprawdę okazjonalnie. Przestrzeń też nie zachwyca, a największym plusem stacji JBL-a jest to, że owa średnica jest całkiem przyjemna i czytelna.
Ale zaraz, zaraz - przecież przyciski w górnej części obudowy nie są tylko elementami dekoracyjnymi. Czemuś muszą służyć, prawda? Użyliśmy zatem obu i... Brzmienie znacząco się poprawiło. Zazwyczaj wszelkiego rodzaju systemy uprzestrzenniające dźwięk i podbicia basu kojarzą nam się z czymś, co robi wrażenie przez pięć sekund, a później ma się ochotę już tylko wyłączyć te funkcje i zalać przyciski mocnym klejem. Ale nie tutaj! Najwyraźniej inżynierowie JBL-a dostroili te zabaweczki tak, aby rzeczywiście uzupełniały braki akustyczne, a przynajmniej starały się to robić nie tylko skutecznie, ale też z wyczuciem. Podbicie basu nie jest chamskie i nie wzmacnia środkowego lub nawet wyższego zakresu niskich tonów - tam, gdzie mamy ich i tak wystarczająco dużo. Brzmienie jest rzeczywiście rozszerzane na samym dole - nagle okazuje się, że stacja może zejść ciut niżej, co w ogólnym rozrachunku robi sporą różnicę. Przycisk "kinowy" sprawia z kolei, że dźwięki chętniej wydobywają się z głośników i rozchodzą na boki, jednak bez jakiegoś skandalicznego pogłosu, wprowadzania efektu przeciwfazy czy innych sztuczek, od których mózg tylko głupieje. Kurczę, po włączeniu tych "dopalaczy" brzmienie stało się naprawdę niezłe, a już na pewno, jeśli weźmiemy pod uwagę gabaryty stacji.
Budowa i parametry
JBL OnBeat Venue to średniej wielkości stacja dokująca przeznaczona do współpracy z urządzeniami firmy Apple. Na temat jej wewnętrznej budowy trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ głośniki są zasłonięte zamontowaną na stałe, dość gęstą, materiałową maskownicą, a z tyłu widać tylko wyloty tuneli rezonansowych. Wiadomo jednak, że wbudowany wzmacniacz dysponuje mocą 30 W. Z tyłu oprócz gniazda zasilacza znajdziemy wejście liniowe w postaci 3,5-mm jacka oraz komponentowe wyjście wideo. Stacja potrafi również odtwarzać muzykę bezprzewodowo dzięki łączności Bluetooth. Stacja jest dostępna zarówno z 30-pinowym złączem, jak i stosowanym od niedawna portem Lightning - wówczas model oznaczony jest dopiskiem LT. Wszystkie przyciski sterujące umieszczono na górnym panelu, a wśród nich znajdziemy funkcję podbicia basu, tryb kinowy, wybór źródła dźwięku, przycisk trybu czuwania oraz regulację głośności. OnBeat Venue nie ma niestety zdalnego sterowania, ale właściciele urządzeń z systemem iOS mogą pobrać specjalną aplikację do sterowania odtwarzaniem muzyki. Stacja jest dostępna w kolorze białym i czarnym.
Konfiguracja
Hmm... Apple iPod Classic?
Werdykt
Jako audiofile pewnie nie powinniśmy tego mówić, ba - powinniśmy brzydzić się wszelkimi regulatorami, korektorami i podbiciami, ale powiemy to - JBL powinien włączyć obie funkcje poprawiające dźwięk na stałe i wywalić te dwa przyciski z górnego panelu. Wówczas nie byłoby ryzyka, że ktoś podczas krótkiego odsłuchu uzna brzmienie OnBeat Venue za cienkie, blade i nijakie. Skoro projektanci dostroili te funkcje tak, żeby rzeczywiście poprawiały dźwięk, a nie czyniły z niego jeszcze większą karykaturę, trzeba zrobić użytek z ich pracy. Wiadomo, że audiofila brzmienie takiej stacji raczej niczym nie zaskoczy ani nie zainteresuje tak, jak wzmacniacz lampowy z hi-endowymi kolumnami podłogowymi, ale jeżeli szukacie małego głośnika na biurko, do sypialni, do pracy - weźcie tę stację pod uwagę. Może jeszcze nie jest to jakiś szał, ale przynajmniej dobre urządzenie, które robi to, do czego zostało zaprojektowane. Wiadomo, że po teście modelu OnBeat Xtreme jesteśmy trochę skrzywieni, ale tamta stacja kosztuje 2199, a nie 899 zł. Różnica w brzmieniu, jakości wykonania i wyposażeniu mniej więcej odpowiada różnicy w cenie, więc jak to w przyrodzie - nic nie ginie.
Dane techniczne
Wejścia audio: 3,5 mm
Wyjście wideo: komponent
Bluetooth: +
Pasmo przenoszenia: 60 Hz - 20 kHz
Wymiary (W/S/G): 13,8/41,5/13,1 cm
Cena: 899 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma JBL.
Zdjęcia: JBL, Tomasz Karasiński, StereoLife.
Równowaga tonalna (tryb normalny)
Równowaga tonalna (z funkcją Bass)
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Przestrzeń (tryb normalny)
Przestrzeń (z funkcją Movie)
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze