Harman Kardon Omni 10+
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Można by się spodziewać, że najwięcej głośników sieciowych znajdziemy w ofercie jednego z największych graczy na tym rynku. Amerykański koncern Harman International Industries przejęty dwa lata temu przez Samsunga jest bowiem właścicielem takich marek, jak Harman Kardon, AKG, JBL, Mark Levinson, Infinity, Lexicon czy Revel, a prawdziwy pogrom wśród głośników z funkcją streamingu i multiroomem powinna robić szczególnie jedna z nich - JBL. Udało jej się bowiem opanować, żeby nie powiedzieć - zmonopolizować - rynek modeli bezprzewodowych, a i ze słuchawkami bez kabli idzie jej całkiem nieźle. Okazuje się, że oprócz pojedynczych głośników wyposażonych w łączność sieciową, takich jak chociażby testowany przez nas Playlist, JBL ma w ofercie całą serię urządzeń o nazwie Link. W chwili obecnej są to cztery modele różniące się wielkością, zastosowaniem i oczywiście ceną. Dwa z nich są nawet wodoodporne, a skojarzenia z popularnymi szczekaczkami wyposażonymi w Bluetooth nasuwa się samo. Ale jest pewien problem. Prezentując serię Link, firma weszła już w temat asystentów głosowych i innych nowoczesnych rozwiązań, a to niestety sprawia, że głośniki nie są dostępne w naszym kraju. Póki co, żadna firma nie zdecydowała się na wprowadzenie ich do sprzedaży, bo skoro funkcja asystenta głosowego nie jest dostępna w języku polskim, klienci mogliby podnieść larum i mieliby nawet trochę racji. Miłośnicy nowych technologii i ludzie władający biegle językiem angielskim prawdopodobnie byliby takimi głośnikami zainteresowane, ale na razie sprawa jest prosta - głośniki tego typu nie będą oficjalnie sprzedawane w naszym kraju dopóki specjaliści od asystentów głosowych nie udostępnią tej funkcji w naszym języku. Jak znam życie, może to trochę potrwać. Alternatywę, i to całkiem rozsądną, znajdziemy natomiast w katalogu innej marki z tego samego koncernu.
Harman Kardon Omni+ to seria składająca się z trzech głośników sieciowych, soundbara i adaptera bezprzewodowego. Do wyboru mamy zgrabną kuleczkę Omni 10+, nieco większy model Omni 20+ i dość potężny głośnik Omni 50+, który dzięki wbudowanemu akumulatorowi można zabrać ze sobą na zewnątrz. Rodzinę uzupełnia soundbar Omni Bar+ i urządzenie o nazwie Adapt+ dzięki któremu użytkownik zyskuje możliwość bezprzewodowego przesyłania dźwięku w jakości 24 bit/96 kHz i podłączenia do swojego systemu zewnętrznych urządzeń, jak chociażby dekoder telewizyjny czy gramofon. Druga generacja firmowego multiroomu na pewno nie imponuje różnorodnością oferowanych modeli, ale daje dostęp do muzyki z różnych źródeł, a same głośniki wyglądają ciekawie i w porównaniu z konkurencją są stosunkowo niedrogie. Omni 10+ kosztuje 1099 zł, Omni 20+ wyceniono na 1499 zł, a za Omni 50+ zapłacimy 2199. Jak zapewnia producent, wszystkie są łatwe w użyciu, odtwarzają pliki wysokiej rozdzielczości, obsługują Chromecast i Spotify Connect, łączą się przez LAN, Wi-Fi oraz Bluetooth, a do tego mają kilka ciekawych funkcji, które umożliwiają włączanie kolejnych głośników lub uruchomienie wszystkich naraz za pomocą jednego przycisku. Wygląda fajnie, zatem przyjrzyjmy się najmniejszemu modelowi Omni 10+.
Wygląd i funkcjonalność
W odróżnieniu od najmniejszych głośników z rodziny Sonosa czy HEOS-a, amerykańska kula przyjeżdża do nas w sporawym kartonie. Urządzenie prezentuje się bardzo elegancko. Już na pierwszy rzut oka widać, że producentowi zależało na sprytnym poprowadzeniu kabli dzięki stosownemu wgłębieniu w zaokrąglonej podstawie. Panel z gniazdami i przyciskami otacza gumowa uszczelka, która przy okazji zabezpiecza głośnik przez ślizganiem się po powierzchni, na której zostanie ustawiony. Oprócz gniazda zasilającego, znajdziemy tu wejście 3,5 mm, gniazdo LAN oraz dwa maleńkie przyciski - WPS i Reset. Maleńkim minusem jest umieszczenie obu gniazd w takiej konfiguracji, że ich jednoczesne użycie będzie trudne. Domyślam się jednak, że większość użytkowników nie wykorzysta ani jednego, ani drugiego, ale od razu przejdzie do konfigurowania głośnika z wykorzystaniem sieci Wi-Fi i ulubionych serwisów streamingowych. Pomóc w tym może aplikacja Harman Kardon Controller, która potrafi nawet podejrzeć sobie różne ustawienia w naszym smartfonie abyśmy nie musieli piąty raz wpisywać tych samych danych.
Drugą opcją, chyba nawet bardziej polecaną przez producenta, jest apka Google Home powiązana z systemem Chromecast. Tutaj musimy przebrnąć przez pewną procedurę startową, ale na szczęście nie jest to trudne. Z jakichś względów poszło mi szybciej niż podczas testu głośnika JBL Playlist. Aplikacja szybko wykryła podłączony dopiero co głośnik, który utworzył tymczasową sieć Wi-Fi i poprosił mnie o wskazanie właściwej sieci, z której chciałbym korzystać. Wszystko to trwało raptem dwie minuty. Mam wrażenie, że środowisko Google'a ewoluuje w ciekawym kierunku, choć wciąż nie wiem czy dla głośnika sieciowego jest to optymalne rozwiązanie. Może jestem mało postępowy, ale na moje oko możliwości aplikacji Google Home pod kątem streamingu muzyki szybko się kończą. Jesteśmy raczej przerzucani do źródła, a więc do serwisów takich, jak Spotify, TIDAL, Deezer, Pandora czy TuneIn. Z odtwarzaniem plików z komputera lub dysku NAS sprawa jest trochę trudniejsza. Oczywiście da się tę sztukę opanować, chociażby dzięki aplikacjom od innych dostawców. Na szczęście zawsze możemy skorzystać z aplikacji Harman Kardon Controller, która pozwoli nam na przykład w łatwy sposób pogrupować posiadane głośniki lub przypisać im konkretne funkcje. Podobno można nawet zbudować w ten sposób bezprzewodowy system 5.1. Jeżeli o mnie chodzi, kluczową sprawą jest możliwość utworzenia systemu stereo i przepuszczenia dźwięku do pozostałych pomieszczeń, a z tym amerykańskie głośniki radzą sobie bez większego problemu. Mimo to, niektóre konkurencyjne systemy multiroom z własną, rozbudowaną aplikacją prezentuja się na tym tle bardzo kusząco. Mam wrażenie, że Harman Kardon wybrał opcję "trochę tu, trochę tam". Ona działa, ale wszystko zależy od dalszego rozwoju Chromecasta.
Wracając do samego głośnika, w odróżnieniu od poprzednich modeli oferowanych w błyszczących obudowach, seria Omni+ otrzymała obudowy chropowate, dostępne w kolorze czarnym i białym. Po ustawieniu głośnika na miejscu pozostaje nam skorzystać z ładnych, gumowych przycisków umieszczonych na samej górze. Kolor podświetlenia największego z nich zmienia się w zależności od wybranej funkcji i w ten sposób urządzenie komunikuje się ze swoim właścicielem. Inaczej niż u konkurencji, która ogranicza liczbę przycisków do trzech, w Omni 10+ zobaczymy ich aż pięć (nie licząc dwóch awaryjnych, ukrytych we wnęce z gniazdami). Dwa służą do regulacji głośności, jeden zatrzymuje lub wznawia odtwarzanie, jeden odpowiada za wybór źródła, natomiast ten umieszczony centralnie może zrobić kilka różnych rzeczy w zależności od tego jak i ile razy go naciśniemy. Jeżeli wcześniej za pomocą aplikacji utworzymy w domu kilka różnych stref, za pomocą tego przycisku będziemy mogli przełączać się między nimi, a jeśli przytrzymamy go przez pięć sekund, włączy się tak zwany tryb imprezowy, w którym cały system zacznie grać jednocześnie. Z przodu pod okrągłą maskownicą czają się dwa przetworniki - 9-cm woofer i 19-mm tweeter. Z tyłu zobaczymy natomiast lśniącą, metalową membranę bierną wspomagającą odtwarzanie niskich częstotliwości. bardzo elegancki akcent, nawet jeśli przez większość czasu będzie niewidoczny.
Omni 10+ to ładny, praktyczny i stosunkowo prosty w użyciu głośnik. W trakcie testu szybko się z nim dogadałem. Co więcej, dzięki uprzejmości dystrybutora, który razem z nim dostarczył model Omni 20+, mogłem sprawdzić działanie tego multiroomu w praktyce i bardzo mi się to spodobało. Większego modelu nie będę jednak opisywał osobno, bo byłoby to niepotrzebne mnożenie artykułów. Jak można sobie wyobrazić, wyposażony w zdublowany komplet identycznych przetworników Omni 20+ oferuje potężniejsze brzmienie, ale jeśli chodzi o funkcjonalność i jakość wykonania, jest to powtórka z rozrywki. Paradoksalnie, Omni 10+ wydaje mi się ciekawszym reprezentantem tej rodziny, chociażby ze względu na stosunek jakości do ceny. Gdybym szukał takiego rozwiązania, wolałbym chyba dopłacić i kupić parę "dziesiątek" niż jedną "dwudziestkę". Jeżeli jednak lubicie duży dźwięk z pojedynczego urządzenia, Omni 20+ to taka oferta z gatunku "kup jeden, a drugi dostaniesz za pół ceny". Tyle, że we wspólnej obudowie.
Omni 10+ wydaje mi się ciekawszym reprezentantem tej rodziny, chociażby ze względu na stosunek jakości do ceny. Gdybym szukał takiego rozwiązania, wolałbym chyba dopłacić i kupić parę "dziesiątek" niż jedną "dwudziestkę". Jeżeli jednak lubicie duży dźwięk z pojedynczego urządzenia, Omni 20+ to taka oferta z gatunku "kup jeden, a drugi dostaniesz za pół ceny".Minusy? Znalazłem jeden, ale za to duży - dosłownie. Chodzi o zasilacz, który dostajemy w komplecie. Nie jest to mała kostka z wtyczką w rodzaju ładowarki do telefonu, ale poważna, plastikowa puszka przypominająca zasilacz od starego laptopa. Niewiele brakuje, a byłaby większa od samego głośnika. Może trochę przesadzam, ale zupełnie nie rozumiem takiego zagrania ze strony producenta. Taki elegancki głośni, ze specjalną wnęką na kable, a tu pucha rodem z minionej dekady. Są tylko dwie opcje - albo znajdziemy na nasz głośnik takie miejsce, aby można było w sprytny sposób zamaskować zasilacz, albo każdego dnia będziemy patrzeć jak się kurzy. Sam w pewnym momencie wypowiedziałem wojnę brzydkim kablom w moim domu, więc zwracam uwagę na takie rzeczy. O ile sam kabel da się zawsze do czegoś przyczepić albo zamaskować, to z takim ciężkim, plastikowym klockiem sprawa robi się trudniejsza. Wzorem do naśladowania jest w tej kwestii Sonos, który dorzuca do opakowania kabel zakończony specjalną wtyczką wtapiającą się w obudowę głośnika, ale i małe zasilacze wtyczkowe nie są takie złe. Sprawa z zasilaczem jest o tyle zastanawiająca, że do modeli z serii Omni+ wiele firm oferuje dedykowane podstawki i uchwyty ścienne. Znakomity pomysł, ale co wówczas zrobić z tym nieszczęśliwym balastem na kablu? Zamurowanie zasilacza w ścianie to chyba mało szczęśliwe rozwiązanie. Chciałbym zobaczyć kogoś, komu udało się to zrobić w praktyce. Dużym plusem głośników z serii Omni+ jest natomiast możliwość odtwarzania sygnałów w jakości do 24 bit/96 kHz. Może to nie rekord świata, ale jeżeli urządzenie bezprzewodowe obsługuje dźwięk hi-res, to już jest dobrze.
Brzmienie
Wystarczy przesłuchać trzy głośniki sieciowe o zbliżonych gabarytach i cenie oscylującej wokół tysiąca złotych, aby zdać sobie sprawę, że zasadniczo wszystkie będą grały podobnie. Celują w brzmienie naturalne, ale - w miarę możliwości wynikających z ograniczonego budżetu - jak najbardziej imponujące. Jest to dla mnie o tyle ciekawe, że nie wszyscy konstruktorzy decydują się na konstrukcję będącą miniaturową wersją dwudrożnego monitora w obudowie wentylowanej lub zamkniętej. Różnorodność stosowanych rozwiązań wydaje się być o wiele większa niż w przypadku większych głośników wymagających podłączenia zewnętrznego wzmacniacza lub amplitunera. Chcąc kupić parę audiofilskich zestawów podstawkowych za dwa tysiące złotych, znalezienie czegoś innego niż klasyczne monitory w obudowie bass-reflex graniczy z cudem. Pomijając głośniki efektowe, które czasami z założenia pracują w zamkniętych skrzynkach, (bo ciężar niskich tonów w systemie kina domowego i tak weźmie na siebie subwoofer, a surroundy bez dmuchającego otworu można powiesić na ścianie), być może uda nam się namierzyć pojedyncze zestawy trójdrożne, ale to i tak wyjątki od ogólnie panującej reguły. Tymczasem w świecie głośników sieciowych za podobne pieniądze znajdziemy konstrukcje w obudowach wentylowanych i zamkniętych, dwudrożne lub te wykorzystujące pojedynczy przetwornik szerokopasmowy, a nawet modele z nietypowym wspomaganiem niskich tonów w formie tunelu szczelinowego (Tivoli Audio Model One Digital) lub membrany biernej. Z tym ostatnim rozwiązaniem mamy do czynienia w przypadku Omni 10+ i to po prostu słychać. Nie twierdzę, że membrana bierna w tego typu kolumience jest lepsza niż typowy bass-reflex. Ale kiedy włączyłem głośnik Harmana, mój mózg podświadomie zareagował na zmianę charakteru brzmienia. Nareszcie coś innego!
Różnica w stosunku do konkurencyjnych modeli kryje się - co nie będzie dla nikogo zaskoczeniem - głównie w zakresie niskich tonów. Omni 10+ gra tak, jakby chciał nam udowodnić, że potrafi w tej dziedzinie więcej niż jakikolwiek inny głośnik w porównywalnej cenie. Na szczęście nie koncentruje się przy tym na ilości, ale raczej na jakości basu. Ogólna równowaga tonalna jest prawidłowa i nawet jeśli mamy do czynienia z podbiciem średniego basu, na pewno nie jest to coś, co na dłuższą metę mogłoby być denerwujące. Kiedy jednak nagranie zmusza sprzęt do zaprezentowania swoich możliwości w kwestii penetrowania coraz niższych składowych, Omni 10+ nie daje za wygraną bardzo długo. Oczywiście w pewnym momencie jego możliwości się kończą, ale muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony jego możliwościami w tym względzie. Jeżeli dodatkowo zapewnicie mu wspomaganie akustyczne dosuwając grającą kulkę do ściany, na brak niskich tonów na pewno nie będzie można narzekać. Podobnie, jak w przypadku radyjka Tivoli Audio, sugerowałbym nawet podejść do tematu ustawienia z odpowiednią dozą ostrożności. Pozostawienie co najmniej kilkunastu centymetrów odstępu w moich warunkach było niezbędne do uzyskania zdrowego, dobrze wyważonego dźwięku. Amerykański głośnik reagował na zmiany w dość przewidywalny sposób. W odróżnieniu od wspomnianego radyjka, nie występował tu żaden punkt krytyczny, po przekroczeniu którego muzyka była zdominowana przez hulający po pokoju bas. Wiadomo, że 9-cm woofer w połączeniu z membraną bierną o zbliżonej średnicy w temacie niskich tonów nie zapewni nam jeszcze takich wrażeń, jak para dużych kolumn podłogowych albo system kina domowego z wielkim subwooferem. Ale w porównaniu do innych głośników sieciowych z tego przedziału cenowego, Omni 10+ ma tutaj sporego - nomen omen - plusa.
Średnica w wydaniu Omni 10+ jest całkiem przyjemna. Wokale mają prawidłową, nawet lekko papierową barwę. Nie można również narzekać na brak czytelności tego zakresu - przynajmniej w ramach wymagań, jakie można postawić przed głośnikiem za te pieniądze.Drugą największą zaletą opisywanego modelu jest moim zdaniem sposób prezentacji średnich tonów. Niektórzy producenci spychają ten zakres na dalszy plan, co moim zdaniem wynika albo z chęci uczynienia dźwięku bardziej atrakcyjnym i pozornie potężniejszym, albo też ma za zadanie ukryć fakt, że ten kluczowy fragment pasma jest w istocie suchy, bezbarwny i nieciekawy. Amerykańscy konstruktorzy nie musieli stosować takich sztuczek ponieważ średnica w wydaniu Omni 10+ jest całkiem przyjemna. Wokale mają prawidłową, nawet lekko papierową barwę. Nie można również narzekać na brak czytelności tego zakresu - przynajmniej w ramach wymagań, jakie można postawić przed głośnikiem za te pieniądze. Naturalna średnica płynnie łączy się z wyższymi częstotliwościami, które mimo niezłej przejrzystości również nie wpadają w ostrość, suchość i nieprzyjemny jazgot. Mając na uwadze fakt, że jest to częsta bolączka większych głośników, które nie mają wbudowanego wzmacniacza ani funkcji sieciowych, jest to dla mnie kolejny argument przemawiający na korzyść Omni 10+. Minusy? Na niektórych nagraniach miałem wrażenie, że między nisko schodzącym basem a średnicą powstaje mała dziura. Nie jest to coś, co mogłoby spędzić mi sen z powiek, ale jeżeli ktoś szuka bardziej wyrównanego, liniowego dźwięku i wolałby nawet zasypać ten dołek za cenę mniej imponującego zasięgu niskich tonów, odpowiedzią może być Denon HEOS 1 albo Sonos Play:1. Drugim minusem, podobnie jak w przypadku większości tego typu głośników, jest przestrzeń. Kulisty kształt Omni 10+ może sugerować, że w tej dziedzinie coś będzie się działo, jednak w rzeczywistości mamy do czynienia z zamkniętym, a nawet dość kierunkowym dźwiękiem. Oczywistym rozwiązaniem może być kupno drugiego egzemplarza do pary, a nawet dalsza rozbudowa systemu do pełnego multiroomu. Z jednej strony trochę szkoda, bo Aura Studio 2 tej samej marki gra wybitnie przestrzennym dźwiękiem. Moim zdaniem pod tym względem jest to jeden z najciekawszych jednoczęściowych głośników na rynku, ale nie ma funkcji streamingowych i nie nadaje się do budowy multiroomu. Omni 10+ ma tutaj ogromną przewagę, ale też wyraźnie daje nam do zrozumienia, że chcąc zakosztować realistycznej przestrzeni, będziemy musieli kupić co najmniej dwie takie kulki. Jak to mówią - życie.
Budowa i parametry
Harman Kardon Omni 10+ to głośnik sieciowy wykorzystujący 90-mm głośnik niskotonowy i 19-mm kopułkę wysokotonową. Każda jednostka jest napędzana przez osobny wzmacniacz o mocy 25 W. Odtwarzanie niskich tonów wspomaga zamontowana z tyłu membrana bierna w formie płaskiego, metalowego dysku na gumowym zawieszeniu. Wbudowany przetwornik cyfrowo-analogowy pozwala na obsługę sygnałów o granicznych parametrach 24 bit/96 kHz. W tabeli danych technicznych interesująco wygląda przede wszystkim pasmo przenoszenia, które według producenta zaczyna się już przy 52 Hz i sięga 20 kHz. Całość waży 1333 g, jednak wszystko wskazuje na to, że nie uwzględniono tu sporego, zewnętrznego zasilacza. Urządzenie można uzupełnić innymi głośnikami z serii Omni+ i zarządzać systemem za pomocą aplikacji Harman Kardon Controller.
Werdykt
Amerykanie proponują nam głośnik z wieloma plusami i kilkoma minusami. Przede wszystkim nie rozumiem dlaczego tak potężny koncern nie ma własnego systemu multiroom rozwiniętego tak, jak chociażby MusicCast, z amplitunerami, streamerami i głośnikami w najróżniejszych kształtach, rozmiarach i cenach. Aplikacja do sterowania systemem z poziomu smartfona też nie jest jakaś szałowa. Chromecast też robi robotę, ale nie jestem jego fanem. Jeżeli natomiast chodzi o sam sprzęt - praktycznie nie ma się do czego przyczepić. Mały głośnik, duży dźwięk.
Dane techniczne
Łączność: Bluetooth, Wi-Fi, LAN
Wejścia liniowe: 3,5 mm
Głośniki: 1 x 90 mm, 1 x 19 mm
Wzmacniacz: 2 x 25 W
Pasmo przenoszenia: 52 Hz - 20 kHz (-3 dB)
Wymiary (W/S/G): 16,6/18,1/15,9 cm
Masa: 1,33 kg
Cena: 1099 zł
Konfiguracja
iPhone SE, Astell&Kern AK70, Asus Zenbook UX31A.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze