Harman Kardon Aura Studio 2
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Amerykański koncern Harman International Industries to jeden z największych graczy na rynku audio. Firma mająca swoją siedzibę w Stamford w stanie Connecticut jest posiadaczem wielu znanych marek. AKG, Infinity, JBL, Lexicon, Mark Levinson, Revel, Studer czy Arcam to tylko niektóre z nich. Gdybyśmy rzucili na stół katalogi wszystkich manufaktur operujących pod skrzydłami tej jednej grupy, moglibyśmy znaleźć w nich absolutnie wszystko, co ma związek ze sprzętem grającym. Słuchawki, mikrofony, miksery, głośniki studyjne i estradowe, sprzęt instalacyjny, systemy car audio, głośniki bezprzewodowe, wzmacniacze, amplitunery, gramofony, a nawet hi-endowe kolumny i końcówki mocy dla wymagających audiofilów. Aby ułatwić sobie pracę i jednocześnie uniknąć sytuacji, w której produkty dwóch lub trzech marek bezpośrednio ze sobą konkurują, szefowie koncernu podjęli w pewnym momencie decyzję o skierowaniu ich na nieco inne tory. Katalog AKG został odświeżony, choć firma wciąż koncentruje się na tym, co potrafi najlepiej. JBL był kojarzony głównie z kolumnami dla audiofilów i nagłośnieniem sal kinowych, a dziś jest także jednym z wiodących producentów głośników komputerowych i bezprzewodowych, a także słuchawek, soundbarów i sprzętu car audio. Urządzenia te mają wyglądać nowocześnie i trafiać do młodych ludzi. Są tu śmiałe kształty i odważne kolory, a co drugi głośnik jest odporny na zachlapania lub pełne zanurzenie w wodzie. Szefowie i projektanci amerykańskiego koncernu w sposób szczególny potraktowali jednak swoją firmę-matkę. Wszystkie urządzenia noszące logo Harman Kardon miały być nie tylko nowoczesne, ale też eleganckie i po prostu piękne. Ten sprzęt kierowany jest do bardziej dojrzałych melomanów, którzy cenią sobie prostotę użytkowania i dyskretne wzornictwo, a przy okazji chcą się cieszyć brzmieniem wysokiej jakości.
Wystarczy spojrzeć na dzisiejszą ofertę firmy, aby przekonać się, że misja zakończyła się pełnym powodzeniem. Harman Kardon produkuje wiele urządzeń, ale łatwo zauważyć, że wszystkie projektowane są zgodnie z tą samą wizją. Dominuje czerń z przyjemnym, białym podświetleniem i dyskretnym logiem firmy zlokalizowanym zawsze w centralnym punkcie. Wszystko jedno, czy mamy do czynienia z głośnikiem bezprzewodowym, amplitunerem czy subwooferem wchodzącym w skład systemu kina domowego. Ale spójny dizajn to nie wszystko. W produktach tej marki zobaczymy też wysokiej jakości materiały i mnóstwo ciekawych technologii, które zwykle pracują w tle, dbając o jak najlepsze wrażenia płynące z kontaktu z muzyką. Jedną z najnowszych propozycji amerykańskiej firmy jest system multiroom o nazwie Omni. W tej serii znajdziemy dyskretne głośniki i urządzenia wspomagające, dzięki którym w prosty sposób nagłośnimy cały dom. Zdziwiłbym się, gdyby tak poważna i szanowana marka nie miała w swojej ofercie czegoś takiego. Ale Omni to nie jedyna droga. Czasami zamiast wielu małych głośników wystarczy jeden. Na przykład w nowoczesnym apartamencie, którego lokatorzy tak naprawdę nigdy nie znajdują się dalej, niż kilka lub co najwyżej kilkanaście metrów od centralnego punktu wypoczynkowego w salonie. Jeden dobry głośnik świetnie sprawdzi się także w biurze, dobrze urządzonej sali konferencyjnej, a nawet w poczekalni czy małej kawiarni. Szczególnie, jeśli takie urządzenie będzie mogło stanąć w dowolnym miejscu, odtworzyć muzykę nawet z telefonu lub tabletu i emitować dźwięk we wszystkich kierunkach. To właśnie Aura Studio 2.
Wygląd i funkcjonalność
Pomysł nie jest nowy, ale wystarczy rzut oka na testowany głośnik aby przekonać się, że nie jest to zwykła grająca skrzynka wyposażona w łączność bezprzewodową i parę bajerów. Aura Studio 2 wygląda raczej jak jakiś dziwny przyrząd, który przybył do nas z przyszłości lub z innej planety. Gdzie tu w ogóle są głośniki? Urządzenie ma kształt okrągłej, delikatnie wyprofilowanej tuby, której większą część stanowi półprzezroczysta, przyciemniana pokrywa pełniąca jednocześnie rolę tunelu rezonansowego. Podstawa jest natomiast powleczona czarnym materiałem. Obie części oddziela czarny pierścień, w który wmontowano podświetlane na biało przyciski. Wewnątrz widać coś na kształt turbiny zwieńczonej metalowym dyskiem. Czarna spirala jest podświetlana od środka, co może byłoby kontrowersyjne gdyby nie fakt, że jest to tylko elegancka, biała poświata. Diody nie migają jak szalone, ale w bardzo łagodny sposób zwiększają lub zmniejszają swoją jasność. Co więcej, głośnik reaguje na komendy wydawane nie tylko za pomocą rozmieszczonych na jego obwodzie przycisków, ale także z telefonu. Zmiana utworu lub zwiększenie poziomu głośności sprawia, że Harman budzi się do życia. Nie jestem gadżeciarzem, ale Aura Studio 2 spodobała mi się jak rzadko który produkt, który mam przyjemność opisywać.
Jeszcze zanim zabraliśmy się za otwieranie pudełka, przeglądałem w sieci materiały dotyczące tego modelu i zauważyłem, że producent lubi pokazywać go w bardzo nowoczesnych, minimalistycznie urządzonych wnętrzach. Fakt, to piękny przedmiot, który zasługuje na mistrzowską oprawę, ale rzeczywistość kreowana przez specjalistów od reklamy często odbiega od tej, którą znamy z własnego życia. Fajnie jest patrzeć na ciekawie zaprojektowane wnętrza, których ozdobą jest taki kosmiczny głośnik. Ale czy mamy szansę powtórzyć ten efekt, jeśli go kupimy? Czy Aura Studio 2 będzie wyglądać dobrze tylko na zdjęciach reklamowych? Okazuje się, że nie. Myślę, że przy odrobinie szczęścia ten głośnik wkomponuje się w każde wnętrze. Jest niesamowicie efektowny i nowoczesny, ale w dużej części przezroczysty. Na pewno będzie wyglądał świetnie ustawiony w centralnym punkcie wyspy kuchennej w jednym z pokazowych lokali luksusowego apartamentowca, ale sam z ciekawości zaaranżowałem mu taką bardziej "życiową" przestrzeń, na półce z książkami w moim salonie. Wierzcie lub nie, ale wtopił się w nią spektakularnie dobrze. Zresztą wszystko jedno czy postawicie go na biurku czy na komodzie pod telewizorem. Harman Kardon stworzył ten model po to, aby nie trzeba było wywracać domu do góry nogami. Wystarczy wyjąć głośnik z pudełka, podłączyć go do zasilania, sparować z telefonem lub tabletem i już można słuchać muzyki bez wyrzeczeń. Może jako audiofil powinienem być przeciwny takim rozwiązaniom. Ale niby czemu? Bo każdy miłośnik dobrego brzmienia musi poświęcić mnóstwo czasu i pieniędzy aby dołączyć do elitarnego klubu? Bo tylko para kolumn napędzanych wzmacniaczem lampowym może dać to, czego nie da nic innego? W porządku, ja kocham muzykę i jestem w stanie poświęcić dla niej wiele. Ale nie każdy musi robić to samo. Jestem przekonany, że dla wielu ludzi taki głośnik będzie idealny. A jeśli zechcą pójść dalej, na pewno odkryją świat wielkich kolumn i grubych kabli.
Dla porządku muszę jednak dodać, że Aura Studio 2 nie jest całkowicie nowym wynalazkiem. Nie chodzi mi nawet o ogólną koncepcję i funkcjonalność, ale sam kształt i rozwiązanie akustyczne. Przecież tak wygląda subwoofer od zestawu SoundSticks III, z którego korzystam już kilka lat! Gdzie to już one nie stały... Po co najmniej kilkunastu przenosinach, grają teraz w biurze na tyłach naszej oficjalnej sali odsłuchowej. Widząc Aurę Studio 2 pomyślałem, że projektanci zaledwie zmodyfikowali tamten subwoofer, dodając do niego kilka głośników szerokopasmowych, łączność bezprzewodową i kilka innych bajerów. I wiecie co? Nie byłem daleki od prawdy. Aura Studio 2 jest chyba ciut wyższa, bo dodatkowe głośniki i płytki z elektroniką musiały się gdzieś zmieścić. Aby jednak obudowa nie była przesadnie wydłużona, poświęcono coś jeszcze - średnicę przetwornika niskotonowego. Według danych producenta, subwoofer w SoundStickach ma 6 cali, natomiast w opisywanym modelu to już 4,5 cala. Umieszczona na dole membrana jest inna i ma wyraźnie papierową fakturę. Otacza ją coś w rodzaju plastikowego radiatora. Podejrzewam, że jest to element układu chłodzenia wzmacniacza. Plus jest taki, że Aura Studio 2 to nie subwoofer, lecz pełnopasmowy system mający oferować przestrzenny dźwięk emitowany we wszystkich kierunkach.
Jeśli chodzi o funkcjonalność, testowany model wypada bardzo podobnie, jak odsłuchiwany przez nas niemal równolegle Klipsch The One. Do dyspozycji mamy tylko łączność Bluetooth i wejście analogowe 3,5 mm umieszczone na niewielkim panelu z tyłu urządzenia. Wielu użytkownikom w zupełności to wystarczy. Podejrzewam, że 90% z nich nigdy nawet nie skorzysta z kabla. Bo i po co, skoro w ciągu kilku sekund można sparować głośnik z telefonem lub tabletem, uzyskując w ten sposób dostęp do niemalże całej muzyki świata? Być może połączenie przewodowe pozwoli nam osiągnąć odrobinę lepszy dźwięk, ale nie oszukujmy się - coraz więcej urządzeń oferuje więcej, niż przyzwoitą jakość transmisji Bluetooth, a skoro nasz smartfon może jednocześnie stać się pilotem do sterowania muzyką, to podpinanie kabla można traktować co najwyżej jako opcję awaryjną. Mimo to, cieszę się, że inżynierowie Harmana o tym pomyśleli. Może ktoś zechce podłączyć swój głośnik do telewizora albo odtwarzacza Blu-ray, aby cieszyć się nie tylko muzyką, ale także dobrze nagłośnionymi filmami i serialami? Te ostatnie powoli prześcigają nawet kinowe superprodukcje pod względem jakości realizacji. Jeśli mi nie wierzycie, posłuchajcie ścieżki dźwiękowej do szóstego sezonu "Gry o Tron".
W porządku, a jakie minusy ma testowany głośnik? Kiedy nie słuchamy, po pewnym czasie się wyłącza i nie można aktywować go znów za pomocą smartfona. Trzeba ruszyć się z kanapy i ponownie nacisnąć włącznik. Może jest jakiś sposób aby to obejść, ale nie chciało mi się go szukać. Drugim małym problemem jest moim zdaniem zasilacz. Duża, plastikowa puszka wygląda mało dizajnersko, więc trzeba opracować jakiś system aby sprytnie ją ukryć. Aura Studio 2 nie jest też elementem systemu Omni, więc nie potrafi łączyć się bezpośrednio z siecią Wi-Fi, co dawałoby użytkownikom więcej możliwości. Za to można kupić drugi identyczny głośnik albo inne urządzenie marki Harman Kardon i skorzystać z funkcji Dual Sound. Nie miałem możliwości sprawdzenia tego systemu, ale wierzę, że działa. To jednak nie wszystko, bo testowany model może również pełnić funkcję zestawu głośnomówiącego. Gdzieś pod czarną maskownicą kryje się mikrofon umożliwiający prowadzenie rozmów telefonicznych. Na pewno nie każdemu się to przyda, ale jestem sobie w stanie wyobrazić sytuacje, w których faktycznie wygodniej będzie gadać do takiego głośnika niż trzymać telefon w ręku.
Brzmienie
Jak przystało na wszechstronny i łatwy w instalacji głośnik, Aura Studio 2 najpierw pograła chwilę w naszym biurze, później została zamontowana na regale z książkami, a na końcu postanowiłem wystawić ją na otwartą przestrzeń. Skoro jedną z atrakcji tego modelu ma być dźwięk emitowany we wszystkich kierunkach, a do szczęścia wystarczy mu prąd z gniazdka, można postawić go nawet na stole w jadalni aby mógł rozwinąć skrzydła. I wiecie co? To naprawdę zdaje egzamin. Audiofile są przyzwyczajeni do brzmienia klasycznych systemów stereo, ale z drugiej strony podniecają się dipolami, elektrostatami i promiennikami dookólnymi budującymi przestrzeń na podobnej zasadzie. Moim zdaniem w systemie stereo nie jest to do końca naturalne. Kolumny naparzają dźwiękiem we wszystkie strony, więc ciężko jest zapanować nad odbiciami. Choć brzmi to bardzo efektownie, ja zazwyczaj gubię się w tym dźwięku i nie rozumiem o co tak naprawdę w nim chodzi. Co innego, kiedy mamy jeden głośnik, który z założenia nie wygeneruje nam prawdziwej stereofonii. Tutaj fale emitowane we wszystkich kierunkach mają służyć przede wszystkim temu, aby urządzenie wypełniło dźwiękiem całe pomieszczenie i dawało nam poczucie trójwymiaru. Wydaje mi się, że amerykańscy inżynierowie chcieli nie tyle uzyskać jakieś spektakularne rezultaty, co raczej uniknąć efektu punktowego radyjka mono. Większość jednoczęściowych głośników gra bowiem mało ekspresyjnie. W porządku, wiele z nich ma nawet fajny bas i potrafi wygenerować sporo decybeli, ale w temacie przestrzeni nie dzieje się zupełnie nic. Wyraźnie słychać, że muzyka dochodzi z jednego miejsca. Możemy stawać na głowie, ale niczego nie wymyślimy. Tymczasem Aura Studio 2 od początku grała tak, jakby chciała udowodnić, że da się w tym temacie coś zdziałać. W biurze było fajnie, na regale też nieźle, ale blokowanie miejsca temu głośnikowi nie jest dobrym pomysłem. Postawiłem go więc na komodzie pod telewizorem, na samym środku, między kolumnami, które w ciszy obserwowały co się dzieje. I wiecie co? Zaczęło się dziać! A ja aż nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.
Amerykański głośnik nie dość, że pokazał pełnopasmowy i nasycony detalami dźwięk, to jeszcze bez problemu wypełnił nim trzydziestometrowe pomieszczenie. Pojawiło się powietrze i oddech, którego chyba jeszcze nie słyszałem w wykonaniu żadnego głośnika tego typu. Wszystko jedno czy mówimy o Sonosach czy innych pudłach - tam po prostu za każdym razem dźwięk dochodzi do nas z jednego punktu. Konstruktorzy upychają w środku coraz więcej przetworników, membran biernych i procesorów DSP, ale podstawowy problem pozostaje taki sam - umieszczenie tego wszystkiego w jednej obudowie to praktycznie gwarancja zamkniętego, ciasnego brzmienia. Jedyną szansą na uzyskanie rosądnej przestrzeni jest dokupienie kolejnych głośników i rozmieszczenie ich w całym domu. A chyba nie o to chodzi, prawda? Udowodniła mi to właśnie Aura Studio 2. Siadając do odsłuchu spodziewałem się, że ten cały dźwięk dookólny będzie jak film z kiepskimi efektami specjalnymi. Na szczęście, myliłem się. Pewnie wyobrażacie sobie jak mocno się zdziwiłem, gdy dotarło do mnie, że czarna tuba Harmana gra nie tylko efektownie, ale też bardzo równo i naturalnie. W paśmie nie ma większych dziur, nic nie wybija się na pierwszy plan, a przestrzeń nie jest generowana w chamski, sztuczny sposób. Aura Studio 2 to chyba jedno z niewielu jednoczęściowych urządzeń, które przy odpowiednim ustawieniu potrafi zasymulować dźwięk generowany przez parę dobrych kolumn. I nie, nie upadłem na głowę ani nie wspomagałem się podczas odsłuchu żadnymi mocniejszymi trunkami. Moim zdaniem ten głośnik oferuje lepszą przestrzeń niż wiszący na ścianie soundbar. Tam jesteśmy bowiem skazani na to, co wytworzy nam procesor DSP. Sam układ akustyczny jest zawsze taki sam - to wiele głośników umieszczonych we wspólnym, płaskim pudle. Bez elektroniki obliczającej przesunięcia fazowe byłyby do niczego, a z nią są zazwyczaj tylko trochę mniej do niczego. Tymczasem Aura Studio 2 może stanąć w wolnej przestrzeni i nie traci wówczas innych atutów takich, jak dynamika czy zaskakująco głęboki bas. Może natomiast wygenerować muzyczny obraz opierając się nie tylko na układach DSP, ale także na głośnikach skierowanych w różne strony. Wierzcie mi, nie pisałbym tego wszystkiego, gdybym nie usłyszał efektów. A te były po prostu pięć razy lepsze, niż się spodziewałem.
Zanim znów ktoś zacznie mówić, że zachwycam się głośnikiem do telefonu, zwracam uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, oceniam Aurę Studio 2 mając na uwadze jej cenę. Za te pieniądze nie wymagam wiele i z takim nastawieniem rozpoczynałem odsłuchową część testu. Skoro dostałem dużo więcej, niż mógłbym wymagać, automatycznie umieszczam ten produkt w grupie największych i jak najbardziej pozytywnych zaskoczeń tego roku. Po drugie, po kilku dniach słuchania zacząłem się zastanawiać jak Harman wypada na tle konkurencji i jaki lepszy sprzęt można kupić dysponując porównywalną kwotą. Ostatnio mam całkiem niezłe rozeznanie w temacie, bo zapoznałem się z wieloma głośnikami bezprzewodowymi, z których dwa testowałem niemal równolegle z Aurą. Wnioski są całkiem proste. Jeśli potrzebujecie tylko pojedynczego głośnika łączącego się z telefonem lub tabletem, w tej kwocie znajdziecie wiele ciekawych propozycji. Możecie liczyć na prostotę obsługi, wbudowany akumulator i dźwięk oparty na napompowanym basie. Naturalne brzmienie pokaże tylko garstka modeli, a przestrzeń lub jej namiastkę - praktycznie żaden. Ale nie musimy się ograniczać do głośników bezprzewodowych, prawda? Widzę zatem dwa rozwiązania - soundbar lub miniwieża. Pierwsza opcja jest moim zdaniem kiepska. Aby uzyskać w miarę dobry dźwięk z takiego urządzenia, trzeba wydać minimum trzy tysiące złotych. Sorry, ale tak uważam. Za 1399 zł można kupić co najwyżej kawał plastikowej tandety z subwooferem wykonanym ze sprasowanego kartonu. Opcja numer dwa jest kusząca. Szczególnie dla osób, które naprawdę cenią sobie dobry dźwięk. Problem jest jednak bardzo podobny - na dobrą miniwieżę trzeba w tym momencie wydać minimum dwa tysiące złotych. W cenie Aury mieści się na przykład Denon D-M40, dostępny zresztą w promocji. Skoro jednak jesteśmy przy tym temacie, testowany głośnik również można znaleźć w cenie niższej, niż ta oficjalna podawana przez dystrybutora. Jeśli dobrze poszukacie, zejdziecie nawet do tysiąca złotych. I tutaj już nie mam absolutnie żadnych wątpliwości - za te pieniądze ciężko będzie znaleźć lepszy dźwięk. Bez względu na to, z czego będzie pochodził.
Budowa i parametry
Harman Kardon Aura Studio 2 to głośnik bezprzewodowy, który ma wyróżniać się na tle innych modeli wyjątkową konstrukcją i ciekawym podświetleniem. Jak informuje sam producent, projekt czerpie inspirację z głośników Harman Kardon SoundSticks będących częścią wystawy muzeum MoMA w Nowym Jorku. Opisywany model wyposażono w sześć średnio-wysokotonowych przetworników o średnicy 1,5 cala oraz 4,5-calowy subwoofer. Taki komplet zamknięty w smukłej, przyciemnianej kopule ma zapewniać dźwięk rozchodzący się we wszystkich kierunkach. Charakterystykę stereo poszerza wbudowany procesor DSP, a sygnał możemy doprowadzić zarówno bezprzewodowo dzięki łączności Bluetooth, jak i za pomocą kabla 3,5 mm. Ciekawym rozwiązaniem jest funkcja Dual Sound, która pozwala na połączenie dwóch głośników Aura Studio 2 lub zintegrowanie urządzenia z innymi produktami firmy Harman Kardon. Jeśli chodzi o parametry, głośnik jest karmiony prądem przez zasilacz 19 V/3 A, maksymalny pobór mocy to 57 W, natomiast w trybie standby z gniazdka pobierane jest zaledwie 0,5 W. Głośnik niskotonowy jest napędzany wzmacniaczem o mocy 30 W, natomiast średnio-wysokotonowe mają osobne wzmacniacze o mocy 15 W na każdy kanał. Jak na niewielkie gabaryty całego głośnika, pasmo przenoszenia podawane przez producenta jest całkiem imponujące - od 50 Hz do 20 kHz.
Konfiguracja
iPhone 5S, iPad Air 2, Asus Zenbook UX31A, AudioQuest DragonFly Red.
Werdykt
Rynek sprzętu audio coraz bardziej się rozwarstwia, a najbardziej poszkodwani w tym procesie są ludzie, którzy chcą słuchać muzyki w przyzwoitej jakości, ale nie mają ochoty albo możliwości inwestować w audiofilski system w cenie samochodu. Jeśli nie wierzycie, wybierzcie się do kilku salonów i zapytajcie co sprzedawca może Wam zaoferować za półtora tysiąca złotych. Będziecie mieli szczęście jeśli w ogóle podejmie wyzwanie. Ratunku można szukać w supermarkecie, ale tam marzenia o dobrym dźwięku należy sobie skreślić na dzień dobry. Prawdopodobnie skończy się na plastikowej miniwieży. Głośniki sieciowe? To fajny pomysł, ale żeby wydobyć z nich jakąkolwiek przestrzeń, trzeba kupić co najmniej dwa. Aura Studio 2 rozwiązuje wszystkie te problemy. Wygląda niesamowicie, zajmuje niewiele miejsca, a do szczęścia potrzebuje jedynie prądu i sygnału ze smartfona. Ale to i tak małe piwo w porównaniu z tym, co ten głośnik ma do zaoferowania w temacie brzmienia. Wystarczy popracować nad ustawieniem aby otrzymać głęboki, naturalny i prawdziwie przestrzenny dźwięk bez wyrzeczeń. Na pewno to nie to samo, co prawdziwy system stereo, ale prawdziwego systemu stereo nie da się kupić za te pieniądze. Aura Studio 2 to dla mnie jedna z największych niespodzianek tego roku. Myślałem, że amerykańscy konstruktorzy wepchnęli tylko kilka głośników do jednego ze swoich subwooferów, dodali łączność bezprzewodową, a do tego ładne zdjęcia i hasła reklamowe. Spodziewałem się, że wyjdzie z tego jakieś dziwactwo, a dostałem jeden z najlepszych jednoczęściowych głośników, jakie w życiu słyszałem. Gorąco polecam!
Dane techniczne
Zasilanie: 19 V DC, 3 A
Maksymalny pobór mocy: 57 W
Głośniki: 1 x 11,2 cm + 6 x 4 cm
Moc wzmacniacza: 1 x 30 W + 2 x 15 W
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 kHz
Stosunek sygnał/szum: 80 dB
Zakres częstotliwości nadajnika Bluetooth: 2,402 - 2,480 GHz
Wymiary (W/S/G): 36,3/25,2/25,2 cm
Cena: 1399 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma JBL.
Zdjęcia: Harman Kardon, Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Ela
Super recenzja, zgadzam się pod każdym względem. Od razu bym kupiła po jej przeczytaniu, ale już mam. Pierwszą Aurę BT kupiłam synowi w sklepie wolnocłowym w Dubaju w dwukrotnie wyższej niż obecnej cenie, na prezent w 2015 roku. Urzekła mnie jakość dźwięku, dopiero później znalazłam go na półce. Do dziś to ulubiony sprzęt syna, drugi kupiony do domu, bo syn student wyjechał ze swoja Aurą BT. Elegancki, zgrabny, tajemniczy (prawie nikt nie zgadł co to jest), a jaka moc. Polecam gorąco i pozdrawiam pana testującego!
0 Lubię -
Artur
Rekomendacja od Pana Tomka? To naprawdę to musi grać w takim razie. Społeczność bardzo dziękuje za recenzję. Teraz wyszła "trójka" tego modelu, ale jest to konstrukcja zamknięta, a nie bass-reflex, jak modele 1 i 2, co dla mnie jest już nieodpowiednie. Konstrukcja zamknięta to, moim skromnym zdaniem, bas o lepszej jakości, ale jest go zwyczajnie mniej czyli dźwięk jest bardziej audiofilski, robi mniejsze wrażenie na "normalnym" słuchaczu. Ciekawe czym się różni Aura Studio 1 od Aury Studio 2 w ogóle? Pytanie tez Panie Tomku czy słyszał Pan kiedyś coś takiego, jak Yamaha LSX-170. Pomijając kwestię wyglądu (subiektywna sprawa), jak ta Yamaha gra w porównaniu do Aury Studio 1 i 2? Dziękuję.
0 Lubię
Komentarze (2)