Sonus Faber Lumina I
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Premiery nowych zestawów głośnikowych manufaktury założonej przez Franco Serblina zawsze budzą wiele emocji, których treść i wydźwięk można zazwyczaj streścić w dwóch zdaniach: "Och, jakie to piękne!" i "Ech, tylko dlaczego mnie na to nie stać?". W obszarach, które decydują o postrzeganiu sprzętu jako produktu skrajnie luksusowego, Sonus Faber rywalizuje chyba tylko z kilkoma innymi firmami, przy czym odnoszę wrażenie, że w Vicenzie wciąż obowiązują trochę inne standardy i zupełnie inne pojmowanie roli, jaką elektronika audio powinna odgrywać w naszym życiu. Tam, gdzie inni projektanci kierują się względami technicznymi, widząc w kolumnach przede wszystkim coś, co zamienia sygnał elektryczny na energię akustyczną, Włosi dostrzegają przede wszystkim obiekt, który znajdzie się w naszym domu, prawdopodobnie nawet w najbardziej wyeksponowanym miejscu, w salonie, gdzie będzie nam towarzyszył każdego dnia. Wiedzą, że będziemy nie tylko wsłuchiwać się w jego brzmienie, ale też na niego patrzeć, dotykać, od czasu do czasu przełączać podłączone do niego kable i przyglądać się najdrobniejszym detalom. A ponieważ sami kochają audiofilskie zabawki i piękne przedmioty, od samego początku budują swoje kolumny z pasją, której nie da się nauczyć, nie da się kupić i absolutnie nie da się powtórzyć. Podczas, gdy inni po raz osiemdziesiąty wykonują pomiary, włoscy projektanci zastanawiają się, w jaki sposób mogliby uczynić swoje zestawy jeszcze piękniejszymi, bardziej ponadczasowymi i łatwiejszymi do ustawienia w typowym pomieszczeniu odsłuchowym. Tam, gdzie inni stosują kompozyty, aluminium i materiały rodem z promów kosmicznych, oni dają nam kolumny zbudowane z drewna, skóry i marmuru Carrara. Używają języka, który rozumie każdy meloman.
Niestety, za to wszystko trzeba zapłacić. Zazwyczaj niemało. Z ostatnich premier Sonusa bardziej przystępna cenowo była tylko seria Sonetto. Monitory Sonetto I kupimy za 6998 zł. Dalej wchodzimy już w zupełnie inne rzędy wielkości. Za parę kolumn podstawkowych Olympica Nova I zapłacimy 27998 zł, a za piękne Electy Amator III z dedykowanymi standami - 43998 zł. Gdybyśmy chcieli kupić naprawdę duże podłogówki, na parę potężnych Sonetto VIII musielibyśmy wydać 27998 zł, a na znacznie poważniejsze, hi-endowe Olympiki Nova V - 69998 zł. Wniosek wydaje się prosty - tak zwani normalni ludzie nie mają czego szukać w katalogu włoskiej firmy. Nawet gdyby byli skłonni delikatnie zwiększyć zakładany budżet, niczego to nie zmieni. Od czasu do czasu Sonus Faber wykonuje jednak ukłon w ich stronę, zupełnie jakby raz na kilka lat otwierały się drzwi do świata, który większość audiofilów obserwuje przez grubą szybę. Ostatnim takim wydarzeniem była premiera zestawów z serii Principia - oryginalnych, ładnych i sprytnie zaprojektowanych, ale wyjątkowo tanich. Od tego czasu upłynęły ponad cztery lata. Wprowadzono nowe Aidy, Electy Amator III i Minimy Amator II, całe serie Sonetto, Olympica Nova i Homage Tradition, a nawet głośniki ścienne Palladio. Przyszła pora, aby znów zaprosić do zabawy melomanów szukających pięknego sprzętu za rozsądne pieniądze. Drzwi elitarnego klubu ponownie się uchyliły. Bilet wstępu kosztuje 3598 zł - to właśnie Lumina I.
Wygląd i funkcjonalność
Kiedy otrzymałem pierwsze informacje na temat serii Lumina, byłem przekonany, że bedzie to bardziej nowoczesna, minimalistyczna konkurencja dla kolumn z linii Sonetto. Może coś ciut poniżej tego poziomu cenowego, a może nawet wybitnie lifestyle'owa rodzina głośników, która wypełni lukę między seriami Sonetto i Olympica Nova. Rewelacyjne wzornictwo, głośniki nawiązujące kształtem do tych stosowanych w wyższych seriach, świetne materiały, ciekawie rozwiązane bass-reflexy... Cholera, choćbym bardzo Włochów nie lubił, z zaciśniętymi zębami musiałbym przyznać, że znów trafili w dziesiątkę. Dopiero wtedy dowiedziałem się, ile poszczególne modele będą kosztowały. Szok. Wprawdzie seria Principia pokazała, że zestawy, które zdobi logo Sonusa mogą kosztować nawet dwa tysiące złotych, ale po pierwsze była to tańsza odmiana Chameleonów, a więc część pracy zwyczajnie skopiowano, a po drugie od początku było wiadomo, że jest to budżetówka. Mimo wysiłków projektantów i srebrnych obręczy wokół przetworników, nie dało się tego ukryć. Tymczasem modele z serii Lumina wyglądają tak, jakby z Olympikami łączyło je zdecydowanie więcej niż z Principiami, choć ceny wyraźnie temu przeczą. Szok.
Zanim przyjrzymy się opisywanym monitorom, zajrzyjmy do oficjalnych informacji i sprawdźmy, co - poza gwarantowanym rozgłosem i rozbudzonym apetytem rozsądnych audiofilów - włoscy inżynierowie chcieli w tym przypadku osiągnąć. Nowa seria została stworzona z myślą, że ważne jest, aby cieszyć się czasem dla siebie i celebrować cenne chwile, a w dzisiejszym świecie w pełni doceniliśmy przestrzeń życiową, w której te chwile ożywają. Włosi chyba doskonale się o tym przekonali i postanowili przekuć swoje doświadczenia w coś pozytywnego. "Lumina" po łacinie oznacza "światło", ale także źródło energii i życia. Nazwę tę można podzielić, aby dodać złożoność do terminu będącego rodzajem akronimu - "lu" jak "luksus", "mi" jak "minimalizm" i "na" jak "naturalny dźwięk". Obudowy wszystkich modeli z tej kolekcji są idealnie prostopadłościenne. Włoscy projektanci zdecydowali się na ten zabieg, aby podkreślić jakość użytych materiałów. Aby uzyskać naturalne, dokładne brzmienie, kanciastym skrzynkom nadano odpowiednie proporcje. Przednie ścianki zostały wykonane z klejonej warstwowo sklejki dostępnej w trzech wersjach kolorystycznych. Do wyboru mamy czarny lakier fortepianowy oraz dwie wersje drewniane, w kolorze orzechowym i wenge, oba w matowym wykończeniu z poziomymi wstawkami z klonu nawiązującymi do hi-endowych modeli Sonusa. Wszystkie pozostałe powierzchnie obudowy zostały ręcznie pokryte czarną skórą. Proporcje frontów mają podkreślać chromowane pierścienie wokół przetworników. Kolumny z serii Lumina są wyposażone w podwójne, niklowane gniazda. Jeśli jakiś element zdradza niższą cenę tych zestawów, to chyba tylko one.
Najciekawsze są moim zdaniem bass-reflexy, jeśli w ogóle można je tak nazwać. Porty wentylacyjne w monitorach i głośniku centralnym mają kształt kratownic umieszczonych w podstawie obudowy, przy czym w opisywanym modelu cała ta instalacja pokrywa się z kształtem kolumienki, a w głośniku centralnym Lumina Center I wygląda on jak podstawka, która ma za zadanie unieść obudowę, oddzielając ją optycznie od powierzchni stolika. W podłogówkach Lumina III projektanci już się nie bawili i zastosowali klasyczny tunel dmuchający w kierunku podłogi, dorzucając do zestawu długie kolce. Jak informuje producent, takie porty wentylacyjne zapewniają Luminom dużą wszechstronność. Nowe modele mają być dzięki temu bardziej tolerancyjne pod względem umiejscowienia, zapewniając doskonałą jakość dźwięku nawet wtedy, gdy pracują blisko ściany lub na półce z książkami. Myślę, że jest to znakomite rozwiązanie. Bez względu na to, czy konstruktorom udało się osiągnąć zamierzony efekt, trzeba pamiętać o tym, że Luminy, ze względu na wyjątkowo niską cenę, trafią w ręce ludzi, którzy nie znają się na sprzęcie audio, akustyka kojarzy im się tylko z salami koncertowymi, a ewentualne wskazówki producenta dotyczące ustawienia kolumn i tak potraktowaliby jak dobre rady babci Stasi - może to i prawda, ale jeżeli głośniki ustawione pod samą ścianą na komodzie pod telewizorem się nie spalą, to kto by się tym przejmował.
Niestety, producenci rozmaitych urządzeń coraz częściej muszą myśleć za ich użytkowników. Dlatego mamy samochody, które same hamują i piekarniki, które po pewnym czasie same się wyłączają, głośno przy tym piszcząc. Włosi na pewno doskonali zdawali sobie sprawę z tego, że ponowne uchylenie drzwi elitarnego klubu spowoduje napływ ludzi, którzy nawet nie bardzo wiedzą, po co weszli do środka i czego powinni oczekiwać. Proponują im więc zestaw startowy - dla początkujących melomanów. Co nie zmienia faktu, że ów zestaw startowy może wyglądać doskonale (co widać) i dobrze grać (co za chwilę sprawdzimy). Kiedy przeglądałem firmowe materiały dotyczące serii Lumina, moją uwagę zwróciło także minimalistyczne podejście włoskiej manufaktury do liczby i różnorodności tworzących ją modeli. Sonus Faber jest kolejną firmą, która w nowej serii ograniczyła się do trzech konstrukcji - podstawkowej, podłogowej i głośnika centralnego. Jest to polityka wyraźnie nakierowana na systemy stereo. Zaskoczenie, prawda? Nawet nie ma mniejszych i większych monitorów, dwudrożnych i trójdrożnych podłogówek. Po co? Jeśli ktoś ma mniejsze pomieszczenie, podstawkowe Luminy I na pewno mu wystarczą, a jeśli do nagłośnienia jest już spory salon, trzeba się zdecydować na trójdrożne Luminy III i zamknąć temat, a ewentualne problemy z basem załatwić ustawieniem i kablami lub korektorem w odtwarzaczu. Czyżby wreszcie wyraźnie było widać oznaki powrotu klientów do systemów dwukanałowych? Czy ludzie wreszcie zaczęli wybierać stereofoniczne amplitunery zamiast kinowych kombajnów z jedenastoma kanałami? Wszystko na to wskazuje. Inaczej Sonus dorzuciłby tu coś jeszcze. Tymczasem w ramach uzupełnienia systemów kina domowego firma proponuje nam subwoofery z Gravis I i II oraz głośniki ścienne Palladio Level 5. Aby wizualnie wszystko się zgadzało, w takim układzie trzeba będzie zdecydować się na kolumny wykończone czarnym lakierem fortepianowym. Dobrze, że taka opcja w ogóle istnieje, a czy ktoś faktycznie się na nią zdecyduje? Nie wiem. Minusem kolekcji złożonej z trzech modeli jest spora różnica cenowa między opisywanymi monitorami a podłogówkami Lumina III, za które trzeba zapłacić 8998 zł. Głośnik centralny kosztuje natomiast 2999 zł. Gdybyśmy więc mieli złożyć system 5.1 z Luminami III w roli frontów, Luminami I z tyłu, głośnikiem Lumina Center I pod telewizorem i subwooferem Gravis I, wyjdzie prawie dwadzieścia tysięcy złotych.
Sam jeszcze niedawno zachwycałem się monitorami DALI Menuet SE, bo są to jedne z niewielu miniaturowych zestawów, które widziałbym w swoim idealnym systemie do małego pomieszczenia. Włosi poszli jeszcze dalej. Przygotowali zestawy, które są jeszcze mniejsze, a do tego zapewniają nas, że uzyskamy dobry, zdrowy dźwięk nawet wtedy, gdy głośniki wylądują przy samej ścianie lub na regale z książkami.Skoro teorię i filozofię mamy już za sobą, najwyższy czas przyjrzeć się opisywanym monitorom z bliska. Wniosek jest prosty - wyglądają obłędnie, ale są też bardzo, bardzo małe. Rzadko się zdarza, aby górny blat wykorzystywanych przeze mnie podstawek Custom Design RS 202 wystawał poza obrys monitorów, a w tym przypadku - być może ze względu na nieco mniejszą powierzchnię "cokołu", czyli wylotu tunelu rezonansowego - tak właśnie było. Luminy I są piękne, ale miniaturowe. Może właśnie stąd bierze się tak niska cena modelu podstawkowego w porównaniu z wolnostojącymi Luminami III, w których zastosowano 15-cm głośniki średniotonowe i niskotonowe (tutaj jest to pojedynczy woofer o średnicy 12 cm). Nowe mini-monitory Sonusa to typowe pudełka po butach o wymiarach 28 x 14,8 x 21,3 cm. Pojedyncza kolumienka waży 4,4 kg. Te parametry na pewno nie zrobią na nikim wrażenia. Chociaż... Może właśnie zrobią? Jeżeli nie kupujecie głośników na kilogramy i uważacie, że sprzęt grający nie powinien być duży, tylko sprytnie zaprojektowany, na pewno zainteresujecie się Luminami I. Ba! Sam jeszcze niedawno zachwycałem się monitorami DALI Menuet SE, bo są to jedne z niewielu miniaturowych zestawów, które widziałbym w swoim idealnym systemie do małego pomieszczenia. Włosi poszli jeszcze dalej. Przygotowali zestawy, które są jeszcze mniejsze, a do tego zapewniają nas, że uzyskamy dobry, zdrowy dźwięk nawet wtedy, gdy głośniki wylądują przy samej ścianie lub na regale z książkami. Dodam więc tylko, że jakość wykonania opisywanych monitorów ani trochę nie rozczarowuje. Obawiałem się, że skórzana obudowa z przednią ścianką ze sklejki będzie wyglądała dobrze tylko na zdjęciach, a organoleptyczny kontakt z Luminami szybko uzmysłowi nam, że w ofercie Sonusa to jednak straszna taniocha i paździerz. A tu proszę - kolejne pozytywne zaskoczenie. Może nie powinienem podejrzewać tak cenionej marki o podobne przewinienia, ale w życiu pewne są tylko dwie rzeczy - śmierć i podatki. Cała reszta pozostaje zagadką do samego końca. Na szczęście tutaj wszystko wygląda dobrze, a nawet bardzo dobrze. I nie trzeba płacić co miesiąc.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić (a przecież muszę), nie podobają mi się poziome kreseczki na przedniej ściance. Wiem, że miało być to nawiązanie do kolumn z wyższych serii, a także starszych kolumn Sonusa z charakterystycznymi szparami oddzielającymi od siebie wygięte, drewniane panele, ale głośniki z serii Lumina i tak wyglądają zupełnie inaczej, a brak tego typu wstawek o wiele lepiej wpisywałby się w "mi jak minimalizm". Ale może projektanci doszli do wniosku, że bez tych pasków kolumny wyglądają łyso i mało oryginalnie? Nie popisano się także w temacie maskownic, które mają postać zwykłych, płaskich rameczek mocowanych na magnesy. Grille chronią głośniki, ale odsłaniają część frontu - tę, na której widać firmowe logo. Moim zdaniem można było zrobić to lepiej, chociażby dodając do zestawu dwie oddzielne maskownice dla głośnika wysokotonowego i średnio-niskotonowego. Bardzo spodobała mi się za to nazwa serii odciśnięta na kołnierzu tweetera oraz ledwo widoczny napis na nakładce przeciwpyłowej woofera. Jeśli się przyjrzymy, takich detali znajdziemy tu więcej. Ot, na przykład napis "Stealth Reflex" umieszczony na podstawie, pod wylotem tunelu rezonansowego. Tuż nad gniazdami znalazła się jeszcze jedna istotna informacja - "Made in Italy". Nie do pomyślenia żeby włoscy mistrzowie rzemiosła zajmowali się taką budżetówką... Kryzys jakiś, czy co?
Brzmienie
Patrząc na testowany sprzęt i analizując jego budowę wewnętrzną, lubię wyobrażać sobie, jakie brzmienie zaprezentuje, a następnie konfrontować te domysły z rzeczywistością. W przypadku włoskich monitorów moje przewidywania krążyły wokół czterech głównych myśli. Pierwsza - skoro w serii Lumina do wyboru mamy tylko te maleńkie podstawkowce i spore, trójdrożne zestawy podłogowe, "jedynki" będą musiały poradzić sobie w pomieszczeniach o powierzchni do dwudziestu, może nawet trzydziestu metrów, gdzie kupno znacznie droższego modelu Lumina III będzie miało sens i nie spowoduje basowej katastrofy. Wynika z tego, że powinniśmy otrzymać małe głośniki grające stosunkowo dużym dźwiękiem. Druga - zawieszenie przetwornika nisko-średniotonowego sugeruje, że projektowano go z myślą o pracy z dużym wychyleniem. Z bliska wygląda niemal jak miniaturowa wersja głośnika wymontowanego z aktywnego subwoofera, więc nie powinno nam zabraknąć niskich częstotliwości. Trzecia - mimo wszystko mamy do czynienia z niedrogimi zestawami, które ze względu na niską cenę mogą trafić w ręce dowolnego odbiorcy, zatem brzmienie powinno być skomponowane tak, aby każdemu klientowi się podobało. Wówczas powinniśmy mieć do czynienia z lepszą, bardziej audiofilską wersją dźwięku, w który celuje większość słuchawek bezprzewodowych, a także niemal każdy soundbar i głośnik sieciowy dostępny na rynku. I wreszcie czwarta - to przecież Sonus Faber, a więc firma słynąca z naturalnego, muzykalnego, kulturalnego i lekko ocieplonego brzmienia. Tylko czy w nowych kolumnach usłyszymy chociaż namiastkę tego firmowego charakteru?
TEST: DALI Menuet SE
Test odsłuchowy potwierdził właściwie wszystkie moje przypuszczenia. Luminy I zagrały dużym, koncertowym dźwiękiem pasującym do miniaturowych paczek jak nokturny Chopina do meczu Super Bowl. Włoskie maleństwa nie miały najmniejszych problemów z nagłośnieniem trzydziestometrowego pokoju i nic sobie nie robiły z faktu, że ustawiłem je w standardowym miejscu, z minimalnym wspomaganiem tylnej ściany. Byłem przygotowany na powtórkę scenariusza z testu mini-monitorów DALI Menuet SE, gdzie zaczynałem od takiego właśnie ustawienia, a następnie stopniowo przesuwałem podstawki do tyłu, aby uzyskać dobry kompromis między basem a stereofonią. Tutaj nie musiałem tego robić. Sonusy zagrały zdrowym, koncertowym dźwiękiem opartym na mocnym, przyjemnie zagęszczonym, mięsistym i dobrze kontrolowanym zakresie niskotonowym łagodnie łączącym się ze średnicą. Włoscy konstruktorzy na pewno musieli mocno pokombinować, aby uzyskać taki efekt, ale udało im się uniknąć ewidentnego, chamskiego podbicia i stworzyć wrażenie, jakby muzyce rzeczywiście niczego nie brakowało. Jak można się było domyślać, trójdrożne, podłogowe Audiovectory QR5 pokazały, że można osiągnąć jeszcze więcej, zejść odrobinę niżej i zachować przy tym zimny spokój zawodowca, jednak jeżeli przeciętny słuchacz wykona taki eksperyment w sklepie, koncentrując się tylko na niskich tonach, z pewnością zacznie się zastanawiać, czy różnica w jakości i charakterze niskich tonów naprawdę wskazuje na czterokrotną różnicę w cenie między tymi kolumnami. Innymi słowy, inżynierowie Sonusa wykonali kawał dobrej roboty. Nawet jeśli bas testowanych monitorów nie jest idealny i trąci bass-reflexowym zabarwieniem, jego energia, masywność, barwa i sprężystość z nawiązką rekompensują mniejsze lub większe nierówności i podbarwienia. Jeżeli konstruktorom udało się wyciągnąć taki dźwięk z 12-cm przetworników zamkniętych w tak maleńkich obudowach, w dodatku wspomagania w postaci procesorów DSP czy innej szarlatanerii, mogę im tylko pogratulować i przyznać, że znają się na swojej robocie.
Od samego początku słychać, że brzmienie opisywanych monitorów zostało nastrojone tak, aby sprawdzało się nie podczas słuchania jazzowych ballad czy solowych popisów wirtuozów skrzypiec, ale w różnych sytuacjach, jakie znamy z codziennego życia - szczególnie, jeśli nie mamy siwych wąsów i przynajmniej czterech dych w metryce. Jest to ten rodzaj dźwięku, którego będziemy potrzebowali, gdy zechcemy włączyć coś bardziej energicznego, posłuchać nowych podpowiedzi ulubionego serwisu streamingowego, obejrzeć jakiś ciekawy serial lub film pełen nagłych zwrotów akcji, wystrzałów, wylatujących w powietrze samochodów i potężnych robotów walczących z morskimi potworami za pomocą tankowca. Można odnieść wrażenie, że w tym dźwięku wszystkiego jest dużo. Mamy mocny bas, wyraźną średnicę i szczegółową, całkiem odważną górę. Luminy I grają tak, jakby miały włączony delikatny loudness, dzięki czemu nawet, gdy grają cicho, ich brzmienie sprawia wrażenie potężnego, nasyconego i czystego. Doświadczeni audiofile będą wiedzieli, że trochę oszukują nasze zmysły, bo ich bas jest odrobinę naciągany i napompowany, a tweetery - mimo, że rzeczywiście są w stanie pokazać mnóstwo detali - mają tendencję do podkreślania przełomu średnich i wysokich tonów, co odbieramy jako szorstkość, suchość i spłaszczenie dźwięku. Mam jednak wrażenie, że tak zwani normalni ludzie nigdy tego nie zauważą, a jeśli nawet, to nie będzie to dla nich żaden problem. Oni nie będą zastanawiać się, czy pasmo jest idealnie płaskie albo czy górny zakres częstotliwości mógłby być bardziej dźwięczny i ładniej oszlifowany. Będą cieszyli się, że znaleźli maleńkie kolumny, które robią wszystko, co powinny robić i mają wszystko, z czego ich zdaniem powinien być zbudowany dobry dźwięk. Nie oznacza to, że brzmienie włoskich podstawkowców jest totalnie przekombinowane i podkręcone do granic możliwości. Nie jest też nastawione na efekt pięciu minut. Zostało jednak przygotowane w taki sposób, abyśmy wiedzieli, że podczas każdego odsłuchu będzie się działo coś ciekawego, a jeśli już na początku zachwycimy się tym, że z tak maleńkich skrzynek Sonusowi udało się wydobyć taką ścianę dźwięku, będzie nas to trzymało bardzo, bardzo długo.
Jeżeli miałbym coś doradzić świeżo upieczonym właścicielom włoskich głośników, sugerowałbym trzymać się elektroniki idącej w kierunku gładkości, muzykalności i przyjemnego ciepła, czyli raczej Denon niż Yamaha i faktycznie raczej Sonos niż Bluesound.Minusy? Cóż, największym jest moim zdaniem zbyt ofensywny charakter wysokich tonów. Nie obawiałbym się tego, gdybym miał pewność, że użytkownicy będą łączyli Luminy I z gramofonami i audiofilskimi wzmacniaczami lampowymi, ale jestem realistą i domyślam się, że ich partnerem będzie coś takiego, jak Yamaha R-N402D, Denon PMA-30 lub Sonos Amp, który zresztą występuje w towarzystwie opisywanych monitorów na firmowych zdjęciach. Jeżeli miałbym coś doradzić świeżo upieczonym właścicielom włoskich głośników, sugerowałbym trzymać się elektroniki idącej w kierunku gładkości, muzykalności i przyjemnego ciepła, czyli raczej Denon niż Yamaha i faktycznie raczej Sonos niż Bluesound. A jeżeli chcielibyście zbudować naprawdę oryginalny i audiofilski system za niewielkie pieniądze, mam przeczucie, że Luminy I - nawet pomimo niezbyt wysokiej skuteczności - dogadają się ze wzmacniaczem Fezz Audio Silver Luna, który można wyposażyć w moduł Bluetooth. Jeżeli zaś chodzi o wskazówki producenta dotyczące ustawienia, nie traktujcie ich dosłownie. Tak, Luminy I mogą stanąć nawet przy samej ścianie lub na półce z książkami, jednak nie wykorzystamy wówczas jednej z ich największych zalet - stereofonii. Małym głośnikom łatwiej jest zbudować przekonującą, trójwymiarową przestrzeń, a włoskie monitory bezczelnie tę przewagę wykorzystują. Warunek jest tylko jeden - nie można im tego uniemożliwić, spychając je do narożników, wieszając na ścianie lub ustawiając w zupełnie przypadkowy sposób. Malutkim mankamentem może być także to, że w brzmieniu "jedynek" nie słychać zbyt wiele charakteru typowego dla droższych modeli Sonusa. Może nie powinno to nikogo dziwić, bo i cena zupełnie inna, ale jeżeli zakochaliście się w kolumnach z serii Olympica Nova albo pięknych Electach Amator III i postanowiliście uzyskać podobny efekt, mieszcząc się w kwocie czterech tysięcy złotych, więcej tego sonusowego stylu znajdziecie w monitorach DALI Opticon 1, Pylon Audio Ruby Monitor lub Wharfedale Denton 80. Lumina I to jednak trochę inne granie. Może w zakresie niskich i średnich tonów słychać podobną gęstość i papierową barwę, ale na tym analogie się kończą. Tylko ilu właścicieli opisywanych monitorów faktycznie będzie umiało te dwa światy porównać? Czy ich nabywcy będą wiedzieli, jak grają wysokie modele Sonusa, z czego słyną albo czym w ogóle są i jak wyglądają? Cytując klasyka, nie wiem, ale się domyślam.
Budowa i parametry
Sonus Faber Lumina I to dwudrożne monitory w obudowie wentylowanej. Choć ukształtowana w charakterystyczny sposób podstawa pełniąca rolę bass-reflexu sprawia wrażenie, jakby powietrze z portu rezonansowego dmuchało w dół, a następnie rozchodziło się we wszystkich kierunkach, jest to tylko złudzenie. Wylot tunelu jest skierowany do przodu, co zobaczymy, gdy przyjrzymy się jego krawędziom, łagodnie rozchodzącym się na boki. Można więc powiedzieć, ze mamy do czynienia z czymś pomiędzy typowym bass-reflexem a wąskim portem szczelinowym. Rozwiązanie o nazwie Stealth Reflex ma zapewnić monitorom dodatkową wszechstronność i uczynić ich ustawienie znacznie łatwiejszym, co z pewnością docenią klienci, którzy nie mogą ustawić głośników tam, gdzie im się tylko podoba. Jeśli chodzi o przetworniki, włoscy konstruktorzy zdecydowali się na kopułkę z ręcznie powlekanego jedwabiu o średnicy 29 mm. Co ciekawe, tweeter wykorzystujący technologię DAD (Damped Apex Dome), czyli poprzeczkę z niewielkim elementem tłumiącym stykającym się z centralną częścią membrany, to dokładnie ta sama konstrukcja, którą zobaczymy w kolumnach z serii Sonetto. Głośnik nisko-średniotonowy o średnicy 12 cm otrzymał niezwykle szerokie zawieszenie oraz membranę wykonaną z mieszanki masy celulozowej i innych włókien naturalnych. Z parametrów szczególną uwagę warto zwrócić na efektywność wynoszącą zaledwie 84 dB. W praktyce okazało się, że raczej nie ma się czego bać, jednak w porównaniu z zestawami charakteryzującymi się bardziej typową skutecznością rzędu 87-90 dB na pewno trzeba będzie mocniej odkręcać potencjometr w prawo. Producent zaleca łączenie opisywanych monitorów ze wzmacniaczami o mocy od 30 do 100 W na kanał, co wydaje się bardzo rozsądne.
Werdykt
Włoscy projektanci zadali sobie wiele trudu, aby stworzyć kolumny, które sprawdzą się nie tylko w luksusowych domach i apartamentach, w sklepach i na wielkich wystawach, ale także w tak zwanym prawdziwym życiu, a do tego nie będą kosztowały majątku. Wpuścili do swojego katalogu odrobinę świeżego powietrza i z pewnością pozyskają nowych klientów, którzy wcześniej nawet nie wiedzieli, że gdzieś tam, na przedmieściach Vicenzy istnieje manufaktura, w której powstają tak piękne i tak wyjątkowe zestawy głośnikowe. Czy Luminy I pozwolą nam zasmakować brzmienia, z którego znane są droższe modele Sonusa? Tylko częściowo, ale też wątpię, aby ktokolwiek wdawał się w takie dywagacje. Te monitory wcale nie potrzebują znanego emblematu, historii ani całej tej otoczki, którą audiofile bardzo sobie cenią i która w przypadku tej marki jest dla nich czymś oczywistym. Obronią się tym, co sobą reprezentują. Są małe, piękne, funkcjonalne, sprytnie zaprojektowane, świetnie wykonane i oferują brzmienie, które 95% populacji oceni jako znakomite. Czego chcieć więcej?
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Pasmo przenoszenia: 65 Hz - 24 kHz
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 84 dB
Częstotliwość podziału: 2 kHz
Rekomendowana moc wzmacniacza: 30 - 100 W
Wymiary (W/S/G): 28/14,8/21,3 cm
Masa: 4,4 kg (sztuka)
Cena: 3598 zł
Konfiguracja
Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Custom Design RS 202, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze