DALI Menuet SE
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Wydawałoby się, że rynek sprzętu audio jest nasycony produktami zbudowanymi z myślą o najróżniejszych zastosowaniach i skierowanymi do odbiorców o dowolnej zasobności portfela. Weźmy na przykład wzmacniacze zintegrowane. Na stronie jednego tylko sklepu można znaleźć ponad dwieście różnych modeli w cenie od 499 do 159999 zł. Kolumny podłogowe? Najtańsze kosztują 929 zł za parę, najdroższe - 911600 zł. Słuchawki - od 299 do 30990 zł. Interkonekty RCA - od 115 do 112000 zł. Czy można zatem założyć, że producenci elektroniki zrobią dla nas wszystko, czego tylko zapragniemy. Nie do końca. Niektóre kategorie urządzeń są jakby zapomniane, a jest to o tyle dziwne, że właśnie taki sprzęt jest dziś bardzo poszukiwany. Powiedzmy, że rozglądamy się za wysokiej klasy monitorami, ale mamy kilka podstawowych wymagań - chcemy, aby grały naprawdę dobrze i wyglądały tak, aby rzeczywiście stały się ozdobą naszego pokoju odsłuchowego, ale jednocześnie nie zgadzamy się, aby były to duże skrzynie, które trzeba będzie ustawić na ciężkich podstawkach. Wówczas moglibyśmy przecież kupić sobie nieduże podłogówki, a zupełnie nie o to chodzi. Nie mamy takiej potrzeby, bo omawiane pomieszczenie ma w porywach dwadzieścia, może dwadzieścia kilka metrów kwadratowych. Szukamy więc monitorów audiofilskich, ale małych i wykonanych jak hi-endowe zestawy wolnostojące. Odrzucamy kolumny aktywne i lifestyle'owe głośniki sieciowe, bo mamy fajny wzmacniacz i nie chcemy się z nim rozstawać. I co? Wcale nie jest tak różowo. Są Amphiony Helium 410, Gato Audio FM-8, Opery Prima, Harbethy P3ESR, Piegi Premium 301, Spendory Classic 4/5, Diapasony Karis III i kilka innych konstrukcji, które wyglądają ciekawie, a przy odrobinie szczęścia powinny pracować prawidłowo nawet na biurku lub dużej komodzie, jednak niektóre z takich "pudełek po butach" mają swoje ograniczenia i bez wspomagania w postaci aktywnego subwoofera mogą rozczarować. Może trzeba zwiększyć budżet? Niestety, niewiele to da. Większość monitorów powyżej tego poziomu cenowego to już duże skrzynie, których raczej nie ustawimy tam, gdzie nam się podoba. Wygląda na to, że nikt nie jest zainteresowany produkcją pięknych, audiofilskich, dobrze brzmiących mini-monitorów, które nie byłyby dziwactwem w stylu vintage'owych głośników pozbawionych basu lub przepakowanymi w ładniejsze obudowy surroundami. Na szczęście są jeszcze Duńczycy.
Jeśli mam być szczery, niezwykle mały wybór takich mini-monitorów jest moim zdaniem jednym z największych debilizmów dzisiejszego rynku audio. Wszyscy widzimy, że melomani szukają uniwersalnego, ładnego sprzętu, który nie będzie sprawiał problemów na etapie ustawienia i nie zajmie zbyt wiele miejsca w pokoju odsłuchowym, ale pozwoli im cieszyć się dźwiękiem naprawdę wysokiej próby. Są gotowi zmierzyć się z problemem dopasowania kolumn do wzmacniacza i uzupełnienia systemu adekwatnym okablowaniem, ale nie chcą kupować dużych, siermiężnych zestawów głośnikowych, bo nie ma takiej potrzeby. W mieszkaniu, które z łazienką, sypialnią, balkonem, przedpokojem i aneksem kuchennym ma 36 metrów kwadratowych? W dziesięciometrowym pokoju, który przerodził się w biuro? W większym salonie, w którym miał panować minimalizm, proste formy, luksus i przestrzeń, a nie graciarstwo i stawianie wszystkiego na kupie? Nie wierzę, że producenci sprzętu tego trendu nie widzą. Niektórym nie chce się o tego klienta powalczyć, bo ich budżet zasilają audiofile, którzy dla dobrego dźwięku będą walczyć ze wszystkim i ze wszystkimi. Inni z kolei idą trochę za daleko, wychodząc z założenia, że ludziom szukającym czegoś małego i eleganckiego na pewno potrzebny jest również wbudowany wzmacniacz i łączność sieciowa. Na pewno ma to sens, ale wówczas dochodzimy do kolejnego absurdu - jeśli chcemy kupić fajne, kompaktowe monitory z wysokiej klasy głośnikami, to muszą one być aktywne (KEF LSX, Devialet Phantom Reactor, Dynaudio Xeo 2). Ich kupno zablokuje nam drogę do dalszych ulepszeń, a pasywnego odpowiednika oczywiście nie ma. W tym momencie na scenę wjeżdża DALI ze swoimi Menuetami. To maleńkie monitory, które wypełniają tę lukę. Nie ma większych i mniejszych Menuetów. Są tylko różne wersje wykończenia, a mimo to są traktowane jako oddzielna seria. W katalogu duńskiej manufaktury nie ma drugiego takiego przypadku (nawet w serii Katch zobaczymy dwa modele wyraźnie różniące się wielkością i przeznaczeniem). Niedawno te niecodzienne kolumienki doczekały się ulepszonej, identycznej pod względem gabarytów, ale bardziej luksusowej wersji.
Wygląd i funkcjonalność
Wprowadzenie na rynek specjalnej edycji monitorów, o których nie jest specjalnie głośno to dość niespodziewane posunięcie. Duńczycy nigdy nie robili wielkiego szumu wokół Menuetów, w związku z czym wielu klientów zwyczajnie o nich nie słyszało. Z tego, co mi wiadomo, Menuet SE nie jest również modelem zbudowanym dla uczczenia jakiejś rocznicy lub innego ważnego wydarzenia, a producent nie podaje informacji, że jego produkcja zostanie ograniczona do iluś tam kompletów. Ponieważ nie mamy do czynienia z edycją limitowaną, a i bazowy model nie jest uznawany za obiekt kultu, sytuacja robi się coraz bardziej zagadkowa. Kto miałby się zainteresować maleńkimi monitorami, które ze względu na luksusowe wykończenie kosztują 6598, a nie 5198 zł? W pierwszej chwili pomyślałem, że jest to sprytny sposób zwrócenia na siebie uwagi, ale w przypadku duńskiej firmy musi za tym stać coś innego. DALI raczej nie robi niczego na pokaz. Jest to jedna z firm, które od początku kierowały się potrzebami klientów. Poszczególne konstrukcje Danish Audiophile Loudspeaker Industries nie były urzeczywistnieniem jakichś dziwnych wizji założyciela marki, ale realizacją zamówień składanych przez dealerów, którzy wiedzieli, czego melomani u nich szukają. Każe to sądzić, że Menuet SE to coś więcej niż próba pokazania wszystkim dookoła, jak mini-monitor może wyglądać i jak może grać, nawet jeśli trzeba będzie za taką przyjemność zapłacić. Obstawiam zatem, że jest to kolejny ruch zorientowany na klientów - tych, dla których podstawowy Menuet jest za mało luksusowy.
TEST: DALI Oberon 3
Czy takich osób jest wiele? Nie wiem, ale jeżeli chcemy mieć coś naprawdę wyjątkowego, cztery rodzaje wykończenia bazowej wersji faktycznie niczym szczególnym się nie wyróżniają. Do wyboru mamy czarny lub biały lakier i fornir w dwóch kolorach - czerwonym i orzechowym. Wszystkie ładne, ale bardzo zachowawcze, bezpieczne. Wersja z dopiskiem "Special Edition" została natomiast wykończona fornirem z różnych gatunków naturalnego drewna orzechowego, który następnie pokryto wieloma warstwami przezroczystego lakieru. Jeśli mam być szczery, chyba w życiu nie widziałem piękniejszych, bardziej luksusowych mini-monitorów. Do stolarki tej klasy zbliżają się tylko kolumny hi-endowe. Nie jestem miłośnikiem lakierowanego forniru, ale muszę przyznać, że Menuety SE zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Nagle ich cena przestała szokować. Mało tego - jestem pod wrażeniem, że dopłata względem bazowej wersji wynosi tylko 1400 zł. Różnice nie ograniczają się jednak tylko do wyglądu zewnętrznego. W obu wariantach zobaczymy te same przetworniki i masywne terminale zapożyczone z flagowej serii Epicon, jednak Menuet SE otrzymał też zmodyfikowane zwrotnice zbudowane na lepszych płytkach z wykorzystaniem droższych komponentów, takich jak kondensatory Mundorfa. I to wszystko w dwóch pudełeczkach o wymiarach 25 x 15 x 23 cm! Pod względem gabarytów i masy Menuety są porównywalne z testowanymi niedawno głośnikami sieciowymi Denon Home 250. A może nawet Denony są większe? Na rynku niezwykle ciężko jest znaleźć takie monitory. I może właśnie o to chodziło.
Patrząc na duńskie zestawy, automatycznie zaczynamy przyglądać się ich powłoce, fakturze forniru i precyzji, z jaką wykonano wszystkie łączenia, narożniki i frezy. W tym przedziale cenowym jest to rzecz niespotykana. Menuety SE może i są malutkie, w związku z czym na ich wykończenie nie zużyto zbyt wiele cennego materiału, ale narożników i frezów jest dokładnie tyle samo, ile byłoby w dwudrożnych kolumnach podłogowych. Wyobrażam sobie, że wykonanie takiej obudowy musiało pochłonąć wiele roboczogodzin. Warto jednak oderwać oczy od skrzynek, bo to, co w nich zamontowano jest równie ciekawe. Na pierwszy rzut oka - głośniki jak głośniki. Nisko-średniotonowiec jest malutki. Według producenta mierzy 11,4 cm, jednak sama membrana jest jeszcze mniejsza. Ma charakterystyczną, bordową barwę, która akurat w tym przypadku doskonale pasuje do tak zwanego całokształtu. Odtwarzanie wysokich częstotliwości powierzono 28-mm, tekstylnej kopułce, której wygląd budzi skojarzenia ze słynnymi Esotarami Dynaudio. Oba przetworniki umieszczono tak blisko siebie, jak tylko było to możliwe. W tym celu kołnierz tweetera został podcięty, a pod głośnikiem nisko-średniotonowym znalazło się jeszcze miejsce na chromowane, firmowe logo. Ponieważ przednią i tylną ściankę delikatnie zaokrąglono, osłona koszy przetworników wystaje z obudowy po bokach, co z kolei nasuwa na myśl kolumny B&W z serii 800 D3. Ciekawostką są maskownice, które od strony głośników są wygięte, zaś z przodu - zupełnie płaskie. Montuje się je na kołki, jednak aby przednich ścianek monitorów nie szpeciły dodatkowe otwory, konstruktorzy wykorzystali tutaj cztery dziurki, w których normalnie powinny znaleźć się śruby mocujące głośniki. Ich brak na pewno nie zrobił tu żadnej różnicy. Tweeter utrzymują na miejscu trzy długie śruby, a zamontowany poniżej przetwornik nisko-średniotonowy - aż pięć. Zostały cztery otwory, w związku z tym grille trzymają się mocno i na pewno nie odpadną przypadkowo.
Tylną ściankę większości monitorów można opisać w dwóch, może trzech zdaniach. Zobaczymy tu gniazda, czasami wylot tunelu rezonansowego i naklejkę z podstawowymi danymi technicznymi i numerem seryjnym. W Menuetach SE każdy z tych elementów ma w sobie coś interesującego. Tabliczka znamionowa ma postać złocistej, metalowej płytki z autografem osoby odpowiedzialnej za montaż i sprawdzenie danego egzemplarza (a raczej pary, bo ze względu na wzór forniru duńskie monitory są dobierane w ten sposób i pakowane w jeden karton). Pojedyncze terminale umieszczono w plastikowym profilu. Normalnie uznałbym to za mało eleganckie, ale w tym przypadku nie chodziło wyłącznie o wciśnięcie gniazd do środka w taki sposób, aby można było dosunąć obudowy do ściany. Jest to raczej niewskazane, bo częścią wspomnianego profilu jest wylot bass-reflexu, który zamontowano pod kątem. To sprytny sposób na maksymalne wykorzystanie dostępnej przestrzeni. Menuety SE nie "dmuchają" więc bezpośrednio do tyłu, co powinno ułatwić ich ustawienie.
W górnej części tylnej ścianki zobaczymy dwa gumowe krążki. Są to zaślepki, za którymi znajdują się nagwintowane tuleje. Istnieje więc możliwość powieszenia monitorów na ścianie, choć po odsłuchu nie wiem, czy jest to coś, do czego kogokolwiek bym zachęcał. Mimo kompaktowych rozmiarów opisywanych paczek, zachęcających do stawiania ich nawet tam, gdzie większe monitory się nie sprawdzą, namawiałbym raczej do pozostawienia sobie miejsca na eksperymenty. Kupno podstawek też nie będzie złym pomysłem - nawet jeśli będą to niewielkie standy, które wylądują w niewielkiej odległości od tylnej ściany. Pod opisem Menuetów SE na stronie duńskiej firmy znajdziemy podstawki Connect Stand M-600, które powstały z myślą o monitorach z serii Callisto, ale mają otwory do prowadzenia kabli głośnikowych, więc do Menuetów SE podobno też się nadają. Ostatnim, ale najbardziej rzucającym się w oczy elementem widocznym na tylnej ściance są gniazda. Ogromne. Potężne. Wielkie jak wtyki w porządnych kablach zasilających. Nie żartuję - większych terminali głośnikowych chyba w życiu nie widziałem, a już na pewno nie w kolumnach podstawkowych. Ze względu na kąt, pod jakim zostały zamontowane, najrozsądniej byłoby tutaj skorzystać z kabli zakończonych widełkami. Zatopione w przezroczystym plastiku gniazda mają wyjątkowo dużą szczelinę, w której powinny zmieścić się nawet bardzo grube i szerokie końcówki. Co ciekawe, osobne nakrętki służą do "przykręcania" bananów. Z tego, co rozumiem, nie chodzi o ich całkowite unieruchomienie, ale delikatne ściśnięcie otworu, gdy wtyczka znajdzie się już na swoim miejscu.
Małych i tanich głośników mamy na rynku mnóstwo, a małych i dobrych - niewiele. Jak to w życiu bywa, obie kwestie są ze sobą nierozerwalnie połączone. W tym przypadku kwota podana w cenniku jest konsekwencją świadomej decyzji producenta. Miało być dobrze? W takim razie trzeba za to zapłacić i kropka.W zestawie oprócz maskownic i dokumentów znajdziemy osiem czarnych, gumowych nóżek. Nie znalazłem za to zatyczek do bass-reflexów, co sugeruje, że nie należy ich blokować nawet podczas wieszania monitorów na ścianie. Duńczycy zdają sobie sprawę z tego, że wielu klientów szuka kolumn, które są bardzo elastyczne w kwestii ustawienia. Przed odsłuchem brałem pod uwagę nawet to, że Menuety SE dosunięte do tylnej ściany zagrają lepiej niż w wolnej przestrzeni. Może nawet do pewnego stopnia się to potwierdziło, ale na uchwyty ścienne w życiu bym się nie zdecydował. Szkoda stereofonii, która - niestety muszę tu już to i owo zdradzić - jest jedną z największych zalet duńskich monitorów. Minusy? Oczywistą sprawą wydaje się być cena, ale pamiętajmy, że małych i tanich głośników mamy na rynku mnóstwo, a małych i dobrych - niewiele. Jak to w życiu bywa, obie kwestie są ze sobą nierozerwalnie połączone. W tym przypadku kwota podana w cenniku jest konsekwencją świadomej decyzji producenta. Miało być dobrze? W takim razie trzeba za to zapłacić i kropka. Menuet SE to produkt z niszowy niejako z definicji. Wydaje mi się, że większość klientów, nawet jeśli weźmie takie monitory pod uwagę, nie będzie umiała odmówić sobie kupna większych, bardziej imponujących głośników. Bo przecież za te same pieniądze można kupić takie cuda, jak KEF R3, Sonus faber Sonetto I, Amphion Argon 1, ELAC BS 403, ATC SCM11, Vienna Acoustics Haydn Jubilee czy B&W 706 S2. Nie wszystkie poczują się dobrze w małym pomieszczeniu. Niektóre zareagują alergicznie na zbyt małą odległość od tylnej ściany. Nikt nie powiedział też, że którekolwiek z nich zagrają lepiej niż Menuety SE. Praktyka pokazuje jednak, że ludzkiej natury się nie oszuka, a melomani, jeśli popełniają ten błąd, znacznie częściej wybierają kolumny za duże niż za małe. Zgaduję zatem, że zainteresują się nimi dwie grupy klientów - audiofile przedkładający jakość nad ilość oraz ludzie, którzy nie znają się na sprzęcie audio, w związku z czym nie mają żadnych uprzedzeń i niczego nie oceniają bez odsłuchu. Zarówno jedni, jak i drudzy dostaną to, o czym marzyli.
Brzmienie
Od pierwszych minut odsłuchu wiedziałem, że mam do czynienia z wyjątkowymi monitorami. Takimi, które z jednej strony odnajdą się w niedużym pomieszczeniu, z drugiej - pozwolą nam uzyskać niesamowicie naturalny, namacalny, trójwymiarowy i stuprocentowo audiofilski dźwięk, a z trzeciej - nie będą miały problemów z basem, to znaczy nie dadzą nam odczuć, że w muzyce czegoś ewidentnie brakuje, coś się urywa w jednym punkcie, a dalej czeka nas już tylko przykra, smutna cisza lub nieprzyjemne charczenie błagającego o litość głośnika lub bass-reflexu. Doświadczonym słuchaczom nie trzeba tłumaczyć, że taka kombinacja jest czymś niezwykle rzadkim. Nawet pomijając czynnik finansowy, wstrzelenie się w dwie z powyższej trójki charakterystycznych cech Menuetów SE wydaje się stosunkowo łatwe. Jeżeli chcemy otrzymać piękny, wciągający i przestrzenny dźwięk, wystarczy sięgnąć po coś takiego, jak Chartwell LS3/5. Basu nie będzie, ale cała reszta - miód. Jeżeli naszym celem jest kupno głośników, które potrafią wzbić się na wysoki poziom w wielu różnych kategoriach, mamy do wyboru całe mnóstwo zestawów podstawkowych. Większość będzie jednak wymagała odpowiedniego ustawienia i sporej ilości wolnej przestrzeni dookoła - mam tu na myśli przede wszystkim odległość od tylnej ściany. Qln Prestige One, JBL HDI 1600, Vienna Acoustics Haydn Jubilee i Xavian Perla Esclusiva to świetne kolumny, ale nie wstawiałbym ich do pokoju o powierzchni mniejszej niż 15-18 metrów kwadratowych. Ze względu na dmuchający do przodu bass-reflex, Xaviany może jeszcze by taki eksperyment wytrzymały, ale JBL-e mogłyby w takim pokoju zagrać tak, jakby pod kanapą były ukryte cztery aktywne subwoofery. Tymczasem w Menuetach SE wszystko jest delikatnie przesunięte w taki sposób, aby nawet 20-30 cm dystansu od tylnej ściany zapewniło nam naturalne, zdrowe, dobrze zrównoważone brzmienie, przy czym wciąż dostajemy nisko schodzący bas, realistyczną średnicę, przejrzystą, ale bardzo kulturalną górę i to, co moim zdaniem jest absolutnym hitem tych monitorów - rewelacyjną, sugestywną, kompletnie oderwaną od głośników scenę stereofoniczną. Dalsze odsuwanie duńskich zestawów od ściany spowoduje poszerzenie i pogłębienie dźwiękowej panoramy do poziomu niedostępnego dla kolumn z tego przedziału cenowego, jednak za cenę ilości niskich tonów. Jestem jednak przekonany, że w każdym pomieszczeniu szybko uda się znaleźć odpowiedni balans między tymi dwoma elementami.
Zacznijmy więc od basu. Menuety SE są jednymi z niewielu dostępnych na rynku monitorów, w których mamy do czynienia z wyjątkowo ciekawym zabiegiem. Zwykle konstruktorzy kolumn decydują się na jedno ze standardowych rozwiązań, z których każde ma swoje wady i zalety. W typowej obudowie wentylowanej można uzyskać imponującą głębię i potęgę niskich tonów, co jednak może wiązać się z dziwnym podbiciem ich środkowego zakresu, brakiem mięsistości, jednostajną barwą lub nierównością objawiającą się w ten sposób, że na jednym nagraniu uzyskujemy mocny, głęboki i koncertowy dźwięk, a na drugim bas z niewiadomych powodów znika lub zostaje po nim tylko ciche, niemrawe pukanie. W modelach z obudową zamkniętą dostaniemy prawdopodobnie bardziej przewidywalny, jednolity i wyrównany zakres niskich tonów, przy czym w przypadku konstrukcji o rozsądnych gabarytach raczej nie ma co spodziewać się imponującej głębi, a może się zdarzyć i tak, że bas zacznie urywać się w jednym punkcie, jakby głośnikom nagle kończył się zasięg. Membrana bierna z reguły wspomaga odtwarzanie najniższych częstotliwości, ale powoduje wyraźne spowolnienie i rozmycie dźwięku - nieraz także w nieco wyższych rejestrach, a więc tam, gdzie jej pomoc nie byłaby nawet potrzebna. O liniach transmisyjnych, obudowach pasmowo-przepustowych i innych typach konstrukcji chyba nie warto nawet wspominać, bo w zestawach podstawkowych są to rozwiązania stosowane nad wyraz rzadko.
Duńscy inżynierowie zdecydowali się na ciekawy, stosunkowo długi i umieszczony pod dużym kątem bass-reflex, który wspomaga maleńki woofer. Wygląda jak desperacka próba wydobycia basu z membrany mniejszej niż płyta kompaktowa, ale w rzeczywistości sprawdza się znakomicie. Pod względem ilościowym zakres niskich tonów jest delikatnie wycofany w stosunku do reszty, ale poza tym wszystko się tutaj zgadza. Bas zapuszcza się zadziwiająco głęboko, jest mięsisty i konkretny, ma przyjemne, typowe dla papierowych membran wypełnienie, nie wylatuje z trasy na zakrętach, nie wpada w dziwne buczenie i płynnie łączy się ze średnicą. Niektórzy powiedzą, że mógłby być jeszcze ciut szybszy, ale wówczas mógłby nie być już tak swingujący i sprężysty. Jest go tylko odrobinę mniej niż powinno być w sytuacji idealnej. Powyższe obserwacje dotyczą jednak ustawienia w standardowym miejscu, minimum 40-50 cm od tylnej ściany (mierząc do tylnej ścianki monitorów). Jeżeli zmniejszymy ten dystans, niskich tonów zrobi się więcej, a ich jakość - przynajmniej do pewnego momentu - powinna zostać zachowana. Patrząc na zdjęcia zamieszczone na stronie duńskiej manufaktury, odnoszę wrażenie, że było to celowe. Niskie tony na pewno można było jeszcze trochę "wyciągnąć", ale wówczas pewnie pojawiłyby się już wyraźne oznaki buczenia, a dosunięcie skrzynek do ściany na 10-20 cm byłoby niemożliwe. Tutaj można się bawić, bo konstruktorzy zostawili nam sporo zapasu. Nie ma się co bać, że przy najmniejszym ruchu w pokoju wywoła nam się basowy szatan. Co ciekawe, tak głęboki bas udało się uzyskać bez obniżania skuteczności Menuetów SE do jakiegoś chorego poziomu, który ograniczałby wybór wzmacniacza do mocnych piecyków tranzystorowych i hybrydowych. W tabeli danych technicznych widnieje wartość 86 dB, ale podczas odsłuchu duńskie monitory zachowywały się jak kolumny o standardowej efektywności rzędu 89-90 dB. Bardzo chętnie wkręcały się na wysokie obroty i choć w dziedzinie makrodynamiki ich ograniczenia są dość oczywiste, to w normalnych warunkach, przy niskich i średnich poziomach głośności nic nie wskazuje na to, że stoją przed nami dwa pudełka po butach z 11,5-cm wooferami.
O przestrzeni Menuetów SE mógłbym pisać bardzo długo, dlatego od razu zdecydowałem się na wersję skróconą - jest fantastyczna. Audiofile mawiają, że małym głośnikom łatwiej jest zniknąć z pokoju i zostawić po sobie samą muzykę, ale nie wszystkie monitory potrafią tę przewagę wykorzystać. Najczęściej jest szerokość, jest jakaś głębia, otrzymujemy nawet lekko wysunięte do przodu wokale, ale mimo wszystko brakuje nam poczucia, że artyści naprawdę stoją przed nami. Aby to oszustwo się udało, potrzebny jest bowiem jeszcze jeden bardzo ważny element - precyzja. Poszczególne dźwięki nie mogą być lokalizowane "gdzieś tam". Musimy mieć wrażenie, że z zamkniętymi oczami udałoby nam się wyciąć każdy instrument i każdy szelest, a następnie określić jego pozycję z dużą dokładnością. Menuety SE dokładnie tak grają. Budują scenę stereofoniczną, która jest nie tylko szeroka (bo jest) i głęboka (bo pod tym względem, przy odpowiednim ustawieniu, efekt może być jeszcze bardziej imponujący), ale przede wszystkim doskonale zorganizowana, uporządkowana i złożona z klocków, które mają stabilne fundamenty, są dobrze zakotwiczone w przestrzeni, mają jasno określone rozmiary i wyraźne kontury. W tym dźwięku można się utopić, dać mu się pochłonąć. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie zdolność umieszczania niektórych dźwięków po bokach, a nawet za linią naszych uszu. Zupełnie jakby na zawołanie wyrósł nam przy kanapie dodatkowy głośnik efektowy. Albumy koncertowe? Bajka. Jeżeli trafimy na dobrze zrealizowane nagranie, zderzymy się ze ścianą dźwięku zbudowaną z iście amerykańskim rozmachem. Może nawet dojść do tego, że muzycy zostaną pokazani osobno, a odgłosy publiczności i pogłos sali - osobno. Jakby w dwóch różnych sferach, które ledwie się ze sobą stykają. A najlepsze jest to, że my mamy najlepsze możliwe miejsca.
Menuety SE budują scenę stereofoniczną, która jest nie tylko szeroka (bo jest) i głęboka (bo pod tym względem, przy odpowiednim ustawieniu, efekt może być jeszcze bardziej imponujący), ale przede wszystkim doskonale zorganizowana, uporządkowana i złożona z klocków, które mają stabilne fundamenty, są dobrze zakotwiczone w przestrzeni, mają jasno określone rozmiary i wyraźne kontury. W tym dźwięku można się utopić, dać mu się pochłonąć.Czytając powyższy opis, niektórzy pewnie pomyślą, że testowane monitory idą w stronę głośników zorientowanych na maksymalną czytelność, przejrzystość i punktowe granie w stylu Audio Physica, KEF-a i Amphiona. Ale to nie tak. DALI to przede wszystkim naturalne ciepło, przyjemna, papierowa barwa, duża kultura grania i szeroko pojęta muzykalność. W wysokich modelach tej marki bywa tak, że zaokrąglona, polana miodem średnica kontrastuje z selektywną górą z hybrydowego tweetera, ale w Menuetach SE mamy do czynienia z klasyczną, miękką kopułką, dzięki czemu ich brzmienie jest spójne od początku do końca. Nie tylko ze względu na rewelacyjną przestrzeń, ale także z uwagi na tę naturalnie ciepłą barwę duńskie monitorki mają w sobie coś z klasycznych konstrukcji BBC. Szczerze mówiąc, można je traktować jak LS3/5, które ktoś wreszcie postanowił uzupełnić rozsądnym, nie za dużym, może nie atomowym, ale zdrowym, rzetelnym i nisko schodzącym basem. A czy to przypadkiem nie jest ideał mini-monitora? Wielu audiofilów odpowie na to pytanie twierdząco. W tym momencie cała reszta staje się tylko dodatkiem do fenomenalnego dźwięku. Luksusowe wykończenie, możliwość dosunięcia skrzynek do ściany, ustawienia ich na komodzie pod telewizorem lub powieszenia na ścianie - tak, dla wielu użytkowników będą to spore plusy. Ale wszystko to staje się mało ważne, gdy zdamy sobie sprawę, że z Menuetów SE można wycisnąć brzmienie, które w niektórych kategoriach autentycznie trąci hi-endem. Jeżeli traktujecie to hobby poważnie, radziłbym zaopatrzyć się w porządne standy z maleńkimi górnymi blatami i przygotować się na długie godziny ekscytującej zabawy. Kluczowe będą tu dwie kwestie. Pierwsza to sprzęt towarzyszący. Tanio się nie uda. Amplitunery odpadają, budżetowe wzmacniacze i przetworniki raczej też. Wykorzystany w teście zestaw złożony z Auralica Vega G1, Hegla H20, okablowania w cenie kolumn i zasilania w cenie źródła to może lekka przesada, ale DALI pięknie się za to odwdzięczyły, więc wydaje mi się, że jest to właściwy kierunek. Druga, poruszona już przeze mnie sprawa to ustawienie. Czy dać głośnikom więcej powietrza i cieszyć się totalnie trójwymiarową stereofonią, czy dosunąć je do ściany i wydobyć z nich bas, o jaki nikt by takich maluszków nie podejrzewał? A może uzupełnić system subwooferem, aby mieć i jedno, i drugie? Albo dla każdego kanału wyznaczyć na podłodze dwa albo trzy punkty i przesuwać monitory w zależności od naszych preferencji i odtwarzanej muzyki? Ostatecznie nie będzie to jakiś nadludzki wysiłek. Wybór będzie trudny, ale każda opcja dostarczy nam wiele radości.
Budowa i parametry
DALI Menuet SE to dwudrożne mini-monitory w obudowie wentylowanej, które - jak zapewnia producent - powstały jako hołd dla wysokiej klasy kompaktowych głośników stereo. Pierwszą i najbardziej oczywistą zmianą względem podstawowej wersji jest wykończenie określane jako Wild Walnut High Gloss, czyli naturalny fornir wykonany z różnych gatunków naturalnego drewna orzechowego, który pokryto wieloma warstwami błyszczącego, bezbarwnego lakieru. Obudowy zostały wykonane z wielowarstwowej płyty MDF, co ma pomóc w walce z rezonansami. Z uwagi na unikalny rysunek drewna każda para jest dobierana ręcznie i każda jest niepowtarzalna. Z technicznego punktu widzenia najważniejsze są głośniki. 4,5-calowy przetwornik nisko-średniotonowy z membraną wykonaną z celulozy z dodatkiem włókien drzewnych został zoptymalizowany pod kątem przepływu powietrza w celu uzyskania najlepszego możliwego sprzężenia pomiędzy membraną a obudową. Duńczycy informują, że nawet wycięcie na tę jednostkę jest większe niż zwykle, aby uzyskać jeszcze lepszą przejrzystość i dynamikę. Wooferek (bo inaczej chyba nie można go nazwać) wykorzystuje cewkę nawiniętą na karkas z włókna szklanego, co ma redukować mechaniczne straty energii i minimalizować zniekształcenia. Wysokie tony odtwarza klasyczna, miękka kopułka o średnicy 28 mm. Producent informuje, że jej membrana jest lżejsza o około 30% od standardowych kopułek tego typu, a układ magnetyczny został wykonany z najsilniejszego dostępnego materiału neodymowego, dzięki czemu uzyskano czyste i szybkie brzmienie. Ciekawostką jest niewielki radiator przytulony do magnesu i przyozdobiony firmowym emblematem w kolorze czerwonym. Rzadko która firma dba o takie detale - szczególnie, że z zewnątrz nikt ich nie zobaczy. Zwrotnica została ulepszona poprzez zastosowanie elementów z wyższej półki, w tym kondensatorów Mundorfa, które dobrano w trakcie intensywnych testów odsłuchowych. Filtry zmontowano także na lepszych płytkach, których konstrukcja ma minimalizować zakłócenia pomiędzy poszczególnymi elementami. Wewnętrzne okablowanie poprowadzono przewodami ze srebrzonej miedzi beztlenowej. Zwrotnicę zamontowano do plastikowego profilu, w którym znalazły się ogromne, pojedyncze terminale znane z topowej serii Epicon oraz wylot umieszczonego pod kątem bass-reflexu. Duńczycy zalecają stawianie Menuetów SE w odległości od 0 do 1 m od tylnej ściany pokoju odsłuchowego, więc w teorii możliwe jest nawet powieszenie ich na specjalnych uchwytach. Kolumny są ręcznie wykańczane, montowane i sprawdzane przez tego samego pracownika. Po końcowej kontroli jakości każda para otrzymuje mosiężną tabliczkę z jego inicjałami.
Werdykt
Obecnie mam w domu trzy pary kolumn. Niebawem dojdzie czwarta, więc kupno kolejnej byłoby już czystą głupotą. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby Menuety SE nie wróciły do dystrybutora, autentycznie bym się ucieszył. To piękne monitory, których wyjątkowość nie ogranicza się do ekskluzywnego forniru i tabliczki nad gniazdami. Chodzi przede wszystkim o brzmienie - naturalne, przyjemne, wyraziste, namacalne, doskonale wykończone i cudownie przestrzenne, a do tego zbudowane w oparciu o niezbyt duży, ale za to bardzo dobry i zaskakująco głęboki bas. To wyjątkowa kombinacja, która sprawdzi się w wielu pomieszczeniach i konfiguracjach sprzętowych. Dostrzegam tu także pewien walor, nazwijmy to, historyczny. Kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat temu mini-monitory tego typu były stałym elementem krajobrazu hi-fi. Audiofile wiedzieli, że w wielu dziedzinach to właśnie one wyznaczają punkt odniesienia. Rezygnując z potężnych skrzyń, człowiek automatycznie zyskiwał ich szacunek i aprobatę. Posiadaczy takich głośników traktowało się jak specjalną kastę, elitę wśród elit. Dzisiaj już tego nie ma. Ludzie, którzy w pogoni za ideałem weszli na wyższy poziom wtajemniczenia jeszcze się uchowali, ale gdybyśmy chcieli do nich dołączyć, nie będzie to proste, bo producenci sprzętu wychodzą z założenia, że meloman chcący wydać sześć, może siedem tysięcy na kolumny chce, aby były duże. Bo duże są lepsze. A jeśli wystarczą mu małe, może kupić tańsze. Chcemy gonić króliczka, a oni proponują nam ustrzelenie dzika albo łosia. I kto by pomyślał, że właśnie DALI zacznie zachęcać nas, abyśmy wrócili do audiofilskich mini-monitorów?! Jeżeli szukacie takiego sprzętu, posłuchajcie ich koniecznie. Tak właśnie wyglądają i tak brzmią monitory, których konstruktorzy postawili na jakość, a nie ilość.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Pasmo przenoszenia: 59 Hz - 25 kHz
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 86 dB
Częstotliwość podziału: 3 kHz
Maksymalne ciśnienie akustyczne: 105 dB
Częstotliwość strojenia bass-reflexu: 63 Hz
Wymiary (W/S/G): 25/15/23 cm
Masa: 4,1 kg (sztuka)
Cena: 6598 zł
Konfiguracja
Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Custom Design RS 202, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Robert
Dzień dobry,. Kilka miesięcy temu po przeczytaniu powyższej recenzji postanowiłem wypróbować Menuety SE, zostały u mnie na stałe. Świetnie dają radę w 29 m² z końcówką mocy 2 x 150 W przy 8 Ω. Mam jednak pytanie, czy wyszczególniony w sprzęcie testowym Unison Research Triode 25 jest w stanie je w pełni wysterować? Ciągle wraca myśl spróbowania wzmacniacz lampowego, a z Menuetami SE nie zamierzam się rozstawać. Będę wdzięczny za podpowiedź. Pozdrawiam.
0 Lubię
Komentarze (1)