Sennheiser HD 2.30i
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Sennheiser to prawdziwa legenda w świecie słuchawek i mikrofonów, nie tylko domowych czy ogólnie mówiąc amatorskich, ale też profesjonalnych. Ze sprzętu oznaczonego charakterystyczną, mocno pochyloną literą "S" korzystają zarówno melomani, jak i artyści, DJ-e, prezenterzy telewizyjni, a nawet piloci. Dla nich wszystkich porządne nauszniki i mikrofony są nie są tylko fajnymi gadżetami, ale niezbędnymi narzędziami pracy. Niezwykle ciekawa jest także historia samej marki. Jej założyciel był nie tylko przedsiębiorcą, ale także naukowcem badającym różne zjawiska związane z dźwiękiem i szeroko pojętą elektroakustyką. Nie dość, że stworzył fabrykę dostarczającą sprzęt dla amatorów, profesjonalistów, a nawet wojska, to jeszcze wykształcił i zaraził pasją do dźwięku całe pokolenia młodych inżynierów. Jeśli chcecie wiedzieć, jaki zasięg ma dzisiaj niemiecka firma, wybierzcie sobie dowolnego artystę i przeprowadźcie małe śledztwo - czy uda Wam się znaleźć zdjęcie tej osoby używającej sprzętu Sennheisera, na scenie lub nawet w jakimś programie telewizyjnym. Mało prawdopodobne aby się nie udało - nawet mniej znani muzycy muszą w którymś momencie natknąć się na mikrofony lub słuchawki z "S-ką", a z tych najpopularniejszych możecie wybrać praktycznie każdego artystę. Madonna, Bruno Mars, Lady Gaga, Beyoncé, Ed Sheeran... Można tak wymieniać bez końca.
Audiofilom Sennheiser z pewnością kojarzy się z najbardziej wypasionymi modelami słuchawek do użytku domowego - HD 600, HD 700, HD 800 - a także bardzo porządnymi nausznikami z serii Momentum i Urbanite. Nie sposób nie wspomnieć również o nowym flagowcu - wartym pięćdziesiąt tysięcy euro zestawie słuchawkowym Orpheus HE 1. Niedawno firma odświeżyła również serię 5, z której miałem przyjemność przetestować model bazowy - HD 559. To wprawdzie dopiero pierwszy model z tej serii i jedna z najtańszych propozycji Sennheisera stworzonych z myślą o poważnych melomanach, ale w rzeczywistości - to już całkowicie kompletne, audiofilskie słuchawki do użytku domowego. Można więc wybrać z oferty niemieckiej firmy nie tylko hi-endowe cuda, ale także coś znacznie tańszego, i również cieszyć się znakomitym dźwiękiem. A czy da się jeszcze taniej? Hmm... Na to pytanie ma odpowiedzieć test kolejnego nowego modelu - HD 2.30i. To słuchawki o nieco innym przeznaczeniu, nakierowane oczywiście na słuchanie muzyki ze smartfona i przede wszystkim "na chodzie". Lekka, składana konstrukcja, pilot z mikrofonem na kablu, stonowane wzornictwo, a do tego przyjazna cena. Fajnie, ale czy to ma prawo się udać? Czy wybierając takie słuchawki możemy oczekiwać dobrego brzmienia? Zaraz się przekonamy.
Wygląd i funkcjonalność
Zazwyczaj do tego typu produktów podchodzę bez większych emocji. Ot, niedrogie słuchawki do smartfona, co tu więcej filozofować? Jednak w tym przypadku zacząłem się po prostu zastanawiać czy usłyszę jakiekolwiek ślady brzmienia droższych modeli Sennheisera, bo przecież każdy nabywca słuchawek, nawet tych tańszych, chciałby dostrzec w nich choćby jakieś elementy charakterystyczne dla hi-endowych nauszników. Sam przerobiłem mnóstwo słuchawek tej marki i byłem zwyczajnie ciekawy jak poradzili sobie jej konstruktorzy dysponując mocno ograniczonym budżetem. Moje ostatnie doświadczenia z HD 559 pokazały, że potrafią radzić sobie z takimi wyzwaniami. HD 2.30i to model o trochę innym przeznaczeniu, ale pamiętajmy przecież, że Sennheiser nie ogranicza się do słuchawek do użytku domowego, a skoro robi nawet nauszniki dla pilotów, to może poradzi sobie także z modelem do słuchania muzyki na mieście, i to stosunkowo niewielkim kosztem?
Pierwsze wrażenia z użytkowania samych słuchawek były jak najbardziej pozytywne, choć aby wziąć je do ręki, musiałem najpierw poradzić sobie z opakowaniem. To pierwszy element, w którym na wierzch wyszły oszczędności. Słuchawki z serii Momentum są pakowane w solidne, kartonowe pudło wyłożone gąbką, w której z kolei spoczywa twardy pokrowiec z naszymi nausznikami i kompletem akcesoriów do nich. Tutaj nie ma takich luksusów. HD 2.30i otrzymujemy w pudełku, z którego wyjmujemy dużą, plastikową wytłoczkę, która wprawdzie chroni cenną zawartość przed uszkodzeniem w czasie transportu, ale wygląda, no - tak sobie. Świeżo upieczony właściciel może od razu wyrzucić to opakowanie do recyclingu, ale tak naprawdę skoro producent musiał wprowadzać oszczędności, to lepiej jeśli "poszło" w karton, niż gdyby konstruktorzy mieli oszczędzać na samych słuchawkach, prawda? Dobra wiadomość jest taka, że w zestawie znajdziemy przynajmniej woreczek ze ściągaczem do transportowania i przechowywania naszych nauszników.
HD 2.30i to oczywiście wersja przeznaczona do współpracy z urządzeniami firmy Apple. Oprócz tego oferowana jest odmiana z literą "G", stworzona z myślą o urządzeniach pracujących na Androidzie. Dlaczego więc "G", a nie na przykład "a"? Ano dlatego, że Sennheiser nawiązał w tym zakresie współpracę z Samsungiem i ta wersja sterowania jest oficjalnie zaprojektowana pod kątem smartfonów i tabletów z serii Galaxy. Trzeba się więc zawczasu zdecydować na jedną z opcji. Moim zdaniem szkoda, że firma od razu nie dodaje w zestawie dwóch kabli. Niektórzy producenci oferują też słuchawki z uniwersalnym sterowaniem - jednym udało się zrobić pilota do wszystkiego, inni stosują jakieś małe przełączniki... W sumie nie wiem dlaczego Sennheiser opowiada się po stronie producentów, którzy definitywnie rozdzielają oba systemy, ale może chodzi o niezawodność takiego pilota. Jak już wybierzecie powiedzmy wersję z dopiskiem "i", to raczej nie ma takiej możliwości aby słuchawki nie współpracowały z iPhonem lub iPadem. A co zrobić jeśli zmienicie smartfona z Samsunga na iPhone'a albo odwrotnie, a będziecie chcieli zachować swoje nauszniki? Hmm, tutaj jak to mówią pojawiają się schody, ale spokojnie... Parafrazując hasło reklamowe Biedronki powiem tak - my, Polacy, umiemy kombinować, a już z Niemcami na pewno umiemy sobie radzić. Podobno w takim przypadku wystarczy zgłosić się do serwisu, pokazać swoje słuchawki, powiedzieć że kabel zjadł Wam pies, a pudełko wyrzuciliście. Wtedy powinno się udać dokupić kabel z części serwisowych, i można wskazać inną wersję niż ta, którą pierwotnie kupiliście, bo same słuchawki są nie do odróżnienia. Jakby coś, to nie słyszeliście tego ode mnie, tylko przeczytaliście na jakimś forum, okej?
No dobrze, a jak prezentują się same nauszniki? Muszę przyznać, że o wiele lepiej, niż się spodziewałem. Kiedy już wyrzuciłem pudełko w kąt i zapomniałem o plastikowej wytłoczce w którą HD 2.30i były zapakowane, zrobiło się znacznie przyjemniej, bo to po prostu fajne, funkcjonalne i wygodne słuchawki, które są na dodatek lekkie i dobrze trzymają się głowy. Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie jakość tworzywa, z którego wykonano muszle i elementy pałąka, a także solidność zawiasów odpowiedzialnych za składanie pałąka i "suwaków" po których jeżdżą mocowania muszli - w ten sposób ustawiamy sobie rozmiar słuchawek. Wiadomo, że w budżetowych nausznikach musimy zaakceptować pewne kompromisy, więc nie ma tu metalowych osłonek, pięknych skór i innych tego typu luksusów, ale mnie osobiście w tańszych nausznikach zawsze najbardziej irytują wszelkiego rodzaju odgłosy, jak trzeszczenie czy stukanie plastikowych elementów konstrukcyjnych. Tutaj ich nie zauważyłem, więc Sennheisery od razu zyskały moją sympatię. Drugim największym grzechem budżetowych słuchawek są dla mnie kiepskie materiały użyte do wykończenia elementów stykających się z głową. Często są niemiłe w dotyku, a po dłuższym czasie powodują nawet pocenie się, pieczenie czy swędzenie skóry. I tutaj po raz kolejny Sennheiser pokazał klasę, bo HD 2.30i można używać nawet kilka godzin i nie jest to żadna tortura. Mimo, że nosi się je komfortowo, nauszniki nie zsuwają się z baniaka i nie spadają nawet przy dość gwałtownych ruchach, co jest sporym plusem w przypadku słuchawek zaprojektowanych głównie do słuchania muzyki "na chodzie". Dodatkowo przewód wyposażono w blokowaną wtyczkę od strony słuchawek - wystarczy ją lekko przekręcić aby na pewno nie wypadła. Sprytne, aczkolwiek trzeba na to uważać, bo czasami jak się człowiek o coś zaczepi to już lepiej mieć wypięty kabelek niż całe słuchawki zerwane z głowy albo w najgorszym przypadku uszkodzone.
Minusy? Kurczę, gdyby to były słuchawki za 500-600 zł, to pewnie narzekałbym na zbyt dużą ilość plastiku w ich konstrukcji, no i opakowanie, o którym już wspominałem. Ale za trzy stówki z groszami nie widzę powodów do narzekania. Sennheiser po raz kolejny pokazał, że nawet za niewielkie pieniądze jest w stanie zrobić słuchawki praktyczne, wygodne, dobrze zaprojektowane i wykonane, a przy tym bardzo eleganckie. Jedyne, co nie podobało mi się w testowanym egzemplarzu to kolor. Ale spokojnie - w sprzedaży jest też wersja czarna, bez złotych ozdobników, i kosztuje dokładnie tyle samo.
Brzmienie
Niemcy to jednak straszni spryciarze. O ile w przypadku większości producentów słuchawek jestem w stanie wskazać kilka cech ich "firmowego" brzmienia, to z Sennheiserem przez dłuższy czas miałem problem. Zaczynałem od HD 600, więc siłą rzeczy w innych modelach doszukiwałem się tego samego lub przynajmniej podobnego dźwięku, ale nie zawsze się to sprawdzało. Wiele modeli zamiast stawiać na dynamikę i przejrzystość, wyróżniało się brzmieniem ciepłym i przyciemnionym. Wprowadzone później HD 650 grały inaczej niż HD 600. HD 800 to znów zupełnie inny świat, choć już w pewnym sensie podobny do tego, co oferowały HD 600. A potem znów trafiają się człowiekowi nauszniki o cieplejszym brzmieniu, ze średnicą grającą pierwsze skrzypce, i pytanie o "firmowe" brzmienie Sennheisera powraca. Chcecie wiedzieć o co tu chodzi? No to podzielę się z Wami swoją refleksją na ten temat. Moim zdaniem Sennheiser zamiast trzymać się jednego schematu, z premedytacją stroi każde swoje słuchawki zgodnie z ich przeznaczeniem. Jeśli są to otwarte nauszniki dla audiofilów, prawdopodobnie będą grały dźwiękiem neutralnym, przejrzystym i przestrzennym. Jeśli mamy przed sobą wysokiej klasy słuchawki do smartfona, dźwięk będzie pewnie czysty i trochę "podrasowany", i tak dalej... Dodatkowo firma wbrew pozorom słucha opinii swoich klientów, więc kiedy użytkownicy HD 600 narzekali, że są to słuchawki trochę zbyt bezkompromisowe, że grają trochę za jasno i mają kiepski kabel, wypuszczono HD 650 grające trochę cieplej, z mniejszą ekspozycją wysokich tonów i grubszym, porządniejszym kablem. Mogłoby się wydawać, że tak potężna firma może robić wszystko, na co tylko ma ochotę - nie słuchać użytkowników i nie zawracać sobie głowy strojeniem każdych słuchawek "pod potencjalnego odbiorcę". Ale wydaje mi się, że właśnie to od dłuższego czasu robi i - co tu ukrywać - dobrze na tym wychodzi.
Jak grają HD 2.30i? No to zastanówcie się jak powinny grać. Niedrogie, ale mimo wszystko dość porządne słuchawki nauszne o konstrukcji zamkniętej, przeznaczone głównie dla ludzi słuchających muzyki na mieście, w autobusie, w metrze, czasami w biurze lub w domu, aby nie przeszkadzać innym domownikom swoją muzyką lub odgłosami nowego sezonu swojego ulubionego serialu. Moim zdaniem takie słuchawki powinny mieć trochę więcej basu aby było go słychać również podczas jazdy autobusem, do tego byłoby idealnie gdyby grały czysto i wyraziście, aby nie ginęły nam żadne szczegóły, a zakres średnich tonów mógłby być minimalnie ocieplony aby podczas odsłuchu w domu brzmienie było efektowne, ale mimo wszystko przyjemne. No i voilà - to są właśnie HD 2.30i! Kiedy posłuchacie ich w warunkach domowych, zauważycie lekkie podkreślenie skrajów pasma i delikatne zagęszczenie wokali. Słuchając muzyki w ciszy i spokoju można odnieść wrażenie, że ten dźwięk jest trochę "kinowy" - mamy dość potężny bas, jak na słuchawki za te pieniądze, wyraziste i szczegółowe wysokie tony, a do tego naprawdę niezłą dynamikę i wystarczająco dobrą stereofonię. Ideał wysokiej wierności to to nie jest, ale słucha się naprawdę fajnie, a jeśli podepniecie HD 2.30i do laptopa i puścicie jakiś mocny film, uzyskacie małe, przenośne kino z efektami dźwiękowymi przypominającymi korzystanie z pełnego systemu 5.1 - może nie w tym hi-endowym wydaniu, ale jednak.
Sennheisery jeszcze bardziej zyskują kiedy zabierzemy je na spacer po mieście. W takich warunkach ten ich "loudness" staje się elementem jak najbardziej pożądanym. Mimo zamkniętej konstrukcji, słuchawki nie tłumią wszystkich odgłosów otoczenia, bo tak naprawdę żadne nauszniki tego nie potrafią - nawet najlepsze modele z systemem aktywnej redukcji hałasu tłumią go po prostu mniej lub bardziej skutecznie, ale nigdy "do zera". W związku z tym naprawdę dobrze jest mieć słuchawki, które swoim charakterem trochę "nadrabiają" to, co psują nam dźwięki docierające do nas z zewnątrz. I dokładnie taki charakter mają HD 2.30i. Nawet stojąc w nich na stacji metra będziecie wciąż dobrze słyszeć pulsujący bas i wyrazistą górę pasma. Ten dźwięk jest na tyle mocny i dosłowny, że nawet miejski zgiełk nie jest w stanie go przeważyć, a jednocześnie stara się pozostać na tyle naturalny, abyśmy słuchając muzyki w domu czy w biurze nie mieli wrażenia, że dostajemy jakąś karykaturę dźwięku. Pewnie, że HD 2.30i nie są najlepszymi słuchawkami na świecie. Za te pieniądze nie mają prawa nimi być. Ale niemieckim inżynierom udało się "zrobić" ich brzmienie tak, aby idealnie sprawdzały się w różnych sytuacjach. Grają dokładnie tak, jak powinny. Dla audiofila słuchającego muzyki w zaciszu własnej "pieczary odsłuchowej" na pewno nie jest to idealny wybór - lepsze będą chociażby testowane niedawno HD 559 lub inne nauszniki przeznaczone do użytku domowego. Ale mam wrażenie, że dla wielu, wielu ludzi HD 2.30i będą idealne. Można założyć je rano, wychodząc z domu, posłuchać sobie muzyki lub radia w drodze do pracy, umilić sobie czas w biurze (jeśli szef pozwala), a później w domu zrelaksować się przy muzyce lub obejrzeć sobie coś ciesząc się efektownym, nieco doładowanym dźwiękiem. Znam wiele osób, którym takie słuchawki sprawiłyby więcej radości, niż audiofilski zestaw służący do słuchania muzyki tylko i wyłącznie w domu. A do tego nie kosztują majątku.
Budowa i parametry
Sennheiser HD 2.30i to nauszne słuchawki zamknięte ze składanym pałąkiem. Wysoki komfort użytkowania mają gwarantować poduszki pokryte sztuczną skórą. Wewnątrz nauszników czają się oczywiście przetworniki dynamiczne, jednak producent nie podaje nigdzie ich średnicy ani szczegółów dotyczących ich konstrukcji. Dostępne są natomiast podstawowe informacje na temat parametrów słuchawek. Przy 22-omowej impedancji nominalnej uzyskano pasmo przenoszenia od 18 Hz do 22 kHz, maksymalny poziom ciśnienia akustycznego wynosi 115 dB, a zniekształcenia harmoniczne udało się utrzymać poniżej 0,5%. Do słuchawek dołączony jest przewód o długości 1,4 m z wtykiem 3,5 mm. Przewodnikiem jest tutaj czysta miedź beztlenowa (OFC). HD 2.30i ważą 116 g, co jest bardzo dobrym wynikiem jak na słuchawki tego typu.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Astell&Kern AK70, iPhone 5S, iPad Air 2.
Werdykt
Kiedy testujemy audiofilskie słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe, często pojawiają się pytania czy może nie moglibyśmy przetestować czegoś dla "normalnych ludzi". No to proszę uprzejmie - oto słuchawki dla każdego melomana. Za trzysta złotych z małym kawałkiem można kupić sobie bilet do świata może jeszcze nie w pełni audiofilskiego, ale już bardzo przyzwoitego dźwięku. Co więcej, HD 2.30i to bardzo dobre słuchawki dla "normalnych ludzi". Są wygodne, porządnie wykonane, po złożeniu mieszczą się w torebce lub większej kieszeni, a do tego oferują brzmienie, które powinno sprawdzić się w każdej sytuacji. Kiedy brałem je do testu zaraz po HD 559, pomyślałem sobie, że dostałem zestaw idealny - audiofilskie słuchawki za stosunkowo nieduże pieniądze oraz tanie nauszniki, które pewnie będą pełniły rolę chłopca do bicia. Ale pomyliłem się - w swojej kategorii HD 2.30i są tak samo dobre, jak HD 559, choć brzmieniowo zupełnie inne. Jeśli potrzebujecie niedrogich słuchawek do codziennego użytku, te są naprawdę godne polecenia.
Dane techniczne
Typ słuchawek: dynamiczne, nauszne, zamknięte
Maksymalne ciśnienie akustyczne: 115 dB
Impedancja: 22 Ω
Zniekształcenia: <0,5%
Pasmo przenoszenia: 18 Hz - 22 kHz
Długość kabla: 1,4 m
Wtyk: 3,5 mm
Cena: 319 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Aplauz.
Zdjęcia: Sennheiser, Tomasz Karasiński, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
Komentarze