Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Sennheiser IE 900

Sennheiser IE 900

Czasami ogarnia mnie poczucie, że moja praca jest w gruncie rzeczy bezsensowna. Nie mówię o tym, że pisanie o brzmieniu sprzętu stereo jest jak tańczenie o architekturze. Wydaje mi się, że nauczyłem się robić to tak, aby odbiorcy coś z tego tańca rozumieli. Nie mówię też o tym, że jestem w stanie przetestować zaledwie ułamek procenta spośród tysięcy dostępnych na rynku urządzeń. Ostatecznie wystarczy wybierać te, które prezentują się wyjątkowo interesująco i zapisywać się na ich wypożyczenie pięć minut po pojawieniu się pierwszych zapowiedzi. Pomijam też to, że ile ton kartonów bym nie przerzucił, ilu testów i poradników bym nie napisał, zawsze znajdzie się ktoś, kto późnym wieczorem zacznie pisać komentarze z pytaniami, czy ten wzmacniacz pasuje do tamtych kolumn (z czego nie testowałem ani jednego, ani drugiego), czy taki streamer do takiej muzyki będzie dobrym wyborem, albo po prostu - a co tam - jaki jest najlepszy zestaw do danej kwoty (zdecydowanie moje ulubione). Wielokrotnie pisałem też, że moja praca jest pozbawiona sensu, przynajmniej w wymiarze pragmatycznym, kiedy opisuję sprzęt ekstremalnie drogi. Istnieją małe szanse, że mój test zainteresuje kogoś, kto ma do wydania, nie wiem, sześćset tysięcy złotych. Taki klient najzwyczajniej w świecie chwyci za telefon, zadzwoni do pierwszego poważnego sklepu i poprosi, aby zorganizowano mu prezentację, w sklepie lub w domu. O ile oczywiście nie zleci tej roboty swojemu architektowi, bo audiofilska aparatura jest przecież elementem wystroju wnętrza i służy do tego, aby robić wrażenie na znajomych i dobrze prezentować się na zdjęciach. Opinia jakiegoś biednego redaktorzyny będzie go obchodziła tyle, co mandat za parkowanie na trawniku. Dlatego opisywaniem hi-endowych urządzeń zajmuję się okazjonalnie, właściwie dla poszerzania własnych horyzontów, a przy okazji dla garstki najbardziej wkręconych w temat audiofilów, którzy z chęcią przeczytają taką recenzję, aby dowiedzieć się, jak taki wyczynowy sprzęt jest zbudowany i jak gra. Praktyka pokazuje, że jest ich zdecydowanie mniej niż ludzi szukających budżetowego sprzętu, ale broniących się rękami i nogami, aby przypadkiem nie dowiedzieć się czegoś więcej i nie dać się wkręcić w jakieś niestworzone historie o prawidłowym ustawianiu kolumn. Czasami jednak praca recenzenta sprzętu stereo jest bezsensowna z zupełnie innego powodu. Pozwólcie, że wytłumaczę to na przykładzie nowych słuchawek Sennheisera.

Zacznijmy od tego, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. IE 900 to flagowe słuchawki dokanałowe niemieckiej firmy. Sennheiser twierdzi, że wyznaczają nowy punkt odniesienia w kwestii wierności odtwarzania dźwięku w urządzeniach przenośnych. Piękne pchełki wyposażono w przetwornik X3R, udoskonaloną wersję 7-milimetrowego przetwornika Extra Wide Band, zaopatrzonego w unikalny trójkomorowy system absorberów. Do tego dochodzą obudowy wykonane w całości z aluminium, a także - a może przede wszystkim - fakt, że "dziewięćsetki" są projektowane i produkowane w Niemczech, w miejscowości Wedemark. Przetwornik jest łączony z obudową w zautomatyzowanym zakładzie, a gotowe jednostki są testowane przed i po sparowaniu. Słuchawki są ręcznie parowane, aby doskonale ze sobą współgrały. "Jeśli dążymy do wyznaczenia nowego wzorca w dziedzinie wierności odtwarzania dźwięku w urządzeniach przenośnych, żaden szczegół nie jest bez znaczenia. Zaprojektowaliśmy wszystkie komponenty IE 900 tak, aby współpracowały ze sobą i dostarczały nadzwyczajnych wrażeń akustycznych. Czy to podczas długich sesji odsłuchowych w domu, czy w podróży, słuchacze nigdy nie będą musieli iść na kompromis w kwestii doznań dźwiękowych." - powiedział Jermo Köhnke, Product Manager w Sennheiser. Chyba nie mógł wyrazić się jaśniej.

No więc w czym problem? Cóż, zapewne słyszeliście o czymś takim, jak pandemia koronawirusa COVID-19. Jeśli nie, bardzo mi przykro, że dowiadujecie się o tym z portalu o muzyce i sprzęcie grającym. Pandemia odbiła się nie tylko na sytuacji w szpitalach, szkołach, restauracjach, kinach, hotelach i biurach. Zaczęła zaglądać wszędzie i ostatecznie spowodowała problemy z dostępnością najróżniejszych towarów i usług. Na rynku zaczęło brakować stali, półprzewodników, a nawet płyt OSB. Na karty graficzne i konsole klienci czekają kilka miesięcy, a na dostawę nowego samochodu można sie zapisywać na 2023 rok, przy czym nikt nie jest w stanie zagwarantować, że okres oczekiwania jeszcze się nie wydłuży. Producenci audiofilskiego sprzętu do tej pory nie mieli powodów do narzekania. Zamknięci w czterech ścianach melomani z braku innych opcji zaczęli realizować swoje marzenia. Po ogłoszeniu pierwszego lockdownu rynek na chwilę zamarł, po czym szybciutko wkręcił się na maksymalne obroty. Nie można jednak utrzymywać ich cały czas. Z problemami zmaga się praktycznie każda fabryka. A to część załogi idzie na kwarantannę, a to zepsuje się jakaś maszyna i trzeba czekać na części zamienne znacznie dłużej niż zwykle, a to wreszcie zacznie brakować podstawowych surowców.

U Sennheisera przedłużające się oczekiwanie na hi-endowy sprzęt nie było niczym niezwykłym jeszcze przed pandemią. Na następcę kultowego modelu HD 600 audiofile czekali tak długo, że część zdążyła się znudzić. Od pierwszych zapowiedzi flagowego soundbara do momentu rozpoczęcia produkcji minęło tak dużo czasu, że w pewnym momencie nawet przedstawiciele polskiego dystrybutora zastanawiali się, czy kiedykolwiek doczekają się jego premiery. Teraz, w trakcie czwartej fali pandemii, Sennheiser wypuścił na rynek bezkompromisowe dokanałówki, więc jak myślicie, co się wydarzyło? Jasne, od momentu ujawnienia informacji na temat IE 900 do pierwszej dostawy minęło mniej więcej pół roku. Ale to nie jest żaden problem. Producenci czasami celowo rozsyłają newsy z wyprzedzeniem, starając się nakręcić zainteresowanie swoimi nowościami, szczególnie jeśli mówimy o modelach z górnej półki. Problemem jest natomiast realna dostępność nowych słuchawek. Nie mogę zdradzić, ile egzemplarzy IE 900 dotarło do Polski w pierwszej dostawie, ale było to stanowczo za mało. Efekt jest taki, że flagowe dokanałówki Sennheisera zostały natychmiast wykupione i teraz u autoryzowanych dealerów mają status niedostępnych. Prawdopodobnie tak samo będzie z kolejnymi dostawami. Producent nie jest w stanie sprostać zapotrzebowaniu, a ponieważ sam nałożył bardzo rygorystyczne normy produkcji, włącznie z długotrwałym procesem ręcznego parowania lewej i prawej słuchawki, nijak tego nie przyspieszy. Innymi słowy, możecie mieć nawet milion dolarów, a tych pchełek po prostu nie dostaniecie. Na pewno nie od razu. Jedyna opcja to zapłacić i uzbroić się w cierpliwość. Sam pewnie nigdy bym ich nie posłuchał, gdyby nie to, że każdy dystrybutor w pierwszej dostawie otrzymał jedną parę wyraźnie oznaczoną jako produkt demonstracyjny. Ze względów higienicznych nie zostanie ona jednak wystawiona w żadnym sklepie, w związku z czym możliwość jej przetestowania zaproponowano wybranej grupie osób. No i proszę, są. Ha! Może jednak moja praca ma więcej sensu, niż mi się wydawało?

Sennheiser IE 900

Wygląd i funkcjonalność

Rozpakowywanie opisywanych słuchawek przebiega dość ciekawie. Pudełko, a przynajmniej to, co widzimy z zewnątrz, jest utrzymane w stylu charakterystycznym dla wszystkich wyrobów Sennheisera - tak minimalistycznym, jak to tylko możliwe. Próżno szukać tu czegokolwiek poza nazwą producenta i modelu, zbliżeniem na słuchawki i logiem Hi-Res Audio. Z tyłu umieszczono szereg standardowych symboli, jakie możemy znaleźć na opakowaniu niemal każdego urządzenia elektronicznego, kody kreskowe, numer seryjny i kod QR. A gdzie jakiś opis dokanałówek, dane techniczne albo zwięzłe zapewnienie o tym, jak fantastyczny dźwięk oferują? Nie tym razem. Takie opakowanie wyraźnie sugeruje, że mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki - takim, którego nie ogląda się przez przypadek. Zresztą ze względu na cenę wydaje mi się mało prawdopodobne, aby IE 900 miały kiedykolwiek wylądować na półce elektronicznego supermarketu. Jeśli już, to w zamykanej na klucz, szklanej gablotce.

Po otwarciu kartonu naszym oczom ukazuje się twarde pudełko o ciekawej fakturze i dziwnie śliskiej powierzchni. Zupełnie jakby zostało pokryte woskiem. Nie spotkałem się jeszcze z takim zabiegiem, ale może niemiecka manufaktura doszła do wniosku, że klienci decydujący się na tak luksusowe słuchawki nie powinni dotykać zwykłego, szorstkiego kartonu. Niewielka pętelka z czarnego materiału sugeruje, że wewnętrzną część opakowania należy otworzyć niczym szufladkę. W tym momencie zobaczymy danie główne - maleńkie, ale wykonane z nieprawdopodobną precyzją pchełki. Spoczywają w plastrze gąbki, prezentując się niczym elementy jakiegoś futurystycznego przyrządu umożliwiającego transfer świadomości do innego ciała. Srebrne pastylki są też niezwykle lekkie. Ledwie czuć, że coś podnosimy. W połączeniu z ciekawym kształtem i fakturą powierzchni elementów dousznych sprawia to naprawdę świetne wrażenie. Poczucie obcowania z tak wyjątkowymi słuchawkami dokanałowymi towarzyszyło mi ostatnio podczas testu flagowych pchełek Final Audio Design - A8000.

Pod gąbkowym profilem znajduje się czarna bibułka z emblematami Sennheisera, niemal jak w pudełku z drogimi pralinkami lub ekskluzywną galanterią skórzaną, a pod nią czarny kartonik, w którym umieszczono certyfikat autentyczności słuchawek z numerem seryjnym, podpisem osoby odpowiedzialnej za kontrolę jakości i pieczątką z datą tejże kontroli. To ładny, miły akcent nadający "dziewięćsetkom" odrobinę indywidualnego charakteru. Na kolejnym, najniższym już "pięterku" zobaczymy dołączone do zestawu akcesoria. Z praktycznych rzeczy mamy tu sześć wkładek dokanałowych (silikonowe i piankowe w trzech rozmiarach), trzy kable z różnymi wtyczkami (standardowy jack 3,5 mm oraz dwa złącza zbalansowane - 2,5 oraz 4,4 mm), twarde etui (co ciekawe, od dołu umieszczono na nim metalową tabliczkę z numerem seryjnym naszych słuchawek), przyrząd do czyszczenia, miękką ściereczkę, instrukcję obsługi i plastikowy klips, dzięki któremu przypniemy kabel na przykład do koszuli. Od strony słuchawek wszystkie przewody zakończone są złączami MMCX, co umożliwia swobodne przepinanie kabli. Przy każdej z wtyczek znajdziemy oznaczenie kanału (L i R), natomiast na pchełkach jest to oznaczone kolorem pierścienia wokół gniazda, który jest także czymś w rodzaju uszczelki. W prawej słuchawce jest on czerwony, a w lewej czarny.

Elementy douszne zostały zaprojektowane tak, że powinny tworzyć w uchu "kolanko" spoczywające na małżowinie. Z początku wydawało mi się to dziwne, ale muszę przyznać, że działa - po właściwym wkręceniu pchełek do ucha dopasowanie tipsa do kanału słuchowego jest już tylko formalnością. Dochodzą do tego usztywnione, haczykowate końcówki kabla, które są moim zdaniem jednym z najmądrzejszych tego typu rozwiązań w świecie dokanałówek. Nie mam pojęcia, dlaczego tak niewielu producentów je stosuje. Dla mnie to oczywiste, że takie słuchawki - również bezprzewodowe - powinny mieć jakiś rodzaj mocowania na ucho, a nie polegać tylko na zasysaniu się do kanału słuchowego albo rozpieraniu małżowiny od środka. To nie jest wygodne i nie zdaje egzaminu nawet w domu, a co dopiero poza nim. Sennheiserowskie "haczyki" bardzo mi się podobają, a ponieważ firma stosuje je w wielu modelach, zarówno amatorskich, jak i profesjonalnych, pewnie nie tylko ja jestem fanem tego wynalazku. Dodatkowo zmiana tipsów w IE 900 jest bajecznie prosta, bo tulejki na słuchawkach mają kształt walca z maleńkim rantem na końcu. W połączeniu z elastycznymi, a nie twardymi niczym plastik korpusami wkładek sprawia to, że przesiadka z silikonowych końcówek na piankowe zajmuje dosłownie kilka sekund. Nic nie poluzuje się wbrew naszej woli, ale też z niczym nie trzeba się mocować.

Zmieniając gumeczki i montując pchełki w uszach po raz kolejny, zauważyłem jednak pewien minus. O ile same obudowy IE 900 może i wydają się maleńkie i lekkie, gdy trzymamy je w dłoni, o tyle w uchu tu już inna rozmowa. Jak dla mnie te słuchawki są spore, po czym wnoszę, że zostały zaprojektowane dla dużych chłopców. Widać to nawet w materiałach prasowych. Wszystkie zdjęcia udostępnione przez Sennheisera przedstawiają albo detale słuchawek, albo delektujących się ich brzmieniem mężczyzn. Oskarżeń o rasism na pewno uda się uniknąć, bo jeden z tych panów jest ciemnoskóry, ale gdzie jest dla równowagi jakaś kobieta? Może niebawem Sennheiser wprowadzi niedrogie (bo przecież baby pieniędzy nie mają...) słuchawki bezprzewodowe, publikując zdjęcia kobiet, które używają ich podczas treningu na siłowni, robienia zakupów, mycia okien, polerowania podłogi na kolanach i pilnowania bawiących się na podwórku dzieci? Powiecie, że przesadzam, ale niedawno do jednej z informacji prasowych dotyczących bodajże głośnika bezprzewodowego dostałem komplet zdjęć z takim właśnie, bardzo jasnym podziałem obowiązków. Wiem, że hi-endowym sprzętem audio interesują się głównie faceci, ale irytuje mnie, gdy producenci umacniają ten stereotyp. Nie ma się co dziwić, że praktycznie każde spotkanie audiofilów przypomina zlot podstarzałych kawalerów, a kiedy jakimś cudem pojawi się w nim reprezentantka płci pięknej, wygląda to jak scena z filmu "Eurotrip", w której Jenny, grana przez Michelle Trachtenberg, wbiega na plażę nudystów.

IE 900 prawdopodobnie od samego początku były projektowane jako hi-endowe dokanałówki do użytku mobilnego. Świadczą o tym nie tylko firmowe zdjęcia, na których słuchawki podłączone są do odtwarzacza Astell&Kern Kann, ale także takie detale jak eleganckie etui, sprawiające wrażenie naprawdę wytrzymałego, czy rodzaj i długość dołączonych do zestawu przewodów. Wszystkie są krótkie - mają zaledwie 1,25 m. Pomijam już fakt, że w dzisiejszych czasach coraz trudniej jest znaleźć smartfon z dobrym wyjściem analogowym, ale nawet w systemie biurkowym, z wysokiej klasy przetwornikiem lub wzmacniaczem, taki przewód może okazać się niewystarczający. Ba! W opakowaniu nie znajdziemy nawet przejściówki na wtyk 6,3 mm, który w sprzęcie stacjonarnym, a w szczególności tym stworzonym z myślą o miłośnikach wysokiej jakości słuchawek, wciąż pozostaje najpopularniejszym standardem wyjścia dla nauszników. Powiecie, że w domu korzysta się raczej z modeli wokółusznych? Tak, to prawda, jednak dysponując dokanałówkami za niecałe sześć tysięcy złotych, chciałbym korzystać z nich tam, gdzie mi się podoba. Jedynym rozwiązaniem wydaje się dokupienie dłuższego kabla ze złączami MMCX. Tu trzeba będzie jednak poszukać czegoś rozsądnego z ofercie innych producentów, bo w dziedzinie okablowania i akcesoriów Niemcy oddają im pole bez walki.

A szkoda. W moim przekonaniu takie podejście pokazuje, że IE 900 są dla Sennheisera specyficznym modelem. Dziwactwem. Może nieśmiałą próbą dotarcia do fanów bezkompromisowego sprzętu przenośnego, może jednorazowym wybrykiem, może nawet pięknym owocem jakiegoś projektu badawczego, ale raczej nie elementem większego planu, przemyślanej strategii rozpisanej na kilka lat do przodu. Ja widziałbym to tak, ze wraz z IE 900 w katalogu powinno pojawić się kilka przewodów do użytku domowego, dzięki którym luksusowe dokanałówki w domowym zaciszu mogłyby pracować z zaawansowanymi technicznie, hi-endowymi przetwornikami i wzmacniaczami słuchawkowymi, a także adaptery bezprzewodowe w formie zakładanych na szyję kołnierzy lub "kabelków z pogrubieniem". Wiem, że dla miłośnika bezkompromisowych rozwiązań brzmi to jak pomysł zamontowania haka holowniczego w sportowym samochodzie, aby w zimie można było podczepić do niego przyczepkę i wozić drewno opałowe, ale wierzcie mi - coraz więcej użytkowników ma w nosie nasze audiofilskie konwenanse. Chcą otrzymać coś pięknego, chcą usłyszeć spektakularny dźwięk, ale dawno już przyzwyczaili się do wygody, jaką dają słuchawki bezprzewodowe i za nic w świecie z niej nie zrezygnują. Jeśli nie wierzycie, powiedzcie typowemu posiadaczowi iPhone'a 13 Pro Max, że w kwestii słuchania muzyki powinien przesiąść się na audiofilski odtwarzacz w zbliżonej cenie, taki jak chociażby Astell&Kern A&ultima SP2000T. A jeśli Sennheiser naprawdę chce iść w stronę bezkompromisowego hi-endu, "dziewięćsetki" nie mogą być jego jedyną bronią. Szybciutko powinny dołączyć do nich kolejne modele. Podobno trwają prace nad modelem, który uplasuje się dokładnie pomiędzy IE 900 a znacznie tańszymi IE 300. Niech zgadnę, otrzyma on symbol IE 600? Jeśli tak, będzie to oczywiste nawiązanie do legendarnych HD 600.

Na razie Sennheiser buduje tę linię w oryginalny sposób, zaczynając od wyznaczenia granic. Przy takim scenariuszu wydaje się całkiem prawdopodobne, że IE 900 powstały głównie po to, aby później fani marki mieli je z czym porównać. Innymi słowy, pełnią taką samą rolę jak drogie fotele biurowe w sklepach meblowych - jeden na tysiąc klientów zaszaleje, a reszta weźmie drugi model od góry, tłumacząc sobie, że to rozsądne, bo przecież można było wydać o wiele więcej. Tu dochodzimy do kwestii ceny. Sześć tysięcy złotych to sporo. Naturalnie, testowałem już znacznie droższe pchełki, jednak ostatnio wielu producentów pokazało modele, których wygląd i parametry są ze wszech miar imponujące, a cena znacznie niższa. Przykłady? Kinera Nanna Imperial, flagowe dokanałówki tej marki wykorzystujące kombinację czterech przetworników pracujących w trzech różnych technologiach, kosztują 3999 zł. Tyle samo trzeba zapłacić za FiiO FDX - pchełki z magnezowo-aluminiowymi obudowami pokrytymi 24-karatowym złotem, wykończonymi sześćdziesięcioma kryształami imitującymi diament, a w środku kryjącymi przetworniki z berylowymi membranami. Kosmos. Astell&Kern zaprezentował niedawno model AK ZERO1 - dokanałówki wykorzystujące trzy rodzaje przetworników, w tym miniaturowe jednostki planarne. Ich cenę ustalono na 3299 zł. Dobrze, Kinera, FiiO i Astell&Kern to nie Sennheiser, ale wydaje mi się, że dla poszukiwaczy odlotowego sprzętu mobilnego marka nie ma aż takiego znaczenia. To specyficzni ludzie, którzy nawet przez innych audiofilów traktowani są jak sekta. Mają swój świat, swoje doświadczenia i preferencje. A ja nie jestem przekonany, czy Sennheiser daje im to, czego oczekują.

Wydaje się całkiem prawdopodobne, że IE 900 powstały głównie po to, aby później fani marki mieli je z czym porównać. Innymi słowy, pełnią taką samą rolę jak drogie fotele biurowe w sklepach meblowych - jeden na tysiąc klientów zaszaleje, a reszta weźmie drugi model od góry, tłumacząc sobie, że to rozsądne, bo przecież można było wydać o wiele więcej.

Zakładając, że do szczęścia nie potrzebujemy trzech różnych przetworników, fajnie byłoby zobaczyć tu jakiś patent w rodzaju wymiennych filtrów albo otwieranych kanalików - coś, co służy do personalizacji dźwięku, bo użytkownicy hi-endowego sprzętu mobilnego bardzo to lubią. Uważam też, że IE 900 są kolejną hi-endową propozycją Sennheisera, której cena jest przesadzona. Przykłady? HD 820 to zasadniczo zamknięta wersja HD 800 S, a jednak trzeba za nie zapłacić 9990 zł, co w porównaniu z ceną "bazowego" modelu (6299 zł) brzmi jak nieśmieszny żart. Wzmacniacz HDV 820 również kosztuje 9990 zł, choć jego poprzednik - HDVD 800 - wciąż figuruje w niektórych sklepach w cenie 7549 zł. Ambeo Soundbar kosztuje 10499 zł. Fakt, jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych soundbarów dostępnych na rynku, ale Naim Muso 2nd Generation też świetnie sprawdza się w tej roli, dodatkowo znacznie lepiej nadaje się do okazjonalnego słuchania muzyki, jest bardziej wszechstronny i ustawny, ma lepszą aplikację, nie wygląda jak powiększona wersja soundbara z supermarketu, a kosztuje 6799 zł. Wychodzi na to, że przeginanie z cenami urządzeń kierowanych do audiofilów o jakieś 30-40% weszło Sennheiserowi w krew. Rozumiem, że to uznana marka. Rozumiem nawet, że to Niemcy. Ale wszystkie podane wyżej przykłady wskazują, że ta polityka się nie sprawdza. Nikt o tym sprzęcie nie mówi, nikt o niego nie pyta, a ja nie znam nikogo, kto by go używał. Owszem, wymagający melomani potrafią wydać na słuchawki znacznie więcej, ale są też dobrze zorientowani w temacie i wiedzą, co do zaoferowania ma konkurencja Sennheisera. Weźmy takie HD 820. Gdyby kosztowały pięć tysięcy złotych, na pewno byłyby hitem, punktem odniesienia wśród zamkniętych nauszników. Gdyby kosztowały siedem i pół tysiąca, na pewno nie byłyby tak popularne, ale wciąż często pojawiałyby się w różnego rodzaju porównaniach i zestawieniach. Ale skoro kosztują dziesięć tysięcy złotych, audiofile nie mają już skrupułów i wybierają Audeze LCD-3, Audio-Technica ATH-ADX5000, HiFiMAN Arya, Meze Empyrean czy Focal Clear Mg. Nie mam wątpliwości, że tak samo będzie z IE 900. To mogą być świetne słuchawki. Kto wie, dla miłośników bezkompromisowego sprzętu przenośnego mogą nawet być spełnieniem marzeń. Ale jeśli mają stanąć w szranki z konkurencją, muszą kosztować mniej więcej tyle samo, a nie dwa tysiące złotych więcej. Bo tak. Bo jesteśmy wspaniali i robimy mikrofony, do których śpiewają Avril Lavigne, Courtney Barnett, Ed Sheeran i The Wombats.

Sennheiser IE 900

Sennheiser IE 900

Brzmienie

Soundbary soundbarami, wzmacniacze wzmacniaczami, ale słuchawki Sennheisera darzę naprawdę dużym szacunkiem. I właściwie nie ma tu znaczenia, czy mówimy o niedrogich nausznikach do użytku mobilnego, bezprzewodowych dokanałówkach, czy może hi-endowych słuchawkch wokółusznych. Nie wynika to też z sentymentu, jakim darzę wspomniane już HD 600, które kiedyś wydawały mi się niedoścignionym wzorcem, a dziś przywołują wspomnienia z czasów, kiedy kupno słuchawek za tysiąc złotych pachniało całkowitym szaleństwem. Niemcy zwyczajnie sobie na ten szacunek zapracowali. Do pewnego momentu Sennheiser uchodził w moich oczach za firmę, której raz uda się zaprojektować dobre słuchawki, a raz nie. Na jeden genialny model przypadał jeden średni i jeden kompletnie nieudany. Później coś się zmieniło. Albo zaczęło mi sprzyjać wyjątkowe szczęście, albo manufaktura z Wedemark przyjęła zupełnie inną taktykę, najpierw eliminując gnioty, a następnie poprawiając nawet te modele, do których można było mieć tylko drobne zastrzeżenia. Efekt jest taki, że dziś logo Sennheisera jest dla mnie gwarancją dobrego dźwięku. I może właśnie za to Niemcy tyle sobie liczą - wcale nie za jakość wykonania i brzmienia każdego konkretnego modelu, ale za to, że ryzyko wtopy, zawodu w momencie odpalenia muzyki, zostało w ich sprzęcie niemal całkowicie wyeliminowane.

Nawet jeśli przyjmiemy takie założenie, wciąż istnieją jednak dwa powiązane ze sobą problemy. Pierwszy jest taki, że po przekroczeniu pewnego poziomu cenowego przestaje nas już interesować brzmienie dobre, czyli prawidłowo zrównoważone, neutralne i uniwersalne. Tego można wymagać od dokanałówek za sześćset złotych albo nausznych słuchawek bezprzewodowych za tysiąc z kawałkiem, ale jeśli wkraczamy w świat hi-endu i sięgamy po pchełki za 5999 zł, mamy prawo oczekiwać, że usłyszymy coś naprawdę wyjątkowego. Co to będzie? Może ekstremalnie głęboki bas, może niezwykle namacalne wokale, może wybitna przejrzystość, a może przestrzeń, jakiej nie spodziewalibyśmy się nawet po wokółusznych słuchawkach planarnych? Wiadomo, że trochę fantazjuję, ale wychodzę z założenia, że urządzenia z najwyższej półki powinny udowadniać swoją wyższość nad tańszymi odpowiednikami w sposób bezkompromisowy i trudny do podważenia. Nie jest dobrze, gdy konstruktorzy stawiają wszystko na jedną kartę, bo na dłuższą metę taki dźwięk jest trudny do zaakceptowania, ale jeśli tylko spełnione są pewne podstawowe warunki, jeśli po pięciu sekundach odsłuchu wiemy, że wszystko się zgadza, że mamy bazę do uzyskania bardzo dobrego efektu, miło jest później krok po kroku odkrywać cechy, które czynią dany sprzęt wyjątkowym. Wiedzieć, że jest lepszy niż konkurencja, bo oferuje nam to, to i to. Czasami jedna dominanta wystarczy, aby przekonać nas, że dany model jest warty swojej ceny. Drugi problem polega na tym, że audiofile gustujący w hi-endowych dokanałówkach na pewno będą chcieli wiedzieć, czego szczególnego powinni się po "dziewięćsetkach" spodziewać. Czy Sennheiser postawi na czystość, rozdzielczość i laboratoryjną precyzję? Trudno powiedzieć. Kiedyś właśnie tego bym się spodziewał, ale dziś nie byłbym już taki pewien. Niemiecka marka chyba przestała się audiofilom kojarzyć z jakimś konkretnym kierunkiem. I nie wiem, czy wyjdzie jej to na zdrowie.

Miał być odsłuch, a wyszło filozofowanie? Mógłbym powiedzieć - jak zwykle, ale pozwólcie mi wytłumaczyć, skąd w mojej głowie wzięły się takie myśli. Ano właśnie z odsłuchu, ponieważ IE 900 zaprezentowały brzmienie, jakiego w wykonaniu słuchawek Sennheisera nie słyszałem już dawno, a jeśli się zastanowić, to właściwie nigdy. W ciągu kilku pierwszych minut odsłuchu przyzwyczajałem się do tej sytuacji, odhaczając jednocześnie elementy obowiązkowe, takie jak prawidłowa równowaga tonalna, naturalna barwa czy brak ewidentnych podkolorowań. Wyglądało to jak odczytywanie listy obecności w szkole. Dynamika? Jest. Przejrzystość? Jest. Przestrzeń? Jest. Kiedy doszedłem do końca, okazało się, że w brzmieniu "dziewięćsetek" nie ma oczywistych braków ani dziur. Skąd zatem poczucie, że grają inaczej niż wszystkie inne Sennheisery? To proste - w ich dźwięku jest zaskakująco dużo luzu, niewymuszonej głębi i oddechu. Fakt, te dokanałówki mogą pochwalić się zadowalającą rozdzielczością i dynamiką, ale w ujęciu ogólnym wszystkie te wyczynowe aspekty przekazu spadają na drugi plan. Pierwsze skrzypce gra natomiast wszystko, co podnosi komfort odsłuchu, zachęcając nas do zanurzenia się w muzyce nie na pięć albo piętnaście minut, ale na długie godziny. Jeśli mówimy o dokanałówkach, jest to dla mnie trudna sprawa, jednak jeśli oddzielimy warstwę brzmieniową od wygody użytkowania i charakterystycznego dla takich słuchawek poczucia podawania dźwięku bezpośrednio do mózgu, szybko dojdziemy do wniosku, że IE 900 są nastawione na muzykalność, a nie tylko kliniczną precyzję czy wgryzanie się w poszczególne warstwy nagrania aż do poziomu najmniejszych szmerów. Znajdziemy tu przyjemną głębię, lekko ocieploną barwę, spójność i wszechogarniające poczucie spokoju. Zupełnie jakby muzyka była odtwarzana ciut wolniej niż zwykle, abyśmy mieli szansę pochłonąć ją w całości, od początku do końca. Jeśli będziecie mieli wątpliwości, czy właśnie takie były intencje projektantów, zwróćcie uwagę na bas. Nie jest twardy, atomowy ani ekstremalnie szybki. Jest natomiast przyjemnie głęboki, może nawet ciut podkreślony, ale przede wszystkim mięsisty, delikatnie zmiękczony i swingujący.

Wszystko to składa się na brzmienie, którego trudno nie docenić i którym naprawdę ciężko jest się znudzić, nawet jeśli w pierwszej chwili przeoczy się to, co w nim wyjątkowe. Otrzymujemy naturalny, dojrzały i uniwersalny dźwięk, który jednak wyraźnie skręca w kierunku szeroko rozumianej muzykalności, stawiając raczej na bogatą barwę, przyjemną głębię i kulturę grania niż wyczynową dynamikę, holograficzną przestrzeń czy milimetrową dokładność. Nie mam żadnych paranormalnych zdolności, ale wydaje mi się, że wiem, dlaczego tak jest. Wystarczy spojrzeć na świat, w jakim ostatnio żyjemy. Mocnych wrażeń większość z nas ma pod dostatkiem. Wystarczy włączyć telewizor albo przejechać się po mieście w godzinach popołudniowego szczytu. Wielu ludziom brakuje natomiast pozytywnych wiadomości, dobrych emocji, spokoju, wyciszenia i wolnego czasu spędzonego tak przyjemnie, jak tylko się da. Niektórzy audiofile fundują sobie te doznania w formie dźwięku. To dlatego sięgają na przykład po stare płyty winylowe, wzmacniacze lampowe i kolumny, które nie łoją basem i nie sieją ostrą górą, ale czarują bliską, namacalną, romantyczną średnicą. Czasami ten dźwięk jest tak wciągający, że pozwala nam wejść do innego świata, jakbyśmy czytali fascynującą książkę i zdanie po zdaniu zapominali, że siedzimy w jakimś pomieszczeniu, że trzymamy coś w dłoniach, że przewracamy kartki, że w ogóle istniejemy.

Jeśli oddzielimy warstwę brzmieniową od wygody użytkowania i charakterystycznego dla takich słuchawek poczucia podawania dźwięku bezpośrednio do mózgu, szybko dojdziemy do wniosku, że IE 900 są nastawione na muzykalność, a nie tylko kliniczną precyzję czy wgryzanie się w poszczególne warstwy nagrania aż do poziomu najmniejszych szmerów.

Sęk w tym, że większość audiofilów może doświadczyć tego tylko we własnym domu. A ostatnio i to nie zawsze, bo w dobie pandemii nasze domy stały się całodobowymi biurami, przedszkolami, szkołami, restauracjami, siłowniami, salonami fryzjerskimi i magazynami. Gdyby ktoś powiedział mi, że magiczne brzmienie takiego hi-endowego systemu stereo udało się zamknąć w maleńkich słuchawkach dokanałowych, pomyślałbym, że to jeszcze nie koniec historii, że gdzieś musi tkwić haczyk. W rzeczywistości są nawet trzy duże minusy, ale wszystkie przy odrobinie szczęścia da się przezwyciężyć. Pierwszym jest oczywiście cena. Drugi to fakt, że żadne słuchawki nie grają same. IE 900 będą potrzebowały odpowiedniego towarzystwa. Wszystko jedno, czy zdecydujecie się na odtwarzacz przenośny, czy może biurkowy wzmacniacz słuchawkowy, bez kolejnych kilku tysięcy złotych raczej się nie obejdzie. Trzeci minus to kwestia dopasowania pchełek do uszu, a więc znów temat bardzo niejednoznaczny, uzależniony w głównej mierze od naszej fizjonomii, a także osobistych preferencji. Dla mnie pokonanie bariery trzydziestu minut bez przerwy było trudne, a po trzech takich turach moje małżowiny musiały odpocząć trochę dłużej. Wszystko byłoby inaczej, gdybym miał trochę większe uszy. Może to dobrze, że nie mam? Pewnego dnia mógłbym zatęsknić za tym dźwiękiem, a przede wszystkim za możliwością zabrania go ze sobą wszędzie. A tak - bez żalu oddałem słuchawki dystrybutorowi, wróciłem do domu, pogłaskałem kota, zrobiłem sobie kawę i wróciłem do pracy. Nie przepadam za dokanałówkami, do tych na pewno nie zostałem stworzony, ale doceniam to, że w sferze dźwiękowej Sennheiser obrał właśnie taki, a nie inny kierunek. Jeśli w przyszłości tą drogą pójdą również słuchawki nauszne i wokółuszne, czekam na nie z niecierpliwością.

Sennheiser IE 900

Sennheiser IE 900

Budowa i parametry

IE 900 to flagowe słuchawki dokanałowe Sennheisera, będące bezpośrednim następcą modelu IE 800 S. Ich obudowy zostały wyfrezowane z jednego kawałka aluminium, co umożliwiło utworzenie wewnątrz unikalnego systemu trójkomorowego absorbera (T3CA). Pierwotnie opracowany dla uznanego modelu IE 800, w przypadku IE 900 system ten wykorzystuje trzy komory i spiralę akustyczną wyfrezowaną w otworze, aby przeciwdziałać efektowi maskowania. To zjawisko akustyczne powstaje, ponieważ ucho ludzkie nie jest w stanie odbierać dźwięków o wysokiej częstotliwości przy niskiej głośności, jeśli w tym samym czasie występują głośniejsze dźwięki w niższym zakresie częstotliwości. Niwelując energię z rezonansów maskujących, absorber Sennheisera zapobiega powstawaniu niepożądanych wartości szczytowych, dzięki czemu słyszalne stają się nawet najsubtelniejsze niuanse dźwiękowe. Skoro zadano sobie tyle trudu, aby zapewnić komfortowe warunki pracy przetwornikom, te nie mogą być byle jakie. I nie są. Niemcy nie zdecydowali się jednak na połączenie kilku jednostek wykonanych w zupełnie inny sposób, twierdząc, że w porównaniu do koncepcji wieloprzetwornikowych technologia jednoprzetwornikowa zapewnia słuchaczom większą wierność dźwięku. W IE 900 zastosowano przetwornik X3R, udoskonaloną wersję 7-milimetrowej jednostki Extra Wide Band, zaprojektowaną z zachowaniem ścisłych tolerancji i udoskonaloną w celu osiągnięcia jeszcze większej wierności. Nowo opracowana folia membranowa zapewnia wysoki stopień tłumienia wewnętrznego, minimalizując naturalne rezonanse i zniekształcenia harmoniczne. Przetwornik IE 900 jest łączony z obudową we w pełni zautomatyzowanym zakładzie produkcji przetworników w centrali firmy w Niemczech. Specjalistyczny zespół w Wedemark projektuje, konstruuje i produkuje IE 900 zgodnie z najwyższymi standardami produkcyjnymi w branży audio. Precyzyjne kamery badają elementy przetwornika podczas produkcji, a gotowe przetworniki są testowane przed i po sparowaniu. Aby zapewnić optymalne działanie, lewa i prawa słuchawka są dobierane ręcznie, aby dobrze ze sobą współgrały. Dzięki wysokiej klasy złączu Fidelity Plus MMCX audiofile mają swobodę wyboru kabli. Głębsze osadzenie w obudowie zapewnia większą stabilność pozłacanego złącza. Do słuchawek dołączony jest kabel niesymetryczny z wtykiem 3,5 mm oraz kable symetryczne z wtykami 2,5 mm i 4,4 mm. Testowane i ulepszane pod kątem wytrzymałości i trwałości, wzmocnione włóknami aramidowymi kable mogą wytrzymać tysiące cykli zginania. Słuchawki otrzymały indywidualnie regulowane zaczepy na uszy, a także silikonowe i wykonane z pianki adaptery douszne w trzech rozmiarach.

Werdykt

Bla, bla, bla... Tak naprawdę mógłbym w tym miejscu napisać wszystko, co tylko urodzi się w mojej durnej głowie. Opisuję bowiem produkt, którego realnie na rynku nie ma. Oficjalnie istnieje, ale ze względu na wysoką cenę i ograniczoną dostępność nie jest to sprzęt, z którym będą mieli styczność zwykli śmiertelnicy. Aby stać się właścicielem takich słuchawek, trzeba wykazać się dużym samozaparciem. Sześć tysięcy złotych dla wielu audiofilów nie będzie żadną abstrakcyjną kwotą, barierą nie do przeskoczenia, jednak należy dodać do tego nikłą szansę na wynegocjowanie jakiegokolwiek rabatu, bo chętnych nie brakuje. Brakuje tylko towaru, a ponieważ takie słuchawki nie zjeżdżają z linii montażowej w liczbie setek egzemplarzy na minutę, taki stan potrwa dłużej. Może nawet do momentu, w którym firma ogłosi zakończenie produkcji.

Odsłuch "dziewięćsetek" przed zakupem jest w tym momencie marzeniem ściętej głowy. W jednym ze sklepów natknąłem się na informację, że zwrot słuchawek dokanałowych z racji na kontakt z wydzielinami usznymi możliwy jest tylko i wyłącznie przed otwarciem opakowania. Dalej cytowane są odpowiednie paragrafy ustawy o prawach konsumenta. Nie wydaje mi się też, aby polscy audiofile mogli w najbliższej przyszłości zapoznać się z tymi słuchawkami w ramach jakiejś dużej wystawy, bo takie imprezy z oczywistych względów umarły i nikt nie wie, czy po pandemii odrodzą się w takim samym kształcie. Wydaje się, że jest to wątpliwe. Ale cóż, nikt nie obiecywał też, że każdy zjadacz chleba będzie mógł choć raz w życiu przejechać się najnowszym Porsche albo napić się Cheval Blanc z 1947 roku.

Wychodzi na to, że ustalając cenę opisywanego modelu, Sennheiser miał absolutną rację. W dzisiejszych czasach coraz większa grupa klientów szuka rzeczy wyjątkowych, luksusowych, jedynych w swoim rodzaju, a to, czy trzeba będzie za nie zapłacić cztery, sześć, czy osiem tysięcy złotych, często jest dla nich kwestią drugorzędną. Na pierwszym miejscu ma być jakość i właśnie ją dostarczają IE 900. Przede wszystkim w sferze brzmieniowej, bo cała reszta to tylko otoczka. Elegancka, ciekawa, piękna, ale nie aż tak wyjątkowa, aby ekscytować się nią samą, w oderwaniu od dźwięku. Płacimy przede wszystkim za to, w jaki sposób słuchawki potrafią pokazać muzykę i jak bardzo zbliżają się do tego, z czym miłośnicy audiofilskiej aparatury mogą obcować na co dzień, słuchając hi-endowego systemu stereo w zaciszu własnego domu. I to mi się podoba. Szkoda tylko, że nie miałem okazji wypróbować "dziewięćsetek" w warunkach, z myślą o których zostały one zaprojektowane - na zewnątrz, z odtwarzaczem przenośnym z naprawdę wysokiej półki. Po pierwsze pogoda nie zachęca do spacerów, a po drugie, nie udało mi się skoordynować odsłuchu IE 900 z testem jednego z najnowszych playerów marki Astell&Kern. No ale trudno, w życiu nie można mieć wszystkiego.

Sennheiser IE 900

Dane techniczne

Typ słuchawek: dynamiczne, dokanałowe
Przetworniki: X3R 7 mm
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 48 kHz
Impedancja: 16 Ω
Zniekształcenia: < 0,05%
Maksymalny SPL: 123 dB
Masa: 4 g (bez kabla)
Cena: 5999 zł

Konfiguracja

Marantz HD-DAC1, Auralic Vega G1, Astell&Kern AK70, Chord Anni, AudioQuest Cinnamon, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate.

Sprzęt do testu dostarczyła firma Aplauz. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Sennheiser i wykonane przez redakcję portalu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga5Rownowaga5Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga5Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy8

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy8

Muzykalność
Poziomy7

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy6

Tłumienie hałasu
Poziomy6

Cena
Poziomy5

Nagroda
sl-highend


Komentarze

  • Brak komentarzy

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

Odbywający się tradycyjnie na początku maja High End to impreza, w trakcie której oczy i uszy całej społeczności audiofilskiej zwrócone są w kierunku Monachium. Jak informują organizatorzy, wystawa ta jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o imponujące nadawanie tonu najwyższej klasy reprodukcji muzyki. Od czterech dekad High End dostarcza pomysłów i...

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Podczas jednej z ostatnich rodzinnych wizyt prezentowałem zainteresowanemu członkowi rodziny swój zestaw grający. Usłyszałem wtedy dość intrygujące pytania: "A wzmacniacz nie powinien mieć korektora? Ma tylko pokrętło głośności?". Padły one z ust osoby, dla której czymś całkowicie naturalnym jest, że nawet współczesny amplituner kina domowego, z którego zresztą obecnie korzysta,...

Najnowszy trend w hi-endowym audio - dźwięk w stanie nieważkości

Najnowszy trend w hi-endowym audio - dźwięk w stanie nieważkości

W świecie, w którym poszukiwanie idealnych wrażeń dźwiękowych osiągnęło wyżyny, pojawił się rewolucyjny pomysł, który podbija serca i portfele audiofilów na całym świecie - komory odsłuchowe o zerowej grawitacji. Ta awangardowa koncepcja, okrzyknięta "nieważkim doświadczeniem dźwiękowym", szturmem podbiła społeczność audiofilów, obiecując słuchową podróż dosłownie nie z tego świata. Początki komór...

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie audio

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie…

Regulacja głośności jest jedną z najważniejszych funkcji każdego systemu audio. Prawidłowe działanie tego elementu naszego sprzętu ma ogromny wpływ na przyjemność płynącą z jego użytkowania. Kiedy potencjometr zaczyna tracić swoją funkcjonalność, nawet w niewielkim stopniu, jest to niezwykle kłopotliwe, a może też być niebezpieczne dla innych elementów zestawu, takich jak...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q to prawdziwy fenomen nie tylko w świecie audiofilskich kabli, ale w branży hi-fi w ogóle. Oto mamy bowiem firmę specjalizującą się w produkcji dość niszowych akcesoriów, utrzymjującą ich...

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze...

Final Audio Design D7000

Final Audio Design D7000

Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że...

Komentarze

Inny Michał
Rozumiem to tak, cały materiał w historii jazzu, bluesa, rocka, metalu, od powiedzmy końca drugiej wojny światowej, zagrany na lampowych wzmacniaczach, przetwor...
a.s.
@Michal - Jeszcze raz napiszę, nie stosuje się lampowych końcówek mocy na sumie w studiu, bo suma musi być neutralna i liniowa, słuchacz później słucha tego na ...
Adam
Dzień dobry. Do pewnego momentu wzrost nakładów daje przyrost jakości dźwięku. Po przekroczeniu pewnego progu, ja podobnie jak Michał nie słyszę dużych różnic d...
Michal
@a.s. - No to objaśnij mi świat, bo wychodzi na to, że można kształtować brzmienie nagrania w produkcji przy pomocy lamp, ale już słuchanie tych nagrań przy pom...
a.s.
@Michał - To nie pisz o tym, o czym nie masz pojęcia, a słuchaj na czym lubisz. Żaden a.s. postem nie zmieni komuś preferencji.

Płyty

Suicidal Angels - Profane Prayer

Suicidal Angels - Profane Prayer

Od wydania poprzedniego albumu Suicidal Angels, "Years Of Aggression", minęło pięć lat. To sporo czasu na to by "odnaleźć siebie",...

Newsy

Tech Corner

Bluetooth w sprzęcie audio - wersje, kodeki, ustawienia

Bluetooth w sprzęcie audio - wersje, kodeki, ustawienia

W dobie niesamowitej popularności bezprzewodowego sprzętu audio trudno zaprzeczyć, że jest to przyszłość. I to nie tylko jeśli chodzi o urządzenia mobilne, ale także te, z których korzystamy w domu. Trzymając w ręku smartfon czy tablet, potrzebujemy przecież tylko kompatybilnej z nimi elektroniki, aby móc wygodnie odtwarzać muzykę z ulubionego...

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Muzyka dla pokoleń - Bryston

Muzyka dla pokoleń - Bryston

Przeglądając strony internetowe i katalogi firm zajmujących się produkcją audiofilskiego sprzętu, prawie zawsze zaglądam do zakładek opisujących ich historię i filozofię. Dziś podobno już niewielu ludzi zwraca na to uwagę, ale prawdziwi hobbyści na pewno interesują się wszystkim, co wiąże się ze sprzętem hi-fi. Sęk w tym, że nie każda...

Poradniki

Wszystko o wkładkach gramofonowych

Wszystko o wkładkach gramofonowych

W ostatnich poradnikach szczegółowo omawialiśmy kwestie wyboru odpowiedniego gramofonu i jego podstawowej kalibracji. Gramofon to jednak bardzo specyficzny rodzaj sprzętu...

Listy

Galerie

Dyskografie

Callisto - Ewolucja post metalu

Callisto - Ewolucja post metalu

Skandynawia od lat słynie przede wszystkim z ekstremalnych odmian metalu, głównie z przedrostkiem "black". Jednak raz na jakiś czas trafiają...

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Nakamichi 700II

Nakamichi 700II

W ramach tegorocznego Międzynarodowego Tygodnia Słuchania Kaset Magnetofonowych najlepiej byłoby odkurzyć swoją kolekcję taśm, podłączyć magnetofon i przypomnieć sobie klimat...

Słownik

Poprzedni Następny

Ramię gramofonowe

Element gramofonu, do którego końca przymocowana jest wkładka gramofonowa - przetwornik dokonujący faktycznego odczytu i przetwarzający ruch igły na sygnał elektryczny. Zadaniem ramienia jest właściwe naprowadzenie wkładki na płytę, zapewnienie...

Cytaty

FedericoMoccia.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.