Final Audio Design D7000
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że japońska manufaktura wytoczyła ze swojego arsenału potężne działo, ponieważ nowy model flagowy wyposażono w autorskie przetworniki planarne z ciekawym systemem AFDS, polegającym na kontrolowaniu ruchu cieniutkiej membrany z użyciem ciśnienia powietrza wytwarzanego przez nią samą. Już przekopując się przez materiały prasowe i dokumentację techniczną, miało się pewność, że będzie to ciekawy, dopracowany sprzęt. Pamiętam, że konstrukcja pałąka, prowadnic i mocowań muszli trochę mnie rozczarowała, bo wszystkie te elementy skopiowano ze starszych modeli, od których D8000 były przecież znacznie, ale to znacznie droższe. Nie zawiodłem się jednak na brzmieniu. Od razu było słychać dwie rzeczy - po pierwsze, że Japończycy naprawdę się postarali i nie wprowadzili tego modelu do swojej oferty tylko po to, aby dołączyć do elitarnego grona producentów nauszników planarnych, a po drugie, że nowy flagowiec jest nie tylko bardzo, bardzo dobry, ale także stworzony z myślą o słuchaniu muzyki, a nie rozbieraniu jej na części pierwsze i przeprowadzaniu autopsji każdej sekundy odtwarzanego utworu. D8000 sprawiły, że grono fanów japońskiej firmy wyraźnie się poszerzyło i choć daleki jestem od dzielenia klientów na lepszych i gorszych, można powiedzieć, że w dużej mierze właśnie za sprawą tego modelu Final Audio Design stał się obiektem rozmów i rozważań prawdziwych koneserów - ludzi śledzących wszystkie hi-endowe premiery, a nawet nieoficjalne plotki, dysponujących dużą wiedzą i doświadczeniem, odwiedzających największe wystawy sprzętu stereo, skłonnych poświęcić dla swojej pasji naprawdę wiele.
Wydawało się, że producent będzie chciał kuć żelazo póki gorące, być może tworząc nawet całą serię słuchawek planarnych spokrewnionych z modelem flagowym i wykorzystujących zastosowane w nim rozwiązania techniczne. Japończycy mieli najwyraźniej inne priorytety i dopiero po kilku latach pokazali odmianę D8000 Pro, a następnie D8000 Pro Limited Edition. Obie poprawione, lekko przeprojektowane, inne, ale też wyraźnie droższe. D8000 kosztują obecnie 16499 zł, za D8000 Pro trzeba zapłacić 18699 zł, a za D8000 Pro Limited Edition - 22599 zł. Może nie jestem rekinem biznesu, ale standardowy schemat w takich przypadkach polega raczej na wprowadzaniu tańszych alternatyw, tak jak zrobiła to konkurencja, startując z wysokiego poziomu, a kończąc na nausznikach planarnych sprzedawanych za 1500-2500 zł. Po dwóch, może trzech latach od premiery flagowca Final Audio Design mógł zaprezentować model D7000, a następnie D6000, D5000 i tak dalej, za każdym razem upraszczając konstrukcję, ale też obniżając cenę o 30-40%. Z jakiegoś powodu tak się jednak nie stało i dopiero teraz firma z Kawasaki pokazała nowe słuchawki, tańsze od "standardowych" D8000 o całe... 2200 zł. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, ze D7000 nie są zupełnie nową konstrukcją. Podobnie jak D8000 Pro i D8000 Pro Limited Edition mocno bazują na modelu D8000. Są oczywiście przeprojektowane, ale jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, nie chodziło wcale o odchudzenie modelu D8000, a raczej o stworzenie jego lepszej wersji, co osiągnięto poprzez obniżenie masy, ulepszenie niektórych podzespołów i procesów technologicznych, a także dodanie niezwykle istotnego elementu w postaci dyfuzora. Może więc nowy model powinien raczej nazywać się "D8000 Light Edition" albo po prostu "D8000 Different Style"? Jak mawiał klasyk, jest tylko jeden sposób, aby się przekonać.
Wygląd i funkcjonalność
Jeżeli miałbym oceniać wartość słuchawek tylko na podstawie ich opakowania, doszedłbym do wniosku, że mam do czynienia z nausznikami kosztującymi co najmniej dwadzieścia tysięcy złotych. I tak, wiem, co sobie myślicie - gość znowu będzie się zachwycał pudełkiem, jakie można za śmieszne pieniądze kupić w chińskim sklepie internetowym, zamiast od razu zająć się tym, co naprawdę ważne. Tym razem sytuacja jest jednak zupełnie inna, bo D7000 przyjeżdżają do nas w profesjonalnej, twardej walizce, której otwieranie jest równie przyjemne, co obcowanie z jej zawartością. Wspomniana walizka ma rozmiar sporej aktówki. Pod względem gabarytów niedaleko jej nawet do niewielkiej kabinówki. Do tego jest tak porządna, luksusowa i dopracowana, że nie zdziwiłbym się, gdyby zainteresowali się nią producenci najdroższej biżuterii, zgłaszając się do japońskiej manufaktury z prośbą o wykonanie czegoś podobnego. Nie jest to również standardowy, studyjny, aluminiowy "kejs", jaki stosowało już kilku producentów audiofilskich nauszników i kabli. Tutaj opakowanie zostało wykonane na zamówienie Finala, co potwierdza firmowe logo. Mało? W takim razie wiedzcie, że walizka, w którą pakowane są D7000, ma obustronne, metalowe zawiasy, które przyjemnie klikają po maksymalnym uniesieniu wieka, blokując się w tej pozycji. Powiem tylko, że bardzo bym chciał, aby maska mojego samochodu otwierała się w taki sposób, bo za każdym razem, gdy chcę dolać płynu do spryskiwaczy, muszę rozkładać podpórkę, brudząc sobie ręce. W myślach słyszę już żarty, że D7000 kosztują tyle, co niejedno poruszające się po polskich drogach auto, ale dwudziestoletni grat to jednak nie to samo, co nowe, wykonane z jubilerską precyzją i zapakowane w iście mistrzowski sposób słuchawki.
TEST: Final Audio Design D8000
Walizka cieszy mnie podwójnie. Po pierwsze jest to wyraźny sygnał, że producentowi naprawdę zależało na tym, abyśmy potraktowali D7000 jako realną konkurencję dla modeli D8000 Pro i D8000 Pro Limited Edition, które pakowane są w identyczny neseser. Po drugie nie jest to tylko coś, co ma nam umilić pierwszy kontakt z nowym nabytkiem, ale praktyczny gadżet, w którym możemy swoje słuchawki przechowywać lub transportować. W przeszłości projektanci Finala stawiali raczej na ekscentryczne opakowania, co nie zawsze kończyło się dobrze. Najmocniej w pamięci utkwiło mi chyba opakowanie modelu Sonorous X w formie drewnianej skrzyneczki wyłożonej białym futerkiem. Niby fajnie, niby pomysłowo, zdjęcia wyszły super, ale co potem człowiek ma sobie z takim pudełkiem zrobić? W domowym zaciszu, do zdeponowania nauszników po zakończonym odsłuchu, jeszcze jakoś się sprawdzi, ale jeżeli zechcemy zabrać swój sprzęt na wystawę lub odsłuch w sklepie, nie będzie to już tak wygodne jak zamykany na kluczyk neseser z wygodną rączką. Amatorów takiego sportu wcale nie brakuje. Ilekroć odwiedzam strefę słuchawkową na Audio Video Show w Warszawie, widzę tam kilkanaście lub kilkadziesiąt osób z własnymi słuchawkami, DAP-ami i DAC-ami w plecaku lub torbie, przesiadających się z krzesła na krzesło i sprawdzających swój sprzęt w połączeniu z tym prezentowanym przez wystawców. Nie zdziwiłbym się też, gdyby D7000 przyciągnęły uwagę profesjonalistów lub audiofilów, którzy na przykład z racji wykonywanej pracy są w ciągłym ruchu, spędzając więcej czasu w podróży niż w domu. Do takiej walizki wystarczy dorzucić hi-endowy odtwarzacz przenośny i mamy najwyższej jakości system stereo w walizce, która przeżyłaby chyba nawet spotkanie z lotniskową obsługą bagażową albo trzęsienie ziemi. W sumie na jedno wychodzi. Przyczepić muszę się natomiast do tego, co znajduje się wewnątrz. Oprócz słuchawek w zestawie dostajemy tylko kabel ze standardowym wtykiem 6,3 mm i materiałowy worek. A przecież miejsca w walizce nie brakuje. Aż się prosiło, żeby obok nauszników zrobić miejsce na coś w rodzaju dopasowanego do nich stojaka albo przynajmniej dorzucić drugi przewód, powiedzmy zbalansowany. Tymczasem cała "góra" neseseru jest zmarnowana, a w dolnej komorze mieszczą się tak naprawdę tylko te trzy przedmioty.
Wracając do samych słuchawek, trzeba przyznać, że po pierwsze zostały wykonane z typową dla Japończyków precyzją, a po drugie są niesamowicie wygodne. Jedno z drugim ma wiele wspólnego, ponieważ nauszniki mimo sporych rozmiarów mają dość ażurową konstrukcję, a ich korpus wykonano ze stopu aluminium i magnezu, co przekłada się na wytrzymałość i lekkość (437g to w przypadku dużych słuchawek planarnych bardzo przyzwoity wynik, a do tego spory postęp względem D8000 Pro, których masa to 523 g). Kluczem do sukcesu są jednak duże, swobodnie obejmujące uszy muszle zamontowane w taki sposób, aby mogły obracać się względem pałąka. Przeguby zostały zaprojektowane tak, że nawet mając nauszniki na głowie i nie ruszając ich w okolicach uszu, możemy przełożyć pałąk do przodu lub do tyłu w dość dużym zakresie. Regulacja rozmiaru również odbywa się płynnie, w niezwykle elegancki i bezgłośny sposób. Wszystko to składa się na wrażenie obcowania z luksusowym przedmiotem. Istnieje jednak coś, czym D7000 wyróżniają się nawet na tle modeli z serii 8000. Chodzi o pady. Obicie pałąka i nauszników wykonano ze specjalnego japońskiego papieru o nazwie washi, znanego ze swojej wytrzymałości. W Japonii używany jest nie tylko do pisania czy wyrobu dekoracyjnych opakowań, kopert i zaproszeń, ale wykonuje się z niego na przykład parasole, lalki, latawce, lampy, okładki książek, a nawet przesuwane drzwi shōji. Muszę przyznać, że gdy o tym przeczytałem, miałem mieszane uczucia, ale gdy zobaczyłem ten materiał na żywo, założyłem słuchawki na głowę, a później przesiedziałem w nich wiele, wiele godzin, zmieniłem zdanie. Myślę, że pady i obicie pałąka w opisywanych słuchawkach wypełniono gąbką lub pianką, a następnie obłożono wieloma warstwami tego papieru lub zdecydowano się na jedną grubą, mocno sprasowaną warstwę, ale tak czy inaczej sprawdza się to znakomicie, przypominając coś w rodzaju cienkiego, lekko usztywnionego zamszu. Jedynym minusem jest to, że słuchawki delikatnie skrzypią, gdy poruszamy głową, ale nie wiem, czy po kilku tygodniach użytkowania czasami by się nie "wyrobiły". Nie jestem w stanie tego sprawdzić w trakcie dwutygodniowego testu. Po stronie plusów należy natomiast zapisać to, że papier washi jest bardzo przyjemny w dotyku, nie przykleja się do skóry, a do tego jest materiałem oddychającym, dzięki czemu uszy mniej nam się pocą. Dodajmy do tego otwartą konstrukcję D7000, a wychodzi na to, że są to słuchawki, w których można siedzieć godzinami.
Obicie pałąka i nauszników wykonano ze specjalnego japońskiego papieru o nazwie washi, znanego ze swojej wytrzymałości. W Japonii używany jest nie tylko do pisania czy wyrobu dekoracyjnych opakowań, kopert i zaproszeń, ale wykonuje się z niego na przykład parasole, lalki, latawce, lampy, okładki książek, a nawet przesuwane drzwi shōji.Jeśli chodzi o wygląd i funkcjonalność nowych Finali, to właściwie wszystko, co mam do powiedzenia. Jest świetnie - luksusowo, hi-endowo, nawet opakowanie robi wrażenie. Pod wieloma względami czułem się, jakbym dostał do zabawy najwspanialsze i najdroższe słuchawki na świecie, a przecież wszyscy wiemy, że choć 14299 zł to nie grosze, do rekordu jeszcze daleko. Japończycy twierdzą, że osiągnięcie takiego poziomu było możliwe dzięki czemuś, z czego naród ten jest powszechnie znany - izolacjonizmu, niechęci do wszystkiego, co pochodzi z zewnątrz, a nawet leciutkich skłonności nacjonalistycznych. To ostatnie proszę oczywiście potraktować jako żart, ale z opisów na stronie producenta ewidentnie bije duma z własnych materiałów, rozwiązań technicznych, a nawet inżynierów i rzemieślników odpowiedzialnych za wykonanie poszczególnych elementów tych słuchawek. "Słuchawki D7000 są całkowicie wyprodukowane w firmowym laboratorium. O precyzji wykonanych części i dokładności montażu decydują maszyny do tego służące. Sami projektujemy i produkujemy maszyny i narzędzia służące do produkcji i montażu a także wszystkie przyrządy pomiarowe, dzięki czemu możemy dostroić słuchawki z największą zamierzoną precyzją. Specjalnie na użytek serii D powstał nasz własny sprzęt produkcyjny, taki jak maszyna do formowania membran oraz miernik naprężenia membrany. Aby stworzyć naprawdę dobre produkty, musimy także dotrzeć do procesu wytwarzania surowców, z których powstaną potem części. Poprzez współpracę z manufakturami wytwarzającymi surowce powstał produkt całkowicie zrealizowany w Japonii. W efekcie dało to możliwość kontrolowania całego procesu produkcji, od pozyskania surowców do końcowego składania części, co gwarantuje wytworzenie produktu najwyższej jakości." - informuje na swojej stronie Final. W epoce globalizacji takie podejście faktycznie jest wyjątkowe. Minusy? O skromnym zestawie akcesoriów już wspominałem, więc nie będę się powtarzał. Tak naprawdę największą zagadką jest to, czym D7000 miały być i czym są. Czy to tańsza, lżejsza wersja D8000, czy może ich poprawiona odmiana, którą wyposażono w ciekawy dyfuzor, czy może model, który powinniśmy potraktować jako coś nowego i zupełnie innego? Symbol i cena dają do zrozumienia, że D7000 są ciut słabsze niż D8000, ale z kolei opis na stronie producenta sugeruje, że są nawet lepsze. Nie rozwiążemy tego dylematu, kontynuując filozoficzne dywagacje, dlatego proponuję, abyśmy przeszli od teorii do praktyki.
Brzmienie
Może to subiektywna opinia, ale mam wrażenie, że producenci hi-endowych słuchawek i elektroniki służącej do ich napędzania - czy są to stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe, przetworniki, czy odtwarzacze przenośne - coraz częściej stawiają na dynamikę, przejrzystość i inne aspekty prezentacji, dzięki którym mamy poczucie, że sprzęt potrafi więcej niż konkurencja, daje nam dokładniejszy wgląd w nagrania, a nawet poczucie, że słuch nam się wyostrzył. Odczytuję to jako oczywisty efekt rywalizacji o klienta, który albo jest przekonany, że właśnie takiego brzmienia szuka, albo nie miał jeszcze okazji się na tym sparzyć. O co mi chodzi? Na przykład o sytuację, w której wybieramy się na odsłuch i po porównaniu kilku modeli słuchawek z wysokiej półki wybieramy te, które "pokazały najwięcej", później jeszcze długo jesteśmy zadowoleni ze swojego wyboru, ale przychodzi taki moment, kiedy nie chcemy rozbijać dźwięku na atomy, nie mamy ochoty niczego prześwietlać i analizować, marzymy tylko o tym, aby zanurzyć się w muzyce nawet na kilka godzin, ale słuchawki zdania nie zmieniają i zaczynają nas swoim dźwiękiem atakować. "No co jest, gościu?! Nie jesteś gotowy na wyczynowe brzmienie, za które zapłaciłeś? Obudź się i do roboty! Maksymalna koncentracja i jedziemy z tematem!" - zdają się krzyczeć na nas, jakbyśmy byli w wojsku albo na siłowni, pod okiem wymagającego trenera. I tak jak wyciskanie z muzyki ostatnich soków jest niewątpliwie fajne, tak my nie zawsze mamy ochotę na ten rodzaj przyjemności. Jazda sportowym autem też jest ekscytująca, ale jeśli jest to nasz jedyny samochód, przyjdzie taki moment, kiedy trzeba będzie pojechać w dłuższą trasę, a po dwóch godzinach podskakiwania na równej jak stół ekspresówce i słuchania buczącego wydechu będziemy mieli ochotę zatrzymać się, zostawić auto w szczerym polu i łapać stopa. Final Audio Design jest jedną z firm, która zamiast opowiadać się zawsze po tej samej stronie, pozwala nam zasmakować różnych audiofilskich kuchni. Niektóre z testowanych przez nas modeli grały neutralnie, inne ciepło i przyjemnie, a jeszcze inne oferowały bezkompromisową rozdzielczość. Wydawało mi się, że ta ostatnia opcja chwilowo zwycięża, ale D7000 natychmiast dały mi do zrozumienia, że obóz słuchawek o spokojniejszym, bardziej zdystansowanym, relaksującym, wybitnie muzykalnym brzmieniu właśnie zyskał mocne, a do tego niezwykle oryginalne wsparcie.
TEST: Final Audio Design A8000
Pod pewnymi względami opisywany model tak mocno odstaje od tego, co prezentują niemal wszystkie inne słuchawki, że podczas pierwszego odsłuchu byłem wręcz lekko zdezorientowany. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się tutaj przestrzeń - szeroka, swobodna, trójwymiarowa i zupełnie nie pasująca do tego, co spodziewalibyśmy się usłyszeć, zakładając taki hełmofon na głowę. Mózg jest jednak przyzwyczajony do pewnych schematów, spodziewa się otrzymać dane podobne do tych, jakie zostały mu zaserwowane podczas poprzednich eksperymentów tego rodzaju, a tu zaskoczenie - dostajemy coś innego, bowiem dźwięk nie jest wtłaczany do głowy, nie pojawia się tylko w obrębie naszej czaszki, lecz roztacza wokół niej. Przestrzeń wewnątrz naszej głowy jest, hmm, jakby dziwnie pustawa (wiem, powinienem był to zauważyć znacznie wcześniej, ale do niektórych rzeczy dochodzi się latami), a cała akcja rozgrywa się w sferycznej chmurze roztaczającej się wokół nas. Scena stereofoniczna oczywiście obejmuje nasze uszy i czaszkę, jednak można odnieść wrażenie, że D7000 nie chcą tam wchodzić, jakby obawiały się tworzyć wrażenie, że nasza głowa stanowi absolutne centrum muzycznego wszechświata. Z tymi słuchawkami nie jesteśmy celem, na który nakierowane są setki dźwiękowych armat, a raczej uczestnikiem wydarzeń rozgrywających się w pobliżu, jedynie obejmujących nas swoim zasięgiem. Czy to zasługa dyfuzora? Producent zapewnia, że D7000 zostały zaprojektowane tak, aby w prosty sposób można było je rozłożyć na drobne elementy. Aż kusiło mnie sprawdzić, czy można w ten sposób wymontować same dyfuzory i przekonać się, jak nowe Finale brzmią bez nich. Dystrybutor chyba usłyszał moje myśli, bo dosłownie pięć minut później otrzymałem telefon z prośbą o jak najszybszy zwrot słuchawek (do przetestowania takiej nowości ustawia się kolejka chętnych). Ostatecznie więc nie podjąłem się tego wyzwania, ale gdyby demontaż dyfuzorów był możliwy, mogłoby to być niezwykle ciekawe doświadczenie. Nawet jeśli miałoby to zająć trochę czasu, moglibyśmy otrzymać słuchawki, które bez tych elementów grają bardzo, bardzo dobrze, a z nimi - nie dość, że dobrze, to jeszcze pod pewnymi względami zupełnie odlotowo.
Pierwsze wrażenie jest cokolwiek dziwne, ale tylko dlatego, że jest to dość niestandardowy scenariusz jak na słuchawki. To trochę tak, jakbyśmy uruchomili stacjonarny system stereo, z kolumnami stojącymi przed nami, a dźwięk pojawił się wcale nie w przestrzeni pomiędzy nimi, ale dobiegał z boku, a czasami nawet zza naszej głowy. Dotychczas myślałem, że aby uzyskać takie wrażenia przestrzenne, zakładając coś na głowę, muszą to być ekscentryczne nauszniki w stylu AKG K1000 czy RAAL-requisite SR1a, ewentualnie jakieś luksusowe elektrostaty, choć i to nie zawsze. Okazuje się jednak, że taka trójwymiarowa, otwarta, "spuszczona ze smyczy" stereofonia jest dostępna w modelu, który być może nie wygląda zupełnie przeciętnie, ale pod względem konstrukcyjnym wydaje się być całkowicie klasyczny, standardowy - ma pałąk, poduchy, kabel i otwarte nauszniki, w których zamontowano przetworniki dynamiczne. Żaden kosmos, a jednak brzmienie jest mocno nieprzeciętne. Co ciekawe, przyzwyczajenie się do tej przestrzeni zajmuje jakieś 15-30 minut. Po tym czasie nasze zmysły się adaptują, przestawiają na nową rzeczywistość. Do tego stopnia, że zaczyna nam się wydawać, że jeśli przesuniemy głowę w którąś stronę, przestrzeń delikatnie się zmieni, tak jak w przypadku odsłuchu na kolumnach. Oczywiście tak się nie dzieje, ale to tylko kolejny sygnał świadczący o tym, że Japończykom udało się stworzyć słuchawki, które mogą zastąpić nam obcowanie z dużym systemem, stworzyć iluzję, że dźwięk dobiega z jakichś niewidzialnych zestawów głośnikowych i tak naprawdę wypełnia cały pokój. A ponieważ D7000 są przy tym niesamowicie wygodne i lekkie, łatwo zapomnieć, że mamy je na głowie. Jeżeli lubicie takie doznania, z góry uprzedzam, że po przyzwyczajeniu się do nowych Finali przesiadka na inne słuchawki przypomina przeprowadzkę z dużego domu na wsi do mikroapartamentu w centrum dużego miasta. Jest ciasno, duszno i na nic nie ma miejsca. Znawcy tematu powiedzą, że Final Audio Design nie jest przecież pierwszą firmą, która postanowiła zrobić coś z przestrzenią w słuchawkach, stosując dyfuzory, siatki lub systemy mocowania przetworników pod kątem w stosunku do ucha użytkownika, a poza tym nie brakuje nauszników o dość standardowej budowie wewnętrznej, które potrafią pokazać w tej dziedzinie więcej niż konkurencja. To oczywiście prawda, ale taka skala zjawiska jest dla mnie czymś nowym, a jadłem ten chleb z niejednego pieca.
D7000 grają tak, jakby było im serdecznie wszystko jedno, kto co o nich powie, co napisze o ich brzmieniu i ile punktów im przydzieli. One doskonale wiedzą, że pod pewnymi względami odważnie wychodzą poza utarte schematy, ale w innych obszarach prezentują bardzo, bardzo wysoki poziom.Wydawałoby się, że D7000 to nic innego jak nauszniki dla melomanów, którzy nie lubią nauszników, ale to nie do końca prawda. To po prostu inne spojrzenie na to, w jaki sposób dźwięk emitowany przez słuchawki ma do nas docierać, jakie miejsce ma zajmować, gdy założymy takie ustrojstwo na głowę. W pozostałych obszarach opisywany model nie zaskakuje już tak mocno. Pod wieloma względami D7000 przypominają D8000, oferując naturalne, dobrze zrównoważone, odpowiednio dynamiczne i rozdzielcze, ale też całkiem przyjemne, spójne, może nawet delikatnie ocieplone i zmiękczone brzmienie. Japońskie nauszniki są przy tym wystarczająco szybkie, zdecydowane i dokładne, abyśmy nie mieli wątpliwości, że obcujemy z hi-endowym sprzętem. W przypadku urządzeń nastawionych na bardziej ludzkie, muzykalne, dostosowane do dłuższych odsłuchów brzmienie jest to nieco trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Otrzymując sprzęt, który z niczym się nie pieści, bezlitośnie ładuje już od pierwszych sekund i wyciąga z nagrań najdrobniejsze detale, człowiek ma poczucie, że wie, za co zapłacił, a kiedy mamy inne priorytety i zależy nam również albo może nawet przede wszystkim na czystej radości płynącej z kontaktu z muzyką, niezwykle trudno jest włożyć te wrażenia w jakieś sztywne ramy, sklasyfikować i ocenić. W tym jednak cały szkopuł - D7000 grają tak, jakby było im serdecznie wszystko jedno, kto co o nich powie, co napisze o ich brzmieniu i ile punktów im przydzieli. One doskonale wiedzą, że pod pewnymi względami odważnie wychodzą poza utarte schematy, ale w innych obszarach prezentują bardzo, bardzo wysoki poziom. Całe szczęście, bo gdyby do niestandardowej przestrzeni doszły mocne odchyłki w paśmie albo nieprzewidywalne kombinacje z barwą, efekt mógłby być niestrawny lub wręcz karykaturalny. A tak mamy po prostu znakomite słuchawki, zasadniczo bardzo podobne do D8000, ale lżejsze, przyjemniejsze, a do tego oferujące niezwykle swobodną, trójwymiarową stereofonię, która bez żadnych sztuczek, procesorów DSP czy innych wątpliwie audiofilskich wspomagaczy imituje wrażenie słuchania muzyki na pełnowymiarowym systemie, z szeroko rozstawionymi kolumnami. Wydaje mi się, że jest to strzał w dziesiątkę. Wcale nie dlatego, że moim zdaniem tak powinny brzmieć każde słuchawki, ale raczej dlatego, że takich nauszników nie ma na rynku zbyt wiele. Chcąc uzyskać tak trójwymiarową przestrzeń, musimy raczej szukać "wynalazków", które zwykle nie są tak wygodne, część z nich wymaga zakupu dodatkowego wzmacniacza (i nie mówię tu o zwykłym urządzeniu wyposażonym w standardowe gniazdo dla nauszników), a do tego są równie drogie lub nawet droższe niż D7000. Tymczasem tutaj te niecodzienne wrażenia otrzymujemy w formie względnie normalnych słuchawek, z normalnym kablem, pozwalającym na podpięcie się do dowolnego wzmacniacza lub przetwornika, a do tego w wybitnie luksusowej walizce. To może się podobać i nie wątpię, że mimo stosunkowo wysokiej (choć jeszcze nie rekordowej) ceny szybko znajdzie się wielu pasjonatów, którzy zapragną włączyć taką perełkę do swojej kolekcji.
Budowa i parametry
Final Audio Design D7000 to otwarte, wokółuszne słuchawki planarne, które mają być kontynuacją poszukiwania idealnej konstrukcji nauszników, zapoczątkowanej wraz z premierą modelu D8000 w 2017 roku. Wyposażone w szereg rozwiązań, których w tamtym modelu nie widzieliśmy, nowe słuchawki maja być, jak twierdzi sam producent, "kolejnym flagowcem", obok modeli D8000, D8000 Pro i D8000 Pro Limited Edition. Kompleksowe przeprojektowanie nauszników doprowadziło do zmniejszenia ich masy o około 16% w porównaniu z wymienionymi wyżej modelami. Najważniejsze są oczywiście przetworniki, jednak Japończycy podeszli do tematu tak kompleksowo, że pojęcie to można rozszerzyć również o obudowy, dyfuzor, a nawet pady, mówiąc raczej o czymś w rodzaju "systemu elektroakustycznego". Jak tłumaczą konstruktorzy, przetwornik konwencjonalnych słuchawek planarnych jest zwykle zaprojektowany tak, aby mieć pewną granicę zasięgu niskich częstotliwości, ponieważ po jej przekroczeniu membrana mogłaby zacząć stykać się z magnesem. Aby zrekompensować niedobór najniższego basu wynikający z tego zabezpieczenia, pady projektuje się t tak, aby uszczelniały ucho tworząc zamkniętą przestrzeń przed membraną. Działa to na tej samej zasadzie, która pozwala małym słuchawkom dousznym za pomocą odpowiednio dopasowanych tipsów odtwarzać wystarczająco niskie częstotliwości, pomimo niewielkich rozmiarów membrany. Choć sposób uszczelnienia nauszników pozwala na reprodukcję basu, dźwięk staje się ciasny, brakuje mu otwartości i pełni.
W modelu D7000, podobnie jak w słuchawkach z serii 8000, problem kontaktu membrany z magnesemsystem AFDS (Air Film Damping System), dzięki czemu nie jest konieczne zwiększanie limitu najniższej częstotliwości, jaką może odtworzyć przetwornik. Zdaniem producenta wraz z oddychającymi padami system ten umożliwia reprodukcję bogatego basu z poczuciem otwartości. AFDS to w dużym uproszczeniu metalowa siatka, dzięki której przy dużym wychyleniu membrany zostaje ona wyhamowana dzięki ciśnieniu powstającemu między nią o ową siatką. Jest to całkiem sprytne rozwiązanie, a jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej, producent publikuje na swojej stronie dokładne rysunki techniczne i wykresy obrazujące pasmo przenoszenia z systemem AFDS i bez niego. W modelu D7000 ponownie zbadano kształt części cewkowej membrany i metalu wykrawającego, co umożliwiło skuteczniejsze hamowanie membrany w celu dopasowania do właściwości fizycznych nowych słuchawek. Niezwykle istotna ma być także lekka struktura samej membrany. W porównaniu do innych dynamicznych modeli mających przetwornik o takiej samej średnicy, membrana słuchawek D7000 jest o 1/3 lżejsza. Super cienka aluminiowa cewka jest wytrawiona na niezwykle lekkiej membranie foliowej, dzięki czemu nie ma tu kleju, który inaczej trzeba by było zaaplikować między cewką a membraną.
Najważniejszą innowacją w modelu D7000 jest jednak dyfuzor określany przez Finala jako Pinna-Alliged Diffuzer. Jak informuje producent, zastosowano tu rozwiązanie, które staje się standardem w profesjonalnych studiach nagraniowych wyposażonych w najnowocześniejsze konstrukcje akustyczne. Choć pomysł wyposażenia słuchawek w dyfuzor był rozważany już wcześniej przy konstrukcji D8000, opracowanie czegoś odpowiedniego do szczególnych warunków panujących wewnątrz obudowy słuchawek wymagało dużo czasu. Pomiary w warunkach laboratoryjnych dawały dobre wyniki, ale niestety słuchanie na żywo ujawniło znaczne różnice w jakości dźwięku ze względu na różny kształt małżowiny usznej u poszczególnych osób. Aby rozwiązać ten problem przeprowadzono liczne symulacje dostosowane do różnych kształtów uszu oraz przeprowadzono eksperymenty odsłuchowe, które ostatecznie doprowadziły do stworzenia kształtu dyfuzora optymalnego dla wszystkich użytkowników.
D7000 zostały w całości wyprodukowane w firmowym laboratorium Finala. "O precyzji wykonanych części, dokładności montażu decydują maszyny do tego służące. Sami projektujemy i produkujemy maszyny i narzędzia służące do produkcji i montażu a także wszystkie przyrządy pomiarowe, dzięki czemu możemy dostroić słuchawki z największą zamierzoną precyzją. Specjalnie na użytek serii D powstał nasz własny sprzęt produkcyjny taki jak maszyna do formowania membran oraz miernik naprężenia membrany." - piszą Japończycy. Wisienką na torcie są pady wykonane z tradycyjnego japońskiego papieru Washi, który charakteryzuje się doskonałą trwałością, przepuszczalnością powietrza, kontrolą wilgoci i właściwościami antybakteryjnymi. Tym samym materiałem pokryto poduszkę na wewnętrznej części pałąka, co ma zapewniać wysoką trwałość i odporność na wilgoć. Słuchawki wraz z akcesoriami sprzedawane są w dedykowanej walizce zamykanej na kluczyk. W zestawie dostajemy przewód o długości 3 m oraz woreczek z miękkiego materiału. Jeśli chodzi o parametry, informacje podawane przez producenta są dość skromne. Z użytecznych danych mamy tylko impedancję (50 Ω), skuteczność (89 dB) i masę (437 g). A wymiary, grubość membrany, pasmo przenoszenia, maksymalny poziom ciśnienia akustycznego, zniekształcenia? Takich parametrów nie znajdziemy ani na stronie internetowej, ani w instrukcji obsługi. Moim zdaniem niezależnie od rzeczywistych wyników jest to całkowicie niepotrzebne. Audiofilów zainteresowanych takimi słuchawkami na pewno nie zniechęciłyby wyższe niż u konkurencji zniekształcenia (na logikę wydaje się, że w tej dziedzinie system AFDS i dyfuzor muszą dodawać coś od siebie), a ukrywanie tych danych wydaje się podejrzane i pachnie zupełnie niepotrzebnym budowaniem wokół nowych słuchawek aury tajemniczości. Do niektórych producentów kabli Finalowi jeszcze daleko, ale niespecjalnie podoba mi się ten kierunek.
Werdykt
Japończycy długo kazali nam czekać na swoje kolejne hi-endowe słuchawki, a jakby tego było mało, krótko po ogłoszeniu oficjalnych informacji na temat D7000 w środowisku entuzjastów audiofilskich nauszników słychać było głosy niezadowolenia, ponieważ wielu - w tym posiadacze modeli D8000, D8000 Pro i D8000 Pro Limited Edition - ostrzyło sobie zęby na ich następcę, model D9000, a zamiast niego otrzymali lżejszą i tańszą wersję D8000. Gdzie tu postęp? Cóż, nowego flagowca zapewne się kiedyś doczekamy, ale jeśli myślicie, że D7000 nie stanowią żadnego zagrożenia ani dla serii 8000, jesteście w błędzie. Jeżeli bowiem ich siła nie polega na tym, że są obiektywnie lepsze, to z całą pewnością są niezwykle dopracowane i inne niż 90% dostępnych na rynku nauszników. Ich przestrzeń jest tak niecodzienna, że aż trudno ją jednoznacznie ocenić. Jedni powiedzą, że jest zbyt dziwna, dla innych natomiast będzie to prawdziwe odkrycie i kluczowy argument przemawiający za zakupem. Czy nowymi Finalami zainteresują się melomani, dla których brzmienie większości dostępnych na rynku słuchawek jest dla nich zbyt klaustrofobiczne? Być może, ale moim zdaniem lwią część odbiorców stanowić będą miłośnicy hi-endowych nauszników, którzy dawno zdali sobie sprawę z tego, że nie ma czegoś takiego jak "słuchawki idealne" albo "słuchawki do wszystkiego", a każdy model w ich kolekcji ma konkretne zastosowanie - innego używają do słuchania analitycznego, a innego podczas dłuższych sesji. D7000 mogą w takim układzie pełnić rolę sprzętu do muzycznej terapii relaksacyjnej. Będą czarowały naturalnym, przyjemnym, pozbawionym nerwowości i napięcia brzmieniem, roztaczając wokół słuchacza spektakularną, trójwymiarową przestrzeń. O ile więc niekoniecznie widziałbym je w charakterze sprzętu studyjnego lub narzędzia pracy recenzenta, o tyle gdybym wybierał się na urlop, wiedząc, że czeka już na mnie piękny apartament z widokiem na morze lub góry, a z wyposażenia na miejscu będzie wszystko oprócz wartego setki tysięcy złotych systemu stereo, z szerokim uśmiechem na twarzy chwyciłbym walizkę z D7000 i dorzucił do niej luksusowy odtwarzacz przenośny, taki jak chociażby Astell&Kern A&futura SE300. Wówczas miałbym pewność, że nawet jeśli pogoda nie dopisze, wypoczynek będzie udany. Może właśnie do tego te słuchawki zostały stworzone? A jeśli się zastanowić, to mając taki sprzęt, nie trzeba nawet nigdzie wyjeżdżać.
Dane techniczne
Typ słuchawek: otwarte, wokółuszne, planarne
Technologie: Air Film Damping System, Pinna-Alliged Diffuzer
Impedancja: 50 Ω
Czułość: 89 dB
Przewód: 3m/6,3 mm
Masa: 437 g
Cena: 14299 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
Gość
Kota nie ma, myszy grasują. W przypadku Finala tym kotem były. bo już nie są produkowane ich pierwsze słuchawki wokółuszne w postaci Final Audio Design Pandora Hope VI, później zmieniono nazwę na Sonorus VI. Zaprzestano ich produkcji ze względu na to, iż były zbyt dobre i mogły konkurować z wyższymi modelami Finala, miażdżąc je jak walec biedronkę. Bardzo niska, wynosząca zaledwie 8 Ω, impedancja nie pozwoliła ich należycie docenić. Sonorusy VI wpięte w odpowiedni dla siebie tor potrafią stworzyć bardzo wciągające brzmienie, polegające tak jakby na połączeniu ognia i wody. Studyjna analityczność najwyższej próby została tam połączona z brzmieniem audiofilskim, kojarzącym się z bardzo drogimi gramofonami i wzmacniaczami lampowymi. Przestrzenność Sonorusów VI zamyka skalę słuchawkową i wykracza dalej.
0 Lubię
Komentarze (1)