Sennheiser Momentum True Wireless 4
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Karol Otkała
Coraz dłuższy dzień i rosnąca temperatura to dla mnie jasny sygnał, że już niedługo, za kilka tygodni przyjdzie mi się pożegnać z słuchawkami nausznymi i na nowo zaprzyjaźnić się z dokanałówkami, które towarzyszyć mi będą przez kolejne pół roku. Wiem, wiem - audiofile generalnie nie przepadają za pchełkami, a już w szczególności tymi, których można używać bezpośrednio ze smartfonem czy komputerem, a nie w połączeniu z wysokiej jakości przetwornikiem, DAP-em lub sprzętem stacjonarnym. Kiedy jednak już na początku kwietnia temperatura przekracza 25 °C, człowiek chce wyjść na zewnątrz, cieszyć się wolnością i nie targać ze sobą kolejnych urządzeń połączonych srebrnymi kablami. I niby swojego faworyta wśród tego typu słuchawek w postaci Final Audio Design ZE8000 znalazłem rok temu, ale z drugiej strony wiadomo, że nie można stać w miejscu, trzeba eksperymentować i szukać nowych rozwiązań. Idealnym momentem do tego typu działania i przetestowania kanałówek przed sezonem była premiera najnowszego dziecka Sennheisera, czyli modelu Momentum True Wireless 4.
Patrząc na opis i zdjęcia, żadnego przełomu się nie spodziewam, ale wiadomo, że w tej dziedzinie postęp techniczny następuje tak szybko, że przeskoczenie o dwie, a czasami nawet o jedną generację tego samego modelu oznacza wejście w zupełnie nowy świat. Możemy spodziewać się lepszego systemu aktywnej redukcji szumów, dłuższego czasu pracy, szybszego ładowania, lepszych kodeków, nowych funkcji w firmowej aplikacji i masy rzeczy, których nie widać na zdjęciach. W informacji prasowej przeczytamy, że wyposażone w innowacyjne rozwiązania, takie jak Snapdragon Sound z bezstratną technologią Qualcomm aptX Lossless, Auracast i trybem ultraniskiego opóźnienia, Momentum True Wireless 4 mają zapewniac bezkompromisowy dźwięk i zaawansowaną funkcjonalność. "Jakość dźwięku zawsze będzie najwyższym priorytetem dla naszych klientów i widzimy rosnące zapotrzebowanie na jej zastosowanie w świecie rzeczywistym. Dzięki sprzętowi wyższej jakości oraz naszej szerokiej ofercie wsparcia bezprzewodowych technologii, Momentum True Wireless 4 rozwijają się wraz z potrzebami konsumentów, bez względu na to, jak dynamiczne są one obecnie lub będą w przyszłości." - mówi Frank Foppe, menedżer produktu Sennheiser. Okej, czuję się zachęcony.
Wygląd i funkcjonalność
Pierwszy kontakt ze sprzętem wywołał u mnie uśmiech na twarzy. Był to uśmiech szczery, ale jednocześnie lekko ironiczny. Okazuje się bowiem, że moda na bycie eko dotarła również do świata sprzętu audio. Opakowanie słuchawek jest do bólu minimalistyczne i zbliżone gabarytem do kostki masła. W moim życiu miałem do czynienia z wieloma modelami kanałówek różnych producentów. Rozmiary ich opakowań były różne, ale takiej ekonomii wcześniej zwyczajnie nie widziałem. I oczywiście jak najbardziej ma to sens, bo do opakowania nie pakujemy powietrza, tylko to, co niezbędne, nie zabierając więcej przestrzeni. Lekko szyderczy uśmiech pojawił się na mojej twarzy ze względu na to, że producenci elektroniki - szczególnie takiej, która w dużych sklepach zwykle znajduje się na wieszaku - powiększają swoje opakowania tylko po to, aby klienci je zauważyli. Tutaj raczej tak się nie stanie, co może być ze strony niemieckiej firmy czytelnym sygnałem, że nie chce ona już walczyć o elektroniczne supermarkety czy jakiekolwiek sklepy stacjonarne. Z drugiej strony przecież i tak nikt nie kupi słuchawek za 1299 zł, sugerując się wyłącznie opakowaniem. Raczej będzie to świadomy wybór, oparty chociażby o znajomość marki i opinie użytkowników. Zatem akcję związaną z okrojeniem do minimum opakowania można uznać za dodatkowy plus dla producenta. Zwłaszcza, że mimo obcięcia gabarytów charakterystyczny styl i design zostały zachowane. Nie zabrakło również informacji o charakterystyce sprzętu, wykorzystanych technologiach oraz zawartości opakowania.
A ta może i nie zaskakuje, ale zawiera wszelkie niezbędne elementy, by od razu rozpocząć muzyczną przygodę. Poza słuchawkami w etui ładującym znajdziemy kabel USB-C, silikonowe końcówki w różnych rozmiarach oraz pierścienie, których zadaniem jest wsparcie basu oraz wygłuszania dźwięków z otoczenia. Osobna kwestia to samo etui ładujące, które jeszcze przed otwarciem wyraźnie sugeruje użytkownikowi, że ma do czynienia ze sprzętem klasy premium. Nawet moje Final Audio Design ZE8000 ze swoim "fikuśnym", zdobionym plastikiem, wydają się być sprzętem co najmniej skromnym w obliczu również plastikowego, ale pokrytego przyjemnym w dotyku materiałem opakowania skrywającego Momentum True Wireless 4. Wszystko się tutaj zgadza - jakość, logo producenta na wieczku, solidny zawias, "tabliczka informacyjna" na dnie oraz gniazdo ładujące (typ C) wraz z diodą. Sennheiser zadbał tutaj o każdy szczegół, dopieszczając opakowanie do takiego poziomu, że częściowo wiemy już teraz, dlaczego zapłaciliśmy akurat taką, a nie inną kwotę. W tym przekonaniu utwierdzają nas same słuchawki, których jakość wykonania, co najmniej od strony wizualnej, również powala. Można zatem powiedzieć, że sprzęt prezentuje się rewelacyjnie i "na bogato".
Patrząc na tył opakowania, na którym umieszczono informację o wykorzystanych technologiach i kodekach, również można dojść do wniosku, że to sprzęt z wyższej półki. W zasadzie nazwy Qualcomm aptX Lossless, Qualcomm aptX Adaptive, AAC i Bluetooth w wersji 5.4 fanom sprzętu są bardzo dobrze znane i często spotykane ale... raczej w słuchawkach nausznych i wokółusznych. Dokanałówki nie zawsze oferują takie cuda. A jak jeszcze dołączymy do tego coraz bardziej popularne rozwiązanie w postaci Auracast oraz wodo- i pyłoszczelność IP54, to robi się naprawdę ciekawie ponieważ Momentum Tru Wireless 4 może się okazać świetnym towarzyszem niezależnie od warunków atmosferycznych. Z pewnością wsparciem przy takich przygodach będzie deklarowany czas pracy na baterii sięgający 7 godzin, wbudowana w etui bateria dająca moc na kolejne +/- 30 h oraz opcja dająca dodatkową godzinę słuchania już po 8 minutach ładowania.
Po wyjęciu słuchawek z etui są one od razu gotowe do pracy. Wystarczy sparować je z poziomu urządzenia, by już po chwili móc cieszyć się muzyką. I w przypadku większości sprzętów tak właśnie wystarcza zrobić, jednak z recenzenckiego obowiązku wypadało sięgnąć po aplikację mobilną, chociażby po to, by sprawdzić czy nie ma przypadkiem dostępnej jakiejś aktualizacji software'u. Ta oczywiście była. Było również olbrzymie zaskoczenie ponieważ Smart Control to w końcu aplikacja przez duże "A". Producenci często podchodzą do aplikacji mobilnych po macoszemu, traktując je jako element aktualizujący oprogramowanie sprzętu. Dodają do tego kilka mniej lub bardziej przydatnych funkcjonalności i to tyle - w innych przypadkach jest ona bezużyteczna. W Smart Control Sennheiser nie tylko stanął na wysokości zadania, ale chyba również zawiesił sobie bardzo wysoko poprzeczkę, po czym przeskoczył ją z dużym zapasem. W aplikacji znajdziemy między innymi equalizer z domyślnymi trybami oraz opcją personalizacji, ustawienia ANC z opcją redukcji szumów spowodowanych przez wiatr, sterowanie poziomem "przepuszczalości" dźwięków otoczenia, możliwość dostosowania funkcjonalności paneli dotykowych na słuchawkach, test dostosowania słuchawek do ucha, ustawienia rozdzielczości dźwięku, tryb ekonomiczny, automatyczną pauzę i automatyczne odbieranie połączeń, a także tryb ochrony baterii, który spowalnia ładowanie słuchawek oraz ogranicza poziom naładowania tak aby żywotność baterii była dłuższa. Jak widać, jest tego dużo i są to funkcje, które w realny sposób wpłyną na komfort korzystania z słuchawek i tego, jak długo będziemy mogli to robić. Ja sam, zanim jeszcze posłuchałem pierwszego utworu, dostosowałem lekko funkcjonalności przycisków dotykowych do swoich potrzeb, tak abym nie musiał pamiętać, że cofanie utworu to 3 kliknięcia w lewą, a nie 2 kliknięcia w prawą słuchawkę. Świadomość tego, że jest się panem i władcą konfiguracji od razu wpływa na komfort użytkowania. Drugą opcją, którą oczywiście włączyłem było ustawienie rozdzielczości dźwięku na poziom bezstratny, ponieważ cała moja przygoda z tym modelem słuchawek odbyła się w oparciu o TIDAL HiFi. Z racji bardzo wietrznej pogody profilaktycznie odpaliłem również tryb "Anti-wind".
Nowe Sennheisery testowałem ponad trzy tygodnie. W tym czasie spędziłem z nimi kilkadziesiąt godzin i zżyłem się z nimi na tyle, że odsyłałem je z wielkim bólem serca. Fakt faktem, nadal mam swoje ZE8000, z których jestem nieziemsko zadowolony, ale Momentum True Wireless 4 jest sprzętem co najmniej równie dobrym, o trochę innej charakterystyce. Sennheiser ma przy tym jeszcze jedną przewagę nad Japończykami - kształt słuchawek sprawia, że są one zdecydowanie bardziej uniwersalne w użyciu od ZE8000, które wyglądają futurystycznie i przyciągają wzrok, ale niekoniecznie sprawdzają się w każdej sytuacji. Kaptur czy zimowa czapka nie wchodzą w ich przypadku w grę. Tutaj tego problemu nie ma, ponieważ Sennheisery tylko w niewielkim stopniu wystają poza ucho. Przy odpowiednim dopasowaniu końcówek i pierścieni "siedzą" w tym uchu bardzo stabilnie, tak że nawet podczas biegania raczej nie powinny się poluzować i wypaść z ucha.
Zanim jeszcze posłuchałem pierwszego utworu, dostosowałem funkcje przycisków dotykowych do swoich potrzeb, tak abym nie musiał pamiętać, że cofanie utworu to 3 kliknięcia w lewą, a nie 2 kliknięcia w prawą słuchawkę. Świadomość tego, że jest się panem i władcą konfiguracji od razu wpływa na komfort użytkowania.Odpowiednie dopasowanie rozmiarów obu elementów bardzo istotnie wpływa na komfort użytkowania. Nawet w czasie 3-4 godzinnych sesji nawet przez chwilę nie czułem potrzeby wyjęcia słuchawek z uszu. Nie musiałem tego również robić w momencie, gdy ktoś do mnie zadzwonił - mikrofony Momentum True Wireless 4 bardzo dobrze zbierają dźwięk i spokojnie możemy prowadzić przez nie rozmowy. Tutaj jedynym ograniczeniem może być uliczny hałas, ponieważ mikrofony zbierają wszystko, nie tylko nasz głos. W czasie rozmowy na żywo nie było również potrzeby wyjmowania słuchawek, ponieważ świetnie zadział tu tryb transparentności. Gdy nie musimy z niego korzystać, powinniśmy bez problemu móc zamknąć się w naszym muzycznym świecie, ponieważ słuchawki same w sobie nieźle wygłuszają. Przy głośniejszej muzyce nie jest konieczne używanie ANC. Gdy ten tryb odpalimy, zrobi się jeszcze bardziej komfortowo i podróż komunikacją miejską czy pociągiem przebiegnie w rytm puszczanej muzyki, a nie hałasu okolicy. Oczywiście nie ma co oczekiwać cudów i w przypadku bardzo głośnych dźwięków usłyszymy je, ale mówimy tu o przejeżdżającej karetce, tirze, płaczu dziecka obok czy wierceniu dziur w ścianie. W bardziej standardowych warunkach tryb wygłuszania powinien poradzić sobie w co najmniej zadowalającym stopniu.
Inna sprawa to tryb "Anti-wind", który w mojej okolicy bardzo się przydaje, ponieważ tutaj (Szczecin) wieje praktycznie zawsze. Już sama konstrukcja słuchawek, diametralnie różna od ZE8000, sprawia, że Sennheisery nie "łapią" tak mocno wiatru. Ale oczywiście przy mocniejszych podmuchach jest on słyszalny. Po uruchomieniu trybu "Anti-wind" przestajemy się przejmować tym aspektem ze względu na to, że zostaje on praktycznie wyeliminowany. W czasie testów bywały dni, w których naprawdę solidnie wiało, a sennheisorowy "Anti-wind" podołał zadaniu i zredukował szum do zera. Niby konkurencja też może pochwalić się podobnymi rozwiązaniami, ale wcześniej nie miałem do czynienia z tak wysokiej jakości efektem.
W materiałach prasowych producent chwali się czasem odtwarzania sięgającym 7-7,5 godziny i baterią w etui dającą kolejne 30 godzin odtwarzania (czyli w zasadzie 4 ładowania od 0 do pełna). Przez kilkanaście dni nie udało mi się przeprowadzić próby, w której jednym ciągiem faktycznie słuchałbym muzyki przez tak długi czas. Zdarzały mi się naprawdę głośne sesje trwające około 3 godziny. Po tym czasie słuchawki pokazywały nadal 60% naładowania. Samo etui w czasie spędzonym z słuchawkami ładowałem tylko raz, zatem okolice 30 godzin również są osiągalne.
Ponownie powróćmy na chwilę do materiałów reklamowych, w których Sennheiser chwali się lepszą wydajnością jeśli chodzi o opóźnienia. Faktycznie Momentrum True Wireless 4 w połączeniu z Bluetooth 5.4 robią robotę. Słuchawki momentalnie reagują na wszelkie operacje wykonane w aplikacji odtwarzającej muzykę. Można zatem uznać, że zmiana utworu czy poziomu głośności następuje w zasadzie natychmiast. W przypadku starszej wersji Bluetootha wygląda to mniej więcej podobnie. Większą rolę odgrywa tutaj jakość połączenia i tak po podłączeniu do laptopa i pracy przy nim wszystko odbywa się płynnie. Lekki lag i utrata jakości występują dopiero po odejściu od sprzętu na kilka metrów lub przejściu do innego pomieszczenia. Jednak beton w wielkiej płycie również robi robotę... W czasie testów zdarzyło mi się kilkukrotnie brać udział w telekonferencji via Teams. Przy stabilnym połączeniu (czyli siedząc przy laptopie) nie odczuwałem żadnego dyskomfortu związanego z tym, że obraz docierał do mnie szybciej niż dźwięk. Wszystko odbywało się płynnie i nawet w tym przypadku można już powiedzieć o szerokiej scenie, ponieważ mimo wypowiedzi kilku osób naraz byłem w stanie skupić się na głosie jednej osoby, ponieważ wszystko nie zlewało się w całość.
Wiele słów zostało napisanych na temat innej budowy wkładki dousznej i tunelu akustycznego, która ma wpłynąć na chronienie sprzętu przed woskowiną. Jakkolwiek byśmy nie dbali o czystość naszych uszu, każdemu może zdarzyć się wpadka. I tutaj faktycznie wkładka jest wyjątkowo prosta w czyszczeniu. Podobnie jest z resztą słuchawki i etui. Cały proces będzie mógł być przeprowadzony bez zbędnej ekwilibrystyki i używania "specjalistycznego" sprzętu. Słuchawki Sennheisera wydają się być sprzętem bardzo solidnym. Przez kilkanaście dni ani razu nic nie zaskrzypiało czy nie przesunęło się, dając sygnał do tego, że jest to część, która może zużyć się wcześniej. Mam tu na myśli głównie końcówki i pierścienie. Te siedzą bardzo solidnie na swoim miejscu i nie ruszają się nieproszone.
Na koniec ważna ciekawostka. Od wielu lat w smartfonach jest dostępny tryb oszczędzania baterii, blokujący ładowanie przy 85%, co ma wpływ na jej żywotność. Baterie w smartfonach (no, nie we wszystkich) mają ten atut, że można je wymienić. Nie słyszałem natomiast, aby taki wariant był dostępny w dokanałówkach. Dlatego za plus uznaję również taką opcję w testowanym modelu. Przez ostatnich kilka lat miałem styczność z wieloma słuchawkami - zarówno dokanałowymi, jak i nausznymi - i taką opcję widzę po raz pierwszy. I tak jak w słuchawkach nausznych nie jest ona niezbędna, bo sprzęt zazwyczaj ładujemy w domu raz, ale długo, do kolejnego rozładowania, tak w pchełkach przy każdym schowaniu do etui sprzęt jest od razu ładowany, zatem bateria dość mocno dostaje "po tyłku". Ten tryb to strzał w dziesiątkę, dzięki któremu jeszcze dłużej będziemy mogli cieszyć się z Momentum True Wireless 4.
Brzmienie
Mimo że ZE8000 uważam za wzorzec jeśli chodzi o brzmienie, to Sennheisery "kupiły" mnie praktycznie od razu. I nie chodzi tu wcale o jakość, bo pod tym względem przy formacie bezstratnym i z Bluetoothem 5.4 jesteśmy ustawieni dobrze od samego początku. Mówię natomiast o tym, że nawet w tak dobrych warunkach muzyka brzmiała po prostu świeżo, rześko, zachęcająco. Do tego doszła niesamowita przestrzeń (oraz okoliczności przyrody ponieważ mój debiut z Momentum True Wireless 4 to plener w słoneczny i stosunkowo ciepły dzień). Wszystko to sprawiło, że aż chciało się przemierzać kolejne kilometry, chłonąc nadchodzącą wiosnę oraz przede wszystkim dźwięk.
Na pierwszy rzut wystawiony został album o bardzo dobrej produkcji. I tutaj spotkało mnie spore zaskoczenie, które nawet ciężko opisać. Sprzęt Sennheisera wydaje się być neutralny, balans wychodzi raczej na zero, słuchawki zdają się odtwarzać muzykę taką, jaka ona naprawdę jest - bez malowania trawy na zielono. Ale jednak nie do końca. Przy dobrze zrealizowanym nagraniu słuchawki wydają się dodawać coś od siebie. Subtelnie, delikatnie ale na tyle wyraźnie, że albumy te brzmią jeszcze lepiej. Spora tu z pewnością zasługa jakości streamingu, ponieważ nie ma co porównywać HiFi od TIDAL-aa z pociętym materiałem ze Spotify, który brzmi zwyczajnie ubogo. Co już naprawdę mnie zaskoczyło, w czasie testu wytypowałem kilka albumów, które brzmią lepiej na Momentum True Wireless 4 niż na ZE8000, chociaż już tam uważałem brzmienie za świetne. Tak jak wspomniałem, owo uwypuklenie słychać na dobrze wyprodukowanych albumach. W przypadku kiepskiej produkcji słuchawki nie próbują udawać czegoś, czego nie ma, ale jeśli damy im dobry materiał, dostają skrzydeł i zdają się grać, jakby miały włączone jakieś turbodoładowanie (ale w pozytywnym sensie).
Niezależnie od poziomu nagrania czy gatunku towarzyszy nam ciepła barwa. Dźwięk jest bardzo żywy i dynamiczny, wzbudzający zainteresowanie, a przy tym wszystkim słychać mnogość detali do tego stopnia, że skupiamy się, aby spróbować wychwycić dźwięki, których wcześniej nie słyszeliśmy. W ramach testu wytrwałości "przebrnąłem" przez dwa molochy Swans, czyli "The Seer" i "The Beggar Lover (Three)" - utwory trwające odpowiednio 32 i 43 minuty. Osoby znające twórczość Michaela Giry doskonale wiedzą, że w jego kompozycjach fragmenty erupcyjne mieszają się z totalną flautą. Test można uznać za udany, ponieważ dopiero na pełnym skupieniu i z Momentum True Wireless 4 odkryłem w tych utworach kilka smaczków, które podczas odtwarzania na głośnikach gdzieś mi umknęły. Duża szerokość sceny generowanej przez słuchawki pozwoliła na skupienie na mniej istotnych elementach, które ginęły w momentach "erupcyjnych". Również w przypadku muzyki ekstremalnej nie poczułem efektu zlewania się w jedną całość, tylko bez większego problemu byłem w stanie rozgraniczyć poszczególne instrumenty. Tutaj malutkie dokanałówki poradziły sobie lepiej niż niektóre słuchawki nauszne, z którymi miałem wcześniej do czynienia.
Słuchawki nie faworyzują żadnego fragmentu pasma, idąc w stronę neutralności. Wszystko jest na tyle dobrze wyważone, że equalizera użyłem tylko raz, z recenzenckiego obowiązku.W przypadku Momentum True Wireless 4 ciekawą kwestią jest balans. Słuchawki nie faworyzują żadnego fragmentu pasma, idąc w stronę neutralności. Wszystko jest na tyle dobrze wyważone, że equalizera użyłem tylko raz, z recenzenckiego obowiązku. Nawet żywiołowe granie elektroniczne i gitarowe, lubiące podkręcony bas, brzmiały w domyślnych ustawieniach na tyle dobrze, że nie trzeba było tego zmieniać. Co ważne, niskie tony nie przesłaniały również innych częstotliwości, chociaż lekko podbite The Prodigy do biegania sprawiało, że jeszcze bardziej chciało się podkręcić tempo. Tutaj warto jeszcze raz podkreślić, że przy dobrym dopasowaniu końcówek i pierścieni słuchawki bardzo stabilnie "siedzą" w uszach i nie trzeba się martwić, że przypadkowo wypadną. Sennheiser nie reklamuje tego modelu jako sprzęt do uprawiania sportu, ale zaręczam, że jest to możliwe. Kto wie, czy Momentum True Wireless 4 nie sprawdzają się w tej roli lepiej niż dokanałówki stworzone specjalnie w tym celu?
Czy zatem udało mi się znaleźć jakiś gatunek, który najlepiej sprawdziłby się na Momentum True Wireless 4? Otóż nie. W testowanych słuchawkach świetnie brzmiała zarówno elektronika, jak i granie gitarowe, hip-hop czy pop. Zdecydowanie większą wagę niż sam gatunek miała wspomniana wcześniej produkcja nagrań. Słuchawki Sennheisera bezkompromisowo pokazują również, jak wielka przepaść dzieli obecnie TIDAL-a i Spotify. Nawet osoba nie interesująca się na co dzień muzyką była w stanie wyłapać różnice i spytać, dlaczego ten sam utwór odtwarzany dwukrotnie raz brzmiał czysto, przejrzyście i przestrzennie, a za drugim razem został bezczelnie ogołocony z tych elementów. TIDAL nie dość, że nadrobił wiele zaległości funkcjonalnych (z czego najważniejsze jest dodanie funkcji TIDAL Connect), to jeszcze ostatnio obniżył cenę abonamentu. To jednak temat na inny artykuł. Ja powoli kończę, bo Momentum True Wireless 4 to jeszcze cieplutka nowość i dystrybutor pewnie szybko będzie chciał dostać je z powrotem, a ja chętnie pobawiłbym się tymi dokanałówkami dłużej. A może je sobie zostawić? Kuszą, oj kuszą.
Budowa i parametry
Sennheiser Momentum True Wireless 4 to bezprzewodowe słuchawki dokanałowe wykorzystujące pojedynczy przetwornik dynamiczny. Z informacji producenta dowiemy się, że opisywany model to połączenie najnowszych rozwiązań bezprzewodowych z najwyższej jakości elektroniką, integrujące technologię Qualcomm RF Front End (RFFE) z przetwornikami TrueResponse. W porównaniu z poprzednikiem dostajemy między innymi ulepszoną konstrukcję anteny, zapewniającą wyższą czułość RF, lepszy stosunek sygnału do szumu, dynamiczne przełączanie pomiędzy urządzeniami, szybsze połączenia i jeszcze lepszą ciągłość sygnału w podróży. Wszystko to ma zapewniać bardziej naturalne wrażenia podczas oglądania, komunikowania się, a nawet grania na urządzeniach, które kładą nacisk na wydajność o niższych opóźnieniach. Firma twierdzi, że rozwiązania zastosowane w Momentum True Wireless 4 to przeskok technologiczny w porównaniu do poprzednich generacji. Sennheiser znalazł również sposoby na polepszenie wrażeń akustycznych. Układ sześciu mikrofonów poprawia zarówno odbiór głosu, jak i skuteczność systemu adaptacyjnej redukcji szumów, zapewniając szybszą i silniejszą reakcję na hałas otoczenia. Adaptacyjny korektor monitoruje skład częstotliwości przychodzących strumieni audio, zapewniając bardziej spójny dźwięk zarówno w muzyce, jak i filmach, podcastach czy grach. Opracowana we współpracy z niemieckim instytutem badawczym Fraunhofera funkcja Sound Personalization inteligentnie kalibruje indywidualny profil audio na podstawie zaawansowanej analizy reakcji użytkownika w odpowiedzi na serię wzorcowych próbek dźwięku. Zmieniona została konstrukcja wkładki dousznej i tunelu akustycznego, co powinno uchronić te elementy przed woskowiną. Słuchawki dostępne są w trzech wersjach kolorystycznych: Black Graphite, White Silver i Black Copper.
Werdykt
Do kogo skierowane są Momentum True Wireless 4? Odpowiedzieć na to pytanie można jednym zdaniem - do wszystkich, którym zależy na jakości brzmienia, ale równocześnie ergonomii i jakości wykonania. Czyli w zasadzie do osób, które oczekują czegoś więcej niż słuchawki z marketu i słuchanie muzyki z jakości "wysoki" w Spotify. Dodatkowo na plus punktują tutaj jakość wykonania, jedna z najlepszych aplikacji mobilnych z mnóstwem przydatnych funkcji i czas działania na baterii zbliżony do deklarowanego. Atutem jest z pewnością pojemność akumulatora w etui, które wraz z słuchawkami daje łącznie ponad 35 godzin odtwarzania, co przy normalnym użytkowaniu sprawia, że zestaw będzie samowystarczalny nawet przez dwa tygodnie. Tego właśnie brakowało mi w kilku testowanych wcześniej modelach, gdzie oczywiście etui ładowało, ale pojemność akumulatora była na tyle mała, że po jednokrotnym podładowaniu z 50 do 100% pudełeczko sygnalizowało już zużycie połowy mocy. Tutaj natomiast człowiek jest wręcz zaskoczony, kiedy słuchawki domagają się ładowania. Sennheiser jest teraz jednym z liderów technologicznego wyścigu, ale dla mnie równie ważne jest brzmienie - neutralne, dobrze zrównoważone, czyste, dynamiczne i przestrzenne. Aż chce się odkrywać znane albumy na nowo albo wybierać te najlepiej zrealizowane nagrania, aby wycisnąć z tego dźwięku wszystko, co tylko się da. Wady? Chyba jedynie cena, sięgająca 1299 zł, jednak uważam, że akurat w tym przypadku nie jest ona przesadzona. W obecnych realiach nie jest to jakaś porażająca kwota, a takie słuchawki są warte każdej złotówki. Gorąco polecam!
Dane techniczne
Typ słuchawek: dokanałowe, bezprzewodowe
Łączność: Bluetooth 5.4
Złącze: USB C (do ładowania)
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 21 kHz
Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 107 dB
Czułość: 105 dB
Zniekształcenia: 0,08%
Obsługiwane kodeki: SBC, AAC, aptX, aptX Adaptive, aptX Lossless, LC3
Redukcja szumów: Hybrydowe adaptacyjne ANC
Pojemność akumulatora: 75 mAh (słuchawki), 820 mAh (etui ładujące)
Czas pracy: do 7,5 h (słuchawki), do 30 h (słuchawki z etui ładującym)
Masa: 6,2 g (jedna słuchawka), 66,4 g (etui ładujące)
Wymiary (W/S/G): 4,5/7/3,5 (słuchawki w etui)
Cena: 1299 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy S23, Samsung Galaxy S10, Dell Inspiron 5000, Dell Latitude 5590, Audiolab 6000A Play.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
Maryjan
Panie autorze, ale Samsung s20+ (którego sam posiadam) nie posiada Bluetooth 5.4, a co za tym idzie nie obsługuje aptX Lossless ani nawet aptX Adaptive. Słuchawki, wg specyfikacji, nie mają aptX HD ani LDAC. Czyli testy przeprowadził Pan na "zwykłym" aptX?
0 Lubię -
Darek
Mam 2 generację tych słuchawek. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że jakość muzyki w tego typu słuchawkach nie jest najważniejsza. Zazwyczaj słucham z nich muzyki podczas ruchu, w komunikacji, na ulicy. Nie słucham szczególnie głośno więc hałas nie pozwala poczuć jakości słuchanej muzyki. W domu wolę używać czegoś bardziej wygodnego (wokółuszne, douszne). Jakość muzyki w tych Momentum w wersji 2 nie jest też jakaś hiper super. Przykładowo Sennheiser IEM 100 PRO, które kosztują około 450 zł, grają dużo lepiej, nie mówiąc o jakiś lepszych kabelkowych dużych słuchawkach. Według mnie lepiej kupić tańsze TWS-y z dobrym ANC i akceptowalnym dźwiękiem i dorzucić do dobrych otwartych słuchawek do domu niż kupować TWS-y za 1300 zł.
1 Lubię -
stereolife
@Maryjan - Autor już jakiś czas temu zmienił telefon na Samsunga Galaxy S23, tylko zapomniał nas o tym poinformować, więc zmieniamy konfigurację zarówno w tym, jak i poprzednim jego teście. Sytuacji to jednak zasadniczo nie zmienia, bo Galaxy S23 też nie ma wsparcia wszystkich najnowszych kodeków, więc tak - słuchane było na "zwykłym" aptX-ie. Najwyraźniej w wyścigu technologicznym słuchawki bezprzewodowe wyprzedziły smartfony:-)
1 Lubię -
Tomasz
@stereolife - Ja to nigdy nie zrozumiem, jak można testować taki produkt, nie zapewniając sobie takiej samej jakości ze źródła - po to Sennheiser ma w ofercie adapter z aptX adaptive BTD 600, żeby nawet taki S23 zabrzmiał jak należy ;)
0 Lubię
Komentarze (4)