Sennheiser HD 490 PRO Plus
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Nie lubię, gdy recenzja sprzętu grającego zaczyna się od informacji biznesowych - która firma przejęła którą, kto został prezesem, kto ma teraz większościowy pakiet akcji i jak dużą wypłacił sobie dywidendę. Nie po to, u licha, wchodzi się na strony magazynów dla audiofilów i melomanów, aby czytać o takich bzdurach. Zasadę tę naginam tylko wtedy, gdy konsekwencje owych strategicznych posunięć stają się istotne dla klientów, a w tym przypadku historia jest nie tylko ciekawa, ale też całkiem zabawna. Wytrzymajcie, proszę, bo warto. Trzy lata temu Sennheiser sprzedał swój dział produktów konsumenckich szwajcarskiej firmie Sonova, specjalizującej się w produkcji sprzętu do ochrony słuchu - od aparatów słuchowych przez implanty ślimakowe po bezprzewodowe rozwiązania komunikacyjne. Fani niemieckiej marki - jednej z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych w branży słuchawkowo-mikrofonowej - nie przyjęli tych wieści z entuzjazmem. I choć pogłoski o rychłym końcu Sennheisera okazały się przesadzone, działania najważniejszego z punktu widzenia klientów działu produktów konsumenckich były ostatnio nakierowane na słuchawki dokanałowe. Być może Szwajcarzy postanowili wykorzystać swój know-how, a może po prostu doszli do wniosku, że skoro już zainwestowali w taką perełkę, zaczną od razu maksymalizować zyski, uderzając tam, gdzie panuje największy ruch. Były też, nie powiem, premiery bardzo fajne z punktu widzenia audiofila, takie jak chociażby wspaniałe dokanałówki IE 900 czy wokółuszne, otwarte słuchawki HD 660 S i HD 660S2. Ciężko było jednak pozbyć się wrażenia, że firma straciła impet, a na jedną nowość z wyższej półki będzie teraz przypadało dziesięć soundbarów, słuchawek bezprzewodowych i dokanałówek różniących się od poprzedniej generacji tylko kilkoma szczegółami. Teraz jednak firma wyprowadziła potężny cios - zupełnie nowe nauszniki stworzone z myślą o profesjonalistach. Tyle, że to nie jest ten sam Sennheiser...
Jeżeli nie wiecie, o co mi chodzi, musimy wrócić do transakcji z 2021 roku. Tak, szwajcarska firma specjalizująca się w produkcji aparatów słuchowych kupiła konsumencki dział Sennheisera, ale całkiem sporo zostało w rękach pierwotnych właścicieli. Owa "reszta" Sennheisera - ta, której nie sprzedano (w tym między innymi dział produktów profesjonalnych) - robiła swoje, przyglądając się działaniom Sonovy z boku. Wreszcie, zapewne podczas rodzinnego obiadu (Sennheiser to firma rodzinna - do tego stopnia, że jeśli chcielibyście piastować w niej jakieś kierownicze stanowisko, najlepsze wrażenie na rekruterach zrobi to, że macie na nazwisko Sennheiser, a jak mieliście cztery lata, siedzieliście u dziadka Fritza na kolanach) ktoś wpadł na znakomity pomysł. Słuchajcie, kochani, ta Sonova niech tam sobie robi bezprzewodowe dokanałówki, ale co stoi na przeszkodzie, żeby nasz dział profesjonalny wypuścił na rynek takie naprawdę fajne słuchawki, normalne, przewodowe, ale wypasione i z ceną nie z kosmosu? Nie musielibyśmy trzymać się tych HD 600, które były ulepszane chyba już pięć albo i dziesięć razy. Moglibyśmy zrobić dobry wywiad wśród zawodowców, usiąść i zastanowić się, czego potrzebują, a że przy okazji "cywile" też będą mogli kupić takie słuchawki i używać ich w domu, z komputerem i przetwornikiem? Przecież nie możemy im tego zabronić. Żaden sklep nie będzie wymagał okazania jakiejś legitymacji zawodowego realizatora dźwięku, prawda? Jak pomyśleli, tak zrobili. To znaczy, tak mi się wydaje. Jeżeli cokolwiek z powyższej, całkowicie przeze mnie zmyślonej, opowieści pokrywa się z prawdą, to tak zrobili. A oto dowód - HD 490 PRO Plus.
Wygląd i funkcjonalność
Od samego początku zastanawiałem się, czy mamy do czynienia z produktem kierowanym do profesjonalistów, czy może raczej z typowo audiofilskimi słuchawkami, które mogą sprawdzić się w niektórych zastosowaniach studyjnych, jak każde inne, ale tak naprawdę są konsumenckim sprzętem, któremu dorobiono profesjonalną otoczkę, aby nie wchodzić w drogę tej części Sennheisera, która została przejęta przez Sonovę. Odpowiedzi nie znam i wątpię, abym uzyskał ją oficjalnymi kanałami, bo nawet jeśli to prawda, nikt normalny otwarcie by się do tego nie przyznał. Musiałby być skończonym idiotą, a skoro wymyślono i przeprowadzono całą tę operację, mamy jasny dowód na to, że kierujący profesjonalnym działem Sennheisera bracia Daniel i Andreas Sennheiserowie idiotami nie są. Aby odcedzić nieco pikanterii z całej tej opowieści, od razu wytłumaczę, że do współpracy z Sonovą Sennheiser nie został zmuszony. Daniel i Andreas bardzo pozytywnie wypowiadają się o tej firmie, przyznając, że nie szukali oferenta, który zaproponowałby najwyższą cenę, ale raczej kogoś zaufanego, bliskiego im biznesowo i kulturowo. Podejrzewam zatem, że prawda leży gdzieś pośrodku. Nawet jeśli HD 490 PRO miały być konkurencją dla konsumenckich modeli Sennheisera, takich jak HD 660S2, należy to raczej odczytać jako prztyczek w nos, zaproszenie do rywalizacji na przyjacielskich zasadach, motywujący pokaz możliwości, a nie początek wojny na całego. Nie zmienia to faktu, że sprawa jest intrygująca i od razu rodzi się pytanie, czy opisywany model to jednorazowy wybryk, czy początek dłuższego procesu, który doprowadzi do powstania całej gamy profesjonalnych Sennheiserów, które będą kupowane głównie przez audiofilów i melomanów.
PREZENTACJA: Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser
Moje wątpliwości dotyczące tego, czy zawodowcy faktycznie sięgną po HD 490 PRO, wynikają głównie z jednego faktu - są to słuchawki otwarte. Niemcy nawet nie próbowali udawać, że jest inaczej, stosując osłony muszli przypominające maskownice zestawów głośnikowych albo plastikowe dekielki pokryte dziwnymi otworami. Przez ażurowe, metalowe siateczki doskonale widać przetworniki, a to oznacza, że fale dźwiękowe mogą swobodnie przedostawać się zarówno do środka, jak i na zewnątrz nauszników. Jeżeli ktoś przeznaczył jedno z pomieszczeń w swoim domu na studio nagraniowe, zainwestował w jego wytłumienie, zamontował dźwiękoszczelne okna i drzwi, ale nie zawsze chce korzystać z monitorów bliskiego pola, "dziurawe" słuchawki nie będą mu w niczym przeszkadzały. To samo można powiedzieć o amatorach, którym w słuchaniu muzyki nie przeszkadzają domownicy, współpracownicy, koty, psy ani sąsiedzi. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy ma taki komfort.
Dla wielu osób sens korzystania ze słuchawek polega właśnie na tym, aby móc odciąć się od świata i vice versa. W domu, w pracy, na spacerze czy podczas podróżowania komunikacją miejską. W warunkach studyjnych to już w ogóle nie ma o czym mówić. Najczęściej nie jest to bowiem kwestia preferencji, ale sensu wykonywanej w danym momencie pracy. Jeżeli mikrofon oprócz naszego głosu będzie zbierał to, co leci w nausznikach, jeżeli kilka osób będzie się wzajemnie zakłócać, jeżeli realizator nie może odciąć się od otoczenia, równie dobrze można rzucić robotę i iść na piwo, bo i tak nic wartościowego z tego nie wyjdzie. Obawiam się zatem, że jeśli nowymi Sennheiserami naprawdę zainteresują się zawodowcy, to tylko niektórzy - ci, których specyfika pracy pozwala na użycie czegoś tak komfortowego jak słuchawki otwarte. Bo z tym, że jest to też wygodne, nie ma co dyskutować. Człowiek mniej się męczy, uszy się nie pocą, a dodatkowo nie jesteśmy odcięci od najgłośniejszych dźwięków, takich jak dzwonek telefonu czy pukanie do drzwi. Oba warianty mają swoje plusy i minusy, z tym, że mówiąc o słuchawkach profesjonalnych, zwykle mamy na myśli konstrukcje zamknięte. Obstawiam, że projektanci o tym wiedzieli, ale z drugiej strony Sennheiserowi nigdy nie było po drodze ze słuchawkami tego typu. Najsłynniejsze modele tej marki - czy to HD 600, HD 800, Orhpeusy, czy nawet pierwszy duży hit tej marki, HD 414 - wszystkie mają budowę otwartą. Ze słynnych modeli przewodowych z tego schematu wyłamały się chyba tylko DJ-skie HD 25, a z tych hi-endowych - HD 820, chociaż w tych ostatnich także widać przetworniki, tyle, że przez szybkę.
Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego napisałem, że opisywany model nazywa się HD 490 PRO, a w tytule testu wyraźnie widnieje nazwa "HD 490 PRO Plus", tłumaczę - jest on dostępny w dwóch wersjach. Ta podstawowa, bez plusa, jest dostarczana w komplecie z dwoma różnymi zestawami nauszników (do miksowania i produkcji) oraz kablem słuchawkowym o długości 1,8 m i licencją DearVR MIX-SE. Jej cena katalogowa wynosi 1799 zł. Model HD 490 PRO Plus zawiera dodatkowo 3-metrowy kabel, futerał transportowy i dodatkową materiałową poduszkę na pałąk. W tym przypadku cena katalogowa wynosi 2149 zł. Ja dostałem do testu wersję droższą. Już po ujrzeniu futerału jego zawartości doszedłem do wniosku, że nie ma co oszczędzać.
Dawno nie widziałem tak bogatego i dopracowanego zestawu akcesoriów. Piętnaście lat temu takich atrakcji można było oczekiwać, kupując profesjonalne słuchawki za 1500-2000 zł. Z tym, że wtedy to była kupa pieniędzy. Nierzadko cała wypłata albo i nie. Dziś producenci sprzętu audio po cichutku wycofują się z takich dodatków, zostawiając nam co najwyżej worek transportowy, adapter samolotowy albo coś równie bezużytecznego. Sennheiser podszedł do sprawy bezkompromisowo, dając nam w komplecie twardy futerał z dodatkowymi przegródkami i suwakami, dwa przewody i drugi zestaw padów. Poduszki przeznaczone do produkcji muzyki (welurowe) w HD 490 PRO mają zapewniać nieco cieplejszą charakterystykę, natomiast pady do miksowania (materiałowe) pozwalają zdaniem producenta uzyskać bardzo płaski, neutralny dźwięk, który pomaga zagłębić się w szczegóły. Oba zestawy poduszek można prać. Wymiana jest dziecinnie prosta, ponieważ pady w nausznikach trzymają się na plastikowe spinki, a ten po wewnętrznej stronie pałąka - na rzep. Takich smaczków jest znacznie więcej. Niemcy twierdzą, że lekka, ergonomiczna konstrukcja HD 490 PRO eliminuje wszelkie punkty ucisku, ponieważ pałąk nie ugniata wrażliwych części głowy. Ponadto wokółuszne nauszniki posiadają opatentowaną przez Sennheisera miękką strefę komfortu na zauszniki okularów, zapewniając jednocześnie dobre uszczelnienie. Jako, że noszę okulary, potwierdzam - dawno nie miałem do czynienia z tak wygodnymi słuchawkami.
Na pierwszy rzut oka HD 490 PRO nie wyglądają wyjątkowo. Są dość lekkie, ale porządne i bardzo wygodne, ale przecież gdyby w tej dziedzinie można było odkryć Amerykę, ktoś już dawno by tego dokonał. Oglądamy je bliżej i tu fajnie, tu fajnie, pałąk metalowy, ale reszta plastikowa, mocno utylitarna, więc summa summarum jest to taki dobry, uczciwy poziom, ale bez szału. Objawienia doznajemy dopiero w momencie, gdy przestaniemy traktować Sennheisery jak każde inne słuchawki, oceniając ich wygląd i jakość wykonania, a zamiast tego zaczniemy kombinować, co możemy z nimi zrobić. Jedziemy w dłuższą podróż albo chcemy zabrać je do sklepu, w którym umówiliśmy się na odsłuch kilku odtwarzaczy przenośnych? W takim razie wsadzamy je do neseserka, w którym oprócz samych słuchawek zmieści się jeszcze mnóstwo gadżetów, a jeśli mamy taką potrzebę, spokojnie włożymy do niego drugie nauszniki, o ile składają się na płasko. Potrzebujemy krótkiego przewodu do pracy przy komputerze albo długiego, który sięgnie do sprzętu stacjonarnego? Żaden problem - oba kable dołączone do zestawu mają wtyk 3,5 mm z nakręcaną przejściówką na 6,3 mm, więc każdy z nich nada się zarówno do pracy z odtwarzaczem przenośnym czy laptopem, jak i poważnym sprzętem, takim jak przetwornik, streamer czy wzmacniacz słuchawkowy. Oba przewody są skręcone w spiralę, ale tylko na krótkim odcinku, na wysokości szyi, dzięki czemu nie mamy ciężkiego, sprężynującego węża, ale jednocześnie zapewniona jest pewna elastyczność. Gdybyśmy odwrócili głowę zbyt mocno, poczujemy delikatne pociągnięcie i od razu będziemy wiedzieli, że coś jest nie tak. Jest mało prawdopodobne, aby przy nagłym ruchu taki kabel zerwał nam słuchawki z głowy. Zwinięcie przewodu ma także ograniczać efekt mikrofonowy i wydaje mi się, że do pewnego stopnia może to być prawda. Wtyczka ma malutką, zwalnianą przyciskiem blokadę, więc sama na pewno się nie wypnie. Jeżeli nie pasują nam welurowe pady i poduszka po wewnętrznej stronie pałąka, możemy zmienić je w dziesięć sekund, a gdy w przyszłości nasz ulubiony zestaw poduszek się zużyje, na pewno bez problemu będzie można je kupić i przywrócić swoim słuchawkom oryginalny wygląd. Jeśli natomiast nie odpowiada nam to, że przewód wchodzi do lewej muszli, w prawej jest takie samo gniazdo zakryte gumową zaślepką. Wystarczy ją wydłubać, przełożyć na drugą stronę i voilà - już mamy słuchawki z kablem podłączonym do prawego kanału.
Wszystko to wydaje się proste. Niby nic wielkiego, ale mało to jest na rynku słuchawek, w których takich rzeczy nie ma? A jeśli już, ciężko jest znaleźć takie, w których dostaniemy wszystkie te udogodnienia. Szczerze mówiąc, w porównaniu z HD 490 PRO Plus nawet HD 660S2 wypadają blado. Nie składają się na płasko, mają zwyczajny kabel podłączany do obu muszli, pady są wymienne, ale istnieje tylko jeden ich rodzaj, więc nie możemy wybrać innego materiału (każdy lubi co innego, a jeśli obszycie poduszek nam nie pasuje, na pewno takich słuchawek nie kupimy), a dodatkowo nauszniki dostajemy w zwyczajnym kartonie, który od razu po wyjęciu cennej zawartości możemy przeznaczyć do recyklingu. Sprawa staje się jeszcze ciekawsza, gdy zdamy sobie sprawę, że HD 490 PRO Plus kosztują 2149, a HD 660S2 - 2799 zł. Mówimy rzecz jasna o cenach katalogowych. Nie jest tajemnicą, że w przypadku Sennheisera realne oferty w sklepach są korzystniejsze, ale mimo to opisywany model jest tańszy. Teoretycznie o 650, a w praktyce o jakieś 300-350 zł. Tymczasem gdybym miał oceniać je z pominięciem brzmienia (do czego jeszcze dojdziemy), bez wahania wybrałbym HD 490 PRO Plus.
Nie ulega wątpliwości, że Niemcy bardzo, ale to bardzo się postarali. Nauszniki są tak lekkie i wygodne, że podczas testu kilka razy próbowałem podrapać się po głowie, zapominając, że coś na niej mam. Zgaduję, ze nie mogąc skorzystać z wcześniejszych rozwiązań stworzonych z myślą o modelach konsumenckich, inżynierowie profesjonalnego działu Sennheisera musieli wymyślić coś nowego, dlatego poświęcili mnóstwo czasu na badania, przymiarki i testowanie prototypów. O tym, że firma potraktowała temat poważnie, świadczy chociażby fakt, że zgłosiła wniosek patentowy dotyczący specjalnej geometrii osi nauszników HD 490 PRO. Ich konstrukcja ma sprawiać, że słuchawki optymalnie dopasowują się do głowy po założeniu i utrzymują równomierny nacisk niezależnie od kształtu głowy użytkownika. Faktycznie, "czterysta dziewięćdziesiątki" pozytywnie zaliczyły test "ja kontra moja żona" - dla mnie optymalne było najszersze ustawienie pałąka, dla niej najwęższe, ale żadne z nas nie narzekało. Zmianie rozmiaru towarzyszą ciche kliknięcia, więc nic nie rozjedzie się przypadkowo, ale jeśli zechcemy zmniejszyć pałąk, gdy mamy już nauszniki na głowie, nie stanowi to problemu.
W porównaniu z HD 490 PRO Plus nawet HD 660S2 wypadają blado. Nie składają się na płasko, mają zwyczajny kabel podłączany do obu muszli, pady są wymienne, ale istnieje tylko jeden ich rodzaj, więc nie możemy wybrać innego materiału (każdy lubi co innego, a jeśli obszycie poduszek nam nie pasuje, na pewno takich słuchawek nie kupimy), a dodatkowo nauszniki dostajemy w zwyczajnym kartonie, który od razu po wyjęciu cennej zawartości możemy przeznaczyć do recyklingu.Porównania z HD 660S2 nasuwają się same, ponieważ moim zdaniem są to najlepsze słuchawki otwarte w swoim przedziale cenowym. Ba, po kilku latach galopującej inflacji, w obliczu tego, że smartfony określane jako średniopółkowe kosztują średnio od trzech do pięciu tysięcy złotych, a w szczególności w kontekście jakości wykonania i brzmienia, ich cena wydaje się śmieszna. Zupełnie niedzisiejsza. W ostatnich latach mocno zatarła się granica między nausznikami przewodowymi a bezprzewodowymi. Kiedyś te drugie kabla brzmiały o wiele gorzej, co łatwo było wytłumaczyć dodatkowymi funkcjami, akumulatorami, mikrofonami i innymi komponentami elektronicznymi, a porównanie z tradycyjnymi słuchawkami, choćby nawet były podłączone do niedrogiego DAC-a, było miażdżące. Teraz technologia jest już zupełnie inna. Dzięki nowym kodekom możliwe stało się przesyłanie sygnału w postaci bezstratnej, a ogromna popularność modeli bezprzewodowych sprawia, że producenci walczą o każdą złotówkę. Innymi słowy, trwa wojna o klienta, a jej efekty są dla nas jednoznacznie pozytywne. Wyraźnie zmienił się też świat nauszników audiofilskich i profesjonalnych. Widząc, a nawet aktywnie przyczyniając się do tego, że za dwa tysiące złotych można dziś kupić przyzwoite słuchawki bezprzewodowe, wielu producentów doszło do wniosku, że wymagający słuchacze pójdą w górę, inwestując w słuchawki pięć, dziesięć, dwadzieścia tysięcy złotych. Nikomu chyba nie muszę tłumaczyć, że ten przedział stał się obecnie tym najbardziej ruchliwym, obleganym, wręcz "docelowym". Rynek najwyraźniej orzekł, że audiofile nie będą już interesowali się taką "taniochą" jak kultowe HD 600, tylko przesiądą się na hi-endowe nauszniki dynamiczne, planarne lub elektrostatyczne, a może nawet kupią sobie wypasione dokanałówki i odtwarzacz przenośny.
W wielu przypadkach dokładnie tak to wyglądało. Dla wielu melomanów kupno drogich słuchawek nie jest problemem. Na pewno nie takim jak wzięcie kredytu na mieszkanie. Tylko gdzie teraz szukać dobrych słuchawek przewodowych wycenionych nie na dwadzieścia, ale dwa tysiące złotych? Audio-Technica robi świetne słuchawki, ale o wiele chętniej dostarczy nam coś za 8000-10000 niż 2000-3000 zł. Do tego poziomu zeszli producenci słuchawek planarnych, tacy jak Audeze czy HiFiMAN, jednak najtańsze modele w ich ofercie grają zwykle mało angażująco - spójnie, naturalnie, przyjemnie, ale nie tak dynamicznie i czysto jak Sennheisery. Na placu boju został też Beyerdynamic, ale odnoszę wrażenie, że w tej firmie rozwój techniczny traktowany jest jako pewien etap, który już zaliczono. Szanuję tę markę i wciąż uważam, że klasyczne DT 770 PRO i DT 990 PRO to jedne z najwygodniejszych modeli w galaktyce, a z ceną na poziomie 600-650 zł zmiatają konkurencję z planszy. Tyle, że brzmieniowo do dobrych słuchawek za 2000-3000 zł nie mają podejścia. DT 1990 PRO to moim zdaniem nieco ładniejsza, bardziej dopracowana odmiana DT 990 PRO i na tym historia się kończy. W odsłuchu takie HD 660S2 zjadają je na śniadanie. Kandydatów do tytułu najlepszych przewodowych słuchawek za rozsądne pieniądze pozostaje więc szukać w katalogach marek, nazwijmy to, egzotycznych (takich, o których nie słyszał nikt poza audiofilami) - Ultrasone, Shure, FiiO, Obravo, Final Audio Design, Erzetich, Meze, Moondrop i tak dalej. Załóżmy jednak, że po wielu tygodniach misja zakończyła się powodzeniem i znaleźliśmy słuchawki, które są odrobinę lepsze od Sennheiserów, tylko nazywają się, nie wiem, Mandala Audio X1 i są produkowane przez małą, rodzinną, indyjską firmę. Kupicie je, wiedząc, że jeśli coś się z nimi stanie, będziecie mogli co najwyżej przerobić je na zabawkę dla kota, czy jednak weźmiecie sprzęt firmy ze stuletnim doświadczeniem, z akcesoriami dostępnymi od ręki i gwarancją, która faktycznie jest realizowana? Tak oto wracamy do Sennheiserów HD 660S2. W swojej kategorii wymiatają i wydawało się mało prawdopodobne, że nagle wyrośnie im godny rywal, ale życie potrafi zaskakiwać i oto jest - model tej samej marki, ale z innego działu. Wyglądem, funkcjonalnością, lekkością, wyposażeniem, jakością wykonania, gruntownie przemyślanymi detalami, a nawet ceną HD 490 PRO Plus zdecydowanie wygrywają z najnowszą wersją "klasycznych" Sennheiserów. Przejdźmy zatem do odsłuchu.
Brzmienie
HD 490 PRO Plus są tańsze niż HD 660S2, ale wygodniejsze, przyjemniejsze w codziennym użytkowaniu, sprytniejsze i bardziej funkcjonalne, a do tego dostajemy je z kompletem naprawdę przydatnych akcesoriów. Byłem przekonany, że za to wszystko przyjdzie nam zapłacić ewidentnie gorszym brzmieniem. Podejrzewałem nawet, że profesjonalny dział Sennheisera zainwestował w "skorupę" i otoczkę marketingową, aby sprawdzić, czy ten pomysł w ogóle się przyjmie, czy klienci zainteresują się słuchawkami oderwanymi od wszystkich wcześniejszych projektów, przetestować pewne rozwiązania na żywym organizmie, wsadzając do środka przetworniki niższej klasy i zostawiając sobie w ten sposób furtkę na przyszłość. Szczerze mówiąc, spodziewałem się usłyszeć dźwięk na poziomie dobrych słuchawek bezprzewodowych za 1000-1500 zł, ewentualnie coś na wzór HD 650 (w odróżnieniu od "sześćsetek", ten model charakteryzował się bardziej ucywilizowanym, wygładzonym brzmieniem z głębokim basem, a taki rodzaj prezentacji jest dziś uważany za wzór). Moje przewidywania okazały się jednak całkowicie chybione. Napiszę to tak prosto, jak tylko się da - pod względem brzmieniowym HD 490 PRO są absolutnie wybitne. Ogólnie są niezwykle przemyślanymi i dopracowanymi nausznikami, ale wychodzi na to, że do ich właściwości sonicznych Sennheiser przyłożył się najbardziej.
TEST: Sennheiser HD 660S2
Na pierwszy plan wysuwają się takie cechy jak przejrzystość, neutralność, dynamika i stereofonia. Dźwięk jest niesamowicie czysty, namacalny, klarowny, swobodny, nasycony i realistyczny. Moje pierwsze wrażenie było takie, że mamy do czynienia z godnym następcą HD 600, z tym, że nie obserwujemy tu aż tak wyraźnego rozjaśnienia, a dodatkowo trudno wskazać tu jakikolwiek aspekt prezentacji, który w HD 490 PRO nie byłby lepszy o kilka klas. W porównaniu z nowymi nausznikami kultowe "sześćsetki" brzmią nie tylko jasno, ale też sucho, szorstko, plastikowo i szaro. HD 490 PRO przy całej swojej rozdzielczości są niesamowicie dźwięczne. Ich dźwięk potrafi zachwycić blaskiem, perlistością i, mimo wszystko, kulturą. Bez względu na to, czy słuchamy rocka, jazzu, elektroniki, czy muzyki klasycznej, gdzie ogromnego znaczenia nabierają mikrodetale, barwa i umiejętność oddania akustyki nagrania - to brzmienie zawsze przekonuje. Okej, może przeciętny użytkownik życzyłby sobie ciut więcej basu, może nie każdemu pasują słuchawki stworzone z myślą o analitycznych odsłuchach, ale w końcu jest to sprzęt stworzony dla profesjonalistów i teraz już nie mam żadnych wątpliwości co do intencji konstruktorów. Doskonale wiedzieli, co robią. My, audiofile, możemy z tego skorzystać na zasadzie gościnnego wstępu do klubu.
Jeżeli myślicie, że na tym koniec, to nie. Nie poruszyłem bowiem najważniejszej kwestii. Możemy godzinami analizować to, jak HD 490 PRO wypadły w połączeniu z takim czy innym przetwornikiem lub wzmacniaczem słuchawkowym, zastanawiać się, czy nie powinny być ciut łagodniejsze, cieplejsze i bardziej wyrozumiałe dla gorzej zrealizowanych nagrań, ale kluczowe jest to, jak wypadają na tle konkurencji. Porównanie z HD 600 już krótko omówiłem. Z moich ukochanych "sześćsetek" nie było co zbierać. Można było zauważyć pewną zgodność charakterów, genetyczne powinowactwo, chęć zmierzania w tym samym kierunku, ale przepaść jakościowa była tak duża, że klasycznym Sennheiserom trudno było nawiązać rywalizację z testowanym modelem w jakiejkolwiek dziedzinie. Nawet góra pasma, która jest najmocniejszą stroną HD 600 i dzięki której nauszniki te uchodziły kiedyś za wzór przejrzystości, w HD 490 PRO była po prostu lepsza na wielu, wielu poziomach. Beyerdynamic HD 990 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins P5 - ta sama historia. Oczywiście w brzmieniu każdej z tych konstrukcji można znaleźć coś fajnego, ale starcie z nowymi Sennheiserami jest dla tych nauszników bolesne, wręcz krzywdzące. Nie mówimy o produktach tej samej klasy. Logicznym rywalem dla "czterysta dziewięćdziesiątek" są HD 660S2, które przecież także oceniłem bardzo wysoko. Testowałem je jednak rok temu, więc postanowiłem nie wyciągać wniosków, dopóki nie przeprowadzę bezpośredniego porównania. Zrobiłem to - ostatniego dnia testu udało mi się wypożyczyć HD 660S2 i już wiem, na czym stoimy.
Pod względem przejrzystości, dynamiki, a nawet przestrzeni HD 490 PRO biją HD 660S2 na głowę. Początkowo może się wydawać, że różnica sprowadza się do zmiany proporcji między basem a resztą pasma, że w HD 490 PRO owej reszty jest więcej, w związku z czym odnosimy wrażenie, że brzmienie jest czystsze, bardziej rozdzielcze i realistyczne. Dla mnie jest jednak jasne, że HD 490 PRO pokazują znacznie więcej.Co tu owijać w bawełnę - w porównaniu z opisywanym modelem HD 660S2 (które oceniłem i wciąż oceniam bardzo wysoko) są słuchawkami grającymi bardzo spokojnie, gładko, bezpiecznie, z zauważalnym przygaszeniem średnich i wysokich tonów. Gdybym szykował się do wielogodzinnego odsłuchu, mógłbym po nie sięgnąć, ignorując nawet fakt, że podświadomość podpowiada, że HD 490 PRO są zdecydowanie lepsze. Wiem, że po takich krótkich porównaniach nie zawsze trzeba słuchać tego wewnętrznego głosu. Jak najbardziej dopuszczam możliwość, że ktoś po przeprowadzeniu podobnej próby wybierze HD 660S2 ze względu na ich łagodniejszy charakter, odrobinę przyjemnego, gęstego kleju między dźwiękami. Co ciekawe, w obu modelach niemal tak samo wypadł zakres niskich tonów. Czułem się tak, jakby podczas zmiany nauszników ten jeden element prezentacji przeskakiwał z jednych na drugie. Identyczna głębia, neutralność, szybkość, z dobrym wypełnieniem i bez najmniejszych śladów sztucznego podbicia. Mimo to pod względem przejrzystości, dynamiki, a nawet przestrzeni HD 490 PRO biją HD 660S2 na głowę. Początkowo może się wydawać, że różnica sprowadza się do zmiany proporcji między basem a resztą pasma, że w HD 490 PRO owej reszty jest więcej, w związku z czym odnosimy wrażenie, że brzmienie jest czystsze, bardziej rozdzielcze i realistyczne. Dla mnie jest jednak jasne, że HD 490 PRO pokazują znacznie więcej, są bardziej dźwięczne, a dodatkowo oferują więcej powietrza - scena stereofoniczna w ich wykonaniu nie jest tak mocno skupiona wewnątrz czaszki. Można oczywiście wskazać więcej różnic między tymi dwoma modelami, ale te wydają mi się najistotniejsze. Nadmienię też, że podczas testu korzystałem głównie z Marantza HD-DAC1, który jest urządzeniem o dość klarownym, rozdzielczym, lekko rozjaśnionym brzmieniu. Nauczyłem się brać na to poprawkę, ale gdybym użył innego przetwornika lub lampowego wzmacniacza słuchawkowego grającego ciemniej, wynik byłby jeszcze mniej korzystny dla HD 660S2. Wówczas pewnie doszedłbym do wniosku, że HD 490 PRO są nausznikami neutralnymi, energicznymi i rozdzielczymi, a brzmienie HD 660S2 nie jest wystarczająco doświetlone, chwilami robi się nudne i spodoba się tylko tym, którzy lubią potężny, subwooferowy bas.
Pod koniec testu przeprowadziłem też inne porównanie, stawiając obok nowych Sennheiserów hi-endowe dokanałówki Final Audio Design A8000. Wydawało mi się, że w ten sposób dodam kolejny punkt odniesienia i nawet w tych dziedzinach, w których HD 490 PRO wypadają niezwykle dobrze, zawieszę poprzeczkę tak wysoko, że skapitulują - będą musiały uznać wyższość japońskich dokanałówek i przestaną tak kozaczyć. Efekt? A8000 oczywiście wygrały, ale chyba tylko dlatego, że Sennheiser nie opracował jeszcze miniaturowej wersji "czterysta dziewięćdziesiątek", w których przetworniki znalazłyby się tak blisko naszych uszu. Innymi słowy, odniosłem wrażenie, że oba modele są sobie bardzo bliskie, a przewaga A8000, przynajmniej częściowo, polega po prostu na tym, że mają bliżej do mózgu. Tak, jak po przesiadce z kolumn na słuchawki wokółuszne można odnieść wrażenie, że wreszcie możemy poznać muzykę z bliska, tak przesiadka z dużych nauszników na wysokiej klasy pchełki jest w gruncie rzeczy kolejnym etapem tego procesu. Trudno mówić o jakichkolwiek barierach, gdy fale akustyczne są emitowane prosto do naszych kanałów słuchowych. Przesiadka na HD 490 PRO nie była jednak bolesna. Ba, wprowadzała nawet pewien element odprężenia, ale żeby jakoś bardzo brakowało mi detali czy wrażenia namacalności dźwięku? Z pewnością nie była to różnica miażdżąca.
Dopiero w tym momencie coś zrozumiałem. HD 490 PRO to nie są słuchawki za dwa tysiące złotych. To znaczy, w katalogu są, ale kiedy weźmiemy je na warsztat i porównamy z konkurencją, okazuje się, że brzmieniowo jest to poziom nauszników za 5000-8000 zł. I tak postanowiłem strzelić bezpiecznie, zaniżyć ten przedział w stosunku do tego, co naprawdę sądzę, żebyście nie pomyśleli, że dystrybutor Sennheisera właśnie przelał na moje konto środki na zakup nowego samochodu (niestety nie przelał, a ja czekam!). Jeżeli uznacie, że to niemożliwe, zachęcam, abyście spróbowali sami. Porównajcie HD 490 PRO z konkurencją z tego przedziału i napiszcie, proszę, jak to wypadło. Ja uważam, że nowe Sennheisery prezentują taki poziom jakościowy, że spokojnie mogą stanąć do walki z bardzo, bardzo dobrymi słuchawkami dynamicznymi, a nawet konstrukcjami planarnymi, które jeszcze niedawno uważane były za totalny hi-end i spełnienie marzeń każdego audiofila. Należy jedynie mieć świadomość ich profesjonalnego charakteru. Jest to bowiem, zgodnie z zapewnieniami producenta, sprzęt, który woli nam coś pokazać niż zatuszować, zapiszczeć niż stchórzyć, doświetlić niż przykryć kocem. Jeżeli więc spędzacie w nausznikach długie godziny i nie chcecie robić sobie przerw ze względu na przeładowanie mózgu informacjami, radziłbym zawczasu zadbać o odpowiedni sprzęt towarzyszący - dążący do całkowitej neutralności lub nawet opowiadający się po cieplejszej stronie mocy. Skoro już przy tym jesteśmy, zastanawiałem się, jak na charakter brzmienia wpłynie zmiana padów. Jeśli chodzi o wrażenia dotykowe, zdecydowanie bardziej spodobały mi się te "studyjne", materiałowe, ale kto wie, może z welurowymi coś tam jeszcze drgnie? Okazało się jednak, że różnica jest bardzo, bardzo mała, wręcz na granicy autosugestii. Proponowałbym zatem kierować się własną wygodą, bo w kwestii jakości dźwięku trudno już cokolwiek poprawić. Szczególnie w tej cenie.
Budowa i parametry
Sennheiser HD 490 PRO to dynamiczne słuchawki wokółuszne o budowie otwartej. Producent twierdzi, że zapewnia to szeroką, wymiarową scenę dźwiękową i precyzyjną reprodukcję dźwięku, zapewniając pełną kontrolę nad każdym szczegółem. Ergonomicznie zaprojektowany szkielet i miękkie pady mają eliminować punkty nacisku, a otwarta konstrukcja zapewnia naturalną wentylację. "Dzięki innowacyjnej architekturze akustycznej Open-Frame Architecture firmy Sennheiser, która zapewnia kompleksowe, precyzyjne i czytelnie zdefiniowane wrażenia dźwiękowe, osiągniesz większą klarowność i równowagę w swoich masterach. To rozwiązanie znacząco pomaga w identyfikacji i rozwiązywaniu problemów związanych z rozmieszczeniem panoramy i nakładającymi się częstotliwościami, zapewniając bardziej wyrafinowany efekt końcowy." - zapewnia niemiecka manufaktura na swojej stronie. Sercem słuchawek HD 490 PRO są nowoczesne przetworniki z magnesami neodymowymi i innowacyjnymi "cylindrami niskich częstotliwości". Co dokładnie firma ma na myśli - nie udało mi się dowiedzieć. Nie wiem, czy chodzi o membranę, czy jakiś element podtrzymujący cewkę, ale producent informuje, że komponenty te synchronizują się i współpracują, aby zapewnić pełny, dokładny i wyraźnie zdefiniowany bas, pomagając użytkownikowi zlokalizować i rozwiązać kłopotliwe częstotliwości w dolnym zakresie, które mogą utrudniać osiągnięcie skrupulatnie czystych miksów. Zastanawiałem się, czy przetworniki zastosowane w nowym modelu mają coś wspólnego z tymi, które zobaczymy na przykład w HD 660S2, ale wychodzi na to, że są zupełnie nowe lub, jeśli są spokrewnione z wcześniejszymi jednostkami Sennheisera, zostały gruntownie przeprojektowane. Świadczą o tym parametry, wśród których pokrywa się tylko jedna liczba - średnica przetworników (38 mm). Nie dowiemy się natomiast, z jakiego materiału wykonane zostały membrany. Identyczna jest również masa słuchawek bez kabla (280 g). Tego bym akurat nie zgadł, bo HD 660S2 wydawały mi się ciut cięższe. HD 490 PRO są jednak bardziej przyjazne pod względem elektrycznym. Z impedancją na poziomie 130 Ω powinny być łatwiejsze do wysterowania niż 300-omowe HD 660S2. Co ciekawe, czułość nowych Sennheiserów wynosi 104 dB, natomiast dla "sześćset sześćdziesiątek" firma w ogóle tego parametru nie podaje. Znamy jedynie poziom ciśnienia akustycznego (SPL), gdzie HD 490 PRO wygrywają, z czego wnioskuję, ze ich skuteczność również jest ciut wyższa.
Werdykt
Jeżeli profesjonalny dział Sennheisera chciał utrzeć nosa temu zajmującemu się sprzętem konsumenckim, wprowadzając na rynek profesjonalno-amatorskie słuchawki, które pokażą naprawdę nową jakość i zmiażdżą wszystko na swojej drodze, to misja zakończyła się powodzeniem. HD 490 PRO są nieprzyzwoicie dobre. Nawet gdyby kosztowały 5000-6000 zł, uznałbym je za arcyciekawą propozycję. Za 2149, a właściwie 1799 zł, bo tyle kosztuje wersja bez dodatkowych akcesoriów, nowe Sennheisery urywają cztery litery, a do tego lewą nogę i pół pleców. Obecnie nie widzę dla nich godnego rywala, chyba że konkurencyjne firmy przełamią się, zmienią swoje podejście i ponownie zainteresują się walką o klientów, których nie stać na przewodowe nauszniki za osiem, dziesięć lub piętnaście tysięcy złotych. Niestety, ja takiej woli nie widzę. Przeglądając strony popularnych sklepów internetowych, odnoszę wrażenie, że branża niemal całkowicie ten segment porzuciła, dochodząc do wniosku, że za dwa tysiące można sobie kupić co najwyżej ładne słuchawki bezprzewodowe, które niezależnie od ceny pewnie i tak zepsują się szybciej, niż moglibyśmy się spodziewać. Nie dość zatem, że HD 490 PRO są znakomite i od razu słychać, że niemieccy projektanci bardzo się do nich przyłożyli, to jeszcze Sennheiser pozostaje jedną z niewielu firm, które coś robią, coś pokazują, starają się o względy klientów. Minusy? Mimo wszystko w konstrukcji HD 490 PRO jest dużo plastiku. W tym przedziale cenowym to oczywiste, ale wspominam o tym z dziennikarskiego obowiązku. Wydaje mi się też, że jeśli firma naprawdę wzięła na celownik zawodowców, a nie audiofilów skuszonych studyjnymi konotacjami, fajnym rozwiązaniem byłyby dekielki zamykające muszle, takie jak w HiFiMAN-ach Edition S. Nawet gdyby z takimi pokrywkami HD 490 PRO nie grały tak dobrze jak w formie otwartej, byłaby to opcja awaryjna i moim zdaniem byłoby już pozamiatane na wszystkie możliwe strony. Ach, no i wygrzewanie. Bez kilku dni ciągłego grania w ogóle nie ma o czym rozmawiać, ale jak znam życie, to Sennheisery nawet po kilku miesiącach będą grały inaczej niż egzemplarz wyjęty prosto z pudełka. I to, moi drodzy, byłoby na tyle. Muszę się zastanowić, czy kupno siódmych słuchawek to już nie jest lekka przesada, ale kusi mnie strasznie. Prześpię się z tym dylematem, mając nadzieję, że nie wykupicie wszystkich.
Dane techniczne
Typ słuchawek: otwarte, wokółuszne, dynamiczne
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 36 kHz
Przetworniki: 38 mm, magnesy neodymowe
Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 128 dB
Impedancja: 130 Ω
Czułość: 105 dB
Zniekształcenia: 0,2%
Przewody: Jack 3,5 mm + przejściówka na 6,3 mm
Masa: 260 g
Cena: 1799 zł (HD 490 PRO), 2149 zł (HD 490 PRO Plus)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
Garfield
Nie mam nic przeciwko artykułom o tym, kto kogo przejął i kto został prezesem. Takie decyzje mają nie mniejszy wpływ na przyszłe produkty niż pomysły konstruktorów.
0 Lubię -
Tomek
Dzień dobry. Czytałem ostatnio recenzje, w której napisano, że "The upper midrange scoop, paired with a sharp 3-4 kHz rise and a decisively warm tilt under 1 kHz means the midrange overall is rather blurry, distant, and incoherent. Vocals are the biggest issue, as it seems they’re almost always pushed out of the spotlight in favor of the excess bass and treble." Z kolei chwilę dalej konstatuje, że z padami do mocy sytuacja się uspokaja i środek pasma nie ustępuje niczym HD 600.
0 Lubię -
senn
Świetna recenzja, właśnie przetestowałem Sennherisery HD 660S2 i Sennheiser HD 490 PRO i brzmienie tych drugich jest tak samo dużo lepszy jak dużo lepszy jest komfort noszenia słuchawek na głowie modelu HD 490 PRO w porównaniu z HD 660S2. Tym razem przez autora recenzji znowu nie kupiłem słuchawek z legendarnej serii 600... a miałem Sennheiser HD 600 w poprzednim milenium na głowie i niebyło wówczas lepszych słuchawek. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za recenzję:)
0 Lubię
Komentarze (3)