
Melomani stojący przed wyborem sprzętu grającego bardzo często wpadają w pułapkę polegającą na nakładaniu sobie sztucznych ograniczeń. Ni z tego, ni z owego, podejmują na przykład decyzję, że ich nowe kolumny muszą być trójdrożne, a wzmacniacz powinien mieć przynajmniej sto watów na kanał. W całym tym szaleństwie coraz częściej słychać głosy rozsądnych ludzi, którzy powtarzają starą, ale wcale nie wyświechtaną prawdę - najpierw słuchajmy, a potem oceniajmy. Nawet pracownicy sklepów ze sprzętem audio zachęcają do tego swoich klientów i pytają przede wszystkim o ich potrzeby, a nie o urządzenia, jakie wstępnie wybrali sobie do sprawdzenia. Polacy są podobno wielkimi miłośnikami kolumn podłogowych, a to bardzo ciekawe, bo biorąc pod uwagę skromne z reguły warunki lokalowe i generalne preferencje brzmieniowe zbliżone do brytyjskich, powinniśmy być raczej zwolennikami audiofilskich monitorów. Sam zawsze miałem do nich słabość. Nawet z ekonomicznego punktu widzenia kalkulacja wydaje się być prosta - wybierając zestawy w mniejszych obudowach, prawdopodobnie dostaniemy lepsze głośniki, a zatem więcej środków przeznaczymy na rzeczywistą jakość brzmienia, a nie na niepotrzebne, puste w środku meble.

Wydawałoby się, że producenci subwooferów nie mają łatwego życia w czasach odwrotu melomanów od kina domowego i systematycznego wzrostu zainteresowania klasycznymi systemami stereo. A jednak aktywne głośniki basowe na tyle mocno zakorzeniły się w świadomości odbiorców, że wciąż kuszą wielu z nich i tylko delikatnie dostosowują się do nowych warunków. Na pewno spora w tym zasługa małych, dizajnerskich kolumn, które takiego basowego wspomagania potrzebują, a także wszelkiego rodzaju systemów multiroom, soundbarów i głośników bezprzewodowych, które fajnie wyglądają zawieszone na ścianie, ale często kuleją właśnie w sferze przetwarzania niskich częstotliwości. Wyspecjalizowani producenci wyposażają swoje subwoofery w układy korekcji akustyki pomieszczenia, montują w nich najróżniejsze regulacje, a nawet stosują płytkie głośniki i obudowy, aby subwoofer również mógł wylądować na ścianie pod telewizorem.

Czy współczesna motoryzacja mogłaby zachwycać bez tak znanych marek, jak Ferrari czy Porsche? Z pewnością nie. Podobne wnioski można wyciągnąć patrząc na świat luksusowych zegarków, mody czy sportu. W epoce zalewania rynku przez tanie podróbki, to właśnie te największe, najbardziej rozpoznawalne marki jeszcze bardziej rosną w siłę i zyskują w oczach klientów. Większość z nich nie tylko potwierdza swoją wysoką pozycję, ale też kształtuje generalny wizerunek produktów, którymi się zajmują. Nie twierdzę, że w dzisiejszych czasach logo odgrywa największe znaczenie, ale z pewnością zobowiązuje producentów do utrzymywania pewnych standardów, do których klienci na przestrzeni lat się przyzwyczaili. Focal jest jednym z największych i najlepiej rozpoznawalnych producentów zestawów głośnikowych i powiązanych z nimi akcesoriów. Ostatnio firma dość mocno penetrowała segment dizajnerskich głośników, stacji dokujących, słuchawek i zestawów bezprzewodowych. Francuzi wciąż znani są głównie z produkcji audiofilskich kolumn - dopracowanych, pięknych i budowanych w całości pod jednym dachem, dla zapewnienia jak najwyższej jakości.

Ostatnio obserwuję w sieci stopniowy wzrost zainteresowania produktami rodzimych marek. Polscy audiofile są już przyzwyczajeni do tego, że kupno naszych kabli, kondycjonerów, stolików czy kolumn to zwykle bardzo dobry biznes, żeby nie powiedzieć - okazja. Melomani pamiętający czasy świetności polskiego przemysłu audio wciąż pytają jednak, co się stało z markami, które niegdyś rządziły w tym segmencie. Można się śmiać, że to jakiś niezdrowy patriotyzm, ale zastanówmy się, czy tak wyraźna tęsknota za polskim hi-fi nie wynika po prostu z tego, że sprzęt produkowany kilkadziesiąt lat temu był generalnie dobry, porządny i długowieczny? Bo ja znam przynajmniej kilkanaście osób, które od wielu lat grają sobie na wieży Diory z kolumnami Tonsila lub Radmora, i tylko w temacie streamera lub przetwornika musiały zwrócić się do zachodnich imperialistów. Dziś na rynek wraca jedna z takich marek - Unitra. Ale na szczęście nie poprzez odgrzebanie schematów starych wzmacniaczy i ponowne wdrożenie ich do produkcji. Z oryginału zachowano głównie nazwę i logo, a przede wszystkim - ideę.

Nie jest żadną tajemnicą, że polski rynek audio tworzą głównie importerzy zagranicznego sprzętu, a także - w znacznie mniejszym stopniu - wyspecjalizowane, rodzime manufaktury. Większość z nich zajmuje się jednak urządzeniami typowo audiofilskimi i nie ma ani możliwości, ani nawet specjalnych chęci wychodzić poza małoseryjną produkcję i rywalizować z mainstreamowymi markami. Firmy te operują zwykle w niszach, które stosunkowo łatwo sobie zagospodarowały, oferując klientom wysoką jakość w rozsądnych cenach. Niektóre firmy zaczęły penetrować segment hi-endowy, co ucieszyło wielu polskich audiofilów. Pojawiły się głosy, że teraz nasz kraj nie będzie się kojarzył wyłącznie z tanimi kolumnami z paździerza, ale też produktami takich firm, jak Equilibrium, Zeta Zero, Abyssound, Enerr, Albedo, Zontek czy Amare Musica. Poprzeczka cenowa została więc podniesiona, ale ilościowa - wciąż nie za bardzo. A przecież kiedyś w naszym kraju produkowano sprzęt - w dobrym znaczeniu tego słowa - masowy. Diora, Radmor, Unitra, Tonsil...

Rynek audiofilskich urządzeń w naszym kraju jest trochę dziwny, ale przez to także interesujący. Oprócz standardowych trendów widocznych na całym świecie, zauważalne są u nas dość mocne odchyłki lokalne, związane zarówno z działalnością polskich producentów, jak i importerów. Z jednej strony funkcjonują u nas firmy, które w innych krajach niekoniecznie uważane są za najlepsze i wyznaczające poziom odniesienia. Z drugiej natomiast mocne, legendarne wręcz marki nie zawsze się w Polsce przyjmują. Niektórzy mówią, że polscy audiofile mają specyficzny gust i wymagania, którym nie sposób jest sprostać. Żądają wysokiej jakości w jak najniższej cenie. Dążenie ku lepszemu jest jednak istotą i esencją tej całej zabawy, więc trudno kogokolwiek za to winić. Natomiast co do cen, sytuacja chyba powoli się zmienia. Coraz częściej jesteśmy gotowi zapłacić za jakość, jeśli rzeczywiście jest wysoka. Dostrzegła to firma Voice, za sprawą której "wróciły" do nas trzy znane marki - Audiovector, Cabasse i Chord. Cudzysłów nie jest przypadkowy ponieważ każda z tych firm była wcześniej obecna w naszym kraju, ale pamiętają o tym nieliczni. Chorda znają chyba tylko ci, którzy kilkanaście lat temu konsumowali magazyny o tematyce audio i z wypiekami na twarzy czytali recenzje srebrno-złotych wzmacniaczy, których ceny przyprawiały o zawrót głowy. Największa popularność kolumn Cabasse'a również przypada na okres, w którym po transformacji ustrojowej wszyscy zapragnęli mieć w domu prawdziwy sprzęt stereo, bo atak plastikowych zestawów kina domowego miał nadejść dopiero za kilka lat. Jeśli natomiast chodzi o Audiovectora, sam nie mam zielonego pojęcia, co tak naprawdę działo się z tą marką w naszym kraju.

[English version] W dobie przetworników, streamerów i wzmacniaczy działających niemalże na zasadzie perpetuum mobile, zestawy głośnikowe pozostają bastionem konserwatystów. Ich producenci oczywiście eksperymentują z nowymi materiałami, pracują nad poprawą parametrów magnesów, cewek i zwrotnic, co bardziej pomysłowi montują w swoich kolumnach przetworniki wstęgowe, linie transmisyjne i ciekawe membrany bierne, jednak generalnie segment głośnikowy to wciąż czysta klasyka. Większość audiofilskich zestawów bazuje na pomysłach sprzed kilku dekad, ale nie ma w tym nic złego, o ile konstruktor potrafi zrobić wszystko dobrze, zgodnie z zasadami sztuki. Jedną z firm, która hołduje najlepszym tradycjom budowania kolumn jest Xavian - czeska manufaktura, którą 17 lat temu założył Roberto Barletta. Nazwisko niezbyt czeskie, bo nasz bohater jest czystej krwi Włochem, który na północ wyemigrował za sprawą swej małżonki. Zmiana miejsca zamieszkania nie odebrała mu jednak pasji, jaką od wielu lat było dla niego budowanie zestawów głośnikowych. Wręcz przeciwnie - w Czechach znalazł utalentowanych rzemieślników, dzięki którym już pierwsze produkty Xaviana były doceniane nie tylko za brzmienie, ale także za jakość stolarki.

Historia marki KEF zdaje się zahaczać o wszystkie punkty prowadzące do nieuchronnego sukcesu i idealnie wpisuje się w audiofilskie postrzeganie świata. Firma została założona w 1961 roku przez Raymonda Cooke'a. Jej siedziba znajdowała się początkowo w baraku na obrzeżach fabryki Kent Engineering & Foundry - firmy zajmującej się obróbką metalu na brzegach rzeki Medway, niedaleko miasta Maidstone w hrabstwie Kent. Od pierwszych liter tych trzech wyrazów wywodzi się zresztą nazwa KEF. Cooke jako były inżynier BBC interesował się nowymi materiałami i technologiami, pragnąc opracować produkty, które byłyby w stanie odtwarzać nagrania tak, jak podczas oryginalnego wykonania. Od samego początku firma eksperymentowała z materiałami, które w owych czasach uznawano jeszcze za nietypowe lub wręcz kosmiczne. Pierwsze głośniki K1 wykorzystywały przetworniki z próżniowo formowaną polistyrenową membraną wzmacnianą folią, a głośnik wysokotonowy T15 miał membranę wykonaną z Melinexu, znanego także jako Mylar w Stanach Zjednoczonych i Hostophan w Europie - cienkiej, ale jednocześnie mocnej warstwy poliestru. KEF nigdy nie bał się innowacji, a prawdziwy przełom nadszedł wraz z opracowaniem pierwszego głośnika Uni-Q w 1988 roku.

Professional Monitor Company to firma, którą z punktu widzenia audiofila definiują dwa główne pojęcia. Pierwszym z nich, które pojawia się właściwie w każdym teście jest "rynek profesjonalny" - PMC rzeczywiście działa na tym polu od wielu lat, odnosząc prawdopodobnie nawet większe sukcesy, niż na rynku amatorskim. W odróżnieniu od producentów, którzy chwalą się obecnością swoich kolumn w kilku studiach nagraniowych, brytyjska marka faktycznie tam się narodziła, a lista utytułowanych użytkowników tych kolumn jest tak długa, że trzeba było posortować ją alfabetycznie. W domu lub w pracy zestawów PMC słuchają takie sławy, jak Brian May, Coldplay, Elbow, Kraftwerk, Marillion, Prince, Robbie Williams, Tori Amos czy Thomas Newman, natomiast wśród instytucji znajdziemy między innymi Audio Network, Backyard Studios, Capitol Studios, Dorian Gray Studios, Finyl Tweek, Insane Sounds, La Vall Studios, Metropolis Mastering czy Wired Masters. Nawet nie wiedząc nic na temat samych głośników, z łatwością można zauważyć, że mają znakomite referencje. Drugie pojęcie definiujące markę PMC, szczególnie w sektorze kolumn do zastosowań domowych, to "linia transmisyjna" - rozwiązanie stosowane rzadko, głównie ze względu na skomplikowane obliczenia, konieczność zastosowania specyficznych głośników i wysokie koszty produkcji obudowy, w którą wkomponowany jest taki labirynt.

[English version] Audiofile rzadko kiedy się ze sobą zgadzają. Sami dzielą swoją społeczność na różne, czasem niezrozumiałe nawet dla wtajemniczonych grupy. To samo brzmienie dla jednych jest odkryciem, dla innych kompletną porażką, a przykłady można by mnożyć bez końca. Dlatego sytuacja jest tym bardziej dziwna i wyjątkowa, że w stosunku do zaprezentowanych na tegorocznym Audio Show kolumn zielonogórskiego producenta, audiofilska brać przemówiła jednym głosem, ogłaszając je jedną z największych perełek wystawy. Zwiedzający podkreślali doskonałość brzmienia, dziwiąc się jednocześnie, że o samym producencie tak mało wiadomo. Firma Audiothlon ma pod swoimi skrzydłami dwie marki. Historycznie pierwszą był Enerr - tym logiem sygnowane są akcesoria prądowe takie jak kable sieciowe, listwy i kondycjonery. Potem narodziło się Equlibrium czyli kable głośnikowe, interkonekty oraz właśnie kolumny. O ile kable są dość znane i wielokrotnie można było przeczytać ich recenzje, również w naszym portalu, o tyle projekty kolumn dość szybko ewoluowały zanim zobaczyliśmy je w ostatecznym kształcie. Po raz pierwszy zetknęliśmy się z nimi w maju 2013 roku, podczas Polskiej Majówki we wrocławskim Fusicu. Tam zagrał model Nano, który miał wprawdzie podobne obudowy, ale wyposażony był jeszcze w metalową kopułkę i woofer z plecionki węglowej. Brzmienie już wtedy było bardzo dobre, więc pojawiły się głosy, aby nic nie zmieniać. Lepsze jest jednak wrogiem dobrego.
Łukasz