
Kiedy rozmawiałem z założycielem firmy AudioSolutions, ten nie mógł uwierzyć, że w Polsce każde dziecko na jakimś etapie swojej edukacji recytuje poemat zaczynający się od słów "Litwo, ojczyzno moja..." - a żeby było śmieszniej, sam nie kojarzył ani tego cytatu, ani jego autora. Cóż, w końcu żyjemy w kraju, gdzie funkcjonuje lotnisko Fryderyka Chopina i most Marii Curie, które to postaci przez społeczność międzynarodową jednoznacznie kojarzone są z Francją. Zajadamy się rybą po grecku, pierogami ruskimi i barszczem ukraińskim, więc w zasadzie nikogo nie powinno dziwić, że wpajamy dzieciom patriotyzm wobec Litwy. Dziś jest to kraj, który liczy sobie mniej mieszkańców, niż Warszawa, a na mapie zajmuje tyle miejsca, co dwa nasze województwa, na przykład Mazowieckie i Wielkopolskie. Trudno oczekiwać, żeby państwo tej wielkości było gigantem w jakiejś dziedzinie. Za sprawą AudioSolutions, o Litwie usłyszeli jednak audiofile.

Jednymi z największych gwiazd tegorocznej wystawy Audio Show były flagowe kolumny Focala - Grande Utopie EM. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Zestawy głośnikowe kosztujące tyle, co niezły apartament w centrum Warszawy to nie lada gratka dla każdego audiofila. Potwierdziło się to podczas samej imprezy - do sali zajmowanej przez dystrybutora francuskiej firmy ciężko było wejść, a porządku musiało pilnować kilka osób ustawionych przed drzwiami. Najbardziej majestatyczne kolumny z serii Utopia III miały zaprezentować swoje możliwości ze wzmacniaczem Naim Statement, jednak ktoś po tej drugiej stronie nie dopełnił wszystkich formalności związanych z wysyłką tak kosztownego sprzętu i Grande Utopiom EM trzeba było załatwić innego, godnego partnera. Między ogromnymi, czarnymi skrzyniami stanął więc przedwzmacniacz Soulution 720 i para monobloków Soulution 700, a źródłem dźwięku był odtwarzacz Cyrusa. Na kablach również nie oszczędzano, ponieważ wszystkie elementy łączyły przewody Jorma Design Prime. Organizatorzy prezentacji rzeczywiście postarali się, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik i nawet pomimo kilku poważnych problemów udało im się przeprowadzić odsłuch, w którym w ciągu dwóch dni wzięło udział kilka tysięcy ludzi.

[English version] Francja to nie tylko motoryzacja, świetna kuchnia, moda i zakorkowane uliczki Paryża. To także jeden z najważniejszych krajów na audiofilskiej mapie świata. To tutaj narodziły się takie marki, jak Triangle, Lavardin, Lecontoure, Atoll, Devialet, Cabasse, Micromega, YBA, Fadel Art czy Jadis. Jednym z największych graczy w segmencie głośników i akcesoriów jest jednak Focal. I nie mówimy tu tylko o rynku francuskim, ale raczej światowym. Firma, która jeszcze kilka lat temu funkcjonowała pod nazwą JMLab, posiada obecnie kilka ośrodków produkcyjnych zajmujących razem obszar porównywalny z małą rafinerią. Francuzi nie tak dawno podjęli szereg ważnych decyzji, które ustabilizowały pozycję marki i okazały się całkowicie słuszne. Przede wszystkim wycofali ze sprzedaży same przetworniki, odcinając tym samym domorosłych konstruktorów i poważniejszych konkurentów od swoich technologii. Drugim ważnym krokiem było rozszerzanie oferty tak, aby oprócz audiofilów zadowoleni byli również tak zwani normalni ludzie. Obok flagowych zestawów w katalogu pojawiały się więc głośniki do kina domowego, stacje dokujące, głośniki komputerowe i różne inne wynalazki. Po rozszerzeniu serii słuchawek o kilka nowych modeli zaprezentowano soundbar, który podobno jest w stanie wypełnić dźwiękiem nawet duże i bardzo duże pomieszczenia. Swego rodzaju zderzeniem świata nowoczesnych rozwiązań z klasycznymi kolumnami są bezprzewodowe podłogówki o nazwie Easya.

Pylon Audio to dość niecodzienne zjawisko. Wiele firm zajmujących się produkcją niedrogich zestawów głośnikowych o audiofilskim zacięciu to hobbystyczne, niemalże garażowe manufaktury. Są one w stanie podjąć rywalizację ze znanymi na całym świecie markami głównie dlatego, że podejmują się zadań, które z punktu widzenia dużych fabryk byłyby nieopłacalne. Za relatywnie niewielkie pieniądze są w stanie zaoferować klientom kolumny wykończone ładnymi okleinami i wyposażone w porządne głośniki. Czasami nawet trafi się jakiś hi-endowy kondensatorek. Niektóre z tych manufaktur osiągnęły pewien sukces, jednak ponad ten poziom trudno im się już przebić. Powód jest prosty - wszystko to zostało obliczone na małoseryjną produkcję i tylko w takich warunkach ma prawo działać na przyjętych przez założyciela zasadach. Firmy z tej grupy nie są w stanie zagrozić głośnikowym legendom, ponieważ to wymagałoby postawienia sporej fabryki, zatrudnienia kilkudziesięciu osób i zainwestowania sporych pieniędzy w takie obszary, jak marketing czy dystrybucja. A to w cenie tych atrakcyjnych kolumn po prostu się nie mieści, więc wracamy do punktu wyjścia. Kiedy kilka lat temu na rynku pojawiły się produkty marki Pylon Audio, wszyscy myśleli, że mamy do czynienia z tym samym schematem.

Świat wysokiej klasy sprzętu audio wydaje się nieco dziwny, szczególnie z punktu widzenia osób zajmujących się nowoczesnymi technologiami. Z jednej strony widzimy tu trwające wciąż poszukiwania optymalnych rozwiązań akustycznych i wyścig zbrojeń na polu materiałów używanych do konstrukcji membran czy obudów, z drugiej zaś wierność tradycyjnym produktom wykonanym z drewna, celulozy i jedwabiu. Producenci kolumn wydają ogromne pieniądze na opracowywanie kopułek z berylu i diamentu i monitorują rynkowe trendy aby w odpowiednim momencie wykańczać wszystkie skrzynki białym lub czarnym lakierem, a jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że pewna - i to nawet całkiem spora - część klientów będzie się skłaniać ku klasycznym konstrukcjom. Niedawno na polskim rynku pojawiły się kolumny marki Kudos Audio, doskonale odzwierciedlające ten stan rzeczy. Firma została założona w 1991 roku i zaczynała od produkcji podstawek pod głośniki. Zajmowała się tym zresztą aż do 2006 roku, kiedy to w katalogu pojawiły się pierwsze kolumny zaprojektowane przez Dereka Gilligana. Zestawy miały być wykonane zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki, bez kombinowania i uciekania się do tanich trików. Elementem firmowej filozofii jest również poświęcenie wyglądu zewnętrznego na rzecz elementów decydujących o brzmieniu.

Pewnego ciepłego popołudnia otrzymałem telefon od dystrybutora kilku bardzo utytułowanych marek. Chodziło oczywiście o umówienie się na kolejne testy sprzętu. Chodziłoby nam o kolumny... Dobrze, generalnie nie ma problemu, a jakie konkretnie? Aidy. Udawałem niewzruszonego, ale wewnątrz zacząłem już obmyślać plan wynajęcia małego hangaru lotniczego lub jakiegoś innego miejsca, w którym w miarę komfortowo można by było nie tyle uruchomić takie kolumny, ale przede wszystkim zrobić im zdjęcia. Chodziło bowiem o flagowe zestawy jednej z najlepiej rozpoznawalnych marek na rynku. Kolumny mierzące niemal dwa metry i ważące 330 kg netto, a 550 kg wraz z opakowaniem i niezbędnymi akcesoriami. Z jednej strony każdemu audiofilowi na samą myśl o możliwości posłuchania takich zestawów cieszą się uszy, jednak z drugiej jest to po prostu duża operacja logistyczna, której nie każdy jest w stanie podołać. Po głowie chodziły mi już myśli o konieczności zakupu sprowadzanego na zamówienie tła fotograficznego stworzonego z myślą o sesjach motoryzacyjnych, a następnie transportu wielkich skrzyń do naszej sali odsłuchowej i ściągania specjalnie na tę okazję setek kilogramów sprzętu towarzyszącego, który potrafiłby pokazać, na co tak naprawdę stać włoskie flagowce.

Kiedy przyglądamy się firmie odnoszącej takie sukcesy, jakimi może się pochwalić Bowers & Wilkins, często zapominamy o jej historii. A szkoda, bo początki działalności jednego z największych na świecie producentów zestawów głośnikowych były bardzo ciekawe. Firmę założyło dwóch przyjaciół, którzy poznali się w wojsku - John Bowers i Roy Wilkins. Obaj byli dobrze zaznajomieni z elektroniką ponieważ służyli w korpusie Royal Signals zajmującym się łącznością. Po wojnie panowie postanowili otworzyć sklep z elektroniką w miasteczku Worthing na południowym wybrzeżu Anglii. Ponieważ John Bowers był wielkim miłośnikiem muzyki, swoją wiedzę z zakresu elektroakustyki wykorzystywał w praktyce, budując zestawy głośnikowe na zapleczu owego przybytku. Roy Wilkins pomagał w prowadzeniu biznesu, zajmując się bardziej przyziemnymi sprawami. Jedne z pierwszych kolumn kupiła pewna starsza pani, która uwielbiała wdawać się z Johnem Bowersem w dłuższe pogawędki na temat muzyki klasycznej. Pewnego dnia panowie otrzymali wiadomość, że ich klientka zmarła. Domyślam się, że informacja ta została dostarczona przez notariusza, ponieważ niejaka pani Knight zostawiła im w spadku dziesięć tysięcy funtów, które obaj wspólnicy postanowili przeznaczyć na rozwój przedsiębiorstwa.

Na łamach naszego portalu przetestowaliśmy już dwie konstrukcje marki AudioSolutions - niewielkie podłogówki Euphony 50 oraz nieco droższe monitory Rhapsody 60. Przeprowadziliśmy też wywiad z ich konstruktorem - Gediminasem Gaidelisem, który prywatnie wyznał mi, że nie lubi, kiedy recenzenci w kółko powtarzają dwie rzeczy dotyczące jego kolumn. Pierwsza to wzmianka o kraju ich pochodzenia. Dla wielu miłośników dobrego dźwięku jest to ważna informacja ponieważ sprzęt audio często nosi charakterystyczne dla danego kraju cechy brzmieniowe. Są to oczywiście stereotypy, które nie zawsze się sprawdzają, ale przyjęło się, że francuski sprzęt gra szybko i dość jasno, niemiecki stawia na dynamikę i rozdzielczość, a brytyjski oferuje naturalny i lekko ocieplony dźwięk. Litewskie kolumny są na tym rynku ciekawostką i domyślam się, że niektórzy podkreślali ten fakt ponieważ nie wiedzieli, czego można się po nich spodziewać. Drugą często wymienianą informacją jest stosunkowo młody wiek konstruktora. Gediminas Gaidelis nie ma długiej, siwej brody, ale głośnikami zaczął się interesować bardzo wcześnie, w związku z czym dzisiaj może pochwalić się naprawdę sporą wiedzą i doświadczeniem, którego mogłoby mu pozazdrościć wielu starych wyjadaczy.

Poruszając się po świecie sprzętu audio wysokiej klasy, łatwo jest się zapomnieć w poszukiwaniu idealnego brzmienia. Słuchając coraz lepszych kolumn, wzmacniaczy i kabli można zabrnąć w rejony zupełnie abstrakcyjne, zarówno jeśli chodzi o poziom cenowy testowanych produktów, jak i ich funkcjonalną niedorzeczność. Zaawansowanym w swojej chorobie audiofilom może się wydawać, że włączenie trzeciego konwertera między komputer a wzmacniacz będzie dobrym pomysłem, a końcówka mocy w cenie samochodu to okazja, bo przecież tak pięknie gra. Aby nie popaść w to szaleństwo, od czasu do czasu urządzamy sobie kurację, która pozwala zejść na ziemię i nabrać dystansu do wszystkiego, co robimy. Testujemy więc nie tylko hi-endowy sprzęt stereo, ale także budżetowe słuchawki, stacje dokujące i głośniki komputerowe.

[English version] Świat hi-endu może się wydawać dziwny i tajemniczy, jednak kiedy zrozumie się pewne mechanizmy i pozna smak bliskiego kontaktu z muzyką na własnej skórze, trudno nie wkręcić się w tę zabawę. Dla posiadaczy wysokiej klasy systemów audio znaczenia nabierają nawet kable i listwy zasilające. Najważniejszym elementem są jednak kolumny. Chcąc wspiąć się wyżej, naturalnie rozglądamy się za konstrukcjami bardziej wyczynowymi i dopieszczonymi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że większość dostępnych na rynku zestawów wygląda z grubsza tak samo. W katalogach wielu producentów znajdziemy spore, trójdrożne kolumny z czterema klasycznymi głośnikami, obudowami wykończonymi na wysoki połysk i akcentami ze skóry, metalu lub szkła. Głośniki basowe mogą być umieszczone z przodu, po bokach lub na dole. Górę pasma mogą odtwarzać kopułki, wstęgi lub inne wynalazki. Zdecydowana większość kolumn będzie jednak wykorzystywała obudowy wentylowane, a te są już dla wielu audiofilów zbyt nudne i oczywiste. Zamiast nich można wybrać elektrostaty lub magnetostaty, ale wymaga to nie lada odwagi i gotowości do poświęceń w kwestii wystroju wnętrza. Może się okazać, że panele muszą wylądować niemal na środku pokoju odsłuchowego. Do tego dochodzi konieczność zakupu bardzo wydajnego wzmacniacza. Inną opcją są kolumny zamknięte, jednak o ile skrzynki wentylowane mają problemy ze wzbudzającym się i nierównym basem, to zestawy w obudowach zamkniętych często idą w drugą stronę. Na pewno nie każdy lubi ten rodzaj dźwięku. Tuby, odgrody i promienniki dookólne? Można, ale trzeba znaleźć model, który pokochamy ze wszystkimi jego plusami i minusami. Istnieje jednak jeszcze jedno rozwiązanie, które jest rzadko stosowane, ale przy odpowiedniej aplikacji daje bardzo ciekawe rezultaty. Mowa o linii transmisyjnej.
kornik