Audio Video Show 2022
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
"Wszystkim melomanom i audiofilom życzę, aby kolejna edycja Audio Video Show była równie ciekawa. Do zobaczenia za rok!" - tymi słowami zakończyłem swój reportaż z wystawy Audio Video Show 2019. Niestety, nie mieliśmy szansy zobaczyć się ani w 2020, ani w 2021 roku. Kiedy zaczęła szerzyć się pandemia koronawirusa COVID 19 i odwołano pierwsze duże imprezy, na jednej z facebookowych grup rzuciłem pytanie, czy największa wystawa sprzętu audio w Polsce przypadkiem również nie jest zagrożona. Wówczas wydawało się, że do listopada całe to zamieszanie zwyczajnie minie. Dwa tygodnie lockdownu, potem może miesiąc noszenia maseczek i po krzyku. Cóż, znów się pomyliliśmy. Pandemia została z nami na dłużej, a gdy ogłoszono plan utworzenia specjalnego szpitala na PGE Narodowym, stało się jasne, że Audio Video Show zostanie przełożone na kolejny rok. Ostatecznie nawet to nie wystarczyło. Dwie przełożone edycje oznaczają trzy lata przerwy, a w tym czasie sporo się pozmieniało. Niektórzy zapomnieli już o staniu w korkach, bo przerzucili się na pracę zdalną. Wydarzenia, które trzy lata temu wywołałyby oburzenie, dziś przelatują prawie niezauważone, bo mamy większe problemy - brutalną wojnę u naszych wschodnich sąsiadów, 20-procentową inflację, trudne przygotowania do zimy i wiele innych rzeczy dotyczących podstawowych sfer życia. Trudno się dziwić, że Audio Video Show, choć technicznie mogło się już odbyć, do samego końca było wielką niewiadomą. No bo w tak trudnym czasie, do tego tuż przed Zaduszkami, organizować odsłuchy systemów stereo wartych miliony złotych? Wątpliwości było co nie miara. A jednak się udało.
Półtora miesiąca przed wystawą zacząłem odbierać nietypowe telefony od producentów, dystrybutorów i dealerów. Spodziewałem się, że jak zwykle chcą zainteresować mnie jakimś urządzeniem albo zapytać o możliwość jego przetestowania. Ale nie. Schemat był zawsze taki sam. Cześć Tomek, jak tam leci, gadka szmatka, a potem kluczowe pytanie - nie wiesz może (bo na pewno wiesz), czy inne firmy zamierzają się w tym roku pokazać na Audio Video Show? Każdy chciał dowiedzieć się, co planuje konkurencja. Większość do samego końca zastanawiała się, czy po tak długiej przerwie wystawa będzie tak duża, jak trzy lata temu, czy może zostanie okrojona, stając się cieniem samej siebie sprzed pandemii. Odniosłem wrażenie, że większości ludzi z branży powrót Audio Video Show jest nie na rękę. Ostatnie lata były bowiem czasem dobrej koniunktury, a brak imprezy nie miał wpłuwu na sprzedaż. Jeśli już coś zmienił, zapewnił tylko dodatkowe środki na zakupy i inwestycje. Przypominało to efekt, o którym w swoim reportażu z tegorocznego High Endu wspomniał Wojciech Pacuła. "Trudno oczekiwać, aby impreza o tej skali i o tej randze miała się podźwignąć tuż po katastrofie, jaką była pandemia i żeby od razu odzyskała wszystkie siły witalne. Tym bardziej, że niektórzy z moich rozmówców wskazywali na to, że przez te dwa lata wystawa nie była im do niczego potrzebna i wręcz cieszyli się, że się nie odbyła." - napisał redaktor naczelny magazynu "High Fidelity". Odnoszę wrażenie, że przed Audio Video Show wszyscy obawiali się podobnego scenariusza i szukali odpowiedzi na jedno pytanie - czy impreza przyciągnie tłumy, czy może będzie panował marazm, po pustych korytarzach hulał będzie wiatr, a wystawcy będą mieli poczucie, że lepiej już byłoby ten weekend przespać, ale przynajmniej obudzić się z takim samym stanem konta. Dosłownie tydzień później zaczęły spływać dobre wieści. Będziemy, będziemy, będziemy. Nie wiem, kto uruchomił tę lawinę, ale ewidentnie coś pękło. Potwierdzeniem tego zrywu była informacja od organizatora - Audio Video Show wraca po trzech latach przerwy w pełnej skali, z kompletem wystawców polskich i zagranicznych.
Obiecałem sobie, że ze wszystkich swoich obserwacji dotyczących imprezy wybiorę jeden plus i jeden minus. Potem przejdziemy już do sprzętu. Plus jest dość oczywisty i jednocześnie jest to rzecz, która niezwykle mnie cieszy - sukces frekwencyjny. Na Audio Video Show jak nigdzie indziej widać było, że audiofilów jest w naszym kraju więcej niż mogłoby się wydawać, a i osoby zupełnie niezwiązane z tematem mogą przyjść na taką wystawę i doskonale się bawić. Ludzi było co niemiara. I nic, ale to nic w tym nie przeszkodziło. Ani trzyletnia przerwa, ani termin kolidujący z wyjazdem na cmentarz, ani wyższa cena biletów, ani nawet piękna pogoda. Niektórzy spodziewali się, że wszystkie te czynniki będą musiały przełożyć się na puste korytarze, bo wystawa wystawą, ale przecież znicze na grobach same się nie zapalą, a nawet jak ktoś nie miał takich planów, to długi weekend, osiemnaście stopni, słońce - idealne warunki, aby wyjechać poza miasto, odpocząć na świeżym powietrzu, wyjść na rower, może po raz ostatni w tym roku. Jeszcze w czwartek rozmawiałem z kilkoma dystrybutorami i usłyszałem, że rozstawiają sprzęt tylko po to, żeby spełnić swój obowiązek, bo ludzi na pewno nie będzie. A jednak byli. Chwilami korytarze PGE Narodowego były zatłoczone jak podczas przerwy w meczu reprezentacji, parter i klatka schodowa hotelu Radisson Blu Sobieski wyglądały jak Marynarska o 17:00, a w Golden Tulipie przed jedną z sal ustawiła się kolejka utrudniająca przedostanie się do dwóch albo trzech kolejnych. Krótko mówiąc, ogromny sukces.
Na tegorocznym Audio Video Show widać było wiele obrazków napawających optymizmem. Wystawa jest bowiem nie tylko miejscem, w którym można zobaczyć większość liczących się firm i związanych z tą branżą ludzi, ale przede wszystkim pozwala ocenić, z jakim odbiorem i jakimi reakcjami spotykają się ich działania. Oczywiście trzeba to traktować z lekkim dystansem, ponieważ impreza pod pewnymi względami znacząco odbiega od tego, co dzieje się później w tak zwanym prawdziwym życiu. Przykładowo, w mailach i komentarzach melomani często pytają nas o "dobry sprzęt nie za miliony". Tymczasem na Audio Video Show chodzi właśnie o ten za miliony. To przyciąga uwagę, gromadzi tłumy, generuje ruch. I dobrze, bo zwiedzający są żądni wrażeń, a na ich brak w tym roku nie mogli narzekać. Praktykujący audiofile oczywiście również do tych "ultra hi-endowych" pokoi zaglądali, ale każdy z nich miał swój plan przemierzania stadionu i hoteli, starając się wykorzystać okazję, aby przynajmniej wstępnie przyjrzeć się urządzeniom, które już wcześniej wziął na celownik. Pozostali chłonęli wszystko po kolei. System za kilka milionów? Okej, posłuchajmy. Słuchawki bezprzewodowe za tysiąc złotych? O, tym bardziej!
Organizator Audio Video Show opanował sztukę przyciągania ludzi hasłami, które przebijają się nawet do mediów głównego nurtu. A przecież wiadomo, że wywalczenie sobie w nich choćby kilku minut jest niezwykle trudne. Starych wyjadaczy może denerwować to, że z całego tego wydarzenia przeciętny odbiorca zapamięta tylko kilka sloganów, takich jak "kolumny za dwa miliony", "najmocniejszy wzmacniacz na świecie" albo "lewitujący gramofon", ale jednak trzeba umieć tak to opakować i "sprzedać". Artystów, ekspertów, dziennikarzy i innych rozpoznawalnych twarzy również było w tym roku tyle, że aby zaliczyć wszystkie spotkania i seminaria, trzeba by było opanować technikę teleportacji. Wszystko to przekłada się na pełne korytarze i coś, co jest moim zdaniem jeszcze ważniejsze - przekonanie, że to wszystko nie jest po nic, nie jest dla nikogo, nie zostanie tak szybko zapomniane. Sprzęt audio wciąż jest fajny. Wciąż przyciąga tłumy fantastycznych ludzi. Może nasza pasja jest silniejsza, niż nam się wydaje? Atmosferę tegorocznej imprezy doskonale oddaje wstępniak w przewodniku, który udostępniono w formie cyfrowej przed wystawą. "Wysokiej jakości sprzęt nigdy nie był sprawą powszechnej, pierwszej potrzeby i zwłaszcza w tych trudnych czasach nie wypada wszystkim tego wmawiać. Dla wielu ma jednak głęboki sens, dostarcza intensywnych doznań i nikomu nie robi krzywdy. Korzystajmy z tych kilku dni audiofilskiego święta bez skrupułów, a rozterki i refleksje zakończmy tutaj." - napisał Andrzej Kisiel, redaktor naczelny magazynu "Audio". Nic dodać, nic ująć.
Minus na dobrą sprawę widzę tylko jeden - wtórność. Kto był na wystawie choćby raz, trzy lata temu, mógł zobaczyć te same marki w tych samych miejscach. Często były to dokładnie te same modele albo ich zaktualizowane wersje. Wiem, że w dużej mierze wynika to ze względów praktycznych. Organizator w pierwszej kolejności proponuje wynajęcie każdej sali firmie, która zajmowała ją podczas ostatniej edycji. Jest to wygodne, sprawdzone, przećwiczone, często nawet przygotowane są odpowiednie dekoracje, meble i ustroje akustyczne, a przenoszenie wszystkich mogłoby wprowadzić niepotrzebne zamieszanie. Rozumiem to, ale jeśli po trzyletniej przerwie wchodzę do niektórych sal i dochodzę do wniosku, że nie muszę robić zdjęć, bo wszystko wygląda dokładnie tak samo jak podczas ostatniej edycji, to coś jest nie tak. Po raz kolejny odniosłem także wrażenie, że sekcja "video" jest na tej imprezie na doczepkę. Nigdy nie działo się tu nic ekscytującego i wciąż się nie dzieje. Czy to nie dziwne, że telewizory, konsole, smartfony i inne wynalazki jakoś ludzi nie interesują, a wielkie kolumny, potężne wzmacniacze i drogie kable owszem? Mimo zaszczytnego miana drugiej największej imprezy tego typu w Europie, mimo wysokiej frekwencji, mimo udanego powrotu po pandemicznej przerwie Audio Video Show nie jest miejscem, gdzie odbywają się premiery, pokazy albo wydarzenia, na które czeka cała branża. To raczej spotkanie nakierowane na pokazywanie sprzętu "zwykłym ludziom" i wiele firm na tym poprzestaje. Tutaj pewne marki i produkty mają się pojawić, być widoczne, a jak co z czym zagra i czy będzie się o tym mówiło - to dla niektórych wystawców nieistotne. Do kategorii "wtórność" zaliczam również firmy, które wystąpiły na Audio Video Show po raz pierwszy, zajmując małe pokoje na piętrach Sobieskiego. Wiem, że każdy zasługuje na szansę, ale po raz kolejny odniosłem wrażenie, że 2/3 tego hotelu to taki rodzinny piknik ze zlutowanymi w kuchni wzmacniaczami.
W tym roku zauważyłem też kilka zjawisk, których wcześniej nie było albo przynajmniej tak często się nie powtarzały. Oba są zresztą mocno związane z tym, o czym napisałem wyżej. Pierwszym jest nastawienie zagranicznych gości, dla których Audio Video Show stało się okazją do spotkania z polskimi partnerami i pretekstem, aby w ogóle przyjechać do Warszawy. Ciekawa lokalizacja, mnóstwo miłych ludzi, znakomite jedzenie, przyjazna atmosfera, robota polegająca na dokonaniu ostatnich korekt ustawienia sprzętu i puszczaniu muzyki - żyć, nie umierać! Najbardziej jednak zaskoczyło mnie to, że wielu z tych zagranicznych gości opowiadało mi, że mają już gotowe jakieś nowe urządzenie, czasami nawet pokazując mi jego zdjęcia na telefonie albo prototyp ukryty na dolnej półce stolika za plastikową tabliczką. Gdy pytałem, dlaczego nie prezentują tego sprzętu na Audio Video Show oficjalnie, za każdym razem słyszałem odpowiedź w stylu "nieee, poczekamy do kolejnej dużej wystawy we Francji, USA, Kanadzie, Japonii albo nawet do High Endu w Monachium". Że niby co, Warszawa gorsza? Nie, ale charakter tej imprezy jest trochę inny. Ci ludzie wiedzą, że pokazywaliby swoje nowości tylko polskim audiofilom oraz garstce dziennikarzy. To dla nich za mało. Uważają, że byłaby to zmarnowana okazja, że nie udałoby im się zrobić wystarczająco dużo szumu wokół takiej premiery. Trudno im się dziwić, bo mimo wysiłków organizatora wciąż nie udało się tej imprezy umiędzynarodowić w takim stopniu, aby odbywające się tu wydarzenia odbijały się szerokim echem na całym świecie. Nie zmienia to faktu, że nie do końca wiedziałem, jak się zachować. Nie jestem organizatorem tej wystawy ani właścicielem stadionu, ale poczułem się, jakby ktoś przyjechał do mojego domu i na dzień dobry pokazał mi w telefonie zdjęcie pięknej szarlotki, mówiąc "widzisz, taką widziałem w cukierni rano, była jeszcze cieplutka i pięknie pachniała, ale dla ciebie mam ptasie mleczko, bo trzy lata temu przyniosłem i zajadałeś ze smakiem".
Drugi ciekawy trend dotyczy aktywności dziennikarzy podczas imprezy. Wydawałoby się, że przedstawiciele mediów branżowych powinni robić zdjęcia, przeprowadzać wywiady i oceniać, gdzie grało najlepiej, a gdzie nieco mniej najlepiej, jednak coraz więcej redakcji przyjmuje zupełnie inny model swojego uczestnictwa w tym wydarzeniu. Co najmniej dwóch recenzentów na Audio Video Show w ogóle się w tym roku nie pojawiło. Jeden pojechał do Amsterdamu na festiwal wiolonczelowy. W sumie nic nie przebije muzyki na żywo, więc może to słuszny kierunek. Drugi napisał, że po pierwsze zaczął kasłać i nie chciał nikogo zarazić, po drugie termin nie pasował mu ze względu na przypadające tuż po wystawie Święto Zmarłych, a po trzecie ze wszystkich zapowiadanych wcześniej atrakcji interesowały go cztery urządzenia, które... już przetestował. Szczerze? Zupełnie mu się nie dziwię. Ci, którzy na wystawie się pojawili, często mieli lepsze zajęcia niż bieganie z aparatem na szyi. Rozdawali nagrody, prowadzili seminaria i sami udzielali wywiadów. To może się wydawać zabawne, ale ma swoją przyczynę. Wystawa jest nakierowana na zwiedzających, w tym również takich, którzy traktują Audio Video Show jako alternatywę dla kolejnego weekendu w galerii handlowej albo rodzinnego wyjścia do zoo. Tworzy to taki dziwny podział, bo audiofile przecież i tak przyjdą, a pozostałym uczestnikom jest właściwie wszystko jedno, czy w danej sali grają drogie kolumny Focala, Blumenhofera czy Audiovectora, bo żadna z tych nazw nic im nie mówi. Skoro na wystawie nie ma ważnych premier, zagranicznych gości też jakby mniej, a z wystawcami rozmawia się głównie o tym, jak zmęczyli się rozstawianiem sprzętu do drugiej w nocy, reporterom pozostaje obserwowanie, jak ludzie chodzą od sali do sali, robiąc sobie selfie z drogimi kolumnami. A to trochę tak, jakby znani dziennikarze motoryzacyjni mieli tłumnie stawić się na pokazie samochodów, z których znakomitą większość już doskonale znają i przyglądać się, jak pan Janusz i pani Grażyna oglądają auta, o których nigdy wcześniej nie słyszeli i których nie mają zamiaru kupić. Inna sprawa, że w czasach, gdy każdy może za pomocą smartfona prowadzić relację na żywo, klasyczna forma reportażu zalatuje stęchlizną. Za rok wymyślę coś innego. Albo pojadę na Zanzibar. Jeszcze nie wiem.
Przejdźmy zatem do dania głównego. Tradycyjnie wymieniam tylko te urządzenia i prezentacje, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Numer jeden tegorocznej edycji to moim zdaniem kolumny Focal Grande Utopia EM Evo w towarzystwie elektroniki Naima, w tym flagowego wzmacniacza Statement. Przed wystawą marudziłem, że który to już raz będziemy w Warszawie widzieli Utopie ze Statementem... Nuda, nuda, nuda. A jednak nie nuda, tylko dźwięk, który nokautuje dynamiką, głębią, przejrzystością, stereofonią - właściwie wszystkim oprócz lampowej barwy. Francuzi popracowali nad swoimi topowymi kolumnami, wykorzystując technologie, które wcześniej wprowadzono w niższych modelach. Może to się wydawać dziwne, bowiem zwykle ciekawe rozwiązania techniczne "spływają" z góry na dół, ale pewne pomysły zastosowane na przykład w Soprach sprawdziły się tak dobrze, że po pewnym czasie właściciele Utopii zaczęli atakować producenta pytaniami, dlaczego u licha ich kolumny tego nie mają. No więc od pewnego czasu już mają i najwyraźniej pozwoliło to podnieść poprzeczkę, która i tak była już wcześniej zawieszona niezwykle wysoko. Moim zdaniem był to najlepszy dźwięk wystawy i to pomimo faktu, że komponenty źródłowe nie pasowały ceną i klasą do Grande Utopii EM Evo i Statementa. Kiedyś przedstawiciele Naima przebąkiwali coś o czwartym elemencie tej kosmicznej wierzy, ale najwyraźniej nic z tego nie wyszło i nie wiadomo, czy ten plan kiedykolwiek się ziści. Po raz pierwszy mogliśmy za to zobaczyć gramofon brytyjskiej firmy, ale tylko w ramach prezentacji statycznej, bowiem muzyka odtwarzana była z plików.
Sporym zaskoczeniem były dla mnie potężne kolumny Blumenhofer Gioia XXL. Dobrze wiem, jak wyglądają ubrania w tym rozmiarze i na takie szafy gdańskie byłyby zdecydowanie za małe. Tu potrzeba rozmiarówki z co najmniej pięcioma "iksami". Myślę, że tymi kolumnami powinni zainteresować się przemytnicy, bo w tak wielkich pudłach na pewno jest sporo wolnego miejsca, a wątpię, by ktokolwiek odważył się otworzyć je metodą siłową, bo za parę trzeba zapłacić ponad milion złotych. Nie mam pojęcia, ile waży jedna taka kolumna, bowiem model ten nie figuruje nawet na stronie producenta, ale domyślam się, że sporo, bo przednią część osadzono na podwójnych kołach. Monstrum. Taki też był dźwięk - ogromny, spektakularny i niesamowicie efektowny, choć nie do końca naturalny. Nie wiem, czy jest to sprzęt, który chciałbym mieć i słuchać na co dzień (pomijając już to, że nie mam na to warunków), ale na wystawie sprawdził się świetnie.
Trzecie wyróżnienie za dźwięk wędruje do systemu złożonego z elektroniki Canora i kolumn debiutującej w naszym kraju firmy Perlisten. Niedawno publikowaliśmy newsa na jej temat i dobrze zapamiętałem, że marka ta jako pierwsza i w tej chwili jedyna na świecie uzyskała certyfikat THX Dominus. Aby móc pochwalić się takim "znaczkiem", zestawy głośnikowe muszą przejść bardzo rygorystyczne testy. Zniekształcenia poniżej 0,5% przy poziomach odsłuchu 90 dB i bezkompromisowe limity zniekształceń przy SPL wynoszący 120 dB to wyjątkowo ambitny cel, ale Perlistenowi się to udało. Byłem przekonany, że na Audio Video Show kolumny tej firmy zostaną zaprzęgnięte do pracy w hi-endowym systemie kina domowego, ale byłem w błędzie. Zagrały w klasycznej konfiguracji dwukanałowej i sprawdziły się tak dobrze, że aż zacząłem się zastanawiać, dlaczego szykowałem się na kino z piętnastoma głośnikami zwisającymi z sufitu. Przedstawiciel Perlistena wytłumaczył mi, że certyfikat THX Dominus to tylko potwierdzenie wysokiej jakości omawianych zestawów, taki "dyplom z wyróżnieniem", ale katalog został skonstruowany tak, aby można było wybrać z niego kolumny zarówno do systemów wielokanałowych, jak i stereofonicznych. Energia, szybkość, rozdzielczość - genialne. Okej, oczywiście jest drogo, ale jeżeli planujecie kupno hi-endowych kolumn i wciąż nie wiecie, na co się zdecydować, wybór właśnie stał się jeszcze trudniejszy. Tuż obok można było posłuchać najnowszych Triangli z serii Magellan 40th Anniversary z elektroniką NuPrime'a. Tak sobie pomyślałem, że zamiana miejsc byłaby interesującym eksperymentem. Triangle zawsze świetnie współpracują z lampową elektroniką, a połączenie Perlistenów z systemem NuPrime'a mogłoby wywołać małą eksplozję.
Wyróżnienie nie tylko za dźwięk, ale także za pomysł na prezentację, przygotowanie, dekoracje i nowości sprzętowe otrzymuje zlokalizowana na parterze hotelu Radisson Blu Sobieski strefa firm Pylon Audio, Fezz Audio i Muarah. W sali odsłuchowej pokazano system złożony z nowych wzmacniaczy Fezza, kolumn Jade 20 oraz gramofonu i osprzętu, które mieliśmy już okazję podziwiać na Audio Video Show kilkukrotnie. Efekt był znakomity i choć "vintage'owym" skrzynkom Pylona zdążyło się już dostać za to, że za duże, że za mało retro, że za bardzo przypominają Klipsche i JBL-e, a tak w ogóle to manufaktura z Jarocina nie ma prawa produkować czegoś takiego, bo dopiero co obchodziła dziesiąte urodziny, miny zwiedzających mówiły co innego. Polacy sprytnie podzielili część korytarza na strefy, w których zaprezentowano między innymi komodę RTV z wbudowanymi głośnikami, kolumny z serii Jasper w wersji aktywnej, komponenty marki Fezz Audio w zupełnie nowych obudowach czy wreszcie tranzystorowe wzmacniacze z serii Torus. Jak powiedział mi szef Fezza, Maciej Lachowski, ta lawina nowości to w zasadzie efekt uboczny pandemii, a w szczególności jej początkowego okresu, kiedy ogłoszono lockdown. Kiedy załoga wróciła do fabryki, okazało się, że każdy ma mnóstwo pomysłów, a nawet konkretnych schematów i szkiców. Podobno prawie każdy wymyślił w tym czasie coś, co pozwoliło stworzyć nowe produkty lub poprawić funkcjonowanie zakładu. Ech, Polacy... Duże wrażenie na zwiedzających robiła także estetyka systemów pokazywanych na tym stoisku. Czerwone kolumny z czerwoną elektroniką? Nie ma sprawy. Podłogówki wykończone takim samym fornirem jak stolik i komoda? Proszę bardzo. Cieszy mnie, że jeden z najbardziej efektownych systemów na wystawie był w całości polski.
Od wielu lat jednym z najciekawszych elementów Audio Video Show jest strefa słuchawkowa. Jest to odizolowane od pozostałej części wystawy miejsce, w którym nic głośno nie gra, nic nie dudni, nie ma koła fortuny ani stojącego na korytarzu DJ-a (swoją drogą, co za pomysł...), a zwiedzający mogą w spokoju zasiąść na jednym z dziesiątek krzeseł i zmierzyć się z nausznikami ze wszystkich przedziałów cenowych. Znajdziemy tu zarówno słuchawki bezprzewodowe za kilka stówek, jak i egzotyczne modele planarne zasilane potężnym lampowym wzmacniaczem słuchawkowym albo wieżą za ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Znam ludzi, którzy przychodzą na Audio Video Show tylko po to, aby caluśki dzień spędzić w tym jednym miejscu, od rana do wieczora delektując się brzmieniem audiofilskich słuchawek. Względna cisza, spokój, pasjonaci zainteresowani konkretnym sprzętem i zlokalizowana nieopodal kawiarnia - niebo. Inny świat. Jeśli uwzględnimy fakt, że praktycznie każdy system słuchawkowy trzeba było podłączyć, przetestować i zapewnić mu odpowiednie źródło (pomijając nauszniki napędzane odtwarzaczami przenośnymi, w tej roli występowały zwykle laptopy i tablety), wyjdzie na to, że w tej wydzielonej strefie pracowało więcej niezależnych systemów hi-fi niż we wszystkich pozostałych salach na PGE Narodowym. Ogromne brawa za organizację i klimat. Jeśli chodzi o brzmienie poszczególnych modeli, nie będę nawet zaczynał, bo to w zasadzie materiał na osobny reportaż.
Co poza tym? Bardzo spodobało mi się stoisko firmy Unitra, gdzie sprzęt był oddzielony od korytarza grubym sznurem. To jasny przekaz dla zwiedzających - nie podchodzić, nie dotykać, łapy precz! Tymczasem tuż obok, na zupełnie otwartej przestrzeni, prezentowane były znacznie droższe gramofony Transrotora i Pro-Jecta. Bardzo dobrze zagrały kolumny Fyne Audio z serii Vintage i Vintage Classic. Szczególnie spodobała mi się konfiguracja z gramofonem Fender x MoFi PrecisionDeck. Odtwarzane na nim winyle brzmiały tak, hmm, cicho! Mam tu na myśli niezwykle niski poziom szumów. Gdyby nie okazjonalne trzaski i charakterystyczna namacalność dźwięku, byłbym skłonny pomyśleć, że prawdziwym źródłem w tym systemie jest hi-endowy streamer, a wkładka szlifuje płyty ot tak, dla picu. Jak powiedział mi Steve Shade, była to zasługa nie tylko samego gramofonu, ale również nowego phono stage'a, w którym bardzo starannie oddzielono od siebie dwie główne sekcje - "brudną" (zasilanie i sterowanie) oraz "czystą" (właściwy tor audio). Nowy phono stage pokazała również firma Gato Audio. Niestety, można było go tylko zobaczyć, ponieważ projekt jest jeszcze w powijakach. Ciekawy pomysł na swoje stoisko miał w tym roku dystrybutor Sennheisera. Utworzono tu strefy ze sprzętem kierowanym do profesjonalistów, graczy, a nawet blogerów czy twórców treści wideo. Stanowisko pracy z mikrofonem i słuchawkami, mikrofony dla posiadaczy lustrzanek, dokanałówki dla artystów i dźwiękowców? Było tu prawie wszystko i uważam, że był to niezwykle ciekawy akcent - coś, czego właściwie nie widziałem nigdzie indziej. A zdziwilibyście się, ilu zwiedzających podchodziło na przykład do lustrzanek, mówiąc, że szukali czegoś takiego do nagrywania vlogów i podcastów. Na PGE Narodowym chwilami tłok był taki, że do niektórych sal nie udało mi się wejść. Ostrzyłem sobie zęby na system Regi, ale kiedy tam dotarłem, trafiłem na seminarium z udziałem Wojciecha Padjasa, Marka Dyby i Jarosława Mazura. Zastanawia mnie także skład prezentowanego w tym pokoju systemu. Gramofon? Rega. Elektronika? Rega. Kolumny? Spendor. Ale zaraz, zaraz, przecież w katalogu Regi znajdziemy także zestawy głośnikowe. Dlaczego w ten sposób się wyłamano? Nie mam pojęcia, ale moja małżonka jest fanką tej marki, a gdyby to zobaczyła, byłaby niepocieszona.
W hotelu Radisson Blu Sobieski firma Equilibrium zaprezentowała kolumny marki Avalon Acoustics. Nie, to oczywiście nieprawda, ale nowe zestawy polskiego producenta faktycznie wyglądają jak Avalony. Konstruktor twierdzi, że takie ścięte obudowy są optymalnym rozwiązaniem, które zapewnia zestawom wysoką sztywność, przy okazji ograniczając faktyczną powierzchnię przedniej ścianki. Wiadomo jednak, że do jego pomysłów nie ma się co specjalnie przywiązywać. Wróci do Zielonej Góry, zaparzy sobie mocną kawę, odpali obrabiarki i z nudów zrobi podłogówki wzorowane na Nautilusach albo Avantgarde'ach. Śmieję się, bo mogę (to znaczy, tak mi się wydaje, bo jeszcze nigdy w pysk mi nie dał), ale nie mogę za to dyskutować z tym, że w tym pokoju po raz kolejny grało świetnie. Kolumny Equilibrium z elektroniką Atolla i zasilaniem Enerra to pewniak. Bardzo ładnie i przytulnie było równiez w pokoju, w którym zaprezentowano system all-in-one AVM Inspiration CS 2.3 z Audiovectorami QR7. Duńskie podłogówki były oczywiście o wiele za duże do tego pomieszczenia, ale rozumiem, ze trzeba było pokazać to, co najnowsze. Wyszło nieźle, choć z modelem QR5 byłoby jeszcze lepiej. Cieszę się, że udało mi się dopchać na odsłuch izodynamicznych paneli Diptyque Audio DP140. Miło siedziało się także w pokoju, w którym oryginalne kolumny Gradienta zagrały z potężnym wzmacniaczem Bladeliusa. Było tu mnóstwo powietrza - tak w sensie swobodnego dźwięku, jak i dosłownym, dzięki szeroko uchylonym oknom (każdy, kto zapuścił się w czeluście pięter Sobieskiego, wie, że tlen jest tam towarem deficytowym). Ucieszył mnie także "powrót" marki The Funk Firm (mam tu na myśli bardziej powrót na wystawę niż na polski rynek jako taki). Ciekawa prezentacja z monitorami ustawionymi na wysokich standach i gramofonem na szklanym stoliku. Muzyka i winyle w roli głównej, sprzęt na drugim planie. Na parterze w oko wpadły mi jeszcze akcesoria zasilające marki Essential Audio Tools - ładne, kompaktowe listwy w rozmaitych konfiguracjach i przewody z najróżniejszymi wtyczkami. Jeśli macie na przykład system złożony z trzech klocków, a nie chcecie inwestować w audiofilski rozgałęziacz, w ofercie EAT-a (wiem, to trochę nieszczęśliwy skrót z uwagi na podobieństwo do firmy European Audio Team, znanej z produkcji gramofonów) znajdziecie przewód z jedną wtyczką po stronie gniazdka w ścianie i trzema wtykami IEC, które podłączamy do sprzętu. Mało tego - kabel o bardzo adekwatnej nazwie Current Spyder ma moduł z układami zabezpieczającymi, a owe trzy końcówki mogą mieć jednakową lub różną długość. Nawet ceny są całkiem przystępne. Przykładowo, listwa Mains Multiplier 5 kosztuje 1599 zł, a wspomniany kabel z trzema wtyczkami w dłuższej, 1,5-metrowej wersji wyceniono na 990 zł.
Z hotelem Golden Tulip sprawa zawsze jest prosta - albo nie ma w nim nic, czego wcześniej byśmy nie widzieli, albo po wystawie zapamiętuje się tylko jedną prezentację. W tym roku takową znalazłem i był to system złożony z elektroniki Accuphase'a i kolumn Estelona. Potężne są, ale trzeba przyznać, że mimo paskudnego koloru skutecznie przyciągają wzrok, a do tego pięknie grają. Ogromne sale konferencyjne Golden Tulipa są niesamowicie trudnym środowiskiem, a opanowanie ich akustyki - praktycznie niewykonalne. Trzeba by było wydać fortunę na ustroje, a ustawiając kilka parawanów przy ścianach, człowiek tylko się ośmieszy. Do tej pory chyba tylko kolumnom Boenicke udało się zaprezentować w tej sali wyjątkowo dobry dźwięk, a Estelony powtórzyły ten wyczyn, niewiele sobie robiąc z przeciwności losu. Nie dziwię się, że estońska manufaktura zrobiła w świecie hi-endu takie zamieszanie. Ekstremalnie odważny projekt, oryginalne wzornictwo, astronomiczne ceny - to mógł być tylko przepis na sukces albo spektakularną klęskę. W tym przypadku ryzyko się opłaciło. Jak zdradził mi przedstawiciel Estelona, liczba zamówień spływających z całego świata szybko przekroczyła możliwości skromnej fabryki, ale klienci często zamawiają kolumny w oryginalnym kolorze i są skłonni poczekać. I tym optymistycznym akcentem kończę swoje wywody. Wyjątkowo nie napiszę "do zobaczenia za rok!", aby nie zapeszać. Mam po prostu nadzieję, że będziemy mogli spotkać się na Audio Video Show po raz kolejny, a PGE Narodowy nie zamieni się w tymczasowy szpital, skład amunicji ani stertę gruzu. Cześć!
Zdjęcia: Tomasz Karasiński, Jakub Lesień, StereoLife.
-
Marcin
To, co dla autora jest pozytywem, dla mnie okazało się maksymalną porażką. Byłem w sobotę. Ilość ludzi była tak duża, że do większości sal nie można było wejść. Tłumy wszędzie. Zastanawiam się skąd oni się wzięli, bo opasek na rękach nie miał prawie nikt. Dla mnie słuchanie muzyki to delektowanie się każdym dźwiękiem, a nie stanie w tłumie o zapachu przebieralni w siłowni. Mój sprzęt jest zacny. Po tym, co posłuchałem stwierdziłem, że nie mam się czego wstydzić. Niestety na następne Audio Video Show już nie pójdę.
2 Lubię -
Krzysztof
A jak wg Pana zagrały kolumny Avantgarde? W tekście ani słowa o nich, a mnie one zaszokowały tym jak dobre były.
0 Lubię -
stereolife
@Marcin - Zawsze oceniamy wystawę nie tylko pod kątem tego, jak odbierają ją zwiedzający, ale także - a może przede wszystkim - jako najważniejsze wydarzenie dla branży audio w naszym kraju. Może to takie zboczenie zawodowe, ale jeśli ktoś nauczył się wiązać ze sobą pewne fakty, Audio Video Show może mu dostarczyć cennych informacji. W tym roku szczególnie ważne było to, czy wystawa po tak długiej przerwie przyciągnie ludzi. Wszystkich - wystawców, gości specjalnych, dziennikarzy i oczywiście tych, którzy zawsze byli dla organizatora najważniejsi - zwiedzających, którzy zechcą poświęcić dzień lub nawet cały weekend, aby w tym wydarzeniu uczestniczyć. Udało się i najzwyczajniej w świecie nas to cieszy, bo jest to bardzo dobry znak dla każdego audiofila (im nas więcej, tym lepiej). A że tłumy? No niestety, coś za coś. Sobota zawsze była najbardziej obleganym dniem, dlatego jeśli tylko ktoś ma taką możliwość, najlepiej wybrać się na Audio Video Show w piątek lub w niedzielę. My też popełniliśmy błąd taktyczny i przeciskaliśmy się po hotelowych korytarzach w sobotę, co skończyło się tym, że do wielu pokoi zwyczajnie się nie dopchaliśmy. W przyszłym roku w piątek lecimy na stadion, w niedzielę od rana będziemy buszować po hotelach, a w sobotę podładujemy akumulatory:-)
@Krzysztof - Jeśli liczył Pan na to, że na podstawie króciutkiej wizyty na każdej prezentacji będziemy w stanie napisać recenzję kolumn, wzmacniacza lub kabli, to niestety, nie damy rady. W sali z kolumnami Avantgarde byliśmy może trzy minuty, a zdjęcie dobrze obrazuje to, z jakiej perspektywy słuchaliśmy tego systemu. Szczerze? Grało jak zwykle. Tuby tej marki mają dość charakterystyczne brzmienie i na nas nie zrobiły ani mniejszego, ani większego wrażenia niż w ubiegłych latach.1 Lubię -
a.s.
Widzę już kolejną relacje z AVS na której są stoliki zastawione masą klocków, plątaniną kabli, trąbami których bym w domu nie postawił. Czy nie było tam nowoczesnego sprzętu typu KEF LS60 Wireless czy Dynaudio Focus 50 i 30?
0 Lubię -
RX
Dla mnie to było pierwsze AVS. Pojechałem przede wszystkim po to by mieć możliwość podpytania się o różne ciekawostki producentów oraz posłuchania różnych konfiguracji sprzętowych. Osobiście mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony usłyszałem systemy, które grały tak, że miałem ochotę klaskać po tym jak skończyły grać kawałki występów na żywo (Estelon + Acccuphase, Raidho, Gauder czy sala z zabawkami Ayona), ale z drugiej brakowało mi takich nieco bardziej przyziemnych systemów, które mógłbym chcieć sam zbudować u siebie - bo budowanie systemu z kablem głośnikowym za 20-50 tysięcy jakoś mi się nie widzi ;) Ale to czego najbardziej mi zabrakło, to przedstawicieli producentów z którymi można by sensownie porozmawiać - pod tym względem lista firm biorących udział w targach nie miała wiele wspólnego z realną obsadą stanowisk. Było mnóstwo sprzedawców z lokalnych sieci - czyli osób z którymi normalnie mam styczność. A jak już byli, to głównie siedzieli z nosami w tabletach bawiąc się playlistami. Do tego brakowało mi prawdziwych prezentacji gdzie np. można by posłuchać jak dana płyta brzmi na gramofonie X/Y/Z albo nawet jak brzmi kawałek na streamerze A/B/C. Max co można było osiągnąć, to podłączenie np. innej pary głośników zakończone puszczeniem zupełnie innego setu muzyki.
1 Lubię -
Tomek
Witam. Może ktoś mi pomoże - co to za panele akustyczne na czerwony połysk takie pofalowane z dziurkami? Są na jednym zdjęciu i chciałbym się im bliżej przyjrzeć, może kupić. Co to za firma/model?
0 Lubię -
Tomasz
Wychodzi na to że Autor jest posiadającym dar prorokiem! Po AVS PGE Narodowy został zamknięty i zaczyna się rozsypywać...
0 Lubię -
-
Komentarze (9)