Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Fezz Audio Luna

Fezz Audio Luna

Kiedy dziesięć lat temu niewielka, rodzima manufaktura Fezz Audio zaprezentowała swój pierwszy wzmacniacz, mało kto wierzył w jej sukces. Trudno zresztą dziwić się tym, którzy patrzyli na ten projekt sceptycznie. Firma, choć powiązana z producentem transformatorów toroidalnych wykorzystywanych w sprzęcie audio renomowanych marek, była zupełnie nieznana. Debiutując, zaprezentowała tylko jeden produkt. I nie był to ani mały przetwornik cyfrowo-analogowy, ani bogato wyposażony wzmacniacz tranzystorowy, ani budżetowy wzmacniacz słuchawkowy, tylko skromna, lampowa integra, która z punktu widzenia klienta wyróżniała się tylko przystępną ceną i tym, że była dostępna w kilku wersjach kolorystycznych. Niby jakim cudem takie kuriozum miałoby namieszać na hermetycznym rynku audio? A jednak, w ciągu zaledwie kilku miesięcy o Silver Lunie zrobiło się głośno. Urządzenie zyskało przychylność recenzentów i melomanów, oferując dobre, stuprocentowo lampowe brzmienie i surowy, minimalistyczny, lekko industrialny design. Ot, rozsądny sprzęt bez wodotrysków, gadżetów i drewnianych ornamentów, za to zaskakująco solidny i skoncentrowany na swojej podstawowej funkcji. Okazało się, że wzmacniacze lampowe da się produkować w Polsce. I to na tyle efektywnie, by konkurować z masówką z Dalekiego Wschodu. Początkowo firma z Księżyna skupiała się na lokalnym podwórku, zyskując nowych dealerów, wsłuchując się w głosy klientów i dokładając swoją cegiełkę do walki z mitami dotyczącymi lamp. Prawdziwa rewolucja zaczęła się, gdy o Fezz Audio dowiedzieli się zagraniczni dystrybutorzy. Klasyczne, ale mimo to oryginalne piecyki z europejskiego kraju, który stał się gospodarczym, kulturowym i turystycznym fenomenem? Ruszyła lawina, a z całego świata zaczęły spływać zamówienia na całe kontenery wzmacniaczy. By nadążyć za popytem, podlaska manufaktura musiała gwałtownie zwiększyć moce produkcyjne, zatrudnić nowych pracowników, a w końcu także przenieść się do nowej, większej siedziby. Dynamiczny rozwój Fezz Audio cieszył nie tylko pomysłodawców tego projektu, Macieja i Tomasza Lachowskich, ale także fanów marki, którzy wspierali ją od samego początku, a teraz mogli z dumą obserwować, jak lokalna inicjatywa przeradza się w jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich producentów audio.

Od czasu debiutu Silver Luny portfolio Fezz Audio rozrosło się imponująco. Pojawiły się kolejne wzmacniacze lampowe - mocniejsza Titania, ekskluzywne konstrukcje single-ended na legendarnych triodach (Mira Ceti 300B, Mira Ceti 2A3 czy topowa Lybra 300B) - każda przesuwająca poprzeczkę jakości wyżej. Nie zabrakło także urządzeń specjalistycznych. W 2017 roku zadebiutował pierwszy wzmacniacz słuchawkowy Omega Lupi, a chwilę później firma wprowadziła serię lampowych przedwzmacniaczy gramofonowych (Gaia, Gratia). Fezz nie bał się też eksperymentów - ku zaskoczeniu wielu, ogłoszono prace nad konstrukcją tranzystorową. Tak narodził się Torus, pierwszy wzmacniacz solid state Fezza, zaprezentowany w trzech wersjach różniących się wyposażeniem. Torus pokazał nowy kierunek wzorniczy - minimalistyczny, nowoczesny design zamiast dotychczasowego "garażowego" stylu barwnych lampowców. Jak przyznali sami konstruktorzy, brzydkie kaczątko przemieniło się w pięknego łabędzia, a audiofile byli zachwyceni. Równolegle firma poszerzała ofertę o inne segmenty. W 2023 roku światło dzienne ujrzał jej pierwszy DAC - model Equinox - opracowany we współpracy z mistrzem lampowych przetworników, Łukaszem Fikusem (Lampizator). Ten cyfrowo-analogowy debiut był spełnieniem marzeń wielu fanów marki, pragnących zbudować pełny system Fezza.

Wraz z rozwojem oferty rosła też renoma Fezz Audio - produkty zgarniały nagrody i wyróżnienia, nie tylko za brzmienie, ale i wzornictwo. Gdy zarząd firmy postanowił zunifikować stylistykę wszystkich urządzeń, zaproszono do współpracy znane studio projektowe Kabo & Pydo. Efektem był design serii Evolution, łączący surowy charakter pierwszych konstrukcji z elegancją i nowoczesnością. Nowe obudowy wykonane z grubych stalowych płatów z ukrytymi śrubami prezentowały się znakomicie - tak dobrze, że projekt zdobył prestiżową nagrodę Red Dot Design Award, prawdopodobnie pierwszą w historii polskiego hi-fi. Co ważne, rewolucja stylistyczna nie oznaczała zmiany filozofii dźwięku. Wewnątrz modele z serii Evolution pozostały w zasadzie takie same, ku uldze dotychczasowych właścicieli. Mimo wprowadzania kolejnych ulepszeń (dodanie pilotów, nowych funkcji czy lepszych komponentów) Fezz przez długi czas utrzymywał ceny na rozsądnym poziomie, jednak ambitne plany prowadziły markę w górę. Kilka miesięcy temu firma z przytupem wkroczyła w sferę hi-endu, prezentując linię flagowych urządzeń Magnetar. Imponujące monobloki na lampach KT150 (po 200 W na kanał!) i zbalansowany przedwzmacniacz zachwyciły audiofilów rozmachem i formą. Masywne, frezowane z aluminium obudowy ze szklanymi wykończeniami wyglądają niczym sprzęt z innej galaktyki. Magnetary dowiodły, że polska firma może mierzyć bardzo wysoko i nie boi się ryzyka.

Po tej podróży w kosmos hi-endu przyszedł jednak czas na powrót na ziemię, a właściwie - do korzeni. Doskonale widać to było na wystawie Audio Video Show, gdzie w większej sali na parterze hotelu Radisson Blu Sobieski flagowe Magnetary zaprezentowano z nowymi, topowymi kolumnami Pylon Audio Amethyst Gamma, przetwornikiem Lampizator Pacific i okablowaniem KBL Sound z serii Extrema. Prawdziwy polski tour de force. Zupełnie inny klimat panował w mniejszym pokoju na drugim piętrze, gdzie w starym stylu - skromnie, w niemalże domowej atmosferze - prezentowano dwie konstrukcje "entry level" - Lunę i Lunę Mini. Oba wzmacniacze, należące do serii Evolution, zastępują w katalogu dwie zasłużone konstrukcje - wspomnianą Silver Lunę oraz mniejszy model Alfa Lupi. Luna to odświeżona wersja kultowej integry, od której wszystko się zaczęło. W nowej, pięknej obudowie dostajemy zintegrowany wzmacniacz lampowy klasy AB, który rozwija i udoskonala koncepcję brzmienia znaną z poprzednich konstrukcji Fezza. Wykorzystuje parę lamp EL34 - uznawanych za klasykę gatunku - aby dostarczyć gładki, przestrzenny i nasycony dźwięk. Nowością jest modułowy system kart rozszerzeń, pozwalający użytkownikowi na rozbudowę urządzenia o przetwornik cyfrowo-analogowy, łączność Bluetooth czy sekcję phono. Dzięki temu Luna może stać się sercem nowoczesnego systemu stereo, oferując jednocześnie funkcje takie jak przełącznik trybu pracy (Ultralinear/Triode), zdalne sterowanie, wyjścia HT i Sub Out oraz elegancki kosz ochronny na lampy. Firma obiecuje, że moc 40 W w trybie ultraliniowym i 20 W w trybie triodowym pozwala Lunie bez trudu napędzić większość kolumn, zapewniając kulturę pracy i niskie zniekształcenia. Trudno o lepszy sposób na uczczenie okrągłej rocznicy działalności niż premiera flagowego zestawu dzielonego oraz powrót do urządzenia, które zapoczątkowało całą tę historię. Tylko czy nowa Luna udźwignie ten ciężar?

Fezz Audio Luna

Wygląd i funkcjonalność

Jeżeli nie macie ochoty analizować całej historii polskiej manufaktury, ale chcielibyście przekonać się, jakie postępy poczyniła przez ostatnią dekadę, wystarczy postawić obok siebie Lunę i jeden z pierwszych egzemplarzy Silver Luny. Jakość wykonania, wzornictwo, wyposażenie, wszechobecna dbałość o detale, a nawet takie kwestie jak instrukcja obsługi czy opakowanie - to nie jest epoka, ale dwie lub trzy epoki. Nie klasa, lecz cztery klasy wyżej - na wielu różnych frontach. Aby opisać, jak wielka jest przepaść między tymi konstrukcjami, posłużę się przykładem, który - mam nadzieję - zrozumieją nawet osoby średnio interesujące się sprzętem hi-fi. Polska na pewno nie jest motoryzacyjną potęgą, ale wytwarzano u nas najróżniejsze auta, od Warszawy, Syreny, Żuka, Tarpana i innych wynalazków przez Poloneza, Fiata 126p, Daewoo Lanosa, Chevroleta Aveo i Fiata Pandę aż po Opla Astrę, Fiata 500, Lancię Ypsilon, Volkswagena Caddy, Jeepa Avengera i Alfę Romeo Junior. Wyobraźcie sobie więc, że przesiadacie się z Poloneza do nowiutkiej Alfy ze 145-konnym napędem hybrydowym i najbogatszym wyposażeniem, tyle że aut tych nie dzieli 40, lecz 10 lat. I robią to ci sami ludzie. Rozwinęli skrzydła, zatrudnili kilkudziesięciu fachowców, zbudowali nową fabrykę (obok której już powstaje kolejna), nawiązali współpracę z dystrybutorami z całego świata, a niedawno we współpracy ze swoimi przyjaciółmi otworzyli przepiękny salon firmowy w Guangzhou, w Chinach. Choć obecnie przymierzają się do produkcji "elektryków" i zastanawiają się, jak zamożni klienci zareagują na ich flagowe modele, wciąż doskonale pamiętają erę Poloneza i potrafią ze szczegółami opowiedzieć, jak wymienia się w nim rozrząd (w końcu wielu klientów wciąż jeździ takimi autami, więc trzeba je serwisować). To jest właśnie tempo rozwoju Fezza. Łeb urywa!

Wzmacniacz przyjeżdża do nas zapakowany jak wysokiej klasy gramofon. Jeszcze zanim dostaniemy się do dania głównego, możemy podziwiać kolejne elementy i sposób ich zabezpieczenia na czas transportu. Każdą część ułożono osobno, między dopasowanymi arkuszami absorbującej drgania pianki. Instrukcja obsługi to nie książka telefoniczna, lecz ładnie wydana broszurka, w której wszystko opisano zwięzłym i zrozumiałym językiem. Oprócz niej w foliowym woreczku znajdziemy bawełniane rękawiczki. Niby drobiazg, ale miło, że producent o nim pamiętał, ponieważ dotykanie lamp gołymi rękami jest niewskazane, a mało kto ma w domu taką specjalistyczną galanterię. Klatkę ochronną na lampy wyjmujemy razem z nimi, ponieważ jej wnętrze projektanci wykorzystali jako naturalną przegródkę na kolejny profil z pianki. Całość została owinięta grubą, czarną taśmą rzepową, dzięki czemu cały "pakiet" łatwo jest wyciągnąć z pudełka. W osobnych zagłębieniach spoczywają jeszcze trzy elementy - standardowy przewód zasilający, metalowy pilot zdalnego sterowania i zabezpieczona folią "szybka", którą musimy samodzielnie przykręcić do osłony lamp. Nie jest to zbyt skomplikowane. Wystarczy dopasować oba elementy do siebie i zabezpieczyć przezroczystą taflę dwoma małymi śrubkami. Dlaczego klatka nie jest fabrycznie skręcona? Wydaje mi się, że firma chciała w ten sposób dodatkowo zabezpieczyć delikatną "szybkę" na czas transportu, ale mogę się mylić. Czarna, metalowa kratownica została od spodu podklejona filcem, a do wzmacniacza mocowana jest za pomocą dwóch śrubek, które można dokręcić palcami. Cały system sprawia wrażenie przemyślanego. Co więcej, użytkownik ma do wyboru nie dwa, ale trzy warianty - wzmacniacz może mieć całkowicie odsłonięte lampy, zamontowaną kompletną osłonę albo... założoną samą klatkę, bez przykręconej do niej "szybki" (cudzysłów stosuję celowo, ponieważ wykonano ją z pleksi). Proces rozpakowywania i instalacji piecyka ułatwiają czytelne oznaczenia lamp. Przy każdym z gniazd zobaczymy cyfrę, którą wystarczy dopasować do tej na kartoniku z lampą. Bias ustawiany jest automatycznie, a gdyby z którąś z lamp mocy działo się coś niedobrego, poinformuje nas o tym czerwona dioda umieszczona przy jej gnieździe (jest to nowy pomysł Fezza). Krótko mówiąc, Luna to nie tylko kawał solidnego sprzętu, ale także przykład wzmacniacza lampowego, który nie ukrywa swojej natury, a mimo to jest przyjazny dla użytkownika. Jego rozpakowywanie, składanie i podłączanie to czysta przyjemność.

Patrząc na Lunę, od razu widać kontynuację języka stylistycznego serii Evolution. Wzmacniacz prezentuje się nowocześnie i elegancko, zachowując zarazem pewną powściągliwą prostotę. Obudowa wykonana jest z grubej, 2-mm blachy stalowej, dzięki czemu jest niezwykle solidna. Urządzenie waży około 20 kg, ale jest tak sztywne, jakby wewnątrz zamiast układów elektronicznych znajdowała się metalowa kratownica. Niektórych może to zdziwić, ale czasami nawet hi-endowe klocki potrafią delikatnie "pracować" w rękach, szczególnie gdy zdemontuje się pokrywę. W naszej redakcji wychodzi to na jaw nie tylko na etapie unboxingu, ale także podczas sesji zdjęciowej, kiedy to rozkręcony sprzęt trafia na stół i jest fotografowany w pozycji pionowej, podparty najróżniejszymi miękkimi przedmiotami. Nie zagłębiając się w szczegóły, powiem tylko, że różne rzeczy w takiej sytuacji "wychodzą". Tymczasem Luna nawet ze zdemontowaną podstawą (pełniącą rolę pokrywy) zachowywała się wzorowo. Panele z grubej blachy w połączeniu z przemyślanym projektem mechanicznym robią tak dobrą robotę, jakbyśmy mieli do czynienia z obudową wyfrezowaną z jednego kawałka aluminium.

Panel czołowy zdobi symetryczny układ elementów - pośrodku ulokowano nowe logo Fezz Audio, a po jego bokach dwa duże, aluminiowe pokrętła. Lewe służy do regulacji głośności, prawe do wyboru źródła. Taki układ jest nie tylko funkcjonalny, ale i estetyczny. Wzmacniacz wygląda harmonijnie, dość minimalistycznie, ale jednocześnie opracowany przez studio Kabo & Pydo dizajn jest na tyle charakterystyczny, że od razu widać, z jakiej marki sprzętem mamy do czynienia. Podobnie jak inne modele z serii Evolution nowa Luna dostępna jest w pełnej gamie efektownych wykończeń kolorystycznych Fezza. Do testu otrzymaliśmy wersję Republika, czyli eleganckie srebrno-szare malowanie, ale klienci mogą wybierać spośród siedmiu innych barw - klasycznej czerni Black Ice, niebieskawej szarości Moonlight, ciemnego złota Sunlight, bordowego burgundu Big Calm, jaskrawej czerwieni Burning Red i głębokiej zieleni Evergreen. Fezz słynie z tych nietuzinkowych nazw lakierów - każdy może dopasować wzmacniacz do własnego gustu i wnętrza, tym bardziej że producent nie dolicza za kolory żadnej dopłaty. Jakość lakierowania i ogólne wykończenie stoją na bardzo wysokim poziomie. Obudowa jest idealnie spasowana, nic nie dzwoni, pokrętła działają płynnie i przyjemnie - czego byśmy nie dotknęli, czuć jakość i dbałość o detale. W nowej serii Evolution ukryto większość śrub montażowych, dzięki czemu urządzenie wygląda schludnie i "salonowo". Ciekawym drobiazgiem jest firmowe logo, które podczas wstępnego wygrzewania lamp świeci się na czerwono. Jedynym elementem, w którym lekko pobrzmiewa garażowy duch pierwszej Silver Luny jest główny włącznik, który ukryto pod przednim panelem. Ot, zwykły, czarny przełącznik. Nie będziemy jednak sięgać do niego zbyt często, ponieważ tryb czuwania uruchamiamy poprzez naciśnięcie prawego pokrętła. Wzmacniacz może to też zrobić sam, jeśli nie wykryje sygnału na wejściu.

Pod względem funkcjonalnym Luna również zrobiła duży krok naprzód względem pierwowzoru. To bogato wyposażony wzmacniacz zintegrowany, przyjazny w codziennym użytkowaniu. Fezz pomyślał na przykład o dodatkowych usprawnieniach technicznych mających wydłużyć żywotność lamp i ułatwić obsługę. Wzmacniacz wyposażono w układ miękkiego startu. Po włączeniu urządzenia lampy najpierw się nagrzewają, a dopiero po chwili następuje załączenie wysokiego napięcia anodowego. Dzięki temu proces rozgrzewania i stygnięcia lamp jest łagodniejszy, co ogranicza zużycie katod. Dodam tylko, że procedura trwa dłużej niż w wielu podobnych wzmacniaczach. Zwykle trzeba czekać około 10-30 sekund, natomiast Luna rozgrzewa lampy powoli, nigdzie się nie spiesząc. Czerwone podświetlenie gaśnie dopiero po dwóch minutach. Trzeba się do tego przyzwyczaić, ale jestem przekonany, że dzięki temu żywotność lamp znacznie się wydłuża. Wystarczy powiedzieć, że Fezz Audio to w tej dziedzinie prawdziwi specjaliści. Macierzysta firma Toroidy zajmowała się dystrybucją szklanych baniek na długo przed powstaniem pierwszych wzmacniaczy. To jednak temat na zupełnie inny artykuł.

Tylna ścianka Luny prezentuje się naprawdę imponująco. Jest to kolejny punkt programu, na widok którego zaczynamy zastanawiać się, czy mamy do czynienia z urządzeniem wycenionym na dziesięć, dwadzieścia, czy może trzydzieści tysięcy złotych. Nie chcę popadać w przesadę, ale spójrzcie tylko na zdjęcia, a jeśli nie mieliście jeszcze okazji pobawić się którymkolwiek z nowych urządzeń polskiej manufaktury, uczyńcie to jednym ze swoich priorytetów. Uważam, że każdy amator sprzętu hi-fi, ze szczególnym naciskiem na tych, którzy z nostalgią wspominają czasy Diory i Altusów, powinien mieć na koncie takie doświadczenie. Wyposażenie Luny obejmuje trójbolcowe gniazdo zasilające, eleganckie terminale głośnikowe z odczepami dla kolumn o impedancji 4 i 8 Ω oraz bogatą sekcję wejść i wyjść analogowych. Znajdziemy tu trzy wejścia RCA oraz jedno bezpośrednie wejście do końcówki mocy. Umożliwia to integrację polskiego piecyka z systemami kina domowego, ale także - wydaje mi się, że dla melomanów i audiofilów będzie to ważniejsze - podłączenie go do streamera z regulowanym wyjściem. Dzięki temu nie tylko omijamy przedwzmacniacz (co najczęściej - o ile mamy wysokiej klasy odtwarzacz - niesie za sobą wyraźne korzyści soniczne), ale także zyskujemy możliwość regulacji głośności z poziomu aplikacji. Co ciekawe, Luna została także uzbrojona w wyjście dla subwoofera, czyli de facto wyjście pre-out. To ukłon w stronę użytkowników małych kolumn podstawkowych, którzy chcieliby uzupełnić zakres niskich tonów. Na tylnej ściance znajdziemy ponadto dwa płaskie przełączniki. Pierwszy to wybór trybu pracy - triodowy (20 W) lub ultraliniowy (40 W). Drugi to przełącznik uziemienia, który może się przydać, gdy w systemie pojawiają się pętle masy lub brum sieciowy.

Na tym wcale nie koniec dobrych wiadomości. Z tego, co mi wiadomo, Luna jest pierwszym wzmacniaczem Fezza, w którym zastosowano specjalne złącze na dodatkową kartę rozszerzającą funkcjonalność wzmacniacza. Jakiś czas temu producent zapowiadał, że jego nowe konstrukcje będzie można wyposażyć w moduł łączności bezprzewodowej (Bluetooth), przetwornik cyfrowo-analogowy, podstawowy moduł strumieniowy, przedwzmacniacz gramofonowy, a może coś jeszcze innego - na przykład wejście XLR albo wyjście słuchawkowe. To sprytne rozwiązanie, które pozwala użytkownikowi rozbudować system bez konieczności wymiany wzmacniacza. Zdjęcia zaślepki owego gniazda zobaczyłem na fanpage'u firmy miesiąc temu. Pomyślałem, że to dobry pomysł, ponieważ już wcześniej oferowała ona klientom wiele dodatkowych opcji, ale powoduje to dodatkowe komplikacje i wydłuża czas oczekiwania na zamówiony sprzęt. Jeżeli zaczynamy od wyboru jednego z siedmiu kolorów, a potem możemy "doklikać" takie rzeczy jak zdalne sterowanie, klatka ochronna na lampy, wejście HT czy wyjście dla subwoofera, robi się niezły bałagan. Teraz wspomniane dodatki będą zawsze w zestawie. Jeżeli niczego więcej nam do szczęścia nie potrzeba, pozostanie nam tylko wybór wersji wykończenia. Jeżeli natomiast zechcemy coś jeszcze dorzucić, oferowane będą trzy moduły rozszerzeń - karta Bluetooth 5.0, Phono MM i DAC. Co tam będą... Praktycznie już są, ponieważ dwie z nich dostałem wraz z testowanym wzmacniaczem! Każda taka karta kosztuje 1290 zł, a montaż jest banalnie prosty. Po odkręceniu metalowej zaślepki ujrzymy przymocowaną do niej taśmę z plastikową wtyczką. Wystarczy zamienić pustą blaszkę na wybrany moduł rozszerzenia, delikatnie wsunąć taśmę do środka (jest na tyle długa, że z niczym nie trzeba się siłować) i ponownie przykręcić dwie małe śrubki. Producent zostawił nam w ten sposób otwartą furtkę na przyszłość. Przykładowo, jeżeli kupimy Lunę, nie mając gramofonu, ale za rok zapragniemy wejść w świat analogowych nagrań albo dostaniemy kilka takich krążków w prezencie, nie będziemy musieli kupować kolejnego pudełka z zasilaczem wtyczkowym, nie mówiąc o porządnym kablu sygnałowym. Wystarczy karta Phono MM do naszej Luny i robota zrobiona. Jasne, żaden z wycenionych na 1290 zł modułów nie zastąpi wysokiej klasy źródła, ale przecież nie o to chodzi. Nikt nie twierdzi, że karta Bluetooth to szczyt hi-endu, a mimo to właśnie ta opcja cieszyła się dotychczas największą popularnością. Najważniejsze jest to, że mamy wybór i nikt nie zmusza nas, byśmy płacili za rzeczy, z których nie będziemy korzystać.

Z tego, co mi wiadomo, Luna jest pierwszym wzmacniaczem Fezza, w którym zastosowano specjalne złącze na dodatkową kartę rozszerzającą funkcjonalność wzmacniacza. Jakiś czas temu producent zapowiadał, że jego nowe konstrukcje będzie można wyposażyć w moduł łączności bezprzewodowej (Bluetooth), przetwornik cyfrowo-analogowy, podstawowy moduł strumieniowy, przedwzmacniacz gramofonowy, a może coś jeszcze innego - na przykład wejście XLR albo wyjście słuchawkowe.

"Luna zajmuje wyjątkowe miejsce w słowniku Fezz Audio. Można powiedzieć, że od tego wszystko się rozpoczęło dokładnie 10 lat temu. Przez ten czas powstało wiele wariacji na ten temat i lamp EL34. Silver Luna i Silver Luna Prestige z manualnym biasem, następnie z automatycznym. Potem przyszedł czas wielkich zmian i pojawiły się wersje w specyfikacji Evo. Lata mijają, elektronika się zmienia, a owocem tych zmian jest zupełnie nowy wzmacniacz. W trakcie procesu projektowego położyliśmy szczególny nacisk na trzy aspekty - brzmienie, stronę użytkową i cenę urządzenia lampowego 'entry level'. Z brzmienia byliśmy zadowoleni stosunkowo szybko - po mniej więcej trzech miesiącach, ale ze stroną użytkową walczyliśmy o wiele dłużej. Udało się stworzyć wzmacniacz, z którego po prostu jestem dumny. Przy zachowaniu więcej niż konkurencyjnej ceny zaoferowaliśmy polski wzmacniacz lampowy, wyposażony w pełni funkcjonalny pilot zdalnego sterowania z możliwością włączania i wyłączania sprzętu, regulacji głośności oraz wyboru źródeł, automatyczny system kontroli biasu i rozgrzewania lamp, tryb standby, kosz ochronny, wyjście sub-out i kompatybilność z kartami rozszerzeń Fezz Extension Board. Warto też zwrócić uwagę na nasz autorski system zabezpieczenia układu w przypadku awarii lampy z sygnalizacją dyskretnymi czerwonymi diodami. Jest on na tyle doskonały, że pomimo usilnych prób nie znaleźliśmy sposobu aby wzmacniacz uszkodzić. To z kolei zapewnia nas, że użytkownik otrzymuje od Fezz Audio wzmacniacz na lata, a jedyną czynnością związaną z jego użytkowaniem będzie słuchanie muzyki." - napisał na firmowym fanpage'u Maciej Lachowski. Po tym, co zobaczyłem, doskonale rozumiem, a nawet podzielam jego entuzjazm.

Analizując katalog podlaskiej manufaktury, trudno się dziwić, że tak mocno przyłożyła się ona do Luny i Luny Mini. Oba modele będą dla niej bardzo, ale to bardzo ważne. Magnetary są piękne i imponujące, ale przy cenach na poziomie 73, 112 czy 198 tysięcy złotych nie wróżę im spektakularnego sukcesu. Podobnie jak wiele innych hi-endowych urządzeń, są raczej pokazem możliwości technicznych i zabawką dla wybranych klientów niż sprzętem, na którym firma opiera swoje plany na najbliższe lata. Olympia aż tak droga nie jest, ale mimo wszystko nie każdego melomana stać na wzmacniacz za 23 900 zł. Mira Ceti 300B kosztuje 14 200 zł, co prezentuje się o wiele korzystniej, ale widząc moc wyjściową 8 W na kanał, wielu potencjalnych klientów zwyczajnie się przestraszy i nawet nie sprawdzi, czy taki piecyk będzie prawidłowo współpracował z ich kolumnami (a nawet gdyby tak było, niska moc będzie oznaczała ograniczone pole manewru przy wymianie zestawów głośnikowych w przyszłości). W tym momencie na scenie pojawiają się Luna, która za 9750 zł daje nam praktycznie wszystko, czego moglibyśmy wymagać od wzmacniacza ze średniej półki, a także Luna Mini, która oferuje 10 W na kanał w czystej klasie A, ale kosztuje 6500 zł. Obie propozycje są tak sensowne, że nie sposób się nad nimi nie pochylić, przy czym Luna z pewnością jest bardziej wszechstronna i przyszłościowa. Może stać się hitem. Niektórzy przewidują, że największym w historii firmy - szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę wyjątkowo chłonne rynki zagraniczne, takie jak Korea Południowa czy Chiny.

A czy opisywany wzmacniacz ma też jakieś minusy? Hmm... Musiałem się nad tym chwilę zastanowić, ale już wiem - przyczepię się do modułów rozszerzeń. Po pierwsze, mogłaby się wśród nich znaleźć karta z gniazdem HDMI. Dam sobie rękę uciąć, że obok modułu z łącznością Bluetooth byłaby to druga najpopularniejsza opcja. Gniazdo HDMI sprawia, że system stereo może przejąć funkcję soundbara. Mówcie, co chcecie, ale oglądanie filmów i seriali z nagłośnieniem w postaci wzmacniacza lampowego i pary porządnych kolumn to taka sama frajda jak słuchanie muzyki. DAC z wejściem optycznym i koaksjalnym to niestety nie to samo. Po drugie, zamiast jednego slotu Fezz Extension Board taka Luna spokojnie mogłaby mieć dwa. Dysponując jednym, nie zamontujemy jednocześnie kart Bluetooth i Phono MM albo Bluetooth i - jeśli takowa powstanie w przyszłości - HDMI. Powiecie, że nie ma miejsca? A ja na to - dla chcącego nic trudnego. Testowałem już wzmacniacze wyposażone w jedno analogowe wejście RCA i wiecie co? W dzisiejszych czasach to w zupełności wystarczy. Gdyby to zależało ode mnie, w kolejnej wersji w standardzie zostawiłbym pionowo trzy pary gniazd RCA - wejście liniowe, wejście HT i wyjście dla subwoofera. Wtedy między nimi a terminalami głośnikowymi spokojnie zmieściłyby się dwa sloty na karty. Gdyby ktoś absolutnie potrzebował kolejnych wejść RCA, mógłby kupić kartę zawierającą dwa albo trzy takie gniazda. Kosztowałaby na przykład 300-400 zł, bo nie zawierałaby żadnej elektroniki - zostaje więc tylko kawałek lakierowanej na czarno blachy plus złącza, koszty opakowania, transportu i tak dalej. Alternatywnie można by było wybrać płytkę z wejściem XLR. Na tym, szanowna wycieczko, koniec narzekania. No bo na co? Może na nóżki? Nie - wysokie, gumowe, praktyczne i bez rozwiązań w stylu audio voodoo. Może na jakość komponentów i montażu? Nie - dokładniej omówię to w dalszej części testu, ale spójrzcie tylko na zdjęcia... To może chociaż pomarudzić na cenę? W końcu dziesięć lat temu Silver Luna kosztowała niecałe cztery tysiące, a teraz patrz pan, co się porobiło - nową fabrykę se postawiły, ludziów zatrudniły, nagród podostawały i woda sodowa im do głowy uderzyła?! Tyle tylko, że kiedy przyjrzymy się dzisiejszym realiom i propozycjom konkurencji, Luna jest co najmniej równie kusząca jak Silver Luna w momencie swojej premiery, pozycjonując się powyżej "chińczyków", a jednocześnie znacznie poniżej porównywalnych modeli znanych, utytułowanych marek, takich jak Jadis Orchestra (14 000 zł) czy Unison Research Triode 25 Black Edition (18 999 zł). Pozostaje sprawdzić, czy Luna cieszy nie tylko oko, ale i ucho.

Fezz Audio Luna

Brzmienie

Gdy przychodzi do opisu brzmienia wzmacniaczy lampowych, nietrudno popaść w schematy i banały - a że ciepłe, a że naturalne, a że muzykalne, romantyczne i jedyne w swoim rodzaju. Na szczęście Fezz Audio Luna wymyka się prostym kliszom typu "ciepła, miękka lampa kontra twardy tranzystor". Ten wzmacniacz potrafi zagrać jednocześnie muzykalnie i dynamicznie, łącząc dwa światy w dość ciekawych proporcjach. Już pierwsze odsłuchy ujawniły, że Luna gra bardziej żywiołowo i przejrzyście, niż można by się spodziewać po klasycznej lampie. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z konstrukcją bazującą na czterech EL34 w układzie push-pull i klasie AB. To nie brzmi jak słodkie, leniwe granie, które ukoi nerwy po ciężkim dniu, a raczej jak wzmacniacz, który może i ma lampową naturę, ale pod względem topologii i filozofii ewidentnie skręca w stronę tranzystora. I tak też gra. Dostajemy tu szybki, żwawy, energiczny dźwięk z pewnym, mocnym, chwilami iście rockowym "uderzeniem" w zakresie niskich tonów. Silver Luna tak nie grała. Oferowała poprawny, naturalny dźwięk, który pozwalał poczuć przedsmak prawdziwej, pełnokrwistej lampy - tak samo, jak budżetowe gramofony potrafią pokazać, dlaczego brzmienie czarnych płyt jest wyjątkowe. Nikt jednak nie twierdzi, że "to już to". Koniec poszukiwań, nic więcej do odkrycia nie ma. Silver Luna mimo czarującego charakteru miała ewidentne ograniczenia. Tutaj nie ma po nich śladu. Luna to urządzenie kompletne, kompetentne, mierzące wysoko i mające konkretny plan na to, jak swój cel osiągnąć. Zamiast uśredniać, woli użyć mocy, a nawet pokazać pazur. Nie spodziewajcie się, że kiedy tylko się rozgrzeje, przyjdzie z filiżanką aromatycznej herbaty i kocem, gotowa szeptać do uszu słodkie kłamstewka. Ona zna swoją wartość i ma pewne wymagania. Potrafi śpiewać pięknie, ale nie wszystko i nie z każdym. Jest pełna energii, dziarska, czasami trochę nonszalancka. Nie lubi się nudzić, więc nie sposób też nudzić się w jej towarzystwie. A że jest też lampą z krwi i kości, co szczególnie dobrze słychać, gdy przyjrzymy się średnicy, przestrzeni i mikrodetalom wypełniającym nagrania niczym życiodajny plankton? No jest, ale nie róbmy z tego wielkiego wydarzenia. Taka się urodziła.

Dosłownie po kilku minutach odsłuchu czułem się, jakbym spotkał starego, dobrego przyjaciela. Stali czytelnicy pewnie już wiedzą, co zaraz napiszę, ale w tym przypadku porównanie było nieuniknione. Tak - zarówno pod względem charakteru, jak i szeroko rozumianej jakości brzmienia Luna przypomina mi znakomity włoski wzmacniacz Unison Research Triode 25. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Pod wieloma względami polski piecyk wygląda tak, jakby jego konstruktorzy wręcz inspirowali się integrą z Treviso. Jest nawet przełącznik trybu pracy, a jego użycie w obu przypadkach daje analogiczne rezultaty. Nie chciałbym oskarżać polskich projektantów o kopiowanie dokonań konkurencji (biorąc pod uwagę, że Luna została zaprojektowana i wykonana w Polsce od zera, wliczając w to transformatory toroidalne własnej produkcji, jest to co najmniej niedorzeczne), ale pokrewieństwo dusz między tymi wzmacniaczami słychać od razu. Wydaje się jednak, że wynika to przede wszystkim z zastosowania znanych z dziarskiego, szybkiego, świeżego charakteru lamp EL34, które dodatkowo zaimplementowano w push-pullu i klasie AB. Jeżeli szukacie stereotypowej lampy, zwróćcie uwagę na Lunę Mini. Jak napisano w jego pierwszej recenzji, jest to urządzenie grające dużym, ciepłym, harmonijnym dźwiękiem. Co ciekawe, z Luny też można wycisnąć więcej ciepła i łagodności, przełączając ją w tryb triodowy. Jej brzmienie staje się wówczas gładsze, spokojniejsze, idealne na dłuższe, wieczorne sesje. Zmiana trybu pracy nie ma jednak zbyt dużego wpływu na równowagę tonalną, może poza zmniejszoną dawką wysokich tonów w trybie triodowym. Bas pozostaje jednak zwarty i konkretny. Luna woli kopnąć niż zafundować słuchaczom subsoniczny masaż brzucha, w związku z czym niezależnie od położenia przełącznika brzmienie jest rytmiczne i osadzone na stabilnym fundamencie. A to z kolei sprawia, że nawet gdy staje się odrobinę cieplejsze i przyjemniejsze, trzyma fason i nie daje się wyprowadzić z równowagi.

A teraz najlepsze - żaden z opisanych wyżej aspektów prezentacji nie kłóci się z faktem, że mamy do czynienia ze stuprocentową lampą. Tę stronę charakteru Luny szczególnie dobrze słychać w trybie triodowym. Jeżeli wybierzecie się do jednego z autoryzowanych dealerów lub przygarniecie polski piecyk na odsłuch do domu, polecam upewnić się, że współpracuje on z wybranymi kolumnami w obu wariantach, bo choć w trybie ultraliniowym brzmienie jest bardziej bezpośrednie i żywe, to triodowe granie jest tak naturalne i organiczne, że nie sposób sobie odmówić tej przyjemności. Nasuwa się nawet porównanie z modelem Mira Ceti 300B. Oczywiście to jeszcze nie ten poziom bliskości i delikatności, ale w bezpośrednim porównaniu z typowym SET-em Luna oferuje więcej mocy, dynamiki i przejrzystości. Nie boi się też głośniejszego grania z bardziej wymagającymi kolumnami. Kontrola basu jest bardzo dobra jak na lampę - niskie tony nie są może tak twarde jak z tranzystora, ale schodzą zaskakująco głęboko, są gęste i zróżnicowane. Perkusja ma odpowiednią masę, kontrabas jest sprężysty, a gitara basowa - czytelna nawet w szybszych utworach rockowych (nie każda lampa to potrafi). Wysokie tony również pozytywnie zaskakują - są jasne i czyste, lecz nie ostre. Luna wnosi tu więcej blasku i powietrza niż ciepło strojone piecyki wykorzystujące kultowe triody 300B, co nadaje prezentacji lekkości. Scena dźwiękowa jest szeroka i uporządkowana, instrumenty stabilnie rozlokowane. Separacja źródeł pozornych stoi na wysokim poziomie - możemy z łatwością "skanować" w nagranie, śledząc poszczególne partie bez wrażenia chaosu czy zlewania się dźwięków. Pod tym kątem Luna znów przypomina mi Triode 25, a jest to przecież jeden z najlepszych wzmacniaczy w swoim przedziale cenowym.

No dobrze, ale znów schodzimy z tematu, a miałem pisać o tym, czy to brzmienie można nazwać lampowym. Jak najbardziej - Luna nie zapomniała o tym, co w konstrukcjach lampowych lubimy. W brzmieniu obecna jest subtelna doza ciepła i nasycenia, która nadaje muzyce przyjemny, organiczny charakter. Średnica pasma - domena wokali i instrumentów akustycznych - jest gęsta i namacalna. Głosy ludzkie brzmią blisko i bardzo naturalnie, mają odpowiednią barwę oraz plastyczność, dzięki czemu słuchając ulubionych wokalistów mamy wrażenie obcowania z nimi niemalże twarzą w twarz. To właśnie w średnich tonach czuć lekki wpływ triodowej estetyki - polska integra potrafi oddać pewien magiczny "eter" wokół instrumentów i wokali, znany z konstrukcji single-ended. Jest w tym dźwięku pewna gładkość i słodycz, ale absolutnie nie nazwałbym go przesłodzonym czy ospałym. O ile bowiem rasowy wzmacniacz na 300B bywa czasem zbyt łagodny i leniwy w przekazie, o tyle Luna utrzymuje świetny balans między muzykalnością a żywością przekazu. Brzmienie ma lekko pastelową barwę, ale jest narysowane ostrą kreską, wyraziste, pełne szczegółów i dalekie od przesłodzenia. Mówiąc jeszcze inaczej, Luna gra w 70% jak szybki, dynamiczny Triode 25, a w 30% jak czarująca Mira Ceti 300B. Proporcje te wydają się w sam raz, bo otrzymujemy brzmienie uniwersalne, mogące zadowolić zarówno fanów konkretnego dźwięku, jak i tych miłośników lamp, którzy kochają ich brzmienie za niepowtarzalny klimat, akceptując je ze wszystkimi stereotypowymi wadami i zaletami.

W przeciwieństwie do niektórych lamp, które zdecydowanie wolą jazz i wokale od ciężkiego rocka czy elektroniki, Luna radziła sobie świetnie z każdym repertuarem. Trudno znaleźć nagranie, w którym Luna nie starałaby się pokazać czegoś ciekawego.

W praktyce Fezz Luna okazała się wzmacniaczem niezwykle wszechstronnym gatunkowo. W przeciwieństwie do niektórych lamp, które zdecydowanie wolą jazz i wokale od ciężkiego rocka czy elektroniki, Luna radziła sobie świetnie z każdym repertuarem. Przy nagraniach akustycznych czarowała barwą i średnicą, kapitalnie ukazując fakturę instrumentów strunowych, subtelności pracy smyczków czy oddech wokalistów. Spokojna muzyka brzmi na tym wzmacniaczu intymnie i klimatycznie, zwłaszcza w trybie triodowym, gdzie scena nieco się zawęża, ale za to średnica dostaje dodatkowej lampowej aksamitności. Z kolei po przełączeniu w tryb ultraliniowy i odkręceniu gałki w prawo wzmacniacz pokazywał pazur - rock i muzyka symfoniczna imponowały rozmachem i dynamiką, a elektronika zyskiwała dzięki rytmicznemu basowi i rewelacyjnej jak na ten przedział cenowy przejrzystości. Trudno znaleźć nagranie, w którym Luna nie starałaby się pokazać czegoś ciekawego. Jeżeli w muzyce wiele się dzieje, na pewno nie będziemy się nudzić, a niektórzy pewnie kilka razy mrukną pod nosem, że takiego kopa, takiej żywiołowości, rozdzielczości i dynamiki po wzmacniaczu lampowym się nie spodziewali. W spokojniejszym repertuarze zwrócimy uwagę na inne aspekty prezentacji - tu Luna zacznie czarować barwą, przestrzenią i kulturą grania. Nie sądzę, by klienci namiętnie pstrykali przełącznikiem trybu pracy przy każdej zmianie albumu, ale dobrze wiedzieć, że brzmienie polskiego piecyka można delikatnie dostroić pod swoje preferencje lub repertuar.

Na koniec warto wspomnieć o doborze kolumn. Dzięki mocy 40 W na kanał Luna bez najmniejszych problemów wysteruje większość typowych zestawów głośnikowych. Jeżeli komuś wydaje się, że do głośników o skuteczności 87-88 dB nie ma co startować i potrzebne będą zestawy osiągające "lampowy" wynik 91-93 dB, sugerowałbym podejść do tematu z otwartą głową albo spróbować, posłuchać i dopiero potem formułować wnioski. Jeżeli tylko nie macie wyjątkowo trudnych do wysterowania paczek, jak monitory ATC, czterdzieści, a nawet dwadzieścia watów to świat i ludzie. Podczas testu Luna okazała się zaskakująco wydajna i tolerancyjna. Grała z podłogowymi Audiovectorami QR5, biurkowymi monitorami Equilibrium Nano i dużymi, trójdrożnymi podstawkowcami Wharfedale Evo 5.2. Ani razu nie odczułem braku mocy czy kompresji dźwięku. Przy wyborze kolumn sugerowałbym się więc nie parametrami, ale tym, co najważniejsze - dopasowaniem ich wielkości do powierzchni pokoju odsłuchowego i charakterem brzmienia. Jeśli ktoś zapragnie więcej romantycznego ciepła, może sparować ją z kolumnami o delikatniejszej górze i obfitym basie. Jeśli natomiast priorytetem jest maksymalna przejrzystość i szybkość, spokojnie można sięgnąć po kolumny o neutralnym lub nawet lekko chłodnym charakterze. Luna jest na tyle neutralna i zrównoważona, że nie narzuca z góry swojego charakteru partnerującym jej zestawom - stanowi raczej doskonałą bazę, rdzeń systemu, do którego można dobrać resztę komponentów wedle własnego uznania. To bardzo pozytywna cecha, rzadko spotykana w świecie lamp, gdzie często wzmacniacz "dyktuje" reszcie systemu warunki - tak techniczne, jak i brzmieniowe. Tutaj mamy natomiast elastyczność i muzykalność w jednym. Marzenie melomana? Na pewno nie każdego, bo niektórzy po prostu nie lubią lampowców i mają do tego pełne prawo, a jeszcze inni zabrnęli w swoim hobby znacznie dalej i obecnie interesują ich hi-endowe kable sieciowe oraz wzmacniacze w cenie dobrego, nowego samochodu. Dla wielu miłośników muzyki i sprzętu hi-fi Luna będzie jednak wymarzonym wzmacniaczem. Takim, który ma swój charakter, ale nie boi się żadnego repertuaru. Takim, który potrafi grać normalnie i nie każe nam nosić różowych okularów, może nawet dyskretnie grać w tle, kiedy pracujemy albo krzątamy się po domu, a gdy siadamy do wieczornego odsłuchu, zaczyna błyszczeć, czarować i wciągać w słuchanie coraz mocniej. Petarda!

Fezz Audio Luna

Budowa i parametry

Fezz Audio Luna to lampowy wzmacniacz zintegrowany wykorzystujący kwartet lamp mocy EL34 oraz trzy podwójne triody 12AX7. Opis na stronie producenta jest dość zwięzły. Zamiast opowiadać o cudownym brzmieniu, firma koncentruje się w nim na stylistyce, rozwiązaniach technicznych i parametrach. "Luna to kontynuacja filozofii Fezz Audio. Klasyczne lampowe brzmienie EL34 w połączeniu z innowacyjnymi rozwiązaniami technicznymi, które czynią z niego jeszcze bardziej uniwersalną i niezawodną konstrukcję. Wzmacniacz został wyposażony w gniazdo na modułową kartę rozszerzeń pozwalającą na zwiększenie funkcjonalności wzmacniacza (DAC, Bluetooth, Phono), możliwość wyboru trybu pracy (ultraliniowy lub triodowy), pilot zdalnego sterowania z opcją wyboru źródeł, kosz ochronny, wejście przedwzmacniacza oraz wyjście subwoofera. Nowe obudowy to nawiązanie do surowego charakteru wzmacniaczy sprzed liftingu. Pozostawiony został materiał, z którego były wykonane urządzenia, czyli gruba, dwumilimetrowa blacha. Dzięki niej wzmacniacze są niezwykle solidne. Istotnym założeniem projektowym było zachowanie symetryczności - rozpoznawalnej i charakterystycznej dla produktów marki Fezz Audio. Dlatego pokrętła do regulacji głośności i wyboru kanałów są symetrycznie rozmieszczone na froncie. Na środku pomiędzy pokrętłami umieszczone zostało nowe logo, a nazwa modelu, która była wcześniej umiejscowiona w rogu, została umieszczona na środku. To, co jest jedną z przyjemniejszych czynności w trakcie odsłuchu, to patrzenie na żarzące się lampy. Dla osób, które nie mogą pozwolić sobie na odsłuch bez kosza ochronnego zaprojektowany został nowy, który nie przysłania lamp. Wszystkie wzmacniacze są matowe, a górna płyta, na której są osadzone lampy jest czarna. Dzięki temu wzmacniacz stał się tłem dla swoich lamp i nie odciąga od nich uwagi." - informuje Fezz Audio.

Pod stylową obudową Luna kryje konstrukcję opartą na sprawdzonych rozwiązaniach Fezz Audio, ale doprawioną kilkoma nowinkami. Sercem wzmacniacza jest układ push-pull klasy AB oparty o cztery pentody EL34 pracujące nominalnie w konfiguracji ultraliniowej. W tej topologii para lamp na kanał pracuje przeciwsobnie, co pozwala uzyskać sporą moc przy względnie niskich zniekształceniach - tutaj 40 W na kanał. Dla miłośników purystycznego dźwięku przewidziano możliwość przełączenia w tryb triodowy, gdzie EL34 pracują jak triody mocy (zredukowane napięcie i inne punkty pracy), dając 20 W na kanał przy bardziej "lampowym" charakterze brzmienia. Co ważne, w przeciwieństwie do wielu wzmacniaczy lampowych, Fezz nie wymaga od użytkownika samodzielnej regulacji biasu lamp mocy. Układ autobiasu sam dba o odpowiednie punkty pracy lamp EL34. Dzięki temu nie musimy bawić się miernikiem ani potencjometrami przy każdej wymianie lamp - wzmacniacz jest praktycznie bezobsługowy. Stopień sterujący Luny oparto na trzech podwójnych triodach ECC83 (12AX7). To klasyczny wybór - 12AX7 odpowiadają tu za wzmocnienie napięciowe i prawdopodobnie pracują jako inwertery fazy dla końcówki mocy. W standardowej wersji użyto lamp Electro-Harmonixa, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by entuzjaści zaopatrzyli się w drugi komplet lamp, zyskując kolejną możliwość modyfikacji brzmienia. Czasami wystarczy nawet zmienić trzy "małe" lampy, aby różnica w charakterze brzmienia była wyraźna.

Tym, co zawsze wyróżniało konstrukcje Fezz Audio, są transformatory wyjściowe. To w lampowcach element krytyczny dla brzmienia i pasma przenoszenia - wielu producentów zleca ich wykonanie zewnętrznym firmom, ale Fezz Audio ma tu as w rękawie. Toroidy, macierzysta firma rodziny Lachowskich, od lat produkuje wysoko cenione transformatory toroidalne, i to nie tylko zasilające - opracowała także toroidalne transformatory głośnikowe o świetnych parametrach. W Lunie zastosowano własne trafa zapewniające szerokie pasmo przenoszenia. Ich niewątpliwą zaletą jest cicha praca. Podczas testu ani razu nie słyszałem, aby wzmacniacz wpadał w buczenie, choćby cichuteńkie. No, ale... Sprawa staje się jasna, gdy zajrzymy do wnętrza obudowy. Luna jest jedną z pierwszych konstrukcji polskiej firmy, która ma nie tylko nową obudowę, ale też całkowicie przeprojektowany układ elektroniczny. Co tu dużo mówić - po prostu spójrzcie na zdjęcia. Wnętrze zbudowane jest w oparciu o wysokiej klasy komponenty, a przede wszystkim jest niesamowicie schludne. Nie mam tu na myśli tylko montażu, ale także, a może przede wszystkim, architekturę. Liczbę przewodów zredukowano do absolutnego minimum. Tam, gdzie było to możliwe, zastosowano śruby i złączki, co sprawia, że poszczególne moduły piecyka łatwo jest odłączyć i zdemontować. Same transformatory są szczelnie zalane żywicą. Widać to w miejscach, w których przewody wychodzą z nich do głównego przedziału obudowy. Zgaduję, że toroidy zostały zalane tłumiącą drgania substancją już w metalowych puszkach ochronnych, a następnie całość - transformator z puszką - montuje się w każdym wzmacniaczu. We wnętrzu Luny znalazłem też kilka innych smaczków, takich jak chociażby to, że na głównej płytce drukowanej widnieje nie tylko logo firmy, ale także nazwisko głównego projektanta Jakuba Korpacza. Z kolei na srebrnej tabliczce umieszczonej na jednej z pokryw transformatora wpisano numer seryjny oraz imiona dwóch osób - tej odpowiedzialnej za montaż i tej, która przeprowadziła kontrolę jakości danego egzemplarza.

Z praktycznych informacji, Luna pobiera maksymalnie 250 W mocy z sieci, więc nie jest prądożernym potworem - generuje też umiarkowane ilości ciepła. W normalnym użytkowaniu obudowa nagrzewa się, ale nie parzy (choć do samej klatki lamp zawsze warto podchodzić ostrożnie, bo bańki EL34 potrafią rozgrzać się do kilkudziesięciu stopni). Wymiary urządzenia to 35,4 (szerokość) x 42 (głębokość) x 23,5 cm (wysokość). Trzeba zatem przewidzieć trochę miejsca nad wzmacniaczem na cyrkulację powietrza i ewentualne wyjęcie osłony lamp. 20 kg masy własnej daje pewność, że w środku nie oszczędzano na transformatorach ani grubości blach. Luna stoi stabilnie, wsparta na solidnych nóżkach antywibracyjnych. Ogólna jakość wykonania i rozplanowanie elementów nie budzą najmniejszych zastrzeżeń - Fezz Audio dorównał standardem montażu światowej czołówce, a pod wieloma względami ją prześcignął. Parametry techniczne Luny prezentują się bardzo przyzwoicie. Pasmo przenoszenia 16 Hz - 115 kHz prezentuje się naprawdę imponująco, a zniekształcenia THD poniżej 0,05% przy 1 kHz świadczą o liniowej pracy stopnia mocy. Trzeba pamiętać, że to lampowiec - zniekształcenia harmoniczne rosną wraz z mocą i skrajem pasma, lecz są to głównie łagodne dla ucha parzyste harmoniczne, które w umiarkowanej dawce nie przeszkadzają (niektórzy wręcz twierdzą, że dodają "lampowego czaru"). Słowem, Luna to nowoczesna integra lampowa, która pod względem inżynierskim została przemyślana i dopracowana równie starannie, co jej brzmienie i wygląd. Fakt, że takie cudo powstaje w Polsce, napawa prawdziwą dumą.

Werdykt

Fezz Audio Luna to sprzęt symboliczny - powrót do źródeł, a zarazem demonstracja, jak daleką drogę przebyła polska firma w ciągu dekady. Nowa Luna godnie zastępuje wysłużoną Silver Lunę, oferując lepsze brzmienie, wyższy komfort obsługi i świeże wzornictwo, nadal jednak pielęgnując ideę, która przyświecała powstaniu pierwowzoru - dostarczenie audiofilom rasowego dźwięku w rozsądnej cenie. Co prawda przez te wszystkie lata ceny wzrosły, ale z drugiej strony otrzymujemy produkt dojrzały i kompletny pod każdym względem. Fezz Audio nie jest już niszową manufakturą - to doświadczony gracz na rynku hi-fi, eksportujący swoje wyroby na cały świat. Luna pokazuje, że podlaska manufaktura słucha opinii użytkowników i recenzentów - wprowadza ulepszenia, poprawia wzornictwo, pracuje nad funkcjonalnością, ale zachowuje przy tym własny charakter, który zaskarbił jej tylu fanów.

Czy opisywany wzmacniacz ma jakieś wady? Na pewno, ale mnie udało się wyłapać jedynie kilka zupełnie nieistotnych drobiazgów (możecie nawet powiedzieć, że wymyśliłem je na siłę i będzie w tym ziarnko prawdy). Audiofile szukający stuprocentowo lampowego grania, z bliskim pierwszym planem i miodem wylewającym się z głośników, mogą uznać Lunę za zbyt neutralną. Z kolei zwolennicy tranzystorowej kontroli dołu i niskich zniekształceń będą musieli zaakceptować pewne atrybuty zdradzające lampową naturę Luny, takie jak barwa czy sposób kształtowania przestrzeni. Jednak w zamian wszyscy dostają magiczny klimat, jakiego nie da im żaden tranzystor w tej cenie. I nie jest to przypadek. Silver Luna była dla polskiej manufaktury modelem tak ważnym, że jego następca musiał wypełnić swoją misję, wprowadzając firmę w kolejny etap rozwoju. Wszyscy - fani, klienci, dealerzy i dystrybutorzy - wiedzieli, że Luna po prostu nie może się Fezzowi nie udać. A czy jest tak dobra, jak tego oczekiwali. Powiem wprost - nie. Jest lepsza.

Luna oferuje to, co najlepsze w świecie lamp - namacalność, barwę i przestrzeń - bez większości ich ograniczeń, bo gra dynamicznie, przejrzyście i uniwersalnie. Można na niej z równą przyjemnością słuchać spokojnego jazzu, symfoniki, elektroniki, a nawet ciężkiego rocka i metalu - na koncertowym poziomie głośności. I nic strasznego się nie dzieje. Lampy nie wybuchają, głośniki nie błagają o litość, dźwięk nie rozpada się na kawałki. Powiem więcej - Luna to jeden z najbardziej wszechstronnych, uniwersalnych i kulturalnych wzmacniaczy, z jakimi się spotkałem. Ten wzmacniacz to hołd złożony własnej historii i zarazem nowy jej rozdział - kolejny, w którym Fezz Audio umacnia swoją pozycję jako jedna z najjaśniejszych gwiazd na polskiej scenie hi-fi, pokazując, że zna przepis na lampowy sukces. Mocna rekomendacja!

Fezz Audio Luna

Dane techniczne

Lampy: 4 x EL34, 3 x 12AX7
Moc wyjściowa: 2 x 40 W (ultralinear), 2 x 20 W (triode)
Wejścia analogowe: 3 x RCA, 1 x HT
Wyjścia analogowe: 1 x sub-out
Wyposażenie: zdalne sterowanie, osłona lamp
Opcje: Bluetooth 5.0, Phono MM, DAC (Fezz Extension Board)
Zniekształcenia: < 0,05%
Pasmo przenoszenia: 16 Hz - 115 kHz (-3 dB)
Stosunek sygnał/szum: 82 dB
Współczynnik tłumienia: >20
Impedancja wejściowa: 50 kΩ
Regulacja biasu: automatyczna
Pobór mocy: 250 W (max)
Wymiary (W/S/G): 23,5/35,4/42 cm
Masa: 20 kg
Cena: 9750 zł (+ 1290 zł za kartę rozszerzeń)

Sprzęt do testu dostarczyła firma 21Distribution. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Fezz Audio i wykonane przez redakcję magazynu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy8

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy7

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo1

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo13

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy8

Cena
Poziomy7

Nagroda
sl-rekomendacja


Komentarze

  • Brak komentarzy

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Spotify Lossless - ósmy cud świata czy spóźniony pociąg, który nikogo już nie zabierze?

Spotify Lossless - ósmy cud świata czy spóźniony pociąg, który…

Na pewne rzeczy w życiu czeka się tak długo, że człowiek zaczyna wątpić, czy w ogóle dożyje ich spełnienia. Jedni latami wypatrują nowej płyty ulubionego zespołu, inni odliczają dni do kolejnego sezonu ukochanego serialu, a audiofile? Cóż, oni od niemal dekady czekali, aż Spotify wreszcie wprowadzi streaming w bezstratnej jakości....

Małe klocki, wielki dźwięk - Cyrus

Małe klocki, wielki dźwięk - Cyrus

Lata osiemdziesiąte były dla branży hi-fi czymś w rodzaju złotego wieku - półki sklepów uginały się pod ciężarem urządzeń, z których wiele nazywamy dziś kultowymi, a każda licząca się firma miała w ofercie wzmacniacz, który może nie był najpiękniejszy i wykonany niczym szwajcarski zegarek, ale nie kosztował majątku i grał...

Auralic zamyka działalność ze skutkiem natychmiastowym - prawda, plotka czy głupi żart?

Auralic zamyka działalność ze skutkiem natychmiastowym - prawda, plotka czy…

W branży audio zwykło się mówić, że jednym z największych komplementów wobec sprzętu jest cisza - całkowity brak szumu, czarne tło, idealna otchłań, z której wyłania się muzyka. Ale cisza, jaka zapadła wokół Auralica, nie jest ani pożądana, ani piękna. Jest dziwna, niewygodna i tajemnicza. Firma, która przez kilkanaście lat...

Chi-Fi - rewolucja czy zagrożenie?

Chi-Fi - rewolucja czy zagrożenie?

Chińskie hi-fi wywróciło rynek audio do góry nogami. Jeszcze dekadę temu wysokiej klasy dźwięk kojarzył się z drogimi urządzeniami zachodnich marek, na które trzeba było przeznaczyć znaczną część swoich oszczędności. Dziś jednak sprzęt projektowany i produkowany w Chinach oferuje zadziwiająco dobrą jakość za, jak przyjęło się mówić, ułamek ceny europejskich,...

Fabio Serblin - Serblin & Son

Fabio Serblin - Serblin & Son

Projektowanie i budowanie sprzętu audio potrafi być tak zaraźliwe, że zajmują się tym całe rodziny. Wychowane w duchu muzycznej pasji dzieci często przejmują talent swoich rodziców i krewnych. Jednym z takich przypadków jest familia Serblinów. Kiedy audiofile słyszą to nazwisko, pierwsze skojarzenie przychodzi natychmiast - Franco, legendarny konstruktor zestawów głośnikowych....

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Fezz Audio Luna

Fezz Audio Luna

Kiedy dziesięć lat temu niewielka, rodzima manufaktura Fezz Audio zaprezentowała swój pierwszy wzmacniacz, mało kto wierzył w jej sukces. Trudno zresztą dziwić się tym, którzy patrzyli na ten projekt sceptycznie....

Audio Physic Midex 2

Audio Physic Midex 2

Audio Physic to firma, która od lat konsekwentnie realizuje swoją filozofię budowania zestawów głośnikowych. Dawniej zadziwiała nas wąziutkimi kolumnami z jednostkami basowymi zamontowanymi z boku i pochylonymi frontami, co w...

Matrix Audio TS-1

Matrix Audio TS-1

Rynek sprzętu audio coraz śmielej zmierza w kierunku urządzeń, które mają uprościć życie melomanom. Kolejne firmy proponują odtwarzacze strumieniowe z wbudowanymi przetwornikami i wzmacniaczami słuchawkowymi - tak, aby za pomocą...

Bannery boczne

Komentarze

Darek
Panie Tomku zdjęcia ok, ale styl tekstu pali mózg. Ciężko się to czyta. Już chyba Lem jest bardziej przyswajalny :)
Obywatel GC
A według pana z Nautilusa największą różnicę robi stolik RTV! Ciekawe co na to producenci przewodów...
Jacek
Czy to nie są czasem te same kable, tylko w niebieskim kolorze z "audiofilskimi" wtykami?
Ryszard
"Technicznie to trochę absurd, ale niech będzie - gramofon". Trochę arbitralne stwierdzenie, zwłaszcza w kontekście całego artykułu, który wręcz zachęca do nowa...
Behapowiec
736 zł z groszami za kilogram niby nie dużo, ale w razie wywrotki dramat...

Płyty

The Black Keys - No Rain, No Flowers

The Black Keys - No Rain, No Flowers

Trudno uwierzyć, że minęło już czternaście lat od nagłego wybuchu popularności The Black Keys, wywołanego albumem "El Camino" i przede...

Newsy

Tech Corner

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Czy to w domowym zaciszu, na koncercie, podczas pracy w studiu czy w samochodzie - wzmacniacz jest jednym z kluczowych elementów każdego systemu stereo. Czym właściwie jest? Najprościej można powiedzieć, że jest to układ elektroniczny, którego zadaniem jest wytworzenie na wyjściu sygnału analogowego będącego wzmocnioną kopią sygnału podanego na wejście....

Nowości ze świata

  • Lyngdorf Audio has announced the launch of its latest digital streaming amplifier, the TDAI-2210 - a model that bridges the gap between the compact TDAI-1120 and the flagship TDAI-3400, offering a balance of versatility, performance and refinement. The new amplifier...

  • Monitor Audio has announced two new limited-edition loudspeakers based on its Silver Series 7G range - the Silver 300 7G Limited Edition and the Silver 100 7G Limited Edition. Both models are presented in a new Carbon Black Metallic finish...

  • Nothing has unveiled its latest generation of True Wireless Stereo earphones, the Ear (3), redefining how compact audio devices can look and perform. Designed to 'cut through the noise', the new model introduces a breakthrough Super Mic system, adaptive noise...

Prezentacje

20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

Odbywający się tradycyjnie na początku maja High End to impreza, w trakcie której oczy i uszy całej społeczności audiofilskiej zwrócone są w kierunku Monachium. Jak informują organizatorzy, wystawa ta jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o imponujące nadawanie tonu najwyższej klasy reprodukcji muzyki. Od czterech dekad High End dostarcza pomysłów i...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Fabio Serblin - Serblin & Son

Fabio Serblin - Serblin & Son

Projektowanie i budowanie sprzętu audio potrafi być tak zaraźliwe, że zajmują się tym całe rodziny. Wychowane w duchu muzycznej pasji...

Popularne artykuły

Vintage

Sharp GF-777

Sharp GF-777

Skoro już jesteśmy przy weekendowych klimatach, postanowiliśmy napisać coś o sprzęcie mobilnym w naszym dziale ze starociami. Kiedyś nie było...

Słownik

Poprzedni Następny

Jitter

To odchylenie lub inaczej rozmycie czasowe w transmisji danych cyfrowych. Pojęcie to zaczęło się pojawiać najpierw w odniesieniu do odtwarzaczy płyt kompaktowych, teraz najczęściej dotyczy przetworników cyfrowo-analogowych i sprzętu komputerowego....

Cytaty

SakaguchiAngo.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.