Chord Hugo + Hugo TT
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Wojciech Cicherski
[English version] Mission, B&W, KEF, Castle, Celestion, Rogers, NAD, Acousitc Energy, Naim, Spendor, Harbeth czy ProAc to tylko kilka firm, których nazwy powinny audiofilom jednoznacznie kojarzyć się z czymś, co można nazwać brytyjską szkołą brzmienia. Nie oznacza to oczywiście, że produkty wszystkich wyspiarskich marek grają tak samo - można wyróżnić tutaj co najmniej kilka nurtów, ale nie ma co ukrywać, że w tej części świata powstało mnóstwo audiofilskich legend. Niedawno kilkoma mocnymi strzałami przypomniała nam o sobie kolejna brytyjska firma - Chord Electronics. Dotychczas zajmowała się ona głównie hi-endową elektroniką zorientowaną na systemy stacjonarne, ale za sprawą niewielkiego, funkcjonalnego przetwornika z wyjściem słuchawkowym usłyszeli o niej wszyscy. Ten przetwornik to właśnie Hugo. Jego rozwinięciem jest model Hugo TT - model typowo biurkowy, o bardziej rozbudowanej funkcjonalności. Ponieważ żadnego z nich nie mieliśmy okazji testować, wzięliśmy od razu oba i postanowiliśmy porównać je ze sobą.
Firma Chord Electronics została założona w 1989 roku przez Johna Franksa. W audiofilskim środowisku była znana głównie z produkcji niesłychanie nowoczesnych, wręcz kosmicznych wzmacniaczy i odtwarzaczy, a także kompaktowych systemów, które zamontowane na firmowych stolikach, pod kątem, wyglądały jak małe serwerownie dla obrzydliwie bogatych ludzi. Dziś firma jest jednym z liderów w swojej branży, produkując elektronikę audio skierowaną zarówno do audiofilów, jak i profesjonalistów. Ci drudzy darzą dużym szacunkiem w szczególności wzmacniacze i przetworniki Chorda. Brytyjskie urządzenia wylądowały między innymi w studiach BBC i Sony, a także przy słynnej Abbey Road. Hugo był właściwie pierwszym "kieszonkowym" urządzeniem w ofercie firmy z Maidstone. Kiedy ogłoszono jego premierę, John Franks nie przebierał w słowach twierdząc, że to najbardziej zaawansowany mobilny DAC i wzmacniacz słuchawkowy na świecie.
Można było w to uwierzyć patrząc na jego cenę, ale rozmiary nowego DAC-a szokowały. Jakim cudem takie pudełeczko może być najbardziej zaawansowanym przetwornikiem na świecie? Sekret Hugo tkwił w jego wnętrzu. Nie zastosowano tu bowiem żadnej popularnej kości, ale konwerter opracowany od podstaw przez brytyjskich inżynierów, charakteryzujący się dość niesamowitymi parametrami. Dla tych, którym funkcjonalność niewielkiego DAC-a nie wystarczała, stworzono model Hugo TT (Table Top). To w zasadzie rozwinięcie Hugo, w którym dodano kilka użytecznych funkcji, jak cztery wejścia cyfrowe, dwie pary wyjść analogowych i trzy wyjścia słuchawkowe, a także cyfrową regulację głośności na wyjściach, pozwalającą na wykorzystanie Hugo TT w roli przedwzmacniacza i podłączenie go bezpośrednio do końcówki mocy lub kolumn aktywnych.
Wygląd i funkcjonalność
Tym, co na pewno wyróżnia produkty Chorda jest futurystyczne wzornictwo i doskonała jakość wykonania. Oba klocki otrzymały obudowy z lotniczego aluminium (nic dziwnego zważywszy na wykształcenie Johna Franksa, który jest inżynierem lotnictwa) pokryte delikatnym, satynowym lakierem. Wykończenie jest dość oryginalne. Na pierwszy rzut oka urządzenia sprawiają wrażenie, jakby były wykonane z plastiku. Dopiero gdy weźmiemy je do ręki okazuje się, że obudowy są przyjemnie chłodne, choć wciąż stosunkowo lekkie z uwagi na stop, z jakiego zostały wykonane. Szkoda, bo takie malowanie moim zdaniem negatywnie wpływa na wygląd sprzętu - szczególnie na to, jak prezentuje się na zdjęciach. Dzięki takiej powłoce zyskujemy jednak zwiększoną odporność na otarcia i rysy. Podobno przetwornikom Chorda ciężko jest zrobić jakąkolwiek krzywdę. Nie próbowałem, ale wierzę na słowo.
W górnej części obudowy każdego z klocków zostały wycięte, z niezwykłą precyzją, rozmaite okienka - jedne pełnią funkcję przycisków lub pokręteł, inne mają wyłącznie charakter dekoracyjny. Okienka funkcyjne zmieniają barwę w zależności od położenia lub stanu danej funkcji - informują użytkownika o stanie naładowania akumulatora, aktywności konkretnych wejść, użyciu procesora, częstotliwości próbkowania odtwarzanych plików czy wreszcie poziomie głośności. Kręcenie potencjometrem powoduje zmianę jego barwy - do urządzenia dołączona była instrukcja z calą paletą kolorów, które mogą się pojawić w konkretnym okienku. Hugo i Hugo TT zdecydowanie należą do tej kategorii urządzeń, których prawidłowe użytkowanie wymaga przyzwyczajenia lub przynajmniej dokładnego zapoznania się z instrukcją obsługi. Największe okienko kryje w sobie pięć diod i taki nawał informacji, mówiąc w skrócie, po prostu powala. Przykładowo środkowa lampka informuje o gęstości odtwarzanego pliku i świeci w dziewięciu barwach dla odpowiedniego rodzaju obsługiwanych częstotliwości. Z diod umieszczonych na bocznych ściankach, jedna informuje o wzmocnieniu, świecąc na niebiesko gdy jest ono maksymalne. Drugie okienko informuje o użyciu przestrzennych filtrów, z których najwyższy jest również wizualizowany na niebiesko. Filtr może być jednak wyłączony, a wówczas lampka gaśnie.
Wszystkie gniazda umieszczono na bocznych ściankach Hugo, jeśli można tak powiedzieć - lewej i prawej. Na panelu w pobliżu wygrawerowanej nazwy modelu mamy gniazdo zasilające, przycisk włącznika, dwa porty USB oraz dwa przyciski funkcyjne - selektor źródła i przełącznik filtra. Z drugiej strony umieszczono natomiast dwa wyjścia słuchawkowe - 6,3 i 3,5 mm, wyjście analogowe w postaci pary gniazd RCA, kolejne wyjście słuchawkowe 3,5 mm oraz dwa wejścia cyfrowe - optyczne i koaksjalne. Przetwornik czerpie energię z niewielkiego zasilacza wtyczkowego dołączonego do zestawu. W pudełku znajdziemy również kilka potrzebnych kabli. Największym problemem z użytkowego punktu widzenia jest utrudniony dostęp do gniazd RCA, które wtopiono w obudowę. W rezultacie podłączenie audiofilskich interkonektów z masywnymi wtyczkami najzwyczajniej w życiu nie wchodzi w grę. Z możliwych opcji do głowy przychodzą mi właściwie tylko kable Nordosta, jak Heimdall 2, może również coś w rodzaju Van den Hula The Orchid. Chord oferuje tutaj coś w rodzaju przejściówek pozwalających delikatnie "przedłużyć" gniazda RCA, ale wydaje się to być mało eleganckim rozwiązaniem.
Problemu tego nie ma w modelu Hugo TT. To już poważniejsza maszyna, której konstruktorzy nie musieli w żadnym punkcie iść na kompromisy, ze względu na rozmiary obudowy. Z tyłu znajdziemy więc gniazdo zasilające, wyjścia analogowe w dwóch standardach - XLR i RCA, a także cztery wejścia cyfrowe - koaksjalne, optyczne i dwa USB typu B. Wyjścia RCA wystają z obudowy i są rozstawione na tyle szeroko, że można spokojnie myśleć nawet o bardzo grubych kablach z zakręcanymi wtyczkami. Podobnie jest w przypadku wejścia koaksjalnego. Dwa wejścia USB przeznaczone są dla sygnałów o standardowej i wysokiej gęstości (SD i HD) - identycznie, jak w przypadku modelu Hugo. Na przednim panelu TT-tki umieszczono kolejną nowość - wyświetlacz w umieszczonym pod kątem, zakrzywionym okienku. Zielone litery informują nas o wybranym w danej chwili wejściu. Zmian ustawień dokonujemy trzema małymi przyciskami pod wyświetlaczem. Przyznam, że to ciekawe dosyć rozwiązanie. Elegancko prezentuje się również chromowana tabliczka z firmowym logo, trochę mniej odjazdowo wygląda natomiast główny włącznik umieszczony pod nim. Z prawej strony panelu frontowego umieszczono trzy gniazda słuchawkowe - tym razem jedno małe (3,5 mm) i dwa duże (6,3 mm). Siłę głosu regulujemy cyfrowo, za pomocą podłużnego pokrętła na górnej ściance urządzenia. Hugo TT może więc pełnić funkcję przedwzmacniacza. No i jest jeszcze jeden dodatek, którego w mniejszym braciszku nie było - zdalne sterowanie w formie niewielkiego, ale bardzo eleganckiego, metalowego pilota.
Wszystko to sprawia, że Hugo TT powinien znacznie lepiej sprawdzić się w systemach stacjonarnych, gdzie oprócz wyjścia słuchawkowego korzystamy także, a nawet głównie, z wyjścia analogowego, w połączeniu ze wzmacniaczem zintegrowanym, końcówką mocy lub kolumnami aktywnymi, a do przetwornika podłączymy powiedzmy komputer i jeszcze kilka źródeł cyfrowych - odtwarzacz płyt CD, konsolę, Blu-raya... Ach, oba urządzenia obsługują Bluetooth z protokołem apt-X. Oba maja także zasilanie bateryjne i wspierają obsługę gęstych plików. O ile jednak Hugo może być partnerem nawet dla laptopa i dobrych słuchawek, ewentualnie elementem łączącym nasz komputer ze sprzętem stereo, to Hugo TT sprawia wrażenie znacznie poważniejszego przetwornika, który zaprojektowano z myślą o hi-endowych systemach stacjonarnych, choć trzy wyjścia słuchawkowe z przodu pewnie też nie znalazły się tam przez przypadek.
Minusy? O głęboko zatopionych gniazdach w modelu Hugo już wspomniałem. Drugim największym mankamentem obu urządzeń są moim zdaniem zasilacze, a właściwie - ładowarki. Wyglądają bardzo tanio, aż nie pasują do sprzętu tej klasy, choć można sobie to tłumaczyć w ten sposób, że oba klocki są de facto zasilane akumulatorowo, więc może inwestowanie w większe, cięższe zasilacze tylko do podtrzymania życia baterii nie było konieczne. Największe plusy to ciekawe wzornictwo, fantastyczna jakość wykonania obudów, bardzo dobra funkcjonalność i brak większych problemów w użytkowaniu, kiedy już zapoznamy się z instrukcją obsługi i przyzwyczaimy się do pozycji oraz sposobu działania wszystkich elementów sterujących. Pora na odsłuch!
Brzmienie
Ponieważ specjalizuję się głównie w sprzęcie mobilnym i słuchawkowym, większość testu przeprowadziłem właśnie na nausznikach. W rezultacie do obu Chordów zostały podłączone najróżniejsze słuchawki i źródła, z czego postanowiłem ostatecznie wybrać i opisać kilka najciekawszych połączeń. W roli źródła pracował laptop na zmianę z tabletem i smartfonem. Na pierwszy ogień poszły moje ulubione Sennheisery HD 600 w wersji na oryginalnym kablu. Jak się później okazało, było to jedno z lepszych połączeń w przypadku obu testowanych przetworników. Ostatnio wróciłem do tych słuchawek po prawie trzech latach przerwy i mam wrażenie, że za sprawą brytyjskich klocków nabrały nowego życia i blasku. Nie spodziewałem się tego, bo myślałem, że przez kilka lat pracy z tymi słuchawkami słyszałem już wszystko. A jednak, życie audiofila bywa zaskakujące. Hugo bardzo lubi się z wysokoomowymi słuchawkami, co zaowocowało bardzo neutralnym przekazem. Bardzo poprawnym technicznie, ale też pełnym pokarmu dla duszy, artyzmu. Uwagę zwracała przede wszystkim bardzo szeroka scena, z rozbudowaną głębią i świetnym pozycjonowaniem źródeł. Uzupełnieniem przekazu była szlachetna, neutralna barwa dźwięku z odpowiednim dociążeniem na dole pasma i masą szczegółów.
Kolejnym, kultowym już modelem słuchawek, który postanowiłem wykorzystać w tym teście były AKG K701. Model już wiekowy, ale wciąż będący jednym z moich ulubionych wśród dużych nauszników. Co ciekawe, nie są to słuchawki do końca uniwersalne, nie grają dobrze zawsze i ze wszystkim. W połączeniu z Bakoonem HPA-21 zagrały na przykład mizernie i nieciekawie, za to z Chordami... Dynamiczne, żywiołowe, pełne szczegółów i nasycone brzmienie z szybkim, dobrze kontrolowanym basem. Zachwycam się tymi słuchawkami od zawsze, ale połączenie z Hugo jest dla nich - nie zawaham się użyć tego słowa - idealne. Niektórzy twierdzą, że brzmienie K701 jest odchudzone, pozbawione niskiego basu. Jeśli należycie do tej grupy, koniecznie posłuchajcie połączenia z którymkolwiek z opisywanych przetworników. Nie oznacza to, że Hugo lub Hugo TT mają podbite niskie tony. Grają w sposób wybitnie neutralny i dobrze zrównoważony. Po prostu rewelacyjnie dogadały się ze słuchawkami AKG i wydobyły z nich to, co najlepsze.
Kolejny punkt programu to nauszniki z bardzo popularnej w tej chwili grupy słuchawek planarnych - Audeze LCD-2. Słuchawki wyjątkowe, wyróżniające się na tle konstrukcji dynamicznych. Jeśli chodzi o charakter brzmienia, LCD-2 są wybitnie nastawione na przyjemność i muzykalność, jak żadne inne uczestniczące w tym teście. Nasycone treścią, bogatą średnicą oraz pełnym, obfitującym w kolory basem. Ani Hugo ani Hugo TT nie zmieniły ich nastawienia do muzyki, choć po raz kolejny połączenie to okazało się co najmniej satysfakcjonujące. Oprócz naturalnej, organicznej barwy pojawiła się pełna powietrza przestrzeń, za którą tak kochamy słuchawki planarne. Bas delikatnie mruczał, a kiedy nagranie tego wymagało, nagle uderzał z całą dostępną mocą, jakby chciał wstrząsnąć fotelem, na którym siedzi słuchacz. Wszystko to bez najmniejszej utraty kontroli czy zbędnego efekciarstwa. Pełen relaks i maksymalna przyjemność kontaktu z muzyką, mimo, że gdybyśmy zechcieli rozłożyć brzmienie na czynniki pierwsze, mogłoby się okazać, że obiektywnie da się wskazać w nim kilka wad. Trudno jednak zagłębiać się w szczegóły, kiedy słuchanie sprawia nam tyle frajdy.
Na koniec zostawiłem moim zdaniem najlepsze połączenie w tym zestawieniu. Mowa o Sennheiserach HD 800, bo moim zdaniem to właśnie te słuchawki najpełniej oddają zalety obu brytyjskich przetworników. Nie bez powodu w materiałach reklamowych Hugo na zdjęciach towarzyszą mu właśnie te słuchawki. Powiem krótko - jeśli posiadacie HD 800, a słuchając ich wciąż odczuwacie pewien niedosyt, musicie koniecznie wypróbować Hugo lub Hugo TT. Niesamowita akustyka tego połączenia pozwala zapomnieć o tym, że w ogóle mamy na głowie nauszniki. Balansujemy na granicy relaksującej przyjemności i technicznego wsłuchiwania się w każdy szczegół. Bas jest bardziej sprężysty i dociążony, niż we wszystkich słuchawkach opisywanych wcześniej. Mimo to, pozostaje swobodny i szybki. Do tego dochodzi znakomita równowaga tonalna, z lekkim wygładzeniem średnicy i delikatną nutką aksamitności. Żeńskie wokale były tak realistyczne i intymne, jakby były przeznaczone tylko dla mnie. Tutaj dzieje się najwięcej. Kiedy trzeba, brzmienie jest przyjemne i kojące, a kiedy indziej ostre i analityczne. Wszystko ostatecznie zależy od charakteru i realizacji nagrania, a sprzęt przekazuje wszystkie niuanse bezbłędnie. W zakresie wysokich tonów nie było najmniejszej koloryzacji - ten zakres na pewno nie może sprawić nam zawodu. Najlepsza jest jednak przestrzeń. Pierwszy plan prezentowany jest z lekkim oddaleniem, kolejne zaś budowane są wokół głowy, w pewnej odległości od naszych uszu. To właśnie ten dystans pozytywnie wpływa na odbiór muzyki, dając zupełnie nie-słuchawkowe wrażenia i pozwalając wyodrębnić poszczególne dźwięki nawet wtedy, gdy jest ich bardzo dużo.
Po przerobieniu kilku kolejnych modeli słuchawek wokółusznych i dokanałowych, postanowiłem sprawdzić Hugo i Hugo TT w systemie stacjonarnym. Tutaj też pojawił się pewien problem ponieważ nie jestem pewny czy klasa używanego przeze mnie sprzętu pozwoli w pełni docenić potencjał brytyjskich przetworników, jednak ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie ma lepszego systemu do testowania źródeł, niż własny - ten, którego brzmienie znam najlepiej. W tym przypadku po podłączeniu Hugo moją uwagę zwróciły trzy podstawowe aspekty prezentacji - bas, dynamika i przejrzystość. Każda osoba słuchająca mojego systemu po zmianie źródła na przetwornik Chorda, wymieniała wśród swoich obserwacji jedną z tych cech, lub wszystkie jednocześnie. Mimo sporej ilości niskich tonów, nie było tu żadnej przesady, a przynajmniej nie można powiedzieć aby coś nam przeszkadzało ponieważ jakość idzie tu w ślad za ilością. Bas jest ciągle znakomicie kontrolowany i szybki. Dynamika naturalnie łączy się z przejrzystością, dając brzmienie bogate w szczegóły i złożone, nawet na poziomie mikrodetali. Przestrzeń kreowana jest na zasadzie kolejnych planów i bardzo szeroko. Dzięki wybitnej holografii i namacalności instrumentów, Hugo pozwala nam bezpośrednio obcować ze sztuką, wręcz jej dotknąć. Rozdzielczość brytyjskiego DAC-a jest, nawet w tym przedziale cenowym, ponadprzeciętna. Gdybym miał szukać tutaj jakichś porównań, Hugo znalazłby się w gronie najlepszych hi-endowych źródeł z lat dziewięćdziesiątych i kultowych produktów takich marek, jak Accuphase. Z tym, że możliwość odsłuchu plików DSD praktycznie w każdym aspekcie wyprzedza to, co oferuje nam płyta kompaktowa. Połączenie Hugo z wysokiej klasy DAP-em sprawiło, że jestem skłonny poważnie rozważyć sens istnienia odtwarzacza CD w moim domowym systemie. Wiem, że Hugo zadowoliłby znacznie droższe zestawy i na pewno można z niego wyciągnąć jeszcze więcej. Chętnie posłuchałbym systemu polecanego przez producenta jako najlepszego partnera dla tego przetwornika.
Na koniec należy wspomnieć o funkcji odtwarzania muzyki przez Bluetooth. Przyznam, że mocno sceptycznie podchodziłem do tej funkcji. Tu jednak sprawdza ona się wyśmienicie, a różnica między zwykłym połączeniem kablowym a transmisją bezprzewodową jest niewielka. Od czasu do czasu zdarzały się tu pewne artefakty akustyczne lub elektroniczne, kompletnie nie wiem czym spowodowane. Nie było to jednak męczące ponieważ trafiało się naprawdę sporadycznie. Za to jeśli po powrocie do domu po męczącym dniu możemy odpalić muzykę z telefonu bez szukania kabla, zaglądania za stolik ze sprzętem i całych tych ceregieli... Audiofilizm audiofilizmem, ale czasami możliwość ułożenia się na kanapie i odpalenia muzyki w ciągu trzech sekund jest zwyczajnie bezcenna.
Budowa i parametry
Chord Hugo i Hugo TT to przetworniki cyfrowo-analogowe wyposażone w wyjścia słuchawkowe i szereg innych funkcji. Główna różnica między dwoma modelami leży w rozmiarach obudowy i zamontowanych gniazdach, a co za tym idzie - przeznaczeniu. O ile Hugo będzie nadawał się praktycznie do każdego systemu ze średniej i wyższej półki, a nawet jako łącznik między laptopem a słuchawkami, o tyle Hugo TT to już poważna maszyna typu biurkowego, mogąca nawet zastąpić przedwzmacniacz w hi-endowym systemie stereo. Większość kieszonkowych DAC-ów kosztuje od 1000 do 2500 zł, natomiast rozsądne, wolnostojące klocki z bajerami w rodzaju regulowanego wyjścia analogowego czy zdalnego sterowania można kupić za 3000-5000 zł. Jeżeli więc rozpatrujemy sprawę pod kątem ceny, Chord nie konkuruje z tymi urządzeniami w ogóle. Hugo kosztuje bowiem 8490 zł, a Hugo TT - 17590 zł. Z czego wynkają tak wysokie ceny? Najprościej można powiedzieć, że z ogólnej klasy i stopnia zaawansowania technicznego tych urządzeń. Przetworniki Chorda zasadniczo różnią się od klocków iFi Audio, Denona, Hegla, Atolla czy co tam sobie wymyślicie. Nie zastosowano w nich bowiem żadnej gotowej kości AKM-a czy ESS Sabre, ale własny, autorski konwerter zaprojektowany przez Roba Wattsa - światowej sławy specjalistę zajmującego się budową przetworników od przeszło trzech dekad. Pewnego dnia pan Watts spotkał się z założycielem Chorda, panem Franksem, i przekonał go do pomysłu zbudowania takiego układu, bez względu na koszty. Od początku było wiadomo, że nie będzie to tania impreza. Według wstępnego projektu, taki konwerter miał osiągać wyczynowe wręcz parametry, a zamiast jednej kosteczki miał mieć postać co najmniej całej płytki z osobnymi podzespołami i własnym procesorem. Można powiedzieć, że mówimy tutaj o przetworniku zbudowanym "na piechotę" i będącym w istocie czymś w rodzaju wewnętrznego komputera wbudowanego w gotowe urządzenie. DAC powstał, zadziałał, rzeczywiście uzyskał nieprawdopodobnie dobre wyniki w pomiarach, a wylądował właśnie w modelu Hugo, następnie w Hugo TT. Obecnie na jego bazie powstały jeszcze droższe maszyny, jak flagowy Dave.
Tak naprawdę oba urządzenia można w stu procentach docenić dopiero po rozkręceniu. Operacja nie jest specjalnie trudna, choć potrzebne są do tego śrubokręty do zadań specjalnych, z mikroskopijnymi końcówkami. Po wykręceniu wszystkich śrubek obudowy nie rozpadają się od razu na dwie części, a to ze względu na bardzo dokładne spasowanie wszystkich elementów. Szczególnie dobrze widać to w większym przetworniku, gdzie musimy delikatnie manewrować dwiema połówkami obudowy, aby nie porysować bocznego, czarnego okienka i nie naruszyć taśmy łączącej podświetlane pokrętło potencjometru z resztą elektroniki. Zarówno w przypadku Hugo, jak i Hugo TT, obudowy zostały wykonane z lotniczego aluminium charakteryzującego się niską masą i wysoką wytrzymałością. Elementy zostały wykonane prawdopodobnie przy użyciu precyzyjnych frezarek sterowanych komputerowo, co doskonale widać od wewnątrz - metalowe bloczki są niezwykle grube, w zasadzie tylko wyżłobiono w nich "pokoiki" w których siedzą wszystkie płytki z układami elektronicznymi. Nic dziwnego, że przetworniki Chorda przeżyły spotkanie z czołgiem - w sieci dostępny jest filmik, na którym położonego na betonowej drodze Hugo przejeżdża 13 tonowy czołg. Jedynym efektem takiego działania było podłużne wgniecenie na obudowie - urządzenie pracowało i grało po takim "teście" całkowicie normalnie. Nie dziwię się.
Jeśli chodzi o układy elektroniczne, sercem obu urządzeń jest patent Chorda o nazwie Pulse Array. W dużym uproszczeniu, jest to przetwornik cyfrowo-analogowy zbudowany w oparciu o programowalne układy scalone FPGA (Field-Programmable Gate Array), całkowicie oddzielne dla lewego i prawego kanału. Zastosowano tu układ Xilinx Spartan-6 X9 zapewniający niezbędną moc obliczeniową dla procesów cyfrowych zajmujących się redukcją jittera, przetwarzaniem sygnałów PCM i DSD, a także filtracją cyfrową czy regulacją głośności. Nawet odbiornik sygnału USB Atmela wykorzystuje oprogramowanie opracowane przez Roba Wattsa. Hugo zasilany jest przez akumulator o pojemności 2200 mAh, co wystarcza na około 12 godzin pracy. Ładowanie trwa mniej więcej dwie godziny - po tym czasie przetwornik może pracować całkowicie odłączony od sieci. Dzięki temu można go używać również z tabletami czy smartfonami - przydadzą się do tego dołączone do zestawu kable. Połączone urządzenia nie wykorzystują jednak nawzajem swoich akumulatorów. W modelu Hugo TT sytuacja przedstawia się podobnie, jednak płytka przetwornika stanowi tu tylko część całego układu. Cztery akumulatory są tutaj połączone z baterią kondensatorów o łącznej pojemności 10 F. Nic dziwnego, że z takim zapasem energii, Hugo TT spokojnie radzi sobie z różnego rodzaju słuchawkami planarnymi.
Konfiguracja
W teście wykorzystałem szeroką gamę słuchawek, a wśród nich między innymi Sennheisery HD 600 i HD 800, AKG K701, Audeze LCD-2. Wszystkich chyba nie ma sensu wymieniać - z tymi modelami brzmienie spodobało mi się najbardziej. Oprócz tego w ruch poszły playery Astell&Kern AK380 i Questyle QP1R. W systemie stacjonarnym oba Chordy pracowały ze wzmacniaczem Naim Nait 3 i odtwarzaczem CD2 oraz kolumnami KEF Reference 104/2, plus dwa wspomniane DAP-y, laptop, tablet i smartfon jako źródła sygnału dla przetworników. Wykorzystany przeze mnie materiał odsłuchowy to pliki DSD i wszelkie dostępne płyty od muzyki kameralnej po ciężki metal.
Werdykt
Na rynku mamy w tej chwili mnóstwo różnego rodzaju przetworników pretendujących do miana sprzętu audiofilskiego, jednak tak naprawdę niewiele jest wśród nich urządzeń wyjątkowych, wyróżniających się z tłumu zarówno pod względem projektu, jak i brzmienia. Chordy to wszystko mają - są w stanie zadowolić nawet najbardziej wymagającego użytkownika i pokazują, jak daleko zaszła już technika cyfrowa. Hugo i Hugo TT nie tylko oferują fantastyczne brzmienie, ale wręcz wskazują drogę rozwoju innym producentom, którzy zechcą stworzyć coś naprawdę wybitnego - zaoferować swoim klientom DAC-a na poziomie hi-endowym. Dla mnie bezapelacyjnie jest to pierwsza liga. A że nie można mieć takiego brzmienia za tysiąc pięćset złotych? Cóż, nikt nie mówi że osiągnięcie szczytowego poziomu jakości brzmienia jest łatwe, tanie i dostępne dla każdego. Nierozwiązana pozostaje kwestia wyboru pomiędzy tymi dwoma urządzeniami. Dla jednych kluczowa będzie tu funkcjonalność. Ci będą skłonni dopłacić do droższego Hugo TT ze względu na poważniejszy wygląd, wygodne gniazda XLR i RCA, opcję przedwzmacniacza, zdalne sterowanie i trochę lepsze brzmienie, szczególnie na wyjściach analogowych i z wymagającymi słuchawkami. Inni natomiast po dokonaniu chłodnej kalkulacji dojdą do wniosku, że Hugo daje prawie tak samo dobry dźwięk za połowę ceny większego modelu, a i z nausznikami radzi sobie śpiewająco. Wybór będzie zatem zależał wyłącznie od potrzeb czysto praktycznych i zasobności portfela. A ponieważ nikomu tam zaglądać nie będę, nie będę również wskazywał zwycięzcy tego pojedynku. Oceny graficzne są wspólne. Wiem tylko jedno - jeżeli szukacie przetwornika z najwyższej półki, a w muzyce cenicie sobie neutralność, holograficzną przestrzeń, dynamikę i kulturę grania, musicie wypróbować któryś z tych klocków. Ja jestem oczarowany brzmieniem i możliwościami jednego i drugiego.
Dane techniczne
Hugo
Rodzaj przetwornika: 32 bitowy
Wejścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne, 2 x USB
Wyjścia analogowe: RCA
Wyjścia słuchawkowe: 2 x 3,5 mm, 1 x 6,3 mm
Moc wyjściowa: 600 mW/32 Ω
Zniekształcenia: 0,0005%
Dynamika: 120 dB
Impedancja wyjściowa: 0,075 Ω
Wymiary (W/S/G): 2/13,2/10 cm
Masa: 0,4 kg
Cena: 8490 zł
Hugo TT
Rodzaj przetwornika: 32 bitowy
Wejścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne, BNC, 2 x USB
Wyjścia analogowe: RCA, XLR
Wyjścia słuchawkowe: 1 x 3,5 mm, 2 x 6,3 mm
Zniekształcenia: 0,0005%
Dynamika: 140 dB
Wymiary (W/S/G): 4,5/23,5/22,5 cm
Masa: 3 kg
Cena: 17590 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma Voice.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze