Bluesound Node Nano
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Karol Otkała
Co jakiś czas jak bumerang wraca dyskusja o tym, że muzyka na fizycznych nośnikach umiera, że kasety, płyty kompaktowe i winyle to przeżytek i za chwilę nie będzie ich na czym słuchać. Całkiem nieźle nośnikom tym wychodzi reinkarnacja, ponieważ z nie mniejszą częstotliwością pojawiają się w różnych mediach informacje o drugiej młodości kaset czy rekordowych wynikach sprzedaży czarnych krążków. Do śmierci każdego z nich jeszcze pewnie daleka droga, jeśli ta w ogóle kiedykolwiek nastąpi (a i takie sytuacje się zdarzają czego przykładem może być MiniDisc, który nie przyjął się się i odszedł w niepamięć). Sporą rolę w tym odgrywają same serwisy streamingowe, które swoją polityką zniechęcają wielu artystów do kooperacji. W ten sposób dochodzimy do sytuacji, w której części wydawnictw na streamingach zwyczajnie nie ma. Z drugiej strony nawet mimo zatracenia się w płytach kompaktowych czy też winylowych w pewnym momencie dojdziemy z pewnością do ściany i stwierdzimy, że nie da się kupić wszystkich albumów, których chcielibyśmy posłuchać. I tu poza ograniczeniem przestrzeni domowej kluczowym aspektem wydają się być finanse, ponieważ kolekcjonowanie muzyki na fizycznych nośnikach to zdecydowanie nie jest tanie hobby. Co zatem zrobić w momencie gdy już "nie mamy czego słuchać" (mimo tysięcy płyt w kolekcji?), a nie chcielibyśmy wydawać kolejnych pieniędzy na albumy, których posłuchamy kilka razy i później będą się kurzyć na półce?
Jednym z rozwiązań jest wymiana sprzętu na taki, który poza odtwarzaniem płyt będzie też obsługiwać streaming. Jest to rozwiązanie kosztowne i pewnie niezbyt pożądane przez osoby, które przez lata szukały swojego ulubionego zestawu i nie chciałyby się z nim rozstać. Opcją alternatywną jest zakup samego sprzętu streamującego, który przy posiadaniu głośników pasywnych musi być jednocześnie wzmacniaczem, czyli opcja ta tania nie będzie. Zresztą po co nam ona, skoro wzmacniacz już mamy? Przydałaby się nam jedynie mała "nakładka", która będzie dodatkiem do tego, co mamy. Takie urządzenia istnieją już od dłuższego czasu i stanowią idealne rozwiązanie dla osób, które chcą poszerzyć swoje horyzonty, pozostając jednocześnie w strefie komfortu. Ze względu na jawną obsługę jedynie Spotify Connect w moim zestawie Audiolaba sam szukałem od dłuższego czasu czegoś, co pozwoli mi na słuchanie muzyki w bezstratnej jakości (tak, chyba już straciłem nadzieję, że Spotify ją kiedykolwiek udostępni) z TIDAL-a z możliwością sterowania zarówno z laptopa, jak i smartfona. I chyba właśnie takie coś znalazłem.
Wygląd i funkcjonalność
Bluesound to jeden z najbardziej rozpoznawalnych producentów odtwarzaczy sieciowych. Kilkukrotnie spotkałem się już z tą nazwą, jednak nigdy nie miałem możliwości przetestowania sprzętu tej marki w kontrolowanych warunkach. Dodatkowo doskonale znane audiofilom "pudełeczka" - Node i Powernode - ostatnio powoli zaczęły znikać z rynku. Czuć było, że firma przymierza się do kolejnej fazy ataku i wkrótce ten moment nadszedł. Oprócz Node'a, który zachował dotychczasową formę zewnętrzną i z tego powodu bywa też opisywany jako "Node (2024)", w katalogu pojawiły się dwa nowe streamery - tańszy od "bazowego" modelu Node Nano i większy, droższy Node Icon. Każdy z nowych streamerów marki Bluesound wyposażono w złącze Ethernet i dwuzakresowy moduł Wi-Fi (2,4 i 5 GHz). Ponadto wszystkie urządzenia obsługują platformę BluOS, co pozwala włączyć je do domowego systemu mutliroom, który korzysta z kompatybilnych urządzeń.
TEST: Bluesound Node 2
Premiera Node'a Nano była idealnym momentem do tego, aby zaczerpnąć informacji o producencie i sprzętach, które ma do zaoferowania. Ze strony Bluesounda abyt wiele się nie dowiemy. Można jedynie wysnuć wniosek, że firma jest wyraźnie nakierowana na bezprzewodowe rozwiązania cyfrowe. Wyjście poza oficjalną stronę sprawi, że bez problemu natkniemy się na sporą liczbę testów i opinii - w miażdżącej większości pozytywnych. Trafimy też z pewnością na materiały prasowe dotyczące bohatera tego testu. Poza standardowymi oklepanymi sloganami reklamowymi chwalącymi produkt znalazłem tutaj kilka haseł kluczowych, które od razu przekonały mnie do podjęcia rękawicy i przetestowania urządzenia. Mowa tu oczywiście o obsłudze muzyki hi-res i MQA (chociaż ta na TIDAL-u odeszła już w zapomnienia) oraz bezproblemowej współpracy z systemem TIDAL Connect. W to mi graj! Zwłaszcza, że kilka lat temu sporego zamieszania na rynku narobił starszy brat sprzętu, czyli "zwykły" Node, który został zauważony i doceniony w streamingowym świecie zdobywając kilka nagród. Zyskał także duże grono zadowolonych użytkowników, o czym mogą świadczyć komentarze w różnych sklepach. Node z 2024 roku wydaje się być opcją nawet lepszą, bo nowszą technologicznie i tańszą od "starszego brata". Niestety nie miałem okazji sprawdzić go w praktyce przez co nie mam skali porównawczej ale jednocześnie moje oczekiwania mogły być oparte jedynie o materiały prasowe, przez co do sprzętu podszedłem bez konkretnego nastawienia.
Już po zdjęciach w materiałach prasowych widać było, że Node Nano nie będzie dużym urządzeniem. Potwierdza to pudełko, które nie grzeszy gabarytami. Po jego otwarciu okazuje się, że całość została świetnie zaprojektowana. Bluesound nie sprzedaje nam powietrza, tylko same konkrety. Bohater testu chroniony jest bardzo porządnym materiałowym pokrowcem. Poza samym sprzętem znajdziemy tu jeszcze skróconą do minimum instrukcję kick-offową (na zasadzie "podłącz sprzęt do prądu, wzmacniacza i ściągnij aplikację"), książeczkę gwarancyjną oraz okablowanie - ładowarkę z czterema końcówkami (europejską, amerykańską, brytyjską i chińską), kabel zasilający USB-C, kble RCA oraz przewód LAN. Już na starcie należy się producentowi duży plus za zastosowanie ładowarki z wymiennymi końcówkami, dzięki czemu nie trzeba kupować osobnych ładowarek czy przejściówek. Tutaj dodatkowym uproszczeniem jest gniazdo ładowania oparte o USB-C. Dzięki niemu Node'a Nano możemy zasilać za pomocą wielu różnych urządzeń, ponieważ w tym momencie jest to chyba najbardziej popularne rozwiązanie na świecie.
Popularne "czincze" dołączone do zestawu sprawiają, że od razu po zakupie sprzęt możemy podłączyć do wzmacniacza i rozpocząć odtwarzanie. Możemy się jeszcze podeprzeć kablem internetowym, ale jeżeli nie jesteście zwolennikami łączenia urządzeń z siecią w ten sposób, zawsze można skorzystać z Wi-Fi. Jak się okazuje, Node Nano świetnie radzi sobie z bezprzewodowym Internetem. Samo urządzenie prezentuje się skromnie, ale z klasą. Obudowa jest czarna i matowa. Na przednim panelu srebrne jest jedynie logo producenta. Front wraz z grzbietem ścięty jest pod kątem 45 stopni. Na owym ścięciu umieszczono pięć dotykowych przycisków (pauza, sterowanie głośnością oraz dwa przyciski dedykowane) i jest to jedyna błyszcząca część urządzenia. Podobny kształt widzieliśmy już wcześniej w modelu Powernode Edge. Z tyłu umieszczone są wszystkie gniazda, czyli zasilanie, złącza internetowe, optyczne, cyfrowe, USB oraz RCA. Czyli w zasadzie wszystko, co niezbędne. Node Nano mimo braku fajerwerków (a może właśnie dzięki temu) prezentuje się bardzo gustownie i będzie pasował praktycznie do wszelkiego rodzaju urządzeń. U mnie obok zestawu Audiolab 6000A Play i 6000CDT jest praktycznie niezauważalny - wtapia się w tłum.
Samo podłączenie sprzętu będzie banalne nawet dla laika. Podobnie jest z instalacją. Po ściągnięciu aplikacji ta wyszuka urządzenie i podłączy je do domowej sieci. Co ważne, od razu po podłączeniu otrzymamy komunikat o tym, że dostępna jest aktualizacja. Ta również przebiega bezproblemowo i daje wyraźny sygnał, że producent nie śpi i oprogramowanie do sprzętu żyje. I to nawet bardzo krótko po jego premierze, gdzie software powinien być teoretycznie "wygrzany". Podczas instalacji musimy podjąć kilka ważnych decyzji, z których bodaj najważniejsza dotyczy tego, czy będziemy korzystali z regulacji głośności na wyjściu, czy też nasz streamer będzie pracował jako klasyczne źródło podające sygnał o stałym poziomie. Gdyby ktoś chciał poeksperymentować, Node Nano może nawet pracować w trybie stereo, mono lub obsługiwać wyłącznie lewy lub prawy kanał. Po co? Wydaje mi się, że jest to ułatwienie dla instalatorów. Może przyda się w sytuacji, gdy chcemy podzielić obiekt na wiele stref, ale w wielu z nich mamy do dyspozycji tylko jeden głośnik aktywny. Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika jest to całkowicie nieistotne. Sama aplikacja BluOS jest bardzo intuicyjna i przejrzysta, chociaż jeśli ktoś nie chce korzystać z regulacji barwy, nie zamierza słuchać plików, będzie się opierał o ustawienia domyślne i muzykę z TIDAL-a lub innego serwisu, który pozwala wybrać wyjściowe urządzenie audio, to z firmowej apki będzie korzystał praktycznie tylko w przypadku aktualizacji oprogramowania. W innych przypadkach wystarczy sama aplikacja serwisu strumieniującego i wybór odpowiedniego wyjścia. BluOS Controller pozwala szybko i sprawnie zmieniać utwory, wybierać źródła i regulować odtwarzanie. I to z poziomu zarówno urządzeń mobilnych, jak i komputerów MAC i PC.
Po ściągnięciu aplikacji ta wyszuka urządzenie i podłączy je do domowej sieci. Co ważne, od razu po podłączeniu otrzymamy komunikat o tym, że dostępna jest aktualizacja. Ta również przebiega bezproblemowo i daje wyraźny sygnał, że producent nie śpi i oprogramowanie do sprzętu żyje.Od wielu lat jestem klientem Spotify, który stosunkowo niedawno (około rok temu) wrócił do TIDAL-a po wielu latach przerwy i to głównie w kontekście słuchania muzyki na słuchawkach ze względu na brak sprzętu obsługującego TIDAL Connect w domu. Przez kilka lat przyzwyczaiłem się do Spotify Connect i jego rozwiązań. Bliźniacze rozwiązanie TIDAL-a działa trochę inaczej, zatem jeśli sterujemy muzyką za pomocą aplikacji z laptopa i nagle przepniemy się na telefon, to nie mamy co oczekiwać kontynuacji odtwarzania. Należy nastawić się na ponowne ustawianie od nowa odtwarzanego utworu. Aplikacja desktopowa często gubi źródło i Node'a zwyczajnie nie widzi. Problem ten nie występuje w aplikacji smartfonowej, gdzie urządzenie jest zawsze widoczne. Nie jest to oczywiście problem samego Bluesounda, tylko raczej oprogramowania danego serwisu strumieniowego, ale warto mieć tego świadomość. Powyższe niedogodności już od pierwszych sekund odtwarzania rekompensuje jakość dźwięku. Aktualnie TIDAL-a i Spotify dzieli przepaść, której od lat Szwedzi jakoś nie próbują zasypywać. Od czasu do czasu coś na ten temat mówią, ale bądźmy szczerzy - gdyby naprawdę chcieli, zrobiliby to już dawno. Wielu melomanów uważa, że nie tylko TIDAL, ale też Qobuz czy Apple Music brzmieniowo wyprzedzają Spotify o kilka długości. Warto jeszcze dodać, że opóźnienie pomiędzy aplikacją a odtwarzaniem w Bluesoundzie są praktycznie nieodczuwalne "gołym uchem" i sprzęt reaguje natychmiastowo na zmianę utworu czy poziomu głośności. Najzwyczajniej w świecie widać i czuć, że mamy do czynienia ze świeżutkim, nowoczesnym sprzętem. A czy okaże się on na tyle dobry, aby zagrzać miejsce w systemie stereo, który jest niczego sobie, a jego jedynym poważnym minusem jest to, że po kilku latach zaczyna już odstawać od najnowszych streamerów pod względem łączności, odtwarzanych formatów i kompatybilności z nowymi usługami?
Brzmienie
Po prawie trzech tygodniach spędzonych z "małym" Bluesoundem bez zawahania mogę powiedzieć jedno - nie jest to sprzęt, który cokolwiek udaje, próbuje nam się przypodobać i maluje trawę na zielono. Jeśli do streamera dostarczymy muzykę dobrze wyprodukowaną, Node Nano przekaże ją dalej do wzmacniacza głośników, próbując niczego nie zmieniać, nie dodawać nic od siebie. Mógłbym nawet w tym miejscu powtórzyć reklamowy slogan, mówiący, że ten sprzęt tworzy niepowtarzalne doznania w środowisku hi-res. Ten kij ma oczywiście dwa końce. Jeśli potraktujemy streamer kijowymi plikami MP3 lub strumieniem ze Spotify, szybko okaże się, że nawet najlepsza elektronika nie wyczaruje czegoś z niczego. Zaprezentuje nam natomiast muzykę o przyciętym paśmie i zubożonej dynamice, pokazując wyraźnie jej niedoskonałości. Te słychać również doskonale we wszystkich ofiarach loudness war. "Death Magnetic" Metalliki rzępoli wesoło i ucina pasma. Dopiero dostępna w Internecie wersja (bodajże z Guitar Hero) w dobrej jakości i masteringu pokazuje ten album w zupełnie innym, bardziej korzystnym świetle. Owa poprawa jakości nie jest widoczna tylko i wyłącznie w źle wyprodukowanych nagraniach. W większości albumów czuć detaliczną różnicę pomiędzy dostawcami streamingu. Node Nano świetnie radzi sobie z TIDAL-em, serwując słuchaczowi mnogość detali i szczegółów. W przypadku odtwarzania plików skompresowanych, cały ten plankton ginie. Oczywiście niczego specjalnego w tym momencie nie odkryłem, ale kiedy mamy kiepskie źródło, te różnice potrafią się zamazać, bo czy używamy TIDAL-a, czy Spotify, czy może nawet sięgniemy po gęste pliki z komputera lub dysku NAS, wszystko brzmi jak ciepłe kluchy. A tutaj nie. Node Nano jest bardzo konkretnym sprzętem i potrafi wznieść się na taki poziom jakościowy, na którym wszelkie różnice są widoczne jak na dłoni.
Wraz z poprawą jakości zaczynamy zwracać uwagę na szczegóły. A te przy gorszej jakości ginęły nie tylko w natłoku dźwięków, ale i w zdecydowanie bardziej delikatnych fragmentach. Node Nano niczego nie gubi. Dźwięk jest bardzo szczegółowy i detaliczny, zachowując te cechy nawet w wyjątkowo dynamicznych nagraniach. Wiadomo, że dużą rolę odgrywa tu produkcja, ale jeśli ta nie zawiodła, Node Nano dowiezie nam praktycznie wszystko, co zostało zarejestrowane w studio. Szczególnie wyraźne jest to w cięższej muzyce, gdzie poza basem i perkusją występuje zazwyczaj więcej niż jedna gitara. Każdy z tych instrumentów ma dla siebie tyle miejsca, że bez problemu go wyłapiemy, nie czując się jednocześnie przytłoczonym przez jakiekolwiek pasmo.
Mówiąc o pasmach warto przypomnieć o tym, że aplikacja BluOS daje nam możliwość ręcznego sterowania konfiguracją. Przyznam szczerze, że ani razu z niej nie skorzystałem, ponieważ domyślne ustawienia urządzenia dostarczyła mi dźwięk, który nie wymagał żadnej korekty. Barwa była naturalna, chwilami może nawet ciut po dodatniej stronie skali, ale nie zauważyłem nachalnego ocieplania wokali. Słuchanie sprawia nam przyjemność i angażuje do pochłaniania dźwięków, ale bez zbędnego przesłodzenia, tylko raczej w takiej formie, w jakiej muzyka była nagrywana w studio.
Dostęp do tego typu urządzenia dał mi szansę do przeprowadzenia testu jakościowego opartego o kilka albumów z naprawdę świetną produkcją. Na liście pojawiło się między innymi kilka krążków w wydaniach japońskich oraz HDCD. Przyznam szczerze, że przeciętne ucho będzie miało olbrzymi problem ze znalezieniem różnic. W świecie whisky przeprowadza się ślepe testy, mające na celu rozpoznanie degustowanych trunków. Podobnie można byłoby zrobić i tu, przy czym myślę, że wiele osób oblałoby ten test. Fakt faktem, w charakterystycznych momentach można wyłapać różnice, ale są one znikome i często oparte o autosugestię. Dołączenie do tego combo standardowego Spotify zdecydowanie ułatwia zadanie, ponieważ moim zdaniem nawet osoba z ulicy będzie w stanie stwierdzić, który serwis oferuje bardziej dynamiczny, namacalny i szczegółowy dźwięk. Kilkukrotnie w czasie odsłuchów przytrafiła mi się sytuacja, w której ten sam album odtwarzany z obu serwisów brzmiał zupełnie inaczej. W przypadku stratnego streamingu było tak, jakby na głośniku położono jakiś materiał lub folię, która tłumi, a nawet lekko zniekształca dźwięk. Spotify był również odczuwalnie cichszy od TIDAL-a. Aktualnie przy lepszym sprzęcie oba serwisy dzieli kilka klas. Otwartym pozostaje pytanie, na ile ta różnica przeszkadza odbiorcy i jest motywatorem do przesiadki z jednego streamingu na drugi.
Oryginalny Node zyskał popularność dzięki swojej funkcjonalności i brzmieniu, które cechowały neutralność, precyzja, dobrze kontrolowany bas, czysta góra pasma, neutralny zakres średnich tonów i szeroka scena stereofoniczna. Szczerze mówiąc, wszystkie te cechy mogę przypisać również testowanemu "maluchowi".Mimo że Bluesound wprowadził na rynek cały ekosystem, w którego skład wchodziły między innymi bardzo udane głośniki sieciowe, dla audiofilów najważniejszym urządzeniem tej marki z pewnością pozostanie Node. Ten, który właśnie doczekał się swojego następcy, zyskał popularność dzięki swojej funkcjonalności i brzmieniu, które cechowały neutralność, precyzja, dobrze kontrolowany bas, czysta góra pasma, neutralny zakres średnich tonów i szeroka scena stereofoniczna. Szczerze mówiąc, wszystkie te cechy mogę przypisać również testowanemu "maluchowi". Uniwersalność, neutralność, szczegółowość - to wszystko potwierdziło się jeden do jednego. Zgadza się również przestrzeń, którą Node Nano wygenerował w kooperacji z moim domowym zestawem audio. Scena była na tyle szeroka, że bez problemu odnajdywało się na niej sporo wątków i bez problemu można było je od siebie odseparować. W otoczeniu pozostałych dźwięków świetnie czuł się wokal, dla którego niemal zawsze wygospodarowane było miejsce, dzięki czemu nie ginął nawet postawiony pod ściany gitar ani nie zlewał się z chórkami. Na słuchawkach to się może stać, ale podczas odsłuchu w domu, na kolumnach, z tak dobrym źródłem - nie ma szans. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Node Nano nie jest najlepszym streamerem na świecie, ale okazał się na tyle dobry, że jego zakup ma nie tylko sens techniczny, ale również brzmieniowy. Innymi słowy, to małe pudełeczko może nie tylko dać nam dostęp do nowych funkcji, ale też sprawić, że zaczniemy odkrywać naszą ulubioną muzykę na nowo.
Budowa i parametry
Bluesound Node Nano to kompaktowy odtwarzacz sieciowy, zaprojektowany przede wszystkim pod kątem rozbudowy posiadanego już systemu stereo. Dzięki takiemu "tuningowi" melomani będą mogli skorzystać z szybkiego dostępu do ulubionych serwisów streamingowych i dziesiątek radiostacji internetowych. Istotnym dodatkiem do możliwości odtwarzania muzyki z serwisów takich jak Spotify czy TIDAL jest dwukierunkowy Bluetooth z obsługą kodeka aptX Adaptive, a także wsparcie dla Apple AirPlay 2, które pozwala w mgnieniu oka rozpocząć streamowanie z urządzenia mobilnego. Jeśli chodzi o budowę wewnętrzną, producent chwali się przede wszystkim dwoma kluczowymi komponentami. Pierwszym jest czterordzeniowy procesor ARM Cortex A53 1,8 GHz, który ma zapewniać streamerowi płynną, stabilną pracę. Drugi to natomiast znany audiofilom przetwornik cyfrowo-analogowy ESS Sabre ES9039Q2M, dzięki któremu Node Nano radzi sobie z sygnałami PCM w jakości 24 bit/192 kHz, a także z formatem MQA, który stopniowo traci na popularności. Dzięki aktualizacji systemu BluOS w przyszłości ma się pojawić także obsługa DSD256.
Werdykt
W czasie kilku tygodni spędzonych z Nodem Nano miałem wrażenie, że ekipa Bluesounda umieściła w moim domu podsłuch, zainstalowany kilka miesięcy przed tym, zanim się w ogóle poznaliśmy. Sprzęt ten już na starcie dostał ode mnie olbrzymi kredyt zaufania za sprawą dwóch sloganów - "hi-res" i "TIDAL Connect". Dalej było już tylko lepiej i z każdym kolejnym dniem streamer zyskiwał w moich oczach. Kilkukrotnie nawet wyprzedził moje oczekiwania, zrealizował je zanim te w ogóle pojawiły się w mojej głowie.
Node Nano wydaje się być idealnym rozwiązaniem dla osób, które skompletowały fajny system stereo i nie chcą go zmieniać. Jest to też ciekawa opcja dla słuchaczy posiadających głośniki aktywne oraz osób, które chcą rozbudować posiadaną wieżę o możliwość streamingu w lepszej jakości niż oferowany najczęściej Spotify Connect. Sam mam go zarówno w głośnikach Yamaha MusicCast 20, jak i odtwarzaczu sieciowym Audiolab 6000A Play. I niby jest tam też opcja odtwarzania z TIDAL-a, ale poprzez jego własną aplikację, co jest niesamowicie nieergonomiczne i wyklucza sterowanie z różnych urządzeń, na przykład z aplikacji na laptopie.
Niewątpliwym atutem opisywanego urządzenia jest jego wygląd. Sprzęt nie jest krzykliwy, zatem sprawdzi się bez problemu praktycznie w każdym otoczeniu jako dodatkowy, niewielki mebel, który nie będzie się mocno rzucać w oczy, stanowiąc dodatek do obecnego zestawu audio. No i wreszcie jeden bardzo istotny plus - cena. Za niespełna 1500 zł otrzymujemy streamer kompletny, rozwiązujący problemy osób, które mimo posiadania porządnego zestawu hi-fi nie mają dostępu do streamingu. Dzięki malutkiemu Bluesoundowi biblioteka naszych płyt poszerzy się o tysiące nowych albumów, do których będziemy mieli dostęp 24 godziny na dobę bez zajmowania miejsca na regale. I takie rozwiązanie wydaje się być optymalne. Zamiast pisać, że gorąco Node'a Nano polecam, na zakończenie powiem tylko, że właśnie go kupiłem i teraz będę się nim bawił do woli, nie czekając na telefon ze sklepu ani wiadomość od dystrybutora.
Dane techniczne
Wyjścia cyfrowe: 1 x koncentryczne (RCA), 1 x optyczne (Toslink)
Wejścia analogowe: 1 x para stereo (RCA)
Łączność: LAN, Wi-Fi, Bluetooth (aptX Adaptive), AirPlay
Obsługiwane pliki: AAC, AIFF, ALAC, DSD, FLAC, MP3, MPEG-4 SLS, MQA, OGG, OPUS, WAV, WMA, WMA-L
Maksymalna jakość sygnału: 24 bit/192 kHz
Stosunek sygnał/szum: 118 dB
Zniekształcenia: 0,0007%
Wymiary (W/S/G): 3,6/14,3/14,3 cm
Masa: 0,57 kg
Cena: 1499 zł
Konfiguracja
Pylon Audio Ruby Monitor, Audiolab 6000A Play, Audiolab 6000CDT, Melodika Purple Rain, Bang & Olufsen Beoplay HX, Samsung Galaxy S10, Dell Inspiron 5000.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze