Bang & Olufsen Beoplay HX
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Karol Otkała
Zeszłoroczny wybuch pandemii praktycznie z dnia na dzień przemeblował codzienne życie większości z nas. Drastycznej modyfikacji uległa znaczna część planów, również tych związanych chociażby z urlopem. Marzenia o dalekich podróżach trzeba było odłożyć na kolejne lata. W związku z tym pojawił się pewien dodatkowy budżet, który można było "zamrozić" na poczet przyszłych wycieczek lub ewentualnie przeznaczyć na inne cele, jak zakup sprzętu muzycznego do domu. O takich zakupach pomyślało wielu z nas, co w pewnym momencie doprowadziło do sporych problemów z dostępnością towaru u dystrybutorów. Jednak w przypadku pracy zdalnej (i nie tylko) warto było czekać, aby stać się posiadaczem sprzętu umilającego czas spędzany w domu. W przypadku niektórych rodzin i deficytu pomieszczeń w mieszkaniu, sytuacja zaczęła robić się niewesoła. I tu w pomocą przyszły słuchawki, które pozwalały domownikom zamknąć się w swoim muzyczno-pracowniczym świecie.
Przed zakupem warto było się zastanowić czy kupić sprzęt z mikrofonem przeznaczony w zasadzie tylko do udziału w telekonferencjach czy zainwestować w urządzenie, które również poradzi sobie z prowadzeniem rozmów przez internet, ale przede wszystkim ucieszy także nasze uszy jakością dźwięku i to nie tylko w pracy, ale również i po niej, zarówno w domu jak i na spacerze czy w podróży. W ciągu ostatniego roku na rynku pojawiło się co najmniej kilkadziesiąt modeli słuchawek różnych producentów. Ciekawą opcją dla tych, którym do tej pory nie udało się zdecydować, a dodatkowo dysponują sporym budżetem, może się okazać model Beoplay HX firmy Bang & Olufsen. Przedsiębiorstwo założone przez Petera Banga i Svenda Olufsena przez prawie sto lat istnienia wyspecjalizowało się w produkcji wysokiej klasy radioodbiorników, głośników, telewizorów, telefonów oraz systemów car audio. Obecnie firma bazuje głównie na głośnikach, słuchawkach i telewizorach z wyższej półki. Czy takim sprzętem okaże się również bohater testu?
Wygląd i funkcjonalność
Może trochę głupio się przyznać, ale prywatnie nigdy nie miałem do czynienia ze sprzętem tej marki. Może gdzieś przelotnie, ale nie tak, aby na serio pobawić się danym urządzeniem u siebie w domu. Dlatego też opisywane słuchawki na każdej płaszczyźnie stanowiły wielką niewiadomą. Pierwsze zaskoczenie pojawiło się już w momencie rozpakowania przesyłki od dystrybutora, ponieważ sprzęt jest umieszczony w pudełku wyraźnie mniejszym od tych, z którymi miałem do czynienia do tej pory podczas testowania słuchawek bezprzewodowych innych producentów. Wrażenie robi też sam projekt graficzny opakowania. Wyjątkowo surowy, ascetyczny, oparty na koncepcji "krótko, zwięźle i na temat". Całości dopełniają białe tło i czarna czcionka, a jedynym urozmaiceniem są tu zdjęcia produktu. Patrząc na front opakowania, trudno wyłapać jakiekolwiek parametry urządzenia, ponieważ poza zdjęciem słuchawek mamy tu tylko informację o producencie, modelu, obsłudze łączności Bluetooth 5.1 oraz aktywnej redukcji hałasu. Dodatkowo front zdobią dwie bardzo odważne deklaracje dotyczące doskonałej jakości dźwięku oraz trwałego komfortu noszenia. Chcąc odnaleźć na opakowaniu bardziej szczegółowe informacje, trzeba się trochę nagimnastykować. Spód to głównie informacje o producencie, bardzo często spotykane "made in China" oraz wzmianka o zastosowaniu kodeka Qualcomm aptX. Więcej danych znajdziemy z tyłu pudełka, ale oczywiście nie są one podane na tacy, tylko ukryte w tekstach. Przed zakupem zainteresują nas z pewnością dwa fakty - 40-mm przetworniki z magnesami neodymowymi oraz maksymalny czas pracy na baterii, który ma dochodzić do 35 godzin, co bez wątpienia jest dużym osiągnięciem.
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się główny bohater testu. Poza nim w opakowaniu umieszczono informacje dotyczące bezpieczeństwa oraz ekstremalnie krótką instrukcję obsługi ograniczoną do jednej kartki. Co ciekawe, instrukcja ta jest żywym dowodem na to, że nie potrzeba kilkunastu stron, aby nauczyć się obsługi produktu. Tu na karcie otrzymujemy informacje na temat zastosowania poszczególnych przycisków oraz krótki opis gestów, których można używać na prawym panelu muszli. I to w zupełności wystarcza. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Opakowanie słuchawek zostało wyprodukowane bez użycia plastiku. Nawet wieszaczek, na którym można powiesić pudełko, wykonany jest z tektury. Jedynym elementem sztucznym są dwie warstwy cienkiej gąbki, stanowiące dodatkową amortyzację dla etui. Ciekawym elementem zestawu jest woreczek z pochłaniaczem wilgoci. Bang & Olufsen jest pierwszym producentem, u którego spotkałem takie rozwiązanie. Bardzo elegancko prezentuje się pokrowiec, w którym umieszczono nauszniki. Czarne, materiałowe puzderko zdobi tylko nazwa producenta. Z zewnątrz uwagę przykuwa jeszcze końcówka zamka wykonana z rzemienia. Środek również obszyty jest bardzo przyjemnym materiałem, a po wyjęciu słuchawek naszym oczom ukazuje się dodatkowa przegródka, w której umieszczono dwa kable, które w zupełności wystarczą nam do kompleksowej obsługi sprzętu - USB typu C oraz standardowego 3,5-mm jacka. Patrząc na bardzo ekologiczne opakowanie oraz informacje producenta o jego zamiłowaniu do surowców wtórnych, jestem bardzo ciekawy, z jakiego materiału wykonany został twardy stelaż pokrowca, skrywający się pod materiałem. Można podejrzewać, że i tu nie wykorzystano plastiku. Ten stanowi co prawda element budowy słuchawek, ale i tak w ograniczonej ilości.
Same słuchawki sprawiają wrażenie wyjątkowo małych i delikatnych. I faktycznie jest to chyba najmniejszy fizycznie model, z jakim miałem do czynienia do tej pory. Jednak delikatność ta jest wyjątkowo złudna, ponieważ Beoplay HX to sprzęt wyjątkowo trwały i solidnie wykonany. Bardzo elastyczny pałąk obszyty jest od zewnątrz jagnięcą skórą. Od środka zastosowano grubo tkany materiał, pod którym skrywa się elastyczna pianka podzielona na trzy sektory. Z pałąka wychodzą szlifowane, aluminiowe zawiasy obracane o ponad 90 stopni, dzięki czemu słuchawki można umieścić w etui na płasko. W przypadku zawiasów istotne są dwie rzeczy. Zarówno ich wysuwanie z pałąka, jak i obracanie wokół osi odbywa się płynnie, bez "pstryków". W przypadku obracania muszli ma to niewątpliwe plusy, ponieważ samoczynnie dostosowują się one do kształtu głowy i przylegają do niej idealnie. Jeśli chodzi o poziom wysunięcia zawiasów z pałąka, tutaj zmuszeni jesteśmy do kontrolowania, czy oba zawiasy wysunięte są równomiernie. Muszle przytwierdzone są do zawiasów za pomocą pojedynczych haków. Mocowanie to jest bardzo solidne i muszle mimo kilkudziesięciu godzin słuchania nie poluzowały się nawet w minimalnym stopniu. Zawias daje możliwość regulacji kąta nachylenia muszli o około 30 stopni, dzięki czemu jeszcze lepiej będzie ona przylegać do głowy.
Same muszle, podobnie jak reszta, również prezentują się wyjątkowo minimalistycznie. Na aluminiowych panelach umieszczono logo producenta. Poduszki z pianki z efektem pamięci także zostały obszyte jagnięcą skórą. Plastikowe stelaże skrywają przyciski i wejścia. Na lewej muszli umieszczono przycisk odpowiedzialny za aktywną redukcję hałasu oraz programowalny przycisk, który można spiąć na przykład z asystentem głosowym telefonu. Na prawej muszli umieszczono włącznik słuchawek, który przy dłuższym przytrzymaniu uruchamia funkcję parowania przez Bluetooth oraz dwa wejścia - 3,5 mm oraz USB-C. To ostatnie posłuży nam zarówno do ładowania urządzenia, jak i połączenia z komputerem. Panel prawej muszli skrywa dodatkową funkcjonalność - możliwość sterowania urządzeniem za pomocą dotyku. I tak lekkie stuknięcie w nausznik odpowiada za włączanie i zatrzymywanie odtwarzania muzyki oraz ewentualne odbieranie połączeń przychodzących, ruch w lewo lub w prawo przełącza utwory, a ruch kolisty po obwodzie panelu zmienia głośność. Czy jest to rozwiązanie ergonomiczne? Z pewnością wygodniej jest sterować słuchawkami za pomocą gestów na panelu niż po omacku szukać konkretnego przycisku na obudowie. W Beoplay HX na korzyść rozwiązania dotykowego działa fakt, iż podczas testu w większości przypadków działało ono bezproblemowo, czasem jedynie z niewielkim opóźnieniem. Warto dodać, że nauszniki mają wbudowane łącznie cztery mikrofony służące do prowadzenia rozmów i sprawnego funkcjonowania systemu aktywnej redukcji hałasu.
Pod względem funkcjonalności Beoplay HX nie odbiegają od konkurencji, dając użytkownikowi możliwość odtwarzania muzyki na trzy sposoby - przez Bluetooth, kabel analogowy oraz port USB. Test standardowo rozpoczął się od wariantu bezprzewodowego w połączeniu ze smartfonem. W związku z coraz częstszym eliminowaniem przez producentów telefonów gniazda 3,5 mm, rozwiązanie to wydaje się być jedynym słusznym wyborem. Pozostaje jeszcze przejściówka lub dwustronny kabel USB-C, jednak wiąże się to z kolejnym wydatkiem. Parowanie nauszników ze smartfonem jest banalnie proste i nie wymaga zaglądania do instrukcji. Wystarczy jedynie przytrzymać dłużej przycisk zasilania, aby słuchawki pojawiły się na liście dostępnych urządzeń. Dalej wszystko dzieje się automatycznie i ekspresowo. Łączność na linii smartfon-słuchawki jest bardzo stabilna. W czasie testów poza jednym przypadkiem nie przytrafiły mi się żadne komplikacje. Beoplay HX oferują możliwość połączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie. Przy połączeniu z telefonem i laptopem (odtwarzaniem muzyki z laptopa przy aktywnym używaniu smartfona) z łącznością zaczynały dziać się dziwne rzeczy, począwszy od rwania i przerw w odtwarzaniu muzyki po zniekształcenia. Ustępowały one natychmiast po odłączeniu smartfona od słuchawek. Nie wiem na ile jest to problem słuchawek i ich oprogramowania, a na ile użytego przeze mnie laptopa i telefonu, jednak wyłączenie parowania na linii słuchawki-smartfon jest na tyle łatwe, że sytuację tę traktuję jako niewielką niedogodność. Druga komplikacja, tym razem raczej niezwiązana z łącznością, pojawiła się podczas aktualizowania sprzętu. Update kończył się niepowodzeniem pod sam koniec procesu. Dopiero po kilku próbach ostatecznie się udało.
Producent na pudełku chwali swoje słuchawki za wysoki komfortem noszenia. Po kilku tygodniach spędzonych z nimi muszę powiedzieć, że nie są to słowa rzucone na wiatr. Ba! Spośród kilkunastu modeli bezprzewodowych nauszników, jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie, Beoplay HX są zdecydowanie najwygodniejsze. Wpływ na to ma kilka czynników. Po pierwsze, ważą 285 g, co sprawia, że deklasują większość konkurencji w tym aspekcie. Podobnie jest w przypadku grubości muszli, które jak na słuchawki nauszne są wyjątkowo cienkie - w przypadku gorszej pogody spokojnie zmieszczą się pod kapturem. Słuchawki zostały zaprojektowane tak, że znaczna część ich ciężaru oparta jest o górną część pałąka. Dzięki temu nawet wielogodzinne słuchanie muzyki nie powoduje dyskomfortu, ponieważ w okolicach uszu nie czujemy praktycznie żadnego nacisku. Mimo jego braku, słuchawki bardzo stabilnie leżą na głowie. W czasie testu eksperymentowałem z nimi na wiele sposobów i ani razu nie miałem wrażenia, że za chwilę spadną. Duży wpływ na wygodę ma też jakość zastosowanych materiałów. Pianka w muszlach i na pałąku jest wyjątkowo delikatna, ale jednocześnie sprężysta. Stosunkowo duże, okrągłe muszle obszyte skórą i niewielki nacisk na głowę sprawiają, że w czasie aktywności fizycznej skóra aż tak mocno się nie poci. W moim przypadku w temperaturze powyżej 20 stopni wystarczała krótka "wentylacja" co kilkanaście minut, aby nie zapocić głowy i sprzętu. W warunkach domowych problem ten nie wystąpił w ogóle.
Jeśli chodzi o system aktywnej redukcji hałasu, najlepszym dowodem na jego skuteczność niech będzie fakt, że na spacerze o lądowaniu helikoptera ratowniczego dowiedziałem się dopiero w momencie, gdy poczułem gwałtowny podmuch powietrza. Wcześniej w ogóle nie był on słyszalny. Jeśli korzystamy ze słuchawek w warunkach codziennych, system ANC w wielu przypadkach nie będzie nam nawet potrzebny, ponieważ muszle same w sobie całkiem dobrze wygłuszają otoczenie.Druga bardzo szumna zapowiedź duńskiej firmy dotyczyła czasu pracy słuchawek na baterii, który rzekomo miałby sięgać 35 godzin. Przyznam, że po kilku godzinach używania słuchawek byłem w szoku, ponieważ poziom naładowania baterii spadał w drastycznym tempie ze stu do około sześćdziesięciu procent w zaledwie kilka godzin. Z pewnością na tak duże zużycie wpłynęła w istotny sposób kilkukrotna chęć zainstalowania aktualizacji sprzętu. Nie zmienia to faktu, że taki spadek poziomu naładowania w tak krótkim czasie nie napawał optymizmem. Na szczęście po złamaniu progu 50% i zakończeniu aktualizacji zużycie dość gwałtownie zmalało i przy włączonym trybie aktywnej redukcji hałasu słuchawki działały jeszcze ponad tydzień, towarzysząc mi po 2-3 godziny dziennie. Zatem bariera 25 godzin z pewnością została przekroczona, a w aplikacji widniała informacja o tym, że nadal pozostało mi 20% baterii. Ze względu na chęć podłączenia sprzętu do laptopa nie byłem w stanie sprawdzić, ile godzin zostało mi jeszcze do całkowitego rozładowania, ale deklaracja producenta może nie być wyssana z palca. Po podłączeniu kablem USB do komputera słuchawki stają się źródłem dźwięku i od razu zaczynają się ładować. Zatem w trybie mieszanym, kiedy od czasu do czasu korzystamy z nauszników podłączonych do komputera, raczej nie powinniśmy doprowadzić do sytuacji, w której rozładują się w najmniej oczekiwanym momencie. Co ciekawe Bang & Olufsen jest jednym z niewielu producentów, którzy jawnie podają pojemność wbudowanego akumulatora. Ta w modelu Beoplay HX wynosi 1110 mAh. Ładowanie do pełna zajmuje około 3 godziny, jednak już po kilkunastu minutach sprzęt będzie w stanie odtwarzać muzykę przez kilka kolejnych godzin. Proces uzupełniania prądu zwalnia gwałtownie dopiero w okolicach 90% naładowania.
Jeśli chodzi o system aktywnej redukcji hałasu, najlepszym dowodem na jego skuteczność niech będzie fakt, że na spacerze o lądowaniu helikoptera ratowniczego dowiedziałem się dopiero w momencie, gdy poczułem gwałtowny podmuch powietrza. Wcześniej w ogóle nie był on słyszalny. Jeśli korzystamy ze słuchawek w warunkach codziennych, system ANC w wielu przypadkach nie będzie nam nawet potrzebny, ponieważ muszle same w sobie całkiem dobrze wygłuszają otoczenie. Jest to o tyle zaskakujące, że z zewnątrz wyglądają one naprawdę niepozornie. Przycisk ANC na lewym nauszniku pozwala użytkownikowi na włączenie maksymalnej redukcji, maksymalnej przepuszczalności oraz całkowite wyłączenie tej funkcji. Z poziomu aplikacji mobilnej możemy dostosować poziom redukcji lub przepuszczalności do własnych potrzeb. Poziom ten jest utrzymywany do kolejnego wciśnięcia przycisku ANC. Ustawienia są zapamiętywane również po ponownym włączeniu słuchawek.
Sama aplikacja zasługuje na osobny akapit. Dotychczas do każdej aplikacji stworzonej z myślą o obsłudze słuchawek bezprzewodowych miałem jakieś zastrzeżenia. Aż zobaczyłem tę od Banga i Olufsena. Jest to zdecydowanie najprostsze, najbardziej ergonomiczne i najbardziej funkcjonalne oprogramowanie, z jakim do tej pory pracowałem. Po wyborze sparowanego urządzenia naszym oczom ukazuje się tylko jedna karta, na której mamy zebrane wszystkie niezbędne opcje i ustawienia. Na samej górze umieszczono procentowy wskaźnik naładowania baterii, tuż pod nim mamy dostępne narzędzia do sterowania odtwarzanymi utworami oraz ich głośnością. W przypadku używania aplikacji streamingowych sekcja ta jest zupełnie niepotrzebna. Gwóźdź programu znajduje się poniżej i dotyczy trybów słuchania. W tej zakładce możemy skorzystać z gotowych ustawień lub zdefiniować swoje. Co istotne, po ich uruchomieniu działają one globalnie, niezależnie od tego, z jakiej aplikacji korzystamy. Jest to pierwsza aplikacja, jaką obsługiwałem, która bez problemu radzi sobie z ustawieniami wpływającymi bezpośrednio na Spotify czy TIDAL-a. Poniżej mamy jeszcze sekcję dotyczącą ustawień ANC. Uruchomimy tutaj funkcję adaptacyjnej redukcji hałasu lub zdefiniujemy swój własny poziom. Z aplikacji mamy jeszcze wpływ na funkcję wykrywania założenia słuchawek (wraz z ustawieniem czułości) oraz automatycznego wyłączania sprzętu po 15 minutach braku aktywności. I to tyle. W bardzo prostym narzędziu producent umieścił wszystkie funkcjonalności niezbędne do codziennego użytkowania. W przypadku aplikacji mobilnej warto jeszcze wspomnieć o tym, iż korzystanie z niej wymaga rejestracji, ale i tu mały plus - jest ona równoznaczna z przedłużeniem gwarancji na sprzęt do 36 miesięcy.
Brzmienie
Standardowo test słuchawek rozpocząłem od wersji bezprzewodowej w połączeniu ze smartfonem Samsung Galaxy S20+ i muzyką odtwarzaną z aplikacji Spotify. Nawet w przypadku stratnej jakości oferowanej przez ten serwis, słuchawki zagrały naprawdę dobrze. Równowaga tonalna jest mniej więcej zachowana. Żaden fragment pasma nie dominuje nad pozostałymi. Mimo to, dźwięk jest bardzo żywy i dynamiczny. A gdyby ktoś odczuwał lekki deficyt niskich lub wysokich częstotliwości, za pomocą aplikacji bez problemu doda sobie tego czy owego w oczekiwanej ilości. Muzyka odtwarzana przez duńskie nauszniki ma zdecydowanie ciepłą barwę. Scena stereofoniczna, oczywiście w przełożeniu na wrażenia słuchawkowa, jest szeroka, a przy tym dźwięk pozostaje wyjątkowo zwarty i detaliczny. Na dobrze zrealizowanych nagraniach bez problemu wychwycimy poszczególne instrumenty, a wśród nich bardzo czysty wokal.
PORADNIK: Jak wybrać słuchawki
Przesiadka ze Spotify na format bezstratny pozwoliła mi wycisnąć z Bangów jeszcze więcej detali, podobnie jak zmiana urządzania z Samsunga Galaxy S20+ na playera Hidizs AP80 Pro. W przypadku połączenia Bluetooth oba urządzenia oferowały podobną jakość dźwięku. Związane jest to oczywiście z ograniczeniami przesyłowymi, gdzie tak naprawdę nadal nie mamy do czynienia z formatem bezstratnym. Bardzo ciekawie zrobiło się w momencie podłączenia słuchawek minijackiem do AP80. Ewidentnie słychać tutaj przeskok jakościowy. Jednak wisienką na torcie było tutaj zdecydowanie połączenie Beoplay HX z laptopem kablem USB-C i odtwarzanie muzyki z TIDAL-a. Nagrania o jakości Masters wypadły tu naprawdę świetnie. Tak przejrzysty dźwięk powinien zaspokoić wymagania nawet bardzo wymagających słuchaczy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem taką frajdę z odtwarzania starszych nagrań, jak na przykład pierwsze albumy Black Sabbath, Dire Straits czy Pink Floyd.
Beoplay HX świetnie radzą sobie również w innej roli - jako sprzęt do pracy. Towarzyszyły mi podczas kilku telekonferencji, gdzie również zdały egzamin. Osoby biorące udział w spotkaniu były dobrze słyszalne, a mikrofony umieszczone w słuchawkach bez problemu wyłapywały mój głos.W czasie testu przebrnąłem z Beoplay HX przez większość gatunków muzycznych, od elektroniki, rocka, metalu i rapu po pop, i to zarówno w wariantach studyjnych, jak i koncertowych. Większość z nich brzmiała świetnie już na domyślnych ustawieniach. Jeśli w którymś momencie zabrakło mi ciężaru, a oczywiście działo się to najczęściej w przypadku różnych odmian metalu (sludge, stoner), to za pomocą kilku kliknięć można było delikatnie zmodyfikować równowagę tonalną. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że testowany model poradzi sobie z każdym gatunkiem muzycznym. Ale na tym nie koniec, bo Beoplay HX świetnie radzą sobie również w innej roli - jako sprzęt do pracy. Towarzyszyły mi podczas kilku telekonferencji, gdzie również zdały egzamin. Osoby biorące udział w spotkaniu były dobrze słyszalne, a mikrofony umieszczone w słuchawkach bez problemu wyłapywały mój głos, zatem nikt nie miał problemu ze zrozumieniem moich wypowiedzi. W dzisiejszych czasach to naprawdę ważne. Podobnie było podczas rozmów telefonicznych, nawet w ruchu ulicznym. Tutaj jedynym przeciwnikiem był silny wiatr, który kilkukrotnie uniemożliwił mi rozmowę.
Budowa i parametry
Bang & Olufsen Beoplay HX to bezprzewodowe słuchawki wokółuszne z systemem aktywnej redukcji hałasu i akumulatorem o pojemności 1110 mAh, umożliwiającym aż do 35 godzin odtwarzania, co odpowiada pięciu dniom roboczym słuchania muzyki bez konieczności doładowywania baterii. Potężny dźwięk mają gwarantować specjalnie zaprojektowane przetworniki o średnicy 40 mm z tytanowymi membranami, magnesami neodymowymi i specjalnymi portami basowymi. Cztery mikrofony połączono z technologią kształtowania wiązki. Producent zapewnia, że dźwięk został dodatkowo wzmocniony dzięki ulepszonej emisji mowy, a wrażenia słuchowe są jeszcze lepsze i bardziej wciągające dzięki wprowadzeniu nowej generacji technologii Digital Adaptive Active Noise Cancellation, która eliminuje niepożądane hałasy bez pogorszenia jakości dźwięku. Za pośrednictwem dedykowanej aplikacji Bang & Olufsen użytkownicy mogą łatwo zmieniać profile dźwiękowe, presety ANC, a także uzyskać dostęp do najważniejszych funkcji bezpośrednio w wyrafinowanym interfejsie słuchawek. Poduszki nauszników zostały wykonane z miękkiej skóry jagnięcej, a materiał wewnętrzny składa się z pianki z pamięcią, która dopasowuje się do kształtu i krzywizn ucha, zapewniając wysoki komfort użytkowania. Górna część pałąka wykonana jest z bydlęcej skóry o gładkim ziarnie, podczas gdy dolna część pałąka pokryta jest dzianiną. Suwaki ramion wykonane są z anodyzowanego, perłowego aluminium pochodzącego z recyklingu, z lekko szczotkowanym detalem w górnej części. "Talerz" wykonany jest z aluminium o diamentowym wykończeniu, umieszczony w polimerowej, malowanej strukturze z przetworzonego plastiku, tworząc kontrast pomiędzy naprzemiennym wrażeniem gładkości i matu. Do słuchawek Beoplay HX dołączony jest dopasowany futerał z tkaniny, który chroni słuchawki i ich akcesoria podczas podróży. Beoplay HX wyposażono w stabilną łączność Bluetooth 5.1. Słuchawki są oferowane w trzech wersjach kolorystycznych - czarnej, białej i biało-brązowej.
Werdykt
Podczas dwóch tygodni testu Bang & Olufsen Beoplay HX podbiły moje muzyczne serce w takim stopniu, że stałem się ich szczęśliwym posiadaczem. Jest to pierwsza sytuacja, w której testowany sprzęt odpowiada mi pod każdym względem i praktycznie bez żadnego "ale". Nawet niewątpliwe wady, do których należy z pewnością zaliczyć średnio dopracowane połączenie z dwoma urządzeniami naraz, nie są wstanie zepsuć ogólnego świetnego wrażenia, jakie zrobił na mnie ten model. Co ciekawe, jego największymi zaletami są moim zdaniem dokładnie te cechy, o których producent informuje nas na opakowaniu i w materiałach reklamowych, a więc jakość brzmienia i wysoki komfort użytkowania. Ponadto, opisywane słuchawki są wyjątkowo ładne, lekkie i kompaktowe, a pojemny akumulator oraz opcja słuchania muzyki w połączeniu kablem USB pozwalają na ładowanie nauszników raz na tydzień albo nawet rzadziej. Jak pokazało życie we wciąż lekko pandemicznych warunkach, Beoplay HX sprawdzają się nie tylko wtedy, gdy chcemy się zrelaksować, ale także podczas pracy, kiedy sprzęt zwyczajnie nie może naz zawieść. Jedynym minusem jest cena, bo słuchawki innych producentów kosztują co najmniej kilkaset złotych mniej, a teoretycznie mają te same funkcje i podobne lub niewiele gorsze parametry. No tak, ale trochę już takich nauszników przerzuciłem i zawsze coś mi nie pasowało, a do Bangów nie mogę się przyczepić, więc może płacimy właśnie za to. Dodatkowymi argumentami mogą być renoma producenta i 36-miesięczna gwarancja.
Dane techniczne
Typ słuchawek: dynamiczne, zamknięte, wokółuszne, bezprzewodowe
Technologie: ANC, Bluetooth 5.1, aptX, AAC, SBC
Certyfikaty: Google Fast Pair, Made for iPhone, Microsoft Swift Pair
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Impedancja: 24 Ω
Czas pracy: do 35 h
Masa: 285 g
Cena: 2299 zł
Konfiguracja
Samsung Galaxy S20+, Dell Inspiron 5000, Audiolab 6000A Play, Yamaha PianoCraft CRX-E300.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
Komentarze (2)