
[English version] W naszych testach często opisujemy najnowsze produkty uznanych marek, a więc urządzenia przyciągające uwagę bez względu na ich przeznaczenie i przedział cenowy. Tym razem postanowiliśmy poddać próbie coś bardzo rzadkiego - lampowy wzmacniacz słuchawkowy greckiej firmy Lab12. Choć odnosi ona już pewne sukcesy i prezentuje swoje wyroby na międzynarodowych wystawach, w audiofilskim świecie jest praktycznie nieznana. W sieci pojawiło się dosłownie kilka krótkich wzmianek na jej temat i jedna recenzja autorstwa Mateja Isaka prowadzącego zaprzyjaźniony z nami portal Mono and Stereo. Siedziba firmy mieści się w Atenach, a poza rodzimym rynkiem jej produkty są dystrybuowane w czterech europejskich krajach. Są to Węgry, Norwegia, Szwajcaria i Polska. W katalogu znajdziemy kabel zasilający i pięć pudełeczek do różnych zastosowań - przedwzmacniacz, przetwornik cyfrowo-analogowy, końcówkę mocy, wzmacniacz słuchawkowy oraz pasywny przedwzmacniacz z selektorem źródeł. Wszystkie łączy klasyczne wzornictwo i lampowa konstrukcja - nawet DAC ma stopień wyjściowy zbudowany w oparciu o szklane bańki.

W ostatnich miesiącach inwazja małych przetworników i urządzeń przeznaczonych do współpracy z laptopami i smartfonami przybiera na sile. Jeszcze rok temu do wyboru mieliśmy tak naprawdę około kilkunastu tego typu klocuszków, a teraz aż trudno je wszystkie zliczyć. Sprzętem firmy iFi Audio warto zainteresować się z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jeżeli jesteście zwolennikami małych, elegancko wykonanych, aluminiowych skrzynek przeznaczonych dla słuchawek i komputerów, znajdziecie tutaj co najmniej kilka modeli godnych uwagi. Po drugie, urządzenia te dostępne są w całkiem przystępnych cenach, a od strony technicznej są powiązane z hi-endowymi projektami firmy Abbingdon Music Research. Gdzie jest ukryty haczyk? Wygląda na to, że wcale go nie ma, ponieważ miniaturowe urządzenia sprzedają się podobno tak dobrze, że firma nie wyrabia z produkcją i na kolejne dostawy trzeba cierpliwie czekać.

Większość producentów sprzętu audio to firmy o wysokim stopniu specjalizacji, zajmujące się konkretnym rodzajem urządzeń i trzymające się przyjętej koncepcji. Niektórym producentom kolumn zdarza się oczywiście od czasu do czasu wypuścić na rynek słuchawki lub głośniczek do komputera, a w katalogach firm typowo wzmacniaczowych można czasem znaleźć jakiś przetwornik, gramofon lub kabelek. Przyjęło się jednak, że wysokiej klasy sprzęt oznacza bardzo wąską specjalizację, a niektóre przedsiębiorstwa tworzą nawet po kilka odrębnych marek, aby produkty z różnych kategorii nie były ze sobą łączone. W naszym kraju pojawił się niedawno sprzęt firmy Final Audio Design i tutaj na pierwszy rzut oka wszystko się potwierdza. Japończycy oferują tylko i wyłącznie słuchawki - większość z nich to konstrukcje dokanałowe, ale istnieje też wąska linia audiofilskich nauszników. Dokładniejsze zbadanie sprawy ujawniło jednak coś bardzo ciekawego. Firmę założył w 1974 roku niejaki Kanemori Takai, a jej pierwszym wyrobem była wkładka gramofonowa. Pomyślicie, że zaraz za nią poszły mikrofony i słuchawki, ale nie. Najpierw skonstruowano cały gramofon, a następnie wzmacniacz, końcówkę mocy, przedwzmacniacz, kolumny podstawkowe, podłogowe i tubowe, wzmacniacze lampowe, zasilacze, kolejne kolumny tubowe, bardzo wypasiony gramofon i wreszcie słuchawki dokanałowe.

[English version] Focal to jedna z najpotężniejszych firm w branży głośnikowej. Jej oferta skupia głownie zestawy do zastosowań domowych oraz komponenty car audio. Wszystko produkowane jest w rodzimej Francji pod jednym dachem, a ściślej mówiąc pod kilkoma, ponieważ skala działalności wymusiła wybudowanie kompleksu hal fabrycznych, a także przejęcie zakładu, w którym wytwarzane są obudowy kolumn z najwyższych serii. Po wprowadzeniu modeli Aria i Easya, firma postanowiła rozwinąć linię swoich słuchawek, celując w bardziej wymagających klientów, którzy dobrze znają swoje potrzeby i szukają nauszników do konkretnych zastosowań. Ponieważ debiut modelu Spirit One był bardzo udany, francuscy projektanci postanowili pociągnąć temat i na bazie tej konstrukcji stworzyć całą serię słuchawek. Nowe słuchawki musiały być skierowane do innych odbiorców, a ich funkcje i zastosowania nie mogły się tak do końca pokrywać.

Hegel to marka, która szturmem wdarła się na polski rynek. Niemal natychmiast po pierwszych sygnałach o jej wprowadzeniu posypały się entuzjastyczne recenzje, a na internetowych forach zaczęły się żywe dyskusje. Teraz wszyscy oswoili się z produktami norweskiej firmy, a po kilku latach można śmiało powiedzieć, że Hegel to coś więcej, niż chwilowa moda. Szczególnie dobrze radzą sobie przetworniki i wzmacniacze zintegrowane tej marki, choć odtwarzacze, przedwzmacniacze i końcówki mocy też są niczego sobie. Najnowsza integra H80 to jedno z pierwszych urządzeń tego typu z pełnowymiarowym przetwornikiem na pokładzie. Jednak o ile w wejściach cyfrowych norwescy projektanci widzą przyszłość, to jakoś nigdy nie podchodzili entuzjastycznie do montowania w swoich integrach przedwzmacniaczy gramofonowych czy gniazd słuchawkowych. Amatorzy nauszników musieli szukać szczęścia gdzie indziej. Na szczęście załatano tę lukę urządzeniem o skromnej nazwie SUPER, łączącym w jednej obudowie wzmacniacz słuchawkowy i przetwornik.

Od kilku lat oprócz pełnowymiarowych urządzeń audio ogromnym zainteresowaniem cieszą się różnego rodzaju małe pudełeczka. Bardzo dobrze przyjął się pomysł przetwornika ze wzmacniaczem słuchawkowym, sprawdzonym rozwiązaniem jest również phono stage w małej obudowie. Jednym z pionierów w tym segmencie rynku był Pro-Ject, którego seria Box Design najpierw rozrosła się do kilkunastu czy kilkudziesięciu urządzeń, a dziś jest już podzielona na trzy podgrupy - S, DS i RS. Pudełeczka do różnych zastosowań możemy też znaleźć w ofercie takich firm, jak Arcam, Graham Slee czy Musical Fidelity. Kilka miesięcy temu na naszym rynku pojawiła się zupełnie nowa marka - iFi Audio. Od razu pojawia się pytanie - czym tacy nowicjusze chcą nas do siebie przekonać? Ano właśnie, okazuje się, że wcale nie tacy nowicjusze. Za urządzeniami sygnowanymi logo iFi Audio stoją inżynierowie z firmy specjalizującej się w hi-endzie - Abbingdon Music Research. W materiałach prasowych znajdziemy informacje mówiące o tym, że wiele rozwiązań technicznych zastosowanych w tych metalowych pudełeczkach zostało opartych na zdobyczach AMR-a lub wręcz bezpośrednio z nich zapożyczonych.

Każdy meloman i audiofil zapytany o to, co jest najważniejsze w sprzęcie grającym bez zastanowienia powie - brzmienie. I zapewne będzie miał rację. Ale przez chwilę zastanówmy się, jak w pierwszym odruchu wybieramy sprzęt, który dopiero będziemy poddawać próbom odsłuchowym? Nie oszukujmy się - pierwszym bodźcem, którym (nawet nieświadomie) kieruje się nasz mózg, jest wrażenie wzrokowe. Zanim zdecydujemy się na odsłuch na przykład słuchawek, najpierw przecież je sobie dokładnie obejrzymy i już nawet ten odruch może spowodować, że wrażenia wizualne w jakiś niewytłumaczalny sposób wpłyną na wrażenia odsłuchowe. W końcu skoro przedmiot nam się spodoba, to może w ten sposób nadrobi pewne niedociągnięcia brzmieniowe. Piosenkarki mówią, że "co się nie dośpiewa, to się dowygląda".

Cresyn to w sumie ciekawa marka. Jej historia sięga 1959 roku, kiedy zajmowała się produkcją igieł gramofonowych. Dziś w jej katalogu znajdziemy natomiast najróżniejsze słuchawki - dokanałowe, nauszne i wokółuszne, a nawet sportowe klipsy. Na polskim rynku marka funkcjonuje dopiero od jakichś dwóch lat, a jej produkty co rusz zaskakują jakością oferowanego dźwięku w stosunku do ceny. Co jest zresztą zgodne z filozofią Cresyna, mówiącej o dostarczaniu produktów nie tylko wysokiej jakości, ale również innowacyjnych i przystępnych cenowo. Całość oferty firmy jest podzielona na trzy podstawowe działy - słuchawki douszne, dokanałowe i nauszne. Podział całkiem logiczny, przeprowadzony pod kątem budowy nauszników. Do tej pory pisaliśmy już na naszych łamach o modelu dokanałowym AXE 5S, a także o nausznych C590H. Te ostatnie znajdowały się mniej więcej po środku oferty tego producenta właśnie w konstrukcjach nausznych.

W poszukiwaniu naprawdę wysokiej klasy słuchawek wiele osób kieruje się w stronę wyspecjalizowanych firm. Przede wszystkim należy tu wymienić producentów nauszników i mikrofonów, ponieważ te dwie rzeczy zazwyczaj idą ze sobą w parze. Dysponując technologią potrzebną do budowy mikrofonów, firma niejako automatycznie nabywa zdolność produkowania słuchawek i przy odrobinie szczęścia staje się w tej dziedzinie potęgą. Sennheiser, AKG, Beyerdynamic, Audio-Technica, Shure - to tylko kilka przykładów takich marek. Ale czy tylko one mogą nam zaoferować audiofilskie słuchawki? W ostatnim czasie na ten rynek weszło sporo firm, które wcześniej nie zajmowały się ani nausznikami ani mikrofonami. Spora część to producenci zestawów głośnikowych, ale nie tylko. B&W, Focal, JBL, Harman/Kardon, Pro-Ject, Jabra... Można także przeszukiwać katalogi dużych koncernów zajmujących się sprzętem grającym takich, jak Panasonic, Philips, Sony czy Pioneer. Te firmy celują jednak w słuchawki z dolnej i średniej półki cenowej - rzadko można w ich ofercie znaleźć coś, co zainteresuje naprawdę wymagających melomanów. A co z Denonem?

Dziś młodzi amatorzy komputerów, tabletów czy innych urządzeń elektronicznych nie wzbudzają wielkiego zainteresowania. Niektórzy w wieku kilkunastu lat piszą swoje pierwsze programy komputerowe, lutują proste układy elektroniczne albo tworzą animacje do gier. Jednak 90 lat temu to musiało być coś, a właśnie wtedy jedenastoletni Fritz Sennheiser skonstruował swoje pierwsze radio. Nic dziwnego, że studiował później elektronikę na Politechnice Berlińskiej, a kiedy i tego było mu mało, przeniósł się na politechnikę w Hanowerze, gdzie uzyskał tytuł doktora i zajmował się rozbudową Instytutu Elektroakustyki. Jego plany pokrzyżowała wojna. Po zbombardowaniu Hanoweru wraz ze swoim zespołem przeniósł się do mniejszej miejscowości i założył Laboratorium Wennebostel - w skrócie Labor W. Przy współpracy z Siemensem powstawały pierwsze mikrofony, a wkrótce Sennheiser zdecydował się konstruować własne modele - MD 2, MD 4 czy MD 21. Firma wykorzystała znakomitą koniunkturę w latach 50. Z małego zakładu Labor W przekształciło się w fabrykę zatrudniającą ponad 300 pracowników. W 1958 roku zaprezentowano system bezprzewodowego przesyłania sygnału o nazwie Mikroport, który pokochali dziennikarze, muzycy i prezenterzy telewizyjni. Firma zdecydowała się wejść na rynek komercyjny, co było znakomitym posunięciem. Pierwszym prawdziwym hitem na tym polu był mikrofon MD 421, a słuchawki stereofoniczne HD 414 sprzedały na całym świecie w milionach sztuk. Dziś takie oznaczenia słuchawek są dobrze znane fanom marki Sennheiser, a przecież w naszym opowiadaniu znajdujemy się gdzieś na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Daniel Duda