Plinius Reference M-10 i A-300
- Kategoria: Newsy sprzętowe
- Tomasz Karasiński
W Polsce oficjalnie są już dostępne najnowsze komponenty nowozelandzkiej marki Plinius. Zresztą nie tylko najnowsze, ale także flagowe, lub - jak mówią niektórzy - referencyjne. Mowa o przedwzmacniaczu M-10 i końcówce mocy A-300, które zostały zaprezentowane na tegorocznej wystawie Audio Video Show w towarzystwie kolumn Atohm z serii GT, źródeł Atolla i gramofonu Acoustic Solid. Podobnie, jak wszystkie inne urządzenia Pliniusa, M-10 i A-300 powstają w firmowym zakładzie, a raczej laboratorium w Christchurch. Każdy z komponentów jest ręcznie montowany i sprawdzany przed opuszczeniem fabryki. Plinius nie produkuje masówki, dlatego czasami trzeba czekać nawet kilkanaście tygodni na zamówiony element. W przypadku flagowego przedwzmacniacza i końcówki mocy ciężko nawet określić przewidywany czas dostawy. Dowiedzą się o tym pewnie tylko nieliczni szczęśliwcy, których będzie stać na taki zestaw.
Plinius ma też inną, charakterystyczną cechę - praktycznie nie ma marketingu. Poza tym szeptanym, i poza testami w audiofilskich czasopismach, Pliniusa po prostu nie ma. Producentowi na tym nie zależy, bo podobno i tak sprzedaje wszystko, co wychodzi z fabryki. Czy to prawda, tego akurat nie wiemy, ale brak marketingu jest niezaprzeczalnym faktem. Jeśli w ogóle wiecie o istnieniu tej marki, musicie być nieźle wkręconymi audiofilami. M-10 jest w tym momencie, obok modelu Kaitaki, drugim przedwzmacniaczem dostępnym w ofercie nowozelandzkiej manufaktury. Jak informuje producent, wszystko, co dotyczy przedwzmacniacza Reference M-10, pokazuje nieustającą pogoń Pliniusa za projektami, które ujawniają wszystkie szczegóły w muzyce, dostarczane w wyrafinowanej stylistyce. Lata doświadczeń i ciągłe dążenie do doskonałości zaowocowały czymś wyjątkowym dzięki konstrukcji dual mono. Plinius zapewnia, że miłośnicy hi-endowego odtwarzania dźwięku będą pod wrażeniem nieskrępowanego brzmienia M-10. Oczywiście urządzenie pasuje do dedykowanej końcówki mocy tak pod względem wizualnym, jak i elektronicznym. Obudowę przedwzmacniacza wykonano z aluminium, ale na taryfę ulgową podczas przenoszenia nie ma co liczyć, bo M-10 i tak waży 16 kg.
Końcówka mocy A-300 to już prawdziwy potwór. Plinius zawsze słynął z budowania czystych, mocnych wzmacniaczy, które będą napędzać każdy głośnik i są zbudowane tak, aby wyglądać po prostu oszałamiająco. Reference A-300 kontynuuje tę tradycję dzięki nowej, wyrafinowanej stylistyce zewnętrznej, która po prostu emanuje mocą. Wzmacniacz A-300 został zaprojektowany, aby wykorzystać każdy aspekt zaawansowanego obwodu przedwzmacniacza M-10 i zapewnić najwyższą jakość brzmienia z finezyjnym wzornictwem. No dobrze, a tak z konkretów? 300 W na kanał przy ośmiu omach w trybie stereo i okrągłe 1000 W w trybie mono. Nic dziwnego, że wzmacniacz ciągnie prąd z gniazdka niczym dobry odkurzacz. Pobór mocy dochodzi do 1400 W. Tylko patrzeć jak ekolodzy zorganizują jakiś bezglutenowy protest w tej sprawie. Póki co jednak M-10 i A-300 są dostępne w sprzedaży, więc audiofile będą mogli cieszyć się brzmieniem nowozelandzkiej dzielonki. Jedynym problemem jest oczywiście koszt takiej przyjemności. Referencyjny przedwzmacniacz Pliniusa kosztuje bowiem 58990 zł, a za topową końcówkę mocy trzeba zapłacić 109990 zł.
Źródło: Audio Forte
Komentarze