Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

ELAC Miracord 90 Anniversary

ELAC Miracord 90 Anniversary

Mimo błyskawicznego rozwoju nowych technologii, historia sprzętu audio w pewnym sensie zatoczyła koło. Wciąż odkrywamy, że tradycyjne rozwiązania mają swój niezaprzeczalny urok. Kto by pomyślał, że w epoce streamingu Western Electric uruchomi fabrykę kultowych lamp 300B, Ballfinger wprowadzi pierwszy od wielu lat nowo zaprojektowany gramofon szpulowy, a takie legendy hi-endu, jak McIntosh, Mark Levinson i Technics wprowadzą na rynek luksusowe adaptery dla wymagających melomanów? Gdyby tylko wiedziały o tym firmy, które zdecydowały się zamknąć ten rozdział w czasach dominacji płyty kompaktowej, być może dziś szybko odbudowałyby swoją pozycję na tym rynku. Dziś już mało kto o tym pamięta, ale jednym z producentów, którzy oryginalnie specjalizowali się w wytwarzaniu gramofonów jest ELAC. Niemiecka firma powstała w 1926 roku w Kilonii i początkowo zajmowała się badaniem rozchodzenia się fal w różnych ośrodkach. Naturalną konsekwencją tych prac była produkcja sonarów montowanych między innymi na okrętach podwodnych. Co ciekawe, manufaktura kojarzona dziś głównie z głośnikami, nigdy nie porzuciła tej działalności. ELAC Nautik jest obecnie częścią fińskiej korporacji Wärtsilä, a z jego systemów elektronicznych korzystają prawie wszystkie okręty marynarki wojennej państw NATO i wielu innych klientów z krajów, które firma nazywa przyjacielskimi. Nie zmienia to faktu, że tuż po wojnie zapotrzebowanie na sonary było niezauważalne, dlatego ELAC wziął się za produkcję sprzętu audio i już w 1948 roku zaprezentował swój pierwszy gramofon o nazwie PW1. Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte można nazwać złotą erą w historii firmy. Niemcy naprawdę rządzili, jednak wprowadzenie płyty kompaktowej było ciosem, który można porównać chyba tylko z wojenną klęską. Wielu ludzi na ich miejscu zapewne zamknęłoby fabrykę i zajęło się sprzedażą komputerów lub czymś podobnym, jednak w Kilonii nikt nie miał zamiaru zamykać fabryki na kłódkę. ELAC znów przerzucił się na inny rodzaj elektroniki i w krótkim czasie wyrósł na jednego z liderów europejskiego rynku głośnikowego. Niemieccy inżynierowie nie bali się oryginalnych pomysłów. W 1984 roku powstały więc kolumny elektrostatyczne, rok później wprowadzono dookólny tweeter 4Pi, a w 1993 roku w zestawach ELAC-a po raz pierwszy zagościły wstęgowe JET-y, uważane przez wielu audiofilów za jedne z najlepszych głośników wysokotonowych na świecie. Dwa lata temu firma obchodziła swe dziewięćdziesiąte urodziny. Z tej okazji zaprezentowano dwie nowe linie kolumn (Debut i Uni-Fi), serwer muzyczny Discovery i wzmacniacz Element EA101EQ-G. Swoim wiernym fanom firma miała jednak zrobić jeszcze jeden prezent - jubileuszowy gramofon Miracord 90 Anniversary.

Jak przeczytamy w opisie na stronie producenta, model ten ma nawiązywać do złotej ery płyt analogowych i bogatej historii ELAC-a związanej z produkcją gramofonów. Jest nie tylko pierwszą tego typu maszyną wyprodukowaną przez niemiecką firmę od wielu lat. W momencie dostarczenia do testu był też jedynym adapterem dostępnym w jej katalogu. Zastanawiałem się czy mamy do czynienia z pojedynczym przypadkiem, po którym gramofony ELAC-a znów znikną ze sklepowych półek. Przecież gdyby Niemcy zamierzali ponownie zaatakować ten sektor, mogliby wprowadzić co najmniej trzy tańsze konstrukcje w ciągu roku. Nawet jeśli szefowie firmy mieli wątpliwości co do całego przedsięwzięcia, Miracord 90 Anniversary zdobył już tyle nagród, że nawet uruchomienie produkcji całej linii gramofonów czerpiących z dokonań ELAC-a raczej nie byłoby błędem. Odpowiedź na moje wątpliwości dostałem, kiedy gramofon był już spakowany i czekał na odbiór z naszej redakcji. Dystrybutor poinformował nas o wprowadzeniu kolejnego modelu o nazwie Miracord 70 - mniejszego i tańszego, ale wykorzystującego podobne rozwiązania techniczne. A więc coś jednak jest na rzeczy. Myślę, że to nie koniec i za dwa, może trzy lata ELAC będzie oferował już co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście gramofonów. Z drugiej strony, inżynierowie z Kilonii lubią eksperymenty. W aktualnym katalogu głośników elektrostatycznych nie uświadczymy. Jest za to kilka serii kolumn wykorzystujących zróżnicowane rozwiązania i materiały, soundbary, głośniki instalacyjne, serwery, wzmacniacze, monobloki, a nawet hi-endowe zestawy Concentro z głośnikiem koaksjalnym. Dla niewtajemniczonego obserwatora cała ta mieszanina może być co najmniej zagadkowa, ale audiofile z pewnością będą wiedzieli na co zwrócić szczególną uwagę. W obszarze moich osobistych zainteresowań znajdą się na przykład wszystkie kolumny wykorzystujące firmową wstęgę. To po prostu świetny wynalazek. Gdybym miał wybrać swoje ulubione głośniki niskotonowe, na podium znalazłyby się ceramiczne Accutony, papierowe membrany JBL-a i woofery stosowane w topowych kolumnach B&W. Z jednostek średniotonowych wybrałbym pewnie wielkie kopułki PMC, radialowe membrany Harbetha lub koncentryki KEF-a. Jeśli zaś chodzi o reprodukcję wysokich tonów, poszedłbym w berylowe kopułki Focala, Esotary Dynaudio lub JET-y ELAC-a. Nie wiem jednak czy zdecydowałbym się na zakup gramofonu tej marki tylko dlatego, że lubię jej wstęgowe tweetery. Najwyższy czas sprawdzić czy Niemcy nie zapomnieli jak to się robi.

ELAC Miracord 90 Anniversary

Wygląd i funkcjonalność

Już same gabaryty kartonu sugerują, że będziemy mieć do czynienia z niecodziennym produktem. Kiedy Miracord 90 Anniversary dotarł do naszej redakcji, od razu zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno to był dobry pomysł. Rzeczywistość nie jest jednak taka straszna, bo pokaźne wymiary opakowania wynikają w głównej mierze z grubości piankowych profili, którymi zabezpieczono poszczególne elementy zestawu. Najważniejszym z nich jest oczywiście sama szlifierka z zamontowanym fabrycznie ramieniem. Podstawę owinięto miękkim woreczkiem, a wystające z niej elementy zabezpieczono dużą, plastikową osłonką, którą na upartego można wykorzystać do późniejszego zabezpieczania gramofonu przed kurzem. Bardziej estetycznym rozwiązaniem będzie jednak kupno opcjonalnej pokrywy, która niestety kosztuje 999 zł. W porównaniu z ceną samego gramofonu, nie jest to jeszcze wielki skandal, a z drugiej strony użytkownicy słuchający winyli praktycznie codziennie i regularnie dbający o czystość swego sprzętu nie muszą płacić za coś, z czego nie będą korzystali. Tylnej ścianki gramofonu nie szpecą żadne uchwyty ani bolce. Producent zostawił tu tylko dwie śrubki z każdej strony, a cały komplet wraz z zawiasami dostajemy przy zakupie pokrywy. Miracord 90 Anniversary jest odpowiednio duży i ciężki, ale mieści się w granicach normy, dzięki czemu nie powinien zająć na stoliku więcej miejsca niż typowa szlifierka klasy średniej. Dla wielu klientów będzie to duży plus, bo nie każdy ma możliwość wstawienia do salonu jakiegoś monstrualnego urządzenia ze skomplikowaną platformą tłumiącą wibracje, osobnym silnikiem, zasilaczem i pudełkiem służącym do elektronicznej regulacji obrotów. Niemieccy konstruktorzy zadbali o to, aby cała ta zaawansowana technologia została zamknięta w nowoczesnej i eleganckiej obudowie. Na pierwszy rzut oka ELAC wygląda więc jak nieco większa wersja klasycznych gramofonów Regi, Pro-Jecta czy Thorensa, ale to tylko pozory, o czym dowiemy się chociażby z pięknie przygotowanego folderu objaśniającego szczegóły budowy tego modelu. Użytkownik nie musi jednak legitymować się dyplomem politechniki aby prawidłowo złożyć swój nowy gramofon. Miracord 90 Anniversary wcale nie jest trudniejszy w obsłudze niż budżetowe gramofony takie, jak Onkyo CP-1050, Reloop Turn 3 czy TEAC TN-400BT. Producenci często chwalą się, że tego typu urządzenia są "gotowe do użycia prosto z pudełka". To bzdura, bo prawie zawsze trzeba jeszcze zamontować talerz i pasek, czasami również headshell z wkładką, przeciwwagę, ciężarek anti-skatingu i pokrywę z zawiasami, a na koniec zdjąć kilka drucików i przynajmniej na oko dokonać podstawowych regulacji. ELAC-a składa się z grubsza tak samo, z tym, że cały proces jest o wiele przyjemniejszy ze względu na jakość zastosowanych elementów. Wystarczy przyjrzeć się niektórym detalom aby zrozumieć, że Miracordowi 90 Anniversary poświęcono wiele czasu.

Najważniejszym elementem, jaki należy zamontować samodzielnie jest ważący 6,2 kg aluminiowy talerz z pięknie wypolerowanym rantem. Należy powoli osadzić go na wystającym z podstawy sub-platterze, w który wmontowano cztery niebieskie krążki z miękkiej gumy. Z osobnego pudełeczka wyjmujemy szeroki pasek, który należy owinąć wokół talerza, a następnie zahaczyć go o tuleję silnika. Zwykle na tym elemencie stosuje się rowki o szerokości identycznej z rozmiarem paska. Tutaj rolka jest lekko wypukła, co jednak nie utrudnia montażu gramofonu ani jego użytkowania. Dzięki temu położenie jest ustalane samoczynnie po wykonaniu paru obrotów. Być może producentowi zależało też na tym, aby pasek z upływem czasu nie rozciągał się w nienaturalny sposób. Ciekawostką jest mały, czarny element z dwoma niewielkimi otworami umieszczony mniej więcej w środku trójkąta utworzonego przez oś talerza, podstawę ramienia i czarne pokrętło do regulacji prędkości obrotowej. Cóż to takiego? Okazuje się, że za stabilność obrotów odpowiada układ kontrolujący prędkość talerza na drodze optycznej. Producent nie zamieszcza nigdzie dokładnego schematu działania tego urządzenia, ale można się domyślać, że mamy tu do czynienia z czujnikiem przypominającym laserowe głowice w odtwarzaczach płyt kompaktowych. Piękny przykład łączenia tradycji z nowoczesnością, prawda? O tym, że Miracord 90 Anniversary jest zaawansowanym technicznie gramofonem, przekonamy się dotykając wspomnianego wcześniej pokrętła. Składa się ono z zewnętrznego pierścienia służącego do wyboru jednej z dwóch prędkości obrotowych (45 lub 33 1/3 obr/min) oraz ulokowanego w centrum potencjometru z wgłębieniem na palec, który z kolei służy do regulacji wysokość tonu w zakresie +/- 5%. Po przekręceniu zewnętrznego pokrętła w lewo lub w prawo, cały moduł podświetla się na zielono, silnik startuje, talerz płynnie nabiera rozpędu, a osiągnięcie właściwej prędkości obrotowej sygnalizowane jest zmianą koloru diody najpierw na seledynowy, a następnie - biały. Taka sama operacja zachodzi przy zmianie wybranej wartości lub przypadkowemu spowolnieniu rotacji na skutek sił zewnętrznych. Nie oparłem się pokusie sprawdzenia czy gramofon zareaguje, gdy delikatnie wyhamuję talerz przykładając do niego palec i muszę powiedzieć, że system optycznej kontroli obrotów jest bardzo, bardzo precyzyjny. Użytkownik nie musi przy tym robić zupełnie nic. Świetna robota.

Drugim najważniejszym elementem z punktu widzenia obsługi gramofonu jest ramię. Niemcy nie zdecydowali się tutaj na żadne ekstrawaganckie rozwiązania w rodzaju układu tangencjalnego czy nawet unipivota. Zaproponowali nam za to bardzo dopracowaną wersję klasycznego ramienia z zawieszeniem kardanowym, belką z włókna węglowego i możliwością regulacji praktycznie każdego parametru, jaki przyjdzie nam do głowy. Mimo, że Miracord 90 Anniversary przyjeżdża do nas z fabrycznie zamontowaną wkładką, konstrukcja ramienia umożliwia dokonanie różnych modyfikacji, co może przydać się podczas dokładnej kalibracji i przyszłych ulepszeń. Większość elementów mechanicznych wykonano z aluminium lub mosiądzu. Użytkownik może nie tylko dokładnie ustawić samą wkładkę, ale też wyregulować wysokość podstawy ramienia aby uzyskać właściwy pionowy kąt śledzenia. Nie każdy gramofon z tego przedziału cenowego daje nam takie możliwości, a chyba każdy powinien. Fabryczna konfiguracja w praktyce okazała się bardzo dobra. Jeżeli lubicie się bawić w zegarmistrza, możecie zainwestować w różne przyrządy, lustereczka i szablony, a jeśli chcecie po prostu słuchać ulubionych płyt, wystarczy podstawowa wiedza na temat gramofonów i kilka absolutnie niezbędnych akcesoriów, jak szczoteczka do czyszczenia winyli czy płyn do wkładek gramofonowych. Do prawidłowej pracy ramienia konieczny jest montaż dwóch elementów - zawieszonego na cienkiej żyłce ciężarka anti-skatingu (do wyboru mamy trzy rowki dla różnych przedziałów siły odśrodkowej) oraz przeciwwagi w formie tulejki z gumowymi pierścieniami po wewnętrznej stronie i czarnymi paskami na obwodzie. Jeśli mam być szczery, jest to jedyny element, do którego mam małe zastrzeżenia. Po pierwsze, wspomniane O-ringi cicho trzeszczą podczas nakręcania przeciwwagi na końcówkę ramienia. Rozumiem jednak, że konstruktorom chodziło o to, aby po uzyskaniu właściwego położenia nic się nie rozjeżdżało. Bardziej przeszkadzał mi brak jakichkolwiek oznaczeń. W budżetowych gramofonach sprawa jest wyjątkowo prosta. Wystarczy doprowadzić do sytuacji, w której puszczone ramię utrzymuje się w pozycji horyzontalnej, a następnie oznaczyć ten punkt obracając mały, plastikowy pierścień przymocowany do przeciwwagi tak, aby wskazywał zero. Potem należy już tylko przekręcić cały ciężarek przeciwwagi tak, aby wartość na pierścieniu odpowiadała rekomendowanej sile nacisku dla danej wkładki i wyważanie mamy z głowy. Tutaj natomiast nie jest to takie proste. Sytuacja wymaga użycia specjalnej, precyzyjnej wagi lub - jeśli ktoś czuje się na siłach - wyregulowania nacisku na ucho.

Nie zmienia to faktu, że jako kompletny produkt, Miracord 90 Anniversary sprawia bardzo dobre wrażenie. Gramofon jest majestatyczny, porządnie wykonany i zaawansowany technicznie, choć jeszcze nie na poziomie najbardziej kosmicznych konstrukcji ze świata ekstremalnego hi-endu. Można nawet powiedzieć, że mamy do czynienia ze specyficznym połączeniem wysokiej jakości materiałów i bardzo precyzyjnej mechaniki z klasycznymi rozwiązaniami, jakie w bardziej prymitywnej formie spotyka się nawet w prostych, uniwersalnych gramofonach. Moim zdaniem ELAC ma wszystko, czego moglibyśmy wymagać od źródła za te pieniądze. Nie zdziwiłbym się też gdyby kosztował dwa razy tyle, chociażby ze względu na swoją historię i potencjalną wartość kolekcjonerską. Najwyraźniej jednak producent postanowił nie obciążać klientów ceną jubileuszowej plakietki i skalkulować wartość swego nowego gramofonu na podstawie jakości wykonania, zastosowanych komponentów oraz tak zwanej wartości faktycznej. Wystarczy wziąć do ręki talerz, pobawić się pokrętłem do regulacji prędkości obrotowej i przyjrzeć się aluminiowym panelom z przodu i z tyłu aby zdać sobie sprawę, że zaprojektowanie i wykonanie takiego gramofonu nie mogło być tanie. Moim zdaniem ELAC mógł wystawić dwa razy wyższą cenę, a i tak nikt nie powiedziałby o tym gramofonie złego słowa. Minusy? Nie jestem fanem zasilaczy w formie plastikowej puszki. Rozumiem, że w ten sposób można odsunąć źródło zakłóceń z dala od wrażliwej elektroniki i obszaru faktycznego odczytu płyt, ale kiedy za stolikiem zbiera nam się kilka takich zasilaczy, nie wygląda to najlepiej i na pewno też nie pozostaje bez wpływu na pozostałe kable, które musimy tam poprowadzić. Spodobała mi się natomiast sama wtyczka. Zamiast standardowego złącza, ELAC wybrał wtyk DIN o nietypowym rozstawie pinów. Tylna ścianka gramofonu wygląda więc bardzo audiofilsko. Wyjście analogowe ma postać porządnych, szeroko rozstawionych gniazd RCA ze złoconą zakrętką uziemiającą. Możemy więc podłączyć dowolny interkonekt gramofonowy, a gdybyśmy takowego nie mieli, w zestawie znajdziemy bardzo sensowny kabel z grubym oplotem ochronnym, sporymi wtyczkami i białą koszulką z nadrukowaną strzałką wskazującą prawidłowy kierunek podłączenia. To akurat miły gest ze strony producenta. Myślę, że za taki interkonekt normalnie musielibyśmy zapłacić co najmniej kilkaset złotych. Zaoszczędzoną kwotę można dorzucić do pokrywy lub przeznaczyć na zakup docisku.

ELAC Miracord 90 Anniversary

Brzmienie

Płyty winylowe mają pewien niezaprzeczalny urok. Nie ogranicza się on tylko do obcowania z fizycznym nośnikiem, oglądania okładek w dużym formacie czy całego ceremoniału towarzyszącego odpalaniu gramofonu. Moim zdaniem kluczową sprawą jest brzmienie, które ma w sobie coś nie do podrobienia. Podobnie, jak w przypadku magnetofonów szpulowych czy kaseciaków, techniczną niedoskonałość z nawiązką wynagradza nam naturalny, płynny i stuprocentowo fizjologiczny dźwięk. Osobiście uwielbiam słuchać winyli, szczególnie tych dobrze wydanych. Nie lubię za to opisywać brzmienia gramofonów. Z odtwarzaczami płyt kompaktowych sprawa jest prosta. Podłączamy kable, ładujemy ulubiony album, słuchamy i oceniamy jakość prezentacji bez jakiegokolwiek kombinowania. Gramofon jest natomiast skomplikowaną maszyną, której brzmienie zależy od wielu czynników, w tym również od naszej wiedzy i sposobu obchodzenia się z wrażliwą mechaniką. Co ciekawe, testy gramofonów są bardzo chętnie komentowane. A czego tam nie przeczytamy... Facebookowi znawcy tematu uważają na przykład, że w gramofonach jedynie wkładka ma jakikolwiek wpływ na dźwięk, a każdy prawidłowo ustawiony gramofon powinien grać tak samo. Wiem, że tacy mistrzowie zaraz przerzucą się na komentowanie formy Roberta Lewandowskiego lub organizowanie wyprawy ratunkowej na Nanga Parbat, ale mimo wszystko średni poziom wiedzy o gramofonach jest wciąż bardzo niski. Jeśli macie jakikolwiek gramofon, regularnie z niego korzystacie, wiecie jakie są podstawowe parametry napędów, ramion, wkładek i przedwzmacniaczy gramofonowych, możecie uważać się za wtajemniczonych audiofilów, a jeśli co najmniej raz w życiu ustawiliście gramofon od początku do końca, przeprowadziliście operację zmiany wkładki lub przerobiliście na własnej skórze kilka gramofonów i wkładek, należycie do elitarnego grona miłośników winylu, którzy naprawdę wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Przystępując do odsłuchu nowego sprzętu, zdaję sobie sprawę z tego, że na efekt końcowy mają wpływ wszystkie elementy toru audio. Gramofon to złożona układanka. Można bowiem zadać sobie pytanie czego tak naprawdę słuchamy. Sygnał elektryczny rodzi się we wkładce, ale czy to oznacza, że mamy zapomnieć o talerzu, silniku, łożysku, podstawie, nóżkach, przewodach czy gniazdach? Ostatecznie jednak liczy się tylko jedno - czy za dane pieniądze otrzymujemy pakiet gwarantujący odpowiednio wysoką jakość brzmienia. Podobnie, jak ze wzmacniaczami czy przetwornikami, audiofile mogą, ale nie muszą się zastanawiać nad tym czy producent zastosował tranzystory bipolarne czy MOS-FET-y. Nie będziemy przecież składać wzmacniacza czy gramofonu z pojedynczych elementów. Kupujemy pewną całość, a ta musi prezentować brzmienie na poziomie.

ELAC zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie jeśli chodzi o mechanikę, wyposażenie i ogólną jakość wykonania, jednak z doświadczenia wiem, że nawet bardzo dopracowana konstrukcja może zagrać nudno, szaro i bez wyrazu. Wydawałoby się, że na tym poziomie cenowym każdy odsłuch będzie co najmniej bardzo satysfakcjonującym przeżyciem, ale zdarzyło mi się słuchać gramofonów za sześć, osiem czy dziesięć tysięcy złotych, o których nie mogę powiedzieć nic ponad to, że grały poprawnie. Najwyraźniej w świecie analogu nie zawsze zazębiają się wszystkie trybiki, a techniczna perfekcja nie musi przekładać się na wciągające brzmienie. Jest w tym jakiś element tajemniczości, a może nawet magii. Obawiałem się, że tym razem będzie podobnie. Miracord 90 Anniversary jest dopracowany technicznie i wykonany z niemiecką precyzją, ale czy przekłada się to na dźwięk? Na szczęście tak. Założę się, że w Kilonii wciąż pracują inżynierowie, którzy pamiętają jak się robiło gramofony aby wydobyć z nich ten czarujący, analogowy dźwięk. To po prostu słychać. Wystarczyło, że położyłem na talerzu pierwszą płytę z brzegu - "Aventine" Agnes Obel. Kiedy igła dotknęła rowka, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, wszystko było jasne. Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ułożyłem się wygodnie na kanapie, dorzuciłem do lampowego pieca i szybko przeszedłem w tryb rozkoszowania się muzyką. ELAC nie musiał mnie do tego długo zachęcać. Płyta została doszlifowana do końca, ale stwierdziłem, że "Dorian" zrobił taki dym, że posłucham go jeszcze raz. Każdy, kto kojarzy ten album, od razu zaskoczy, że nie jest to ani rockowe łojenie ani koncertowa jazda bez trzymanki. To bardzo minimalistyczna muzyka, w której ogromną rolę odgrywają łatwe do przeoczenia szczegóły. Cisza, pogłos, tło, a także całe mnóstwo drobnych skrzypnięć i szmerów zebranych przez mikrofony. Wbrew pozorom, to prawdziwy tor przeszkód dla sprzętu audio. Może nie pod względem dynamiki czy basu, ale jeśli nasza audiofilska aparatura nie jest w stanie przekazać wszystkich tych drobnych informacji i trójwymiarowej akustyki tego nagrania, to może wcale nie jest taka audiofilska. Miracord 90 Anniversary wyjął z rękawa wszystkie asy i z premedytacją wykorzystał przewagę winyli nad źródłami cyfrowymi. Na dzień dobry sprawił, że kolumny zniknęły. Sceny stereofonicznej nie ograniczały żadne fizyczne bariery. Dźwięki nabrały kształtów, ostrych konturów i przyjemnej, namacalnej gęstości. Proporcje pomiędzy poszczególnymi instrumentami a otaczającym je pogłosem stały się oczywiste, a wokal Agnes Obel był niesamowicie przekonujący. Piękna w swej prostocie muzyka duńskiej artystki została oddana z właściwą zmysłowością i złożonością. To coś więcej niż techniczna poprawność. Coś, czego nie da się przetłumaczyć na żadne parametry.

Skoro odsłuchowa część testu zaczęła się tak dobrze, postanowiłem sięgnąć po "The Endless River" Pink Floyd. Nie jest to ani najlepszy album tej grupy, ani nawet mój ulubiony, ale można powiedzieć, że zamyka pewną epokę. Jest niczym znalezione na strychu pudełko ze starymi zdjęciami i pamiątkami, o których już dawno zapomnieliśmy. Można więc mieć pewne zastrzeżenia do warstwy muzycznej, a nawet samej koncepcji takiego wydawnictwa, ale to i tak nie ma znaczenia, bo płyta brzmi świetnie, a słuchając "It's What We Do" można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się do najlepszych czasów w historii grupy. Winyl znów dodał tu coś od siebie. A może właśnie nie zabrał muzyce tej fantastycznej płynności, realizmu i duszy, do której moim zdaniem zbliżają się tylko pliki DSD? To dwa różne światy, ale ja i tak stawiałbym analog na pierwszym miejscu. Kto nigdy w życiu nie słyszał muzyki odtwarzanej na dobrym, audiofilskim gramofonie, ten zwyczajnie nie zrozumie o co w tym wszystkim chodzi. I wiecie co? Nagle uświadomiłem sobie, że w 2018 roku siedzę na kanapie, słucham wydanej zaledwie kilka lat temu płyty Pink Floyd na nowym, hi-endowym gramofonie ELAC-a podłączonym do phono stage'a Audio Analogue'a, lampowego wzmacniacza Unison Research Triode 25 pracującego oczywiście w trybie triodowym i dwudrożnych, podłogowych kolumn spiętych z piecem kablami Cardas Clear Reflection. Nie planowałem tego, ale nagle przeniosłem się w przeszłość. Miracord 90 Anniversary może wyglądać nowocześnie i mieć optyczny system monitorowania prędkości obrotowej, ale tak naprawdę to po prostu porządny, doskonale zaprojektowany gramofon. Triode 25 to unowocześniona wersja jednego z najpopularniejszych wzmacniaczy w historii włoskiej marki. AAphono to ukłon w stronę miłośników płyt winylowych - piękny przedwzmacniacz gramofonowy od firmy, która niechętnie wchodzi w tematy cyfrowe, a analog ma w nazwie. Clear Reflection to natomiast kable stworzone na wzór starszych modeli, za którymi wielu klientów Cardasa wyraźnie tęskniło. Cała ta aparatura chyba tylko wzmocniła charakterystyczny styl winylowych nagrań. Wycisnęła z nich maksimum emocji, ale też namacalności, bliskości i niepowtarzalnego realizmu. Złote lata muzyki i sprzętu hi-fi w moim domu! Brakowało mi tylko prawdziwej oranżady.

Niektórzy twierdzą, że rosnąca popularność czarnych płyt to tylko chwilowa moda, ale założę się, że ludzie głoszący takie poglądy po prostu nigdy nie zadali sobie trudu, by posłuchać winyli na dobrym sprzęcie. Z punktu widzenia użytkownika, powrót do analogu jest bowiem prawdziwym utrapieniem. Porządny gramofon kosztuje swoje, a najczęściej trzeba jeszcze dokupić do niego phono stage'a i komplet niezbędnych akcesoriów. Prawidłowe ustawienie ramienia i wkładki to zabawa na długie godziny, wymagająca najpierw dokopania się do wiedzy teoretycznej, a potem zdobycia tej praktycznej, często metodą prób i błędów. Zainstalowanie aplikacji serwisu streamingowego na smartfonie, nawet z założeniem konta i podaniem numeru karty kredytowej to przy tym bułka z masłem. Dodatkowo, za miesiąc słuchania muzyki z sieci zapłacimy dwadzieścia lub czterdzieści złotych podczas, gdy jedna dobrze wydana płyta winylowa będzie kosztowała od osiemdziesięciu do dwustu złotych. Czasami jakiś dyskont wystawi na półkę popularne tytuły w promocyjnych cenach, ale nawet w takim przypadku słuchanie płyt analogowych jest kosztowną i dość skomplikowaną imprezą. Naprawdę myślicie, że ktokolwiek zdecydowałby się na to aby pochwalić się swoim nowym hobby na Instagramie? Bo chce być fajny albo udawać fajnego? Bo wyhodował hipsterską brodę, w którą każdego ranka wciera sobie olejek zapachowy? Moim zdaniem ta teoria zupełnie się nie klei. A może by tak wreszcie przyjąć do wiadomości, że analogowy dźwięk ma w sobie coś wyjątkowego? Coś, co odkrywają nawet młodzi ludzie? Możliwe, że pewnego dnia odkryje to także pokolenie dzisiejszych przedszkolaków, którym rodzice puszczają bajki nie z winyli, ale z YouTube'a. Mimo trwających od 1982 roku wysiłków na rzecz całkowitego zdigitalizowania muzyki, płyty analogowe mają się świetnie.

Wracając do bohatera naszego testu, po kilkunastu przesłuchanych albumach wiedziałem już prawie wszystko. Na talerzu wylądowali między innymi Hugh Laurie, Radiohead, Madonna, Stanisław Soyka, Goldfrapp, Kraftwerk, Nirvana, Pearl Jam oraz kilka soundtracków i samplerów. Powiem wprost - dawno nie trafiłem na tak dobry gramofon za te pieniądze. Miracord 90 Anniversary z jednej strony potrafi pokazać gładkość i spójność dźwięku, oddać głębię, barwy i magię analogowego grania, z drugiej zaś dysponuje wysokiej próby przejrzystością, dynamiką i umiejętnością skupienia naszej uwagi w jednym punkcie, gdy nagranie tego wymaga. Nie można powiedzieć żeby mocno naginał brzmienie w którąkolwiek stronę. Jest bardzo rzetelnym źródłem, które potrafi zagrać na wiele sposobów, oddając sprawiedliwość w ręce artystów i realizatorów. Niemieccy inżynierowie zrobili więc dokładnie to, co do nich należało. Zbudowali gramofon będący kompletnym rozwiązaniem służącym uzyskaniu jak najwyższej jakości dźwięku. Może nie jest to jeszcze poziom kosmicznych maszyn za trzydzieści czy osiemdziesiąt tysięcy złotych, ale moim zdaniem ELAC nie chciał aby jego jubileuszowy gramofon konkurował z ekstremalnie hi-endowymi modelami wyposażonymi w magnetyczny układ przeniesienia napędu lub system próżniowego przysysania płyty do talerza. Miracord 90 Anniversary jest fantastycznie dopracowany, ale pod wieloma względami zupełnie normalny. Wygląda świetnie, ma na pokładzie sporo ciekawych rozwiązań technicznych i precyzyjnie dostrojonej mechaniki, ale dla przeciętnego użytkownika będzie tak łatwy w użyciu, jak budżetowy Pro-Ject, Reloop czy TEAC. Tak samo można opisać jego brzmienie. Z jednej strony mamy tu mnóstwo elementów, na których można dłużej zawiesić ucho. Jest głęboki i motoryczny bas, nasycona i gęsta średnica oraz przejrzysta, otwarta góra. Mamy dobrą dynamikę i przestrzeń, ale także odpowiednią dawkę gładkości i kultury. W ujęciu ogólnym, brzmienie jest jednak najzupełniej normalne - dobrze zrównoważone, naturalne i łatwo przyswajalne. Na każdym kroku wyraźnie czuć wysoki poziom, ale nie ma się wrażenia, że wynika on jedynie z podkręcenia niektórych elementów przekazu. Miracord 90 Anniversary zwraca uwagę na wszystko, dzięki czemu jest nie tylko audiofilskim, ale także uniwersalnym i wszechstronnym źródłem. Nie straszna mu żadna muzyka. Najlepsze jest jednak to, że z każdej, nawet tej średnio nagranej płyty, potrafi wyciągnąć coś interesującego. Robi coś, czego nie da się zamknąć w tabelkach. Sprawia, że chce nam się słuchać.

ELAC Miracord 90 Anniversary

Budowa i parametry

ELAC Miracord 90 Anniversary to wysokiej klasy gramofon analogowy z napędem paskowym. Podstawę urządzenia stanowi gruba płyta wyfrezowana z MDF-u, uzupełniona aluminiowymi profilami tworzącymi przednią i tylną ściankę wraz z ciekawymi zakładkami zachodzącymi na boki. Samo chassis waży 5,5 kg i może być wykończone fornirem lub lakierem o wysokim połysku. Pozwala to na stworzenie co najmniej kilku ciekawych kombinacji, jak widoczna na zdjęciach wersja z białym wnętrzem i czarnymi dodatkami. Aluminiowy talerz waży 6,2 kilograma i jest osadzony na sub-talerzu, którego hartowana stalowa oś obraca się na rubinowej kulce o średnicy 8 mm, której zadaniem jest minimalizowanie tarcia. Sama oś bazuje na wysokiej jakości łożysku wykonanym z brązu. Silnik z nietypową, wypukłą tuleją zamontowano w pobliżu przedniej ścianki i starannie odizolowano od obudowy w celu eliminacji szkodliwych drgań. Producent podkreśla ten fakt opisując silnik jako element "zewnętrzny", choć oczywiście nie ma możliwości wyjęcia go z obudowy. Widać jednak, że konstruktorzy trochę się tu napracowali. Motor połączony jest z podstawą gramofonu za pośrednictwem pofałdowanych kawałków materiału przypominających dolne zawieszenie głośnika. Nie wykluczone nawet, że coś jest na rzeczy. Mimo to, cały moduł silnika mocno trzyma się na swoim miejscu. Regulacja prędkości obrotowej odbywa się na drodze elektronicznej, a czuwa nad nią zamontowany pod talerzem czujnik optyczny. Lekkie ramię wykonane z włókna węglowego zostało wykonane z dużą precyzją i zaopatrzone w fabrycznie zamontowaną wkładkę typu MM. Nosi ona oznaczenie ELAC D 90 E 18 i została wykonana we współpracy z firmą Audio-Technica. Najprawdopodobniej mamy więc do czynienia z lekko zmodyfikowaną wersją modelu VM540ML, który na polskim rynku kosztuje 1249 zł. Nie można więc narzekać, że producent mocno zaoszczędził na tym krytycznym elemencie, chociaż prawdziwi fani płyt winylowych i tak po jakimś czasie zaczną myśleć o przesiadce na coś jeszcze lepszego. Wkładka ma szlif określany przez producenta jako MicroLine gwarantujący bardzo dobre przyleganie igły do krawędzi rowka. Charakteryzuje się impedancją 3,2 kΩ, pasmem przenoszenia 20 Hz - 25 kHz i napięciem wyjściowym w przedziale 2,2 - 4,9 mV. Rekomendowana siła nacisku na igłę to 1,4 g z tolerancją 0,4 g. Sygnał z gramofonu odbierzemy za pomocą audiofilskich, złoconych gniazd RCA Neutrika, a napięcie z zewnętrznego zasilacza doprowadzane jest kablem zakończonym wtyczką DIN Lumberga z zakrętką blokującą. Miłym dodatkiem jest umieszczona z tyłu tabliczka znamionowa z numerem seryjnym, a także wyposażenie, w którego skład wchodzi wysokiej jakości interkonekt i filcowa slipmata. Gotowy do użycia gramofon waży 17,1 kg. Jeśli chodzi o pozostałe dane techniczne, w tabeli udostępnionej przez producenta brakuje kilku ważnych parametrów takich, jak chociażby stabilność obrotów czy kołysanie i drżenie dźwięku. Nie sądzę, by niemieckim inżynierom zależało na ukryciu tych wartości przed dociekliwymi audiofilami i konkurencją. Zastosowanie dobrego silnika, ciężkiego talerza i dość skomplikowanego systemu regulacji oraz weryfikacji prędkości obrotowej sugeruje, że Miracord 90 Anniversary nie powinien mieć kompleksów nawet wobec mocno hi-endowych gramofonów. ELAC chyba po prostu nie lubi przesadnie chwalić się swoimi osiągnięciami. To przecież pierwszy gramofon tej marki po długiej, długiej przerwie, a jego opis na oficjalnej stronie internetowej składa się dosłownie z czterech linijek tekstu, podstawowych parametrów i kilku zdjęć. Niemcy chyba zakładają, że nabywca takiego urządzenia dobrze wie co kupuje. Dobrze, że podzielili się z klientami danymi umożliwiającymi prawidłowy dobór i ustawienie phono stage'a.

Konfiguracja

Audio Analogue AAphono, Unison Research Triode 25, Exposure XM5, Equilibrium Ether Ceramique, Cardas Clear Reflection, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.

ELAC Miracord 90 Anniversary

Werdykt

Wiele firm z okazji okrągłych urodzin lubi robić sobie prezenty. Jubileuszowe kolumny, w których montowane są przetworniki z najwyższej półki albo wzmacniacze z lepszymi podzespołami w środku i specjalną plakietką na tylnej ściance. Takie produkty to ukłon w stronę wiernych fanów marki, pokaz możliwości technicznych i gratka dla kolekcjonerów, ale poza nielicznymi wyjątkami, nie wprowadzają żadnych rewolucyjnych rozwiązań, nie mają większego wpływu na inne modele ani tym bardziej na rynek sprzętu audio w ogóle. Miracord 90 Anniversary to coś innego. Nie jest zmodyfikowaną wersją normalnego modelu, ale pierwszym gramofonem ELAC-a od wielu, wielu lat. To przede wszystkim propozycja dla audiofilów, którzy szukają sprzętu łączącego w sobie łatwość obsługi, zaawansowaną technologię i wysokiej klasy brzmienie. Ten gramofon nie jest zabawką dla kolekcjonerów, ale mocnym rywalem dla maszyn Clearaudio, EAT-a, Regi, Thorensa czy Transrotora w zbliżonej cenie. Ciężko znaleźć tu jakieś poważne minusy, szczególnie w sferze jakości wykonania i tego, w jaki sposób dopracowane detale i całościowe do produktu przekładają się na brzmienie. Być może za kilkanaście albo kilkadziesiąt lat, Miracord 90 Anniversary będzie uchodził za ważny, historyczny model, który pozwolił niemieckiej firmie odbudować dawną potęgę w tej dziedzinie. Tego jeszcze nie wiem, ale mogę powiedzieć, że jest po prostu bardzo udanym gramofonem.

Dane techniczne

Dostępne prędkości: 33 1/3, 45 obr/min
Napęd: paskowy
Wkładka: ELAC D 90 E 18 (MM)
Zakres nacisku igły: 1,4 g (+/- 0,5 g)
Wyjście analogowe: RCA (liniowe)
Napięcie wyjściowe: 2,2 - 4,9 mV
Impedancja cewki: 3,2 kΩ
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 25 kHz
Separacja kanałów: > 25 dB
Zasilanie: 18 V (zasilacz w zestawie)
Wymiary (W/S/G): 17/47/36 cm
Masa z ramieniem: 17,1 kg
Cena: 10999 zł

Sprzęt do testu dostarczyła sieć salonów Top Hi-Fi & Video Design.

Zdjęcia: Tomasz Karasiński, StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy8

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo03

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy6

Nagroda
sl-rekomendacja


Komentarze (2)

  • pantaleon-

    Panie Tomku,

    Po zapoznaniu się z Pana recenzją, po raz kolejny (dziwiąc się temu nie mniej niż zwykle) dochodzę do przekonania, że nasze (ludzkie) odczucia bywają skrajnie różne a podobne obserwacje mogą prowadzić do całkowicie odmiennych wniosków. W sumie to dobrze - dzięki temu pojawiają się przestrzenie, w których można się pospierać... :)

    Akurat w ostatnich miesiącach miałem okazję testować różne gramofony w przedziale między 3000 a 15000 zł. Sam nawet jeden kupiłem. Siłą rzeczy trafiłem również na testowanego przez Pana ELAC'a. Miałem okazję słuchać go dwukrotnie i porównać z 2 modelami Clearaudio (Concept i Performance) w różnych konfiguracjach sprzętowych i dość mocno ostrzyłem sobie na niego zęby (to naprawdę ładna maszyna). Poczynione przez Pana obserwacje, w dużej mierze, pokrywają się z moimi, aczkolwiek mam do nich zupełnie inne podejście.

    Zdecydowanie możemy nazwać ELACa urządzeniem muzykalnym i plastycznym ale realizuje on postulat "muzykalności" w bardzo archaiczny sposób. Dźwięki są pozlepiane i ewidentnie przegrzene a cały przekaz spowolniony i mętny. Plastycznej, przyjemnej średnicy (która wiedzie tu prym) towarzyszy niska przejrzystość, transparentność, dynamika i kontrola w całym paśmie. Krawędzie natarcia są bardzo mało wyraźne, przez co wszystko jest uśrednione i prowadzi do słabego różnicowania nagrań. Jeśli na chwilę przyjmiemy (a tu zdania są podzielone), że właściwa barwa urządzenia to zdolność do właściwego oddania barw i charakteru brzmienia żywych instrumentów, to ELAC wypada tu dość słabo. Przykładem mogą być instrumenty dęte, jak trąbka, z której ELAC właściwie nie jest w stanie "wyciągnąć" jej metalicznego charakteru lub fortepian, który gra tak jakby w skrzynię włożono poduszkę. Mam też spore wątpliwości jeśli chodzi o kreowanie przestrzeni (i być może jest to pokłosiem ograniczonej transparentności i "zlepionej" struktury wewnętrznej - braku oddechu między muzykami).

    O ile jesteśmy zwolennikami takiej "staromodnej" prezentacji, ELAC sprawdzi się bezproblemowo. Jest niezwykle gadki, płynny i przyjemny w odbiorze. Jednak bezpośrednie porównania z Conceptem (o połowę tańszym) i Performance (o połowę droższym) pokazują jak mało wyrafinowana (a przez to monotonna) jest ta prezentacja. Performance w zasadzie rozerwał ELAC-a na strzępy, prezentując muzykę precyzyjnie, otwarcie, transparentnie, z oddechem, dynamiką, konturem i zróżnicowaniem. Przy okazji zachowując charakterystyczny dla czarnej płyty "flow". A nie jest to szczytowe osiągnięcie w tej dziedzinie. Odsłuch gramofonu Acoustic Solid z wkładką SoundSmitha udowodnił mi, że można jeszcze precyzyjniej, z jeszcze większym poczuciem wierności i przestrzeni (oczywiście już za zupełnie inne pieniądze).

    Nie twierdzę, że ELAC to zły gramofon. Ale docenią go głównie osoby lubujące się w klimatach starych Accuphase'ów, w przypadku, których żywość i wiarygodność przekazu miała mniejsze znaczenie niż kominkowe ciepełko, zakrapiane grzanym, słodkim winem. Jednak obecnie sam Accu odchodzi od tego konceptu, czego dowodem są nowe konstrukcje wzmacniaczy serii 70. Czy Ealc dobrze zrobił wchodząc na tę ścieżkę - nie wiem, kupujący ocenią portfelami.

    Pozdrawiam,
    M

    2
  • kornik

    Jak ktoś mądrze pisze, to aż miło poczytać. Cóż, cieszę się, że mimo wszystko Pana obserwacje są podobne, a co do ich interpretacji, tu już pojawia się szereg rozmaitych czynników począwszy od warunków akustycznych, sprzętu towarzyszącego i odtwarzanej muzyki, a na naszych osobistych preferencjach kończąc. Audiofilska zabawa mimo wszystko wiąże się z pewną filozofią. Widać to w konstrukcji wielu urządzeń, ale też wyraźnie słychać kiedy porównamy ze sobą kilka produktów lub nawet zauważymy jak zmienia, lub nie zmienia się "szkoła brzmienia" charakterystyczna dla danej firmy. Każdy podchodzi do tematu nieco inaczej i prawdopodobnie z tego względu także wymaga od sprzętu czegoś innego. Dla mnie ELAC to kwintesencja analogowego grania, ale w bardzo dobrym i fajnym wydaniu. Nie powiedziałbym, że idzie za daleko w kwestii ciepła lub łagodzenia dźwięku ocierającego się o zamazywanie szczegółów. Wiem, że można pójść w tym temacie dalej, ale tu pojawia się właśnie pytanie czego tak naprawdę oczekujemy od gramofonu. Co do Clearaudio, dawno temu słuchałem Concepta i spodziewałem się po nim więcej. Performance'a u siebie nie miałem, więc się nie wypowiadam, ale tu już pojawia się duża różnica cenowa - praktycznie jeszcze 50% ceny Miracorda. Zdziwiłbym się gdyby wynik takiego porównania był inny, niż Pan opisuje. Acoustic Solid to bez wątpienia świetne gramofony, i wciąż trochę niedoceniane. Miałem przyjemność uczestniczyć w szkoleniu prowadzonym przez Wally'ego Malewicza, z wykorzystaniem gramofonu tej marki i powiem tak - jeśli tak szanowany specjalista od gramofonów wyciąga wszystkie swoje przyrządy, a po wykonaniu kilku sprawdzianów i pomiarów mówi, że ramię jest wspaniałe, łożysko rewelacyjne, i w zasadzie cały gramofon zachowuje się perfekcyjnie, to nie wypada się z nim nie zgodzić. A jak to się przekłada na brzmienie? Znów - to zależy także od wkładki, phono stage'a i wszystkich pozostałych elementów toru, włącznie z płytą i pokojem odsłuchowym. Ja zawsze na koniec testu zadaję sobie jedno, proste pytanie - czy byłbym zadowolony, gdybym kupił opisywane urządzenie. W przypadku ELAC-a to się zgadza. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby stanął w moim systemie. Ale oczywiście nie jest to jedyny audiofilski gramofon na świecie ani nawet nie jedyny model za te pieniądze, który da swemu właścicielowi wiele radości. Myślę, że Niemcom należą się brawa za tak udany powrót do analogu. Co będzie dalej? Na razie pojawił się tańszy Miracord 70, ale kto wie - może doczekamy się też wyższych modeli? Pozdrawiam!

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q to prawdziwy fenomen nie tylko w świecie audiofilskich kabli, ale w branży hi-fi w ogóle. Oto mamy bowiem firmę specjalizującą się w produkcji dość niszowych akcesoriów, utrzymjującą ich...

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze...

Final Audio Design D7000

Final Audio Design D7000

Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że...

Komentarze

Inny Michał
Rozumiem to tak, cały materiał w historii jazzu, bluesa, rocka, metalu, od powiedzmy końca drugiej wojny światowej, zagrany na lampowych wzmacniaczach, przetwor...
a.s.
@Michal - Jeszcze raz napiszę, nie stosuje się lampowych końcówek mocy na sumie w studiu, bo suma musi być neutralna i liniowa, słuchacz później słucha tego na ...
Adam
Dzień dobry. Do pewnego momentu wzrost nakładów daje przyrost jakości dźwięku. Po przekroczeniu pewnego progu, ja podobnie jak Michał nie słyszę dużych różnic d...
Michal
@a.s. - No to objaśnij mi świat, bo wychodzi na to, że można kształtować brzmienie nagrania w produkcji przy pomocy lamp, ale już słuchanie tych nagrań przy pom...
a.s.
@Michał - To nie pisz o tym, o czym nie masz pojęcia, a słuchaj na czym lubisz. Żaden a.s. postem nie zmieni komuś preferencji.

Płyty

Suicidal Angels - Profane Prayer

Suicidal Angels - Profane Prayer

Od wydania poprzedniego albumu Suicidal Angels, "Years Of Aggression", minęło pięć lat. To sporo czasu na to by "odnaleźć siebie",...

Newsy

Tech Corner

Bluetooth w sprzęcie audio - wersje, kodeki, ustawienia

Bluetooth w sprzęcie audio - wersje, kodeki, ustawienia

W dobie niesamowitej popularności bezprzewodowego sprzętu audio trudno zaprzeczyć, że jest to przyszłość. I to nie tylko jeśli chodzi o urządzenia mobilne, ale także te, z których korzystamy w domu. Trzymając w ręku smartfon czy tablet, potrzebujemy przecież tylko kompatybilnej z nimi elektroniki, aby móc wygodnie odtwarzać muzykę z ulubionego...

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Brytyjskie podejście do oryginalnego brzmienia - Quad

Brytyjskie podejście do oryginalnego brzmienia - Quad

Jak podaje popularna internetowa encyklopedia, Quad, inaczej wszędołaz, to pojazd czterokołowy przeznaczony głównie do sportu i rekreacji. Zwykle jest to coś w rodzaju czterokołowego motocykla, który doskonale nadaje się do jazdy poza drogami utwardzonymi. Ze względu na walory napędowe znajduje zastosowanie w wojsku, ratownictwie górskim i rolnictwie. Dla audiofila ten...

Poradniki

Listy

Galerie

Popularne testy

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Sharp GF-777

Sharp GF-777

Skoro już jesteśmy przy weekendowych klimatach, postanowiliśmy napisać coś o sprzęcie mobilnym w naszym dziale ze starociami. Kiedyś nie było...

Cytaty

OscarWilde.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.