Eryk S Concept Red King Premium
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
[English version] Kilka miesięcy temu znajomy audiofil pracujący dla jednej z dużych korporacji świadczących usługi audytorskie wpadł na pomysł przygotowania raportu na temat polskiego rynku audio. Sprawa mogłaby się wydawać prosta, ale z tego błędu wyprowadziło nas już pierwsze pytanie - jaki jest polski sprzęt audio? Hmm... Różny? Po głębszym zastanowieniu doszliśmy do wniosku, że rodzime firmy zajmujące się produkcją wzmacniaczy, kabli, kolumn, mebli, akcesoriów zasilających i innych urządzeń można podzielić na te duże, wytwarzające stosunkowo spore ilości sprzętu mającego podobać się każdemu, oraz mniejsze, wyspecjalizowane manufaktury, których produkty są zwykle bardziej oryginalne, specyficzne i odjechane. To właśnie ci mniejsi zajmują się tworzeniem zaawansowanych wzmacniaczy w indywidualnie wykańczanych obudowach, kolumn wykorzystujących przedziwne głośniki, gramofonów w kształcie klucza wiolinowego czy rozgałęziaczy z jednym gniazdkiem z przodu i jednym z tyłu. Takie wynalazki są z definicji tworzone z myślą o wkręconych melomanach i koneserach. Nie są budowane w fabrykach, ale raczej mniejszych pracowniach. Prawie nigdy nie są projektowane "dla każdego", lecz "dla kogoś". Czasami bardziej ogólnie - dla ludzi, którzy docenią tak wysmakowany sprzęt, a nierzadko dla konkretnej osoby - klienta, który zamówił kolumny lub wzmacniacz w konkretnym kolorze lub pewnymi modyfikacjami technicznymi. Eryk S Concept należy właśnie do tej kategorii producentów. Tutaj każde jedno urządzenie jest nieszablonowe, a prawie każdy jeden element konstrukcji wzmacniacza czy kolumn zasługuje na szczególną uwagę. Doskonałym przykładem tej filozofii jest lampowy wzmacniacz Red King Premium.
Że będzie ciekawie, to wiedziałem od samego początku. Z produktami, czy raczej dziełami marki Eryk S Concept mam bowiem do czynienia nie po raz pierwszy. Pamiętam parę wyjątkowo udanych prezentacji na wystawach, gościnnie brałem udział w kilku odsłuchach, a założyciela firmy - Eryka Smólskiego - poznałem już jakiś czas temu. Możecie się domyślać, że człowiek jest ciekawy. Od początku miałem wrażenie, że swoją przygodę ze sprzętem audio traktuje jako świetne hobby, sposób na wyrażenie siebie, a także wykorzystanie kreatywności, wiedzy i możliwości, których na pewno mu nie brakuje. Kolumny i wzmacniacze są dla niego czymś w rodzaju instrumentów muzycznych lub grających dzieł sztuki. To coś więcej, niż obudowy, głośniki, cewki i transformatory połączone kablami. Widać to zresztą w każdym jednym produkcie - w jego konstrukcji, zastosowanych materiałach, awangardowych wykończeniach, a nawet materiałach promocyjnych. Zestawy głośnikowe marki Eryk S Concept mają prostopadłościenne obudowy, ale są wykonane z ciekawych materiałów i wykorzystują dość nietypowe przetworniki. Wzmacniacze wyglądają już zupełnie odjazdowo i można to powiedzieć zarówno o Red Kingu Premium, jak i mniejszym modelu Superior czy miniaturowym Digi. Zamiast plastikowej masówki mamy tu dokładną, ręczną robotę i wykończenia, które ogranicza chyba tylko fantazja producenta lub zamawiającego. Niczym dziwnym nie są tu czerwone kolumny z japońskimi napisami lub kolorowymi grafikami na bocznych ściankach. Produkty polskiej firmy zostały już zauważone za granicą - Eryk S Concept ma na koncie kilka pochlebnych, anglojęzycznych recenzji, a swoje produkty wysyła między innymi do Wielkiej Brytanii, Danii i Szwecji. Facebookowy profil firmy prowadzony jest po angielsku, a zestaw złożony ze wzmacniacza Superior i kolumn Superioro promują zdjęcia z piękną, ciemnoskórą modelką. Kolejna podobno będzie Azjatka i mam nadzieję, że pomysł nie będzie polegał na ułożeniu wzmacniacza Digi na jej brzuchu obok kawałków maki i inari, bo wiem gdzie powstają te zdjęcia i Bóg mi świadkiem, że wpadnę tam z pałeczkami!
Wygląd i funkcjonalność
No dobra, żarty na bok, bo w końcu mamy do czynienia z poważnym sprzętem. Tak naprawdę pod płaszczykiem efektownego dizajnu i oryginalnego wzornictwa, w urządzeniach Eryka Smólskiego kryją się dopracowane układy strojone z myślą o uzyskaniu jak najbardziej naturalnego i wciągającego brzmienia. Jeżeli patrząc na zdjęcia nie możecie się oprzeć wrażeniu, że to tylko ładnie wykonane zabaweczki - jesteście w błędzie. Red King Premium jest tego świetnym przykładem. Wystarczy wziąć go w ręce, ustawić na stoliku i obejrzeć z każdej strony aby zdać sobie sprawę z tego, jak wiele czasu musiało pochłonąć zaprojektowanie takiego cuda. Wzmacniacz jest solidnie zbudowany i ma odpowiednią masę, ale zanim jeszcze zaczęły się odsłuchy, zachwytom nad jego budową i wykończeniem nie było końca. Tutaj każda jedna część jest interesująca. Piękne gniazda, masywne nóżki ze stali nierdzewnej, panele wykończone białym lakierem, środkowa płyta z klonu czeczotowego (o bardzo wyraźnym rysunku), miedziane śrubki, złote pierścienie wokół podstawek lamp, płat przeszytej białą nitką skóry z przodu i po bokach, wyświetlacz za panelem z przezroczystego akrylu, a nawet obudowa głównego transformatora - wszystkie te elementy przyciągają wzrok zarówno razem, jak i osobno. Red King Premium wygląda jak milion dolarów w sprzęcie, ale - co ciekawe - moim zdaniem prezentuje się bardzo elegancko, co nie jest oczywiste w przypadku urządzenia złożonego z tak wielu różnych części.
Domyślam się, że takie podejście będzie miało zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Jedni stwierdzą, że projektantowi udało się wydobyć to, co w lampach najlepsze, drudzy natomiast powiedzą, że wzmacniacz lampowy z jakiegoś powodu nie może tak wyglądać, bo z założenia powinien być brzydki jak stary koksownik. Na pewno wzornictwo Red Kinga Premium byłoby bardziej uniwersalne gdyby trzymano się stonowanej kolorystyki, powiedzmy z czarnymi panelami zamiast białych i wszystkimi metalowymi elementami w takim czy innym odcieniu srebra. Ale domyślam się, że i taką wersję można zamówić. Personalizacja wzmacniacza jest w tym przypadku jak najbardziej możliwa, choć nie mam dokładnych informacji na temat dostępnych opcji i ich cen. Obstawiam, że wzmacniacz w kolorze czarnym nie będzie droższy niż wersja prezentowana na zdjęciach. Takie rzeczy zupełnie nie wchodzą w grę w przypadku sprzętu masowego, a jeśli komuś wydaje się, że kupując hi-endowe urządzenia otrzymuje coś wyjątkowego, wystarczy pooglądać zdjęcia z fabryki. Masówka nie oznacza tylko i wyłącznie wzmacniaczy za tysiąc złotych. Z magazynów producentów sprzętu z najwyższej półki również wychodzą całe palety pudełek, z których każde jest identyczne. Wszystko jedno czy kupimy McIntosha, Accuphase'a czy Krella. Owszem, nie każdy Kowalski ma w domu taki sprzęt, a McIntosh to nie to samo, co budżetowy NAD, ale na pewno nie można go traktować w kategoriach przedmiotu naprawdę wyjątkowego. Nawet najdroższy MA8000 stoi w tysiącach domów, i - choć to dobry piec - często u ludzi, którzy zupełnie nie znają się ani na sprzęcie, ani na muzyce.
Skoro wiemy już, że testowany wzmacniacz wygląda świetnie i jest produkowany przez niewielką firmę gotową spełniać życzenia swoich klientów, automatycznie zaczynamy się zastanawiać czy aby na pewno taki produkt będzie dopracowany od strony technicznej. Często bowiem takie "wynalazki" fajnie się prezentują, ale pod względem zastosowanych rozwiązań i jakości użytych podzespołów elektronicznych nie mogą nawiązać walki z utytułowaną konkurencją. Na szczęście w przypadku Red Kinga Premium nie można na to narzekać. Ten wzmacniacz wydaje się być dopracowaną konstrukcją, a jego twórca zaznacza, że już nawet po wyborze odpowiedniego układu i nakreśleniu ogólnego kształtu piecyka, jego strojenie i szlifowanie zajęło prawie trzy lata. Red King pierwotnie powstał jako partner dla podłogowych zestawów Ketsus, jednak nie należy go traktować wyłącznie jako integralnej części systemu, która z innymi kolumnami nie zagra. Miał jedynie być wzmacniaczem, który pozwoli wydobyć z muzyki "to coś". Coś, czego nie ma zdaniem konstruktora większość układów tranzystorowych, a nawet część lampowców. Przed przystąpieniem do testu poprosiłem Eryka Smólskiego o przesłanie pełnej informacji na temat Red Kinga Premium, a treść maila który dostałem w odpowiedzi jednoznacznie wskazywała, że mamy do czynienia z bardzo dobrze "ogarniętym" wzmacniaczem jeśli chodzi o kwestie techniczne. Montaż od P2P po PCM i SMD, zależnie od temperatury, napięcia i funkcji. Nóżki wykonane na obrabiarce CNC ze stali nierdzewnej jako dodatkowe tłumiki przy i tak ciężkiej obudowie. W sumie aż cztery transformatory, w tym dwa zasilające, potrójnie ekranowane. Rezystory Dale, kondensatory WIMA, Rubycon i Nichicon Gold, do tego przełączniki Takamisawy. Lampy EL84 pracujące w konfiguracji PSE (Parallel Single-Ended), po dwie na kanał, uzupełniono podwójnymi triodami 6N6P, które z kolei pracują w układzie SRPP (Series Regulated Push-Pull). Jak zapewnia producent, jest to unikalny schemat, którego celem jest pełne sterowanie lamp mocy przy minimalnych zniekształceniach. Taka konfiguracja ma gwarantować najbogatszą paletę barw, ostrość i skalę sceny muzycznej oraz liniowe pasmo. Jeśli połączymy to z konstrukcją dual-mono i lampami, które też nie zostały wybrane przypadkowo, widać wyraźnie, że Red King Premium to coś więcej, niż ciekawy, dopracowany stylistycznie wzmacniacz.
Drugą klasyczną bolączką tego typu urządzeń jest zwykle funkcjonalność, i tu polska lampa znów pozytywnie zaskakuje. Producent informuje na swojej stronie internetowej, że ergonomia jest dla niego tak samo ważna, jak projekt plastyczny, jakość wykonania czy walory brzmieniowe. Pomijam już fakt, że mało który wzmacniacz lampowy posiada coś takiego, jak wyświetlacz. Polski piecyk nie wymaga też jakiegokolwiek ustawiania prądów spoczynkowych lamp mocy, co automatycznie stawia go w gronie lampowców przyjaznych użytkownikowi. Ale to nie wszystko. Sterowanie odbywa się za pomocą jednego pokrętła pełniącego kilka funkcji. Jog umieszczony na pięknie wygrawerowanej płytce odpowiada za regulację głośności, ale także zmianę źródła czy włączanie i wyłączanie wzmacniacza (po dłuższym przytrzymaniu). Nie zapomniano również o pilocie zdalnego sterowania w formie plastikowej "karty" podklejonej od spodu miękkim materiałem. Co ciekawe, pilot zapewnia pełną kontrolę nad urządzeniem, włącznie z aktywacją trybu standby. To już w przypadku wzmacniaczy lampowych prawdziwa rzadkość. Ale jest jeszcze coś lepszego. Red King Premium standardowo wyposażony jest w dwa wejścia RCA, ale na pokładzie może się znaleźć również moduł Wi-Fi lub Bluetooth 4.0 z kodekiem aptX. Wersja na rok 2017 ma mieć również całkiem zacnego DAC-a z wejściem USB typu B. Na jakiej kości będzie on zbudowany, tego nie wiem, ale domyślam się, że będzie już pozwalał na odsłuch plików hi-res, jeśli nie DSD. Co ciekawe, dodanie DAC-a ma się odbyć przy zachowaniu tej samej ceny wzmacniacza. Aż szkoda, że jeszcze trochę nie poczekaliśmy z tym testem.
Minusy? Pierwszym i najbardziej oczywistym jest brak osłony lamp, a przynajmniej w testowanym przez nas egzemplarzu niczego takiego nie było. Dla większości audiofilów nie jest to żaden problem, jednak niektórzy pewnie czuliby się bezpieczniej gdyby na stronie producenta pojawiła się informacja o możliwości zamontowania jakiejś opcjonalnej kraty lub czegoś bardziej gustownego. Drugi minus to mała liczba wejść i brak jakiegokolwiek wyjścia analogowego. Rozumiem, że przy obudowie węższej, niż standardowe 43-44 cm z tyłu nie ma zbyt wiele miejsca, ale gdyby obok dwóch wejść (szeroko rozstawionych i wygodnych - to fakt) znalazłby się pre-out, można by było pomyśleć o podłączeniu do wzmacniacza monitorów i subwoofera, co jest alternatywą dla "nieruszalnych" podłogówek. Małym minusikiem może być także brak dopasowanego wzorniczo źródła, z którym Red King Premium mógłby stworzyć elegancki system. Moim zdaniem ideałem byłby jakiś top-loader w stylu Pathosa Digit, z możliwością pracy w trybie przetwornika lub nawet streamera odtwarzającego pliki z sieci lub obsługującego jakiś serwis streamingowy, jak Spotify czy TIDAL. Dobrze, wiem, Eryk S Concept to nie Naim ani Marantz, ale skoro producent już oferuje moduły Wi-Fi i Bluetooth do swojego wzmacniacza, to może narodziny osobnego źródła są tylko kwestią czasu? Kolumny do kompletu już przecież są.
Brzmienie
Red King Premium trafił do naszego testu w bardzo ciekawym momencie. Ostatnio wzmacniaczy lampowych i ciepło grających tranzystorów nam nie brakowało, a polski piecyk trafił na półkę obok Unisona Triode 25, którego miałem już okazję słuchać i którego brzmieniem jestem szczerze zachwycony. Teoretycznie mamy tu zupełnie inne lampy pracujące w innym układzie, ale trzeba przyznać, że z zewnątrz Triode 25 i Red King Premium wyglądają całkiem podobnie. Przez chwilę miałem nadzieję, że polska integra zaprezentuje zupełnie inny charakter brzmienia i dzięki temu nie będę się musiał powtarzać ani odnosić do tego, co usłyszałem w wykonaniu włoskiego lampowca, ale w głębi duszy wiedziałem, że właśnie taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Nie pomyliłem się - Red King Premium już po kilkunastominutowej rozgrzewce zaprezentował piękne, audiofilskie brzmienie pełne lampowego uroku, ale też prawidłowo zrównoważone, naturalne, przejrzyste i bardzo dynamiczne. Ogólny charakter prezentacji w wielu aspektach bardzo przypominał to, co usłyszałem w wykonaniu Unisona, a dodam tylko, że Triode 25 jest moim zdaniem jednym z najlepszych wzmacniaczy lampowych w swojej cenie i zarazem jednym z najciekawszych urządzeń, z jakimi ostatnio się zetknąłem. Dwa takie hity jeden po drugim? No to trafiła mi się kumulacja! Aby się nie powtarzać i aby obie recenzje były ciekawe, wymyśliłem taki fortel - wbrew kolejności dostarczenia obu modeli do naszej redakcji, test polskiego wzmacniacza postanowiłem wpuścić jako pierwszy. W ten sposób nie będę mógł tak często odwoływać się do wrażeń z odsłuchu Unisona, bo przecież nikt oprócz paru osób ich jeszcze nie czytał, a jeśli opis brzmienia Red Kinga Premium się komuś spodoba, to pewnie poczeka też na recenzję jego włoskiego konkurenta. Ha! No przyznacie, że geniuszem to się trzeba urodzić...
Testowany piecyk na pewno nie ucieka od typowego dla wzmacniaczy lampowych ocieplania, zagęszczania i przybliżania dźwięku do słuchacza, ale robi to wszystko z dużym wyczuciem. Dzięki temu nie mamy do czynienia z wyraźnym przesłodzeniem. Wydaje się, że konstruktorowi bardzo zależało na tym, aby nie tyle "wydobyć" z lamp sto procent ich charakteru, co raczej "zachować" wszystkie ich zalety podczas strojenia wzmacniacza w taki sposób, aby dawał również bardzo zadowalającą dynamikę, grał równo, energicznie, szczegółowo i konkretnie. W przypadku układu lampowego uzyskanie ciepłego i romantycznego brzmienia nie jest przecież niczym wyjątkowym. Wielu audiofilów i elektroników twierdzi, że jeśli tylko trzymamy się sprawdzonych rozwiązań i nie zależy nam na przekraczaniu trudnych do pokonania barier, nie jest to nawet nic trudnego. Eryk Smólski najwyraźniej postanowił się trochę pomęczyć, a wyniki odsłuchów wskazują na to, że Red King Premium to coś więcej, niż klasyczny wzmacniacz lampowy w efektownym opakowaniu. Tak doskonały balans między wszystkimi blaskami lamp i kilkoma cechami, które łączylibyśmy raczej z dobrymi wzmacniaczami tranzystorowymi, nie może być dziełem przypadku lub efektem ubocznym jakiejś dziwnej konstrukcji podporządkowanej projektowi plastycznemu. Aby w ten sposób wycisnąć z brzmienia typową dla szklanych baniek namacalność średnicy, bogatą paletę barw i delikatność obchodzenia się z drobnymi niuansami, unikając jednocześnie minusów traktowanych jako odwieczne bolączki wzmacniaczy lampowych, trzeba naprawdę mocno się napracować, a czasami również odważyć się "oszukać system". Czy to efekt użycia lamp EL84, widywanych rzadziej niż EL34, KT88 lub 6550, ich implementacji w układzie Parallel Single-Ended, czy może cierpliwego doboru zastosowanych w układzie komponentów? Prawdopodobnie suma tych wszystkich działań. Faktem jest, że konstruktorowi udało się stworzyć wzmacniacz o wyraźnie słyszalnym charakterze lampy, ale pozbawiony lampowych wad.
Rezultat jest taki, że Red Kinga Premium możecie traktować jak każdy dobry wzmacniacz - tak w sensie konfiguracji systemu odsłuchowego, jak i wyboru repertuaru. Polski piecyk zagra pełnym, dobrze zrównoważonym i naturalnym dźwiękiem, w którym nie brakuje ani niskich, ani średnich, ani wysokich tonów. Wszystkie podzakresy żyją ze sobą w zgodzie, a spójność dźwięku na całej szerokości pasma jest więcej, niż dobra. Ciężko znaleźć tutaj jakiekolwiek dziury, a jedynym odstępstwem od linii jest delikatne wycofanie częstotliwości typowo subwooferowych i równie łagodna ekspozycja średnich tonów. Właściwie przez dłuższy czas zastanawiałem się czy sam skraj niskich tonów jest rzeczywiście leciutko cofnięty, czy może takie wrażenie wynika z zachowania rewelacyjnej szybkości i kontroli basu nawet na samym początku skali. Może jednak to, do czego przyzwyczaiły nas wzmacniacze tranzystorowe nie jest do końca naturalne? Tak czy inaczej, w brzmieniu polskiego piecyka niskich tonów na pewno nie brakuje, co nie zmienia faktu, że podczas odsłuchu bardziej koncentrowałem się na rytmice, szybkości i nasyceniu, a nie głębi tego zakresu. To samo można powiedzieć o tej symbolicznej "górce" w zakresie średnich częstotliwości. Nie jest to nawet element, który rzuca nam się w uszy jako pierwszy. Po pewnym czasie zaczynamy się nawet zastanawiać czy to Red King przybliża do nas wokale, czy może to inne wzmacniacze spychają tę część pasma na dalszy plan wiedząc, że nie mogą się w tej dziedzinie pochwalić niczym szczególnym. Jeśli próbowaliście kiedyś słuchać muzyki na systemie zbudowanym na bazie budżetowego amplitunera kina domowego, na pewno wiecie, o czym mówię. Tam wokale i instrumenty operujące w zakresie średnich tonów są niemal zupełnie nieistotne. Zamiast tego słuchacz ma się koncentrować na napompowanym basie, świszczących wysokich tonach i sztucznych efektach przestrzennych. W rezultacie esencja muzyki jest zabijana, a na pierwszy plan wyciągane są elementy, które tak naprawdę powinny stanowić dodatek do dania głównego. W porządku - Red King też nie jest wzmacniaczem idealnie neutralnym, ale jego priorytety są poustawiane po audiofilsku. Przekłada się to na ogromną przyjemność słuchania, która nie kończy się po pięciu minutach zachwycania się głębokim basem i rozdmuchaną przestrzenią. Wręcz przeciwnie - im dłużej go słuchamy, tym bardziej zaczyna nam to brzmienie "wchodzić". Do drobnych (podkreślam - drobnych) odchyłek wynikających z lampowego charakteru polskiego piecyka można się bardzo szybko przyzwyczaić. Nasz mózg jest skonstruowany tak, że szybko włącza swój własny korektor. Później pozostaje nam już tylko rozkoszować się muzyką, a to - w odróżnieniu od cyfrowych algorytmów - nigdy się nie nudzi.
Na koniec kilka obserwacji natury praktycznej. Red King Premium jest urządzeniem bardzo przyjemnym w użytkowaniu, a proces testowania go w różnych konfiguracjach sprzętowych był czystą frajdą. Ponieważ wspomnianego wcześniej Unisona Triode 25 przećwiczyłem z kilkoma parami kolumn i bardzo szybko trafiłem na synergiczną konfigurację z Audiovectorami SR3 Super, tutaj poszedłem tą samą drogą i również uzyskałem satysfakcjonujące rezultaty. Niższa moc polskiego wzmacniacza dała o sobie znać dopiero w połączeniu z wymagającymi kolumnami takimi, jak chociażby Albedo HL 2.2. Jeśli chcecie znaleźć dobre towarzystwo dla Red Kinga, możecie pójść utartą ścieżką i wybrać coś z oferty Audiovectora, Focala lub Triangle'a, ale naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie aby wypróbować także inne połączenia, nawet z kolumnami o standardowej skuteczności i impedancji. W naszej sali odsłuchowej Red King wybornie zagrał z SR3 Super, ale dał sobie radę także Pylonami Diamond 28 i PMC Twenty 5.24. Z tymi ostatnimi pozwolił uzyskać fantastycznie wciągającą średnicę i bas, który pod wieloma względami będzie trudny do pobicia w tej cenie. No ale... Co tu długo szukać, jeśli producent sam oferuje nam bardzo ciekawe kolumny, z którymi Red King podobno również tworzy w pełni synergiczny system. Nie miałem okazji się o tym przekonać, ale wierzę na słowo. Bądźmy szczerzy - tak dobry wzmacniacz powinien zagrać z każdymi dobrymi kolumnami i już tylko od nas zależy w którym kierunku pójdziemy.
Budowa i parametry
Opisywany wzmacniacz to ulepszona wersja Red Kinga. Konstruktor zoptymalizował podwójny zasilacz, który w modelu Premium ma całkowicie rozdzielone sekcje dla prawego i lewego kanału. Zasilanie zostało również zaprojektowane tak, aby urządzenie mogło pracować z różnymi napięciami prądu przemiennego na całym świecie. Oprócz wejść analogowych, na pokładzie mamy łączność Bluetooth w wersji 4.0. Producent twierdzi, że jakość brzmienia na tym wejściu dorównuje odtwarzaczom CD. Transformatory posiadają podwójne ekranowanie z miedzi i stali aby zminimalizować szumy. Układ elektroniczny jest wykonany w technice punkt do punktu, a także na płytkach PCB i SMD, co zależy od temperatury i funkcji każdego modułu wewnętrznego. Wykorzystano tu między innymi rezystory Dale, kondensatory WIMA, Rubycon i Nichicon Gold oraz przełączniki Takamisawy. Lampy EL84 pracują w konfiguracji PSE (Parallel Single-Ended), natomiast podwójne triody 6N6P - w układzie SRPP (Series Regulated Push-Pull). Wzmacniacz oferuje moc 12 W na kanał, co zgodnie z zapewnieniami producenta zupełnie wystarczy do napędzenia "normalnych" kolumn, a przy tym pozwala zminimalizować zniekształcenia harmoniczne. Przy podłączaniu kolumn należy oczywiście sprawdzić ich impedancję ponieważ wzmacniacz ma odczepy dla zestawów 4-omowych i 8-omowych. Funkcje włączenia i wyłączenia, wyboru źródła, regulacji głośności i wyciszenia są obsługiwane zdalnie za pomocą dołączonego do zestawu pilota. W wersji na przyszły rok na tylnym panelu pojawi się również wejście USB.
Konfiguracja
Pylon Audio Diamond 28, Audiovector SR3 Super, Albedo HL 2.2, PMC Twenty 5.24, T+A E-Serie Music Player Balanced, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Red King Premium to z całą pewnością bardzo udany, a pod wieloma względami nawet wyjątkowy wzmacniacz. Już na pierwszy rzut oka widać, że to odważna i niebanalna konstrukcja, która jednym przypadnie do gustu od razu, a innych zniechęci. Jak każdy oryginalny produkt, polski wzmacniacz wymaga od kupującego zrozumienia i akceptacji wizji projektanta, a możliwość zamówienia egzemplarza wykonanego zgodnie z naszym gustem stanowi dodatkową zachętę dla miłośników unikalnych przedmiotów, których forma wręcz ociera się o sztukę. Brzmienie to już trochę inna historia. Tutaj testowany wzmacniacz nie zmusza nas do dokonania wyboru z cyklu "kochaj albo rzuć". Tak dopracowany dźwięk będący połączeniem pełnego, lampowego charakteru z szybkością, dynamiką i czystością typową dla dobrych tranzystorów powinien przekonać każdego melomana i audiofila, bez względu na preferencje sprzętowe bądź muzyczne. Aby cieszyć się cudownie muzykalnym brzmieniem trzeba jedynie przyłożyć się do wyboru kolumn. Jeśli potrzebujecie w tym temacie gotowego rozwiązania, możecie od razu sięgnąć po Ketsusy, a jeśli chcecie dobrać głośniki samodzielnie, na pewno nie będzie to aż tak trudne zadanie. Red King Premium potrafi się za to pięknie odwdzięczyć.
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 12 W
Typ układu: Parallel Single-Ended
Impedancja wyjściowa: 4 Ω/8 Ω
Wejścia: 2 x RCA, Bluetooth
Wymiary (W/S/G): 17/29/37 cm
Masa: 14 kg
Cena: 17249 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Eryk S Concept.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
stereolife
Tak, może tylko z ceramicznymi Albedo HL 2.2 trzeba było podkręcić gałkę trochę mocniej, ale z innymi użytymi w teście kolumnami nie było żadnych problemów. Jedna uwaga - Red King Premium to wcale nie takie "maleństwo". Wzmacniacz jest gabarytowo bardzo zbliżony do wymienionego w teście Unisona Triode 25 - jest trochę węższy niż norma przewiduje, za to głęboki, wysoki i odpowiednio ciężki. W rzeczywistości to kawał grata, choć w bardzo efektownym wdzianku.
0 Lubię -
Komentarze (3)