Audiolab 8200A
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Audiolab to brytyjska marka założona w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przez dwóch audiofilów. Pierwszy nazywał się Philip Swift, a drugi Derek Scotland. Ich pierwszym produktem był wzmacniacz zintegrowany oznaczony symbolem 8000A. Konstrukcja cieszyła się takim zainteresowaniem, że wkrótce w katalogu pojawił się także tuner 8000T, przedwzmacniacz gramofonowy 8000PPA i monobloki 8000M. W 1997 roku Audiolaba kupiła firma TAG McLaren, której ambicją było stworzenie całej linii hi-endowych urządzeń i wdarcie się na ten niełatwy, specjalistyczny rynek. Powstały między innymi bardzo nowatorskie kolumny, których obudowy inspirowane były bolidami Formuły 1. Wszystko to znalazło jednak odzwierciedlenie w cenach urządzeń, a cała idea chyba nie przemawiała do audiofilów, z których wielu wolało jednak tradycyjne skrzynki i konserwatywne podejście do sprawy. Koniec końców operacja przekształcenia Audiolaba w hi-endową perełkę pod nazwą TAG McLaren się nie udała.
W 2004 roku marka została więc ponownie przejęta, tym razem przez koncern IAG (International Audio Group), który miał o wiele lepszy pomysł na wykorzystanie jej potencjału. Firma wróciła do produkcji minimalistycznych, audiofilskich i rozsądnie wycenionych urządzeń. Najpierw wprowadzono urządzenia z oryginalnej serii 8000 w niemal niezmienionej formie, a po dobrych kilku latach wprowadzono odświeżoną serię 8200 oraz nowe urządzenia takie, jak przetwornik cyfrowo-analogowy czy odtwarzacz CD z gniazdem USB. Tymczasem do naszej redakcji jakiś czas temu trafił wzmacniacz 8200A - najnowsze wcielenie modelu, który przyniósł Audiolabowi sukces. Czy konstrukcja mająca tak naprawdę 30 lat może konkurować z nowoczesnymi wzmacniaczami?
Wygląd i funkcjonalność
Audiolab jest kwintesencją audiofilskiego minimalizmu. Rzecz w tym, że dzięki metalowej obudowie, porządnym pokrętłom i cudownie surowej płycie czołowej jest w nim coś urzekającego. Zamiast typowej dla urządzeń z tej półki cenowej obudowy przypominającej duże pudełko po zapałkach, zastosowano tu bardziej skomplikowaną konstrukcję, do której mocowana jest ozdobna przednia ścianka, a także panele boczne i górna pokrywa. Dzięki temu obudowa wzmacniacza jest bardzo sztywna i sprawia wrażenie dopracowanej. Nie ma mowy o jakichś blaszanych kratkach, które uginają się pod ciężarem byle przetwornika. Na 8200A można ustawić całą wieżę, choć nie jest to zalecane ze względu na wentylację. Górna pokrywa nie jest ażurową kratownicą wpuszczającą do wzmacniacza kurz z całej okolicy. To metalowa płyta, w której wykonano tylko dwa rzędy nacięć - w tylnej części nad samymi radiatorami. Blokowanie tych otworów może się źle skończyć. Podczas pracy Audiolab rzeczywiście trochę się grzeje, więc trzeba zapewnić mu trochę wolnej przestrzeni, aby mógł swobodnie oddawać ciepło nie tylko przez otwory wentylacyjne, ale także całą powierzchnię obudowy.
Wracając do przedniej ścianki, dla purystów jest to czysta poezja. Ideałem byłby dla nich pewnie wzmacniacz z jednym przyciskiem i dwoma pokrętłami (do regulacji głośności i wyboru źródła dźwięku). Tutaj mamy dwie dodatkowe gały, ale na szczęście nie służą one do regulacji niskich i wysokich tonów. To by było niekoszerne! Pierwsze pokrętło służy do wyboru źródła nagrywania (czyli przepuszczania sygnału na jedno z wyjść liniowych umieszczonych z tyłu), natomiast drugie służy do przełączania wzmacniacza w jeden z pięciu trybów pracy. 8200A może być nie tylko wzmacniaczem zintegrowanym, ale też przedwzmacniaczem, końcówką mocy lub i jednym i drugim. Zabawa jest prawdopodobnie przewidziana dla posiadaczy innych urządzeń Audiolaba takich, jak końcówka mocy 8200P, monobloki 8200M lub potężne 8200MB. W ten sposób właściciel wzmacniacza zintegrowanego może wykonać kolejny krok bez konieczności pozbywania się posiadanego sprzętu. Wystarczy przełączyć integrę w tryb przedwzmacniacza i gotowe. Niektórzy producenci robią prawie to samo, łącząc umieszczone z tyłu wyjście z przedwzmacniacza i wejście do końcówki mocy za pomocą zworek lub nawet grubych drutów pasujących do gniazd RCA. Metoda Audiolaba wydaje się jednak bardziej purystyczna, a przy tym także wygodniejsza. Z prawej strony klasycznego, analogowego potencjometru umieszczono miniaturowe okienko z czerwonymi diodami (na szczęście bardzo dyskretnymi) i odbiornikiem podczerwieni, duże gniazdo słuchawkowe i główny włącznik. Po odpaleniu wzmacniacz wstępnie rozgrzewa się przez kilka sekund, po czym z wnętrza obudowy słychać kliknięcie przekaźnika i już możemy słuchać.
Tylna ścianka prezentuje się równie elegancko, jak przednia. Mamy tu cały rząd gniazd RCA, dwie pary gniazd głośnikowych oraz gniazdo zasilające. Idąc od prawej znajdziemy tu trzy wejścia liniowe, dalej trzy tak zwane przelotki (czyli pary wejść i wyjść odpowiadających za to same źródło), a na końcu trzy gniazda odpowiadające za kwestie przedwzmacniaczowe i końcówkomocowe;-) Do dyspozycji mamy aż dwa wyjścia z przedwzmacniacza i jedno wejście do końcówki mocy. Możliwości jest więc co nie miara. Możemy na przykład wykorzystać 8200A jako przedwzmacniacz i wypuścić z niego sygnał do czterech monobloków, aby zasilać nimi kolumny w bi-ampingu. Możemy także podłączyć Audiolaba do jednej stereofonicznej końcówki mocy, a dzięki drugiemu wyjściu z preampu włączyć do systemu subwoofer albo nawet dwa - po jednym na kanał. Zapewne niewielu użytkowników wykorzysta te możliwości, ale dobrze wiedzieć, że mamy je pod ręką. Szczególnie w urządzeniu, które wygląda tak minimalistycznie! Jedyne, co może się nie spodobać na zapleczu 8200A to gniazda głośnikowe. Mają plastikowe nakrętki i są trochę toporne. Najlepszym wyjściem jest kupno kabli głośnikowych zakończonych wtykami bananowymi. Ponieważ zdecydowana większość kabli używanych przez nas w redakcji takie właśnie ma, nie obchodził nas ani rozmiar otworów przewidzianych na widełki i gołe kable, ani bliskie usytuowanie czerwonych i czarnych nakrętek.
Dołączony do zestawu pilot zdalnego sterowania jest bardzo porządny i ma metalową górną płytkę, co dodaje mu luksusowego smaczku. Jak na wzmacniacz, jest tu stanowczo zbyt dużo przycisków, ale dysponując odtwarzaczem Audiolaba będziemy mogli obsługiwać cały system za pomocą jednego pilota. Zresztą nie tylko, bo po chwili zabawy udało nam się uruchomić także odtwarzacz Naima. Przez jakiś czas myśleliśmy, że za pomocą pilota nie można tylko zmienić źródła dźwięku, ale byliśmy w błędzie. To pokrętło także jest zmotoryzowane, więc wszystko działa. Spodobało nam się też gniazdo słuchawkowe, które najwyraźniej nie jest tylko tanim dodatkiem.
Ogólne wrażenia po dwóch miesiącach korzystania z tego wzmacniacza są bardzo, bardzo pozytywne. 8200A wygląda prosto, ale robi wszystko, czego można wymagać od wzmacniacza, jest intuicyjny, uniwersalny i głupotoodporny. Nie ma w nim ani jednej głupoty w rodzaju przycisku umieszczonego na dole obudowy, świrującego oprogramowania sterującego podstawowymi funkcjami czy cyfrowego potencjometru, który do delikatnego podniesienia poziomu głośności potrzebuje wykonania trzech pełnych obrotów idiotyczną, klikającą gałą. Tak, wiemy że klasyczne, analogowe potencjometry też mają swoje wady, ale czy kogoś interesuje niezrównoważenie kanałów przy tak niskim poziomie głośności, na którym i tak słychać tylko cykanie? Tutaj można ustawić głośność nawet na początku skali i to korzystając z pilota. Dla nas to lepsze, niż "regulacja głośności w 120 krokach co 0,5 dB". Wzmacniacz ma mieć gałę i kropka;-)
Brzmienie
Kilka lat temu mieliśmy do czynienia z integrą 8000A oraz dzielonym zestawem 8000Q/8000P. Oba zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie, szczególnie pod względem dynamiki i przejrzystości. Spodziewaliśmy się więc podobnego charakteru brzmienia i nie pomyliliśmy się. 8200A to taki wilk w owczej skórze. W obudowie o standardowych gabarytach musi się mieścić jakiś dynamit, który daje muzyce małe turbodoładowanie. Brzmienie jest dzięki niemu pełne energii, zarówno w skali makro, jak i mikro. Oznacza to, że wcale nie musimy słuchać muzyki głośno, aby ta żyła, pulsowała, była pełna drobnych detali, wibracji i smaczków. Już z potencjometrem ustawionym na godzinę dziewiątą zaczynało się robić ciekawie, a powyżej tej granicy całość nabierała koncertowej wręcz otwartości. Próbę mocy Audiolab zaliczył śpiewająco, a my już po pierwszym dniu zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie mamy przed sobą prawdziwego killera. I bynajmniej nie mamy na myśli tylko jego zdolności dynamicznych. W wielu konstrukcjach taka swoboda i zapas mocy są automatycznie powiązane z innymi zaletami - rozdzielczością, szybkością, precyzyjnym rysunkiem stereofonicznym... Tak było także w przypadku 8200A. Od początku wszystko w jego brzmieniu nam pasowało. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby w sklepowych odsłuchach rozwalał nawet droższe konstrukcje. Postanowiliśmy więc poddać go nieco dłuższej próbie odsłuchowej. Zamiast standardowych kilku czy kilkunastu dni, Audiolab grał u nas ponad dwa miesiące.
Jakie obserwacje wyłoniły się po tak długotrwałych odsłuchach? Czy dynamika i przejrzystość tego minimalistycznego piecyka nam się znudziły? Otóż ani trochę! Czasami po tak dobrych pierwszych wrażeniach następuje etap, w którym początkowa ekscytacja powoli przechodzi w przyzwyczajenie i nudę, a jeśli mamy jeszcze mniej szczęścia, odkrywamy jakieś wady sprzętu (których, zaabsorbowani zaletami, wcześniej nie dostrzegaliśmy) i zaczynają nas one denerwować. W tym przypadku jednak nic takiego nie nastąpiło. Audiolab 8200A jest takim wzmacniaczem, na którym można polegać. Również w takich kwestiach, jak równowaga tonalna czy realistyczne odwzorowanie barw instrumentów. Jego brzmienie nie jest ani ciemne, ani jasne. Nie jest też ocieplone czy schłodzone. Jeśli już mielibyśmy wskazywać tu jakiś kierunek, 8200A podąża w kierunku obiektywizmu i szybkości, ale to nie oznacza, że jest urządzeniem bezdusznym. W zakresie przełomu średnich i wysokich tonów potrafi być trochę twardy, ale to tylko element jego charakteru. Jeżeli szukacie wzmacniacza z sercem jak dzwon, zdolnego przekazać mnóstwo szczegółów przy jednoczesnym zachowaniu realizmu i naturalności brzmienia, koniecznie posłuchajcie tego. Nawet, jeśli jesteście gotowi przeznaczyć na ten cel więcej pieniędzy.
Gdyby 8200A nie miał tak dobrej równowagi, przekłamywał barwy, grał agresywnie albo miał inne poważne wady, na pewno wychwycilibyśmy je po dwóch miesiącach słuchania. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać, czy gdybyśmy mieli taką moc sprawczą, przyprawilibyśmy go odrobinę ciepła lub wyszlifowali ten przełom średnich i wysokich tonów, czyniąc brzmienie bardziej eleganckim i kulturalnym. I wiecie co? Po chwili zastanowienia doszliśmy do wniosku, że nic byśmy już nie kombinowali. Dzięki takim smaczkom brzmienie Audiolaba ma pewien rozpoznawalny charakter, a jednocześnie jako całość jest wystarczająco uniwersalne, by móc polecić ten wzmacniacz każdemu. No a przede wszystkim - nie znamy drugiej konstrukcji za podobne pieniądze, która oferowałaby taką energię i swobodę dynamiczną, która sprawia, że głośniki naprawdę zasuwają, a nie tylko podrygują bezwładnie.
To samo dzieje się ze słuchawkami. Od pierwszych sekund wiadomo, że dziurka na przednim panelu wzmacniacza nie jest jedynie przypadkowym dodatkiem. 8200A to po prostu znakomity wzmacniacz słuchawkowy. Gdyby nie miał wyjścia dla nauszników, trzeba by było wydać co najmniej 1000-1500 zł na osobny wzmacniaczyk oferujący zbliżoną jakość brzmienia. Jeżeli więc często korzystacie z nauszników, możecie potraktować gniazdo słuchawkowe jako duży, duży prezent od firmy.
Zwykle opisując brzmienie testowanych urządzeń staramy się skupić na ich charakterze, ale wskazać zarówno zalety, jak i wady. Tym razem trudno nam wyłowić jakiekolwiek niedociągnięcia, szczególnie w kontekście ceny wzmacniacza, jego wyposażenia i jakości wykonania. Nie będziemy więc szukać na siłę. Nie za te pieniądze. Tak naprawdę żałujemy tylko, że w katalogu Audiolaba nie ma wzmacniacza zintegrowanego w cenie 8000-12000 zł. Bo jeśli 8200A kosztuje 3999 zł i gra tak porządnie i ekscytująco... Ale może musimy po prostu wypróbować przedwzmacniacz 8200Q z monoblokami 8200MB;-)
Budowa i parametry
Audiolab 8200A to klasyczny, stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany dysponujący mocą 60 W na kanał. Surowa stylistyka i minimalistyczny układ przedniej ścianki nie kłócą się w tym przypadku ze znakomitą funkcjonalnością. Dzięki przełącznikowi trybu pracy, urządzenie może pełnić rolę przedwzmacniacza, końcówki mocy lub jednego i drugiego. Bogaty zestaw gniazd zapewnia posiadaczowi spokój w razie konieczności rozbudowy systemu o kolejne źródła i umożliwia inne drogi rozwoju takie, jak dołożenie końcówki mocy, monobloków lub subwoofera. Na pokładzie jest też bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy przystosowany do pracy z nausznikami o impedancji od 8 do 2000 omów! Wnętrze rozplanowano bardzo czytelnie, a droga sygnału przebiega tak, jak można by było wywnioskować z układu gniazd i pokręteł. Nie zastosowano tu żadnych sztuczek z przedłużkami, a mimo to w głównych sekcjach wzmacniacza widać piękną symetrię. Zasilacz zbudowano w oparciu o solidny transformator toroidalny umieszczony tuż za gniazdem IEC. Obok mamy dwa spore, ułożone poziomo kondensatory, a niewiele dalej - radiatory, do których przykręcono tranzystory mocy. Jakość elementów i montażu nie daje pola do narzekania. Jedynym dyskusyjnym zabiegiem jest prowadzenie sygnału do gniazd głośnikowych w pobliżu transformatora. Ale jeśli się dobrze zastanowić, chyba nie było innego wyjścia. Całość zamknięto w solidnej, metalowej obudowie o standardowych wymiarach i klasycznych proporcjach. Jak każdy porządny piec, Audiolab waży swoje - 7,4 kg.
Konfiguracja
O brak mocy raczej nie ma się co obawiać. Patrząc na dane techniczne można pomyśleć, że teoretycznie jeszcze nie jest to poziom wzmacniaczy dysponujących mocą 100-200 W. Tak, ale praktyka pokazuje, że podobnie, jak u Naima czy Exposure'a, audiolabowe waty są jednak bardziej kaloryczne. 8200A zmiecie z powierzchni ziemi niejeden amplituner, którego producent podał w tabeli moc 5 x 100 W. Podczas naszego testu wzmacniacz pracował z najróżniejszymi kolumnami. Najdłużej spięte były z nim polskie ślicznotki Divine Acoustics Proxima, wcześniej grały Audio Physiki Tempo VI, potem na kilka dni w systemie pojawiły się budżetowe monitory Auna Linie 20, a potem zaliczyliśmy jeszcze dość krótki epizod z Audio Physikami Classic 30. Audiolab szarpał je wszystkie, jak Reksio szynkę. Źródła - Naim CD 5XS, Hegel HD11, iFi Audio iDAC. Kable głośnikowe - Sevenrods ROD4, KBL Sound Red Eye. Interkonekty - Albedo Geo, Argentum Sw-0,5/1. Listwy zasilające - Enerr Power Point R3, Gigawatt PF-2. Kable sieciowe - Gigawatt LC-2 mkII, Audioquest NRG-2. Słuchawki - Denon Music Maniac AH-D340, B&W P5, Beyerdynamic T70, Jabra Revo, Sennheiser Momentum On-Ear. To chyba wszystko, co podczas tych dwóch miesięcy przewinęło się przez nasz redakcyjny system.
Werdykt
Lubicie program motoryzacyjny "Top Gear"? My jesteśmy takimi fanami, że wybraliśmy się nawet na ostatnią imprezę na Stadionie Narodowym. Patrząc na wzmacniacz Audiolaba przyszło nam do głowy pewne skojarzenie, związane właśnie z programem Clarksona, Hammonda i Maya. Jednym z ich ulubionych samochodów jest Holden Monaro. Recepta na sukces jest w ich przypadku prosta - dużo mocy, prosta konstrukcja, sprawdzone rozwiązania i żadnych udziwnień w rodzaju zmieniania biegów za pomocą dźwigienek za kierownicą. Te auta nie mają pięciu trybów kontroli trakcji ani komputerów mądrzejszych od kierowcy. Mają tylko duży silnik, cztery koła, pedały, kierownicę i kilka niezbędnych drobiazgów takich, jak szyby czy kierunkowskazy. I potrafią dać więcej frajdy z jazdy, niż niejedno Porsche czy Ferrari, i to za nieporównywalnie mniejsze pieniądze. Wszystko dlatego, że ich konstruktorzy starali się, aby wszystko było proste. Tak samo jest z 8200A. Nie ma w nim nic niepotrzebnego, a wszystko, co naprawdę się liczy, jest dopracowane i ponadczasowe. To po prostu świetny wzmacniacz i kwintesencja audiofilskiego podejścia do sprawy. To także kolejny dowód na to, że dobre rzeczy nigdy się nie starzeją. Dysponujemy w redakcji droższym wzmacniaczem o nieco innym, bardziej dojrzałym brzmieniu, ale po teście postanowiliśmy zostawić sobie Audiolaba. Nie jako wzmacniacz referencyjny, ale jako punkt odniesienia dla wzmacniaczy za 4000 zł i więcej. Koniecznie musimy sprawdzić, jak się sprawuje z firmowymi monoblokami. Ale to już pewnie temat na oddzielny test.
Dane techniczne
Moc: 2 x 60 W
Wejścia liniowe: 6 (RCA)
Wyjścia liniowe: 3 (RCA)
Wyjścia z przedwzmacniacza: 2 (RCA)
Wejście do końcówki mocy: 1 (RCA)
Gniazda głośnikowe: 2 pary
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm
Wejście phono: -
Zdalne sterowanie: +
Regulacja barwy: -
Zniekształcenia (THD): < 0,07 %
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,5 dB)
Zakres impedancji słuchawek: 8 - 2000 omów
Wymiary (W/S/G): 7,4/35,5/44,5 cm
Masa: 7,4 kg
Cena: 3999 zł
Sprzęt do testu dostarczył sklep Q21.
Zdjęcia: Audiolab, Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
Kazimierz
Znakomity wzmacniacz gra jak marzenie i w tej cenie nie ma lepszego na rynku po odsłuchach zdecydowałem się na Audiolab i nie żałuję. Co ciekawe miałem flagowego Cambridge który został odesłany z kwitkiem.
0 Lubię -
bodziowalczak
Witam. Czy połączenie pieca opisywanego powyżej z kolumnami Akkus Monolith F1 będzie odpowiednie do muzyki rockowej z lat 80? Pozdrawiam.
0 Lubię -
stereolife
Tego niestety nie wiemy ponieważ nie słuchaliśmy tych kolumn, nawet gościnnie. Sam Audiolab 8200A powinien się w takiej muzyce sprawdzić, a czy połączenie tego wzmacniacza z wymienionymi kolumnami będzie udane, to już trzeba by było sprawdzić samodzielnie. Pozdrawiamy!
1 Lubię -
bodziowalczak
Witam. Dziękuję za odpowiedź. Jakie ewentualnie polecacie kolumny do w/w Audiolaba? Pokój odsłuchowy ma 15 m. Pozdrawiam.
0 Lubię -
Darek
Witam. Posiadam kolumienki Divine Acoustics Proxima V3. Potwierdzam że to najlepsze co mi się trafiło. Szanowna redakcjo, proszę o pomoc w wyborze wzmacniacza do moich piękności. Audiolab 8200A czy Hegel H80? Z góry pięknie dziękuję.
0 Lubię -
stereolife
Bardzo nam miło, że jest Pan zadowolony z wyboru kolumn. Jeżeli tylko pasują do pomieszczenia odsłuchowego, dalej powinno pójść z górki. Jeśli natomiast chodzi o wybór wzmacniacza, staramy się nie wskazywać zwycięzcy w sytuacji "jeden z dwóch". Skoro już tak mocno zawęził Pan pole poszukiwań, pozostaje namierzyć oba wzmacniacze i umówić się na odsłuch lub wypożyczyć do domu, jeśli będzie taka możliwość. Naszym zdaniem Hegel H80 jest lepszym wzmacniaczem, ale powstaje pytanie czego Pan teraz w brzmieniu bardziej potrzebuje. Jeśli idziemy bardziej w kierunku równowagi i muzykalności, to Hegel. A jeśli jednak stawiamy na dynamikę i przejrzystość, to Audiolab. Wydaje nam się, że H80 będzie bezpieczniejszym wyborem, bo z 8200A może być ciut za ostro i za płasko, przynajmniej z tymi kolumnami. Pozdrawiamy!
0 Lubię
Komentarze (7)