Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

iFi Audio iGalvanic 3.0

iFi Audio iGalvanic 3.0

Rozwój segmentu audiofilskich przetworników zaczyna wyraźnie odbijać się na innych rodzajach urządzeń audio. Streamery i urządzenia zbudowane w celu podpięcia klasycznego zestawu stereo do systemu multiroom muszą mieć nie tylko dobre wyjście analogowe, ale przede wszystkim kilka gniazd cyfrowych, aby móc puścić sygnał do DAC-a. Wzmacniacze bez wbudowanego konwertera zaczynają być traktowane jak magnetofony. Podobnie, jak telewizor bez złącza HDMI, integra bez wejścia USB lub kilku gniazd koaksjalnych i optycznych za kilka lat będzie prawdopodobnie czymś bardzo dziwnym. Pamiętajmy jednak, że wielu audiofilów wybrało pliki wcale nie ze względu na wygodę użytkowania, ale jakość brzmienia. Porównanie klasycznego odtwarzacza CD z przetwornikiem za podobne pieniądze, często prowadziło do wniosku, że DAC gra lepiej. Ale czy naprawdę chodziło o pliki? Te mogły być zgrane nawet z tej samej płyty. Chodziło właśnie o przetwornik. Nawet na chłopski rozum, jeśli w tej samej cenie nie musi zmieścić się cała maszyneria do odczytu nośnika, z szufladą, silnikiem, laserem, serwomechanizmem, przyciskami, wyświetlaczem i zasilaniem dla tego całego zbytku, to sam konwerter i stopień wyjściowy mogą być o wiele lepsze. Niestety, niektórzy audiofile potraktowali sprawę zbyt dosłownie, a ich oczekiwania wobec nowego źródła były zbyt wygórowane. Po raz kolejny okazało się, że słuchanie muzyki w przyzwoitej jakości może być łatwe i stosunkowo tanie, ale wybicie się na naprawdę wysoki poziom wymaga dużego doświadczenia, czasu i pieniędzy.

Każdy z nas zapewne ma trochę inne zdanie na ten temat. Nie można przecież zapominać o sporej grupie audiofilów, którzy do końca świata i o jeden dzień dłużej będą słuchali płyt kompaktowych. Wypowiadałem się na ten temat wielokrotnie i nie chcę się powtarzać. Jednak nawet ci, którzy w pewnym momencie weszli w temat przetworników, mają swoje własne doświadczenia i płynące z nich wnioski. Mało który amator cyfrowej muzyki odpuścił sobie dalsze poszukiwania już w momencie kupna pierwszego poważnego DAC-a. Niektórzy wprawdzie myśleli, że przeniosą się w świat hi-endu kupując przetwornik za tysiąc złotych, ale to bzdura. Do audiofilskiego dźwięku na razie nie ma drogi na skróty. Ale kto szuka, ten prędzej czy później znajdzie jeden, drugi lub trzeci sposób na poprawę brzmienia plików. Powiecie, że cyfra to cyfra? Cóż, kolejna bzdura. Powtarzają ją tylko ludzie dysponujący bardzo ograniczoną wiedzą i jeszcze mniejszym doświadczeniem w kwestii przełożenia teorii na dźwięk. Pudełko wielkości budżetowego phono stage'a to trochę za mało. Na rynku pojawiały się coraz bardziej zaawansowane przetworniki, ale pozbycie się gotówki też nie gwarantuje dobrego efektu. Wtajemniczeni amatorzy plików zajęli się więc "szczegółami" takimi, jak specjalne programy do odtwarzania muzyki, kable, konwertery USB-S/PDIF czy specjalne zasilacze. Na rynku pojawiły się także różnego rodzaju filtry, oczyszczacze i inne urządzenia mające ograniczyć lub wyeliminować zakłócenia, jakie nieuchronnie przenoszą się z komputera na nasz przetwornik. Dziś wybór tego typu akcesoriów jest całkiem spory. Większość z nich ma postać małego pendrive'a, kabla ze specjalnym pogrubieniem lub ewentualnie niewielkiego pudełka przypominającego dysk zewnętrzny. Wiele jest także pomysłów na oczyszczanie sygnału cyfrowego. W zasadzie nie widziałem chyba tylko modeli działających na zasadzie molekularnej filtracji równoległej realizowanej przez trzy niezależnie ekranowane moduły z miedzi PCOCC 8N zatopione w oleju z wątroby rekina z dodatkiem gwiezdnego pyłu i jadalnego złota.

Cała ta zabawa może wydawać się skomplikowana, a nawet lekko śmieszna, ale nikt nie mówił, że droga do świetnego brzmienia jest usłana różami. Skoro zmiana programu do odtwarzania muzyki, instalacja nowego sterownika lub wymiana kabla USB może pozwolić nam wycisnąć z plików jeszcze więcej, to nie ma się co dziwić, że kolejnym logicznym krokiem jest oczyszczenie sygnału z zakłóceń. Temat od dłuższego czasu zgłębia między innymi firma iFi Audio. Pamiętam, kiedy jako jedna z pierwszych wprowadzała na rynek specjalne przewody USB działające na zasadzie oddzielenia od siebie zasilania i sygnału audio, które to w wielu normalnych kablach biegną po prostu obok siebie. Poniekąd obrazuje to skalę problemów, jakie pozostały jeszcze do zwalczenia w świecie plików. No bo czy wyobrażacie sobie aby producent audiofilskich kabli wprowadził do oferty jeden przewód łączący w sobie sieciówkę i interkonekt analogowy? No właśnie... Dlatego marka związana z AMR-em odważnie eksplorowała nowe lądy i nie bała się eksperymentów. W przetwornikach montowała różne przełączniki i systemy poprawiające jakość sygnału cyfrowego, do tego wprowadzała urządzenia takie, jak chociażby iUSB, iSilencer czy iPurifier. Teraz udało się osiągnąć coś, co można by było nazwać ostatecznym rozwiązaniem kwestii zakłóceń w połączeniu cyfrowym. Chodzi o całkowite rozerwanie ciągłości sygnału elektrycznego wchodzącego do urządzenia od sygnału z niego wychodzącego. Oto iGalvanic 3.0.

iFi Audio iGalvanic 3.0

Wygląd i funkcjonalność

Zanim urządzenie trafiło w moje ręce, miałem spory problem z rozszyfrowaniem jego nazwy. To dlatego, że w katalogu iFi Audio jest już tyle różnych produktów należących do różnych serii. Gubią się w tym dziennikarze i sprzedawcy, a i czasami zdarza się, że dokładna nazwa danego modelu brzmi trochę inaczej na stronie firmy, a inaczej w oficjalnej informacji prasowej. Pierwsze urządzenia wychodziły na rynek po prostu jako iCAN, iDAC i tak dalej, później został wprowadzony podział na serie Micro i Nano, ale teraz już chyba nikt nad tym nie panuje. W sieci znajdziecie więc wszystkie modele we wszystkich wariacjach, jak na przykład Micro iPhono2, Pro iCAN czy Nano iUSB3.0. Zwykle staram się opisywać testowane urządzenia z zachowaniem pisowni stosowanej przez producenta, ale mam wrażenie, że i tam wprowadzano pewne zmiany. Nawet na pudełku jest inaczej. Gdyby przyjąć, że ta wersja jest prawidłowa, urządzenie nazywałoby się iFi nano iGalvanic3.0, przy czym "iFi nano" to marka, a "iGalvanic3.0" to nazwa modelu. Serio, ja się poddaję. Nie wiem czy w całej branży audio istnieje druga firma, która w krótkim czasie zyskała taką popularność, a jednocześnie tak mocno zamotała sprawę.

Ale to nie koniec niespodzianek. Dystrybutor wziął mnie sposobem i zamiast samego iGalvanica 3.0 iFi Nano Audio USB, podesłał do testu coś w rodzaju super packa z dwoma dodatkowymi pudełkami. Znalazły się w nich modele iDefender 3.0 oraz iPower, już bez żadnego Micro Nano Omega 3 + K2. Tym sposobem, z prostego odsłuchu polegającego na wpięciu galwanicznego oczyszczacza do systemu, zrobiła mi się prawdziwa układanka wymagająca kilkukrotnego przepinania wszystkich trzech elementów i wsłuchiwania się w efekty po zastosowaniu takiej kombinacji. Początkowo myślałem, że dwa dodatkowe urządzenia mają inne zastosowanie i nie można ich łączyć z głównym bohaterem naszego testu. Przecież samego iGalvanica 3.0 producent nazwał już Świętym Graalem komputerowego audio. Na jego opakowaniu jest tyle oznaczeń, że aż trudno to ogarnąć. Okazuje się jednak, że iGalvanic 3.0 może być używany w połączeniu z iDefenderem 3.0, którego zadaniem jest przerywanie pętli masy w połączeniu USB. Zaraz, to iGalvanic 3.0 już tego nie robi? Przecież z przodu znajduje się przełącznik oznaczony jako Ground Link, z trzema pozycjami do wyboru, a na stronie producenta przeczytamy, że urządzenie faktycznie może przerwać pętlę masy. Po co mielibyśmy jeszcze podłączać do tego wszystkiego iDefendera 3.0? Nie wiem. No dobrze, a po co nam iPower? Ano właśnie do zasilania iDefendera 3.0, który z boku ma gniazdko micro USB. Można oczywiście nakarmić go prądem z kolejnego gniazda w naszym komputerze, ale iPower ma dawać znacznie czystsze zasilanie, po raz kolejny oddzielając nasz sygnał audio od zakłóceń pochodzących z peceta. iPower to po prostu porządny zasilacz wtyczkowy, który otrzymujemy z kompletem dodatkowych wtyczek i przejściówek.

Wszystkie trzy urządzenia były zafoliowane razem, a na ich pudełkach znalazło się dodatkowe oznaczenie mówiące o tym, że wchodzą w skład firmowego "Package Deal" i nie mogą być sprzedawane osobno. Może to i dobrze, bo znam ludzi, którzy uzbrajają swoje systemy w absolutnie wszystkie dostępne na rynku akcesoria poprawiające dźwięk. Mają stoliki antywibracyjne, kolce pod urządzeniami, drewniane klocki pod kablami, magiczne kulki na ścianach i demagnetyzery do płyt, a gdyby mogli przed każdym odsłuchem zapraszać do domu różdżkarza, pewnie też by się nie zastanawiali. Rozumiem więc, że jest na takie rzeczy zapotrzebowanie, a ponieważ firmowy pakiet zawierający iDefendera 3.0 i zasilacz iPower nie jest o wiele droższy, niż sam iGalvanic 3.0, to pewnie nie jest to zły pomysł. Z drugiej strony, przypomina mi to trochę politykę niektórych producentów rozgałęziaczy i kabli sieciowych, którzy twierdzą, że najlepsze efekty daje podpięcie jednej listwy dla każdego urządzenia. Nie wątpię, że tak jest. Słyszałem nawet efekty, ale matematyka jest bezlitosna. Z jednej listwy i powiedzmy czterech kabli, robią nam się trzy listwy z sześcioma kablami. Dla producenta to tak, jakby zamiast jednego klienta miał dwóch albo trzech. Najgorsze jednak nie są wcale koszty, ale stopień skomplikowania takiej operacji i cała plątanina pudełek i kabli, wyrastająca nam nagle obok stolika ze sprzętem. W przypadku firmowego pakietu iFi Audio jest podobnie. Sam iGalvanic 3.0 to ładne, proste pudełeczko z jednym wejściem i jednym wyjściem USB. Można je postawić obok DAC-a tak, aby było niewidoczne i robiło swoją robotę, nie rzucając się w oczy. Co innego z iDefenderem 3.0 i iPowerem. Tu już robi się mała pajęczynka, więc automatycznie zaczynamy się zastanawiać czy to wszystko naprawdę jest potrzebne aby oczyścić sygnał z komputera? Spróbujemy, zobaczymy.

Przyznam szczerze, że sprawa bardzo mnie zainteresowała i byłem po prostu ciekawy co producent ma na ten temat do powiedzenia. No bo co ma robić iGalvanic 3.0, to mniej więcej wiem. Ale dlaczego mielibyśmy podłączać do niego kolejne urządzenia? Okazuje się, że jest w tym jakiś sens, ale... Akurat niekoniecznie w przypadku iDefendera 3.0 z iPowerem. Firma nie podaje jasnego wytłumaczenia dlaczego połączenie tych trzech urządzeń miałoby być dobrym pomysłem. W jednym z dokumentów na oficjalnej stronie firmy znalazłem jednak prawdziwą perełkę. Dlaczego połączyliśmy te trzy pudełka w jeden pakiet? Bo klienci nas o to poprosili. Nie dlatego, że daje to dalszą poprawę brzmienia, nie ze względu na redukcję zakłóceń, jittera czy czegoś tam jeszcze. Dlatego, że ludzie podobno chcieli taki komplet kupić. Dla mnie to brzmi trochę tak, jakby producent przyznał się, że nie bardzo widzi sens zastosowania takiej kombinacji, no ale klient nasz pan. Żeby tylko ci sami klienci nie napisali później na forach, że kupili i nie działa... Nie widzę nic złego w podsuwaniu odbiorcom pomysłów na dalszą poprawę brzmienia, ale to musi mieć sens. Co ciekawe, w broszurkach dotyczących iGalvanica 3.0 znalazłem także informację, że można dołożyć do niego model iUSB 3.0 aby ulepszyć brzmienie o kolejne 5-10%. Z kolei na instrukcji obsługi w formie wąskiej, długiej kartki znalazło się zalecenie dla użytkowników, którzy nie mają prawidłowo uziemionego systemu. Mogą oni dokupić do kompletu model Groundhog czyli taki "filtr uziemiający" zamontowany na kablu USB. Wychodzi na to, że pakiet zawierający iUSB 3.0 i Groundhoga miałby w przypadku iGalvanica 3.0 większy sens, niż paczka z iDefenderem 3.0 i iPowerem. Jest to nawet wyraźnie napisane w firmowych dokumentach i instrukcji obsługi dołączonej do testowanego modelu! Wygląda to tak, jakby inżynierowie nawet ogarniali sprawę, ale dział sprzedaży robił wszystko po swojemu. Jak się dobrze rozpędzą, to za rok wejdzie jeszcze iGalvanic 3.0 w obudowie Micro i pewnie będzie dostępny w komplecie z iPowerem, iSilencerem, iPurifierem, a jak klienci sobie zażyczą, to dostaną jeszcze iTube'a i iPhono. Ciekawe kiedy ktoś się kapnie, że sprawy zaszły trochę za daleko...

Wróćmy więc do zasadniczego obiektu naszego testu. Sam iGalvanic 3.0 to bardzo eleganckie urządzenie zamknięte w obudowie typowej dla klocków z serii Nano. Odniosłem wrażenie, że ma ona nieco ciemniejszy kolor, bardziej szary niż srebrny. Wygląda bardzo profesjonalnie, ale co na to posiadacze innych urządzeń iFi Audio? Jeśli ktoś zechce użyć iGalvanica 3.0 w połączeniu z przetwornikiem kupionym wcześniej, jak na przykład iDSD Nano, może to wyglądać trochę dziwnie. Przez chwilę zastanawiałem się czy metalowe pudełko faktycznie jest ciemniejsze, czy może tylko mi się tak wydaje, ale na zdjęciach testowany model również wypadł inaczej. Moje wrażenia potwierdziło kilka innych osób. Jak sugeruje nazwa, urządzenie jest przystosowane do połączenia USB 3.0. Powinno być również kompatybilne z USB 2.0, ale w praktyce okazało się, że różnie z tym bywa. Producent informuje, że w niektórych przypadkach może być konieczne przeinstalowanie systemowych sterowników dla magistrali USB. Mnie się nie chciało, więc skorzystałem z USB 3.0 i wszystko zadziałało jak należy. Z tyłu urządzenia, jeśli można to tak nazwać, znajduje się wejście, a z przodu - wyjście, obok którego umieszczono wspomniany już hebelek do zmiany ustawień pętli masy. Na górnej ściance umieszczono logo firmy i dwie dyskretne diody. Jedna świeci się, gdy urządzenie jest podłączone do komputera, druga natomiast informuje o aktywnym wejściu USB 2.0 lub 3.0. I tyle. Z punktu widzenia użytkownika, na tym cała robota się kończy. Można przystąpić do odsłuchu.

iFi Audio iGalvanic 3.0

iFi Audio iGalvanic 3.0

Brzmienie

Już po kilku pierwszych odsłuchach porównawczych wiedziałem, że iGalvanic 3.0 rzeczywiście robi coś fajnego z dźwiękiem. Zagrało trochę inaczej, jednak od razu zacząłem się zastanawiać czy taka skala zmian zadowoli każdego melomana, który zainteresuje się tym urządzeniem. Wydaje mi się, że ludzie odpowiedzialni za rozwój tej marki troszeczkę się rozpędzili i potraktowali ten model tak, jak swoje przetworniki czy wzmacniacze słuchawkowe, które faktycznie dają rewelacyjną jakość brzmienia w swojej cenie. Klienci mogą więc przymknąć oko na loga, technologie, przełączniki, krzykliwe napisy na opakowaniach i różne opisy zamieszczone na oficjalnej stronie internetowej firmy. Tymczasem iGalvanic 3.0 to nie przetwornik, wzmacniacz słuchawkowy czy miniaturowy phono stage, ale dodatek, który należy traktować tak, jak kable, listwy zasilające, platformy antywibracyjne i inne tego typu zabawki. Takie akcesoria potrafią to i owo poprawić, ale użytkownik musi mieć świadomość, że sięga już po produkt dla mocno wtajemniczonych audiofilów. Może to tylko moja opinia, ale uważam, że aby docenić działanie takiego izolatora, trzeba przede wszystkim dysponować wysokiej klasy torem odsłuchowym. Jeżeli więc ktoś podłączy iGalvanica 3.0 do przetwornika za 1200-1500 zł podającego sygnał do systemu stacjonarnego za 3000-4000 zł i nie usłyszy większej różnicy, w ogóle mnie to nie zdziwi. Będzie to prawdopodobnie o wiele za niska półka, abyśmy mogli docenić lub w ogóle zauważyć działanie takiego urządzenia. Ja w pierwszym podejściu wykorzystałem Marantza HD-DAC1 z Sennheiserami HD 600 czyli bardzo przejrzysty, ale jeszcze nie skrajnie hi-endowy zestaw słuchawkowy, a i tak musiałem kilka razy przepinać kable aby upewnić się, że usłyszałem to, co usłyszałem. Ostrzegam więc posiadaczy budżetowych lub nawet ciut lepszych systemów, którzy wkręcą sobie, że iGalvanic 3.0 jest odpowiedzią na wszystkie ich problemy. To nie tak. Myślałbym o nim raczej jak o wysokiej klasy kablu zasilającym. Wspominam o tym, bo na pewno traficie na wiele innych testów i opinii zadowolonych użytkowników, a nie każdy pamięta o tym, aby napisać słówko o systemie, w którym pracowało dane urządzenie. Co ciekawe, jeszcze zanim iGalvanic 3.0 trafił do naszej redakcji, dystrybutor iFi Audio wspominał mi, że na zagranicznych forach poświęconych głównie słuchawkom, wielu użytkowników opisało już swoje doświadczenia z testowanym modelem i najbardziej zaskoczeni byli posiadacze systemów totalnie hi-endowych. Nie drążyłem tematu aby nie sugerować się ich wrażeniami, ale po pierwszym odsłuchu wiedziałem już dlaczego. To urządzenie wprowadza bowiem zmiany, które w budżetowym systemie będą minimalne, wręcz na granicy percepcji, natomiast z naprawdę zaawansowanym, przejrzystym sprzętem takie drobiazgi mogą już urosnąć do rangi odkrycia, małej rewolucji.

Po pierwszym wpięciu iGalvanica 3.0 do systemu odniosłem wrażenie, że dźwięk jest nieco spokojniejszy, jakby był nawet odrobinę cichszy, ale na pewno bardziej elegancki. Jednocześnie zmieniła się przestrzeń i chyba w ślepym teście musiałbym się skupić właśnie na tym aspekcie prezentacji. Z testowanym izolatorem scena poszerzyła się i nabrała powietrza, a instrumenty były od siebie lepiej odseparowane. Jak się później okazało, efekt był bardzo podobny zarówno w systemie słuchawkowym, jak i na kolumnach. Ciężko jest porównywać te wrażenia na zasadzie jeden do jednego, ale charakter zmian, jakie zaszły w dźwięku po zastosowaniu iGalvanica 3.0 był taki sam. Siedząc w nausznikach miałem wrażenie jakby dźwięki chętniej wychodziły poza ściśle wyznaczony obszar wewnątrz czaszki, natomiast w systemie stacjonarnym scena stereofoniczna po prostu się poszerzyła, a źródła nabrały bardziej sugestywnych kształtów. Tak prezentowana przestrzeń była po prostu bardziej przekonująca, lepiej zdefiniowana. Mimo to, nawet w tym aspekcie różnice nie były gigantyczne. Uczulam więc po raz kolejny, że nie należy traktować tego urządzenia jak leku na wszelkie zło. Tego typu akcesoria są wyłącznie dla tych, którzy już dużo osiągnęli, zbudowali dobrze zestrojony system i chcą pójść trochę dalej bez burzenia całej układanki. W takich przypadkach inwestycja w kable, listwy, stoliki antywibracyjne, a także tego typu ulepszacze nabiera sensu. Mam jednak wrażenie, że producent próbuje podsuwać iGalvanica 3.0 i inne akcesoria każdemu, kto posiada jakikolwiek przetwornik, a nie tędy droga. Urządzenie to może jednak wprowadzić sporo dobrego w systemach klasy średniej i wyższej. Dotyczy to również wykorzystywanych do odsłuchu nagrań. Im lepszy materiał, tym więcej subtelnych, ale bardzo pozytywnych zmian zauważycie.

Czym jeszcze charakteryzuje się testowany izolator? Jeśli chodzi o brzmienie, mogę wspomnieć o kolejnych drobiazgach takich, jak mięsisty, nasycony bas czy klarowna, nieco lepiej oszlifowana góra pasma. Po zastosowaniu iGalvanica 3.0 dźwięk stawał się gładszy, odrobinę przyjemniejszy i w ogólnym rozrachunku bardziej muzykalny. Wszystkie wspomniane różnice, może za wyjątkiem tego, co stało się z przestrzenią, miały jednak dość ograniczony zasięg. W żadnym z wykorzystanych przeze mnie systemów nie nastąpiło w każdym razie trzęsienie ziemi, bo i chyba nie należało się tego spodziewać. Domyślam się, że niektórzy będą się upierać, że iGalvanic 3.0 robi taką izolację, regenerację, reclocking i rebalancing, że głowa mała, ale bądźmy szczerzy - porządnie wkręceni audiofile zrobią wiele aby nawet pewne drobiazgi przenieść na wyższy poziom. Pomijam nawet funkcję testowanego urządzenia czy zawartą w nim technologię. To po prostu ciekawy gadżet za 1749 zł. Najtańszy kabel zasilający, jakim dysponuję (pomijając zwykłą, komputerową sieciówkę) kosztuje 710 zł, a najdroższy 4000 zł. Żaden nie wywraca brzmienia całego systemu do góry nogami, ale w odpowiednim towarzystwie można już zauważyć i docenić klasę takich akcesoriów. Z izolatorem iFi Audio historia jest podobna. Po włączeniu go w system raczej nie usłyszycie nie wiadomo czego, ale niektóre aspekty prezentacji mogą się delikatnie poprawić, przez co powrót do wcześniejszej konfiguracji będzie mniej lub bardziej bolesny. To tyle jeśli chodzi o brzmienie, natomiast pamiętajmy jeszcze o innych kwestiach. Mam tu na myśli zakłócenia, które - w zależności od sytuacji i konkretnego sprzętu - iGalvanic 3.0 może ograniczyć lub nawet wybić kompletnie. W moim przypadku po podłączeniu komputera do DAC-a, a następnie dalej do wzmacniacza i kolumn, przy mocno odkręconym w prawo potencjometrze w głośnikach pojawiały się ciche szumy i piski. Nie powiem żeby mi to przeszkadzało, bo rzadko słucham muzyki na takim poziomie głośności, a kiedy już to robię, muzyka z dużym zapasem przykrywa te niepożądane odgłosy. Rozumiem jednak, że ktoś może gustować na przykład w muzyce klasycznej nagrywanej w taki sposób, aby nie doprowadzić do kompresji dynamiki, a wtedy szumy z komputera mogą być już irytujące. To jednak w dużej mierze zależy też od posiadanego sprzętu - tak przetwornika, jak i komputera. Sytuacja jest dla mnie o tyle prosta, że każdy potencjalny nabywca iGalvanica 3.0 dobrze wie czy ma ten problem i czy jego wyeliminowanie poprawiłoby mu życie. Jeśli tak, trzeba spróbować. Jeśli nie, można zaryzykować chociażby dla poprawy samego dźwięku.

Na koniec zostawiłem sobie kwestię firmowego pakietu. Byłem przygotowany na to, że po wpięciu do systemu iDefendera 3.0 zasilanego iPowerem, brzmienie może nie zmienić się wcale, ale jednak jakaś różnica była. Powiedziałbym, że znów zrobiło się trochę przyjemniej, dźwięk znów delikatnie się wygładził i uspokoił, choć nie zauważyłem już dalszej poprawy w dziedzinie stereofonii. Skala tych zmian była jednak jeszcze mniejsza niż po włączeniu w tor samego iGalvanica 3.0. Warto również rozważyć czy takie modyfikowanie dźwięku będzie nam na rękę, a to w każdym przypadku będzie zależało od charakteru naszego systemu i naszych indywidualnych potrzeb. Żadne z opisywanych urządzeń nie jest jakimś magicznym wynalazkiem, który poprawia wszystko. Należy je traktować raczej jako akcesoria, które to i owo mogą zmienić, ale tylko na zasadzie lekkiego podciągnięcia pewnych aspektów prezentacji, a nie rewolucji październikowej. Jeżeli macie tego pełną świadomość, chcecie poprawić sobie to i owo, a przede wszystkim macie system, który te zmiany pokaże - polecam. iGalvanic 3.0 jest wart sprawdzenia, natomiast co do kompletu z iDefenderem 3.0 i iPowerem, nie wiem, dla mnie to chyba trochę za dużo. Wolałbym już zaoszczędzić te pieniądze, wziąć samego iGalvanica 3.0 i dozbierać na kabel USB z prawdziwego zdarzenia. O, wygadałem! Dosłownie kilka sekund temu otrzymałem informację o nowych kablach Gemini 3.0 i Mercury 3.0. Kończmy więc, bo zaraz ludzie z iFi Audio wymyślą coś nowego i cały mój test stanie się nieaktualny.

iFi Audio iGalvanic 3.0

iFi Audio iGalvanic 3.0

Budowa i parametry

iFi Audio iGalvanic 3.0 to pierwszy w historii produkowany komercyjnie izolator galwaniczny klasy USB 3.0. Tym samym brytyjskim specjalistom od miniaturowego audio udało się osiągnąć to, czego nie udało się zrobić nikomu wcześniej, i to nie tylko w branży audio, ale i w dziedzinie elektroniki komputerowej w ogóle. Jak to działa? Mówiąc obrazowo, izolacja galwaniczna polega na przerwaniu ciągłości sygnału elektrycznego wchodzącego do urządzenia i fizycznym odseparowaniu go od sygnału wychodzącego. Producent zastosował w tym celu autorski transformator separujący wykonany z wysokiej jakości miedzi o czystości 6N. Na stronie producenta można znaleźć dokumenty zawierające zdjęcia z procesu produkcji. Nie jest to może technologia kosmiczna, ale wygląda fajnie. Dzięki takiemu rozwiązaniu, iGalvanic 3.0 działa trochę jak regeneratory prądu, które najpierw gromadzą energię pobraną z gniazdka, a następnie odbudowują idealną sinusoidę aby zapewnić zasilanym urządzeniom prąd pozbawiony zakłóceń z sieci. Tutaj dotyczy to oczywiście sygnału USB, który jest w całości wygenerowany na nowo, a zatem pozbawiony negatywnych naleciałości pochodzących z pierwotnego źródła sygnału, jak zakłócenia RFI i EMI. Inżynierowie iFi Audio tłumaczą, że izolacja galwaniczna eliminuje wiele problemów komputerowego audio, w tym zjawisko prądu błądzącego, który zakłóca pracę podzespołów aparatury hi-fi. Niepożądane naleciałości generowane są głównie w zasilaczach komputerów i rozsiewane po całym systemie, także poprzez złącza USB. W połączeniu z zakłóceniami przenoszonymi z sieci energetycznej, jest to powodem powstawania szumów i jittera, degradujących jakość brzmienia docelowych przetworników USB. iGalvanic 3.0 pracuje w pełni pasywnie, więc nie ma potrzeby stosowania zewnętrznych zasilaczy. Urządzenie zawiera również funkcje dobrze znane z poprzednich regeneratorów USB marki iFi Audio. Są to technologie REclock2, REgenerate2 i REbalance2, które mają za zadanie zniwelować wszystkie błędy synchronizacyjne powstałe jeszcze przed dotarciem sygnału źródłowego do urządzenia.

Konfiguracja

Marantz HD-DAC1, Sennheiser HD 600, Unison Research Triode 25, Equilibrium Ether Ceramique, AudioQuest Cinnamon, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.

iFi Audio iGalvanic 3.0

Werdykt

Teraz będzie najlepsze. Jeśli zapytacie mnie czy warto kupić iGalvanica 3.0, odpowiem wprost - warto! Ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, musicie słuchać muzyki przede wszystkim z wykorzystaniem źródła USB, a więc komputera lub innego odtwarzacza cyfrowego. Po drugie, musicie mieć odpowiednio dobry i przejrzysty system, bo w przeciwnym wypadku zmiany będą niewielkie. Po trzecie, musicie należeć do elitarnego grona audiofilów, którzy zdają sobie sprawę z tego, że warto pracować zarówno nie tylko nad dużymi elementami takimi, jak przetwornik, słuchawki czy kolumny, ale także nad tymi mniejszymi, jak kable, akcesoria zasilające czy właśnie urządzenia oczyszczające sygnał z niepotrzebnych śmieci. Jeśli spełniacie wszystkie te warunki, podejrzewam, że będziecie z iGalvanica 3.0 niezwykle zadowoleni, bo przy każdym odsłuchu da Wam więcej "tego czegoś", co przybliża nas, audiofilów, do upragnionego ideału. I to za stosunkowo niewielkie pieniądze, bez konieczności wywracania systemu do góry nogami. Wielu użytkowników zachwala najnowszy wynalazek iFi Audio, i to niezależnie od posiadanego sprzętu. Piszą, że w skromniejszych systemach zmiany są zauważalne, a w tych hi-endowych wręcz bardzo duże. Wcale mnie to nie dziwi, bo dobre kable zachowują się podobnie. W zestawach budżetowych poprawiają tyle, na ile pozwala im klasa elektroniki, a w tych bardziej wyczynowych ujawniają cały swój potencjał. I tak należy podchodzić do iGalvanica 3.0. To małe pudełeczko faktycznie potrafi to i owo zmienić. Dodatkowym plusem jest fakt, że raz kupiony izolator może zostać w systemie na długo i dodawać od siebie to małe co nieco nawet, gdy zmienicie przetwornik na lepszy albo zastąpicie komputer jakimś specjalistycznym streamerem. Dla mnie to po prostu fajna i bardzo audiofilska rzecz, a dla maksymalnie wkręconych plikowców - prawdopodobnie jeden z najciekawszych i najwygodniejszych w użyciu gadżetów, jakie można w tym momencie dostać.

Dane techniczne

Napięcie wyjściowe: 5 V (+/- 3%)
Prąd wyjściowy: do 900 mA (USB 3.0), do 500 mA (USB 2.0)
Szum tła: 0,0000005 V
Napięcie wejściowe: 4,5 - 5,5 V
Standardy USB: 3.0 Super-Speed, 2.0 Hi-Speed, 2.0 Full-Speed, 2.0 Low-Speed
Typy uziemienia USB: ISO, RF, DC-RF
Wejście: USB 3.0 typu B
Wyjście: USB 3.0 typu A
Pobór mocy: < 6 W (z zasilanym urządzeniem USB)
Wymiary (W/S/G): 2,8/6,7/9,3 cm
Masa: 128 g
Cena: 1749 zł (iGalvanic 3.0), 219 zł (iDefender 3.0), 219 zł (iPower)

Sprzęt do testu udostępniła firma Camax.

Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy6

Rozdzielczość
Poziomy6

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy5

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy7

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo13

Jakość wykonania
Poziomy6

Funkcjonalność
Poziomy4

Cena
Poziomy5


Komentarze (13)

Pokaż wcześniejsze komentarze
  • Audiofil

    Sęk w tym, że to sam DAC powinien likwidować problemy, a nie stos gadżetów - po to ma asynchroniczne USB, stabilny zegar, dobrze zaprojektowany układ i nie trzeba tony gadżetów by sprzęt zagrał z klasą. A tak sprzedaje się cudowne kable USB po 1000 czy 10000 zł - nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Bo dobrze zaprojektowany DAC wymaga kabla zaledwie przyzwoitego, takiego za 40-50 zł katalogowo i zagra na 100%.

    0
  • Marcin

    Na samym wstępie należałoby napisać, że typowy komputer sam w sobie nie jest dobrym urządzeniem dla transportu sygnału audio (zasilanie impulsowe, zakłócenia od układów chłodzenia, dysków talerzowych, itp.) Na dodatek sam system operacyjny od firmy Microsoft również pod tym względem prezentuje się dość prymitywnie. Oczywiście sama transmisja asynchroniczna dużo daje (pozwala na użycie lokalnego zegara z DAC) tyle tylko, że sygnał powinien być dobrej jakości od strony czysto elektrycznej a nie jest z uwagi na wcześniej wymienione źródła zakłóceń.

    Dlatego moim zdaniem umiejętna konfiguracja komputera plus ewentualna próba izolacji zakłóceń może pozytywnie wpłynąć na jakość dźwięku z plików. W mojej konfiguracji z Audiolab 8300 CD (przetwornik ESS 9018 Sabre - dość analityczny) iFi iGalvanic dla transmisji USB przyniósł pozytywne zmiany, w zasadzie podobne do tych , które zostały opisane w teście. Nastąpiło poszerzenie sceny dźwiękowej, zrobiło się więcej miejsca miedzy instrumentami, poprawie uległa stereofonia. Jako źródło odniesienia posłużył ten sam materiał z płyty CD. Do iGalvanic podpoiłem, również opisywany w teście iDefender z iPower, i tutaj muszę przyznać, że większych zmian w brzmieniu nie odnotowałem. Faktycznie można się pokusić o stwierdzenie, że proponowany przez iFi mariaż jest na wyrost.

    Oczywiście cała tą zabawę z urządzeniami od iFi mogłoby zakończyć wykorzystanie dedykowanego cyfrowego transportu, chociażby testowanego ostatnio na łamach StereoLife Brystona BDP-3, tylko ta cena:) Przy okazji nowy, referencyjny przewód of iFi ma kosztować ok. 1800 zł - też lekka przesada...

    0
  • Audiofil

    Nie demonizujmy - znakomity dźwięk z komputera to cichy laptop z dyskiem SSD, 8 GB RAM-u i w miarę wydajny procesor, do tego sensowny DAC USB (nie mylić z drogim) najlepiej z dedykowanym odtwarzaczem, liniowe zasilanie DAC-a, przyzwoity kabel USB i tyle - audiofile uwielbiają kombinować i wydawać pieniądze, a tylko degradują brzmienie... Niestety. Do tego jak jeszcze redaktor Pacuła wysmaruje kolejną laurkę dostają małpiego rozumu, a wystarczy odłączyć sobie po pierwszym WOW cudowny kabel USB za 12000 zł, wrócić do poprzedniego, ochłonąć i wkurzyć się na to jakimi frajerami byliśmy. No ale nie każdy się do tego przyzna przed samym sobą.

    3
  • Radek

    Miałem iFi Audio Zen DAC, ale po kilku dniach niezadowolony zwróciłem. Niedawno kupiłem iFi Audio iLink Micro Conwerter z outletu za 600 zł. Byłem zdziwiony, jak bardzo to urządzonko zmieniło mi dźwięk na plus.

    0
  • Mariusz

    @Audiofil - Z tego, co piszesz, od razu widać, że jesteś zielonka i wcześniak, nie masz w ogóle pojęcia, jak bardzo duży wpływ na dźwięk ma sam kabel USB, bo nie masz toru, który by Ci na to pozwolił. Każdy 1 cm kabla w torze jest ważny, a kabli USB już trochę przewaliłem i wiem, co mówię. iGalvanica tez miałem, ale właśnie kiedyś i być może wtedy byłem w tym samym miejscu, co ty teraz i nie doceniłem jego walorów. iDefenderów i iSilencerów mam po 4 sztuki, ale wpinam je tylko dla zabawy do testów, bo czasami ta ich dobroć jest nienaturalna i zmienia trochę dźwięk, a tego nie toleruję. Chyba najlepszy jest iSilencer, bo zmienia najmniej. Do sygnału z dysku można go zapiąć i szkody nie zrobi. iDefender za bardzo moim zdaniem wpływa na przekaz, zmieniając jego charakter. To wygładzenie góry lekkie jest owszem fajne, ale okupione mniej precyzyjnym dołem i spowolnieniem ataku. To tak w skrócie.

    0
  • Tomasz

    @Audiofil - Masz rację. Kable USB za grube tysiące to absurd. W moim RME DAC próbowałem trzech kabli: fabrycznego, Supry za 250 zł i Fidata za 1500 zł. Żadnej różnicy. Na stałe mam podpięty kabel fabryczny (bo się ładnie układa), sztywna Supra leży sobie w szufladzie - 250 zł to nie pieniądz. I nie ma co się przejmować opiniami tych pożal się Boże recenzentów i ich wyznawców. Ci pierwsi "słyszą" kable bo im za to płacą, a drudzy bo dali się nabrać. Jeżeli w coś należy inwestować to w pliki i płyty najwyższej jakości.

    0
  • Nightfox

    @Tomasz - Gdybyś miał system za pół miliona złotych, mógłbyś zmienić zdanie. Jako posiadacz takiego zestawu mogę Ci zagwarantować dwie rzeczy. Po pierwsze, usłyszałbyś różnicę nawet nie między kablami USB, ale też kablami LAN i switchami. Po drugie, słysząc te zmiany, z chęcią kupiłbyś kabel USB za "grube tysiące", bo to i tak ułamek ceny całego systemu, a radość z każdego kolejnego kroku do przodu ogromna.

    0
  • Tomasz

    @Nighfox - Nic nie możesz zagwarantować. Nie "wejdę" do Twojej głowy i nie usłyszę tego co Ty. To są tylko Twoje słowa i nic więcej. Jeżeli chcę usłyszeć muzykę w stanie doskonałym to mam NOSPR Katowice pod bokiem (i jestem tam stałym gościem).

    0
  • Nightfox

    @Tomasz - Świetnie, zazdroszczę bardzo. To piękny budynek i świetna sala koncertowa. A jeśli wolno mi spytać, na ilu koncertach w NOSPR byłeś przez ostatnie dwa lata? Ogółem ilu wystąpiło tam artystów, których tak naprawdę, ale naprawdę chciałeś posłuchać? Tak tylko pytam...

    0
  • Tomasz

    @Nightfox - Właśnie wróciłem z koncertu. Grał Konstanty Andrzej Kulka z Orkiestrą Filharmonii Narodowej. Zimerman, Ochman - długo by wymieniać. NOSPR ma fajną stronę internetową, a od czasu Covidu są koncerty online.

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q to prawdziwy fenomen nie tylko w świecie audiofilskich kabli, ale w branży hi-fi w ogóle. Oto mamy bowiem firmę specjalizującą się w produkcji dość niszowych akcesoriów, utrzymjującą ich...

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze...

Final Audio Design D7000

Final Audio Design D7000

Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że...

Komentarze

Inny Michał
Rozumiem to tak, cały materiał w historii jazzu, bluesa, rocka, metalu, od powiedzmy końca drugiej wojny światowej, zagrany na lampowych wzmacniaczach, przetwor...
a.s.
@Michal - Jeszcze raz napiszę, nie stosuje się lampowych końcówek mocy na sumie w studiu, bo suma musi być neutralna i liniowa, słuchacz później słucha tego na ...
Adam
Dzień dobry. Do pewnego momentu wzrost nakładów daje przyrost jakości dźwięku. Po przekroczeniu pewnego progu, ja podobnie jak Michał nie słyszę dużych różnic d...
Michal
@a.s. - No to objaśnij mi świat, bo wychodzi na to, że można kształtować brzmienie nagrania w produkcji przy pomocy lamp, ale już słuchanie tych nagrań przy pom...
a.s.
@Michał - To nie pisz o tym, o czym nie masz pojęcia, a słuchaj na czym lubisz. Żaden a.s. postem nie zmieni komuś preferencji.

Płyty

Suicidal Angels - Profane Prayer

Suicidal Angels - Profane Prayer

Od wydania poprzedniego albumu Suicidal Angels, "Years Of Aggression", minęło pięć lat. To sporo czasu na to by "odnaleźć siebie",...

Newsy

Tech Corner

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Historia ma znaczenie - Marantz

Historia ma znaczenie - Marantz

Marantz to jedna z tych firm, które powinien znać każdy miłośnik muzyki i dobrego brzmienia. Jeden z wielkich graczy, którym na przestrzeni lat udało się zachować swój wizerunek i opowiadać swoją historię nie inaczej, jak poprzez kolejne urządzenia zyskujące status kultowych. Może to trochę odważne stwierdzenie, ale wystarczy prześledzić internetowe...

Poradniki

Krótka historia słuchawek

Krótka historia słuchawek

Słuchawki, ach słuchawki... Większości melomanów towarzyszą już od wczesnego dzieciństwa, a w dzisiejszych czasach są czymś tak oczywistym, że nie...

Listy

Galerie

Popularne testy

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Harman Kardon 630

Harman Kardon 630

Dzisiejsze urządzenia amerykańskiej firmy wyglądają bardzo nowocześnie, a nawet futurystycznie. Przednie ścianki wyraźnie podzielone na dolną część z przyciskami i...

Cytaty

AchimFreyer.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.