Tannoy Legacy Cheviot
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
W jednym z programów o zabytkowych samochodach usłyszałem teorię, która mówi, że zainteresowanie tego typu pojazdami napędza nie tylko ich rosnąca wartość, ale przede wszystkim to, że potrzeba mniej więcej trzydziestu lat, aby niektórzy pasjonaci motoryzacji mogli pozwolić sobie na zakup auta, które kiedyś było obiektem ich marzeń. Dla jednych będzie to samochód, jakim kiedyś jeździł bogaty sąsiad, dla innych - egzotyczny kabriolet, który w czasach młodości można było oglądać co najwyżej w telewizji lub na plakatach, a dla tych nieco młodszych - sportowa fura, którą jeździło się w grze komputerowej. Moim zdaniem to nie koniec historii, bo kilkudziesięcioletnimi autami interesują się nawet dzisiejsi nastolatkowie, którzy przecież takich wspomnień nie mają, ale wiedzą, że niektóre klasyczne samochody mają w sobie coś wyjątkowego. Pochodzą z czasów, które już nigdy nie wrócą. Różnych rzeczy już od dawna tak się nie projektuje. Dziś wszystko musi być ekologiczne, bezpieczne, inteligentne i biodegradowalne. Kiedyś priorytety były trochę inne. Samochody miały być piękne, szybkie, a nawet lekko odlotowe, a jeśli budżet nie pozwalał na takie szaleństwa, musiały być przynajmniej porządne i wygodne. Kto dziś wypuściłby na rynek takie Lamborghini LM002, które pali grubo ponad 30 litrów na setkę, a w miejscu, w którym w nowoczesnych autach położylibyśmy smartfon, ma ogromną popielniczkę? Kto dopuściłby do sprzedaży Volkswagena T3, w którym podczas zderzenia czołowego zgniatany jest kierowca, a nie silnik? Który rodzić woziłby dziś swoje dzieci na tylnej kanapie Fiata Seicento? A mimo to, kiedy widzimy taki samochód, coś się w nas uśmiecha. Czy ten sam efekt zauważymy w świecie wysokiej klasy sprzętu stereo? Oczywiście! Z tym, że audiofile mają lepiej, bo elektronika nie musi przechodzić aż tylu rygorystycznych testów i, przynajmniej na razie, nikt nikomu nie zabrania produkować wzmacniaczy i kolumn głośnikowych według receptury sprzed kilkudziesięciu lat.
Gdyby popularność tego typu urządzeń wynikała wyłącznie z tęsknoty za sprzętem z czasów naszej młodości, pewnie co drugi polski audiofil miałby w domu Altusy i wielką wieżę Unitry, a dobrze zachowana elektronika z lat osiemdziesiątych osiągałaby na aukcjach zawrotne ceny. I choć faktycznie istnieją kluby miłośników sprzętu z epoki PRL-u, jakoś nie widzę melomanów ustawiających się w kolejce po monstrualne skrzynie Tonsila i maili od czytelników, którzy traktują Diorę WS 704 jako realną alternatywę dla nowego Marantza albo Audiolaba. Powoli wyłania się fala audiofilów, którzy wchodzili w temat w latach dziewięćdziesiątych i już załapali się na miesięczniki z recenzjami pierwszych dostępnych w naszym kraju wzmacniaczy Krelli, Gryphonów, Alchemistów, Pathosów, Densenów i Levinsonów. Może głupio się przyznać, ale sam należę do tej grupy i kiedy widzę w ogłoszeniach coś takiego, jak Linn Sondek CD12 w idealnym stanie za trzy tysiące euro, Audio Physiki Avanti III za trzynaście tysięcy złotych albo głośnikowe Nordosty SPM Reference w cenie średniej klasy smartfona, czuję charakterystyczne mrowienie w palcach i potrzebuję dłuższej chwili, aby uświadomić sobie, że mam w domu kilkaset kilogramów własnego sprzętu i kilka lub kilkanaście paczek z urządzeniami czekającymi na test, więc nawet gdybym mógł kupić takie Audio Physiki za dwieście złotych, chyba nie jest to coś, czego w tym momencie mi potrzeba. Stąd już jednak tylko krok do kolejnej myśli - skoro rozglądamy się za vintage'owymi klockami, dlaczego mielibyśmy nie kupić sprzętu, który zaczął pracować na swoją sławę w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych, a z pewnymi zmianami jest produkowany do dziś? Czegoś, co powstało na długo przed erą tandetnego plastiku, modą na wąskie kolumny i minimalistyczne wzmacniacze. Bez przeszukiwania internetowych aukcji i zastanawiania się, w jakim stanie są kondensatory w zwrotnicy i zawieszenie głośników niskotonowych, możemy przecież kupić takie Chartwelle LS5/9, albo JBL-e L100 Classic, albo...
Wygląd i funkcjonalność
Ano właśnie. W katalogu Tannoya znajdziemy mnóstwo takich kolumn. To nie są pojedyncze przypadki, to właściwie żywe dziedzictwo marki. Jej historia zaczęła się w 1926 roku i od początku była związana z elektroniką. Firma znana wówczas jako Tulsemere Manufacturing Company specjalizowała się w produkcji prostowników służących do ładowania baterii, którymi zasilane były między innymi domowe radioodbiorniki. Jej założyciel, Guy Fountain, najpierw udoskonalał istniejące rozwiązania, po czym zaczął konstruować własne prostowniki wykorzystujące stop tantalu i ołowiu. Były nie tylko skuteczniejsze i bardziej niezawodne od tych stosowanych powszechnie, ale też nadawały się do użytku domowego. To właśnie temu wynalazkowi firma zawdzięcza swą nową nazwę (Tannoy to skrót od Tantalum Lead Alloy). Fountain szybko przerzucił się jednak na głośniki, dostarczając swe urządzenia przede wszystkim profesjonalistom. W 1930 roku jednym z jego hitów były na przykład megafony montowane na samochodach. Głośniki Tannoya musiały być cholernie popularne, bo określenie "over the tannoy" weszło do języka potocznego, jako komunikat nadawany przez system głośników zamontowany w miejscu publicznym, takim jak na przykład dworzec kolejowy. W latach czterdziestych firma dostarczała systemy nagłośnienia publicznego wielu firmom i instytucjom, wliczając w to brytyjskie Ministerstwo Obrony. Na stronie firmy można znaleźć zdjęcie Winstona Churchilla na tle jednego z megafonów Tannoya. Sprzęt tej marki wylądował nawet w siedzibie ONZ. W 1947 roku narodził się jeden z największych, jeśli nie największy hit Tannoya - współosiowy przetwornik Dual Concentric. Był to tak przełomowy wynalazek, że pierwsze sześć sztuk wylądowało w studiach nagraniowych firmy Decca. Przez siedemdziesiąt lat zmieniały się materiały, cewki, magnesy i inne podzespoły, ale koncepcja działania pozostała dokładnie taka sama. Słynny głośnik Tannoya jest z powodzeniem używany do dziś, czego dowodem mogą być chociażby opisywane kolumny. Warto dodać, że Tannoy jest marką, której produkty goszczą nie tylko w domach entuzjastów sprzętu hi-fi, ale i wielu prestiżowych instalacjach dźwiękowych na całym świecie takich, jak Hong Kong Convention Centre, opera w Sydney, teatr London Palladium, hotele Bellagio i Hard Rock w Las Vegas, Burj Khalifa i Atlantis Hotel Resort w Dubaju czy Yas Marina Hotel przy torze F1 w Abu Dhabi.
TEST: Tannoy Revolution XT 6F
W aktualnym katalogu brytyjskiej firmy znajdziemy zarówno kolumny prezentujące się bardzo nowocześnie (Mercury, Platinum, Revolution), jak i potężne podłogówki z serii Prestige GR, wyglądające jak przedwojenne szafy, czy zaprojektowany z myślą o ich uzupełnieniu supertweeter, którego steampunkowa forma przywodzi na myśl coś, co mogłoby się znaleźć na pokładzie okrętu kapitana Nemo. Zapał melomanów, którzy zakochają się w tych zestawach od samego patrzenia, z pewnością ostudzą ich ceny. Najtańszy w serii model Turnberry GR wyceniono na 27999 zł za parę. Jak na tak oryginalny sprzęt, to jeszcze żaden skandal, ale za większe Kensingtony GR zapłacimy już 63900 zł, za Canterburry GR - 116000 zł, a para flagowych Westminsterów Royal GR będzie nas kosztowała 190000 zł. Chcąc wstrzelić się w podobny styl i cieszyć się brzmieniem firmowego przetwornika koncentrycznego, możemy zainteresować się znacznie tańszymi kolumnami z serii Legacy, która powstała w oparciu o studyjne zestawy głośnikowe HPD z lat siedemdziesiątych. Ich stylistyka jest wciąż mocno oldschoolowa, ale nie pachnie przedwojennymi witrynkami. Do wyboru mamy trzy modele, więc jeśli jesteśmy mocno napaleni na takie paczki, pozostaje nam tylko zastanowić się, która konstrukcja najlepiej sprawdzi się w naszym pokoju odsłuchowym. Do wyboru mamy trzy modele - Eaton za 26000 zł, Cheviot za 31999 zł i Arden za 40000 zł. Cheviot wydaje mi się z nich najciekawszy, dlatego postanowiłem przyjrzeć mu się bliżej.
Co by nie mówić, kupno takich kolumn to przygoda. Od razu widać, że mamy do czynienia z czymś niezwykle oryginalnym. Wygląd to jedno, ale w oczy rzucają się przede wszystkim mocno niedzisiejsze proporcje wykończonych naturalnym fornirem skrzynek. Dziś tak się już nie robi. Przyjęło się, że kolumny muszą być wąskie. Dlaczego? To jest bardzo dobre pytanie. Niektórzy twierdzą, że tylko takie zestawy mogą namalować przed nami realistyczną, trójwymiarową scenę stereofoniczną. Ale czy mają rację? Czy jest to potwierdzone jakimiś badaniami? Chyba nie do końca. Słyszałem w życiu wąskie kolumny, których przestrzeń była po prostu słaba, a zdarzyło mi się też testować szerokie skrzynie, które potrafiły wyczarować tak przekonujący, holograficzny obraz muzyki, że aż trudno było w to uwierzyć. Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Większość melomanów nie chce instalować w pokoju odsłuchowym kolumn wielkości lodówki. Marzą o tym tylko niektórzy audiofile, ale dla tak zwanego normalnego człowieka coraz cenniejsza od przestrzeni wygenerowanej przez głośniki jest ta wokół nich. Nie chcemy zagracać swojego salonu bez potrzeby. Producenci kolumn wykorzystują to, oferując modele, w których zamiast jednej wielkiej membrany mamy dwie, trzy albo cztery mniejsze. Dzięki temu przednia ścianka zestawu głośnikowego może być znacznie węższa. Sęk w tym, że wynikająca z projektu objętość obudowy musi gdzieś "uciec", a skoro front jest wąziutki, cały litraż idzie w głębokość. Czy to problem? Teoretycznie nie, ale w praktyce otrzymujemy wówczas skrzynie, których głębokość wynosi na przykład 40 cm. Jeżeli konstruktorzy zdecydują się na pochylenie obudowy do tyłu, a wylot tunelu rezonansowego znajdzie się nad gniazdami, użytkownik będzie musiał zachować spory dystans między kolumnami a tylną ścianą pomieszczenia. Nawet w dość optymistycznej wersji przednia krawędź cokołu stabilizującego znajdzie się 80 cm od ściany. Audiofile z przyjemnością wysuną kolumny jeszcze dalej w kierunku fotela lub kanapy, ale nie w każdym pokoju jest to możliwe. Tannoye odwracają ten świat do góry nogami. Ich obudowy mają zupełnie inne proporcje. Spłaszczone skrzynie z potężnym głośnikiem koncentrycznym i dwoma bass-refleksami na przedniej ściance obiecują prawidłowy, dobrze zrównoważony dźwięk bez konieczności wystawiania ich na środek pokoju. Dodatkowo dostajemy sprytny panel ze zworkami, za pomocą których możemy delikatnie modyfikować ilość i charakter wysokich tonów, oczywiście na drodze czysto analogowej, bez użycia mikrofonów i skomplikowanych procesorów DSP. Czyż to nie piękne?
Dlaczego producenci kolumn boją się wyjść poza schemat nakazujący tworzenie kolejnych projektów, w których za wąskim, wysokim frontem mamy głęboką, czasami pochyloną do tyłu skrzynię, która na domiar złego kończy się bass-refleksem? Nie jestem zwolennikiem dosuwania kolumn do ściany, ale wydaje mi się, że kształt i układ akustyczny Tannoyów w wielu pomieszczeniach będzie miał zdecydowanie więcej sensu niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.Patrząc na zdjęcia niektórych pokoi odsłuchowych, aż zaczynam się zastanawiać, dlaczego takie kolumny są dziś rzadkością. I dlaczego, u licha, jeśli chcemy kupić takie paczki, musimy zwrócić się do jednego z producentów kopiujących własne pomysły z lat siedemdziesiątych? Czy problemem jest znalezienie przetworników, które sprawdziłyby się w takiej obudowie? Czy jesteśmy już tak przyzwyczajeni do wąskich kolumn, że nie akceptujemy żadnych innych pomysłów? Miłośnicy audiofilskiej aparatury ślinią się na widok elektrostatów Martina Logana, dziwacznych zestawów Gradienta z odsłoniętymi wooferami, ogromnych monitorów Harbetha, potężnych tub Avantgarde Acoustic i innnych wynalazków, ale kiedy przychodzi co do czego, zazwyczaj wybierają znacznie bezpieczniejsze kolumny - mogą być nawet bardzo, bardzo drogie, ale śmiem twierdzić, że w 90% przypadków są to klasyczne zestawy zbudowane na bazie głośników dynamicznych, wyposażone co najwyżej w jakiś egzotyczny tweeter. Wystarczy zresztą przejrzeć ofertę któregokolwiek z dużych sklepów internetowych, zaczynając od najdroższych i najbardziej efektownych modeli, aby przekonać się, że kupno czegoś w stylu promienników dookólnych to bardzo odważny pomysł. Dlaczego jednak producenci kolumn boją się wyjść poza schemat nakazujący tworzenie kolejnych projektów, w których za wąskim, wysokim frontem mamy głęboką, czasami pochyloną do tyłu skrzynię, która na domiar złego kończy się bass-refleksem? Nie jestem zwolennikiem dosuwania kolumn do ściany, ale wydaje mi się, że kształt i układ akustyczny Tannoyów w wielu pomieszczeniach będzie miał zdecydowanie więcej sensu niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Niestety, nie wszystkim spodoba się ich, że tak się paskudnie wyrażę, vintage'owy look. Do nowoczesnych, minimalistycznych pomieszczeń takie kolumny będą pasowały jak kwiatek do kożucha. Żeby jeszcze można było zamówić je w wersji czarnej, jakoś ten pomysł by się obronił, jednak tutaj nie mamy żadnego wyboru - wszystkie modele z serii Legacy są wykańczane naturalnym fornirem orzechowym, do którego w komplecie dostajemy zestaw pielęgnacyjny z woskiem pszczelim. W stylistykę lat siedemdziesiątych idealnie wpisują się także dzielone, brązowe maskownice ze złotym emblematem, a kiedy je zdejmiemy, naszym oczom ukażą się 12-calowe głośniki koncentryczne ze złotymi koszami, podwójne bass-refleksy i złote tabliczki ze zworkami. O tych kolumnach można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są dyskretne. Plus jest taki, że ich podłączenie i ustawienie to kaszka z mleczkiem. Szerokość każdej ze skrzyń to 44,8 cm, ale głębokość - zaledwie 26 cm. Ciekawostką są przystosowane do bi-wiringu i bi-ampingu terminale z dodatkowym gniazdem uziemiającym. W tabeli danych technicznych nie znajdziemy jednak nic podchwytliwego. Efektywność, impedancja, pasmo przenoszenia - wszystkie parametry mieszczą się w normie, a nawet zachęcają do eksperymentowania ze wzmacniaczami lampowymi o niewielkiej mocy wyjściowej.
Brzmienie
Jak myślicie, jak mogą grać takie kolumny? Niektórzy dadzą się zwieść pozorom i wykoncypują, że tak oldschoolowe skrzynki, bez względu na rozmiary czy rodzaj zastosowanego w nich przetwornika, będą brzmiały jak babcine radyjko - płasko, szorstko i mocno średniotonowo. Doświadczeni audiofile prawdopodobnie dojdą do wniosku, że umieszczony w dużej obudowie głośnik o średnicy 30 cm, z błyszczącym tweeterem zamontowanym w czymś na kształt podwójnej lub nawet potrójnej tuby zagra zupełnie inaczej, dając nam mnóstwo głębokiego basu, świszczącą górę pasma i niewiele poza tym. W głowie zderzają nam się dwie koncepcje - duże pudło z ogromną membraną wspomaganą dwoma bass-refleksami to czytelny sygnał, że powinniśmy szykować się na niskotonowe trzęsienie ziemi, ale Chevioty są wzorowane na kolumnach z lat siedemdziesiątych, a w tamtych czasach wchodziliśmy przecież w erę świszczących wysokich tonów, o czym możemy przekonać się nawet słuchając nagrań z tamtego okresu. Intuicja podpowiada, że złoty panel ze zworkami też pewnie nie został zamontowany na przedniej ściance Cheviotów wyłącznie w celach dekoracyjnych. Która z powyższych hipotez jest prawdziwa? Żadna. Ot, taki psikus.
PORADNIK: Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
Kiedy z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, doznałem prawdziwego szoku. Spodziewałem się, że bez względu na to, czy pójdzie to w takim, czy innym kierunku, otrzymam niecodzienne, oryginalne, bardzo charakterystyczne brzmienie. Czułem, że będzie to ten rodzaj prezentacji, który nikogo nie pozostawia obojętnym. Dźwięk, który może nie pasuje do każdej muzyki, ale w odpowiednich warunkach, w lżejszym repertuarze i ze wspomaganiem w postaci wyrafinowanego wzmacniacza lampowego, oczaruje nawet zwolenników dążenia do całkowitej przezroczystości. Otóż nie. To zupełnie nie tak. Tannoye zaprezentowały wybitnie naturalne, spójne i muzykalne brzmienie, w którym nie było słychać śladów "szycia" przetwornika z dwóch zupełnie innych podzespołów. Napompowany bas? Przesadnie wyostrzona góra? Wycofane, nosowe wokale? Mało przekonująca stereofonia? Nic z tych rzeczy. Gdyby odsłuch odbywał się w ciemno i zostałbym poproszony o odgadnięcie, jakie kolumny podłączono, prawdopodobnie postawiłbym na jakiś wysoki model marki Audium albo duże, wybitnie dobrze zestrojone monitory, coś w stylu ATC, Harbetha albo PMC.
Gdybym miał wskazać jedną cechę, która moim zdaniem definiuje brzmienie opisywanych kolumn, z całą pewnością byłaby to spójność. Mimo użycia zupełnie innych materiałów, obie jednostki składające się na firmowy głośnik koncentryczny udało się stopić ze sobą w niewyczuwalny dla ucha sposób. W większości znanych mi głośników koncentrycznych można wyłapać obszar, w którym złączone ze sobą przetworniki dzielą się obowiązkami. Otrzymujemy wówczas świetną przestrzeń i kilka innych rzeczy, za które audiofile kochają głośniki współosiowe, ale sam fakt, że fale dźwiękowe wydobywają się z jednego punktu, nie gwarantuje, że charakter brzmienia będzie jednakowy w całym paśmie. Czy wynika to z zastosowania zupełnie innego materiału na membranę, czy z wielu innych czynników, takich jak chociażby konstrukcja zwrotnicy? Nie wiem, ale często wyraźnie słychać, kiedy pałeczkę przejmuje kopułka. Pół biedy gdy membrana otaczająca tweeter jest wykonana z jakiegoś sztywnego materiału dającego dynamiczny, szybki, czasami nawet chłodny dźwięk (KEF, Gradient, ELAC), ale kiedy metalowa kopułka siedzi wewnątrz dużej membrany wykonanej z celulozy lub polipropylenu, od razu pachnie mi to problemami. Idealne, bezbolesne zestrojenie takich przetworników jest trudne nawet bez łączenia ich w jeden moduł, ale niektóre firmy (Graham Audio, Harbeth, PMC) udowodniły, że dla chcącego nic trudnego. Tannoyowi ta sztuka udała się z głośnikiem koncentrycznym. I to takim, którego bazą jest 30-cm membrana z papieru. Kosmos. Z drugiej strony głośnik Dual Concentric nie jest wynalazkiem zaprezentowanym wczoraj. Firma miała mnóstwo czasu na dopracowanie swojego wynalazku do perfekcji. Efekty tej pracy słychać bardzo, bardzo wyraźnie. Chevioty oferują bowiem brzmienie, które nie ociera się o ideał tylko w sferze geometryczno-przestrzennej, ale także w dziedzinie równowagi tonalnej i jednolitego charakteru przekazu w całym paśmie. Punktowe źródło dźwięku i wybitna spójność - czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że tak.
Niektórzy w tym momencie zaczną się zastanawiać, czy za opisane wyżej plusy musimy zapłacić. Innymi słowy, czy w imię neutralności i homogeniczności trzeba poświęcić na przykład najniższe częstotliwości albo trójwymiarową przestrzeń. Otóż nie trzeba, o ile poświęcimy trochę czasu na prawidłowe ustawienie kolumn - zarówno względem pomieszczenia, jak i naszego miejsca odsłuchowego. Należy jednak podkreślić, że Tannoye należą do tych zestawów, którym wyczarowanie realistycznej stereofonii przychodzi wyjątkowo łatwo. Przekonująca scena zaczyna pojawiać się przed nami nawet wtedy, gdy nie ustalimy wszystkich odległości i kątów z aptekarską dokładnością. Kiedy już znajdziemy optymalne położenie naszych vintage'owych skrzyń, powinna roztoczyć się przed nami szeroka, wciągająca przestrzeń z lekko uprzywilejowanym pierwszym planem. No ale których kolumn nie trzeba dobrze ustawić? Każdym należy poświęcić trochę czasu, a tutaj cały ten proces to czysta przyjemność. Dodam tylko, że mimo specyficznej konstrukcji, warto zachować jakiś dystans od tylnej ściany. Jeżeli nie ze względu na bas, to przynajmniej na przestrzeń. Nawet tak szerokie i paczki potrafią odwdzięczyć się, jeśli zostawimy wokół nich trochę wolnego miejsca.
Chevioty grają stosunkowo ciepło, muzykalnie, idąc raczej w stronę Sonusa niż Audio Physica. Na szczęście jest to wyłącznie dodatek do ciekawej kompozycji, odrobina miodu na naleśniku z serem, a nie odrobina sera w słoiku miodu. Możemy więc sięgnąć zarówno po wzmacniacz lampowy, jak i całkowicie normalny piecyk tranzystorowy. Nie zdziwiłbym się, gdyby Chevioty świetnie zgrały się nawet z nowoczesnym systemem all-in-one w stylu Devialeta Expert 140 Pro.Minusy? To, że mamy do czynienia z naturalnym, organicznym i wyjątkowo łatwym do zaakceptowania brzmieniem, wcale nie oznacza, że Cheviotom udało się ustanowić nowy punkt odniesienia w dziedzinie neutralności. Nie są to kolumny pozbawione własnego charakteru. Grają stosunkowo ciepło, muzykalnie, idąc raczej w stronę Sonusa niż Audio Physica. Na szczęście jest to wyłącznie dodatek do ciekawej kompozycji, odrobina miodu na naleśniku z serem, a nie odrobina sera w słoiku miodu. Możemy więc sięgnąć zarówno po wzmacniacz lampowy, jak i całkowicie normalny piecyk tranzystorowy. Nie zdziwiłbym się, gdyby Chevioty świetnie zgrały się nawet z nowoczesnym systemem all-in-one w stylu Devialeta Expert 140 Pro. Oczywiście gdy dysponujemy zestawami o wysokiej skuteczności i lekko niedzisiejszej konstrukcji, audiofilski instynkt ciągnie nas do szklanych baniek. I to także nie jest zły pomysł, chociaż ja w takiej sytuacji uważałbym, aby nie przesłodzić. Z Unisonem Triode 25 Tannoye zgrały się bardzo dobrze. Wiem, że pewnie nie był to jeszcze szczyt ich marzeń, ale włoska integra pozwoliła wycisnąć z koncentrycznych głośników jeszcze więcej tej fenomenalnej spójności, nie dodając od siebie zbyt dużo ciepła i nie czyniąc brzmienia spowolnionym, wełnianym czy posklejanym niczym rozgotowany makaron. Wybierając taki wzmacniacz, zawczasu zacząłbym się interesować źródłem i kablami o szybkim, przejrzystym i dynamicznym brzmieniu. Zawsze można też skorzystać ze zworek na przednim panelu, ale hi-endowego okablowania się nimi nie zastąpi. Szczerze mówiąc, Tannoye nie mają żadnych oczywistych mankamentów. Że nie każdemu będzie pasował ich wygląd? Pewnie, rozumiem to, ale to przecież kwestia gustu. Aby obejść ten problem, firma mogłaby wypuścić czarną wersję kolorystyczną. Na pewno nie byłaby to jakaś ogromna inwestycja. Że nie każdemu pasuje taka forma zestawów głośnikowych, z szeroką, pudełkowatą obudową zamiast czegoś w rodzaju zaokrąglonego słupka z sześcioma membranami? O tym też można długo dyskutować i chyba do niczego mądrego się nie dojdzie. Pozostaje więc cena. 31999 zł to sporo, a czy brzmienie jest na tyle dobre, aby wynagrodzić nam gorycz rozstania z taką gotówką. Moim zdaniem tak. Jest nie tylko dobre, ale też dość charakterystyczne. Nie oznacza to jednak, że w tym przedziale cenowym nie można znaleźć równie atrakcyjnych kolumn. Audio Physic Tempo 35, PMC Twenty 5.26, Unison Research Max 2, Focal Kanta Nº 2, Spendor Classic 1/2, Dynaudio Contour 30, Opera Callas Diva, Audiovector R3 Avantgarde, Triangle Signature Alpha, ProAc Response D30RS, ELAC Vela FS409, Vienna Acoustics Beethoven Concert Grand, Fyne Audio F501SP, KEF R11 - jest tego trochę, a wymieniam tylko te modele, które wpadły mi w oko. A jeżeli kogoś interesują wyłącznie oldschoolowe skrzynie, może wybrać coś takiego, jak Harbethy SHL5plus XD, JBL-e L100 Classic, Klipsche Cornwall IV albo Grahamy LS5/9. Żadna z tych rzeczy nie zmienia jednak faktu, że Chevioty są wyjątkowo udanymi kolumnami, których można słuchać godzinami, zapominając o bożym świecie. A nie każdy sprzęt potrafi wykonać taką sztuczkę, choćby nie wiem ile kosztował.
Budowa i parametry
Tannoy Legacy Cheviot to kolumny, które podobnie jak modele Eaton i Arden, powstały w oparciu o studyjne konstrukcje z serii HPD, która powstała w latach siedemdziesiątych XX wieku. Oferowane dziś zestawy nie są ich dokładnymi replikami, a raczej spadkobiercami - rozwinięciem tej, dziś już mocno nietypowej, koncepcji projektowania sprzętu. Ponieważ mamy do czynienia z kolumnami wyglądającymi jakby zostały żywcem przeniesione z katalogu Tannoya sprzed pół wieku, ale wykonanymi z użyciem innych materiałów i technik produkcji, Tannoy zapewnia, że każdy z modeli należących do serii Legacy zapewni nam legendarny dźwięk w nowoczesnym wydaniu. Cheviot został wyposażony we współosiowy głośnik Dual Concentric o średnicy 12 cali, który zdaniem producenta jest w stanie z łatwością dostarczyć słuchaczowi dynamiczny dźwięk o szerokim spektrum odtwarzanych częstotliwości, przy zachowaniu wszelkich zalet punktowego źródła dźwięku. Duża membrana wykonana z pulpy papierowej napędzana jest cewką o średnicy 52 mm. W centrum 30-cm stożka znajduje się głośnik wysokotonowy - 33-mm kopułka wykonana ze stopu aluminium i magnezu. Zwrotnica to układ wykorzystujący filtr pierwszego rzędu dla tonów wysokich oraz filtr drugiego rzędu dla częstotliwości poniżej 1200 Hz. Zamontowany na przedniej ściance panel ze zworkami pozwala, jak informuje producent, dopasować brzmienie do warunków akustycznych panujących w pokoju odsłuchowym. Widzimy tu dwa rzędy otworów, z których ten górny pozwala nam wyregulować ilość wysokich częstotliwości (od -3 do +3 dB w zakresie od 1 do 30 kHz), a drugi zmienia nachylenie zbocza (od -6 do +2 dB na oktawę od 5 do 30 kHz). Innymi słowy, przekładając górną zworkę możemy zmniejszyć lub zwiększyć intensywność pracy tweetera, a zmieniając pozycję dolnej zworki - zmienić charakter wysokich tonów. Na tylnej ściance znajdziemy natomiast podwójne, pokryte 24-karatowym złotem terminale WBT, przystosowane do bi-wiringu lub bi-ampingu. Zobaczymy tu także dodatkowy zacisk uziemiający, którego użycie może zdaniem producenta zredukować interferencje na częstotliwościach radiowych, poprawiając czystość średnich tonów. Warto podkreślić, iż obudowy Cheviotów są wykonywane ręcznie w Coatbridge w Szkocji. Każda skrzynia zbudowana jest z grubych płyt MDF pokrytych naturalnych fornirem orzechowym. Wraz z kolumnami otrzymujemy komplet nóżek stabilizujących oraz zestaw do pielęgnacji forniru z woskiem pszczelim.
Werdykt
Te kolumny nie tylko wyglądają jak wehikuł czasu, ale na dodatek skutecznie zakrzywiają czasoprzestrzeń w pokoju, w którym się znajdują. Siadamy, włączamy muzykę, zaczynamy słuchać i natychmiast przechodzimy w tryb totalnego relaksu. Opanowuje nas dziwny błogostan. Czy mamy do czynienia z lepszym, czy słabszym nagraniem, nie jest to istotne. Chcemy tylko coraz głębiej zapaść się w kanapę i zatrzymywać odtwarzanie lub wstawać tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie konieczne. Czy kluczem do tego oderwanego od rzeczywistości świata jest wyjątkowa spójność, papierowa barwa, czy odrobina niecodziennego, intymnego klimatu owinięta w stylistykę rodem z lat siedemdziesiątych? Nie wiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że Tannoye mają w sobie coś wyjątkowego.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, dwudrożne, wentylowane
Przetwornik: Dual Concentric 12"
Pasmo przenoszenia: 38 Hz - 30 kHz (+/- 6 dB)
Impedancja: 8 Ω
Skuteczność: 91 dB
Wymiary (W/S/G): 86/33,8/26 cm
Masa: 29 kg (sztuka)
Cena: 31999 zł (para)
Konfiguracja
Auralic Vega G1, Unison Research Triode 25, PMC Cor, Kimber Kable Carbon, Tellurium Q Silver II.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Tomek
Jak zwykle bardzo dobra recenzja - dziękuję ze swojej strony. Pod koniec 2019 roku na jednych targach miałem okazję wśród wielu innych zestawów posłuchać również i Tannoyów, bodajże Prestige, podpiętych do elektroniki Vincenta - wyglądało to dosłownie jak stara komoda po (pra)babci, ale jak grało... Moje odczucia pokrywały się dość dokładnie z tymi recenzenta - po prostu nie chciało się wychodzić z tego pokoju, tylko zagłębić coraz bardziej w fotelu i delektować kolejnymi płytami i utworami wrzucanymi przez prezentującego. To był mój pierwszy i jak dotąd ostatni kontakt z Tannoyem, ale wystarczył, żebym, hmm, może został fanem to nie w 100% trafne określenie, ale naprawdę nabrał ogromnego szacunku (i sympatii) do tych głośników. Ale fakt, że z tym dizajnem na pewno nie do każdego pomieszczenia będą pasować (i nie mam na tu myśli tylko samych gabarytów). Tak czy inaczej, świetny sprzęt. Jeżeli kiedyś nadejdzie taki dzień, ze będę potrzebował nowych kolumn, z chęcią wezmę je pod uwagę. PS: Dodam jeszcze, że podobne odczucia miałem na tamtych targach jeszcze w dwóch innych pomieszczeniach - gdzie grały Spendory zasilane Moonem oraz nowe Dynaudio Confidence zasilane nie pamiętam czym (ale tutaj zarówno kolumny, jak i elektronika to była jeszcze inna półka cenowa). Największe wrażenie z kolei zrobiły na mnie wtedy promieniujące dookoła MBL-e (ale to już nie jest sprzęt dla zwykłych zjadaczy chleba, niemieszkających w pałacu albo hangarze na jumbo jety).
1 Lubię -
Aleksander
Kolumny cudo! Jak mogą się nie podobać? Design lat sześćdziesiątych jest ponadczasowy!
1 Lubię -
Jacek
Po tak obszernym i dokładnym tekście otrzymujemy na koniec mega byki w danych technicznych. Zapewne było "kopiuj-wklej" z innego, mniejszego modelu.
0 Lubię -
stereolife
@Jacek - Dziękujemy za komentarz. A czy mógłby Pan nam wskazać te mega byki? Sprawdziliśmy dane ponownie i wszystko nam się zgadza.
0 Lubię
Komentarze (4)