Bowers & Wilkins 705 Signature
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Producenci sprzętu audio lubią nadawać swoim urządzeniom nazwy, które automatycznie budzą skojarzenia z czymś luksusowym, ekskluzywnym, niedostępnym dla konsumenta przeszukującego serwisy aukcyjne w poszukiwaniu okazji. Reference, Special Edition, Master, Excellence, Anniversary, Limited, Statement, Gold, Signature - każdy z tych dopisków powinien wywoływać u audiofila szybsze bicie serca. Obecnie tego typu słowa są jednak często nadużywane, w związku z czym ich wartość określa tylko i wyłącznie to, kto i w jakim celu po nie sięgnął. Jeżeli jest to nieznany producent kabli, nikt nie zainteresuje się jego nowym dziełem, choćby zostało wycenione na milion złotych i otrzymało nazwę dłuższą niż poranny korek na trasie S8 w stronę Warszawy. Jeżeli jednak mówimy o limitowanej edycji kolumn jednej z najbardziej szanowanych firm w branży hi-fi, to już zupełnie inna rozmowa. Kiedy Bowers & Wilkins nadaje swoim wyrobom status Signature, można być pewnym, że będzie co podziwiać i czego słuchać. Kiedy dotarła do mnie informacja o planowanym wprowadzeniu na rynek dwóch zestawów oznaczonych takim dopiskiem, szybko zapisałem się na wirtualną premierę (swoją drogą, była to chyba pierwsza konferencja prasowa zorganizowana po ogłoszeniu koronawirusowego lockdownu), a następnie wysłałem dystrybutorowi maila z prośbą o wpisanie mnie na listę chętnych do przetestowania jednego z nowych modeli. Nie spodziewałem się, że zajmie to tyle czasu, ale cierpliwość się opłaciła, bo po niespełna dziewięciu miesiącach do naszej redakcji zawitały 705 Signature.
Fanom brytyjskiej marki nie trzeba tłumaczyć, że kolumny oznaczone takim dopiskiem muszą być wyjątkowe. Bowers & Wilkins nie nadużywa cierpliwości audiofilów i nie wypuszcza na rynek specjalnych wersji swoich zestawów głośnikowych raz na trzy miesiące. Oferta manufaktury z Worthing jest dobrze zorganizowana i wydaje się kompletna, bo jeśli nie liczyć słuchawek, głośników sieciowych i instalacyjnych, do wyboru mamy tylko trzy serie kolumn - 600, 700 i 800 Diamond. Uzupełnia je siedem subwooferów aktywnych, które umieszczono w osobnej zakładce, a wisienką na torcie są oczywiście kultowe Nautilusy. Od czasu do czasu Brytyjczycy eksperymentują z nowymi formami i kształtami, ale ostatnim, zresztą wyjątkowo udanym, wyskokiem w tym stylu była seria CM, którą wycofano ze sprzedaży kilka ładnych lat temu. Od tej pory audiofile muszą zdecydować się na jeden z trzech poziomów wtajemniczenia - "sześćsetki", "siedemsetki" lub, jeśli budżet na to pozwala, flagowe "osiemsetki". Po co zatem tak utytułowanemu producentowi kolejne przygody i kolejne produkty oderwane od regularnej oferty, takie jak 702 Signature i 705 Signature? Można to odczytać na kilka sposobów. Być może firma chciała sprawdzić nowe rozwiązania techniczne? Może postanowiła zbadać rynek przed wprowadzeniem kolejnej generacji "siedemsetek"? Może ktoś doszedł do wniosku, że warto zrobić prezent najwierniejszym fanom, a przy okazji przypomnieć światu o swoim istnieniu? Tuż przed premierą omawianych zestawów w branży audio zaczęło huczeć od plotek, że Bowers & Wilkins zostanie przejęty przez koncern Sound United - właściciela marek Denon, Marantz, Polk Audio, Boston Acoustics, Classé i Definitive Technology. Zakładam, że prace nad modelami 702 Signature i 705 Signature trwały dłużej niż tydzień, ale być może był to tylko poboczny projekt, który ze względów biznesowych lub wizerunkowych nagle przyspieszył, a informacja o premierze tych kolumn stała się newsem, który zelektryzował sporą część audiofilskiej społeczności.
Wygląd i funkcjonalność
Czy było się czym ekscytować? Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, bo 705 Signature wyglądają jak 705 S2 w innym, bardziej ekskluzywnym wykończeniu. Wykorzystano tę samą obudowę, a poza egzotycznym, lakierowanym na wysoki połysk fornirem i chromowaną tabliczką na tylnej ściance nie widać tu nic, co mogłoby świadczyć, że Bowers & Wilkins przymierza się do wprowadzenia jakiejś rewolucji technologicznej. Nie zobaczymy tu nieujawnionych wcześniej patentów ani membran wykonanych z nowych materiałów o niezwykłych właściwościach. Z szarymi stożkami Continuum zdążyliśmy się już oswoić, z węglowymi (tak naprawdę aluminiowo-węglowymi) kopułkami Carbon Dome także, a o tweeterze umieszczonym w tubie Nautilus czy pokrytym wgłębieniami na wzór piłeczki golfowej tunelu rezonansowym Flowport nie ma nawet co wspominać. To już nie są innowacyjne rozwiązania techniczne, to klasyka! Wszystko wskazuje na to, że zamiast wymyślać nowe formy i zagłębiać się w świat materiałów rodem z przemysłu lotniczego, brytyjscy inżynierowie do perfekcji szlifują to, co już dobrze znamy. Pracują nad detalami, które może nie rzucają się w oczy, ale pozwalają uzyskać jeszcze wyższą jakość brzmienia. Jeżeli więc poczuliście się rozczarowani widząc, że modele z dopiskiem "Signature" są tak podobne do bazowych konstrukcji z serii 700, powstrzymajcie się z kategorycznymi sądami (które, jak wiadomo, są dogodne, dorodne i poniekąd modne). Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, aby bliżej przyjrzeć się testowanym monitorom i dać im szansę w odsłuchu jest cena. Specjalna edycja kolumn marki, którą znają dziś nie tylko audiofile, ale nawet luksusowych samochodów Volvo, BMW, Maserati i McLarena? Intuicja podpowiada, że nie będzie to tania przyjemność. Fakt, budżetówka to nie jest, ale jeżeli za parę "normalnych" monitorów 705 S2 trzeba zapłacić 9898 zł, a 705 Signature kosztują 13398 zł, to powiedziałbym, że nie jest źle. Brytyjczycy wykorzystali znane już obudowy, w związku z czym postanowili skasować nas tylko za piękne wykończenie i drobne zmiany konstrukcyjne, takie jak lepsze kondensatory w zwrotnicy czy wykonane w inny sposób obudowy tweeterów.
TEST: Bowers & Wilkins 704 S2
Przedstawioną wyżej teorię zdają się potwierdzać firmowe materiały informacyjne. Manufaktura z Worthing informuje, że w modelach 702 Signature i 705 Signature wykorzystano szkielet regularnych kolumn z serii 700, koncentrując się na ulepszeniu możliwości akustycznych poprzez udoskonalenie kluczowych podzespołów elektronicznych i starannym zaimplementowaniu nowego, luksusowego wykończenia. Wprowadzona w 2017 roku seria 700 miała zapewniać wysoką jakość dźwięku dzięki technologiom po raz pierwszy zastosowanym w hi-endowej serii 800 Diamond, takim jak moduł wysokotonowy Tweeter-On-Top, przetwornikom z membraną Continuum oraz głośnikom niskotonowym z profilem Aerofoil. Wynalazki te połączono z technologiami opracowanymi specjalnie na potrzeby serii 700. Mowa przede wszystkim o przetworniku wysokotonowym Carbon Dome. Producent twierdzi, że 702 Signature i 705 Signature otrzymały także zwrotnice zbudowane z elementów jeszcze wyższej klasy. Oba modele wykorzystują udoskonalone kondensatory Mundorfa, większy radiator, oraz, w przypadku modelu 702, ulepszony kondensator w sekcji niskotonowej. Taka deklaracja rodzi oczywiście pewne pytania. Po pierwsze - dlaczego kolumny z serii 700 nie miały takich kondensatorów od samego początku? Doskonale rozumiem, że do zestawów głośnikowych ze średniej półki nie można jeszcze wsadzić wszystkiego, co najlepsze, bo cała kasa pójdzie na kondensatory, kable i gniazda, ale przy takiej skali produkcji hurtowa cena każdego z takich elementów na pewno byłaby korzystniejsza. Po drugie - czy lepsze kondensatory przełożą się na wyższą jakość brzmienia? A jeśli tak, to w jakim stopniu? Poniekąd wracamy tu do pytania pierwszego, bo jeśli różnica będzie niewielka, to po co zawracać sobie głowę, a jeśli spora, to dlaczego takich Mundorfów nie zastosowano w standardowych "siedemsetkach", nawet jeśli wymusiłoby to podniesienie ich ceny o kilkaset złotych? Po trzecie - czy warto dopłacać 3500 zł do modelu z dopiskiem "Signature"? Doświadczenie podpowiada, że można się na tę opcję skusić, bo takie wyjątkowe kolumny powinny być warte więcej, kiedy zechcemy się z nimi rozstać. Tyle, że za sprawą promocji, jaką teraz objęte są 705 S2, nie mówimy już o różnicy 3500, ale 4600 zł. Czy to całkowicie zmienia postać rzeczy? Nie, ale co by się stało, gdybyśmy w sali odsłuchowej postawili 705-tki w wersji S2 i Signature, przy czym te pierwsze byłyby podłączone do wzmacniacza kablami Nordost LS Red Dawn, a te drugie - AudioQuestami Rocket 33? Moim zdaniem mógłby to być wyrównany pojedynek. Prawda jest jednak taka, że 705 Signature są lepsze i zawsze będą lepsze od swojego pierwowzoru, a ich posiadacze albo już mają hi-endowe kable, albo zaopatrzą się w nie w przyszłości, natomiast grzebanie w 705 S2 to ryzykowna sprawa, a prawdopodobieństwo odzyskania pieniędzy włożonych w taki "tuning" podczas sprzedaży na rynku wtórnym jest praktycznie zerowe.
Wiem, że nie każdemu przypadną do gustu monitory wykończone fornirem lakierowanym na wysoki połysk, ale przynajmniej nikt nie powie, że Brytyjczycy poszli na łatwiznę, nie przyłożyli się, nie postarali. Ze swoimi prostopadłościennymi obudowami 705 S2 mogą wydawać się tańsze, niż są w rzeczywistości. 705 Signature to natomiast luksus pełną gębą.Nie ulega wątpliwości, że 705 Sigature są obrzydliwie luksusowe. Z informacji prasowej wywnioskowałem, że dostępne będą dwie wersje kolorystyczne - czarna i fornirowana. Okazało się jednak, że producent od samego początku planował tylko jeden wariant - lakierowany na wysoki połysk fornir z egzotycznego hebanu Datuk z charakterystycznym usłojeniem. Manufaktura z Worthing informuje, że owo wykończenie łączy piękno drewna z korzyściami wynikającymi ze zrównoważonych dostaw, w tym przypadku od specjalistycznego włoskiego dostawcy drewna, firmy Alpi. Każda para głośników jest unikatowa, ponieważ nie ma dwóch egzemplarzy o takim samym wzorze słojów. Bowers & Wilkins uwypukla rysunek drewna poprzez nałożenie dziewięciu warstw kryjątych, w tym podkład, warstwę bazową i lakier, co nadaje całości głęboki, lustrzany wygląd. Aby podkreślić jakość wykończenia, 705 Signature mają jasne metalowe pierścienie wokół przetworników nisko-średniotonowych oraz jasną, srebrną maskownicę głośników wysokotonowych. Trzeba przyznać, że siateczka zabezpieczająca tweeter przed uszkodzeniem rzuca się w oczy już podczas wyjmowania monitorów z pudełka. Łezkowate obudowy zostały zamontowane na czymś w rodzaju miękkiej, elastycznej uszczelki, w związku z czym cały ten element leciutko sprężynuje. Na szczęście na czas transportu tweetery zabezpieczono dodatkowymi, idealnie przyciętymi kawałkami pianki. W komplecie dostajemy też maskownice z magnetycznym mocowaniem. Wiem, że nie każdemu przypadną do gustu monitory wykończone fornirem lakierowanym na wysoki połysk, ale przynajmniej nikt nie powie, że Brytyjczycy poszli na łatwiznę, nie przyłożyli się, nie postarali. Ze swoimi prostopadłościennymi obudowami 705 S2 mogą wydawać się tańsze, niż są w rzeczywistości. 705 Signature to natomiast luksus pełną gębą. A jeśli ktoś woli czerń albo biel? Cóż, to chyba jak z tapicerką w luksusowych samochodach. Ja na przykład lubię fotele pokryte jakimś rodzajem tkaniny. Po prostu tak mam. Od pewnego poziomu cenowego nikt jednak nie pyta, co ja bym chciał, a czego bym nie chciał - jest skóra albo - w usportowionych modelach - alcantara. Bowers & Wilkins poszedł tą samą drogą. Zestawy z dopiskiem "Signature" musiały wyglądać wyjątkowo i właśnie tak wyglądają.
Brzmienie
Bowers & Wilkins jest jednym z producentów, którzy przyjęli najbardziej intuicyjne, purystyczne i audiofilskie podejście do kształtowania brzmienia swoich zestawów głośnikowych. Filozofia brytyjskiej firmy to - ni mniej, ni więcej - pogoń za ideałem wysokiej wierności. Dla inżynierów z Worthing jest to nie tyle jedna z dróg, które prowadzą do celu, ale jedyna słuszna metoda dążenia do niego. Świadomy wybór, oczywistość, pasja, z czasem nawet religia. Wydaje mi się, że żaden z nich nawet nie bierze pod uwagę, że w swojej pracy mógłby kierować się czymś innym niż dążeniem do stworzenia kolumn, które odtwarzają muzykę w sposób absolutnie perfekcyjny, nie dodając nic od siebie, nie wpływając na charakter brzmienia, nie maskując najdrobniejszych nawet detali, innymi słowy - zamieniając sygnał ze wzmacniacza na drgania powietrza w sposób całkowicie rzetelny, wiarygodny, obiektywny, chciałoby się powiedzieć - bezstratny. Na przestrzeni lat w ramach poruszania się po różnych przedziałach cenowych ten plan realizowano oczywiście z lepszym lub gorszym skutkiem. Zazwyczaj lepszym, ale poszukiwanie bardziej nowoczesnych materiałów oraz próby przeskalowania rozwiązań stosowanych w hi-endowych modelach w taki sposób, aby można było wykorzystać je także w tych tańszych doprowadziły do tego, że ową totalna neutralność i przezroczystość otrzymywaliśmy w pakiecie z czymś jeszcze, i właśnie na to "coś" zwracali uwagę słuchacze. Głośniki z charakterystycznymi, żółtymi, kevlarowymi membranami potrafiły zagrać sucho, twardo i nieprzyjemnie, choć ich właściciele twierdzą, że trzeba je solidnie wygrzać i wtedy jest już znacznie lepiej. Aluminiowe kopułki stosowane w wielu tańszych kolumnach też potrafiły uciąć w ucho. Idąc w górę cennika, mogliśmy natomiast dowiedzieć się, jak wygląda zderzenie z bowersowskim ideałem w wydaniu bezkompromisowym. Dziś tańsze zestawy B&W nie grają już ostro. Kolejne ulepszenia doprowadziły do tego, że w ich brzmieniu nie ma już nic irytującego. Nie zmieniło się jednak to, że wejście do świata neutralności, która nie jest nudna, lecz prawdziwie fascynująca, wymaga większego poświęcenia i odważnego przekroczenia bariery dwudziestu tysięcy złotych.
Pierwszymi prawdziwie hi-endowymi kolumnami tej marki są monitory 805 D3, za parę których zapłacimy 26990 zł. Dopiero tu dostaniemy dźwięk, który brytyjscy inżynierowie uważają za zadowalający. Oczywiście w najmniejszym możliwym opakowaniu, w związku z czym do większych pomieszczeń trzeba raczej wstawić podłogowe 804 D3 za 39990 zł. Owszem, posiadacze flagowych 800 D3 i słynnych Nautilusów wciąż będą patrzeć na nas z góry, ale kolumnami na szczęście nie jeździ się po mieście ani nie nosi ich na nadgarstku, w związku z czym jeśli sami o to nie poprosimy, nikt nie będzie oceniał naszej "biedy" i ścigał się z nami spod świateł. A czy nie da się taniej? Czy kupując takie 705 S2, nie dostaniemy bardzo podobnego dźwięku? I tak, i nie. Kierunek będzie ten sam, ale moim zdaniem w dziedzinie jakości brzmienia, a więc stopnia realizacji przyjętego przez brytyjskich inżynierów planu, między 705 S2 a 805 D3 jest przepaść. Różnica w cenie jest jej doskonałym odzwierciedleniem. Brytyjczycy lubią opowiadać, jak technologie zaprojektowane dla flagowców po pewnym czasie "ściekają" do tańszych produktów, ale patrząc na to z perspektywy czasu, chyba coś jest nie tak, bo "siedemsetki" wciąż nie mają zaokrąglonych obudów z kratownicami Matrix, za to ceny "osiemsetek" poszybowały w stratosferę (pamiętam czasy, gdy za parę monitorów będących odpowiednikiem modelu 805 D3 trzeba było zapłacić "zaledwie" 9999 zł).
Na szczęście od czasu do czasu - a dodam, że dzieje się to bardzo rzadko - Bowers & Wilkins robi swoim wiernym fanom niespodziankę i wypuszcza na rynek kolumny z dopiskiem "Signature". Nie są to oczywiście "osiemsetki", które można kupić za grosze. Czasami - tak, jak w przypadku hi-endowego modelu Signature Diamond - wciąż mówimy o kwotach, które dla przeciętnego zjadacza chleba są absurdalne. Ich wspólnym mianownikiem jest jednak to, że są zbudowane z podzespołów z górnej półki i potrafią zaprezentować niewiarygodnie realistyczny dźwięk. Dodatkowo mocno trzymają cenę, bo ich posiadacze z reguły się z nimi nie rozstają, a jeśli już, nie oddają ich za grosze. Przykład? Wspomniany wyżej model Signature Diamond miał swoją premierę w 2007 roku. Wyprodukowano zaledwie 600 kompletów tych kolumn. W Polsce za parę trzeba było zapłacić 62500 zł. Szukając egzemplarzy w idealnym stanie, znalazłem kilka ogłoszeń, z których najniższą ceną było 9500 euro, czyli ponad 43000 zł, a najwyższą - 29990 dolarów nowozelandzkich, czyli - uwaga - ponad 82000 zł. Grubo, prawda? 705 Signature można potraktować albo jako podrasowane 705 S2, albo jako coś na wzór 805 D3 w obudowie "siedemsetek". Wygląd sugerowałby, że prawdziwa jest pierwsza opcja, ale kiedy z brytyjskich monitorów popłynęły pierwsze dźwięki, zacząłem się zastanawiać, co tu się, że tak powiem, odjaniepawla. Nie byłem przygotowany na dźwięk tej klasy. Testowałem przecież zarówno podłogówki, jak i monitory z aktualnej serii 700 i doskonale wiem, że one tak nie grają. Starają się, ale aż tak dobrze im to nie wychodzi. Signature'om wychodzi. W ciągu pięciu minut kompletnie zmieniło się moje nastawienie do tych zestawów. Przed rozpoczęciem odsłuchu wydawało mi się, że są tylko ładniejszą, delikatnie podrasowaną wersją normalnych "siedemset piątek", małym prezentem na pożegnanie wypuszczonym na rynek po to, aby fani firmy mieli o czym rozmawiać, zanim pojawią się pierwsze oficjalne informacje na temat wprowadzenia nowej serii 700. Ale nie. To coś więcej. To po prostu wyjątkowo, ale to wyjątkowo udane kolumny.
705 Signature to przede wszystkim cudowna neutralność i czystość. Włączając je w swój system, musimy przygotować się na zderzenie z dźwiękiem który pod wieloma względami jest idealny. Wiem, że jest to pojęcie względne, szczególnie dla audiofilów, którzy mieli okazję słuchać zestawów w cenie luksusowego samochodu albo domu. No właśnie... Przyzwyczaiłem się do tego, że kiedy brzmienie jest tak dopieszczone, zwykle wchodzimy już w świat, w którym zestawy głośnikowe mogą kosztować dwadzieścia, trzydzieści albo pięćdziesiąt tysięcy złotych. Czasami nawet więcej, bo przyklejanie karteczek z sześciocyfrową kwotą do kolumn zbudowanych w piwnicy nie jest zakazane. Wielokrotnie widywałem takie potworki na wystawach. Cena z kosmosu, a dźwięk jak z babcinego radyjka. W przypadku 705 Signature jest zupełnie inaczej. Okej, nie są tanie, ale ich brzmienie jest na moje ucho warte znacznie, znacznie więcej. Z jednej strony otrzymujemy tu perfekcyjną równowagę tonalną, spójność, przezroczystość i neutralność, z drugiej - wspaniałą mikrodynamikę, rozdzielczość i przestrzeń. Wszystko to daje nam nieprawdopodobny wgląd w nagrania i poczucie obcowania z muzyką reprodukowaną w niesamowicie przekonujący sposób. Nawet gdyby 705 Signature kosztowały dwadzieścia tysięcy złotych, byłbym pod dużym wrażeniem. Już po kilku minutach odsłuchu poczułem się zdezorientowany. No bo jak to? Dlaczego słyszę aż tyle zupełnie nowych rzeczy w utworach, które doskonale znam? Zrozumiałbym to, gdybym po latach słuchania muzyki na budżetowych głośnikach sieciowych przesiadł się na porządny system hi-fi ze średniej półki. Wtedy otwiera się przed nami zupełnie inny świat. Zrozumiałbym, gdybym po raz pierwszy w życiu zainwestował w hi-endowe słuchawki. To też jest doświadczenie z gatunku skoku na głęboką wodę. Ale, do jasnej cholery, jestem recenzentem! Zajmuję się tym zawodowo. Od kilkunastu lat nie było w moim życiu tygodnia, żebym nie rozpakowywał jakichś kolumn, wzmacniaczy, słuchawek albo kabli. Testowałem słuchawki za osiemdziesiąt złotych i kolumny za sześćset sześćdziesiąt tysięcy. Słuchałem systemów wartych kilka milionów złotych. W moim prywatnym zestawie pracują kable zasilające z "gwiezdnym pyłem". Nie myślcie, że lekceważę swoją pracę, a każde urządzenie, które kosztuje mniej niż dobry samochód, traktuję jak worek treningowy. Wprost przeciwnie - nawet w niedrogim sprzęcie staram się znaleźć coś wyjątkowego. Istnieje jednak naprawdę małe prawdopodobieństwo, że zaskoczą mnie jakiekolwiek kolumny kosztujące mniej niż dwadzieścia, może trzydzieści tysięcy złotych. Owszem, mogą mi się spodobać. Mogę uznać, że jak na swoją cenę grają bardzo dobrze. Ale żeby opadła mi szczęka, to nie - takie cuda w życiu grubego dziada z siwiejącą brodą się już nie zdarzają. A jednak! Bowersy wzięły mnie z zaskoczenia i konar mi zapłonął. Z tej ekscytacji próbowałem nawet zmienić wodę w wino, ale niestety, to już byłoby zbyt wiele. Chwyciłem więc za telefon, poinformowałem dystrybutora, że 705 Signature zabawią u mnie trochę dłużej i uradowany kontynuowałem odsłuch.
Niektóre kolumny działają jak szkło powiększające albo mikroskop. Możemy przyglądać się detalom, ale potem okazuje się, że w ten sposób trudno jest objąć cały obraz. Nie da się podziwiać świata z lupą przystawioną do każdego oka. 705 Signature dają nam przede wszystkim prawidłową perspektywę. Od tego zaczynają. Dźwięk ma prawidłowe proporcje i wymiary. Ma idealną barwę, a frajdę potęguje fantastyczna, trójwymiarowa przestrzeń. Tony powietrza i wrażenie topienia się w dźwięku w żaden sposób nie kłócą się z tym, że na scenie panuje porządek. Brytyjskie monitory nie mają tendencji do wysuwania pierwszego planu ani rozpychania dźwięku na boki w taki sposób, że między głośnikami niewiele już zostaje. Wystarczy popracować trochę nad ich ustawieniem, aby uzyskać holograficzną panoramę dźwiękową, w której nie ma absolutnie nic sztucznego. Jeżeli zauważymy tu coś dziwnego, to chyba tylko sposób, w jaki 705 Signature oddzielają od siebie kolejne plany, poszczególne warstwy nagrania. Każdy instrument, każdy artysta, każdy dźwięk może utworzyć wokół siebie własną bańkę, która nie miesza się ani nie łączy z innymi. Może, ale nie musi. Jeżeli w nagraniu, które brzmi raczej sucho, studyjnie i konkretnie pojawi się nagle dźwięk zarejestrowany w zupełnie inny sposób, z rozmytymi krawędziami i wyraźnym pogłosem, zauważymy to natychmiast. Do tego dochodzi fantastyczna rozdzielczość, która przekłada się na pewność uzyskanego rezultatu. Z tymi głośnikami nigdy, ale to nigdy nie zastanawiamy się, czy coś słyszeliśmy, czy tylko nam się wydawało. Jeden odsłuch wystarczy. Z czego to wynika? Moim zdaniem z tego, że dążenie do perfekcyjnej neutralności i przezroczystości jest tutaj rozciągane na wszystkie aspekty prezentacji. Przejrzystość Bowersów to coś więcej niż czysta góra pasma. Dynamika to coś więcej niż możliwość zrobienia w pokoju hałasu albo zaakcentowania mniejszych impulsów. 705 Signature na naszych oczach wykonują coś bardzo, bardzo skomplikowanego, łącząc dwa cele, które nie zawsze muszą iść ze sobą w parze. Pierwszy to wydobycie z muzyki wszystkiego, co tylko da się wydobyć. Sprawić, że słyszymy więcej. To automatycznie sprawia, że postrzegamy dźwięk jako lepszy. Nie da się temu zaprzeczyć. Jeśli słychać więcej, to znaczy, że sprzęt gra lepiej. Ale... Tutaj do gry wchodzi drugi priorytet, czyli właśnie neutralność. Wyciąganie najdrobniejszych detali z nagrań nie ma przecież sensu, jeśli zmienią się proporcje, zmieni się barwa, a kolumny zaczną coś od siebie dodawać albo mieszać w dźwięku jak w garnku z bigosem. Wówczas wyjdzie na to, że słyszymy dużo, ale niekoniecznie jest to zgodne z tym, co zarejestrowano na płycie. A że warunek neutralności Bowersy traktują śmiertelnie poważnie, nic takiego nam nie grozi. Otrzymujemy mnóstwo czyściutkiego i angażującego dźwięku, który nie jest wymysłem inżynierów, ale wiernym obrazem tego, co zebrały mikrofony.
Co ciekawe, 705 Signature są stosunkowo łatwe do wysterowania. Niektórzy powiedzą, że nie ma w tym nic zaskakującego, bo ich parametry wyglądają całkiem normalnie, jednak z moich doświadczeń wynika, że kolumny tej marki lubią dostać trochę więcej prądu. Podczas pierwszego odsłuchu z Heglem H20 nie miałem wątpliwości, że będą zadowolone, ale w drugim systemie napędzał je lampowy Unison Research Triode 25 i także w tym przypadku wszystko było w porządku. Dźwięk nadal był niezwykle szybki, dynamiczny i wyrazisty. Podczas konfigurowania systemu można więc pójść tą drogą. Tylko czy warto? Podłączanie do Bowersów sprzętu o takim czy innym zabarwieniu jest jak kupno cyfrowej lustrzanki i obiektywu pozbawionego jakichkolwiek wad optycznych tylko po to, aby wykonane takim sprzętem zdjęcia ubarwiać kolorowymi filtrami. Wiem, że niektóre wzmacniacze lampowe i hybrydowe oferują dość neutralny dźwięk. Nie twierdzę też, że efekt uzyskany z Unisonem nie był zadowalający. Rzecz w tym, że brytyjscy inżynierowie wykonali tyle roboty, aby 705 Signature były całkowicie przezroczyste, ich pasmo było równe jak stół, a barwa pokrywała się z wzorcem, jakim jest dźwięk instrumentów na żywo, że odruchowo nabieramy do tych kolumn szacunku i chcemy obchodzić się z nimi jak z nieprawdopodobnie cennym znaleziskiem. W tym dźwięku nie trzeba już zmieniać ani niczego mu dodawać. Wystarczy zadbać o to, aby głośniki mogły wykonywać swoje zadanie bez przeszkód. Konstruktorzy postarali się, aby odtwarzały muzykę zgodnie z zamierzeniami artystów, więc my musimy postarać się, aby kolumny pracowały zgodnie z zamierzeniami konstruktorów. Kluczowe znaczenie będą tu miały dwie sprawy - ustawienie i sprzęt towarzyszący. Coś mi jednak podpowiada, że każdy właściciel 705 Signature i 702 Signature będzie o tym wiedział. Takiego sprzętu nie kupuje się przez przypadek.
Konstruktorzy postarali się, aby odtwarzały muzykę zgodnie z zamierzeniami artystów, więc my musimy postarać się, aby kolumny pracowały zgodnie z zamierzeniami konstruktorów. Kluczowe znaczenie będą tu miały dwie sprawy - ustawienie i sprzęt towarzyszący. Coś mi jednak podpowiada, że każdy właściciel 705 Signature i 702 Signature będzie o tym wiedział. Takiego sprzętu nie kupuje się przez przypadek.Na koniec warto napisać słówko o basie. Jest naprawdę dobry. Głęboki, dobrze kontrolowany, niemal całkowicie pozbawiony podbarwień. Jeżeli ktoś miałby szukać w brzmieniu tych monitorów jakichś odstępstw od neutralności, pewnie padłoby właśnie na ten zakres, ale tylko dlatego, że tutaj do gry wchodzi akustyka pomieszczenia i ustawienie. Ja testowałem Bowersy w dwóch pomieszczeniach - jednym ponad 30-metrowym, a drugim 10-metrowym, i w obu przypadkach uzyskałem naturalny, zdrowy dźwięk. 705 Signature potrafią dać do pieca, ale ich bas jest liniowy, zachowuje się w dość przewidywalny sposób. Dodatkowo nie sposób wskazać tu jakiegoś denerwującego podbicia o bass-refleksowym pochodzeniu. W niektórych monitorach to "tunelowe" doładowanie ewidentnie słychać. Czujemy wtedy, że od pewnego momentu nie grają już membrany, ale powietrze. Najniższe częstotliwości są sztuczne, dudniące, pozbawione wypełnienia, po prostu podbite. Tutaj tego efektu nie zauważyłem, ale Bowersy miały zapewnione bardzo komfortowe warunki. Jeżeli zbyt mocno dosuniemy je do ściany, owo dudnienie na pewno się pojawi. Ważna informacja jest taka, że z 705 Signature można moim zdaniem "startować" do pokoi o powierzchni 20-30 m². W większych pomieszczeniach należałoby raczej rozważyć zakup podłogówek 702 Signature, które, niestety, są niemal dwukrotnie droższe. Jeżeli jednak macie przeczucie lub potwierdzoną wcześniejszymi doświadczeniami pewność, że średniej wielkości monitory w danym pomieszczeniu się sprawdzają, a chcecie wyciągnąć z muzyki wszystko, co się da, zachowując jej oryginalny kształt i charakter, nie wiem, czy dostaniecie coś lepszego. Minusy? Cóż, widzę tylko jeden. Neutralność tych monitorów sprawia, że da się na nich słuchać każdej muzyki, ale jest też druga strona medalu - kiepsko zrealizowane nagrania raczej wypadną z obiegu, a kiedy po ciężkim dniu będziemy chcieli się zrelaksować, 705 Signature zaczną delikatnie zmuszać nas, abyśmy nadążali za tym, co mają do pokazania. Nie mają trybu komfortowego. Jeżeli ktoś chciałby się przy tym dźwięku naprawdę odprężyć, wyobrażam sobie to tylko tak, że podłączy elektronikę o ciepłym brzmieniu i sięgnie po materiał, w którym niewiele się dzieje. Tutaj nawet Agnes Obel to przygoda. I to jaka! Te wszystkie stuknięcia, skrzypnięcia, oddechy i inne niuanse pokazane w sposób, jaki kojarzy mi się tylko z hi-endowymi zestawami głośnikowymi albo... Słuchawkami. Jeżeli nie mieliście pojęcia, co chcę przekazać w powyższym opisie, to teraz nie powinniście już mieć żadnych wątpliwości.
Budowa i parametry
Bowers & Wilkins 705 Signature to dwudrożne, podstawkowe zestawy głośnikowe w obudowie wentylowanej, zaprojektowane jako rozwinięcie bazowego modelu 705 S2. Producent informuje, że wykorzystał tu zarówno technologie zaczerpnięte z flagowej serii 800 D3, jak i rozwiązania stworzone specjalnie z myślą o serii 700. Najbardziej charakterystycznym elementem opisywanych monitorów jest oczywiście głośnik wysokotonowy Carbon Dome. Zaprojektowana jako pomost pomiędzy aluminiową podwójną kopułką stosowaną w serii 600 i diamentową kopułką wykorzystywaną w serii 800 Diamond, kopułka Carbon Dome składa się z dwóch sekcji. Przednia część to 25-mm aluminiowa kopułka o grubości 30 mikronów, która została usztywniona karbonową powłoką nanoszoną metodą PVD (Physical Vapour Deposition). Drugą sekcję stanowi węglowy pierścień o grubości 300 mikronów, który został wyprofilowany tak, aby pasował do kształtu kopułki. Producent zapewnia, że cała konstrukcja charakteryzuje się niesamowitą sztywnością i odpornością na zniekształcenia, przy zachowaniu najniższej możliwej masy i z częstotliwością pierwszego break-upu sięgającą 47 kHz. Ponadto, 705 Signature wykorzystują konstrukcję Tweeter-On-Top oraz technologię Solid Body Tweeter. Konstrukcja ta nawiązuje do podejścia zastosowanego w serii 800 Diamond i zapewnia te same korzyści brzmieniowe. Tak jak w pozostałych głośnikach serii 700, zamiast wydrążonej obudowy z cynku, nowe modele Signature wykorzystują ten sam kształt frezowany z litego aluminium, aby zapewnić sztywniejszą, odporną na rezonanse strukturę. Ważąca ponad 1 kg obudowa tweetera ma być niesamowicie bezwładna i korzystać z takiego samego sposobu odizolowania od obudowy oraz akustycznie transparentnej maskownicy, co tweetery w serii 800 Diamond. Konstrukcja ta pozwala także na wykorzystanie masy obudowy głośnika wysokotonowego jako radiatora dla kopułki tweetera. W 16,5-cm głośniku nisko-średniotonowym zastosowano oczywiście membranę Continuum. Jej konstrukcja opiera się na koncepcji kontrolowanej elastyczności. Pomaga to chronić membranę przed nagłym przejściem z pracy tłokowej do trybu break-upu, co zdaniem brytyjskich inżynierów poprawia otwartość i neutralność konwencjonalnego głośnika. Continuum jest tkanym kompozytem, który zdaniem B&W pozwala uzyskać bardziej przejrzyste i szczegółowe brzmienie średnich tonów. Głośnik nisko-średniotonowy współpracuje z tunelem Flowport, który dzięki unikalnej konstrukcji pozwala na swobodny przepływ powietrza. Pokrycie powierzchni tunelu drobnymi wgłębieniami ma znacząco redukować to zniekształcenia w zakresie niskich częstotliwości. W porównaniu do modelu 705 S2, 705 Signature zyskały także ulepszoną zwrotnicę, w której zastosowano kondensatory dostarczane przez firmę Mundorf oraz większy radiator. Zmiany te nie wpłynęły jednak na parametry, które pokrywają się z wartościami, jakie producent podaje w tabeli danych technicznych "zwykłych" 705 S2.
Werdykt
Od jakiegoś roku mam mnóstwo pracy. Pandemia koronowirusa sprawiła, że branża audio pracuje na najwyższych obrotach. Powstają nowe sklepy, importerzy wprowadzają na rynek kolejne marki, wszyscy czekają na testy, a klienci muszą ustawiać się w kolejce nawet po budżetowe amplitunery. Aby jakoś nad tym zapanować, obiecałem sobie, że odsłuchy będę przeprowadzał szybciej, a recenzje będą krótsze. Dzień słuchania, dzień pisania, szybka sesja zdjęciowa i do widzenia, następny! Niestety, nie udało się. A przynajmniej nie tym razem. 705 Signature zrobiły na mnie takie wrażenie, że po zakończonym odsłuchu szybko spakowałem je do pudełka, bo nie wiadomo, co mi przyjdzie do głowy. Najgorsza jest świadomość, że z mojego ględzenia skorzystają tylko ci, którzy w porę zorientują się, jak duży potencjał tkwi w tych monitorach, jak rasowe brzmienie można z nich wycisnąć i w jak hi-endowym towarzystwie mogą wylądować, zachowując zimny spokój zawodowca i pokazując klasę niewspółmierną do swojej ceny. Ilu takich szczęśliwców będzie? Nie wiem, bo dystrybutor (albo, jak kto woli, instrybutor) nie zdradził mi, ile par 705 Signature sprowadzono do naszego kraju. Może dwadzieścia, może dziesięć, a może jedną. Ja muszę odpuścić, ale jeśli ostrzyliście sobie zęby na wybitne monitory o neutralnym i przejrzystym brzmieniu, czym prędzej umówcie się na odsłuch albo po prostu je zarezerwujcie, bo za chwilę 705 Signature staną się historią.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Impedancja: 8 Ω (minimum 3,7 Ω)
Skuteczność: 88 dB
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 28 kHz (+/- 3 dB)
Zniekształcenia: < 1% (100 Hz - 22 kHz)
Rekomendowana moc wzmacniacza: 30 - 120 W
Wymiary (W/S/G): 34/20/28,5 cm
Masa: 9,3 kg (sztuka)
Cena: 13398 zł (para)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Marantz HD-DAC1, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Hegel H20, Unison Research Triode 25, Sennheiser HD 600, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Equilibrium Pure Ultimate, Tellurium Q Ultra Blue, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Piotr
Jak przeczytałem o tym płonącym konarze, to moja wyobraźnia poszła ciut za daleko. Teraz nie mogę sobie tego ''odwyobraźnić'' hahaha. Koszmar trwa:)
1 Lubię -
Darek
Wszystko fajnie, śliczne te monitory, a jeśli rzeczywiście tak grają, to na pewno warto by było się nimi zainteresować, tylko ten napis "Made in China" na ostatnim zdjęciu trochę psuje dobre wrażenie. Nie mam nic do chińskiego sprzętu, ale jeśli producent tego kalibru wypuszcza specjalną, jubileuszową, limitowaną wersję, jak zwał tak zwał, to mógłby chociaż przykręcić śrubki u siebie w fabryce. A tak to z tego Worthing dostajemy tylko myśl techniczną i "brend"...
5 Lubię -
Marcin
Pół świata montuje w Chinach, więc nie robiłbym z tego problemu. To nie tylko myśl techniczna i "brand", ale tu wszystko jest autorstwa Bowers & Wilkins. Śrubki też. W Chinach tylko się to montuje i dzięki temu cena zatrzymała się przed cyfrą "2" z przodu. A co do samych Chin... Są już rdzennie chińskie produkty audio, których zaawansowanie techniczne i technologiczne wprawia Zachód w zakłopotanie i osłupienie, jakim cudem to tak dobrze gra.
4 Lubię -
-
Kamil
Miałem, zwykłe 705-ki z tej serii i gdybym nie puszczał muzy z Foobara z korektorem, wypaliłoby mi uszy. Ogólnie kolumny z nowej serii 700 (miałem też 707-ki) są jaskrawe, ale za to odsłaniają kolejną niesłyszalną warstwę detali których nie słyszałem w innych kolumnach. Moim zdaniem warto, szczególnie jak już jesteś stary i półgłuchy :)
0 Lubię
Komentarze (5)