Astell&Kern A&futura SE300
- Kategoria: Odtwarzacze i wzmacniacze przenośne
- Tomasz Karasiński
Audiofilom marka Astell&Kern kojarzy się z luksusowymi odtwarzaczami przenośnymi, jednak mam wrażenie, że dziś taka jednoznaczna klasyfikacja jest dla koreańskiej manufaktury krzywdząca. Fakt, większość z tych nietuzinkowych produktów można wrzucić do kategorii sprzętu mobilnego, ale kiedy w katalogu pojawi się sprzęt stacjonarny, można mieć pewność, że będzie nawet bardziej wyjątkowy i odjechany niż hi-endowe "empetrójki". Pierwszym takim ciosem był streamer AK500N, do którego później można było dokupić wzmacniacz i zasilacz. Jakość wykonania obudowy, możliwości i cena - wszystko to szokowało. W kolejnych modelach, które na szczęście nie były już tak koszmarnie drogie, zaskakiwało mnie coś innego - forma, przeznaczenie, technologia i chcęć stworzenia czegoś, czego jeszcze nie było. W dobie ogromnej różnorodności dostępnego na rynku sprzętu nie jest to proste, ale Astell&Kern opanował tę sztukę do perfekcji. Weźmy chociażby ACRO L1000 - niewielki, dziwny, stojący pod kątem klocek, w którym połączono funkcje przetwornika cyfrowo-analogowego, wzmacniacza słuchawkowego i końcówki mocy z klasycznymi terminalami głośnikowymi. A system all-in-one AK T1? A wzmacniacz słuchawkowy z odtwarzaczem plików ACRO CA1000? Wszystko jedno, czy mamy do czynienia z większym klockiem, czy może z DAP-em lub dokanałówkami, logo Astell&Kern jest gwarancją nie tylko wysokiej jakości, ale też oryginalności.
W segmencie kieszonkowych playerów Koreańczycy wielokrotnie podnosili poprzeczkę, dochodząc do momentu, w którym nie zastanawiamy się, czy dany model jest wystarczająco wypasiony i audiofilski, bo ten wymóg spełnia zdecydowana większość z nich, ale musimy raczej sprecyzować nasze wymagania i wybrać jedną z oferowanych aktualnie konstrukcji w taki sposób, jak wybiera się garnitur. Musi pasować do okazji, naszej sylwetki, butów, krawata albo stylu, jaki preferujemy i z jakim się wewnętrznie utożsamiamy. Nie wynika to tylko z potrzeby realizacji kolejnych odważnych pomysłów koreańskich projektantów, ale przede wszystkim z upodobań klientów, którzy chętnie sięgali po wysokie modele. Tańsze DAP-y mają konkurencję w postaci smartfonów, ale ponieważ ceny tych ostatnich rosną, przenośne odtwarzacze audio za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych nie wydają się być czymś tak kosmicznym jak kiedyś. Być może dlatego wszystkie modele "dla rozsądnych" zgrupowano w jednej serii o wiele mówiącej nazwie A&norma. Reszta jest jak menu w restauracji specjalizującej się w kuchni molekularnej - może być tylko średni, duży lub totalny odjazd.
Spośród modeli wprowadzonych na przestrzeni kilku ostatnich lat kilka można nazwać pionierskimi. W pamięć zapadł mi na przykład Kann Cube - potężna cegła, która może w roli sprzętu typowo mobilnego sprawdza się tak sobie, ale za to dysponuje wysoką mocą, a po dokupieniu kabla zakończonego XLR-ami może być używana jako źródło w systemie stacjonarnym. To coś jak ważący 3,5 kg gamingowy laptop z 18-calowym ekranem, potężnym procesorem i kartą graficzną, która nawet podczas zaciętej rozgrywki może kopać kryptowaluty. Nikt nie chciałby popylać cały dzień z takim sprzętem w plecaku, ale chodzi o to, że można go w ten sposób przenosić i postawić w dowolnym miejscu, zyskując osiągi godne dużego peceta. Niezwykle intgrygujące rozwiązanie Astell&Kern wprowadził w modelu A&futura SE180. Chodzi oczywiście o wymienne moduły przetwornika cyfrowo-analogowego. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, ale znam audiofilów, którzy używają na zmianę dwóch albo trzech odtwarzaczy przenośnych tylko dlatego, że inaczej brzmią albo pasują do różnych słuchawek. A skoro wszystko poza obwodami audio - obudowę, wyświetlacz, gniazda, akumulator, układy komunikacyjne - trzeba wówczas dublować, wprowadzenie kilku modułów DAC-a nie jest głupie. Szczególnie jeśli cena całego playera z modułem zawierającym przetwornik ESS Sabre ES9038PRO wynosi 7399 zł, a za opcjonalny moduł z podwójnym DAC-em Asahi Kasei AK4497EQ zapłacimy już tylko 1699 zł. Później pojawił się A&Ultima SP3000 - pierwszy na świecie mobilny player z dwoma osobnymi torami audio, zbalansowanym i niezbalansowanym, a także pierwszy z przetwornikiem AKM AK4499EX. Petarda, ale cena na poziomie 20500 zł skutecznie studziła emocje. Najnowszym pionierem koreańskiej marki jest A&futura SE300 - DAP wyposażony w dyskretny przetwornik zbudowany na drabince rezystorowej (R2R) oraz nowy wzmacniacz słuchawkowy, który może pracować zarówno w klasie AB, jak i w bezkompromisowej klasie A. I właśnie z tym jegomościem postanowiłem poznać się bliżej.
Wygląd i funkcjonalność
Mimo że wiem, do czego koreańscy inżynierowie są zdolni, ich dokonania w dziedzinie przenoszenia rozwiązań znanych ze stacjonarnego sprzętu do urządzeń kieszonkowych powodują u mnie opad kopary. DAC R2R i wzmacniacz pracujący w klasie A? W porządku, to drugie jeszcze mieści mi się w głowie, ale pierwsze jest dla mnie absolutną nowością. Przetworniki wykorzystujące drabinkę rezystorową są rzadkością nawet wśród klocków do użytku domowego, a jeśli już uda się takie cudo znaleźć, zwykle mówimy o źródłach hi-endowych, takich jak na przykład Rockna Audio Wavelight DAC (27900 zł) czy Sonnet Morpheus mk II (17990 zł). Oczywiście można znaleźć tańsze źródła zbudowane w podobny sposób, jednak aby taki DAC działał jak trzeba i zapewniał brzmienie lepsze niż modele wykorzystujące popularne kości, układ musi zostać zaprojektowany i wykonany niezwykle precyzyjnie, a to w przypadku taniego sprzętu z dalekiego wschodu zawsze rodzi wątpliwości. Zresztą pal licho cenę, ale co z rozmiarami? Do tego, że w przenośnym sprzęcie można zastosować gotowe przetworniki z najwyższej półki, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ostatecznie, choć jest to duże uproszczenie, moglibyśmy przecież sprowadzić to do wymiany jednego małego układu scalonego na inny, ciut większy, ale jak zminiaturyzować coś, co w sprzęcie stacjonarnym ma postać całkiem sporej płytki drukowanej, na której oprócz dwóch batalionów rezystorów znajduje się całe mnóstwo układów towarzyszących i zarządzających pracą przetwornika, takich jak chociażby procesor czy układ FPGA? Wiem, że nie dotarliśmy jeszcze nawet do unboxingu, a ja już gadam jak technologiczny świr, ale wsadzenie takiego DAC-a do przenośnego odtwarzacza jest naprawdę dużym osiągnięciem. To tak, jakby ktoś wsadził 400-konny silnik V8 do hulajnogi. Co będzie następne? Lampowy przedwzmacniacz? Dwa 100-watowe monobloki? A może gramofon? Myślicie, że robię sobie jaja? No tak, robię, ale żebyśmy jeszcze pewnego dnia nie zobaczyli playera z wysuwanym silnikiem i ramieniem albo czegoś w rodzaju skrzyżowania odtwarzacza przenośnego i gramofonu w stylu Sony PS-F9, który dawno temu opisywaliśmy w dziale Vintage.
TEST: Astell&Kern ACRO CA1000
Sprzęt otrzymujemy w pięknym pudełku, które otwieramy jak szkatułkę z kosztowną biżuterią. Co ciekawe, danie główne czeka na nas na samej górze, a z akcesoriów dostajemy tylko dokumentację schowaną w eleganckim, czarnym kartoniku i gruby kabel zakończony po obu stronach wtykiem USB-C. Nie chcę być niemiły, ale wydając ponad dziesięć tysięcy złotych na odtwarzacz przenośny, chciałbym być bardziej dopieszczony i znaleźć w pudełku coś jeszcze. Skórzane etui, podstawkę na biurko, ładowarka, jakiś gadżet w rodzaju breloczka lub karty uprawniającej do zakupu oryginalnych akcesoriów ze zniżką - każda z tych rzeczy byłaby mile widziana, bo karta gwarancyjna i instrukcja obsługi to standard, a kabel USB-C każdy nabywca opisywanego playera pewnie i tak zostawi w pudełku, korzystając z tych, które ma już w domu. Z opcjonalnych dodatków warte uwagi jest tylko etui. Jego opis zdaje się potwierdzać, że mamy do czynienia z luksusowym sprzętem. "Etui jest dostępne w kolorze Black lub Petrolio. Precyzyjnie otula cały produkt, zapewniając doskonałą ochronę i najlepszy chwyt przy doskonałym dopasowaniu. Garbarnia założona przez Carlo Badalassi, który był profesorem w szkole przetwórstwa skórzanego w regionie Santa Croce, produkuje skórę od ponad 40 lat, łącząc tradycyjną metodę obróbki skóry roślinnej opracowaną w Toskanii z jego unikalną teorią i technologią. Obróbka skóry roślinnej to ekologiczna metoda produkcji skóry, której ukończenie to czasochłonny proces z uwagi na garbowanie skóry wyłącznie garbnikami pozyskiwanymi z roślin. Minerva to skóra garbowana roślinnie, wykonana unikalną metodą Vacchetta z Toskanii. Skóra początkowo wygląda na matową z brakiem połysku, jednak z czasem nabiera naturalnego blasku i pogłębia kolor. Dzieje się tak dlatego, że na powierzchni skóry nie ma sztucznej powłoki, więc połysk powstaje naturalnie z oleju zawartego w samej skórze podczas jej użytkowania. Podobnie jak w przypadku innych skór garbowanych roślinnie, Minerva jest szczególnie piękna z upływem czasu." - przeczytamy na stronie dystrybutora. Fakt, na zdjęciach ten futeralik prezentuje się świetnie, ale kosztuje słono - 699 zł. Nie sądzę jednak, by odstraszyło to ludzi skłonnych kupić sobie DAP-a za ponad dziesięć tysięcy złotych.
Ponieważ do niezwykle wysokiej jakości wykonania urządzeń tej marki jestem już przyzwyczajony, moja pierwsza obserwacja dotycząca opisywanego playera była związana z jego rozmiarami. Kurde, duży jest, skurczybyk! Jeszcze nie tak gigantyczny jak Kann Cube, ale zdecydowanie większy i grubszy, niż się spodziewałem, patrząc na zdjęcia. Wyświetlacz ma przekątną 5,46 cala, więc nie jest to jeszcze poziom największych smartfonów (Apple iPhone 14 Pro Max - 6,7", Samsung Galaxy S23 Ultra - 6,8"), ale jeśli dodamy do tego masę wynoszącą 317 g, staje się jasne, że A&futura SE300 to kawał cegły. Gdybym chciał nosić go w kieszeni, jest więcej niż pewne, że po kilkunastu krokach zaczęłyby mi spadać spodnie. Okej, wprawdzie ostatnio troszeczkę straciłem na wadze, ale nawet gdybym był chudzielcem, chyba nie odważyłbym się nosić koreańskiego odtwarzacza w ten sposób bez zabezpieczenia w formie ciasnego paska lub szelek. Uważam, że oprócz standardowego etui Astell&Kern powinien do każdego większego playera oferować coś w rodzaju małej, eleganckiej torebki na ramię, tak zwanej paszportówki. Ostatnio szukałem takiego cuda (wiem, pewnie się starzeję, ale w sezonie letnim nie chcę nosić portfela, kluczy, telefonu, kluczyka do samochodu i wszystkich innych dupereli w kieszeniach, bo brakuje tam jeszcze tylko maszynki do golenia, powerbanka, noża do patroszenia ryb i wału korbowego do Poloneza) i wcale nie było łatwo. Bardzo kusiła mnie listonoszka z wbudowaną kaburą do Glocka 19, ale nie mam Glocka 19 (który, swoją drogą, waży 595 g, więc nawet nie dwa razy więcej niż A&futura SE300). Miłośnicy mobilnego audio na pewno mają na to swoje sposoby, ale moim zdaniem mamy do czynienia z kolejnym odtwarzaczem koreańskiej firmy, który nie przenośny w klasycznym znaczeniu tego słowa. Jest, bo można go zabrać w podróż, ale żeby tak mieć go cały czas przy sobie, w kieszeni, ciesząc się hi-endowym brzmieniem bez ograniczeń? Tu mam pewne wątpliwości, chociaż nie takie rzeczy ludzie już robili w imię wyjątkowego dźwięku.
Aby nieco skompensować pokaźne gabaryty i masę bohatera naszego testu, projektanci nadali mu prostą, kanciastą, niemal nieprzystającą do sprzętu tej marki formę. A&futura SE300 jest niemal całkowicie kanciasty, bez wyświetlacza obróconego względem zasadniczej części obudowy i trójkątnych ścięć układających się w diament lub, jak określa to producent, efekt gry światła i cienia. Płaskie nie są tylko panele boczne, przy czym lewy jest zmatowiony, a prawy błyszczący. Wydawałoby się, że to zwykły, nawet mało oryginalny jak na tę manufakturę zabieg stylistyczny, ale nie, Koreańczycy i w tej kwestii mają coś do powiedzenia. "Podobnie jak niewielkie zmarszczki na wodzie zamieniające się w rozbijające się fale, zaprojektowaliśmy SE300, aby uzyskać wyjątkową tożsamość. Główny korpus wykonany z aluminium ma opływowe powierzchnie, które reprezentują przepływ muzyki. Dzięki temu tworzymy solidny, ale elastyczny wizerunek urządzenia. Dodaliśmy intensywności, używając kontrastujących materiałów, takich jak stal nierdzewna i szkło, aby jeszcze bardziej uwydatnić motyw Stream. Ponadto dolna część urządzenia wygina się na zewnątrz, co pozwala na bardziej ergonomiczny chwyt podczas korzystania z odtwarzacza. Prawa strona jest pokryta stalą nierdzewną, co wyraźnie podkreśla walory wizualne. Polerowane boki i wzorniczo unikalne pokrętło głośności są kluczem do tworzenia mocnych i uderzających wizualnie kontrastów. Prosty wzór z tyłu pokrętła głośności zwiększa wizualne natężenie bodźców oraz pozwala użytkownikom kontrolować głośność, jednocześnie będąc informowanym o parametrach odtwarzania. Oświetlenie jest umieszczone za pokrętłem głośności, aby uniknąć bezpośredniego naświetlenia, a jednocześnie pozwala odbijać światło na jego bocznych powierzchniach, tworząc efekt rozbłysku światła od wewnątrz. Tylny panel ma również nowy wygląd, kontynuujący koncepcję Stream. Podstawowy wzór zawiera logo firmy Astell&Kern, zaprojektowane tak, aby przedstawiać ogólny przepływ strumienia z różnymi rozmiarami. Ten wytrawiany wzór wzmacnia wrażenie płynięcia wraz z różnicami nachylenia, dodając wrażenia głębi prostokątnej tylnej szybie, która w innym przypadku mogłaby wyglądać na matową." - przeczytamy w opisie na stronie dystrybutora. No i co? Opadła kopara? Myśleliście, że to tylko powyginany, lustrzany boczek z ładnym pokrętłem, a to w istocie klucz do tworzenia mocnych i uderzających wizualnie kontrastów. Odtwarzacz jest bardzo ładny, dla niektórych nawet piękny, ale nie przesadzajmy już z tym filozofowaniem, co? Wiem, że sam nie jestem bez winy, ale za daleko to zabrnęło.
Urządzenie ma 256 GB wbudowanej pamięci, co może nie jest złym wynikiem, ale miłośnikom bezstratnych lub nawet gęstych plików wystarczy tylko na start. Na szczęście na dole znajduje się gniazdo na karty microSD, które mogą mieć pojemność do 1 TB, a to daje już znacznie większe możliwości. Dla mnie jest to jednak tylko jedna strona metalu, bowiem odkąd w odtwarzaczach przenośnych pojawiła się łączność Wi-Fi, stały się one czymś więcej niż sprzętem kieszonkowym. A&futura SE300 oczywiście też to ma, a jego funkcjonalność sieciowa jest już tak rozwinięta, że spokojnie można go traktować nawet jako bezprzewodowy transport sieciowy, za pomocą którego będziemy mogli przesyłać muzykę do innych urządzeń. Co więcej, działa to w obie strony. Nasza "audiofilska empetrójka" może na przykład przesyłać pliki zapisane w wewnętrznej pamięci do streamera lub soundbara, a później dobrać się do muzyki z TIDAL-a lub dysku NAS, abyśmy mogli konsumować ją za w słuchawkach. Interfejs użytkownika jest zupełnie nowy, choć bazuje na tym, co widzieliśmy w starszych modelach tej marki. Moim zdaniem jest wyjątkowo intuicyjny i przyjazny. Producent twierdzi, że został zaprojektowany tak, aby użytkownicy mogli szybko przeglądać kategorie muzyczne i odkrywać utwory ze swojej biblioteki muzycznej na nowo. Dodano funkcję łatwego wyszukiwania okładek albumów, a całość utrzymano w kolorystyce Crimson (czarno-czerwonej), co ma zmniejszać zmęczenie wzroku, a przy okazji (choć założę się, że nie jest to przypadek) pasuje do podświetlenia pokrętła głośności. Nie będę nawet zagłębiał się w opis poszczególnych funkcji, bo ja zestarzeję się i umrę przy tej klawiaturze, a gdy po mojej śmierci jakaś uczynna duszyczka zdecyduje się opublikować mój ostatni test, będziecie go czytać tygodniami. Jest tego wszystkiego w pytę, ale naprawdę ciężko się zgubić. Wracając do funkcjonalności, w A&futura SE300 znajdziemy nie tylko pewnie działający układ Bluetooth 5.0, ale i znane z innych DAP-ów koreańskiej marki niezwykle przydatne funkcje AK File Drop czy BT Sink. Dodatkowo odtwarzacz obsługuje sygnały PCM do 32 bit/384 kHz i DSD256, wspiera dekodowanie MQA i posiada certyfikat Roon Ready.
Dla kogoś, kto słucha muzyki tylko w domu, nie ma to wielkiego sensu. Komuś, kto szuka sprzętu typowo mobilnego, wszystkie te "domowe" dodatki wydadzą się niepotrzebne. Ale jeśli robimy i jedno, i drugie, A&futura SE300 jest super.Niektórzy pewnie zastanawiają się, czy to wszystko jest potrzebne i dlaczego w ogóle mielibyśmy korzystać z z naszego playera w domu? Nie lepiej po prostu otworzyć apkę TIDAL-a na telefonie albo odtwarzać muzykę z Roona za pomocą komputera? No cóż, jest to dobra opcja, ale A&futura SE300 też to zrobi, ale dodatkowo ma na przykład tryb USB DAC, dzięki któremu możemy wykorzystać go jako przetwornik podłączony bezpośrednio do peceta. W tym celu trzeba jedynie zmienić tryb połączenia USB w ustawieniach. Przede wszystkim jednak taki player może stać się naszym podstawowym urządzeniem audio, którego towarzystwo może się ciągle zmieniać. Jeśli czasami słuchamy muzyki w domu, czasami w pracy lub w podróży, z pewnością docenimy to, że za każdym razem możemy korzystać z tego samego urządzenia, czy to ze słuchawkami, czy to w roli "pilota" współpracującego ze streamerem. Inna sprawa, że możliwość obsługi plików hi-res z samego odtwarzacza właściwie eliminuje potrzebę korzystania z Roona. Jestem fanem tego oprogramowania, ale wiem, że ma ono swoje humory, a przede wszystkim jest nieprzyzwoicie drogie. Tu właśnie pojawia się pytanie, jak często korzystamy ze streamingu, a jak często z plików. W moim przypadku bezdyskusyjnie wygrywa streaming, ale kiedy chcę wycisnąć ze sprzętu wszystko, co tylko się da albo wybieram się w dłuższą podróż, pliki wracają do gry (nie wspominając o tym, że w zasobach serwisów strumieniowych nie ma i nigdy nie będzie wszystkich albumów, które można kupić na płycie lub pobrać w formie plików). A&futura SE300, podobnie jak inne audiofilskie playery, w dużym stopniu uwalnia nas od ograniczeń. Streaming z TIDAL-a? Pliki z dysku NAS albo wewnętrznej pamięci? Kilka kart SD wypełnionych po brzegi plikami DSD? Po stronie "źródłowej" możemy tu zrobić prawie wszystko, a później tylko wybieramy, czy wolimy założyć nauszniki, czy może przesłać dźwięk do streamera lub głośnika sieciowego. Dla kogoś, kto słucha muzyki tylko w domu, nie ma to wielkiego sensu. Komuś, kto szuka sprzętu typowo mobilnego, wszystkie te "domowe" dodatki wydadzą się niepotrzebne. Ale jeśli robimy i jedno, i drugie, A&futura SE300 jest super.
Aby zabawa szybko się nie skończyła, testowany model został wyposażony w litowo-polimerowy akumulator o pojemności 5050 mAh. Według producenta wystarcza to na około 12 godzin pracy i to z grubsza zgadza się z moimi obserwacjami. Problemem leży gdzie indziej. Doładowanie odtwarzacza za pomocą standardowej ładowarki lub kabla podpiętego do komputera to mozolny proces. Przy dobrych wiatrach w ciągu kilku minut doładujemy tak może 2-3%, jeżeli w ogóle coś drgnie, a jeśli - idąc za wskazówkami producenta - skorzystamy z ładowarki 9 V/1,67 A, od zera do stu procent A&futura SE300 będzie ładował się 3,5 godziny. Ponieważ w zestawie ładowarki nie znajdziemy, jesteśmy zmuszeni zamówić takową zaraz po wyjęciu sprzętu z pudełka. Może nie odczują tego użytkownicy często korzystający z trybu USB DAC, ale inni będą musieli przyzwyczaić się, że tę cegłę co i rusz trzeba podłączać do ładowania. Amatorów hi-endowych słuchawek na pewno zainteresują umieszczone na górnym panelu gniazda. Do dyspozycji mamy standardowe 3,5-mm wyjście niezbalansowane oraz dwa gniazda zbalansowane - 2,5-mm oraz 4,4-mm (Pentaconn). Wszystkie złącza prezentują się świetnie, ale o wiele ważniejsze jest oczywiście to, co znajduje się za nimi. A&futura SE300 daje użytkownikowi możliwość wyboru nie tylko trybu pracy sekcji cyfrowej, ale także tego, jak działa jego wzmacniacz słuchawkowy. Został on zaprojektowany tak, aby pokazać wszystkie zalety przetwornika R2R, a przy tym oferuje możliwość pracy w purystycznej klasie A. Producent informuje, że ten tryb oferuje najwyższą liniowość, a co za tym idzie, niezwykle naturalne i pozbawione jakiegokolwiek elektronicznego nalotu brzmienie. Dla osób, które oczekują większej ekonomii energetycznej, czyli nieco dłuższego czasu odtwarzania umożliwiono pracę w trybie AB, która dodatkowo oferuje nieco inny charakter brzmienia. Dwa tryby wzmocnienia - Normal i High-Gain - umożliwią współpracę odtwarzacza z szerokim spektrum nauszników i dokanałówek. W tym miejscu pozwolę sobie postawić kropkę, ponieważ mógłbym tak jeszcze długo. Nie wspomniałem przecież o funkcji ReplayGain, łączności Bluetooth 5.0 i obsługiwanych kodekach, ani o technologii Teraton Alpha. Trudno. Jeśli jesteście ciekawi, przeczytajcie test do końca, a ja tymczasem przechodzę do odsłuchu.
Brzmienie
Choć początkowo wydawało mi się to zaskakujące, A&futura SE300 nie jest ani najdroższym, ani najbardziej imponującym DAP-em w ofercie koreańskiej firmy. Ten tytuł w chwili obecnej dzierży flagowy model A&Ultima SP3000, kosztujący niemal dokładnie dwa razy tyle, co bohater naszego testu. Nie wątpię, że jest wspaniały, ale nie ma ani przetwornika R2R, ani wzmacniacza pracującego w klasie A. A&futura SE300 jest pod tym względem zupełnie wyjątkowy i nie mogłem się oprzeć, aby posłuchać właśnie jego. Z pierwszych recenzji A&Ultima SP3000 wywnioskowałem, że jest to urządzenie nastawione na ekstremalną wyrazistość i szczegółowość, bijące rekordy w dziedzinie szybkości i dynamiki. Naturalnie nie ma w tym nic złego, jednak tego typu audiofilskie wyścigi już nie wywołują u mnie takich emocji jak kiedyś. Albo inaczej - nawet jeśli producentom słuchawek i odtwarzaczy przenośnych uda się jeszcze podnieść poprzeczkę o kilka centymetrów, nie mam ochoty śledzić tej rywalizacji, bo moim zdaniem cel został osiągnięty już dawno. Tajemnicą poliszynela jest, że korzystając z wysokiej klasy dokanałówek lub nauszników, można uzyskać brzmienie na poziomie kilka lub kilkanaście razy droższych kolumn. Kiedyś mówiło się o tym wyłącznie w kontekście słuchawek podłączonych do systemu stacjonarnego, bo hi-endowe przenośne odtwarzacze płyt kompaktowych nie istniały. Kiedy technicznie stało się to możliwe, sprawy potoczyły się bardzo szybko. Teraz możemy kupić kieszonkowego grajka za dwadzieścia tysięcy złotych, wgrać na niego pliki DSD i w dowolnym miejscu cieszyć się muzyką płynącą na przykład z nauszników wartych kolejne dwadzieścia tysięcy albo więcej. Najlepsze jest jednak to, że spektakularne efekty można osiągnąć znacznie mniejszym kosztem. Jeśli marzymy o dźwięku przejrzystym jak kryształ i nasyconym detalami jak keks bakaliami, wystarczy zwrócić uwagę na takie perełki jak Final Audio Design A8000 (w kategorii dokanałówek) albo Audio-Technica ATH-ADX5000 (w kategorii wokółusznych słuchawek otwartych). Oba modele urywają łeb. W połączeniu z dobrym przetwornikiem, wzmacniaczem słuchawkowym lub DAP-em tworzą narzędzie pozwalające wgryźć się w muzykę do najniższych warstw, roztrzaskać ją na atomy. Jestem przekonany, że niejeden artysta lub specjalista od masteringu po wysłuchaniu swoich dzieł na takim sprzęcie byłby zaskoczony ilością subtelnych detali, których istnienia nie był świadomy.
PORADNIK: Krótka historia słuchawek
Z punktu widzenia melomana jest to równie intrygujące doświadczenie. Kiedy testuję sprzęt nastawiony na wyczynową rozdzielczość, zaczynam wynajdywać i puszczać kolejne utwory, które doskonale znam, pełen nadziei, że być może zostało mi jeszcze coś do odkrycia, że poznam je jeszcze dokładniej. Czasami to się dzieje, czasami nie. W 99% przypadków przychodzi jednak taki moment, że co miałem zrobić, zrobiłem, co miałem sprawdzić, sprawdziłem, a teraz chciałoby się posłuchać muzyki dla przyjemności i, tego... Chyba trzeba w tym celu wprowadzić pewne zmiany w torze. Sportowego auta z ryczącym silnikiem, twardym zawieszeniem i kubełkowymi fotelami z włókna węglowego nie da się przerobić na komfortową, doskonale wyciszoną limuzynę ze skórzanymi poduszeczkami na zagłówkach. To dwa różne produkty. Tak samo sprzętu grającego nastawionego na powalenie słuchacza szczegółowością, dynamiką, szybkością, realizmem i kruszącym mury basem nie można zmusić, by nagle zaczął grać miło, słodko i przyjemnie. Trzeba wybrać, a ponieważ żyjemy w czasach, w których wygrywa wszystko, co efektowne, piękne, sportowe, imponujące i niesamowite, wielu melomanów daje się skusić na to wyczynowe brzmienie, myśląc, że uśmiech, który pojawił się na ich twarzy przy pierwszym odsłuchu, będzie towarzyszył im podczas każdego kolejnego. Najczęściej kończy się to rozczarowaniem. No bo okej, mamy narzędzie pozwalające nam przeskanować dowolne nagranie niczym mikroskop elektronowy, ale to mniej więcej tak, jakbyśmy mieli pod ręką wiertarkę udarową albo dmuchawę do liści. O ile nie pracujemy na budowie albo nie zajmujemy się pielęgnacją ogrodów, nie będziemy korzystali z nich każdego dnia, lecz wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba. Prześwietlanie nagrań to fajny eksperyment, ale szybko pojawia się potrzeba zmiany klimatu, uzupełnienia braków w pozostałych aspektach prezentacji, uczynienia brzmienia zorientowanym bardziej na długodystansowy odsłuch niż zrobienie nam sieczki z mózgu w ciągu paru minut. Tylko jak to zrobić? Jeśli mówimy o kompaktowych DAC-ach lub odtwarzaczach przenośnych, wydaje się to prawie niemożliwe. No bo niby z czego miałoby się to brać? Kości są, jakie są. Większość z nich projektuje się tak, aby pokonały rywali parametrami i takie też jest ich brzmienie. Dobre, czasami nawet bardzo dobre, ale zbyt techniczne, wyrachowane, chłodne lub - dawniej było to pejoratywne określenie - tranzystorowe. Jak temu zaradzić? Dodać jakiś tryb lampowy polegający na wprowadzeniu do sygnału zniekształceń, głównie parzystych harmonicznych, jak robią to niektórzy producenci wzmacniaczy pracujących w klasie D? To mija się z celem. Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy się nie poddają i walczą o to, abyśmy mogli przenieść brzmienie prawdziwie audiofilskich systemów stacjonarnych tam, gdzie nam się zamarzy. I nie chodzi mi tu wyłącznie o jego jakość, ale także, a może przede wszystkim, o charakter. Jeżeli macie wątpliwości, czy faktycznie jest to możliwe, A&futura SE300 szybciutko je rozwieje.
Żeby już dłużej nie budować napięcia, powiem, że dostałem to, czego chciałem. Ale nie tylko. A&futura SE300 nie jest bezwzględnym narzędziem do analizowania nagrań, zimnym draniem, tranzystorowym terminatorem, ale jego konstruktorzy najwyraźniej zdawali sobie sprawę z tego, że chcąc uciec od takiego brzmienia, nie musimy od razu przeginać w drugą stronę, serwując słuchaczowi tonę ciepłych kluchów polanych miodem. Chcąc sprawdzić, czy połączenie przetwornika R2R ze wzmacniaczem pracującym w klasie A zaowocuje dźwiękiem utrzymanym w analogowo-lampowym klimacie, podczas pierwszego odsłuchu potraktowałem opisywany odtwarzacz jak sprzęt typowo stacjonarny i przestawiając wszystkie suwaki w tryb maksymalnej muzykalności. Już po kilku minutach byłem pewien, że zafundowałem sobie nieziemską przyjemność, ale jeżeli spodziewaliście się, że "trzysetka" ma nam do zaoferowania wyłącznie przyjemną, pastelową barwę, gęsty bas, wyeksponowaną średnicę i pięknie wypolerowany zakres wysokich tonów, powinniście zmodyfikować swoje nastawienie, bo atrakcji jest tu znacznie, znacznie więcej. A&futura SE300 oferuje brzmienie naturalne, namacalne, gęste, delikatnie ocieplone, ale nie kluchowate, przesłodzone, doprowadzone do ekstremum. Co to, to nie. Charakter tego dźwięku zmierza raczej w kierunku brytyjskich monitorów napędzanych mocną elektroniką albo systemu stereo złożonego z neutralnego streamera, wzmacniacza lampowego i szybkich, przejrzystych kolumn. Zachowano więc pewną równowagę sił, dbając o to, aby żadna ze stron nie dominowała nad drugą. Efekt jest, co tu dużo mówić, spektakularny. Chyba nawet bardziej imponujący niż w przypadku DAP-ów nastawionych na ekstremalną rozdzielczość, bo doprowadzić jeden aspekt prezentacji do perfekcji to duże osiągnięcie, ale dodać do niego kilka lub kilkanaście innych, wynieść je na równie wysoki poziom i zrobić to tak, aby wszystkie elementy tej układanki żyły ze sobą w harmonii, to już prawdziwa sztuka. Koreańskim inżynierom się to udało, a ja - mimo, że miałem już w życiu do czynienia z droższymi odtwarzaczami przenośnymi - odruchowo zacząłem się zastanawiać, czy A&futura SE300 nie jest przypadkiem tym najlepszym. Albo inaczej - tym, który sam z chęcią zostawiłbym sobie na dłużej.
Nie wiem, czy to połączenie przetwornika R2R ze wzmacniaczem pracującym w klasie A, czy może szereg innych zabiegów, do których Astell&Kern może się otwarcie nie przyznawać, ale coś sprawia, że brzmienie "trzysetki" jest wyjątkowo naturalne, organiczne, ludzkie, analogowe, łatwo przyswajalne i wciągające. Co dla wielu melomanów jeszcze ważniejsze, idealnie sprawdza się nie tylko podczas krótkich sesji odsłuchowych, na przykład kiedy porównujemy ze sobą kilka par słuchawek, ale także na dłuższym dystansie, gdy tak zwyczajnie chcemy zanurzyć się w ulubionej muzyce lub w spokoju wysłuchać, jakie podpowiedzi podsuwają nam serwisy strumieniowe. Może nie powinienem się do tego przyznawać, ale obecnie jeżeli coś fajnego odkryję, sprawdzając później, co to za artysta i czy jego albumy można na przykład kupić i pobrać w formie gęstych plików, odbywa się to głównie w ten sposób. Cotygodniowe składanki ułożone na podstawie tego, czego słucham na co dzień, tematyczne playlisty, a nawet linki prowadzące od jednego wykonawcy do drugiego - wszystko to oczywiście wciska mnie w jakąś szufladkę, z której później niełatwo się wygrzebać, ale i tak mam poczucie, że poznaję nowe światy, nie przerzucam w kółko tych samych kawałków. Nieuchronnie wracam do tego podczas testowania sprzętu, ale za każdym razem sięgam też po utwory, które odkryłem niedawno. Odsłuch "trzysetki" zacząłem oczywiście od muzyki, którą doskonale znam, ale ponieważ bardzo szybko doszedłem do wniosku, że jest wspaniale, cudownie i bajecznie, postanowiłem przynajmniej przez chwilę pocieszyć się tym DAP-em tak, jak gdyby był mój. Włączałem kolejne playlisty i tak, ze słuchawkami na głowie, przesiedziałem ponad pięć godzin, dopóki nie zrobiłem się głodny. Przerwa na obiad i kolejne trzy godziny bez najmniejszego wysiłku. Jeżeli zastanawialiście się, czy A&futura SE300 jest pod jakimś względem wyjątkowy, czy faktycznie różni się od innych hi-endowych odtwarzaczy przenośnych, macie już odpowiedź.
Brzmienie "trzysetki" jest wyjątkowo naturalne, organiczne, ludzkie, analogowe, łatwo przyswajalne i wciągające. Co dla wielu melomanów jeszcze ważniejsze, idealnie sprawdza się nie tylko podczas krótkich sesji odsłuchowych, na przykład kiedy porównujemy ze sobą kilka par słuchawek, ale także na dłuższym dystansie, gdy tak zwyczajnie chcemy zanurzyć się w ulubionej muzyce lub w spokoju wysłuchać, jakie podpowiedzi podsuwają nam serwisy strumieniowe.Na koniec szereg obserwacji, które zapisywałem sobie od myślników w trakcie całego testu, więc z góry przepraszam, jeśli będzie to trochę chaotyczne. Brzmienie "trzysetki" ze wzmacniaczem pracującym w klasie A jest przyjemnie ciepłe, gładkie i podawane w bliski, bezpośredni sposób. Nie wpływa to jednak na stereofonię. Owa bliskość wynika bardziej z barwy i klarowności średnich tonów. Nie mamy do czynienia z efektem znanym z niektórych kolumn, kiedy to dźwięk jest wypchnięty do przodu, a wokaliści wchodzą nam na głowę. Tutaj nawet w słuchawkach, które dziś uchodzą niemalże za budżetowe, przestrzeń jest kreowana bez ograniczeń, a przede wszystkim bez efektu wpychania dźwięku do głowy. Praktycznie zawsze możemy spodziewać się odpowiedniego rozciągnięcia w wymiarze szerokości, ze źródłami rozmieszczonymi nawet nieco dalej niż na linii łączącej nauszniki. Na najlepiej zrealizowanych nagraniach lub audiofilskich samplerach bez najmniejszego problemu powinniśmy nawet uzyskać efekt trójwymiarowości, z dźwiękami dobiegającymi z najróżniejszych kierunków, a nawet z subtelnymi różnicami w wymiarze wysokości. Jeżeli z jakimiś słuchawkami lub konkretnym repertuarem brzmienie okaże się zbyt ciepłe, zawsze możemy przełączyć wzmacniacz w klasę AB. A&futura SE300 zagra wówczas, hmm, "normalniej" to chyba najlepsze słowo. Czy to lepiej, czy gorzej? To w stu procentach zależy od okoliczności, sprzętu towarzyszącego i naszych własnych preferencji. Ja podczas testu raczej rzadko opuszczałem kolorowy świat klasy A, ale cieszę się, że przewidziano taką możliwość, bo w niektórych sytuacjach bardziej obiektywne, neutralne, chłodniejsze podejście do muzyki jest pożądane, pozwalając nam spojrzeć na nią z dystansu. Kolejna ciekawostka to bas. Mocny, masywny, mięsisty, odpowiednio dociążony, ale zawsze trzymany żelazną ręką. Po raz kolejny nasuwa mi się tu skojarzenie z brytyjskim sprzętem hi-fi, ale tym razem moje myśli zmierzają w stronę elektroniki takich marek jak Naim, Cyrus czy Exposure. W zakresie niskich częstotliwości "trzysetce" nie chodzi bowiem o subwooferowe pomruki, a przynajmniej nie tylko, ale przede wszystkim o efekt uzyskiwany nieco wyżej - tam, gdzie kryje się najwięcej treści i tak lubianego przez audiofilów mięska. A&futura SE300 ma kopa, odpowiedni impakt, a co za tym idzie, potrafi nadążyć za każdą muzyką, utrzymując właściwe tempo i rytm. Możliwe, że do wyczuwalnie ocieplonej średnicy bardziej pasowałby tłustszy, głębszy, zaokrąglony bas, ale brzmienie ze zmiękczoną w ten sposób podstawą na pewno nie byłoby tak angażujące. Wisienką na torcie jest to, co można powiedzieć o każdym odtwarzaczu Astell&Kern z wysokiej półki - dynamika, rozdzielczość, szybkość i klarowna, nasycona mikrodetalami góra pasma. Pod tym względem "trzysetka" może stanąć w szranki z najlepszymi DAP-ami dostępnymi na rynku i ani delikatne ocieplenie, ani charakter niskich tonów, ani żadna inna cecha składająca się na dość oryginalną sygnaturę brzmieniową tego modelu nic w tej materii nie zmieniają. To wciąż jest Astell&Kern z krwi i kości, więc możemy być pewni, że podczas odsłuchu nic nie umknie naszej uwadze. Usłyszymy wszystko, co powinniśmy usłyszeć. Jeśli będzie taka potrzeba, przetniemy muzykę na pół, zobaczymy jej przekrój i rozbierzemy ją kawałek po kawałku. Jedyna różnica jest taka, że nie będziemy mieli wrażenia, jakbyśmy robili to na stole operacyjnym, ale na talerzu, przy drewnianym stoliku nakrytym bawełnianym obrusem, w ogródku najlepszej restauracji, w piękny, letni dzień.
Budowa i parametry
Astell&Kern A&futura SE300 to przenośny cyfrowy odtwarzacz audio, w którym zastosowano w pełni dyskretny przetwornik cyfrowo-analogowy bazujący na drabince rezystorowej (R2R) i nowy wzmacniacz słuchawkowy, który może pracować zarówno w klasie AB, jak i w bezkompromisowej klasie A. Co więcej, sygnał trafiający do DAC-a może najpierw zostać poddany procesowi nadpróbkowania. W odróżnieniu od przetworników o architekturze Delta-Sigma, układ R2R jest o wiele bardziej zaawansowany i w zasadzie nie występuje w formie gotowej - każda szanująca się firma musi zbudować go samodzielnie, krok po kroku. Przetworniki wykorzystujące drabinkę rezystorową są niezwykle cenione nie tylko za swój analogowy charakter brzmienia, ale także za naturalne oddanie dynamiki, barwy i atmosfery nagrania. Są jednak rzadko stosowane ze względu na skomplikowaną budową i implementację. Astell&Kern twierdzi, że na projektowanie i odsłuchy tego modułu poświęcono kilka lat. DAC zastosowany w testowanym odtwarzaczu składa się z 96 precyzyjnych rezystorów, które dobrane są w 48 par. Uzyskano dzięki temu realną rozdzielczość 24 bitów. W konstrukcji dyskretnego przetwornika wykorzystanego w A&futura SE300 zadbano nawet o zastosowanie rezystorów o specyfikacji TCR10, które nie zmieniają parametrów pod wpływem temperatury, co gwarantuje najwyższej klasy brzmienie w każdych warunkach. Producent twierdzi, że kluczem do stworzenia dobrego przetwornika R2R jest dokładne sumowanie wartości prądu, dlatego każdy rezystor sprawdzono i dobrano z marginesem błędu wynoszącym 0,01%. Specjalnie dla "trzysetki" opracowano także układ FPGA, który jest programowalnym układem logicznym i spełnia w tym odtwarzaczu szczególną funkcję. Dzięki wykorzystaniu autorskich algorytmów pracuje on jako wysokiej jakości filtr cyfrowy, umożliwiając nadpróbkowanie sygnałów o częstotliwości 44,1 do 352,8 kHz oraz sygnałów o częstotliwości 48 do 384 kHz. Układ ten umożliwia także odtwarzanie formatu DSD, oferując wsparcie aż do DSD256. A&futura SE300 posiada także przełączalny tryb NOS (Non-OverSampling). W trybie tym filtr cyfrowy jest zupełnie pomijany, a sygnał trafia bezpośrednio do sekcji przetwornika, bez jakiejkolwiek ingerencji w domenie cyfrowej. Aby w pełni wykorzystać potencjał takiego DAC-a, testowany odtwarzacz otrzymał nową sekcję wzmacniacza z funkcją Dual AMP. Użytkownik może wybrać tryb jego pracy - klasę A, która generuje niskie zniekształcenia i naturalny dźwięk, albo klasę AB, która zdaniem producenta jest bardziej dynamiczna i precyzyjna. Dwa tryby wzmocnienia - Normal i High-Gain - umożliwią doskonałą współpracę odtwarzacza z szerokim spektrum słuchawek, czy to dokanałowych, czy nausznych. Wisienką na torcie jest technologia Teraton Alpha. Producent informuje, że jest to całościowe rozwiązanie układowe, które optymalizuje wszystkie elementy urządzenia tak, aby zapewnić brzmienie jak najbardziej zgodne z oryginałem. Chodzi tutaj między innymi o zasilanie, poziom szumów, konwersję sygnału, topologię układu a nawet samo rozłożenie układów względem siebie - wszystkie te elementy mają istotny wpływ na właściwości soniczne. Jednocześnie dopiero, kiedy każdy z nich jest na odpowiednio wysokim poziomie, możliwie jest uzyskanie pełnego realizmu przekazu tak, jak zamierzyli to artyści. Technologia Teraton Alpha skutecznie usuwa szumy zasilania i zapewnia optymalne wykorzystanie energii aż do stopni wyjściowych.
Werdykt
Chcąc zachować obiektywizm, należałoby powiedzieć, że A&futura SE300 to jeden z najlepszych odtwarzaczy przenośnych, jakie kiedykolwiek powstały. Nie można bowiem bagatelizować osiągnięć innych producentów, a i Astell&Kern dostarczył nam wiele wspaniałych DAP-ów, takich jak Kann Cube, A&futura SE180 czy flagowy A&Ultima SP3000. Jeżeli jednak odłożymy polityczną poprawność na bok i pozwolimy, aby do głosu doszły nasze subiektywne odczucia i emocje, to dla mnie sprawa jest prosta - A&futura SE300 jest najlepszym przenośnym odtwarzaczem, z jakim dane mi było się zmierzyć. W wielu aspektach otrzymujemy tu dokładnie to, czego należałoby się spodziewać po kolejnym kosztownym playerze tej marki. Jest to piękny kawałek audiofilskiej biżuterii. Urządzenie dopracowane, luksusowe, oferujące więcej funkcji niż większość użytkowników będzie w stanie wykorzystać, a dzięki trybowi USB DAC i łączności Wi-Fi, ze wszystkimi tego konsekwencjami, gotowe na to, by stać się czymś więcej niż "audiofilska empetrójka". W warstwie brzmieniowej również odnajdziemy cechy charakterystyczne dla innych modeli koreańskiej manufaktury - dynamikę, szybkość, przejrzystość i fenomenalną stereofonię. To jednak tylko połowa historii. Drugą piszą elementy, których nigdy dotychczas nie widzieliśmy - przetwornik R2R i wzmacniacz pracujący w klasie A. Dzięki tej kombinacji brzmienie jest nie tylko "astelowe", ale także przyjemnie ciepłe, barwne, soczyste, namacalne, organiczne, bliskie i niesamowicie muzykalne. Podłączając do "trzysetki" słuchawki z najwyższej półki, możemy uzyskać dźwięk godny nawet nie hi-endowego, ale ultra hi-endowego systemu stacjonarnego. I to nie takiego, którego słucha się na wystawie pięć lub dziesięć minut, myśląc sobie "no okej, naparza, można iść dalej", ale takiego, który każdy audiofil chciałby mieć w domu, nieustannie się nim ciesząc i siadając do odsłuchu każdego wieczora w nadziei, że tym razem zabawa nie skończy się o drugiej w nocy.
Dane techniczne
Obsługiwane formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF, MQA
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 20 kHz
Napięcie wyjściowe: 3 V RMS (niezbalansowane), 6 V RMS (zbalansowane)
Stosunek sygnał/szum: 115 dB
Zniekształcenia: 0,038%
Pamięć: 256 GB (możliwość rozszerzenia o jedną kartę microSD do 1 TB)
Maksymalna jakość sygału: PCM 32 bit/384 kHz, DSD256
Łączność: Wi-Fi (2,4/5 GHz), Bluetooth 5.0 z aptX HD i LDAC
Wyjścia słuchawkowe: 3,5 mm (niezbalansowane), 2,5 mm, 4,4 mm (zbalansowane)
Wbudowany akumulator: 5050 mAh
Czas odtwarzania: do 12 godzin
Wymiary (W/S/G): 13,9/7,6/1,8 cm
Masa: 317 g
Cena: 10300 zł
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Unison Research Triode 25, Auralic Aries G1, Equilibrium Nano, Audiovector QR5, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Tellurium Q Ultra Blue II, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Meze 99 Classics, Audeze LCD-5, Sennheiser HD 820, Final Audio Design A8000, Focal Utopia.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Artur
Dzień dobry. Czy do Astell&Kern A&futura SE300 jako stacjonarne słuchawki będzie można w pełni cieszyć się Audeze LCD-3 lub HE-1000 V3, czy napędzi nam to wystarczająco?
0 Lubię -
Marek
Mam ten odtwarzacz i używam słuchawek Audeze. To jest coś nieprawdopodobnego jeśli chodzi o jakość dźwięku. Polecam!
0 Lubię
Komentarze (2)