Focal Utopia
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Dokładnie dziesięć lat temu miałem przyjemność uczestniczyć w europejskiej premierze flagowych kolumn Focala. Utopie zawsze były dla francuskiej firmy ekstremalnie ważne. Nie tylko ze względów wizerunkowych, ale też technologicznych. To właśnie dla topowych zestawów projektowano najbardziej wyczynowe magnesy, konstruowano całe linie technologiczne pozwalające na jeszcze dokładniejsze wykonanie kluczowych elementów i sięgano po egzotyczne materiały. Ilekroć myślę o produktach tej marki, widzę piękne kolumny z wooferami napędzanymi przez elektromagnesy, berylowymi tweeterami i obudowami złożonymi z oddzielnych klocków, których kąt nachylenia względem siebie można regulować za pomocą eleganckiej korbki. Minęło dziesięć lat, a Grande Utopia EM wciąż pozostaje szczytowym osiągnięciem Focala. Wprawdzie podczas projektowania linii Sopra opracowano kilka nowych rozwiązań, które francuscy inżynierowie zaczęli sukcesywnie wszczepiać do najdroższych modeli, ale flagowiec jest produkowany w niezmienionym kształcie i na razie wydaje się, że nie ma potrzeby wprowadzać jego następcy. Oczywiście tak potężnych kolumn nie zobaczymy w każdym sklepie. Grande Utopia EM w Polsce była prezentowana cyklicznie podczas wystawy Audio Video Show. Jej pokazy przyciągały prawdziwe tłumy, jednak wiadomo jak wyglądają odsłuchy podczas tego typu imprez. Nawet w przypadku tak wyczynowego sprzętu zawsze pojawia się pewien element losowości. Ot, chociażby opóźniony transport wzmacniacza, który miał napędzać francuskie zestawy. Niecałe cztery lata temu mogłem jednak spotkać się z nimi sam na sam. W przypadku tak ekstremalnie hi-endowych produktów, często oczekujemy absolutnej perfekcji. Sama cena takiego sprzętu sprawia, że chcemy aby brzmienie powaliło nas na kolana, ale zazwyczaj do tego nie dochodzi. Dlaczego? To proste. Bo naprawdę ciężko jest zrobić kolumny przekraczające granice tego, co wydawało nam się możliwe. Nawet jeśli dysponujemy nieograniczonym budżetem i kosmiczną technologią. Grande Utopia EM to wyjątek od reguły. Tutaj wysiłki francuskich inżynierów przekładają się na spektakularny, niesamowity, perfekcyjny dźwięk. Jedynym dużym problemem jest cena. Sześćset tysięcy złotych za parę kolumn to trochę dużo. Gdybym sprzedał swój dom, samochód, nerkę i co tam jeszcze mógłbym z siebie wymontować, wciąż sporo by mi brakowało. Na szczęście w katalogu Focala figuruje jeszcze jedna Utopia, w wydaniu słuchawkowym, za 17999 zł. Nie chcę powiedzieć, ze to tanio, ale jest to zupełnie inny rząd wielkości. Nazwa nawiązująca do flagowych kolumn sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z taką samą jakością brzmienia, a to bardzo zachęcająca perspektywa. Ale czy na pewno tak jest?
Testowane słuchawki są drogie, piękne, i wykonane z kosztownych materiałów przy użyciu zaawansowanej technologii. Czyli teoretycznie wszystko się zgadza. Pamiętajmy jednak, że francuska firma zaczęła swoją przygodę z nausznikami stosunkowo niedawno. Od momentu wprowadzenia na rynek pierwszego modelu o nazwie Spirit minęło zaledwie kilka lat. Test zaprezentowanych później modeli Spirit One, Spirit Classic i Spirit Professional przeprowadziliśmy dokładnie cztery lata temu. Słuchawki te kosztowały odpowiednio 849, 1395 i 1245 zł i w tej kategorii cenowej prezentowały się całkiem nieźle. Wydawało się, że firma będzie powoli rozbudowywała ofertę, podobnie jak to się działo w przypadku głośników instalacyjnych, zestawów kina domowego czy innych grających akcesoriów, ale nie. W 2016 roku Focal wprowadził za jednym zamachem trzy nowe modele słuchawek - Listen, Elear i Utopia. Pierwszy był w gruncie rzeczy kolejną generacją Spirita, ale już dwa kolejne zszokowały całe audiofilskie środowisko. Elear był niczym łom, którym francuska firma wdarła się na rynek nauszników klasy średniej, a Utopia to prawdziwa bomba, za pomocą której wysadzono pancerne drzwi do świata słuchawkowego hi-endu. Zupełnie jakby ktoś w centrali doszedł do wniosku, że kolejne pięć lat bawienia się w systematyczne podnoszenie poziomu jakościowego i cenowego to strata czasu. Trochę dynamitu, zapalniczka i walimy! Za tymi pancernymi drzwiami, przy cichym akompaniamencie smooth jazzu siedzieli sobie tacy producenci, jak Sennheiser, Beyerdynamic, AKG, Audio-Technica, Grado i Ultrasone, a nawet młodsi gracze, którym już udało się czegoś w tej dziedzinie dokonać - Audeze, B&W, HiFiMAN, OPPO i Final Audio Design. Nagle ogromny huk, chmura dymu, wchodzą Francuzi i ogłaszają, że właśnie stworzyli słuchawki za 17999 zł, z berylowymi przetwornikami i pałąkiem z włókna węglowego. Nagle topowe modele wymienionych marek zaczęły wyglądać mizernie. A kiedy Sennheiser odpowiedział, wprowadzając ekstremalnie hi-endowy zestaw HE-1 za 50000 euro, Focal pokazał limitowaną edycję Utopia by Tournaire, zdobioną 18-karatowym złotem i 6,5-karatowymi diamentami i wycenioną na równe 100000 euro. Dokładnie dwa razy tyle, i to bez dedykowanego wzmacniacza. Zupełnie jakby Francuzi chcieli powiedzieć, że teraz to oni będą robić najlepsze i najdroższe słuchawki na świecie, a jeśli ktoś będzie chciał ich postraszyć czołgiem, wystawią przeciwko niemu złoty lotniskowiec. Ech, gdyby tak odważnie postawili się Niemcom w 1940... Żarty żartami, ale czy naprawdę można zdobyć rynek hi-endowych nauszników w taki sposób? Czy słuchawkowa Utopia to tylko sprytny zabieg polityczny i marketingowy, czy prawdziwie wyjątkowy produkt, za którym kryje się dopracowana technologia? Przekonajmy się.
Wygląd i funkcjonalność
Wiem, że do każdego testowanego produktu powinienem podchodzić bez uprzedzeń lub wygórowanych oczekiwań, ale doskonale pamiętam jakie emocje wywołała informacja o wprowadzeniu opisywanego modelu na rynek. Kiedy obejrzałem zdjęcia i zapoznałem się z informacją prasową, stwierdziłem, że tym razem kogoś naprawdę mocno poniosło. Niektórzy audiofile uznali wręcz, że Focal nie ma prawa z dnia na dzień rozpocząć produkcji słuchawek plasujących się w sferze ekstremalnego hi-endu. Ale jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to dlaczego nie? Skoro wielu utytułowanych producentów nauszników zdaje się nie dostrzegać tego potencjału, pałeczkę przejmą inni. Ci, którzy doskonale wiedzą, że jest na świecie wielu melomanów skłonnych zapłacić nawet tak duże pieniądze za piękne, dopracowane w najmniejszym detalu i luksusowe słuchawki oferujące brzmienie porównywalne ze stacjonarnym sprzętem stereo za setki tysięcy złotych. Co więcej, francuska firma od dawna produkuje głośniki we własnym zakresie, a najsłynniejsze z nich to właśnie berylowe tweetery stosowane w kolumnach z serii Utopia. Inżynierowie i szefowie firmy szybko dodali dwa do dwóch i stwierdzili, że taki przetwornik z pewnymi modyfikacjami może się doskonale sprawdzić w słuchawkach. Wprawdzie w materiałach informacyjnych można przeczytać, że Utopie są wynikiem 35 lat innowacji, rozwoju i produkcji przetworników głośnikowych wysokiej klasy, ale założę się, że od momentu podjęcia decyzji o połączeniu berylowych głośników pałąkiem do testów pierwszego prototypu minęły najwyżej dwa, może trzy lata. Tak czy inaczej, nie da się zaprzeczyć, że Focal wykonał kawał dobrej roboty. Utopie wyglądają dokładnie tak, jak powinny. Są po prostu wspaniałe.
Słuchawki otrzymujemy w wielkim, skórzanym futerale z czerwonymi akcentami i obszyciami. Pudełko jest na oko dwa razy większe niż to od Sennheiserów HD 600, choć same nauszniki są tylko trochę większe, a i to głównie za sprawą grubych padów i szerokiego pałąka. Otwierając uchylaną do góry klapę połączoną z futerałem czerwonym paskiem czujemy się jakbyśmy otwierali maskę sportowego auta. Puzderko jest oczywiście perfekcyjnie wykończone, wszystkie elementy są mocowane na niewidoczne magnesy, a pokrywa została od wewnątrz wyłożona gąbką akustyczną, co jeszcze bardziej podkreśla audiofilski charakter naszego nowego nabytku. Francuzi zapewne zdają sobie sprawę z tego, że taka oprawa nie jest do końca potrzebna, ale każdy klient wyjmujący słuchawki z takiego futerału będzie miał wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym, i dokładnie o to chodziło. Same nauszniki spoczywają w przepastnym profilu z miękkiej gąbki, a tuż pod nimi znajdziemy osobne pudełeczko zawierające kabel zakończony z jednej strony wtykiem 6,3 mm, a z drugiej dwoma niewielkimi wtykami przypominającymi małe XLR-y. Końcówki wyposażono w niewielkie blaszki blokujące po obu stronach. Wpinając je w słuchawki, usłyszymy ciche kliknięcie. Aby odłączyć przewód, wystarczy chwycić go za ponacinaną tulejkę, która delikatnie przesuwa się, wpychając owe blaszki do środka. Bardzo proste, ale skuteczne i efektowne rozwiązanie. Niczego nie trzeba przekręcać ani wyciągać na siłę. W odróżnieniu od standardowych XLR-ów stosowanych we wzmacniaczach i odtwarzaczach, nie musimy też naciskać żadnego dodatkowego elementu. Pociągnięcie za odpowiedni element sprawia, że kabel wychodzi z gniazda jak po maśle. Jeżeli zastanawiacie się dlaczego w ogóle producent zdecydował się na użycie takich blokadek, powinniście wziąć do ręki dołączony do zestawu przewód. Na zdjęciach wygląda całkiem normalnie, ale ma aż cztery metry długości, jest bardzo gruby i naprawdę ciężki. Na szczęście nie na tyle, by podczas odsłuchu powodować dyskomfort lub ściągać nauszniki z głowy, ale lepiej mieć go na oku i zawczasu ułożyć wszystko w taki sposób, aby zwinięty kabel nie spadł nam z biurka lub stolika. Wydaje mi się, że Focal mógł pójść w tym temacie jeszcze dalej. Nie chodzi mi jednak o grubość, ale kształt dołączonego do słuchawek przewodu i zawartą w nim technologię. Wystarczy wziąć przykład z firm, które oferują audiofilskie zamienniki do popularnych, hi-endowych słuchawek, jak Cardas, Kimber Kable czy Forza Audioworks. Zauważył to nawet dystrybutor, który do kompletu dorzucił mi dedykowany kabel marki Atlas. Bardziej efektowny, zamknięty w czerwonej osłonie, choć wyjątkowo sztywny i chyba równie niepraktyczny, co ten standardowy. Domyślam się, że niejeden producent audiofilskich kabli będzie chciał zaproponować posiadaczom Utopii taki gadżet. Jeżeli tylko w ten sposób będzie można uzyskać istotną poprawę jakości brzmienia, wielu pewnie się na to zdecyduje lub przynajmniej spróbuje.
W konstrukcji Utopii przebijają się dwa główne motywy. Pierwszym jest dopasowanie i ułożenie wszystkich elementów tak, aby uzyskać jak najwyższą jakość dźwięku. Świadczy o tym chociażby niesymetryczna budowa nauszników, z przetwornikami ułożonymi pod kątem względem naszych uszu. Drugi to walka o obniżenie masy nauszników. Pałąk wraz z widelcem mocującym muszle wykonano z włókna węglowego o widocznej gołym okiem fakturze.
Same nauszniki prezentują się znakomicie. Na pierwszy rzut oka mamy tu wszystko, czego wymagalibyśmy od hi-endowych słuchawek - egzotyczne materiały, zaawansowane technicznie przetworniki, miękkie elementy wykończone perforowaną owczą skórą, dopracowane detale i wysoki stopień skomplikowania całej konstrukcji. Chcąc stworzyć lepsze i droższe słuchawki, wiele firm bierze na warsztat jeden z produkowanych już modeli, montuje w środku nieco lepsze przetworniki i zastępuje plastikowe elementy metalowymi, a następnie dorabia do tego wielką filozofię. Francuzi poszli zupełnie inną drogą. Paradoksalnie, może właśnie dlatego, że mogli podejść do tematu na świeżo. W konstrukcji Utopii przebijają się dwa główne motywy. Pierwszym jest dopasowanie i ułożenie wszystkich elementów tak, aby uzyskać jak najwyższą jakość dźwięku. Świadczy o tym chociażby niesymetryczna budowa nauszników, z przetwornikami ułożonymi pod kątem względem naszych uszu. Zupełnie jakby konstruktorzy chcieli wycisnąć z berylowych membran jak najwięcej. Założę się, że ów kąt oraz przesunięcie przetworników względem osi muszli dobierano wiele, wiele godzin na podstawie pomiarów i odsłuchów. Drugi motyw przewodni to walka o obniżenie masy nauszników. Pałąk wraz z widelcem mocującym muszle wykonano z włókna węglowego o widocznej gołym okiem fakturze. Dostajemy tu także kilka metalowych dodatków, ale wiele elementów to aluminium, stal lub wysokiej jakości tworzywo sztuczne. Utopie ważą 490 g bez kabla. Pół kilograma sprzętu na głowie to jednak sporo. Dzięki grubym padom i miękkiemu wykończeniu pałąka, ta masa nie przeszkadza. Mam nawet wrażenie, że widelce z włókna węglowego to nie bajer, ale konieczność. Duże słuchawki z tak zaawansowanymi przetwornikami po prostu muszą ważyć. Dużym plusem jest moim zdaniem brak dodatkowego mechanizmu do obracania muszli w płaszczyźnie poziomej. Konstrukcja jest na tyle elastyczna, że od razu dopasowuje się do kształtu naszej głowy. Jak dla mnie, nacisk na uszy był jednak zbyt mały. Utopie leżały na mnie luźno, jednak w tym miejscu muszę zaznaczyć, że do testu dostałem egzemplarz demonstracyjny. Sądząc po wytartych napisach na obudowach przetworników, był wcześniej używany wielokrotnie i bardzo intensywnie. Podczas polskiej premiery modeli Listen, Elear i Utopia nie zauważyłem takiego problemu. Generalnie słuchawki są wyjątkowo komfortowe. Nawet po wielu godzinach odsłuchu nie zdejmujemy ich z głowy z poczuciem ulgi, oddechu i odciążenia.
Hi-endowe nauszniki to dziś bardzo gorący temat. Podobnie, jak to ma miejsce w przypadku audiofilskich kabli, napędzają go także ludzie, którzy nie zamierzają wydać na słuchawki więcej niż kilkaset, może tysiąc złotych. Dla nich kupno takiego sprzętu jest oznaką czystego szaleństwa, choć zazwyczaj telewizory czy zegarki za podobne pieniądze nie robią na nich żadnego wrażenia. Wszystko zależy od tego, co postrzegamy jako ważne w naszym życiu. Dla niektórych są to słuchawki, a dla innych wycieczka na koniec świata, wyczynowy rower lub aparat i teleobiektyw do robienia zdjęć samolotów i ptaków. Jeżeli zdecydujemy się przeznaczyć większą kwotę na coś, co ma związek z naszym hobby, a nie telewizor, samochód czy meble kuchenne z nową zmywarką do zabudowy, jesteśmy automatycznie postrzegani jako idioci lub - w najlepszym przypadku - niegroźni dziwacy. Audiofile patrzą na sprawę hi-endowych słuchawek nieco inaczej. Ponieważ jest to sprzęt innego kalibru niż wzmacniacze czy kolumny, umożliwia poznanie dźwięku zupełnie innej jakości, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Nie od dziś wiadomo, że nauszniki za dwa tysiące złotych potrafią pokazać przejrzystość, barwę, bas i dynamikę, jakiej nie powstydziłby się stacjonarny sprzęt za piętnaście czy dwadzieścia tysięcy. Ale zaraz zaraz... A co się stanie, jeśli takie pieniądze wpompujemy w słuchawki? Może otrzymamy dźwięk na poziomie najbardziej kosmicznych zestawów, jakie zwykle prezentowane są tylko na największych wystawach sprzętu audio? Ano właśnie! Dobre, hi-endowe słuchawki właśnie to umożliwiają. Z odpowiednim źródłem i wzmacniaczem słuchawkowym mogą pokazać nam brzmienie niedostępne dla zwykłych śmiertelników. I wiecie co? Wydaje mi się, że Focal poszedł właśnie tym tropem. Szefowie francuskiej firmy z pewnością zdali sobie sprawę z takiej zależności i jej konsekwencji. Utopie są drogie, z tym nie ma co dyskutować. Ale nie jest to kwota rzędu kilkuset tysięcy czy kilku milionów złotych. Gdyby udało się stworzyć nauszniki, które technicznie i brzmieniowo zbliżą się do poziomu najdroższych systemów stacjonarnych, wielu audiofilów uzna to za dobry biznes. Co więcej, będą mieli absolutną rację! Przecież normalnie wsiadają do samochodu i jadą kilkaset kilometrów, aby później zaliczyć mały maraton, przebić się przez tłum zwiedzających i przekonać się jak gra taki sprzęt. Przeniesienie tego dźwięku do świata słuchawek oznacza, że za ułamek ceny takiego ekstremalnie hi-endowego systemu z potężnymi kolumnami i końcówkami mocy ważącymi po kilkadziesiąt kilogramów, możemy mieć tę samą jakość na swoim biurku. Kusząca perspektywa, prawda?
Patrząc na Utopie, mam wrażenie, że francuscy projektanci rozpracowali sprawę perfekcyjnie. Wiedząc, że firma nie miała wcześniej doświadczenia z tak hi-endowymi nausznikami, może się to wydawać co najmniej dziwne. Pamiętajmy jednak, że Focal to potężny producent głośników, a jego Utopie to jedne z najlepszych kolumn na świecie. Francuzi nie zaczynali więc zupełnie od zera. Co więcej, mogli skorzystać z technologii, którą opracowali na potrzeby tweeterów stosowanych w swoich flagowych zestawach głośnikowych. A nie mówimy tu o rozwiązaniu, które można skopiować w tydzień. Ktoś mógłby powiedzieć - wielka mi rzecz, zamiast aluminium wzięli beryl i zrobili z niego kopułki... Ale w rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Pomijając już sam proces pozyskiwania tego pierwiastka, jego obróbka jest niesamowicie trudna. Uformowanie cienkiej membrany z berylu wymaga zastosowania pieca zdolnego skoncentrować ogromne ilości ciepła na bardzo niewielkim obszarze. Ponieważ związki, które mogą się wydzielać podczas takiej obróbki są silnie trujące, maszynę obsługuje pracownik zamknięty w odizolowanym pomieszczeniu i odziany w skafander rodem z filmów science-fiction. Powiedzieć, że berylowe kopułki powstają w warunkach laboratoryjnych to mało. Kiedy dziesięć lat temu zwiedzałem fabrykę w Saint-Étienne, wszyscy dziennikarze wyposażeni w aparaty fotograficzne dostali proste instrukcje - możecie robić zdjęcia wszystkiemu, ale nie maszynom do obróbki berylu. Przed wejściem na ten poziom jeszcze raz poproszono wszystkich o wyłączenie aparatów i przypomniano, że gdyby ktoś nie zrozumiał i opublikował zdjęcia pieca do berylu, dostanie bardzo niemiłe pismo od francuskich prawników. Focal wykonał własne zdjęcia tej aparatury - zatwierdzone przez inżynierów, którzy budowali piec i układ wentylacyjny. Jak to w życiu bywa, francuskiej firmie nie udało się zachować tej technologii tylko dla siebie. Wkrótce berylowe tweetery pojawiły się również w kolumnach takich firm, jak Usher, Magico czy Paradigm, ale to nie zmienia faktu, że dziś Focal ma już ogromne doświadczenie w tej dziedzinie.
TEST: Focal Grande Utopia EM
Flagowe słuchawki francuskiej firmy mają wszystko, czym powinien dysponować luksusowy produkt. Wykorzystują zaawansowaną technologię, która normalnie jest stosowana do budowy podzespołów samolotów, rakiet, statków kosmicznych i satelitów. Ponadto są piękne, komfortowe i wykonane z luksusowych materiałów, takich jak włókno węglowe czy owcza skóra. Nawiasem mówiąc, elementy skórzane wykonuje dla Focala brytyjska firma Pittards, znana między innymi z produkcji eleganckich rękawiczek, torebek i portfeli. Gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli, dostrzeżemy dopracowane do perfekcji detale, a całość dostajemy w słusznych rozmiarów puzderku wykończonym skórą i wyłożonym gąbką akustyczną, z grubaśnym kablem na wyposażeniu. Francuzi nie pozostawili niczego przypadkowi. Wykorzystali wszystko, co najlepsze, a przy tworzeniu elementów wykraczających poza ich doświadczenie i możliwości techniczne poprosili o pomoc najlepszych specjalistów. Nic dziwnego, że tak czujemy się podczas kontaktu z Utopiami czujemy się wyjątkowo. Wystarczy wziąć je do ręki aby zrozumieć, że nie są to pierwsze lepsze słuchawki ze sklepu nie dla idiotów. Chociaż... Używa się ich zupełnie normalnie. Niektórzy będą zdziwieni, że tak naprawdę są to klasyczne nauszniki, które "nic nie robią". Minusy? Wiadomo - cena. Ale nie tylko. Utopia to konstrukcja otwarta, więc nie izoluje nas od otoczenia w żaden sposób. Oczywiście wynika to z samego założenia przyjętego przez projektantów, ale wspominam o tym z dziennikarskiego obowiązku. Nie spodobał mi się również kabel. Jest zbyt gruby i niepraktyczny. Uważam, że w jego miejsce można by było dać coś ciekawszego. Dodatkowo, do dyspozycji mamy tylko wtyk 6,3 mm. Dopiero co testowaliśmy Sennheisery HD 660 S, które mają na wyposażeniu również zbalansowany przewód z 4,4-mm wtykiem Pentaconn, a kosztują 2069 zł. W chwili rynkowej premiery Utopii zbalansowane słuchawki, wzmacniacze i odtwarzacze przenośne nie były może tak popularne (tak właściwie, to wciąż nie są), ale dorzucenie do zestawu drugiego kabla byłoby ze strony producenta miłym gestem. Należy też wspomnieć o tym, że Utopie są słuchawkami dla ludzi o raczej sporych głowach. Zakres regulacji pałąka jest spory, ale dla niektórych nawet w minimalnym położeniu taki hełmofon będzie po prostu za duży. Plusem jest możliwość zakupu dedykowanej podstawki dla słuchawek Elear i Utopia. To ciekawy pasek stali nierdzewnej wygięty w kształt liczby "7" i przymocowany do czarnego postumentu. Wygląda świetnie i z pewnością przyda się podczas codziennego użytkowania, bo chowanie słuchawek do futerału po każdym odsłuchu może być kłopotliwe. Minusem jest fakt, że podstawki nie ma już na wyposażeniu. Uważam, że do takich nauszników klient nie powinien już niczego potrzebować. Z drugiej strony, gdyby Focal dołączył do zestawu stojak, kabel zbalansowany i kilka innych bibelotów, cena nieuchronnie zbliżyłaby się do dwudziestu tysięcy złotych. Może więc lepiej mieć w tej kwestii jakiś wybór.
Brzmienie
Jak grają słuchawki za dwanaście, piętnaście czy osiemnaście tysięcy złotych? Różnie. Ekstremalnie wysoka cena zawsze stwarza oczekiwania, które w większości przypadków zostają spełnione, jednak - podobnie jak w przypadku tańszych nauszników - dochodzi do tego kwestia samego charakteru brzmienia i naszych indywidualnych preferencji. Niektórzy spodziewają się, że takie słuchawki dadzą nam wszystko, czego tylko zapragniemy. Audiofilski sprzęt powinien przecież łączyć przeciwieństwa, a nawet przekraczać pewne granice i zapewniać poczucie obcowania z czymś wyjątkowym. Nie zmienia to faktu, że każdy producent musi wybrać własną drogę aby osiągnąć założony cel, a przyjęta przez niego filozofia i pewna wrażliwość muzyczna przekłada się na ostateczny efekt brzmieniowy. Focal obrał kierunek, którego podstawą jest neutralność, przejrzystość i wierność wobec oryginału, co w połączeniu ze znakomitą dynamiką przekłada się na piękne w swojej prostocie poczucie realizmu. Można to tłumaczyć rozkładając dźwięk na czynniki pierwsze, ale sytuacja jest bardzo oczywista. Kiedy zakładamy Utopie na głowę i odpalamy muzykę, czujemy się jakby ktoś dostarczał nam sygnał prosto do odpowiednich zwojów w mózgu. Jeżeli przeczytacie książkowe definicje tego, czym powinien być sprzęt hi-fi, jak powinien odtwarzać dźwięk i jaki jest brzmieniowy ideał większości audiofilów, otrzymacie odpowiedź na pytanie jak grają Utopie. To jest dokładnie to. Brzmienie zgodne z zamysłem artystów i realizatorów nagrania. Realizm odpowiadający wrażeniu uczestniczenia w koncercie tu i teraz. Każdy doświadczony miłośnik sprzętu audio powie, że coś takiego z definicji nie istnieje. Nawet bardzo droga aparatura nie ma prawa osiągnąć poziomu dźwięku na żywo. To prawda. Z technicznego punktu widzenia w trakcie całego procesu nagrywania, zapisywania i odtwarzania muzyki muszą pojawić się jakieś straty. Ale kiedy słuchamy Utopii, szybko o tym zapominamy. Jak można nie dać się porwać, kiedy muzyka brzmi tak prawdziwie? Co ciekawe, owo uczucie transferowania dźwięku wprost do mózgu nie jest w najmniejszym stopniu nieprzyjemne. Aby tak było, brzmienie musiałoby być ostre, przejaskrawione lub zabarwione w drażniący sposób. A nie jest. Jest po prostu cudowne.
Czytając testy flagowych Focali odniosłem wrażenie, że brzmienie opisane przez kolejnych recenzentów odpowiada postępującemu procesowi docierania się przetworników. Jedni powracali wciąż do tematu przejrzystości, szybkości i dynamiki, inni pochylali się nad innymi zaletami francuskich słuchawek, takimi jak głębia, analogowość i spójność, a jeszcze inni starali się przemycić informację, że od słuchawek z niższej półki cenowej Utopie różnią się tylko szczegółami.
Zastanawiające jest to, jak wiele różnych opinii na temat opisywanych słuchawek można znaleźć w sieci. Z recenzji opublikowanych przez wiele branżowych magazynów i blogów można wyciągnąć wiele wspólnych elementów, ale każdy z dziennikarzy opisał brzmienie Utopii nieco inaczej. Tak właściwie, z większością ich obserwacji absolutnie się zgadzam, ale mam też wrażenie, że w pewnym sensie poznałem brzmienie tych słuchawek w najlepszym, docelowym wydaniu. Do naszej redakcji flagowe Focale dotarły bowiem mocno wygrzane, a to zasadniczo zmienia obraz sytuacji. Domyślam się, że egzemplarz demonstracyjny zaliczył już kilkanaście testów, co najmniej kilka wystaw i pokazów w salonach dealerskich, a na co dzień był intensywnie użytkowany w salonie dystrybutora. Z zewnątrz nosił wyraźne ślady użytkowania. To nic dziwnego, bo po takiej trasie koncertowej każdy sprzęt może być już lekko zmęczony życiem. Jeśli jednak chodzi o walory brzmieniowe, każda kolejna godzina grania przybliża nas do dźwięku, jaki chcieli uzyskać konstruktorzy danego modelu. Nie każdy recenzent może odstawić kolumny czy słuchawki choćby na kilka dni wygrzewania. Szczególnie poszkodowani są ci, którzy wpisali się na listę jako pierwsi. Czytając testy flagowych Focali odniosłem wrażenie, że brzmienie opisane przez kolejnych recenzentów odpowiada postępującemu procesowi docierania się przetworników. Jedni powracali wciąż do tematu przejrzystości, szybkości i dynamiki, inni bardziej pochylali się nad innymi zaletami francuskich słuchawek, takimi jak głębia, analogowość i spójność, a jeszcze inni między wierszami starali się chyba przemycić informację, że od słuchawek z niższej półki cenowej Utopie różnią się tylko szczegółami. Kiedy spojrzałem na daty publikacji tych recenzji, wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Im później odbyły się odsłuchy, tym bardziej pozytywne wnioski z nich płynęły. Znam autorów tych recenzji i wiem, że zwykle nie plotą głupot. Zagadka jest łatwa do rozszyfrowania. Utopie najpierw grają prawidłowo i imponująco, ale w ogólnym rozrachunku nie zachwycają, potem zaczynają się rozpędzać, oferując zjawiskową rozdzielczość, a jeszcze później ich brzmienie się wygładza, nabiera gładkości, spójności i coraz większej głębi. Po jakim czasie osiągają maksimum swoich możliwości? Tego niestety nie wiem. Musiałbym w tym celu otrzymać drugi, zupełnie nowy egzemplarz i pobawić się w wygrzewanie. Dla mnie sytuacja była bajeczna. Otrzymałem słuchawki wygrzane, dotarte i ułożone. Pozostało mi tylko słuchać i podziwiać.
Flagowe słuchawki Focala zachowują się dokładnie tak, jak powinien zachowywać się hi-endowy sprzęt. Od samego początku w głowie mieszają nam się zupełnie sprzeczne myśli. Zaczynamy analizować poszczególne składniki przekazu i zastanawiać się czy odpowiada to naszym oczekiwaniom. Czy powinniśmy podejść do tego inaczej albo pogrzebać w tym dźwięku głębiej? Z jednej strony jest on bowiem jak najbardziej normalny. Pasmo jest równe i znakomicie rozciągnięte, barwa neutralna, a muzyczne plany ustawione we właściwej kolejności. Nie jesteśmy w stanie wyłapać udziwnień, którymi charakteryzują się niektóre hi-endowe słuchawki i kolumny. Nie wszystkie dążą do odtworzenia dźwięku zgodnie z oryginałem. Niektóre strasznie kombinują. Mają dziwną, nie do końca wiarygodną przestrzeń, albo osiągają rewelacyjną przejrzystość i dynamikę kosztem wszystkiego innego. A tutaj? Kurczę, no gra! Jak? Bardzo dobrze, a nawet wybitnie. Ale czy aż dziwnie? Tego bym nie powiedział. Utopie mocno trzymają się szlaku wytyczonego przez starożytnych audiofilów, ojców założycieli republiki entuzjastów sprzętu stereo, pierwszych kapłanów religii hi-fi. Jej pierwsze przykazanie można interpretować na różne sposoby, ale generalnie chodzi o to, aby odtwarzać muzykę w sposób maksymalnie obiektywny i zgodny z oryginałem, nie dodając ani nie ujmując jej niczego wedle własnego uznania. Prawda i tylko prawda. Flagowe nauszniki Focala tak właśnie się zachowują. Ich brzmienie możemy odbierać jako szybkie, dynamiczne, przejrzyste, spójne, wyrównane, gładkie, pełne, znakomicie uporządkowane, ale żadna z tych cech nie kłóci się z wysoką wiernością i ogólnym realizmem. Utopie nie grają ani ciepło ani zimno. Wbrew pozorom, nie są też nastawione bardziej na przejrzystość i dynamikę lub łagodność i muzykalność. Jeżeli wyobrazicie sobie dźwięk oczyszczony ze wszelkich artefaktów, jakie mogłyby zostawiać na nim słuchawki, a następnie przyspieszony i napompowany energią do granic możliwości, jesteście mniej więcej w domu. Niektórzy mogą uznać, że poza tą niesamowitą szybkością i rozdzielczością, Utopie nie oferują nic wyjątkowego. Ot, słuchawki jak słuchawki, może trochę lepsze niż moje Sennheisery, Beyerdynamiki czy Audio-Techniki za dwa tysiące złotych. No, ale nie... To tylko część generalnego wrażenia, wynikająca z daleko posuniętej neutralności francuskich nauszników.
Druga strona ich natury to właśnie ta ekstremalna, wykraczająca poza granice normalności, a nawet ponad poziom bardzo dobrych modeli ze średniej i wysokiej półki. Utopia to taka słuchawkowa Formuła 1. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że w gruncie rzeczy nic tutaj nie jest normalne. Nie tak do końca. Ekstremalna szybkość reakcji i umiejętność precyzyjnego odtworzenia najmniejszych detali otwiera w brzmieniu nowe obszary, w które nigdy wcześniej nie zaglądaliśmy. Czujemy się jakby ktoś wyposażył nas w aparaturę umożliwiającą rozebranie dźwięku na atomy. Z jednej strony możemy więc słuchać muzyki dla przyjemności, ale też w dowolnej chwili, jak za dotknięciem magicznego przycisku jesteśmy w stanie przełączyć się w tryb szybkiej dekompozycji dźwięku. Nie ma przy tym konieczności cofania paska odtwarzania i wsłuchiwania się w dany fragment w nieskończoność. Z początku jest to nieco surrealistyczne, ale później zwyczajnie się przyzwyczajamy i słuchamy muzyki mając absolutną pewność, że jeśli wyłowiliśmy jakieś mikroskopijne skrzypnięcie czy nagłe ucięcie cichego szumu towarzyszącego danej ścieżce, to na pewno nic nam się nie wydawało. Utopie nie pozostawiają niedopowiedzeń ani pola do negocjacji. Przykładowo, do tej pory wydawało mi się, że ścieżka dźwiękowa z serialu "House of Cards" jest zrealizowana tak perfekcyjnie, jak sam obraz. Co drugi kadr to idealna symetria, wymierzona co do milimetra. Pamiętam scenę, w której na stole stojącym w centrum ekranu Edward Meechum stawia wazon z kwiatami... Kilka, może kilkanaście centymetrów za blisko. Po chwili pojawia się ponownie, przesuwając go na środek, jakby miał w oczach dalmierz laserowy. Istny raj perfekcjonistów. Jeff Beal skomponował do tego serialu ciekawą, tajemniczą, chwilami bardzo mroczną muzykę. Wydawałoby się, że nagranie zrealizowano w równie profesjonalny sposób, ale flagowe Focale pokazały, że tu i ówdzie czają się małe zgrzyty. Posłuchajcie chociażby kawałka "Power". Po minucie pojawia się w nim dźwięk przypominający stukanie w metalową rurkę lub barierkę, wędrujący między kanałami. Jego wybrzmienia są ucinane zbyt wcześnie. Początkowo aż uszy bolą. Później, kiedy wchodzą kolejne instrumenty, nie wydaje się to już takie złe, ale w Utopiach cięcia słychać cały czas, bez względu na obecność innych dźwięków. Jeżeli będziecie chcieli usłyszeć to zjawisko na kolumnach, będziecie musieli odkręcić potencjometr mocno w prawo. We francuskich słuchawkach nie ma takiej potrzeby. Nawet przy stosunkowo cichym słuchaniu trwa ciągła dostawa mikrodetali. Nie znika bas. Nie zamazuje się mikrodynamika. Wszystko jest zawsze na swoim miejscu. Gęsta elektronika, potężna orkiestra symfoniczna czy ciężki metal to dla nich kaszka z mleczkiem. Nic, ale to nic nie jest w stanie wytrącić ich z równowagi.
REPORTAŻ: Z wizytą w salonie Focal Polska
W pewnym momencie zaczyna dochodzić do nas brutalna prawda. To nie są normalne słuchawki. Ani trochę. Aby się o tym przekonać, wyciągnąłem kilka modeli, które w swojej cenie uchodzą za wzór pod względem przejrzystości. Beyerdynamiki DT 990 PRO? O matko, ale wszystko siadło... Po odsłuchu w Utopiach, czułem się jakbym z Ferrari przesiadł się do Jelcza. To nie jest nawet porównywalny produkt. Chyba, że dla kogoś kiełbasa i marchewka to to samo. Też jedzenie. Dobrze, to może Sennheisery HD 600? Już bardziej, generalnie to dobry kierunek, ale wciąż jesteśmy w zupełnie innej galaktyce. Przepaść między Sennheiserami a Focalami była taka, jak między oglądaniem filmu na 7-calowym tablecie i 60-calowym telewizorze 4K. Final Audio Design Sonorous VI? To jedne z moich ulubionych słuchawek, niesłychanie szczegółowe i dokładne, a już na pewno w swojej cenie. Mimo to, Utopie wyprzedzały je o kilka długości. Nie dość, że pokazywały o wiele więcej muzycznych informacji, to jeszcze w jakiś przedziwny sposób brzmiały przyjemniej. Bardziej fizjologicznie, płynnie i swobodnie. Wniosek jest dla mnie bardzo oczywisty. Jeżeli chcemy znaleźć uczciwą konkurencję dla flagowych Focali, musimy odrzucić słuchawki dynamiczne. Francuzi stworzyli przetworniki tak lekkie i doskonałe, że chyba żadna inna konstrukcja zbudowana w tej technologii nie jest w stanie wzbić się na podobny poziom. Ja przynajmniej niczego takiego nie słyszałem. Utopie osiągnęły jakość brzmienia, która wcześniej zarezerwowana była dla elektrostatów i słuchawek planarnych, plasujących się w ścisłej czołówce audiofilskich rankingów. Prawdopodobnie trzy najbliższe strzały to Audeze LCD-4, HiFiMAN HE-1000 i Final Audio Design D8000. Ponieważ te ostatnie testowałem niedawno, pokuszę się o krótkie, niestety nie bezpośrednie porównanie. D8000 mają moim zdaniem lepszą przestrzeń, dają więcej napowietrzenia i blasku, a przy tym są łagodniejsze, bardziej muzykalne w najbardziej typowym rozumieniu tego słowa. Utopie są bardziej bezpośrednie i skoncentrowane na detalach. Prawdopodobnie oferują wyższy poziom neutralności i realizmu. Mimo wszystko, są też bardziej dopracowane i luksusowe. To po prostu hi-endowy produkt naładowany kosmiczną technologią, prestiżem i ogólną niesamowitością. Największą "wadą" Utopii z brzmieniowego punktu widzenia jest przestrzeń. W tej dziedzinie Francuzom po prostu nie udało się wyjść poza to, co oferuje większość dobrych przetworników dynamicznych. Mimo przesuniętych przetworników, ażurowych siateczek i zapewnień, że wykończone dwoma materiałami poduszki odwzorowują akustykę dobrze zaadaptowanego pomieszczenia, dźwięk za bardzo siedzi w głowie i jakoś nie chce z niej wyjść. Może czasami, może trochę, może na wyjątkowo dobrze zrealizowanych nagraniach... Ale tak naprawdę nie ma tu nic spektakularnego do odkrycia. Jest dobrze, ale niestety tylko dobrze. Jeżeli uważacie, że przestrzeń jest w słuchawkach sprawą absolutnie kluczową, możecie nie być do końca przekonani. Jeśli natomiast godzicie się z tym, że zakładając na głowę nauszniki tak czy inaczej nie wejdziemy w świat trójwymiarowej stereofonii i nie zobaczymy wokalistów dwa metry przed sobą, koniecznie posłuchajcie Utopii. Francuzi twierdzą, że to najlepsze słuchawki na świecie. Ja nie podejmuję się wydawać takiego wyroku, bo nie słuchałem jeszcze wszystkich. Z całą pewnością flagowe Focale są jedną z najlepszych, najbardziej zaawansowanych konstrukcji stworzonych przez człowieka. Trzech, czterech, pięciu, dziesięciu? Nie wiem. Prawdopodobnie są to najlepsze na świecie słuchawki dynamiczne i wątpię, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Dalej jest już świat ekstremalnie drogich nauszników planarnych, elektrostatów z dedykowanymi energizerami i ekstremalnie hi-endowych zestawów w cenie porządnej limuzyny, jak Sennheiser HE-1 czy HiFiMAN Shangri-La. Ostatni przystanek przed totalnym szaleństwem.
Budowa i parametry
Focal Utopia to hi-endowe, wokółuszne słuchawki dynamiczne w obudowach otwartych. Jak tłumaczy producent w obszernym dokumencie technicznym dotyczącym opisywanego modelu, taka konstrukcja wynika przede wszystkim z niskiej impedancji akustycznej czyli oporu, jaki powietrze stawia tylnej stronie membrany. Francuscy inżynierowie zaaplikowali już bardzo podobne pomysły w tweeterach stosowanych na przykład w serii Sopra, gdzie membrana ma swoją własną, dużą komorę, a dźwięk może nawet uciekać przez maleńkie otwory umieszczone z tyłu. Oczywiście nie ma to na celu generowania dodatkowych odbić lub efektów przestrzennych rodem z głośników dipolowych, ale pozwala delikatnej kopułce poczuć się tak, jakby pracowała w wolnej przestrzeni, bez jakichkolwiek ograniczeń. Focal twierdzi, że w przypadku słuchawek tylko otwarta konstrukcja gwarantuje wysoki poziom neutralności i żywiołowości dźwięku. Najważniejsze są jednak same przetworniki, których membrany wykonano z berylu. Materiał ten charakteryzuje się znakomitymi właściwościami fizycznymi. Jest lekki, sztywny i doskonale tłumi wibracje, a więc nie dzwoni tak, jak inne metale. Beryl jest znacznie lżejszy niż tytan i aluminium, do tego kilkukrotnie od nich sztywniejszy, a prędkość rozchodzenia się w fal dźwiękowych w tych metalach jest wręcz nieporównywalna. Łatwo zrozumieć dlaczego francuscy projektanci podjęli się bardzo trudnej misji technologicznej aby opanować wytwarzanie berylowych kopułek. Co ciekawe, beryl jest jedynym metalem zdolnym porysować szkło, jednak wszystko to nie pozostaje bez wpływu na cenę. Materiał ten jest droższy niż złoto i prawie stukrotnie droższy od tytanu.
Interesujący jest również sam kształt zastosowanej w Utopiach membrany. Francuzi nazywają to kształtem litery "M", choć moim zdaniem wygląda to jak zwykła kopułka z brzegami wywiniętymi w drugą stronę. Specyficzny kształt ma służyć dalszemu zwiększeniu sztywności całej konstrukcji, a sama idea wywodzi się z samochodowych głośników współosiowych, w których tweetery muszą być stosunkowo małe, ale wciąż zapewniać wystarczającą efektywność pracy. Jak zapewnia producent, dzięki takiemu ukształtowaniu membrany, przy średnicy 25 mm powierzchnia emitująca dźwięk jest taka sama, jak w klasycznej kopułce o średnicy 45 mm. Z tym, że tutaj ma ona dokładnie 40 mm, co zgodnie z tym przelicznikiem powinno odpowiadać powierzchni membrany o średnicy 72 mm. Mając technologię potrzebną do wytworzenia elementu drgającego, trzeba jeszcze stworzyć odpowiednio wydajne i lekkie cewki, magnesy i cały szkielet głośnika, nie wspominając o naprawdę mikroskopijnych detalach. Aby zapewnić idealnie tłokowy ruch membrany, szerokie pasmo przenoszenia i wyczynową dynamikę, francuscy inżynierowie opracowali cewki o długości 5 mm pozbawione jakiegokolwiek elementu usztywniającego czy podtrzymującego. Inaczej mówiąc, taka cewka przymocowana jest bezpośrednio do zagięcia membrany, a z drugiej strony wchodzi od razu w magnes, nie poruszając przy okazji żadnego, nawet bardzo leciutkiego kołnierza czy kolejnego elementu pełniącego rolę zawieszenia. To oczywiście sprawia, że energia jest skuteczniej zamieniana na dźwięk, a wibracje nie są spowalniane przez dodatkowe elementy, które cewka zabiera ze sobą na pokład. Sklejenie cieniutkiego, gęsto nawiniętego drutu w jedną całość nie jest proste, więc po eksperymentach z polietylenem, mylarem i silikonem zdecydowano się na materiał o nazwie NBR czyli kauczuk akrylonitrylo-butadienowy. Pozwoliło to stworzyć 25-mm cewkę, która wraz z membraną i jej zawieszeniem tworzy układ drgający o masie zaledwie 135 mg! Aby umieścić tę informację w jakimś kontekście, tabletka Pyralginy waży 500 mg. Dzielimy ją na cztery i otrzymujemy mniej więcej masę wszystkich ruchomych elementów w głośniku Utopii. Nic dziwnego, że w fabryce Focala musiała powstać osobna linia produkcyjna wyposażona w maszyny, których nie stosowano tam nigdy wcześniej. Cały proces składa się z kilku etapów, przy czym kluczowe znaczenie ma odpowiednie dopasowanie i złożenie tak delikatnych elementów w jedną całość. Gotowe przetworniki są mierzone na urządzeniach niemieckiej firmy Klippel i parowane z dokładnością do 0,5 dB.
Nie mniej uwagi poświęcono konstrukcji samego szkieletu słuchawek i elementów wykończeniowych. Pałąk i elementy podtrzymujące nauszniki wykonano z włókna węglowego. Całość wraz z zawiasami opracowano tak, aby bez względu na rozmiar głowy słuchacza, muszle przylegały do niej pod takim samym kątem. Same obudowy przetworników wykonano z elementów wytwarzanych na obrabiarkach CNC oraz cienkiej, stalowej siateczki. Projektantom zależało oczywiście na utrzymaniu jak najmniejszej masy słuchawek. Niejako przy okazji udało się wyeliminować wszelkie ostre krawędzie. W materiałach informacyjnych Focal zapewnia, że brano pod uwagę nawet takie rzeczy, jak możliwość bezproblemowego założenia lub zdjęcia okularów podczas korzystania z Utopii. Nie omieszkałem tego sprawdzić. Choć zakładanie okularów w słuchawkach to prawie zawsze koszmar, tutaj poszło bezproblemowo. Francuzi twierdzą też, że ich flagowe nauszniki nie wyrwą nam z głowy ani jednego włosa. Faktycznie, taka przykrość mnie nie spotkała, choć fryzurę mam bujną jak nigdy wcześniej. Warto również zwrócić uwagę, że przetworniki są przesunięte względem osi symetrii nauszników, a głośniki pracują pod pewnym kątem w stosunku do płaszczyzny padów. Focal akurat nie zamieścił na swojej stronie szczegółowych wyjaśnień na ten temat, ale można się domyślać, że rozwiązanie to ma na celu lepsze przekazywanie dźwięku wprost do uszu. Potwierdzają to informacje na temat obszytych perforowaną skórą poduszek. Nie zostały jednak wykończone w ten sposób na całej powierzchni. Wewnętrzna część przy samych przetwornikach jest wykończona innym materiałem. Producent porównuje to do działania ustrojów akustycznych w pokojach odsłuchowych i studiach nagraniowych. Tutaj rolę pomieszczenia pełni po prostu przestrzeń między głośnikami a naszą głową. Oba elementy nie podlegają dalszym modyfikacjom i nie będą pochłaniały dźwięku, chyba że przed założeniem słuchawek na głowę ktoś zechciałby przykleić sobie do uszu maleńkie gąbki. Jedyną możliwość manewru dają więc pady i dlatego Focal zdecydował się pokryć je do połowy jagnięcą skórą, która ma dawać efekt rozpraszania fal dźwiękowych, a drugą połowę wykończyć innym, miękkim i chropowatym materiałem, który ma z kolei pochłaniać dźwięk niczym absorbujące panele akustyczne. Zapewnia to płaskie pasmo przenoszenia w zakresie od 1 do 10 kHz. Konstruktorom chodziło jednak przede wszystkim o uzyskanie efektu przypominającego słuchanie muzyki w dobrze zaadaptowanym pokoju. Tak, aby brzmienie było żywe i przestrzenne, ale precyzyjne i dobrze zdefiniowane. Wnętrze padów wypełniono pianką z efektem pamięci o grubości 20 mm.
Jeśli chodzi o parametry, flagowe nauszniki Focala charakteryzują się stosunkowo przyjazną impedancją wynoszącą 80 Ω i efektywnością 104 dB, co pozwala myśleć o nich jako łatwym obciążeniu, z którym poradzi sobie nawet typowe gniazdko we wzmacniaczu zintegrowanym, odtwarzaczu płyt kompaktowych czy biurkowym przetworniku. Jednak ze względu na wysoką jakość brzmienia, warto pomyśleć o dedykowanym wzmacniaczu słuchawkowym i źródle, które zapewni Utopiom sygnał odpowiedniej klasy. Pasmo przenoszenia rozciąga się od 5 Hz do 50 kHz, a zniekształcenia nie przekraczają 0,2%. Do zestawu dołączony jest kabel o długości 3 m, zakończony klasycznym wtykiem 6,3 mm Neutrika po stronie źródła i parą 9,5-mm wtyków Lemo po stronie nauszników. Rozwiązanie mało popularne w świecie słuchawek, ale bardzo dobrze się sprawdza, chociażby z uwagi na świetny mechanizm zapobiegający przypadkowemu wysunięciu się czy wyrwaniu kabla. Słuchawki ważą 490 g.
Werdykt
Tak naprawdę, Utopie trafiły do naszej redakcji jako towar zastępczy. Czekaliśmy na nowy model o nazwie Clear, którego test na pewno się odbędzie, ale pierwsza dostawa ma przyjechać do naszego kraju w okolicach maja. Postanowiliśmy więc najpierw zmierzyć się z flagowymi Focalami, chociażby po to, aby wiedzieć co w przypadku tej firmy jest naszym punktem odniesienia. Sęk w tym, że Utopia w wielu dziedzinach będzie wzorcem nie tylko dla tańszych nauszników z Saint-Étienne, ale dla większości słuchawek dostępnych na naszym rynku. To wyjątkowy, kosmicznie zaawansowany, luksusowy i stuprocentowo hi-endowy sprzęt, który w wielu dziedzinach definiuje granice dzisiejszych możliwości technicznych i brzmieniowych. Przejrzystość, mikrodynamika, neutralność i realizm na najwyższym poziomie. Cieszę się, że udało mi się posłuchać Utopii w kontrolowanych warunkach. Nie znać takich słuchawek to dla audiofila wstyd.
Dane techniczne
Typ słuchawek: otwarte, wokółuszne, dynamiczne
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 50 kHz
Impedancja: 80 Ω
SPL: 104 dB
Zniekształcenia: < 0,2%
Przewód: 6,3 mm
Masa: 490 g
Cena: 17999 zł
Konfiguracja
Sennheiser HDV 820, Marantz HD-DAC1, Astell&Kern AK70, Enerr Tablette 6S.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
-
Krystian
Jako posiadacz Utopii, podpisuję się pod tą recenzją obiema rękami. Dodam jeszcze, że słuchawki pięknie grają ze wzmacniaczami lampowymi i to z pewnością będzie mój kolejny krok (na razie używam Chorda Hugo pierwszej generacji). Marzy mi się Ayon HA-3, ale muszę jeszcze posłuchać Woo Audio WA7 Fireflies i Feliks Audio Euforia bo może uda się taniej. Co do ceny, to wyłącznie kwestia perspektywy. Ja ze względów praktycznych (drugie dziecko) sprzedałem cały swój sprzęt, zastąpiłem go soundbarem, a w sypialni zmontowałem sobie stanowisko odsłuchowe przy biurku. Po sprzedaży kolumn, wzmacniacza, odtwarzacza i kabli został mi fajny budżet. Trzy miesiące jeździłem po sklepach w poszukiwaniu "tych" słuchawek. Audeze - dramat. Wielkie, ciężkie, dla mnie niewygodne,. Dźwięk bez rewelacji. Przestrzeń i muzykalność okej, reszta na poziomie słuchawek z niższej półki. HiFiMAN HE-1000 V2 - dźwiękowo bardzo dobre, ale dla mnie również za duże. Po co? Nie wiem. Dla ludzi z uszami jak talerze. Rozważałem też STAX ale musiałbym podzielić budżet na słuchawki i wzmacniacz. Planowałem najpierw wykorzystać Chorda Hugo i w perspektywie roku dokupić lepszy wzmacniacz. Tak musiałbym już zostać z tym, na co było mnie stać. Trafiłem na Utopie i to było to! Wygodne, nie cisną w uszy, nie wchodzą na szyję, a dźwięk na najwyższym poziomie. Dla mnie lepszy od HE-1000 V2. Jedyny minus to kabel. U mnie jest zwinięty na biurku. Wszyscy domownicy zadowoleni, a ja mam lepszy dźwięk tylko dla siebie. Kosztowo Utopie i Hugo wychodzą mniej niż system który miałem wcześniej. Ze sprzedaży samych kolumn i wzmacniacza prawie miałem już na słuchawki, a potem wystawiłem listwę, kable i stolik. Wcale mi tej rupieciarni nie brakuje. Pozdrawiam!
1 Lubię -
1piotr13
Krystian, co do ceny to nie jest to kwestia perspektywy a raczej głębokości portfela. Słuchawek za prawie 18 tysięcy kupi nieduży odsetek melomanów. Swoją drogą, skąd oni biorą takie ceny? Czyżby te nauszniki były wysadzane diamentami? Samochód w tej cenie składa się z duuużo więcej oraz droższych i niejednokrotnie bardziej złożonych elementów niż te słuchawki, chyba już ich całkiem pogięło.
1 Lubię -
Krystian
Nie, kolego. Utopie by Tournaire kosztują chyba sto tysięcy złotych. Ale jeżeli chcesz kupić słuchawki, nie musisz brać najdroższego modelu. Możesz kupić Focal Listen za pięćset złotych. To jest odpowiednik samochodu typu, nie wiem, Skoda Fabia. Utopia to w świecie nauszników odpowiednik Ferrari 488 albo Rolls Royce'a Phantoma. Jeżeli porównujesz, to porównuj produkty na podobnym poziomie. Wtedy masz słuchawki za osiemnaście tysięcy i samochód za dwa, trzy, cztery miliony. Oba to produkty luksusowe. Mnie na Ferrari albo Rolls Royce'a nie stać i specjalnie się tym nie przejmuję. Jeżdżę 13-letnim Citroenem C4 i nie narzekam. Jak zacznie się całkowicie sypać, pomyślę o czymś innym, ale nie zamierzam wydać na to całych oszczędności. A że to kwestia perspektywy? Proste. Kiedy jeszcze miałem kolumny i wzmacniacz, przyjechał do nas w odwiedziny kuzyn, który wcześniej robił sobie remont mieszkania i cała rodzina pół roku słuchała o tym remoncie. Na kuchnię wydał ponad trzydzieści tysięcy, na łazienkę jeszcze więcej, sprowadzał jakieś specjalne włoskie meble, parkiety, inteligentne oświetlenia itd. Nie wiem ile pieniędzy pochłonął ten projekt, nie pytałem. U mnie w domu prawie wszystkie meble są z Black Red White, nic nadzwyczajnego. Ale jak kuzyn dowiedział się, że mam kolumny za dwadzieścia tysięcy, powiedział, że jego by było nie stać. On zbierał i wydał swoje pieniądze na parkiety, a ja na kolumny, a teraz na słuchawki. Każdy ma wybór. Nie masz kasy na Utopie? To kup tańsze Eleary. Nie stać Cię na Eleary? Kup coś jeszcze tańszego. Nie chcesz w ogóle słuchawek? Nie kupuj. Zarabiasz za mało, ale naprawdę chcesz te słuchawki? To może masz jakąś możliwość, by zarobić więcej albo ograniczyć wydatki na inne rzeczy. Nie masz takiej możliwości? Trudno, nie wszystko w życiu się udaje. Myślisz, że mnie pieniądze na słuchawki spadły z nieba? Kupiłem je bo wyprzedałem się z całego sprzętu. Ten system budowałem latami i odkładałem sobie do skarbonki. A jeśli chcesz zapytać czemu wszystkich nas nie stać, by ot tak kupić sobie hi-endowy sprzęt, to ja nie odpowiadam na pytania filozoficzne. Tak jest ten świat zbudowany. Co mają powiedzieć ludzie w Afryce, którzy pracują za jednego dolara dziennie, piją wodę z kałuży i myją się popiołem z ogniska? Kwestia perspektywy.
0 Lubię -
1piotr13
Krystian, widzę że mylisz pojęcia, po pierwsze piszesz o priorytetach a nazywasz je perspektywą, po drugie, owszem ma sens kiedy piszesz o porównaniu Skody do Ferrari, ale nie ma sensu porównywania małych słuchawek do samochodu w tej samej cenie, ponieważ ilość i jakość użytych części do produkcji tego samochodu (również w tej samej cenie) jest wyższa niż ilość i jakość użytych materiałów do produkcji tych słuchawek. To my, ludzie, zostaliśmy przyzwyczajeni do faktu, że coś co dobre MUSI być bardzo drogie bo inaczej jest do kitu i brniemy w ten obłęd dalej.
1 Lubię -
1piotr13
Krystian, ujmę to tak, to może zrozumiesz co mam na myśli. Nie mam nic przeciwko temu żeby coś było (adekwatnie) drogie, ale musi to mieć uzasadnienie w ilości i jakości użytych w tym celu środków i materiałów. Co do słowa ''perspektywy'' to tylko jedno Twoje zdanie o afryce mieści się w tych kategoriach.
1 Lubię -
1piotr13
Na koniec napiszę Tobie i już kończę, dlaczego mnie tak cholernie irytują te obłędne ceny. Pracuję w pewnej firmie medycznej, w której produkujemy pewne materiały (części), które są przeznaczone do wszczepiania ludziom. Koszt wyprodukowania takiej jednej części to około 250 euro, firma sprzedaje to w cenie 1200 euro a w szpitalu zapłacisz za wszczepienie 2000 euro. Tyle w temacie. Pozdrawiam.
1 Lubię -
Krystian
Piotrze, no to sam sobie odpowiedziałeś, a przedstawiony przez Ciebie "przelicznik" nie jest wcale najgorszy. Myślisz, że ile kosztują części do wyprodukowania iPhone'a, który później w sklepie kosztuje cztery albo pięć tysięcy? Sto dolarów? Pewnie i tak przesadzam. Wszystko to ma jednak swoje uzasadnienie ekonomiczne, a wszystko to przez system, w którym się poruszamy. Nie chcę wchodzić na tematy polityczne, ale w przypadku Twojej firmy koszt wyprodukowania takiej części to 250 euro, ale najpierw rozumiem, że taką część trzeba zaprojektować, przetestować, pewnie mieć na nią różne patenty i pozwolenia, kupić maszyny i zatrudnić ludzi, zapłacić księgowym, sekretarkom i handlowcom, zapłacić rachunki, podatki, a na końcu jeszcze coś zarobić. Szpital kupuje część za 1200 euro, ale ona sama się nie wszczepia. Pacjenta trzeba pewnie położyć na kilka dni, zbadać, musi się nim zająć pielęgniarka, lekarz, trzeba przeprowadzić ten zabieg, wziąć na siebie niemałą odpowiedzialność, zapłacić za dodatkowe rzeczy jak znieczulenie czy inne leki, dać pacjentowi coś do jedzenia, wypełnić dokumenty, a potem posprzątać i wymienić pościel. To się samo nie zrobi. Myślisz, że części w samochodzie kosztują tak dużo? Owszem, jest ich więcej, ale nie bój się - producent samochodów też dobrze na tym biznesie zarabia. Kombinują jak tylko się da, żeby klient kupił, a potem jeszcze odbiją sobie sporo na częściach i naprawach, które możesz wykonać tylko w autoryzowanym serwisie, bo zrobili specjalny przyrząd do zdejmowania jakiejś osłonki albo mają oprogramowanie, którego nie obejdziesz. Tak jest ze wszystkim. Butelka wódki kosztuje 20 zł. Myślisz, że ile z tego to jest cena "materiałów", a ile to marże, podatki, akcyzy i oczywiście zysk producenta? Ile realnie kosztuje wyprodukowanie 0,5 litra czystej? Odpowiem Ci - dwa złote. Przebitka 1000%. Ale co robić, takie realia. Jest jeszcze jeden istotny czynnik w tym wszystkim czyli wolumen sprzedaży. Telewizor, smartfon, nawet samochód, nie mówiąc już o wódce, to są rzeczy, których sprzedaje się dużo. Audiofilskich słuchawek sprzedaje się mało, więc wszystkie koszty projektowania, testów, maszyn i innych rzeczy dzielą się na mniej sztuk, ergo każda sztuka kosztuje więcej. To samo dotyczy każdego luksusowego produktu. Z założenia wiadomo, że sklepy nie będą tego brały na miliony. Z linii produkcyjnej w koreańskich, japońskich czy chińskich fabrykach samochodów zjeżdża jedno auto na minutę, oczywiście mówimy o popularnych, tanich modelach. A ile Utopii robi Focal każdego dnia? Myślę, że maksymalnie kilka, może kilkanaście. Ale jeśli ich cena Cię tak bulwersuje, zrób sobie symulację na papierze jak by to wyglądało gdybyś założył fabrykę hi-endowych słuchawek. Oszacuj ile musiałbyś wydać żeby samodzielnie robić albo nawet zamawiać z zewnątrz berylowe głośniki, elementy z włókna węglowego, skóry, kable, pudełka, potem policz koszt budowy lub wynajęcia obiektu, ogrzania hali produkcyjnej, zatrudnienia ludzi, inżynierów, księgowych, marketingu, handlowców, a i tak nie wiesz czy uda się zrobić fajny produkt, czy dźwięk będzie taki o jaki chodziło, czy słuchawki się sprzedadzą. Bo jak nie, będziesz bankrutem do końca życia. Ty z punktu widzenia klienta widzisz tylko koszt części? To kup same części i złóż sobie słuchawki. Rzeczywistość jest niestety trochę bardziej skomplikowana, choć - przyznaję - i ja życzyłbym sobie, żeby była o wiele prostsza, i tańsza. Pozdrawiam!
0 Lubię
Komentarze (8)