Sennheisser Momentum True Wireless 3
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Sennheiser to jedna z najbardziej utytułowanych firm w branży słuchawkowo-mikrofonowej. Szanując cierpliwość tych, którzy przeczytają te słowa, nie będę nawet wspominał o jej historii. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do lektury artykułu, w którym bardzo dokładnie prześledziliśmy losy niemieckiej manufaktury. Ufając, że co nieco już wiecie, chciałbym w tym momencie chciałbym zwrócić uwagę na jedną niezwykle istotną sprawę - sukcesję. W 1982 roku założyciel firmy przekazał jej kierownictwo swojemu synowi, Jörgowi. Ten najwyraźniej podzielał pasję ojca albo od wczesnych lat szykował się do przejęcia schedy po nim, ponieważ od 1964 studiował elektrotechnikę najpierw na Uniwersytecie Gottfrieda Wilhelma Leibniza w Hanowerze , a następnie w Szwajcarskim Federalnym Instytucie Technologii w Zurychu. W 1970 roku podjął pracę jako asystent naukowy w Instytucie Technologii Telekomunikacyjnych, gdzie w 1973 roku obronił doktorat. Od 1974 roku pracował jako inżynier w Siemensie, a po dwóch latach wylądował wreszcie w przedsiębiorstwie swojego ojca. Jörg kierował firmą ponad trzydzieści lat, więc większość kultowych produktów Sennheisera, jakie z pewnością kojarzycie - w tym zaprezentowany w 1991 roku zestaw Orpheus HE 90/HEV 90, wprowadzone w 1997 roku słuchawki HD 600 czy HD 800 z 2009 roku - ujrzało światło dzienne właśnie za jego kadencji. Jörg miał trójkę dzieci. Córka, Alannah, podobno nigdy nie była zainteresowana sprawami firmy, natomiast synowie, Daniel i Andreas, pracują w niej odpowiednio od 2008 i 2010 roku. W 2013 roku wspólnie objęli kierownictwo, przy czym Daniel upodobał sobie dział sprzętu profesjonalnego, a Andreas skupił się na słuchawkach do gier i konsumenckich modelach bezprzewodowych.
Teraz na pewno myślicie, że synowie obu braci też zostaną wysłani na studia inżynierskie, a w pewnym momencie będą musieli podzielić się firmą, następnie to samo spotka ich synów, może nawet jakąś córkę (to byłoby nie lada wydarzenie) i w ten sposób rodzinny biznes będzie się kręcił do końca świata. Trudno jednak wymagać, żeby kolejne pokolenia przejawiały taką samą pasję do słuchawek i mikrofonów, jak założyciel Labor W. Skąd takie przemyślenia? Otóż stąd, że w maju ubiegłego roku Sennheiser sprzedał swój dział produktów konsumenckich szwajcarskiej firmie Sonova, specjalizującej się w produkcji sprzętu do ochrony słuchu. Grupa działa poprzez swoje marki, takie jak Phonak, Unitron, Hansaton, Advanced Bionics, AudioNova, Geers, Boots Hearing Care, Connect Hearing i Lapperre. Oferta firmy obejmuje wszystkie rodzaje sprzętu wspomagającego słyszenie, od aparatów słuchowych przez implanty ślimakowe po bezprzewodowe rozwiązania komunikacyjne. W ramach partnerstwa zaplanowano całkowite przeniesienie działalności działu Consumer Electronics do Sonovy.
Słowo stało się ciałem, ponieważ od tego momentu w katalogu Sennheisera pojawiają się właściwie tylko słuchawki dokanałowe. Reszta została najwyraźniej odłożona na później albo będzie rozwijała się siłą rozpędu. Przejęcie sporej części biznesu Sennheisera przez szwajcarską firmę, o której audiofile zasadniczo nigdy nie słyszeli (może to dobrze), odbiło się w branży szerokim echem. Nikt chyba nie spodziewał się, że jeżeli Daniel i Andreas zaczną odcinać kupony od dorobku rodzinnego przedsiębiorstwa, odetną od razu tak duży. No ale stało się, i co dalej? Hmm... Na razie, może poza widocznym uprzywilejowaniem modeli dokanałowych, rewolucji nie widać. Klienci mogli nawet niczego szczególnego nie zauważyć. Wprowadzane są nawet nowe wersje popularnych modeli, w tym Momentum True Wireless 3.
Wygląd i funkcjonalność
Odnoszę wrażenie, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat dział konsumenckich produktów Sennheisera trzymał poziom głównie dzięki temu, co firmie udało się wypracować już wcześniej. Wielu audiofilów uważa, że postęp jakościowy zatrzymał się tutaj na modelu HD 800 i rzeczywiście coś w tym jest. Później były oczywiście HD 800 S i HD 820, były zaprojektowane z myślą o nich wzmacniacze HDVD 800 i HDV 820. Nie można również pominąć pamiętnego wydarzenia, jakim była premiera systemu Orpheus HE 1. Spodziewałem się, że o tych słuchawkach będzie się ciągle mówić, że wyznaczą one nowy poziom odniesienia, że każda recenzja innych hi-endowych nauszników będzie się kończyła słowami, że są bardzo fajne, ale Sennheiser Orpheus HE 1 to to nie jest. Ale z jakiegoś powodu tak się nie stało. Być może cena okazała się tak zaporowa, że flagowy zestaw skończył jako elegancka zabawka dla ekstremalnie zamożnych audiofilów. Poza krótkimi odsłuchami na wystawach nikt nie miał z flagowymi Sennheiserami do czynienia, więc nie odcisnęły one na rynku takiego piętna, jak spodziewaliśmy się w momencie ich premiery. Moim zdaniem niemiecka firma najlepiej radziła sobie w innych obszarach. Ot, takie HD 660 S - hicior, na dodatek wciąż rozsądnie wyceniony. To niezwykle niedoceniane słuchawki, ale dla mnie wsadzenie lepszych przetworników do legendarnych HD 600, z ich klasyczną budową, sprawdzoną konstrukcją i niebywałym komfortem użytkowania, to przepis na sukces. Ambeo Soundbar to kontrowersyjny pomysł, ale na szczęście zrealizowany po mistrzowsku. Co tu dużo mówić - dla mnie król w kategorii soundbarów, których zadaniem jest zastąpienie pełnego systemu kina domowego. IE 40 - dokanałówki oferujące brzmienie z zupełnie innej planety, niż wskazuje ich cena. Momentum 3 Wireless - nowoczesne, wszechstronne bezprzewodowe słuchawki wokółuszne. Produkt na piątkę, podobnie jak chyba wszystkie wcześniejsze modele z serii Momentum.
PREZENTACJA: Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser
Momentum True Wireless 2 to bezprzewodowe dokanałówki, które ze wszystkich słuchawek tego typu wspominam najmilej i które chyba kupiłbym, gdybym musiał sobie takowe zafundować. Nie muszę, bo nie mam takiej potrzeby - niezbyt często podróżuję komunikacją miejską, rzadko słucham muzyki ze smartfona, w telekonferencjach uczestniczę sporadycznie, o wyjściach na siłownię nie wspominając, a w domu nie muszę kryć się z tym, że słucham muzyki lub oglądam nowy odcinek ulubionego serialu. Gdybym jednak musiał kupić sobie takie pchełki, poszukałbym właśnie ich. Oczywiście na rynku jest wiele innych modeli, część prezentuje równie wysoki poziom, ale z Sennheiserami jakoś tak, hmm, od samego początku dobrze się dogadywałem, a po Sony WF-1000XM3 w dalszym ciągu sięgam niechętnie, a kiedy to robię, po pewnym, i to niezbyt długim czasie, zaczyna mnie boleć głowa. Potwierdza to, że bezprzewodowe dokanałówki to wyjątkowy, bardzo osobisty sprzęt, który musi nam pasować. Nikt inny nie powie nam, czy dany model będzie dla nas odpowiedni, czy nie. Mimo to kiedy dobiegły mnie słuchy o trzeciej generacji tych pchełek, postanowiłem je przetestować. I mogę podać przynajmniej trzy dobre powody, dla których się na to zdecydowałem. Po pierwsze, to nowa generacja modelu, który przypadł mi do gustu. Po drugie, to kolejne dokanałówki Sennheisera wprowadzone już po zmianach właścicielskich, a testy IE 300, IE 900 i IE 600 (w tej kolejności pojawiały się na rynku i tak również były przez nas opisywane) pokazały, że Sonova naprawdę się na tym zna. Wreszcie po trzecie, wbrew aktualnym trendom Momentum True Wireless 3 są tańsze niż "dwójki". Niewiele, ale zawsze. Dla większości producentów sprzętu audio premiera nowego modelu staje się pretekstem do ogłoszenia przynajmniej 30-procentowej podwyżki, a tutaj proszę - było 1249 zł, a teraz jest 1129 zł. Podaję rzecz jasna kwoty z oficjalnego cennika. Czy to oznacza, że "trójki" są gorsze?
Na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje. Słuchawki otrzymujemy władnym pudełku, utrzymanym w typowym dla niemieckiej manufaktury stylu. Wewnątrz znajdziemy kartonik z podziękowaniem za zakup, instrukcję obsługi w formie bardziej obrazkowej niż tekstowej (to akurat pochwalam, bo wystarczy rzucić okiem na ten "komiks" i już wiadomo, jak obsługiwać nasz nowy sprzęt), danie główne umieszczone w estetycznym, obłożonym miłą w dotyku tkaniną etui ładującym oraz akcesoria - przewód USB-C, trzy pary wkładek dousznych w różnych rozmiarach (plus te, które zamontowane są standardowo) oraz, tu ciekawostka, dwie pary silikonowych gumeczek, które producent nazywa płetwami. Są to elastyczne pierścienie otaczające całe pchełki, w związku z czym możemy wybrać jedną z trzech opcji - z dużymi gumowymi wypustkami, nieco mniejszymi (tę opcję Sennheiser wybrał jako domyślną) lub bez nich. Jestem pewien, że gdzieś już widziałem takie rozwiązanie. Jest to krok w dobrym kierunku, choć uważam, że wciąż niewystarczający. Bezprzewodowe dokanałówki, jak dobrze dopasowane by nie były, powinny pozwalać na zamontowanie czegoś w rodzaju elastycznego haczyka obejmującego małżowinę od zewnątrz. Wówczas ryzyko wyślizgnięcia się słuchawki z ucha byłoby minimalne, a nawet gdyby nam się to przydarzyło, pchełka nie spadłaby od razu na ziemię, nie została przez kogoś zdeptana ani nie potoczyłaby się pod nadjeżdżający wagonik metra.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie stało się to standardem. Zestawy słuchawkowe, jakie kiedyś kupowało się po to, aby móc prowadzić rozmowy telefoniczne podczas jazdy samochodem lub wykonywania podobnych czynności (teraz większość samochodów ma Bluetooth, choć regularnie widuje się nowe auta, których właściciele uparcie trzymają telefon przy uchu lub przed kierownicą), prawie zawsze miały przecież coś w rodzaju takiego zaczepu, a w "true wirelessach" ta tradycja nagle umarła. Aparaty słuchowe także montowane są raczej na małżowinie niż na zasadzie zasysania lub blokowania się gumowych elementów wewnątrz ucha, więc nie kumam, dlaczego nowy właściciel Sennheisera nie poszedł w tym kierunku. W moim przypadku silikonowe "płetwy" miały sens tylko wtedy, gdy zmieniłem ich rozmiar na większy. Później doszedłem do wniosku, że równie dobrze mogę sobie poradzić bez nich, ponieważ Momentum True Wireless 3 pewnie siedziały w moich uszach. Są naprawdę lekkie, a do tego są płytsze niż "dwójki", których obudowy były mocno wydłużone. Spodobało mi się również to, że etui ładujące, mimo że wydaje się dość wysokie, z łatwością mieści się w kieszeni. No i można ładować je bezprzewodowo.
Aplikacja Sennheisera zasługuje na wiele ciepłych słów. Wszystko wygląda i działa tak, jak powinno, a dodatkowo znajdziemy tu wiele przydatnych funkcji, które jednym suwakiem można włączać lub wyłączać. Producent przewidział nawet to, że niektórzy użytkownicy chcieliby, aby tryb Transparency Mode aktywował się sam po zapauzowaniu odtwarzania.Sterowanie chyba zasadniczo nie zmieniło się w porównaniu z poprzednikiem. Pchełki mają oczywiście panele dotykowe, więc trzeba nauczyć się systemu klikania w prawą lub lewą słuchawkę. W ten sposób można kontrolować działanie systemu ANC, w tym aktywować tryb Transparency Mode, czyli przepuszczanie dźwięków z zewnątrz. Moim zdaniem to bardzo przydatne. Regulacja głośności odbywa się poprzez przytrzymanie palca na lewej (w dół) lub prawej (w górę) słuchawce, co jest całkiem intuicyjne. Gdybyśmy chcieli zmienić sposób działania paneli dotykowych lub dostać się do ustawień słuchawek z poziomu smartfona, z pomocą przyjdzie nam aplikacja Sennheiser Smart Control. Po jej uruchomieniu będziemy mogli zaktualizować oprogramowanie samych słuchawek. Warto to zrobić. Aplikacja Sennheisera zasługuje na wiele ciepłych słów. Wszystko wygląda i działa tak, jak powinno, a dodatkowo znajdziemy tu wiele przydatnych funkcji, które jednym suwakiem można włączać lub wyłączać. Producent przewidział nawet to, że niektórzy użytkownicy chcieliby, aby tryb Transparency Mode aktywował się sam po zapauzowaniu odtwarzania. Jeśli uważamy, że to zbędne albo wręcz nam przeszkadza - nie ma problemu, usuwamy to powiązanie i sprawa załatwiona. Mega ciekawą nowością jest funkcja Sound Zones, dzięki której użytkownik może tworzyć strefy dźwiękowe przypisane do danej lokalizacji, na przykład dom, praca, siłownia itd. Możemy utworzyć do dwudziestu takich miejsc i słuchawki, na podstawie danych ze smartfona, powinny automatycznie przestawić wszystkie ustawienia w tryb, jaki zaprogramowaliśmy dla danego miejsca. Szkoda, że nie jest to takie proste, gdy jesteśmy w ruchu. Cieszy mnie, że nie zapomniano o prostym korektorze. Producent chwali się zaawansowanym systemem korekcji dźwięku Sound Check, w którym przez cały proces przeprowadza nas wirtualny asystent, ale ja wolę tradycyjne rozwiązania, dlatego jeśli już była taka potrzeba, używałem klasycznego equalizera lub funkcji podbicia basu, którą uruchamia się jednym suwakiem. Przez cały czas trwania testu zaglądałem do aplikacji Smart Control, a i tak nie wykorzystałem wszystkich możliwości, jakie daje. Jest to najbardziej zaawansowana apka do obsługi słuchawek, z jaką miałem przyjemność pracować, a do tego ma prosty, intuicyjny interfejs i działa wyjątkowo stabilnie, nigdy nie wieszając się ani nie gubiąc połączenia z pchełkami. Rewelacja.
Nie da się ukryć, że w stosunku do modelu Momentum True Wireless 2 nastąpił wyraźny postęp. Nie chodzi mi nawet o gadżety, takie jak aplikacja, ale o niektóre parametry i - to wydaje się kluczowe - hybrydowy system aktywnej redukcji hałasu. Wierzcie lub nie, ale w poprzednim modelu Sennheiser się w tym temacie nie popisał. Moim zdaniem pasywne tłumienie dźwięków z zewnątrz było na tyle dobre, że ANC niewiele zmieniało, ale klienci chyba mieli na ten temat inne zdanie. Ludzie lubią wiedzieć, za co płacą. Może kiepska izolacja pasywna połączona z efektywnym systemem ANC sprawia lepsze wrażenie niż dobre tłumienie w obu przypadkach, z minimalnymi różnicami wprowadzanymi przez elektronikę? Tak czy inaczej pojawiły się głosy krytyki, że system redukcji hałasu w Momentum True Wireless 2 działa tak, że nie działa. "Trójki" mają być pod tym względem lepsze. Poza tym mamy tu Bluetooth 5.2 z obsługą kodeków SBC, AAC, aptX i aptX Adapative. Co ciekawe, nie zmieniły się rozmiar zastosowanych wewnątrz przetworników i podawane przez producenta pasmo przenoszenia, co sugeruje, że być może są to dokładnie te same jednostki. Sennheiser podaje również taki sam łączny czas pracy z wykorzystaniem etui ładującego - 28 godzin. Same dokanałówki, o ile wcześniej naładujemy je na maksa, powinny wytrzymać około 7 godzin. Na zakończenie dodam, że Momentum True Wireless 3 dostępne są w trzech kolorach, przy czym dwa - czarny i ciemnoszary - są do siebie tak podobne, że przekakując między nimi na oficjalnej stronie Sennheisera, myślałem, że coś mi się zawiesiło.
Brzmienie
Jak można się było spodziewać, Sennheiser nie zawodzi, jeśli chodzi o jakość dźwięku. Najnowsze dokanałówki niemieckiej firmy, podobnie jak ich poprzednia generacja, zapewniają naturalny, przestrzenny, czysty i szczegółowy dźwięk. W moim przekonaniu Momentum True Wireless 3 są jednymi z najbardziej uniwersalnych "true wirelessów", jakie można obecnie kupić. Ich brzmienie jest z jednej strony wystarczająco dynamiczne i rozdzielcze, aby przeciętny słuchacz nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z produktem zdecydowanie lepszym niż typowe bezprzewodowe dokanałówki za 300-400 zł, a z drugiej mniej podrasowany niż to, co znam z Sony WF-1000XM3. Równiutkie pasmo i brak ingerencji słuchawek w barwę dźwięku skutkują tym, że możemy potraktować je dowolną muzyką. Nie będę już wyliczał, jakie albumy i utwory wykorzystałem w trakcie testu, bo nie lubię, gdy recenzenci w ten sposób odchodzą od tematu, ale wierzcie mi - obowiązkowy tor przeszkód Sennheisery pokonały śpiewająco, bez faworyzowania jakiegokolwiek gatunku muzycznego i, co równie ważne, bez sugerowania mi, że na przykład z nagraniami o nieco ciemniejszym brzmieniu jeszcze jakoś się dogadają, ale z tymi agresywnymi i jazgoczącymi już nie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy użytkownicy docenią tak daleko posuniętą neutralność. Jest to bowiem coś, co doceniamy dopiero po dłuższym kontakcie z danym sprzętem. Na szczęście Sennheiser zadbał o to, abyśmy pierwszego dnia nie doszli do wniosku, że brzmienie jest płaskie, nijakie i pozbawione wyrazu. Neutralność nie musi kłócić się z tym, że zarówno na jednym, jak i drugim skraju pasma wiele się dzieje. Szczególnie wyraźnie odczułem to podczas odsłuchu w domowym zaciszu. Zanim zabrałem Momentum True Wireless 3 na spacer, przetestowałem je w spokoju, na kanapie, i wystarczyła zaledwie chwila, abym odruchowo zaczął analizować niskie częstotliwości. Gdy słuchawki były już dobrze zakleszczone w moich uszach, zaczęły solidnie pompować bas. Schodził tam, gdzie wymagało tego nagranie, nie wpadając jednak w irytujące dudnienie. Co najważniejsze, Sennheisery niczego nie przeciągały, dzięki czemu poszczególne dźwięki nie zachodziły na siebie. Oprócz głębi i "mięcha" dostajemy więc godne pochwały szybkość i motorykę. A jak sprawy mają się, gdy opuścimy cztery ściany? Tutaj najprawdopodobniej trzeba będzie skorzystać z korektora. Podczas spaceru po lesie nie będzie to konieczne, ale podczas przemieszczania się po centrum miasta lub podróży środkami komunikacji publicznej aż chce się podkręcić niskie tony, aby zagłuszyć dudnienie z zewnątrz. Oczywiście z pomocą przychodzi nam wówczas system ANC, ale jeśli mam być szczery, to nie rozwiązuje problemu w stu procentach. To elementarna fizyka - stańcie w pobliżu ruchliwej ulicy albo na przystanku autobusowym, a wibracje o niskiej częstotliwości będziecie mogli poczuć całym ciałem. Tego nie da się całkowicie zwalczyć za pomocą mikrofonów i elektroniki wprowadzającej do słuchawek te same, odwrócone w fazie, dźwięki. Mimo to odnoszę wrażenie, że Sennheiser wykonał w tej dziedzinie spory postęp. Teraz klienci nie powinni narzekać, że tryb ANC nic nie robi.
Równiutkie pasmo i brak ingerencji słuchawek w barwę dźwięku skutkują tym, że możemy potraktować je dowolną muzyką. Nie będę już wyliczał, jakie albumy i utwory wykorzystałem w trakcie testu, bo nie lubię, gdy recenzenci w ten sposób odchodzą od tematu, ale wierzcie mi - obowiązkowy tor przeszkód Sennheisery pokonały śpiewająco, bez faworyzowania jakiegokolwiek gatunku muzycznego.No dobrze, wszystko fajnie, ale gdzie jest postęp względem poprzedniego modelu. Wszystko, o czym napisałem wyżej, może za wyjątkiem skuteczności systemu aktywnej redukcji hałasu, można było napisać również o "dwójkach". Hmm... Z racji odstępu czasowego dzielącego oba testy, nie mogę stwierdzić tego ze stuprocentową pewnością, ale wydaje mi się, że Momentum True Wireless 3 grają nieco wyraźniej, czyściej, bardziej konkretnie. Powiedziałbym, że znacznie lepiej niż poprzedni model poradziły sobie z oddaniem szerszej sceny dźwiękowej, co było szczególnie zauważalne podczas słuchania różnego rodzaju audiofilskich samplerów i koncertów. Ten dźwięk był po prostu bardziej otwarty, dobrze napowietrzony. Średnie tony brzmiały naturalnie, a instrumenty akustyczne były ładnie uwypuklone. Dotyczyło to również wysokich tonów. "Trójki" na szczęście nie wpadały w nieprzyjemny jazgot, ale wydaje mi się, że zagrały ciut odważniej niż "dwójki", pozwalając mi skupić się nie tylko na tym, co lądowało wewnątrz głowy, ale tworząc naturalny efekt trójwymiarowości. Do brzmienia normalnych, nudnych dokanałówek dodały coś, co kojarzy mi się ze słuchawkami otwartymi - wrażenie rozpływania się dźwięku na boki, delikatnej mgiełki wychodzącej poza linię ucho-ucho. Z czego to wynikało, skoro mamy do czynienia z takimi samymi albo bardzo podobnymi przetwornikami? Czyżby Sennheiser popracował nad kształtem obudowy? A może przyczyny należy szukać po stronie układów elektronicznych, z obsługą standardu Bluetooth 5.2 i lepszymi kodekami? Nie wiem. Może obie odpowiedzi są prawidłowe. Wspomniane różnice nie zmieniają jednak ogólnego odbioru tych słuchawek. Niemcy po raz kolejny proponują nam pchełki o neutralnym, wyważonym i uniwersalnym brzmieniu. Czy gdybym miał do dyspozycji "dwójki", po krótkim odsłuchu powiedziałbym, że "trójki" są znacznie lepsze? O jakiejś przepaści chyba nie może być mowy, ale na pewno nie są gorsze. A ponieważ Momentum True Wireless 2 są jednymi z moich ulubionych "true wirelessów", lepszej rekomendacji chyba nie trzeba.
Budowa i parametry
Sennheiser Momentum True Wireless 3 to bezprzewodowe słuchawki dokanałowe, które - podobnie jak wcześniejsze generacje - mają zapewniać wysoką jakość dźwięku. Kluczem do tego celu ma być układ TrueResponse, bazujący na dynamicznych 7-milimetrowych przetwornikach wyprodukowanych w Niemczech. Aplikacja Smart Control oferuje możliwość wyboru wstępnie zdefiniowanych ustawień i funkcję korektora, który pozwala dostosować dźwięk do gustu użytkownika. Jedną z najważniejszych nowości jest system adaptacyjnej redukcji szumów, który automatycznie dostosowuje się do otoczenia. System stale monitoruje hałas, aby tłumić go w czasie rzeczywistym. Użytkownicy, którzy chcą być świadomi swojego otoczenia, mogą jednym naciśnięciem wyłączyć redukcję szumów lub przełączyć się w tryb transparentnego słyszenia. Aby uzyskać najlepszą możliwą synchronizację dźwięku z treściami wizualnymi, Momentum True Wireless 3 obsługują szeroką gamę kodeków audio, takich jak AAC, SBC i aptX Adaptive, które zmniejszają latencję do minimum. Ponadto każda słuchawka jest teraz wyposażona w trzy mikrofony, które zapewniają wysoką jakość połączeń, umożliwiając płynne i łatwe prowadzenie wideokonferencji. Słuchawki są wyposażone w silikonowe adaptery douszne w różnych rozmiarach, które są zaprojektowane tak, aby pasowały do wszystkich kształtów i rozmiarów uszu. Dzięki odpornej na zachlapania obudowie z certyfikatem IPX4, Momentum True Wireless 3 są otwarte na niemal każdą przygodę. Żywotność baterii nowych Momentum True Wireless 3 wynosi siedem godzin i można ją wydłużyć do 28 godzin, korzystając z etui ładującego.
Werdykt
W każdym teście lubię sobie na coś ponarzekać, ale Sennheiser skutecznie pozbawił mnie takiej możliwości. Trzecia odsłona bezprzewodowych dokanałówek z serii Momentum jest lepsza od drugiej pod każdym względem. Momentum True Wireless 3 są mniejsze, bardziej nowoczesne, wyposażono je w szereg ciekawych rozwiązań, takich jak skuteczny system ANC czy zaawansowany korektor, do tego oferują ciut lepsze brzmienie i, co godne podkreślenia po raz wtóry, są tańsze od poprzedniego modelu. Niewiele, bo niewiele, ale w dzisiejszych czasach jest to ewenement. Na co mógłbym tutaj marudzić? Ha, wiem! Nie zobaczyłem tu nic rewolucyjnego. Przejmując konsumencki dział Sennheisera, Sonova dostała szansę, aby wpuścić na ten rynek trochę świeżego powietrza, stworzyć coś innego niż konkurencja, a na razie postępuje bezpiecznie, zachowawczo. Trochę mnie to irytuje, bo w segmencie bezprzewodowych pchełek każdy kopiuje każdego i właściwie jedynym ciekawym trendem jest pojawienie się dokanałówek o konstrukcji otwartej. Po cichu liczyłem na to, że w słuchawkach niemieckiej marki zaczną się pojawiać różne interesujące rozwiązania - czasami dziwne, czasami praktyczne, a czasami niezrozumiałe, ale pomagające Sennheiserowi jeszcze mocniej wybić się z tłumu. Może jest jeszcze za wcześnie. Nie zmienia to faktu, że Momentum True Wireless 3 są świetne. Jeśli ten trend się utrzyma, bracia Sennheisserowie mogą pewnego dnia pożałować swej decyzji.
Dane techniczne
Typ słuchawek: dynamiczne, dokanałowe, bezprzewodowe
Średnica przetworników: 7 mm
Technologie: ANC, Transparent Hearing, NFC, Auto On/Off
Łączność: Bluetooth 5.2
Obsługiwane kodeki: SBC, AAC, aptX, aptX Adapative
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 21 kHz
Zniekształcenia: < 0,08%
Czas pracy: do 7 h (słuchawki), do 28 h (z wykorzystaniem etui)
Wymiary (W/S/G): 4,5/7/3,5 cm (etui ładujące)
Masa: 5,8 g (pojedyncza słuchawka), 78 g (słuchawki z etui)
Cena: 1129 zł
Konfiguracja
Apple iPhone SE, Asus Zenbook UX31A, Sony WF-1000XM3, Bowers & Wilkins P5.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
Komentarze