Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Rotel CD11 + A11

Rotel CD11 + A11

Gdybym w późnych latach dziewięćdziesiątych wynalazł wehikuł czasu i przeniósł się dwadzieścia lat później, prawdopodobnie doszedłbym do wniosku, że w wielu dziedzinach naszego życia sprawy mocno się skomplikowały. Naturalnie, świat poszedł do przodu, w związku z czym mamy dziś możliwości, których wtedy nie mieliśmy, ale prosta czynność, jaką był wybór sprzętu hi-fi, urosła do rangi łamigłówki na kilka długich wieczorów. Dwie dekady temu, klient wchodzący do salonu z audiofilską aparaturą mógł opuścić go właściwie tylko z systemem stereo złożonym ze wzmacniacza, odtwarzacza płyt kompaktowych i dwóch kolumn. W najgorszym wypadku, przy bardzo napiętym budżecie, sprzedawca poleciłby mu miniwieżę, zbudowaną zasadniczo w ten sam sposób, ale znacznie mniejszą i tańszą. Jeżeli trafiło się na pomocnego i doświadczonego specjalistę, wystarczyło powiedzieć mu co nieco o naszym pokoju odsłuchowym, słuchanej muzyce i dźwięku, jaki nam się podoba. A dziś? To dopiero początek zabawy. Mówiąc, że "chcielibyśmy kupić jakiś sprzęt grający", zostaniemy przysypani lawiną pytań. Jaki miałby to być sprzęt? Pojedynczy głośnik, soundbar z subwooferem, system stereo, pełne kino domowe, a może instalacja multiroom? No i pierwsza, najważniejsza kwestia - z czego słuchamy muzyki. Z plików, serwisów streamingowych, komputera, smartfona, a może z tak modnych ostatnio winyli? A może ze wszystkiego po trochu? Kolejne pytanie - co jeszcze chcielibyśmy do tego systemu podłączyć. W grę wchodzą przecież dodatkowe źródła cyfrowe, takie jak telewizor, konsola czy dekoder. Ech... Nie wiedzieliśmy i nie docenialiśmy tego, jakie to wszystko było kiedyś proste!

Trudno się dziwić, że trochę zmieniła się także definicja systemu audio. Głównie dlatego, że dla wielu kupujących dwa lub trzy oddzielne pudełka połączone zwisającymi za komodą kablami to zdecydowanie zbyt duża ingerencja w przestrzeń życiową. Efekt jest taki, że niektórzy producenci wpychają wszystko do wzmacniaczy, których właściwie wzmacniaczami nazywać się już nie powinno. Jeden klocek i kompaktowe kolumny to górna granica tego, co przeciętny nabywca jest w stanie zaakceptować. Wiadomo też, że sprzęt powinien być ładny. Nawet jeśli będzie zajmował niewiele miejsca, prawdopodobnie stanie w centralnym punkcie salonu, w związku z czym nie może prezentować się gorzej niż stylowa komoda, wypasiony telewizor czy inteligentna lodówka czy sprowadzane na zamówienie meble z kolekcji wiosna-lato 2019. Choć audiofilom trudno w to uwierzyć, niektórych klientów niskie zużycie energii przekonuje bardziej niż solidny zasilacz zbudowany na bazie dwóch toroidów. Tak samo, jak dla wielu ludzi w samochodzie wygodne fotele i duży ekran dotykowy w centrum deski rozdzielczej liczą się bardziej niż silnik, skrzynia biegów czy zawieszenie.

Pół biedy, jeśli komuś naprawdę nie zależy. Kupi najtańszy soundbar i będzie zadowolony. Ale w sieci coraz częściej można zobaczyć zdjęcia naprawdę dobrego, czasami wręcz hi-endowego sprzętu, który został najwyraźniej kupiony bardziej dla dekoracji niż do słuchania muzki. Pylony z bass-reflexem dmuchającym do tyłu dosunięte na maksa do tylnej ściany. KEF-y Reference 5 ustawione całkowicie niesymetrycznie. Hegel H590 z Focalami Sopra Nº 2 w pustym pokoju z golusieńkimi ścianami i błyszczącym parkietem na podłodze. Właściciel pięknego systemu Gato Audio chwalący się tym, że słucha muzyki z YouTube'a. Paranoja, ale na Facebooku i Instagramie takie zdjęcia zbierają setki lajków. A że dźwięk będzie gorszy? Nieważne. Ale zaraz, zaraz... Czy to przypadkiem nie o dźwięk tutaj chodziło? Może pora uruchomić ten wehikuł czasu i przenieść się do lat dziewięćdziesiątych, kiedy wszystko było prostsze i skupione na tym, co liczyło się najbardziej? Powiecie, że to niemożliwe? Fakt, ale dzięki Rotelowi nie potrzebujemy nawet doktora Emmetta Browna i jego mocno stuningowanego DeLoreana DMC-12. Do naszej redakcji dotarł bowiem najnowszy system tej marki złożony z odtwarzacza płyt kompaktowych CD11 i wzmacniacza zintegrowanego A11. Cała wstecz!

Rotel CD11 + A11

Wygląd i funkcjonalność

Pewien znany dziennikarz motoryzacyjny powiedział niedawno, że astronomicznych cen dobrze utrzymanych aut sprzed kilkudziesięciu lat nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Nie dość, że ich kupno pozostanie dla większości kierowców absolutnie nierealnym marzeniem, to - w odróżnieniu od nowego, pachnącego fabryką modelu - od razu należy sobie do tego doliczyć koszty serwisowania, garażowania, ubezpieczenia i trudnych do zdobycia części. Żeby jeszcze przejażdżka sportowym wozem sprzed trzydziestu czy czterdziestu lat była niezapomnianym przeżyciem, ale zazwyczaj wygląda to tak, że przez cały czas nasłuchujemy czy przypadkiem znów coś się nie zepsuło, zachowujemy maksymalną czujność (bo otaczają nas samochody, które ledwo przeszły badanie techniczne prowadzone przez dwudziestolatków robiących nam zdjęcia), obserwujemy jak wyprzedza nas absolutnie wszystko, a przy ruszaniu spod świateł nie mamy szans z Toyotą Aygo, która kosztowała tyle, ile wydaliśmy ostatnio na remont zawieszenia. Skąd więc biorą się wysokie ceny klasycznych samochodów? Zdaniem owego dziennikarza, chodzi o nasze emocje i marzenia. W sercach maniaków czterech kółek najmocniej zapisały się sportowe wozy produkowane w czasach, kiedy mieli oni kilkanaście, może dwadzieścia kilka lat. Wtedy mogli jedynie oglądać je na ekranie telewizora lub, jeśli mieli szczęście, raz czy dwa zobaczyć takie cudo na drodze. Przeciętnemu nastolatkowi lub studentowi nawet przez myśl nie przejdzie, że mógłby się takim autem przejechać albo mieć je w swoim garażu. Ale mijają lata, a wraz z nimi powiększa się stan konta i w pewnym momencie taki delikwent może zobaczyć na aukcji swój wymarzony wóz z lat młodości. Jeżeli przyjmiemy, że ten moment przychodzi w wieku czterdziestu, może pięćdziesięciu lat, to prawdopodobnie na celowniku znajdzie się jakiś sportowy samochód sprzed dwudziestu lub trzydziestu lat. Porsche 959, Ferrari F40, Lotus Esprit, Dodge Viper, Lamborghini Diablo, Jaguar XJ220 czy McLaren F1. Ale nie muszą to być wcale te najdroższe i najwspanialsze wyścigówki, którymi jeździliśmy najczęściej w grach komputerowych z tragiczną, jak na dzisiejsze standardy, grafiką. Moda na niespełnione fantazje dotyka też samochodów, które w tamtych latach były bardzo popularne, a nawet mało lubiane czy wręcz kiepskie. Wszyscy wiedzą, że FSO Polonez MR'78 nie był żadnym cudem techniki, ale jeździł nim porucznik Borewicz! Nissan 300 ZX to już lepsze auto. Nie tak dobre, jak nowoczesny GT-R, ale GT-R-em nie jeździł Jurek Kiler! Choć przeciętny kierowca nigdy tego nie zrozumie, niektórzy są w stanie poświęcić naprawdę wiele, aby zrealizować swoje marzenie sprzed wielu, wielu lat i kupić choćby dobrze utrzymanego Fiata 125p.

Dlaczego mielibyśmy w dzisiejszych czasach szukać sprzętu grającego zbudowanego jak ten z lat dziewięćdziesiątych? Odpowiedź na to pytanie jest znacznie prostsza niż w przypadku samochodów! Generalnie rzecz biorąc, wielu audiofilów uważa, że wzmacniacze, odtwarzacze i kolumny z roku na rok stają się coraz gorsze i coraz droższe. Niestety, jest w tym sporo racji. Zdarzają się oczywiście wyjątkowo udane modele, ale generalnego trendu chyba nie da się już odwrócić. Rzeczy, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu były zupełnie normalne, dziś są zarezerwowane dla urządzeń ze średniej lub najwyższej półki. Znalezienie dobrego, tranzystorowego wzmacniacza w metalowej obudowie z aluminiowym frontem, wskaźnikami wychyłowymi i układem dual-mono pracującym w klasie A nie pachnie dzisiaj wyjęciem pięciu, ale raczej piętnastu tysięcy złotych z domowego budżetu. Porządny lampowiec wykonany w Europie (może poza kilkoma wyjątkami z Polski, Węgier czy Serbii), Japonii lub USA to przynajmniej dziesięć tysięcy złotych. Ale spokojnie. Tak, jak fani motoryzacji, nie musimy od razu uderzać w wysoką półkę. Jakimi urządzeniami fascynowali się kiedyś audiofile szukający rozsądnie wycenionego wzmacniacza lub odtwarzacza? Na rynku było oczywiście kilka wielkich firm z Japonii - Technics, Onkyo, Pioneer, Yamaha, Marantz, Denon i Sony. Ale jeszcze bardziej atrakcyjny wydawał się sprzęt Creeka, Arcama, Cambridge Audio, NAD-a i Rotela. Z oferty tego ostatniego najbardziej zapadł mi w pamięć model RA-02 i dopasowane do niego źródła - odtwarzacz płyt kompaktowych RCD-02 i tuner RT-02. A kiedy patrzę na budżetowe urządzenia produkowane dzisiaj, mam wrażenie, że Rotel zachował dawną jakość i filozofię projektowania swoich komponentów stereo. W porównaniu z tym, co wyprawiają najbardziej postępowi producenci, zmieniło się tu raczej mniej, niż więcej. Na przednich ściankach wzmacniaczy pojawiły się wyświetlacze, a analogowe potencjometry zastąpiono cyfrowymi. Cóż, trudno. Może tak faktycznie jest lepiej. Ale najważniejsze jest to, że w metalowych obudowach wciąż kryją się układy, które wyglądają niemal jak przeniesione żywcem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W porównaniu z tamtą epoką, ceny oczywiście poszły w górę, ale po pierwsze nie jest to wymysł kierowników Rotela, tylko zjawisko zwane inflacją, a po drugie produkowane dzisiaj integry A11, A12 i A14 już na pierwszy rzut oka prezentują się lepiej, niż RA-01 i RA-02. Co ciekawe, ich właściciele także mogą dobrać do kompletu odtwarzacz płyt kompaktowych CD11 lub CD14 albo tuner - prosty T11 albo droższy T14, który tak naprawdę jest bogato wyposażonym odtwarzaczem sieciowym.

Opisywany dziś system złożony z odtwarzacza CD11 i wzmacniacza A11 to czysta klasyka. No, może poza tym, że integra ma na pokładzie Bluetooth. Chyba tylko po to, aby projektanci mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że wyposażyli swój piecyk w coś w miarę nowoczesnego. Możliwe także, że chcieli w ten sposób ułatwić budowę pełnej wieży melomanom, którzy nie mogą na dzień dobry kupić dwóch lub trzech komponentów. Dzięki łączności bezprzewodowej będą mogli zacząć od wzmacniacza i kolumn, a po pewnym czasie dołożyć do kompletu wybrane źródło, dopieścić całość lepszymi kablami i powoli wkręcać się w audiofilskie hobby. Myślę, że wyposażenie integry w taki gadżet nie było ekstremalnie kosztowną operacją, więc nie powinniśmy mieć moralnego i finansowego kaca jeśli z tej opcji nie skorzystamy. Przeznaczenie A11 zdradza wyposażenie jego tylnej ścianki. Nie znajdziemy tu ani jednego wejścia cyfrowego. Jeśli nie liczyć zamaskowanej anteny Bluetooth i kilku złącz komunikacyjnych, zobaczymy tu tylko to, co powinien mieć dobry, analogowy piecyk - dwa rzędy gniazd RCA, w tym wejście dla gramofonów z wkładką MM, cztery wejścia liniowe, wyjście z przedwzmacniacza, dwie pary terminali głośnikowych i gniazdo zasilające z dwoma bolcami. Gniazda głośnikowe mają plastikowe nakrętki i zostały umieszczone blisko siebie, ale przynajmniej znajdują się w jednej linii, co powinno ułatwić montaż gołych drutów i przewodów zakończonych wtykami widełkowymi. Najprościej i najbezpieczniej będzie jednak użyć bananów. To samo można powiedzieć o gniazdach RCA. Nie jest to jeszcze żaden hi-end, w związku z czym podczas montażu interkonektów z dużymi, zakręcanymi wtykami trzeba będzie zachować ostrożność. Teoretycznie nikt nie powinien mieć takiego problemu, ale na internetowych aukcjach niejedno już widziałem. W odtwarzaczu CD11 gniazda analogowe rozsunięto już na rozsądną odległość, ale nie ma się czemu dziwić, bo oprócz nich znajdziemy tu tylko pojedyncze cyfrowe wyjście koaksjalne, kilka gniazd komunikacyjnych oraz dwubolcowe gniazdo zasilające - takie samo, jak we wzmacniaczu. Oba urządzenia można spiąć ze sobą tak, aby jednocześnie się włączały i reagowały na polecenia z jednego pilota. Decydując się na firmowy system, otrzymamy dwa delikatnie różniące się od siebie sterowniki przypominające te od hotelowych telewizorów. Jeden może więc spokojnie trafić wraz z kartonami na strych lub do piwnicy.

Wszystko działa dokładnie tak, jak byśmy się spodziewali. Co więcej, oba urządzenia sprawiają wrażenie wykonanych porządnie i z głową. Potencjometr obraca się z przyjemnym oporem, a szuflada transportu nie wydaje z siebie takich dźwięków, jakby miała odpaść po trzecim użyciu. Inna sprawa, że Rotel nie musiał tu wymyślać niczego, ale to absolutnie niczego. Wystarczyło sięgnąć do gotowych wzorców i trzymać się sprawdzonej receptury na dobry, tradycyjny system hi-fi.

Najważniejsze z punktu widzenia przeciętnego użytkownika będzie oczywiście to, co znajduje się z przodu. A jeśli nie liczyć wyświetlacza w A11, jest to czysta klasyka. Esencja systemu stereo. W odtwarzaczu mamy tylko włącznik, elegancko wpasowaną w aluminiowy front szufladę transportu i sześć przycisków obsługujących podstawowe funkcje. Wyraźnie wyodrębniono ten odpowiadający za otwieranie i zamykanie napędu. CD11 nie ma gniazda USB do odtwarzania plików, łączności bezprzewodowej ani żadnych innych bajerów. Ciężko nazwać takie urządzenie nowoczesnym źródłem, ale przecież nie o to chodziło. Rotel trzymał się sprawdzonych rozwiązań i postawił na prostotę, dzięki czemu opisywany kompakt można obsługiwać z zamkniętymi oczami. We wzmacniaczu, wbrew pozorom, nie jest inaczej. Pod wyświetlaczem znalazło się pięć przycisków, z których każdy odpowiada za jedno źródło. Teoretycznie można było zostawić tylko dwa - do góry i w dół, ale zdecydowano się na opcję, która na kilometr pachnie sprzętem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Wtedy nikt nie przejmował się tym, że użytkownik będzie miał czegoś za dużo. Z lewej strony umieszczono włącznik, 3,5-mm gniazdo słuchawkowe i dwa przyciski aktywujące wyjścia głośnikowe (A i B). Możliwe, że to rozwiązanie przypadnie do gustu fanom bi-wiringu albo melomanom, którzy z jakiegoś powodu chcieliby delektować się muzyką na słuchawkach nie wyłączając kolumn. Szkoda, że nie zdecydowano się na dużego jacka, bo większość nauszników do użytku domowego ma kabel zakończony wtykiem 6,3 mm, a o przejściówki z małego jacka na duży są mało popularne, a przy odrobinie nieuwagi można nimi wyrwać lub skrzywić malutkie gniazdo we wzmacniaczu. Z drugiej strony znajdziemy oczywiście obracający się dookoła potencjometr oraz trzy przyciski dające nam dostęp do pokładowego menu. Można w nim ustawić poziom niskich i wysokich tonów lub balans, a także maksymalny poziom głośności oraz jasność wyświetlacza i niebieskich diod nad włącznikiem. Wszystko działa dokładnie tak, jak byśmy się spodziewali. Co więcej, oba urządzenia sprawiają wrażenie wykonanych porządnie i z głową. Potencjometr obraca się z przyjemnym oporem, a szuflada transportu nie wydaje z siebie takich dźwięków, jakby miała odpaść po trzecim użyciu. Inna sprawa, że Rotel nie musiał tu wymyślać niczego, ale to absolutnie niczego. Wystarczyło sięgnąć do gotowych wzorców i trzymać się sprawdzonej receptury na dobry, tradycyjny system hi-fi. Cieszy mnie także to, że odtwarzacz w tym systemie jest zauważalnie tańszy od wzmacniacza. Zupełnie jakby producent chciał dać nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z technologią z poprzedniej epoki, a dorabianie do tego jakiejś durnej filozofii i kasowanie melomanów, którzy mimo wszystko zostali przy srebrnych krążkach nie ma żadnego uzasadnienia. Lepiej już zaoferować im normalny, jednofunkcyjny odtwarzacz w ludzkiej cenie. Pewnie i tak większość kosztów pochłonęła tu obudowa. Dla tych, którzy wolą świat plików i streamingu przewidziano model T14.

Rotel CD11 + A11

Brzmienie

Urządzenia tej marki zawsze kojarzyły mi się z dobrym dźwiękiem. Choć inżynierowie Rotela nigdy specjalnie nie pchali się w rejony hi-endowe, doskonale wiedzieli jak wycisnąć zdrowe, zadowalające, a nawet audiofilskie brzmienie z klocków za rozsądne lub bardzo rozsądne pieniądze. Jak wiadomo, nie jest to łatwa sztuka. Aby zmieścić się w zakładanym budżecie, trzeba mieć na to wszystko sposób, pewien pomysł na brzmienie. Marzenia o zbliżeniu się do ideału należy wybić sobie z głowy już na starcie, bo każdy doświadczony audiofil wie, że takiego poziomu nie da się osiągnąć za dwa lub trzy tysiące złotych. We wzmacniaczach i odtwarzaczach z górnej półki tyle może kosztować komplet lamp lub przednia ścianka. Dziś za takie pieniądze można kupić fajny głośnik bezprzewodowy lub plastikowy amplituner. A jednak wielu producentów wciąż dostarcza nam porządne, budżetowe wzmacniacze i źródła. Pełne dual mono z dwoma transformatorami i dużymi radiatorami w tej cenie się nie zmieści, podobnie jak obudowa wykonana z aluminiowych paneli centymetrowej grubości i doskonały transport ładowany od góry. Może jednak zmieścić się pomysł na brzmienie, a ten u każdej firmy specjalizującej się w produkcji niedrogich systemów stereo jest trochę inny. W przypadku Rotela jest to specyficzna i jednocześnie rzadko spotykana mieszanka neutralności i elementów przekładających się na zawartość czadu w muzyce. Zupełnie jakby równe pasmo i naturalna barwa dźwięku miały pełnić rolę zasłony dymnej i usypiać naszą czujność, abyśmy za chwilę wsłuchali się w lekko podkręcony bas, dociążoną i delikatnie wysuniętą do przodu średnicę oraz lekko podkręcone wysokie tony i wreszcie zauważyli na czym polega sekret odsłuchiwanego systemu. Niby nic, niby to wszystko wydaje się takie grzeczne i dobrze ułożone, a jednak pewne smaczki zdradzają, że Rotel ma pewne ambicje i stara się pokazać nam coś ciekawego. Wykonać swoją robotę w całkowicie beznamiętny sposób i poczekać aż właścicielowi znudzi się całe to słuchanie? Nie. Ten system chce grać i razem z nami cieszyć się muzyką.

Mimo to, dominujące akcenty w jego brzmieniu to neutralność, spójność i niemal idealna równowaga tonalna. Ewentualna ingerencja zawsze odbywa się w ramach prawidłowej i łatwej do zaakceptowania formy prezentacji muzyki, opierającej się oczywiście na wierności wobec oryginału. Nawet jeśli usłyszymy, że system Rotela coś od siebie dodaje lub stara się zwrócić naszą uwagę na wybrane elementy przekazu, będziemy mieć pełną świadomość, że tak naprawdę nie oddalamy się od umownego zera. Jest jeszcze bardzo, bardzo daleko do tej cienkiej linii, za którą sprzęt wychodzi z roli aparatury odtwarzającej muzykę i zaczyna kreować ją po swojemu. Czy średnica jest lekko ocieplona? Tak, ale daleko jej jeszcze do lampowego żaru. Czy bas jest idealnie równy? Pewnie nie, jednak zupełnie nam to nie przeszkadza, bo w zależności od nagrania potrafi pokazać swą zwinność i umiejętność trzymania tempa albo delikatnie to i owo podbije, dając nam minimalnie więcej mięska niż zakładałaby wersja całkowicie liniowa. Czy wysokie tony są dokładnie takie, jakie powinny być? W skali bezwzględnej na pewno nie, ale w tym przedziale cenowym chyba trudno wyobrazić sobie coś lepszego. Rotel potrafi pokazać górę pasma z naciskiem na czystość i rozdzielczość, nawet leciutko ją doświetlając, ale potraktowany płytami nagranymi po audiofilsku zaczyna wydobywać z siebie coraz więcej łagodności, głębi i spokoju. Im lepiej zrealizowane nagranie, tym więcej otrzymujemy ogłady, równowagi i kultury grania. Przeciętna, popowa płyta lub rockowy koncert zarejestrowany na czwórkę z minusem sprawią, że opisywany system wczuje się w klimat i da nam więcej czadu, poświęcając odrobinę neutralności, ale wystarczy odpalić dobrze zrealizowany jazz, klasykę lub kilka audiofilskich samplerów, a zestaw Rotela spoważnieje, zepnie się w sobie i pokaże wszystko tak, abyśmy nie mogli się do niczego przyczepić.

Jeżeli miałbym wskazać dziedzinę, w której u Rotela dokonał się największy postęp względem urządzeń sprzed kilku czy kilkunastu lat, byłaby to właśnie uniwersalność i szeroko pojęta kultura grania. Możliwe, że budżetowy sprzęt tej marki ewoluuje, bo tak zdecydowali jej szefowie, bo pojawiły się zupełnie nowe możliwości techniczne, bo lekka podwyżka cen umożliwiła inżynierom sięgnięcie po lepsze komponenty... Mam jednak wrażenie, że Rotel doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół nas i - choć w odniesieniu do klasycznego systemu stereo złożonego ze wzmacniacza i odtwarzacza płyt kompaktowych zabrzmi to co najmniej dziwnie - dostosowuje się do aktualnych trendów. Niewielu producentów sprzętu hi-fi otwarcie się do tego przyzna, ale często ich urządzenia są projektowane tak, aby grały dobrze w bardzo konkretnych warunkach. W materiałach reklamowych znajdziemy oczywiście całe akapity pierdzielenia o dążeniu do ideału i odtwarzaniu muzyki jak na żywo, ale prawda jest taka, że każdy chce wypaść dobrze tam, gdzie ma to największe znaczenie z finansowego punktu widzenia - w sklepie, na wystawie, a nawet podczas piętnastominutowego odsłuchu u kolegi, który kilka dni temu kupił sobie nowy sprzęt i zaprosił nas aby się nim pochwalić. Generalnie im więcej pieniędzy zamierzamy wydać, tym mniej spieszymy się z ostateczną decyzją, w związku z czym producenci audiofilskiej aparatury zaczynają sięgać trochę dalej. Wiedzą, że odsłuch może nie skończyć się w ciągu piętnastu minut. Ale jest jeszcze coś. Zmieniają się formaty i źródła, z których czerpiemy muzykę. Ba! Zmienia się moda na nagrywanie płyt w taki czy inny sposób. Kiedyś realizatorzy stawiali na ciepłą, bliską średnicę, bo wiedzieli, że przeciętne radio i tak nie poradzi sobie z innymi częstotliwościami. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wszystko syczało jak szalone. Później nastała era napompowanego basu, kompresji dynamiki i kombinowania z przestrzenią. Sęk w tym, że dzisiaj trudno jest zgadnąć jakiej muzyki będzie słuchał potencjalny klient, skąd będzie ją czerpał i w jakich warunkach wszystko to będzie się odbywało. Będzie miał ogromną kolekcję płyt kompaktowych? No dobrze, ale jakich? A jeśli skorzysta z łączności bezprzewodowej aby puszczać najnowsze kawałki z YouTube'a albo postanowi podłączyć swoją wieżę do telewizora? Dramat. Łamigłówka nie do rozwiązania. Może więc najlepszym sposobem jest stworzenie systemu o dobrze zrównoważonym, uniwersalnym i kulturalnym, z leciutko, ale to leciutko zaznaczonym "firmowym" charakterem? Jeśli jesteście tego samego zdania, to CD11 i A11 przypadną Wam do gustu.

Wiem, że znajdą się melomani, którym szuflada na srebrne krążki wystarczy do końca życia, ale normalnym ludziom to po prostu nie wystarcza. Nie mówię wcale o audiofilach słuchających wyłącznie plików DSD. Mówię o klientach, którzy chcą mieć dobry sprzęt, ale muzykę czerpią z wielu różnych źródeł, a oprócz tego chcieliby od czasu do czasu obejrzeć ulubiony serial na Netflixie lub HBO GO i grzecznie poprosić swój wypasiony system, aby uzupełnił tę zabawę znakomitym dźwiękiem.

Minusy? Jeśli chodzi o samo brzmienie, właściwie nie ma się do czego przyczepić. Gdyby chodziło o zestaw za dziesięć tysięcy złotych, poświęciłbym więcej czasu na szukanie niedociągnięć, ale w tej cenie zwyczajnie nie chce mi się prześwietlać dźwięku aż do poziomu atomowego i dyskutować o doświetleniu górnego skraju średnich tonów. Wszystkim zainteresowanym radziłbym jedynie zwrócić uwagę na stereofonię, bo w tej dziedzinie Rotel potrafi zagrać dość specyficznie. Stawia na bliski pierwszy plan, a wszystko, co dzieje się za nim, rozciąga bardziej wszerz niż wgłąb. Nie ulega jednak wątpliwości, że opisywany zestaw gra dobrze, a nawet bardzo dobrze, a sposób kształtowania przestrzeni jest tylko jednym elementem całej układanki i nie zmienia pozytywnego odbioru całości. Mam natomiast dwa problemy natury filozoficznej. Pierwszym jest oczywiście funkcjonalność. Wydając 5498 zł na elektronikę, z porządnymi kolumnami, kablami i akcesoriami zaczniemy więc ocierać się o kwotę pięciocyfrową, a muzyki będziemy mogli słuchać tylko z płyt kompaktowych i przez Bluetooth. Wiem, że znajdą się melomani, którym szuflada na srebrne krążki wystarczy do końca życia, ale normalnym ludziom to po prostu nie wystarcza. Nie mówię wcale o audiofilach słuchających wyłącznie plików DSD. Mówię o klientach, którzy chcą mieć dobry sprzęt, ale muzykę czerpią z wielu różnych źródeł, a oprócz tego chcieliby od czasu do czasu obejrzeć ulubiony serial na Netflixie lub HBO GO i grzecznie poprosić swój wypasiony system, aby uzupełnił tę zabawę znakomitym dźwiękiem. Sam obejrzałem wczoraj ostatni odcinek "Czarnobyla". Serial miażdży. Realizmem, dokładnością, klimatem, ale też fabułą umiejętnie krążącą wokół kilku kluczowych postaci. Cały ostatni sezon "Gry o tron" to przy nim idiotyczny spektakl i prawdziwy strzał w pysk dla wszystkich fanów, którzy analizowali wydarzenia z poprzednich sezonów i liczyli przynajmniej na utrzymanie dotychczasowego poziomu. Wiem, że to portal dla melomanów i audiofilów, ale moim zdaniem sprzęt grający nie może w dzisiejszych czasach służyć tylko i wyłącznie do odtwarzania płyt kompaktowych, tak jak telefon nie może służyć wyłącznie do dzwonienia. Na szczęście nikt nie każe nikomu kupować dwóch klocków w komplecie. Rozwiązaniem może być zastąpienie CD11 modelem T14, ale moim zdaniem jeszcze lepszy interes zrobią ci, którzy porzucą koncepcję systemową i uzupełnią wzmacniacz czymś takim, jak Bluesound Node 2i lub Yamaha WXC-50. Największym problemem wzmacniacza A11 jest natomiast jego starszy brat - A12. Teoretycznie, od opisywanego modelu jest znacznie droższy, ale teraz jest dostępny w cenie promocyjnej, w związku z czym przepaść zmniejszyła się do 600 zł. "Dwunastka" dysponuje odrobinę wyższą mocą i ma znacznie bogatsze wyposażenie, wliczając w to wejścia cyfrowe, które będą kluczowe dla osób chcących, aby ich nowy wzmacniacz stał się sercem domowego systemu audio-video. I w tej sytuacji nie zastanawiałbym się ani chwili. Testowany system pozostanie jednak doskonałym wyborem dla melomanów, którzy mają w nosie pliki, streaming, inteligentne domy i głośniki do których trzeba gadać po angielsku. Z dobrymi kolumnami to po prostu pewniak.

Rotel CD11 + A11

Rotel CD11 + A11

Budowa i parametry

Rotel CD11 to klasyczny odtwarzacz płyt kompaktowych wyposażony w wyjście analogowe, koaksjalne wyjście cyfrowe i kilka gniazd komunikacyjnych. W centralnej części urządzenia umieszczono transport optyczny, którego pochodzenia nie potrafię ustalić. Cały moduł jest dość wysoki, więc aby nie zwiększać rozmiarów całej obudowy, umieszczono go w sporym wgłębieniu. CD11 opiera się na dość wysokich nóżkach, jednak stawiając go na stoliku należy pamiętać o tym, że jego podstawa nie jest płaska. Muszę przyznać, że choć Rotel nie jest jedyną firmą, która zdecydowała się na takie rozwiązanie, wygląda to dość niecodziennie. Przednia ścianka swobodnie unosi się nad podłożem, ale pod nią widać czarne "podwozie" przypominające miskę olejową. Dużym plusem jest pewna i cicha praca napędu, co w tej cenie nie jest wcale oczywistością. Cała elektronika zmieściła się na jednej płytce drukowanej umieszczonej w pobliżu gniazd. Sekcja DAC-a bazuje na kości Texas Instruments PCM5102A, która potrafi obsłużyć dane o maksymalnej rozdzielczości 24 bit/192 kHz. Odtwarzacz Rotela nie ma jednak skąd wziąć takich luksusów, bo poza tradycyjnymi płytami kompaktowymi odczytuje tylko pliki MP3, również zapisane na srebrnych krążkach. Producent popracował jednak nad zaopatrzeniem obwodów w czysty prąd, montując w CD11 dwa niezależne układy zasilające. Ten zasadniczy wykorzystuje spory transformator z rdzeniem typu EI oraz dwa kondensatory filtrujące o pojemności 4700 μF każdy.

A11 to wzmacniacz zintegrowany dysponujący mocą 50 W na kanał. Urządzenie wyposażono w kilka przydatnych dodatków, jak łączność Bluetooth z obsługą kodeka aptX, wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy (MM), gniazdo słuchawkowe czy podwójny zestaw terminali głośnikowych aktywowanych przełącznikami umieszczonymi na przednim panelu. Wewnątrz znajdziemy klasyczną końcówkę mocy pracującą w klasie AB oraz wiele charakterystycznych dla Rotela rozwiązań, do których zalicza się produkowany na zamówienie transformator toroidalny. Dzięki umieszczonemu na przedniej ściance wyświetlaczowi, obsługa A11 jest całkiem intuicyjna, a użytkownik dostaje dostęp do pokładowego menu. Producent nie zapomniał o możliwości regulowania jasności świecenia zarówno samego wyświetlacza, jak też diody LED nad włącznikiem zasilania. Ponadto, wzmacniacz wyposażono w wejście dla zewnętrznego odbiornika podczerwieni, podwójne wyjście wyzwalacza do sterowania współpracującymi urządzeniami oraz port RS-232 pozwalający na integrację wzmacniacza z systemami domowej automatyki. Niemal cały układ elektroniczny zmontowano na jednej płytce drukowanej szczelnie wypełniającej obudowę A11. W jej centrum znalazł się spory radiator, do którego przykręcono bipolarne tranzystory mocy. Z tyłu zamontowano jeszcze jedną, znacznie mniejszą płytkę zawierającą układy kontrolne i moduł odbiornika Bluetooth.

Werdykt

Czytając dyskusje na internetowych forach i facebookowych grupach, można dojść do wniosku, że dowolna konwersacja dotycząca sprzętu audio prędzej czy później zejdzie na jeden z kilku standardowych tematów. Pierwszy to oczywiście kable. Choćby pytanie dotyczyło kolumn lub słuchawek, ostatecznie do rozmowy dołączą się kablarze i antykablarze. Drugim jest akustyka pomieszczenia odsłuchowego. Wstawianie zdjęć swojego systemu w jego naturalnym środowisku to proszenie się o kłopoty. Zaraz ktoś napisze, że w takim pokoju żaden sprzęt nie ma prawa dobrze zagrać, bo najlepiej jest zamontować na wszystkich ścianach panele akustyczne, a pod sufitem powiesić ćwierćwalce, zgodnie ze wzorem z jakiejś bardzo mądrej książki. A kiedy już i na to nie można narzekać, do gry wchodzi temat numer trzy - dziś dobrego sprzętu nikt już nie robi, a jeśli nawet robi, to wystawia ceny jak za diamenty. A że to już nie to, co kiedyś... A że za normalne pieniądze nie da się już kupić tradycyjnego wzmacniacza, tylko jakieś ekologiczne, impulsowe czary... A że odtwarzacza płyt kompaktowych to już ze świecą szukać... Taaak? No to proszę - nowiutki system za pięć tysięcy złotych z groszami, a technologia i jakość wykonania rodem z lat dziewięćdziesiątych. Tylko brzmienie lepsze. Jeśli tradycjonalistom i malkontentom nawet to się nie spodoba, to ja się poddaję.

Rotel CD11 + A11

Dane techniczne

Rotel CD11
Odtwarzane płyty: CD, CD-R/RW
Wyjścia cyfrowe: koaksjalne
Wyjścia analogowe: RCA
Przetwornik: 24 bit/192 kHz
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Zniekształcenia: 0,005%
Stosunek sygnał/szum: >125 dB
Pobór mocy: 15 W
Wymiary (W/S/G): 9,8/43/31,4 cm
Masa: 5,8 kg
Cena: 2299 zł

Rotel A11
Wejścia liniowe: 4 x RCA
Wejście phono: 1 x MM (RCA)
Wyjścia analogowe: 1 x pre-out
Wyjścia głośnikowe: 2 pary (A/B)
Moc wyjściowa: 50 W/8 Ω
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 100 kHz (+/- 0,5 dB)
Zniekształcenia: <0,03%
Stosunek sygnał/szum: 100 dB
Pobór mocy: 160 W
Wymiary (W/S/G): 9,3/43/34,5 cm
Masa: 6,9 kg
Cena: 3199 zł

Konfiguracja

Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition, Marantz ND8006, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Sennheiser HD 600, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.

Sprzęt do testu dostarczyła sieć salonów Top Hi-Fi & Video Design. W artykule wykorzystano zdjęcia wykonane przez redakcję portalu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy6

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy6

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo1

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo23

Jakość wykonania
Poziomy6

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy7


Komentarze (3)

  • Maciej

    Rotel CD 11 jak również model wyższy CD 14 nie odczytują formatu MP3. Właśnie przechodziłem żmudną i czasochłonną reklamację w tym temacie.

    0
  • BAZYL

    Mój CD11 Tribute odczytuje MP3 z płyt CD. Odczytuje też CD Text.

    0
  • Jacek

    Z premedytacją kupiłem niedawno model Rotel 11 Tribute. Gra genialnie, piękna dokładna góra, szeroka scena, głębia, dynamika. Szok, że w tej cenie tak można. Modele pokroju Denona 900, Marantza 6007, o tanich Yamahach 300 czy Pioneerze PD10 nie wspominając. Brzmienie na innym poziomie. PS. Komentarze, że fantastycznie grające CD nie odtwarza jakiś MP3 i jest dlatego jest fe to jakiś żart i niezrozumienie tematu.

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z okazji czterdziestych urodzin firmy, w tym momencie jesteśmy już w połowie drogi do kolejnej okrągłej rocznicy (Renaud de Vergnette założył firmę Triangle w 1980 roku). Wszyscy znamy tę historię -...

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo? To pytanie na pewnym etapie zadawał sobie każdy, kto uważa się za melomana lub audiofila. Prostej odpowiedzi niestety nie ma, bo nawet doświadczeni miłośnicy muzyki i sprzętu audio wciąż szukają swojego ideału. Osobom przymierzającym się do zakupu swojego pierwszego systemu audio można jednak wytłumaczyć kilka podstawowych...

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

W erze streamingu coraz więcej melomanów sięga po muzykę na fizycznych nośnikach, czego doskonałym przykładem stały się płyty winylowe. Renesans gramofonów i czarnych krążków trwa już co najmniej dekadę. Tłocznie płyt winylowych pracują na pełnych obrotach. Produkcję wznawiają nawet największe wytwórnie, a dla artystów wydających nowy album brak wersji LP...

Streaming krok po kroku

Streaming krok po kroku

Streaming - to pojęcie niemal całkowicie zdominowało świat sprzętu hi-fi. Na przestrzeni dziesięciu lat ten sposób słuchania muzyki przeszedł ewolucję od ciekawostki technologicznej interesującej tylko najbardziej postępowych melomanów i audiofilów do czegoś, co jest dla nas zupełnie naturalne i oczywiste. Dla wielu osób streaming to nieodłączna część codziennego funkcjonowania, podstawowe...

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

W naszym magazynie koncentrujemy się na treściach kierowanych do entuzjastów i osób żywo zainteresowanych sprzętem stereo. Niezależnie od aktualnych reguł działania internetowych wyszukiwarek czy liczby przypadkowych wizyt na danej stronie bazę czytelników stanowią ludzie dysponujący sporą wiedzą i doświadczeniem w tym temacie. Nawet oni muszą jednak dostrzegać pewną lukę w...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
NAD C389

NAD C389

NAD (New Acoustic Dimension) to jedna z firm, które od samego początku umiejętnie łączyły innowacje i czysto naukowe podejście do tematu ze wspaniałym zmysłem biznesowym i wyczuciem sytuacji na rynku....

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...

Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Bannery boczne

Komentarze

a.s.
Nasz zmysł słuchu nie ma "liniowej charakterystyki przetwarzania". Sygnały o takim samym natężeniu, ale o różnej częstotliwości, wywołują wrażenia różnej głośno...
Rafał
Witam. Posiadam głośniki 120 Club od JBL i te 12 godzin nie wiem na jakiej mocy jest. Podłączyliśmy konsole kablami i dwa głośniki ze sobą też na kable i nieste...
Piotr
Wiem, że o switche można się kłócić tak jak o kable, generalnie nie jestem hejterem różnych niekonwencjonalnych urządzeń audio ale polecam taki eksperyment: w t...
stereolife
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Obywatel GC
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...

Płyty

Newsy

Tech Corner

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

Elektryczna podróż młodego geniusza - JBL

Elektryczna podróż młodego geniusza - JBL

Nie istnieje pewnie na świecie miłośnik dobrego dźwięku, którego nie interesowałaby geneza znanych marek zajmujących się produkcją sprzętu hi-fi. Niewątpliwie jedną z nich jest JBL - legendarna, amerykańska firma, której korzenie sięgają lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Marka, którą powinien kojarzyć każdy, kto choć raz z ciekawości przyglądał się głośnikom na...

Poradniki

Ciemniejsza strona streamingu - subiektywny (anty)poradnik

Ciemniejsza strona streamingu - subiektywny (anty)poradnik

Streaming, czyli możliwość przesyłania sygnałów audio przez Internet w czasie rzeczywistym, nie dziwi już absolutnie nikogo. Czasy zgrywania wątpliwie pozyskanych...

Listy

Galerie

Dyskografie

Callisto - Ewolucja post metalu

Callisto - Ewolucja post metalu

Skandynawia od lat słynie przede wszystkim z ekstremalnych odmian metalu, głównie z przedrostkiem "black". Jednak raz na jakiś czas trafiają...

Wywiady

Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z...

Popularne artykuły

Vintage

NAD Model 90

NAD Model 90

NAD był jedną z pierwszych firm zlecających produkcję swoich urządzeń dalekowschodnim fabrykom. Opisywany wzmacniacz był na przykład produkowany w Japonii...

Słownik

Poprzedni Następny

WAV

Format zapisu dźwięku cyfrowego zapoczątkowany przez koncerny Microsoft i IBM. Pliki mogą zawierać zarówno zapis skompresowany, jak i nieskompresowany, choć najczęściej spotykamy pliki nieskompresowane, zapisane w postaci PCM, a więc...

Cytaty

OscarWilde.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.