Denon AVR-X2400H
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Kino domowe - to hasło, które w latach dziewięćdziesiątych wywołało prawdziwe trzęsienie ziemi. Od wprowadzenia do obiegu płyty kompaktowej, żaden inny wynalazek nie zawładnął świadomością klientów i nie skłonił ich do wymiany swojego dotychczasowego sprzętu tak, jak systemy wprowadzające dźwięk przestrzenny. Ludzie mogli nawet nie być do końca świadomi na czym ta zabawa polega, niektórzy mieli problemy z prawidłowym rozmieszczeniem dwóch głośników w swoim salonie, a o tym, że teraz trzeba będzie rozstawić ich co najmniej pięć, dowiadywali się czasami po zakupie. Mimo to, w pewnym momencie każdy chciał mieć kino domowe. Bo miał je już sąsiad, bo można było je wygrać w każdym teleturnieju, bo stara wieża była już mocno wysłużona. Całej akcji sprzeciwiła się tylko jedna grupa odbiorców - audiofile, którzy z natury są dość konserwatywni, a przy wyborze sprzętu grającego kierują się trochę innymi kryteriami niż pozostali klienci. Jak zwykle, nikt ich nie słuchał. Ani tak zwani normalni ludzie, ani rynek, który dzięki nowemu wynalazkowi złapał wiatr w żagle i kręcił się jak licznik w taksówce. Na narzekania audiofilów zwykli ludzie mówili - o co wam chodzi?! Przecież wszystko gra, można sobie włączyć pięć trybów przestrzennych, a w tylnych głośnikach słychać świszczące kule w filmach i oklaski na koncertach. Tego wcześniej nie było. Dystrybutorzy i sprzedawcy pewnie wiedzieli, że tony plastikowych głośników i amplitunerów za kilka, maksymalnie kilkanaście lat wylądują na wysypisku, ale wtedy odpowiadali audiofilom prosto - o co wam chodzi?! Chcecie stereo, to kupcie sobie stereo, a od kina się odczepcie, bo sprzedajemy tego dziesięć razy więcej niż tych purystycznych, brytyjskich wzmacniaczy. Co więcej, do wzmacniacza trzeba kupić dwie kolumny, a do amplitunera - jeszcze co najmniej dwa surroundy, głośnik centralny i subwoofer. Wkrótce zestawy kina domowego zaczęły pojawiać się w audiofilskich periodykach. Czytelnicy narzekali, że szkoda papieru, że plastikowe pierdziawki nie są warte testowania, a dziennikarze na to - o co wam chodzi? Rynek zdecydował, kino domowe jest na fali, więc trzeba opisywać i testować, jak wszystko inne. Musiało minąć kilkanaście lat, aby wszystko wróciło do normy. Kino domowe przestało być tematem numer jeden i zajęło należne mu miejsce. Ale czy na pewno?
Specjalistyczne magazyny rzadko rzeźbią ten temat, ale w salonach ze sprzętem audio-video amplitunery podobno wciąż rządzą. Mimo powrotu do klasycznych systemów stereo, kino domowe zdążyło zakorzenić się w świadomości klientów tak mocno, że nie ma od niego odwrotu. Producenci elektroniki wpychają do amplitunerów coraz nowsze rozwiązania. Zamiast pięciu kanałów, możemy teraz mieć siedem, dziewięć, jedenaście, trzynaście... Średnio raz na dwa-trzy lata pojawia się też coś, co działa na rynek kina domowego jak podpałka do grilla. Obecnie to Dolby Atmos - system, do którego dostosowują się zarówno producenci amplitunerów, jak i kolumn. Wszystko zmierza w jednym kierunku - ma być coraz więcej głośników. Z przodu, z tyłu, z boku, jeszcze więcej z tyłu, w suficie, w podłodze, w drugim pokoju, w trzeciej strefie... Dziwicie się, że branża to wspiera? Ale jest coś jeszcze. Amplitunery są poligonem doświadczalnym dla technicznych nowinek. Obsługa serwisów streamingowych, radio internetowe, łączność bezprzewodowa, sterowanie z poziomu aplikacji, systemy kalibracji akustyki pomieszczenia - wszystko to pojawiło się w amplitunerach już dawno, dawno temu, kiedy we wzmacniaczach stereo szczytem marzeń było gniazdo USB. Nie żeby audiofile potrzebowali wszystkich tych udogodnień, ale gdyby tylko była taka możliwość, być może więcej ludzi decydowałoby się na klasyczne stereo. Do pewnego momentu wielkie koncerny nie chciały odpuścić, ale później złamały się i zaczęły wypuszczać takie hybrydy - urządzenia oferujące funkcjonalność amplitunerów kina domowego i z jakością brzmienia wzmacniacza stereo i wyjściami na dwie kolumny. Modele takie, jak Onkyo TX-8150 czy Yamaha R-N803D pokazały, że można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Historia zatoczyła koło i dziś coraz więcej firm wraca do amplitunerów stereo. Ale nie Denon.
W katalogu japońskiej firmy wciąż obowiązuje ostry podział na stereo i kino domowe. Nie ma ani jednego urządzenia, które wyglądałoby jak typowy amplituner, ale było wyposażone w wyjścia dla dwóch kolumn. Wydawałoby się, że taka firma będzie chciała jak najszybciej wprowadzić na rynek co najmniej kilka tego typu urządzeń, ale Denon ma zupełnie inny pomysł na połączenie dwóch światów. Klasyczne stereo wciąż istnieje i ma się dobrze. Zakładka ta podzielona jest na pięć kategorii - wzmacniacze, odtwarzacze, streamery, przetworniki i gramofony. Pięknie, czytelnie i audiofilsko. Co więcej, duże komponenty Denona są niczego sobie, co pokazał chociażby PMA-1600NE. Dla melomanów, którzy potrzebują większych możliwości są urządzenia z linii Denon Design Series, jak PMA-30. A co z kinem? Tutaj japońska firma od wielu lat utrzymuje wysoki poziom, wprowadzając do swoich urządzeń najnowsze rozwiązania. Nawet tańsze modele są bogato wyposażone, a te wyższe to już prawdziwy kosmos. W odróżnieniu od klasycznego wzmacniacza stereo, amplituner można szybko podłączyć do konsoli, dekodera, telewizora i domowej sieci, z której już posłuchamy sobie muzyki, a w przyszłości pobierzemy aktualizacje, które dadzą nam jeszcze więcej możliwości. Wolicie transformatory toroidalne i podwójne triody? Fajnie, ale dla wielu klientów możliwość połączenia sprzętu z telewizorem lub smartfonem jest o wiele ważniejsza. Pozostaje jednak pytanie - co z głośnikami? Aby wykorzystać potencjał amplitunera kina domowego, trzeba ich kupić co najmniej pięć, a do tego dołożyć subwoofer. W przypadku nowszych modeli takich, jak opisywany AVR-X2400H, należałoby podłączyć siedem głośników i dwa subwoofery. To naturalnie przekłada się na jakość, bo nie można zjeść banana i mieć banana. Mówiąc obrazowo - za 360000 zł możecie kupić dwa Lexusy NX. Jeżeli natomiast musicie mieć siedem samochodów i dwa busy, to już nie Lexus, tylko raczej Toyoty Aygo i ProAce. Jest to pierwszy i zasadniczy problem systemów kina domowego, bo jeśli w cenie dwóch porządnych kolumn chcemy kupić siedem lub dziewięć, mocno odbije się to na ich jakości. Drugi problem to instalacja. Macie w salonie miejsce na siedem kolumn i dwa subwoofery? Przewidzieliście ich montaż podczas wykańczania domu albo jesteście przygotowani na kucie tynków i prowadzenie niezbędnych kabli w ścianach? No właśnie. Dla wielu klientów jest to trudniejsze, niż zebranie środków na zakup siedemnastu głośników. Z tego powodu tak częstym widokiem są zdjęcia pokoi, w których wszystkie głośniki, wraz z surroundami i subwooferem, są ustawione gdzieś pod telewizorem, często nawet na amplitunerze w formie gustownej piramidy. Oczywiście mija się to z celem, ale rozstawienie głośników po bokach i z tyłu jest dla niektórych użytkowników absolutnie nierealne.
Tutaj do gry wkracza system HEOS, stworzony zasadniczo aby umożliwić klientom budowę prostego, bezprzewodowego systemu multiroom. W każdym pomieszczeniu możemy rozmieścić jeden lub kilka głośników i połączyć je w jeden ekosystem, aby wygodnie zarządzać odtwarzaniem muzyki z poziomu aplikacji. Zaczęło się od kompletu samodzielnych, aktywnych głośników sieciowych w różnych rozmiarach, a dziś w katalogu można znaleźć także soundbary i subwoofery, amplituner, wzmacniacz z łącznością sieciową i streamer z przedwzmacniaczem. Idąc w tym kierunku dalej, możemy połączyć dwa głośniki w parę stereo, aby przykładowo cieszyć się prawidłową przestrzenią w sypialni lub gabinecie, a w salonie zbudować na bazie HEOS-a pełne kino domowe. Oczywiście, jeśli zechcemy, wszystkie głośniki będą odtwarzać muzykę jednocześnie, albo każdy z nich będzie grał co innego, dla każdego z domowników. System ma naprawdę potężne możliwości, a obsługująca go aplikacja jest moim zdaniem jedną z fajniejszych na rynku. Co to ma wspólnego z naszym amplitunerem? Ano to, że jest on w pełni kompatybilny z systemem HEOS. Użytkownik może nie tylko użyć aplikacji do odtwarzania muzyki, ale także wykorzystać amplituner jako jeden z wielu elementów systemu multiroom. System w dużym stopniu rozwiązuje też problem kabli, bo w roli głośników efektownych możemy wykorzystać te z rodziny HEOS. Kusząca propozycja, ale czy AVR-X2400H poradzi sobie także z odtwarzaniem muzyki? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Wygląd i funkcjonalność
AVR-X2400H to praktycznie sam środek oferty Denona jeśli chodzi o amplitunery kina domowego. Na stronie producenta znajdziemy ich dziewięć. Pierwszy, i trochę oderwany od reszty, jest HEOS AVR. Różni się on od pozostałych modeli zarówno pod względem wizualnym, jak i funkcjonalnym. To nie tylko samodzielne centrum domowego systemu wielokanałowego, ale też propozycja dla osób, które chcą rozbudować swoją istniejącą instalację HEOS. Dalej mamy osiem pełnowymiarowych amplitunerów od modelu AVR-X540BT za 1495 zł do wprowadzonego niedawno, flagowego AVC-X8500H kosztującego 15995 zł. W tym zestawieniu, bohater dzisiejszego testu wciąż plasuje się w dolnej strefie stanów średnich. Cena na poziomie 2795 zł wygląda bardzo przyzwoicie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę wyposażenie i parametry. Trzeba przyznać, że Denon jest dziś jednym z niezaprzeczalnych liderów w temacie wprowadzania nowoczesnych technologii do coraz tańszych modeli, a testowany AVR-X2400H jest tego świetnym przykładem. Siedem kanałów i dwa wyjścia subwooferowe, moc 150 W na kanał, łączność sieciowa ze wszystkimi ważniejszymi funkcjami takimi, jak AirPlay, Bluetooth, radio internetowe, obsługa serwisów Spotify Connect, TIDAL i Deezer, do tego kompatybilność z systemem multiroom HEOS oraz jego świetną aplikacją mobilną, osiem wejść i dwa wyjścia HDMI, DTS:X i Dolby Atmos w konfiguracji 5.1.2, odtwarzanie plików DSD 5,6 MHz, a do tego system kalibracji akustyki pomieszczenia Audyssey MultEQ XT, również z dedykowaną aplikacją. Gdyby wzmacniacze stereo za podobne pieniądze miały choćby połowę tego wyposażenia, nikt nie narzekałby na brak postępu i rzekomą stagnację na rynku.
Mając na uwadze mnogość gniazd i funkcji, jakie dostajemy za niewielkie przecież pieniądze, nie spodziewałem się cudów jeśli chodzi o jakość wykonania. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z japońskim produktem, co w dzisiejszych czasach naprawdę nie jest bez znaczenia. Japończycy nie akceptują tandety i nie schodzą poniżej poziomu, który uważają za godny firmy o takich tradycjach. Amplituner przyjeżdża do nas w porządnym, twardym kartonie, a jego rozpakowywanie to prawdziwa przyjemność. Urządzenie jest zabezpieczone cienką pianką, a oprócz niego z kartonu wyjmujemy mnóstwo, ale to mnóstwo akcesoriów. Pilot, kable, anteny, mikrofon do kalibracji, instrukcja obsługi, kilka dodatkowych dokumentów i coś, co początkowo wyglądało bardzo, bardzo tajemniczo - zamknięte w osobnym woreczku elementy z twardego kartonu, powycinane w dziwne trójkąty i prostokąty. Cóż to takiego? Statyw na mikrofon! Producent słusznie zauważył, że nie każdy ma w domu coś, czego można by było użyć do podtrzymania tego elementu w trakcie pomiarów. Trzymanie go w rękach jest oczywiście średnim pomysłem z uwagi na dokładność korekcji, ale po wykonaniu całej procedury w swoim pokoju odsłuchowym, rzadko kto będzie jeszcze wracał do tematu. Kiedy więc podłączymy amplituner, ustawimy kolumny i wykonamy pomiary, możemy schować cały statyw do pudełka i trzymać go na wypadek, gdybyśmy kiedyś zrobili porządne przemeblowanie lub przeprowadzili się razem z całym sprzętem do nowego lokum. Kartonowy statyw pachnie trochę pomysłami rodem z Ikei, ale najważniejsze, że działa, a kosztów jego produkcji pewnie nawet nie dodawano do ceny detalicznej.
Sam amplituner prezentuje się bardzo zacnie, szczególnie z przodu. Ma obudowę o dość standardowych wymiarach, z górną pokrywą, w której wykonano mnóstwo otworów wentylacyjnych. Japończycy pewnie zdają sobie sprawę z tego, że większość tego typu urządzeń wyląduje w szafce pod telewizorem, a w takich warunkach skuteczne odprowadzanie ciepła jest kluczową sprawą z punktu widzenia bezpieczeństwa. Stylistyka Denona jest elegancka i nowoczesna. Być może za kilka lat, kiedy na rynku pojawią się kolejne linie amplitunerów tej marki, będziemy już zauważać pewne oznaki starzenia się tego dizajnu, ale moim zdaniem komponenty japońskich firm znoszą upływ czasu z godnością. Vintage'owe urządzenia pokazują, że najlepiej radzą sobie z tym modele stereofoniczne, ale kino domowe to też technologia, gniazda i formaty, które za kilkanaście lat tak czy inaczej będą już nieco archaiczne. Chyba, że postęp techniczny w dziedzinie domowej elektroniki nagle zwolni, na co mimo wszystko bym nie liczył.
W opisywanym modelu bardzo spodobała mi się przednia ścianka, z której praktycznie usunięto wszystkie niepotrzebne elementy. Kiedyś amplituner za te pieniądze musiał mieć z przodu co najmniej kilkanaście przycisków i kilka mniejszych lub większych pokręteł. Dziś flagowe modele wyglądają niemal tak minimalistycznie, jak audiofilskie wzmacniacze stereo, a te tańsze starają się im dorównać i całkiem nieźle im to wychodzi. AVR-X2400H ma dwie duże gały (z lewej wybór źródła, z prawej regulacja głośności), duży włącznik z elegancką, nie rażącą w oczy diodą, do tego cztery gniazda (duże wyjście słuchawkowe, wejście HDMI, złącze USB typu A i 3,5-mm jack dla mikrofonu) oraz rządek pomocniczych przycisków ułożonych w jedną linię pod wyświetlaczem. Ładnie, schludnie i czytelnie. Moim zdaniem nawet te dodatkowe przyciski spokojnie można by było usunąć, bo dołączony do zestawu pilot pozwala dobrać się do każdej funkcji. Nie zmienia to faktu, że urządzenie jest po prostu fajne i leciutko pachnie audiofilskimi wzmacniaczami. Weźmy na przykład diodę pod włącznikiem. Nie jest biała, niebieska ani wściekle pomarańczowa. Kiedy amplituner jest uśpiony, świeci się na czerwono, a kiedy wybudzimy go z trybu standby, zmienia barwę na zieloną. Prosto, intuicyjnie i bez wymyślania koła na nowo. Co ciekawe, logo Denona umieszczono z lewej strony, a po prawej znalazło się logo systemu HEOS, wcale nie mniejsze i wykonane w ten sam sposób. Jest to znak, że producent traktuje to rozwiązanie bardzo poważnie. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy postanowili kupić jeden lub więcej produktów z rodziny HEOS.
Pokładowe menu jest całkiem zaawansowane. Szczególnie zainteresowały mnie oczywiście zakładki z konfiguracją głośników. Nawet bez wyjmowania mikrofonu możemy tu wybrać czy rolę kanałów frontowych pełnią u nas duże kolumny podłogowe czy raczej mniejsze monitory, do tego możemy włączyć lub wyłączyć kanał centralny lub każdą parę głośników efektowych osobno, a także ręcznie podać odległości od każdego konkretnego głośnika do naszego miejsca odsłuchowego. Jeżeli nie wykorzystujemy którejś pary surroundów, możemy wciąż wykorzystać ich wyjścia i przekierować dźwięk do drugiej strefy. Nie wiem czy w prawdziwych warunkach ktoś będzie z tego korzystał, bo podstawowym problemem będzie przecież konieczność poprowadzenia kabli do innego pomieszczenia, ale jeżeli macie takie marzenie, to śmiało. I teraz - uwaga, audiofile - po wyłączeniu wszystkich surroundów i subwooferów, otrzymujemy urządzenie grające w konfiguracji stereo. Oczywiście można mówić, że nie po to kupuje się amplituner kina domowego, aby słuchać muzyki tylko z dwóch kolumn, ale jak najbardziej jest taka możliwość. A skoro porównywalne cenowo wzmacniacze stereo mają raczej skromne wyposażenie, może nie jest to taka głupia opcja? Tym bardziej, że podawana przez producenta moc 150 W na kanał dotyczy obciążenia 6 Ω, przy napędzanym tylko jednym kanale i zniekształceniach na poziomie 1%. Innymi słowy - niby się da, ale nie do końca. W konfiguracji siedmiokanałowej, moc oddawana go każdego głośnika na pewno mocno spada. Podobnie, jak inni producenci, Denon nie podaje dokładnie ile wówczas dostaniemy. Podawana jest za to... Moc w konfiguracji stereo! Jest to 95 W na kanał przy 8 Ω, ze zniekształceniami na bardzo akceptowalnym poziomie 0,08% i pasmem przenoszenia od 20 Hz do 20 kHz. Jeśli więc zrezygnujemy z dodatkowych głośników, powinniśmy otrzymać bardzo wydajny wzmacniacz dwukanałowy. Oczywiście urządzenie wygasza wówczas wiele ustawień w głównym menu, ale zostają nam jak najbardziej funkcje sieciowe i inne typowo amplitunerowe bajery. Co więcej, do wyboru mamy też tryb Direct, który wyłącza wszystkie niepotrzebne funkcje, włącznie z wyświetlaczem. Może zabrzmi to bardzo górnolotnie, ale dawno nie miałem do czynienia z amplitunerem kina domowego oferującym tak wiele funkcji, które spodobają się nawet audiofilom.
Widok tylnej ścianki daje nam do zrozumienia, że AVR-X2400H to prawdziwy kombajn, który zaspokoi praktycznie wszystkie potrzeby naszego domowego systemu audio-video. Wiem, że istnieją jeszcze bardziej zaawansowane amplitunery i procesory, ale szczerze zastanawiam się jak rozbudowany system trzeba mieć, aby wyposażenie testowanego modelu okazało się niewystarczające. Jedynym minusem może być brak wejścia gramofonowego, ale jaki gramofon będą chcieli podłączyć do Denona jego właściciele? Prawdopodobnie będzie to jeden z popularnych modeli z przedziału 1000-2000 zł, a tutaj naprawdę łatwo jest wybrać taki z wbudowanym przedwzmacniaczem korekcyjnym. Z ważniejszych rzeczy, AVR-X2400H ma z tyłu siedem wejść i dwa wyjścia HDMI, dwa cyfrowe wejścia optyczne, gniazdo LAN i dwie antenki ze specjalnymi uchwytami, antenowe gniazda AM i FM, cztery analogowe wejścia RCA, wyjścia dla dwóch subwooferów i rząd terminali głośnikowych niezłej jakości. Gniazda akceptują wtyki bananowe, a i z montażem gołych kabli nie powinno być większych problemów. Do tego mamy dwubolcowe gniazdo zasilające i parę innych atrakcji. Oczywiście należy do tego dodać wejście HDMI, port USB i wyjście słuchawkowe z przodu.
Dla wielu użytkowników o wiele ważniejsze będą jednak wrażenia z użytkowania takiego amplitunera, a przede wszystkim - czy tak napakowane funkcjami urządzenie będzie proste w obsłudze. Tutaj Denon pozytywnie mnie zaskoczył, bo bez problemu dostałem się do tego, co mnie interesowało za pomocą pokładowego menu. Podczas zmiany wejść, trzeba oczywiście przebrnąć przez wszystkie dostępne pozycje, w tym mnóstwo gniazd HDMI. Może byłoby mi łatwiej, gdybym już na początku pozmieniał sobie nazwy konkretnych wejść, ale oczywiście wiedziałem, że za kilka dni amplituner trafi na sesję zdjęciową, a potem do dystrybutora i kolejnego testu, więc lenistwo wzięło górę. Gdybym jednak wiedział, że AVR-X2400H zostanie u mnie na dłużej, na pewno cierpliwie poustawiałbym mu wszystko, co tylko się da i poruszanie się między wejściami byłoby jeszcze łatwiejsze. Jeżeli lubicie takie zabawy, będziecie zachwyceni. Dla mnie najlepszym dodatkiem jest Audyssey MultEQ XT czyli system korekcji akustyki pomieszczenia bazujący na pomiarze, który wykonujemy za pomocą dołączonego do zestawu mikrofonu. Warto przy tym zaznaczyć, że korekcja jest całkowicie automatyczna. Po wykonaniu pomiaru, możemy oczywiście zmienić to i owo w ustawieniach, korzystając z aplikacji Audyssey MultEQ Editor, ale jeśli wolimy zaufać elektronice i algorytmom DSP, nie ma żadnego problemu. System zmierzy sygnały ze wszystkich głośników, wliczając w to subwoofer, co jest akurat bardzo ważne, bo za pomocą dwóch pokręteł nie da się wyregulować basu tak precyzyjnie, jak poprzez procesor ustawiający także odpowiednie opóźnienia, zarządzający pasmem przenoszenia, fazą i tak dalej. Bardzo spodobała mi się także funkcja Audyssey Dynamic Volume, która wyrównuje głośność, na przykład podczas reklam. Prawdziwym asem w rękawie AVR-X2400H jest jednak HEOS. Na co dzień korzystam z najmniejszego głośnika HEOS 1, więc instalację aplikacji miałem już z głowy. System od razu znalazł amplituner, a kiedy już miałem podłączone wszystkie kable, rozpoczęcie odsłuchu zajęło mi - nie żartuję - jakieś pięć sekund. Apka pozwala nam wybrać wiele dodatkowych opcji, łączyć poszczególne urządzenia i pomieszczenia ze sobą, ale przede wszystkim daje natychmiastowy dostęp do różnych zasobów muzycznych, od serwisów streamingowych do plików zapisanych na dysku NAS. No, to jesteśmy w domu!
Brzmienie
Odsłuch zacząłem bardzo nietypowo - od konfiguracji stereofonicznej, z wykorzystaniem bardzo wymagających kolumn, których wartość wielokrotnie przekracza cenę samego amplitunera. Podłączając kable, mamrotałem pod nosem, że pewnie po pięciu sekundach będzie można uznać tę fazę testu za zakończoną. Spodziewałem się, że amplituner ledwo da sobie radę z podłogowymi zestawami Equilibrium Ether Ceramique, a ja będę musiał przesiąść się na konfigurację pięciokanałową z tańszymi głośnikami, które już czekały w pogotowiu. Moja audiofilska natura kazała mi jednak sprawdzić jak Denon radzi sobie z muzyką, a do tej zabawy wykorzystuje się dwa kanały. Jeżeli wiecie jaka jest różnica między amplitunerem kina domowego a wzmacniaczem stereo, pewnie myślicie, że całkowicie mnie porąbało. Nie zaprzeczam, mogę mieć coś nie tak z głową, ale wiem też, że w sieci można znaleźć tysiące zdjęć z pokojów odsłuchowych i gdyby przyszło nam na tej podstawie złożyć standardowy system, jakim ludzie chwalą się na forach i facebookowych grupach, musiałby to być amplituner podłączony do dwóch kolumn, zwykle podłogowych. Zdarzają się zdjęcia pięknych, hi-endowych systemów stojących w zaadaptowanych akustycznie pomieszczeniach przeznaczonych tylko i wyłącznie do słuchania muzyki, ale to raczej pojedyncze przypadki, a nie generalny trend. Poszukałem zdjęć, na których widać pełne systemy kina domowego. Uznałem, że jeśli zobaczę przynajmniej głośnik centralny, to mamy do czynienia z instalacją wykorzystującą pełne możliwości takiego amplitunera. I co? Nie ma ich zbyt dużo. Powiedziałbym, że nawet trudniej jest znaleźć zdjęcie kompletnego systemu kina domowego, niż hi-endowego zestawu stereo. Standardowa sytuacja to amplituner i dwie kolumny. Dziwne, prawda? Przecież sercem dwukanałowego systemu powinien być wzmacniacz stereo, a nie amplituner przystosowany do obsługi Dolby Atmos z głośnikami sufitowymi. A jednak dla wielu klientów liczy się przede wszystkim wyposażenie takiego urządzenia, a skoro nieużywane kanały można wyłączyć, to problem sam się rozwiązuje. Ten trend znajduje potwierdzenie w mailach, jakie przychodzą na naszą redakcyjną skrzynkę. Siedem na dziesięć takich wiadomości to prośba o pomoc w wyborze kolumn do amplitunera, albo pytanie jak zagra Denon z Pylonami, Yamaha z Bowersami albo Onkyo z Tannoyami. Wierzcie lub nie, ale liczba kanałów jest dla zdecydowanej większości pytających kwestią drugorzędną, a jeśli dwie kolumny wystarczą, to niech będą dwie. No to po amplituner? To proste. Bo potrzebne są dwa wejścia HDMI, może nawet trzy (konsola, telewizor lub dekoder i odtwarzacz Blu-ray), amplituner ma łączność Wi-Fi i Bluetooth, zdecydowanie więcej funkcji niż porównywalny cenowo wzmacniacz stereo, a żona musi mieć Radio Kolor. Słuchanie muzyki jest tylko jednym z elementów całej układanki. Szukając sprzętu spełniającego wszystkie te kryteria i mieszczącego się w naszym budżecie, na bank zatrzymamy się przy amplitunerach kina domowego. Nikogo nie obchodzą dodatkowe głośniki. Klienci traktują to raczej jako opcję na przyszłość, kiedy będą warunki i trafi się jakiś zastrzyk gotówki. Większości wystarczą dwie porządne kolumny. Za 4000-5000 zł możemy w ten sposób złożyć system, który teoretycznie spełnia wszystkie nasze wymagania. Audiofile pewnie w tym momencie złapią się za głowę i powiedzą, że to głupota, bezmyślność i skandal. Ale znajdźcie mi proszę za 2795 zł wzmacniacz stereo, który oddaje 95 W na kanał przy 8 Ω, ma Wi-Fi i Bluetooth z obsługą serwisów streamingowych, komplet wejść cyfrowych i analogowych, kilka wejść i przynajmniej jedno wyjście HDMI, możliwość odtwarzania plików hi-res, system korekcji akustyki pomieszczenia z mikrofonem pomiarowym i sterowanie za pomocą aplikacji pozwalającej na podpięcie się do multiroomu. Śmiało! Ot, i zagadka amplitunerów łączonych z kolumnami stereo rozwiązana. Pytanie tylko jak to może zagrać. Bo szczerze mówiąc, ja od początku dopuszczałem do siebie tylko jedną opcję - absolutnie kiczowato.
No i co, moi drodzy? Po dziesięciu minutach słuchania Denona w trybie stereo musiałem zrewidować swoje poglądy, uderzyć się w pierś i przyznać, że AVR-X2400H gra po prostu dobrze. Obawiałem się, że jego brzmienie będzie nierówne, spłaszczone i plastikowe, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Brzmienie było naturalne, a do tego bardzo dynamiczne, pełne energii, zbudowane na głębokim basie i wykończone może ciut nieoszlifowaną, ale za to rozdzielczą górą pasma. Być może ułatwiłem Denonowi zadanie, spędzając przed tym pierwszym odsłuchem kilkanaście minut na wyłączenie wszystkich zbędnych funkcji w menu i serwując mu wysokiej jakości pliki z dysku sieciowego, ale tak czy inaczej musiałem pogodzić się z faktem, że dźwięk był co najmniej dobry, a w niektórych aspektach wręcz bardzo zadowalający. Mam tu na myśli przede wszystkim moc i ogólną skalę grania. AVR-X2400H potrząsnął ceramicznymi membranami tak, jak mają to w zwyczaju wzmacniacze zintegrowane za dwukrotnie większe pieniądze. Nie żartuję. Jako audiofile, możemy modlić się do klasycznych piecyków z transformatorami toroidalnymi i dużymi radiatorami odprowadzającymi ciepło z MOS-FET-ów, ale okazuje się, że amplituner przełączony w tryb stereo też potrafi wykrzesać z siebie mnóstwo energii, napędzając prądożerne kolumny bez większych trudności. Owszem, nie jest to ten sam poziom wyrafinowania, a sama dynamika to jeszcze nie koniec historii, ale w życiu bym się nie spodziewał, że uda mi się uzyskać tak mocny, potężny dźwięk z kinowego kombajnu. Pod tym względem, odsłuch AVR-X2400H był dla mnie wręcz szokującym doświadczeniem. Wiele wzmacniaczy stereo za 3000-5000 zł chciałoby mieć taki power. A może dzisiejsze amplitunery po prostu tak mają? Może technologia poszła do przodu i oprócz tych wszystkich procesorów producenci zaczęli wsadzać do środka coraz bardziej dopracowane układy wzmacniające? Nie wiem, ale pierwszy odsłuch Denona naprawdę dał mi do myślenia.
Czy poza dynamiką, w trybie stereo dostajemy coś jeszcze? Owszem, chociażby bas. W tym zakresie testowany amplituner dodaje od siebie to i owo, ale bardzo dyskretnie, bez sztucznego podbicia charakterystycznego dla budżetowych urządzeń. Co ciekawe, AVR-X2400H tylko trochę dopalił najniższe częstotliwości, wyciągając z kolumn dodatkową dawkę subwooferowych pomruków. Reszta pozostała nietknięta, więc na szczęście nie pojawiło się przy tym żadne nieprzyjemne buczenie w obszarze średniego basu. Ponieważ przetestowałem na tych kolumnach wiele wzmacniaczy i systemów all-in-one, od razu wiedziałem, że coś się zmieniło. Ale po kilku minutach słuchania mogłem również z pełnym przekonaniem powiedzieć, że Denon w bardzo elegancki sposób wprowadził tu coś fajnego, co w żaden sposób nie zaburzało ogólnej równowagi tonalnej i nie odbierało mi przyjemności słuchania, a wręcz sprawiło, że dźwięk był bardziej dostojny i efektowny jednocześnie. Zaznaczam jednak, że moje wrażenia mogłyby być inne gdybym użył większych, trójdrożnych kolumn, które w tym temacie nie wymagają już żadnego wspomagania. Możliwe, że ten delikatny, basowy dopalacz spodobał mi się dlatego, że kolumny Equilibrium Ether Ceramique zaliczyły przeprowadzkę do większego pomieszczenia i teraz pewnie przydałby im się dodatkowy woofer. Jeżeli jednak macie zupełnie odwrotną sytuację, pamiętajcie, że AVR-X2400H ma zarówno prostą korekcję barwy, jak i system Audyssey MultEQ XT. Powyższy opis dotyczy natomiast brzmienia w trybie Direct, w najprostszej możliwej konfiguracji dwukanałowej. Minusy? Cóż, o ile mogę pochwalić Denona za ogólną równowagę, neutralną barwę, dynamikę, przejrzystość i mocny zakres niskich tonów, to w konfiguracji stereo nie udało mi się uzyskać przekonującej, trójwymiarowej przestrzeni. Dźwięk był skupiony na linii łączącej głośniki, a głębia bardziej naciągana niż realna. Najbardziej brakowało mi w tym wszystkim wrażenia namacalności dźwięków pierwszoplanowych, które po prostu wtopiły się wraz z pozostałymi źródłami w jedną linię. Manewrowałem kolumnami dobre pół godziny, ale nie wywalczyłem zbyt wiele. W ogólnym rozrachunku AVR-X2400H oferuje naprawdę wiele, ale w dziedzinie stereofonii wypada po prostu przeciętnie. Wszystkie te obserwacje potwierdziły się po zmianie kolumn na podstawkowe B&W 706 S2.
Pozostało mi więc uwolnić pełen potencjał Denona w trybie wielokanałowym. Wykorzystałem do tego głośniki Dôme i subwoofer Wilson SUB-8, który testowałem równolegle. Po przełączeniu kabli, przywróciłem fabryczne ustawienia amplitunera, a następnie ponownie wykonałem całą kalibrację z użyciem mikrofonu. AVR-X2400H znów pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się, że amplituner będzie chciał zaatakować mnie dźwiękiem ze wszystkich stron, ale zachowywał się raczej spokojnie, bez sztucznego podkręcania atmosfery i umieszczania źródeł tam, gdzie generalnie nie powinno ich być. Przy nagłaśnianiu filmów radził sobie dobrze, ale tak naprawdę kupił mnie dopiero swoim audiofilskim podejściem do nagrań koncertowych. Podobnie, jak w trybie stereo, pokazał tu znakomitą dynamikę i pewien trudny do zdefiniowania wykop, co w połączeniu z wyraźną, naturalną średnicą i przejrzystą górą pasma dało naprawdę znakomity efekt. W przeciwieństwie do poprzedniej konfiguracji, tutaj nie mogłem już narzekać na przestrzeń. Nie byłem, nie jestem i prawdopodobnie nie będę zwolennikiem odtwarzania muzyki z pięciu, siedmiu czy jedenastu głośników, ale wiem, że jeżeli na chwilę odłożymy na bok swoje audiofilskie uprzedzenia i ocenimy brzmienie tak, jak robi to większość klientów, nie ma się tutaj do czego przyczepić. Miało być przestrzennie i trójwymiarowo? To jest. Miało być potężnie i koncertowo? Jest. Osobiście wolę dwie kolumny i tak samo, jak zwolennicy "multiszanelu", wykorzystuje swój system stereo do wszystkiego. Słucham na nim muzyki, ale także nagłaśniam filmowe seanse, puszczam koncerty, a nawet gram w Call of Duty i Drive Cluba ciesząc się potężnym brzmieniem. Nie zamierzam jednak nikogo przekonywać na siłę. Pełne kino domowe to też fajna sprawa, choć w takim prawdziwym wydaniu wymaga od użytkownika większego poświęcenia.
AVR-X2400H to maszyna, która sprawdziła się w obu konfiguracjach. W połączeniu z głośnikowym systemem kina domowego potrafi dać wiele zabawy, a wprowadzone przez Denona narzędzia kalibracyjne okazały się naprawdę pomocne. W prawdziwym świecie mało kto może pozwolić sobie na rozmieszczenie głośników tak, jak widzimy to na zdjęciach katalogowych. Wielki ekran, wygodna sofa i komplet kolumn, z których nigdy nie zwisają kable. Domyślam się, że zwolennicy nagłośnienia wielokanałowego będą chcieli wykorzystać istniejące możliwości, a nawet wkomponować głośniki w wystrój swojego salonu. Z frontami i kanałem centralnym nie ma problemu, ale surroundy mogą wylądować na regale z książkami albo zostać przykręcone do ściany trochę za blisko, bo dalej będą drzwi albo okno. Tutaj japońscy inżynierowie naprawdę wykonali duży ukłon w kierunku użytkowników. Dla niektórych Audyssey MultEQ XT pozostanie tylko ciekawą zabawką, ale w wielu przypadkach może wręcz uratować sytuację. Ale, ale... Absolutnym hitem jest dla mnie jakość brzmienia Denona w trybie stereofonicznym. Po tym teście absolutnie nie będę już dziwił się użytkownikom, którzy kupują do takiego amplitunera dwie duże kolumny. Mają załatwioną sprawę nagłośnienia salonu, a przy okazji otrzymują wiele funkcji i możliwości połączeniowych, o których we wzmacniaczach stereo za te pieniądze można co najwyżej pomarzyć. Ogromnym plusem jest również pełna kompatybilność AVR-X2400H z systemem HEOS. To nie tylko nowoczesny i łatwy w obsłudze multiroom, ale też aplikacja, która od razu daje nam dostęp do muzyki z różnych źródeł. I to wszystko za 2795 zł? Ludzie... Żyć, nie umierać!
Budowa i parametry
AVR-X2400H to jeden z podstawowych amplitunerów sieciowych Denona piątej generacji. Urządzenie jest w pełni kompatybilne z najnowszymi formatami obrazu i dźwięku, wliczając w to Dolby Atmos z DTS:X, 4K Ultra HD z HDR (High Dynamic Range) oraz Dolby Vision. Dodatkowo, opisywany model został wyposażony w precyzyjną optymalizację akustyki Audyssey MultEQ XT z możliwością wprowadzania modyfikacji za pomocą aplikacji Audyssey MultiEQ Editor. Jeszcze ważniejszą aplikacją dla modelu AVR-X2400H jest HEOS czyli firmowy system multiroom, dzięki któremu można nagłośnić cały dom i kontrolować odtwarzanie muzyki z poziomu smartfona. Jeśli chodzi o konstrukcję, AVR-X2400H to amplituner 7.2-kanałowy ze wzmacniaczem o budowie dyskretnej. Producent deklaruje, że oddawana moc sięga 150 W, jednak należy zwrócić uwagę na warunki takiego pomiaru. Z tabeli danych technicznych można wyczytać, że realna moc posyłana do każdego kanału, przy wszystkich aktywnych wyjściach, może być znacznie niższa. To taki chwyt stosowany przez wielu producentów amplitunerów kina domowego. Co ciekawe, Denon podaje również moc w układzie stereo - jest to 95 W na kanał przy 8 Ω w paśmie 20 Hz - 20 kHz i 125 W na kanał przy 6 Ω i 1 kHz. Testowany model posiada osiem wejść HDMI, w tym jedno umiejscowione z przodu, kompatybilnych z najnowszymi formatami wideo pełnego 4K Ultra HD, HDCP 2.2, HDR, BT.2020, Wide Color Gamut w pełnej rozdzielczości próbkowania 4.4.4 Pure Color. AVR-X2400H jest również gotowy na Dolby Vision i Hybrid Log Gamma. Amplituner potrafi przeskalować pliki wideo o niższej rozdzielczości bezpośrednio do postaci 4K. Dwa wyjścia HDMI pozwalają na podłączenie równocześnie telewizora i projektora. Stabilną łączność bezprzewodową mają gwarantować dwie anteny i obsługa dwóch pasm Wi-Fi. AVR-X2400H obsługuje również pliki audio wysokiej jakości, w tym FLAC, ALAC lub DSD do 5,6 MHz. Obsługę ułatwia Setup Assistant, który wyświetla na ekranie różne grafiki i komunikaty, w łatwy sposób przeprowadzając użytkownika przez cały proces optymalizacji ustawień systemowych. Dołączenie zaawansowanego trybu ECO umożliwia dostosowanie poboru energii elektrycznej do sposobu użytkowania urządzenia w danej chwili, redukując jej zużycie aż do 50% przy odtwarzaniu przy niskim poziomie głośności. Użytkownik może też w każdej chwili wyłączyć tryb ECO, aby zapewnić maksymalną moc albo wybrać tryb Auto, aby amplituner dokonywał wyboru samodzielnie. Mimo to, maksymalne zużycie energii wynosi aż 500 W. Można zaszaleć. Z ciekawszych danych technicznych warto wspomnieć o stosunku sygnał/szum, który wynosi dokładnie 100 dB, ale z aktywnym trybem Direct. Może więc jego włączenie daje coś więcej, niż tylko iluzję audiofilskiej jakości.
Konfiguracja
Bowers & Wilkins 706 S2, Equilibrium Ether Ceramique, Focal Dôme, Wilson SUB-8, Astell&Kern AK70, iPhone SE, Sennheiser HD 600, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.
Werdykt
AVR-X2400H jest super. Nie dość, że ma rewelacyjne wyposażenie, to jeszcze potrafi zagrać zarówno w trybie wielokanałowym, jak i w konfiguracji stereo, bezbłędnie kontrolując nawet trudne do napędzenia kolumny. Szczególnie spodobała mi się jego dynamika, która w połączeniu z głębokim basem i ogólną klarownością brzmienia potrafi dać naprawdę wiele frajdy ze słuchania. Jestem pewien, że audiofile i tak pozostaną wierni swoim przekonaniom, ale dla normalnego klienta Denon jest urządzeniem, które rozwiązuje problem nagłośnienia salonu, spełniając wszystkie potrzeby właściciela, a nawet całej jego rodziny. Nie dziwię się ludziom, którzy mają w nosie opowieści o wzmacniaczach lampowych i plikach odtwarzanych z komputera, kiedy za 2795 zł mogą mieć uniwersalny sprzęt z opcją rozwojową w postaci multiroomu. Nie mogę zrozumieć tylko jednej rzeczy. Dlaczego japońska firma nie wprowadziła jeszcze takich amplitunerów w wydaniu stereo? Przecież to proste! Wystarczy wywalić dodatkowe terminale głośnikowe z tylnego panelu, usunąć procesory i kinowe systemy, a całą resztę zostawić i jeszcze trochę popracować nad brzmieniem. Tą drogą poszło już kilku dużych graczy, a Denon wyraźnie się opiera, stawiając między tymi światami gruby mur. Panowie, postawcie naprzeciwko siebie AVR-X2400H i PMA-1600NE, zderzcie je ze sobą, a otrzymacie urządzenie, które zrobi na rynku prawdziwe tsunami! Najwyższa pora wprowadzić te wszystkie funkcje do klasycznego sprzętu hi-fi, bo dla normalnego klienta, wzmacniacz z gniazdkiem USB to przy AVR-X2400H szczyt biedy, choćby nie wiem jak dobrze grał. Za rok, maksymalnie dwa lata chę widzieć w Waszym katalogu piękne wzmacniacze stereo z funkcjami sieciowymi i HEOS-em, gniazdami HDMI i mikrofonem do kalibracji akustycznej. W przeciwnym razie będziecie marudzić, że klasyczne stereo się nie sprzedaje, a klienci będą kupować amplitunery i podłączać do nich dwie kolumny. AVR-X2400H udowodnił, że można to zrobić, uzyskując bardzo dobre efekty, ale wciąż przypomina to kupowanie SUV-a po to, by przerobić go na motocykl. Dajcie nam motocykl i po temacie!
Dane techniczne
Liczba kanałów: 7.2
Moc wyjściowa: 150 W/6 Ω (1 kanał napędzany), 95 W/8 Ω (2 kanały napędzane)
Wejścia analogowe: 4 x RCA
Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne, USB, LAN
Wejścia video: 8 x HDMI, 2 x Composite, 2 x Component
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 100 kHz
Stosunek sygnał/szum: 100 dB
Zużycie energii: 500 W (max), 0,1 W (standby)
Wymiary (W/S/G): 16,7/43,4/33,9 cm
Masa: 9,4 kg
Cena: 2795 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Horn Distribution.
Zdjęcia: Denon, Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Tomasz
A ja kupiłem AVR-X54500H i tu już naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Klasyczne wzmacniacze stereo za podobne pieniądze (6000 zł) pozostają za Denonem daleko w tyle. Kropka:)
0 Lubię -
Jarek
Mam AVR-X2400H od czterech lat i jestem zawiedziony. Tuż po upływie gwarancji i zaczęły się problemy... Podczas oglądania TV obraz i dźwięk na moment zanikają - TV pokazuje zanik sygnału. Czasami jest to co 1/2 godziny, czasami częściej, ale jest to zjawisko stałe. Nie znalazłem nigdzie opisu takiej usterki. Kombinowałem z wyminą kabli HDMI (na droższe i teoretycznie lepsze w specyfikacji 2.0 i 2.1) i nic nie pomogło. Myślałem, że to wina TV, ale po zmianie odbiornika nic się nie zmieniło. Co robić? Oddać do serwisu?
0 Lubię -
Marek
@Jarek - takie ogólne strzały, ale z doświadczenia to najczęstsze usterki: 1. Zimne luty - od wielu lat, zgodnie z dyrektywą RoHS, nie można stosować cyny z domieszką ołowiu, a to powoduje, że temperatura lutowania jest wyższa i dużo częściej występują usterki w tym zakresie. W pierwszej kolejności sprawdziłbym gniazdka HDMI - może od wsadzania/wyciągania kabla coś przestało kontaktować. Spróbuj też zmienić port do którego jest podłączony TV i zobacz, czy to pomoże. 2. Zasilanie - może coś w sekcji zasilacza impulsowego już odmawia posłuszeństwa - może kondensatory, może któryś stabilizator. Takie sprzęty to są to budżetowe konstrukcje robione po taniości - nie jest to epitet skierowany w Twoją stronę, ale fakt, co robią producenci w fabryce niezależnie od marketingowego bełkotu wypełniającego ich strony internetowe i katalogi. To oznacza, że komponenty są jak najtańsze, montaż seryjny i zautomatyzowany. Urządzenie ma jedynie dotrwać do końca gwarancji, a potem klient ma zakupić nowy produkt.
0 Lubię
Komentarze (3)