TIDAL rozstaje się z MQA i 360 Reality Audio. Jedni: "O, nie, moja muzyka zniknie!". Drudzy: "No i dobrze, koniec z tym oszustwem!"
- Kategoria: Felietony
- Tomasz Karasiński
Wreszcie stało się to, co zdaniem wielu audiofilów stać się musiało, a może nawet nastąpiło to odrobinę za późno. Serwis strumieniowy TIDAL poinformował swoich użytkowników o "nadchodzących zmianach w formatach audio", a treść zamieszczonego na stronie serwisu komunikatu jest w gruncie rzeczy bardzo prosta - TIDAL "wychodzi" z formatów MQA i 360 Reality Audio. Zmiany mają wejść w życie 24 lipca. Na potrzeby dźwięku stereofonicznego formatem wybranym i wspieranym przez serwis teraz, a także w przyszłości będzie FLAC, natomiast w przypadku dźwięku przestrzennego będzie to Dolby Atmos.
MQA, czyli Master Quality Authenticated, to standard cyfrowego przetwarzania sygnału audio, który ma zapewniać jak najwyższą, studyjną jakość przesyłanego dźwięku. Wbrew pozorom nie jest to żadna nowość, ponieważ założenia formatu zaprezentowała już dziesięć lat temu brytyjska firma Meridian Audio. MQA to w zasadzie pomysł na spakowanie plików wysokiej rozdzielczości do akceptowalnych rozmiarów - tak, aby można było streamować muzykę w takiej postaci. W dużym skrócie, algorytm wykorzystuje miejsce, które normalnie w sygnale cyfrowym nie jest używane - są tam w zasadzie same zera. Należy przy tym zaznaczyć, że kompresja jest bezstratna. Jak to wygląda z technicznego punktu widzenia? Otóż przy kodowaniu sygnału w standardzie MQA, pasmo jest dzielone na trzy części. Pierwsza - część A - to wszystko do 24 kHz. W tym przedziale znajduje się najwięcej informacji, których poziom wybija się znacznie ponad szum. Druga - część B - to przedział od 24 do 48 kHz. I w końcu trzecia część C to wszystko od 48 do 96 kHz. Cały pomysł polega na tym, aby "spakować" części B i C do tego pierwszego przedziału i "schować" je poniżej poziomu szumu. Przy odtwarzaniu następuje proces odwrotny - nasze urządzenie "rozpakuje" sobie sygnał i przywróci go do oryginalnej postaci w czasie rzeczywistym. Operacja jest na tyle prosta, że nie jest potrzebny potężny komputer lub przetwornik.
TIDAL był pierwszym serwisem strumieniowym, który entuzjastycznie podszedł do tego pomysłu, udostępniając użytkownikom muzykę w takiej właśnie formie. Do pewnego momentu wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak niedawno wokół formatu MQA pojawiło się sporo kontrowersji. Niektórzy specjaliści zaczęli zwracać uwagę na to, że jakość brzmienia takich nagrań wcale nie jest taka fantastyczna i tak naprawdę znacznie lepiej byłoby już udostępnić użytkownikom muzykę zapisaną jako normalny, gęsty FLAC. Krytyka pojawiła się także ze strony niektórych artystów, takich jak Neil Young, który stwierdził, że format MQA manipuluje plikami źródłowymi i wycofał swoje treści z zasobów TIDAL-a. Swoje niezadowolenie z promowania MQA wyrażali także niektórzy producenci sprzętu stereo, argumentując, że prowadzi to do podporządkowania branży standardom narzucanym przez jedną organizację. W przeciwieństwie do FLAC-a, MQA nie jest bowiem formatem open source. Aby umożliwić swoim klientom korzystanie z niego, trzeba spełnić pewne wymagania i oczywiście opłacić licencję, a wszystkie tego typu koszty są ostatecznie przerzucane na kupujących.
W tym momencie dochodzimy do ważnego pytania - jak ogłoszone właśnie zmiany wpłyną na naszą kolekcję muzyczną w TIDAL-u? "Jeśli masz jakiś utwór lub album w formacie MQA w swojej Kolekcji – w tym również w playlistach – to zostanie on automatycznie zastąpiony najwyższej jakości wersją FLAC rozpowszechnianą za pośrednictwem TIDAL. Jeśli masz pobrany utwór lub album w formacie MQA w celu zapewnienia sobie do niego dostępu offline, to 24 lipca musisz zaktualizować aplikację do najnowszej wersji. Wówczas otrzymasz prośbę o ponowne pobranie tych utworów. Spowoduje to pobranie zastępczych wersji FLAC wszelkich pobranych przez Ciebie wcześniej utworów w formacie MQA." - informuje serwis. Podobnie będzie z treściami w formacie 360 Reality Audio. Innymi słowy, serwis będzie starał się zastąpić dostępne dotychczas pliki MQA i 360 Reality Audio ich odpowiednikami w formacie FLAC, jednak prawdopodobnie nie stanie się to od razu. "Mimo iż mamy wersje FLAC prawie wszystkich dostępnych obecnie u nas utworów w formacie MQA zapisane z jakością co najmniej 16 bit i 44,1 kbps, to możemy nie dysponować zamiennikami dla każdego z nich. Dokładamy jednak starań, aby zapewnić, by wszystkie istniejące utwory w formacie MQA zostały w odpowiednim czasie zastąpione wersjami FLAC." - czytamy dalej w komunikacie TIDAL-a.
Wydaje się, że decyzja serwisu jest gwoździem do trumny formatu MQA. Warto przy tym zauważyć, że jego twórcom od początku chodziło o to, aby umożliwić użytkownikom słuchanie treści hi-res, ale bez przesadnego obciążania łącza internetowego. Mówiąc inaczej, "prawdziwe" pliki wysokiej rozdzielczości są na tyle duże, że ich przesyłanie w czasie rzeczywistym dla wielu osób byłoby niemożliwe, ale... Tak było dziesięć lat temu. Obecnie, przy ogromnej liczbie podłączonej do sieci urządzeń, możliwości oglądania treści wideo w przerażająco wysokiej jakości, konieczności pobierania dużych paczek plików czy udziału w telekonferencjach, światłowód jest w zasadzie koniecznością, podobnie jak prąd czy woda. W dziedzinie strumieniowania muzyki również powinniśmy już dawno wykonać duży krok naprzód. Żądni wrażeń audiofile zaczęli nawet korzystać z Qobuza, który oficjalnie pozostaje niedostępny w Polsce (ale dla chcącego nic trudnego). Spotify ogłasza, że wejdzie w muzykę zapisaną w postaci bezstratnej lub nawet hi-res, po czym następuje cisza, potem znów ktoś zapowiada, że tak, niedługo już będzie i tak w kółko od wielu lat. TIDAL ostatnio wykonał miły gest w stronę swoich użytkowników, obniżając cenę abonamentu, a teraz trzeba trzymać kciuki, aby jak najszybciej rozwijano bazę muzyki dostępnej w jakości Max, czyli FLAC 24 bit/192 kHz. MQA, dziękujemy. Będziemy Cię miło wspominać. No, powiedzmy, że przynajmniej niektórzy.
Zdjęcie: TIDAL
Komentarze (3)